Na głównej ulicy zobaczyłem flagę Kanady. Okazało się, że tam urzęduje nasz honorowy konsul, który też zajmuje się pomocą inwestorom, i wpadłem do niego na pogawędkę. Jest ekonomistą i przedtem pracował w znanej międzynarodowej firmie doradców przemysłowych.
Rzeczywiście, powiedział mi, otworzyć firmę i założyć konto w banku to bardzo proste i nie ma kłopotów z przekazywaniem zysków za granicę. Początek dla obcych jest bardzo dobry i to powoduje wysokie notowania kraju. Potem może być nie tak różowo, zwłaszcza jak się ma problemy z władzami. Cokolwiek wygrać w sądzie przeciwko administracji jest niezwykle trudno. Ale władze chcą pomóc i jest ombudsman, czyli obrońca biznesmenów – jego zadaniem jest bronić prywatnych przedsiębiorców przed nadużyciami władz.
Dotąd były tu bardzo niskie, podobno najniższe w Europie, podatki, ale jak będzie dalej – nikt nie wie.
Jak dużo jest tu obcych firm, niech świadczy fakt, że tygodniowo ukazuje się pięć pism po angielsku. Jest dla kogo pisać i dla kogo zamieszczać tam ogłoszenia. Jest też parę organizacji lokalnych i zagranicznych firm, między innymi Niemiecka i Amerykańska Izba Przemysłowo-Handlowa.
Ostatnie wybory nie były głosem za Bidziną Ivaniishvilim, najbogatszym człowiekiem Gruzji, który zrobił swą fortunę głównie w Rosji, ale raczej przeciw temu, co robił prezydent i jego zwolennicy, którzy często arogancko traktowali obywateli.
W tak małym kraju jak Gruzja wszyscy o wszystkich coś wiedzą, więc dla nikogo nie było tajemnicą, że wśród otoczenia prezydenta byli niekoniecznie świetlani ludzie. Ba, prezydent miał koło siebie na początku bardzo zdolnego i uczciwego człowieka, który nagle zmarł. Potem było wiele plotek, jak to się stało, a mało kto wierzył w oficjalną wersję jego śmierci. Ponoć w przypływie złości prezydent miał cisnąć w niego ciężką popielniczką. Trafił w głowę i go zabił.
Teraz coraz więcej pisze się o szastaniu pieniędzmi przez otoczenie prezydenta, który ma trzy samoloty, moc samochodów i rezydencji. Ba, związek młodych prawników chce doprowadzić do zdjęcia prezydenta z urzędu. Nie jest wiadomym, jak pójdą sprawy pod nowym rządem, mówił konsul Kanady, ale nie spodziewa się pogorszenia sytuacji dla obcych firm, choć i pod poprzednim były przykłady upaństwowienia dobrze pracujących firm, na które miał chrapkę ktoś z rządu.
W południe udałem się do państwowego uniwersytetu, by zaproponować im odczyt o Białorusi. Dostałem się do szefa Katedry Prawa Międzynarodowego, a potem do Katedry Stosunków Europejskich, gdzie pogadałem z dwoma sympatycznymi paniami. Te były dużo bardziej za prezydentem, twierdząc, że wiele dokonał, zwłaszcza ukrócił łapownictwo, które szczególnie na wyższych uczelniach kwitło na potęgę.
Mówiły, że konkurent, którego partia zwała się "marzenie kraju", zdobył wiele głosów obietnicami, które nie wiadomo czy nawet bardzo chcąc, będzie mógł spełnić. Np. obiecał od Nowego Roku o 10 procent obniżyć cenę paliwa, podnieść emerytury i pensje nauczycieli, które są bardzo niskie. Twierdzi, że nie może tego zrobić do Nowego Roku, bo zabraknie pieniędzy w budżecie.
Ba, wielu uważało, że będąc tak bogatym, podzieli się tym, co ma, z biedniejszymi. Na to dało się nabrać wielu, choć fakt, że do głosowania nie poszło więcej niż 64 procent obywateli nie świadczy o wielkim zainteresowaniu wyborami.
Ciekawa jest rola Cerkwi prawosławnej, która zdaniem mych rozmówczyń, jest prorosyjska, więc jeśli Misza był antyrosyjski, to jego zwalczała np. wprowadzeniem dowodów osobistych z czipami, teraz popiera nowego premiera, bo ponoć jest prorosyjski i w nowym budżecie podniesiono o 10 procent dotacje na utrzymanie patriarchy.
Na razie nie widać, by stosunki z Rosją się poprawiały, ale zapowiedział, że zapewne Gruzja weźmie udział w zimowej olimpiadzie w Soczi. Mówi się też o otwarciu nieczynnej od 20 lat linii kolejowej łączącej Tbilisi z Moskwą, a równocześnie przez Tbilisi do Baku w Azerbejdżanie.
Ot, kultura
Dowiaduję się z Internetu, że obecny dyrektor Żydowskiego Instytutu Historycznego, utrzymywanego za pieniądze polskiego podatnika, Paweł Śpiewak (zięć niesłynnego Jakuba Bermana), miał kilka lat temu stwierdzić, że chętnie by obsikał wszystkie miejsca, w których stanęła stopa Romana Dmowskiego. Jak na tę mowę powinni zareagować nawet niekoniecznie wielcy zwolennicy Pana Romana, jak ja? Może pójdziemy i odsikamy się pod Muzeum Żydowskim?
Aleksander graf Pruszyński
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!