farolwebad1

A+ A A-
Inne działy

Inne działy

Kategorie potomne

Okładki

Okładki (362)

Na pierwszych stronach naszego tygodnika.  W poprzednich wydaniach Gońca.

Zobacz artykuły...
Poczta Gońca

Poczta Gońca (382)

Zamieszczamy listy mądre/głupie, poważne/niepoważne, chwalące/karcące i potępiające nas w czambuł. Nie publikujemy listów obscenicznych, pornograficznych i takich, które zaprowadzą nas wprost do sądu.

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanych listów.

Zobacz artykuły...

Brzegi Jeziora Górnego zrodziły się z ognia i wody. Z ognia – bo z wypływającej lawy, z wody – bo uformowane w niesamowite kształty przez gigantyczne lodowce. Jezioro Górne nazywane bywa największym na świecie klimatyzatorem. Tak wielkie masy wody o prawie stałej temperaturze chłodzą w lecie, a ogrzewają w najmroźniejsze dni zimy. Z powodu chłodnych lat, znaleźć tu można roślinność typową dla terenów arktycznych, zimno i wiatry smagające nabrzeżne drzewa zamieniły je w wolno rosnące miniatury, natomiast efekt ogrzewania przez jezioro powoduje, że na przykład brzozy jesienią zmieniają kolor dziesięć dni później niż te w głębi lądu, a jagody można zbierać czasami aż do początków października.

Jakoś podczas naszego dwutygodniowego pobytu nad Jeziorem Górnym o tych chłodnych latach mogliśmy tylko pomarzyć, upał w dzień był cały czas potworny, ale działalność "klimatyzatora" odczuliśmy najdotkliwiej właśnie w Parku Narodowym Pukaskwa. Pracował całą parą, w przenośni i dosłownie, mgła wypełzająca z parującego w upale jeziora snuła się na brzegach, w południe rozwiewana chwilami wiatrem, wtedy rozpościerał się przed nami fantastyczny widok na wyspy i nabrzeżne klify. Wtedy też łapaliśmy za aparat, korzystając z momentu, kiedy jezioro postanowiło uchylić białego welonu, i za tę niedyskrecję Jezioro Górne boleśnie nas ukarało, o czym później.

Większość parków narodowych w Kanadzie, również Pukaskwa – jeden z pięciu w Ontario, największy – działa na zupełnie innych zasadach niż tutejsze parki prowincyjne. Na normalnych zasadach, można by powiedzieć. Zazwyczaj nie ma rezerwacji, obowiązuje zasada kto pierwszy ten lepszy (w Pukaskwa zawsze są miejsca, nawet w środku sezonu), w parkowym biurze przy wjeździe pracuje jedna osoba, a nie pięć, formalności załatwia się krótko, bo nikt nie zbiera tysiąca danych do komputera włącznie z numerem kołnierzyka, podaje się tylko rejestrację samochodu i to wszystko. Jedyny zbiorowy kemping, Hattie Cove, ma tylko kilkadziesiąt miejsc kempingowych, minusem jest ich wielkość, ale są za to położone parę minut od pięknych piaszczystych plaż, i rangersi nie łażą na piechotę i nie patrzą, co kto robi. Łazienki, chyba jeszcze z lat 70., zostały bardzo ładnie zaprojektowane, ale nigdy nieodnawiane, choć bardzo czyste, sprawiają trochę odstraszające wrażenie. Natomiast są tu takie udogodnienia, jak na przykład piecyk w prysznicu (trochę strach go było używać, taki stary model, ale o dziwo działał, grzał i prądem nie poraził) czy zlewy do mycia naczyń przy łazienkach.

Takie zlewy są w każdym parku narodowym w Kanadzie, jest to rzecz bardzo przydatna, nawet konieczna. Natomiast w Ontario w parkach prowincyjnych naczynia trzeba myć koło namiotu, a potem wylewać brudy do ubikacji. Mało komu chce się chodzić z miską pełną wody, niektórzy nawet miski nie mają, więc resztki po myciu wylewa się do lasu koło namiotu, wabiąc okoliczne niedźwiedzie. Największe świntuchy myją naczynia przy punktach poboru wody pitnej, walają się tam często resztki ryżu czy makaronu, ale można zrozumieć skołowanych ludzi, naczynia trzeba gdzieś myć i z resztkami coś zrobić. My wylewamy do ogniska, ogień wypali wszystkie zapachy. Dlaczego nie ma zlewów do mycia naczyń, pojąć tego nie możemy. Łazienki w Pukaskwa są inne od wszystkich gdziekolwiek przez nas widzianych z jednego powodu – mają biblioteczki. Tradycją jest, że ludzie zostawiają tu swoje książki. W damskiej królowały romanse, ale było parę ciekawych pozycji, w męskiej historie z Dzikiego Zachodu, kryminały i polityka.

Na kempingu jest sklepik, gdzie można napić się kawy, kupić dzieła miejscowych artystów, przewodniki, odznaki, mapy, za darmo wziąć sobie rzecz naprawdę wyjątkową – obrotową mapę nieba, pokazującą układ gwiazd w każdym okresie roku, dla dzieci i dorosłych to fantastyczna zabawa nauczyć się rozpoznawać i nazwać każdą gwiazdę, a z tarasu przed sklepem jest piękny widok na zatokę Hattie Cove.

Rozpoczynamy zwiedzanie. Na pierwszy ogień idą dwie krótkie, dwukilometrowe trasy, zaczynające się na kempingu, po drodze tablice wyczerpująco opisują geologiczną historię i otaczającą przyrodę. Prowadzą na dwa cyple otaczające Horseshoe Bay. Wspinamy się na skały na pierwszym półwyspie.

Mgła jakby na zamówienie na chwilę cofa się do jeziora, wyspy, wysepki… Szlak schodzi do pierwszej plaży w zatoce, otoczonej wysokimi skałami, a pokrytej wyplutymi przez jezioro wyszlifowanymi do białości kłodami drzew, ale piaszczysty brzeg tuż przy granicy wody jest czysty, woda przezroczysta, parę osób się kąpie, przy takim upale wejście do lodowatego jeziora wymaga odwagi i samozaparcia. Przechodzimy kilkaset metrów plażą i znów podejście w górę. Stoimy na drugim cyplu, na skale, która ma trzy miliardy lat i powstała w czasie tworzenia się skorupy ziemskiej. Widok przepiękny. I powtórnie zejście do następnej kilkusetmetrowej plaży. Tutaj już nikogo nie ma, jesteśmy sami, możemy posiedzieć chwilę sam na sam z Jeziorem Górnym. Mgła znowu nas goni, wracamy na kemping. Obchodzimy jeszcze niewielkie śródlądowe jezioro Halfway, mgła i tu dociera. Szlak wspina się na różowogranitowy wysoki klif, piękne widoki, w nie wplecione na tablicach wzdłuż trasy równie piękne indiańskie historie nauczające o miłości, wierności, mądrości, współczuciu i odwadze. Taka nowa moda się pojawiła, że opisy w języku Odżibuejów są umieszczane jako pierwsze, taki ukłon w stronę Indian, potem w angielskim. Odżibuejowie pisma nie znali, nie wiemy, jaką zasadę zapisu przyjęto. Po co ta akcja, nie wiadomo, Indianie z rezerwatu przy parku raczej nie będą chodzić po szlaku, a angielski jest im bliższy niż zapomniany własny język, którego uczą się od nowa w szkołach.

Następnego dnia w planie mamy 18-kilometrową wycieczkę do wiszącego mostu na White River, to fragment 60-kilometrowego Coastal Hiking Trail. Ci z największym samozaparciem wynajmują łódź w parku za 700 dolarów (jak się zbierze większa grupa, wychodzi wtedy taniej, można też wynająć przewodnika), która wywozi ich na początek szlaku i przechodzą te 60 km wzdłuż wybrzeża na piechotę z powrotem do kempingu. Koty zostawiamy w namiocie osłoniętym plandeką, żeby się nie nagrzał. To dla nich rutyna, chowają się od razu na długie spanie do śpiworów. Startujemy przy parkowym sklepiku, zaraz obok niego odtworzone pokryte brzozową korą chaty i obozowisko Indian, których rezerwat położony jest tuż przed parkiem i którzy w dużej liczbie są jego pracownikami. Tutaj w płóciennym wigwamie można poznać ich historię, raz w tygodniu opowiadaną przez członków plemienia.

Niedaleko sklepiku kawał celowo spalonego lasu, strażacy urządzili tu sobie ćwiczenia, których dramatyzm obrazują specjalne tablice. Potem robi się bardzo dziko, trasa nie najłatwiejsza, omszałe skały, mech rośnie olbrzymi zasilany dużą ilością wilgoci. Wąska ścieżka w górę i w dół, widoki na jezioro żadne, mgła zasnuła wszystko, ale w lesie jest zbawieniem, chłodzi, jesteśmy jak w lodówce. Przechodzimy przez bagna kładkami, potem znowu w górę. Jest bardzo ślisko, niejeden raz robimy przy zejściach na skałach bolesną "siad-pupkę". Pierwszy przystanek w zatoczce na kempingu w interiorze. Bardzo urokliwe miejsce, osłonięta cyplami piaszczysta plaża, metalowa skrzynia na żywność w odpowiedniej odległości, dla ochrony przed niedźwiedziami. Wiele lat temu, gdy byliśmy w Pukaskwa tylko parę godzin, spotkaliśmy Polaków. Zagadnęli nas na parkingu, bo mieliśmy pieprzowe gazy u pasa, właśnie zeszli z tego szlaku wypłoszeni przez niedźwiedzia, szedł za nimi ścieżką parę kilometrów, pewnie nie w celu ataku, a dla wygody, jednak na pewno nie było to komfortowe towarzystwo. Namawiali nas, niby uzbrojonych, bo gaz pieprzowy niestety jest niby-bronią, do zostania na następny dzień i przejścia trasy już wspólnie, nie skusiliśmy się, żałując parę lat tej decyzji. Teraz wreszcie tu jesteśmy. 

Szlak odchodzi od jeziora, wokół przez parę kilometrów las Baby Jagi, omszałe sosny i świerki z długimi brodami porostów, w zielonym mchu pokrywającym ziemię jak dywan dziwne, nieznane nam grzyby. Wypatrujemy karibu. Podgatunek karibu (woodland caribou), wciągnięty na listę zwierząt zagrożonych wyginięciem, od początków XX w. przenosi się coraz bardziej na północ. Te zamieszkujące liściaste lasy karibu są większe i ciemniej ubarwione od swych braci na dalekiej Północy, podobno ostały się nieliczne w Pukaskwa na Otter Island, niektórzy mówią, że czasami uda się jakiegoś zobaczyć, choć nie jest to łatwe, bo są bardzo płochliwe. Nie mamy, niestety, tego szczęścia. Las Baby Jagi się kończy, wreszcie most. White River z hukiem spada w dół kaskadami głębokim, pięknym kanionem. Wygląda słońce, robi się gorąco, most drży przy każdym kroku, strach patrzeć w dół przez metalową kratkę. Przed nim wielka tablica ufundowana za ciężkie pieniądze, nas, podatników, przez rząd, informuje, jak rząd o nas zadbał, budując nowy most, jaką wykazał troskę. Pod tablicą książka wpisów, dużo ironicznych, chciałoby się napisać, żeby zamiast tablicy wyremontowali łazienki w Pukaskwa, byłoby to rozsądniejsze wykorzystanie naszych podatków. Edyta i Tomek postanawiają się wpisać, nie podglądamy. Powrót – mgła zniknęła, gorąc potworny, wypacamy resztki nadwagi, i tak wróci szybko po wakacjach.

Na pożegnanie Pukaskwa idziemy na plażę na oglądanie zachodu słońca, podobno są tu najpiękniejsze na świecie. Jezioro zdaje się nam sprzyjać, mgła odpływa na chwilę, chmury lekko odsłaniają słońce, wyrzucone na brzeg białe pnie wydają się nagle różowe. Mgła niespodziewanie powraca, płynie w naszym kierunku gęstą falą, nie chowamy aparatu. Błąd, jaki straszny błąd. Mgła spowija nas na parę minut białym, lodowatym płaszczem, znów się cofa, zachodzące słońce ponownie wyziera zza chmur, ale w wizjerze pojawia się duża plama. Wilgoć wlazła do obiektywu. Próbujemy w łazience podsuszyć aparat suszarką, na nic. Strata sprzętu, nawet jeżeli nie za bardzo profesjonalnego, bardzo bolesna, resztę podróży dokumentujemy, kombinując, żeby plama nie była widoczna na jasnym tle. Nic to, jak mawiał pan Wołodyjowski, wypada pogodzić się z haraczem, który każdemu wedle swej miary wyznaczy Jezioro Górne.

Wyjeżdżając, zaglądamy jeszcze do sklepiku ze stacją benzynową w rezerwacie. Sklepik się zmienił, duży wybór towarów, a ekspedientka nie pali w czasie obsługi klientów. Wszędzie reklamy papierosów indiańskiej produkcji, a te normalne taniutkie, Indianie nie muszą płacić podatków. Kolejny już raz jedziemy w kierunku Wawa, miasta gęsi.

Joanna Wasilewska/Andrzej Jasiński

piątek, 25 październik 2013 22:43

Listy z nr. 43/2013

Poniższe wypowiedzi to komentarze do tekstu A. Kumora "Ambasador off the record" Jacek: Serdecznie gratuluję Panu dokonanego wyboru. A odnośnie do relacji ze "spotkania", to proszę się nie martwic ani nie tłumaczyć. Złożył Pan najlepszą jaka może się zdarzyć, bo prawdziwą. To, że p. Bosacki był funkcjonariuszem gw, mówi samo za siebie. Należy do tej samej stajni, tzn. Augiasza, a czy filia jest "naszego" drogiego Bronisława, czy też równie "naszego" a, a… d, ad... asia, to co za różnica. Same difference, jak mówią Anglosasi. ••• Lubomir: Pogratulować siły sprawczej co niektórym gazetom. Nawet "Der Angriff" za czasów naczelnego redaktora doktora…
piątek, 25 październik 2013 22:37

Forum z nr. 43/2013:Obrona "Pana Tadeusza"

Szanowny Panie Redaktorze, Uważam, że za słabo reagujemy na skandaliczne pociągnięcie minister oświaty pani Szumilas, która wyrzuciła z lektur gimnazjów polskich "Pana Tadeusza". Nie ma już obowiązkowej Trylogii Henryka Sienkiewicza, wycofuje się z obowiązku poznawania przez polską młodzież klejnotów naszej literatury uzasadniając to jakoby staromodnym patrzeniem na nasz dzisiejszy nowoczesny świat. Dlatego proszę o umieszczenie tych kilku uwag, które nasunęły mi się po obejrzeniu wydarzeń w Krakowie i w Warszawie.   O tym jak pan Jan mistrza Adama salwował 17 października br. przy pomniku Adama Mickiewicza na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie odbył się zorganizowany przez Towarzystwo Patriotyczne "Protest Poetów" przeciwko…
piątek, 25 październik 2013 02:31

Problemy bratanków

Napisane przez

Władze imigracyjne zdecydowały o zmianie hotelu na cele aresztu imigracyjnego.

Przez lata nadchodziły sygnały o budowie własnego, rządowego obiektu, w którym mieściłyby się wszystkie instytucje imigracyjne: areszt, pomieszczenia ochrony, biura dla oficerów imigracyjnych i sądy imigracyjne. Już wskazywano miejsce, gdzie taki budynek miał być budowany, już wskazywano hotel, który jakoby rząd miał kupić do celów imigracyjnych, już któreś z więzień na terenie Toronto, o średnim zabezpieczeniu, miało być na to przeznaczone. Ciągle spalało to na panewce. Ale warunki bytowe w hotelu, wynajmowanym tuż przy porcie lotniczym, pogarszały się gwałtownie. Właściciel nie inwestował, bo nie był pewny, czy uzyska kontrakt na następne lata. Wynajęty w końcu został nowy hotel i nastąpiła przeprowadzka.
Warunki bytowe niby się poprawiły, ale z czego najbardziej byli dumni organizatorzy tego przedsięwzięcia, to ze znacznie rozbudowanego i unowocześnionego systemu zabezpieczenia przed ucieczkami. Faktycznie, płoty były wyższe, kamery kontrolowały wszystko, co się działo na zewnątrz i wewnątrz. Spowodowało to zwolnienie wielu ochroniarzy, bo technika miała zastąpić ludzi. Idylla.

Od wielu pokoleń Polacy opuszczali ziemię ojczystą w poszukiwaniu chleba, wolności, lepszego bytu. I jeżeli z ziemi ojczystej jako cały swój dobytek wywozili najczęściej tylko "pracowite ręce i serce ochocze", to także zabierali ze sobą wiekowe przywiązanie do wiary ojców, które nakazywało im "nie rzucim Chryste świątyń Twych". To jest polska tradycja, to jest w polskich genach i pod tym względem Polacy nie potrafią być inni, nie wyobrażają sobie, aby mogli być inni, nie chcą być inni.

Takimi samymi cechami charakteru wykazali się również polscy emigranci, którzy przywędrowali do Scarborough, wschodniej dzielnicy największej metropolii kanadyjskiej, Toronto. W przeważającej swej liczbie byli to ci, którzy wyjechali z Polski w okresie dziejowych przemian pod sztandarem "Solidarności" w latach 80. XX wieku, a więc w okresie ocenianym również jako polska, pokojowa "rewolucja", bowiem zapoczątkowała ona upadek ateistycznego, bezbożnego systemu komunistycznego, który zniewolił Polskę przez prawie 50 lat po drugiej wojnie światowej.

piątek, 25 październik 2013 14:28

Gwarantowane obywatelstwo

Napisane przez

Izabela EmbaloNiedawno w kanadyjskiej prasie pojawił się dość ciekawy temat tak zwanych dziecięcych podróżnych, czyli kobiet, które intencjonalnie pojawiają się w Kanadzie tylko po to, by urodzić w Kanadzie dziecko.

Kanada każdemu narodzonemu w kraju dziecku automatycznie nadaje obywatelstwo, ale wielu polityków zastanawia się, czy jest to dobre, korzystne prawo.

Zdaniem niektórych, kobiety wykorzystują kanadyjski system prawa, w wielu innych krajach nie tak łatwo osiągnąć obywatelstwo i fakt urodzenia się w jakimś kraju nie daje od razu prawa do obywatelstwa.

Jak się okazuje, wiele kobiet-turystek nie tylko nadużywa prawa obywatelskiego, nadużywa się także kanadyjskiej służby zdrowia, ponieważ po porodzie kobiety znikają, nigdy nie płacąc za opiekę szpitalną i poród. Płacimy za to my, kanadyjscy podatnicy. Problem jest dość poważny.

Jak podaje kanadyjska prasa, dzieci urodzone w Kanadzie, dorastając, sponsorują swoich rodziców, a zatem kobieta nieposiadająca pobytu lub obywatelstwa, rodząc w Kanadzie dziecko, nie tylko gwarantuje swojemu potomkowi kanadyjski paszport, otwiera także sobie drogę do przyszłej kanadyjskiej rezydencji. A zatem w wieku średnim lub nawet starszym może uzyskać pobyt i wszelkie prawa. Obecnie sponsorstwo rodzinne nie obejmuje opieki medycznej w Kanadzie, każdy zamieszkujący Kanadę przez określony czas, sponsorowany lub nie, otrzyma bezpłatne kanadyjskie ubezpieczenie.

W Ontario przyznaje się opiekę rządową po trzech miesiącach. Ponadto, osoby te dostają też po 10 latach zamieszkania w Kanadzie emeryturę, ponownie obciążając finansowo rząd Kanady.

Ja osobiście, choć rozumiem problem i dylemat kanadyjskiego rządu, prywatnie jako imigrantka rozumiem także kobiety, które chcą jak najlepiej dla swoich dzieci. Trudno im się dziwić. Nie jestem za tym, by nadużywać służby zdrowia, powinna być ona opłacona, ale wielu z tych kobiet nie stać na taki wydatek. Rząd Kanady nie ma także możliwości odzyskania opłaty, niektóre kobiety przylatują na fałszywych dokumentach... ich prawdziwe nazwiska nie są nawet znane. Myślę, że w takich sytuacjach służby graniczne powinny wymagać ubezpieczenia prywatnego, o ile takie pokrywa porody, lub okazania funduszy na poród.

W niektórych stronach świata życie nie jest dla ludzi łaskawe i matki chcą w jakiś sposób polepszyć przyszłość swoich dzieci i rodziny, niekiedy za wszelką cenę. Na pewno niejeden z nas chciałby, by ich mamy wykorzystały system kanadyjskiego prawa. Nie musielibyśmy przechodzić niekiedy wielu skomplikowanych procedur imigracyjnych.

Ponadto turystki te wykorzystują jedynie prawo, jakie istnieje, a prawo pozwala na urodzenie w Kanadzie dzieci i nadaje im obywatelstwo, bez względu na status legalny rodziców, nieopłacenie opieki zdrowotnej itp. Sytuację można zmienić jedynie wydaniem nowych przepisów. Debata na temat zmiany praw obywatelskich trwa, nie wiem jednak, czy uda się komuś zmienić istniejące zasady w tej kwestii. Imigracja jest bowiem politycznie delikatnym tematem i często politykami dyktuje jedynie chęć uzyskania jak największej liczby głosów w następnych wyborach.

Izabela Embalo
licencjonowany doradca imigracyjny

OSOBY ZAINTERESOWANE IMIGRACJĄ DO KANADY PROSIMY O KONTAKT

416 5152022, Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
www.emigracjakanada.net

Możliwości umówienia wizyty w Toronto lub Etobicoke (granica Mississaugi i Brampton)

piątek, 25 październik 2013 13:57

Trafiać rapem do głowy

Napisane przez

"Goniec" rozmawia z członkami zespołu Konsorcjum KSM (Nie ma żadnych związków z Katolickim Studiem Młodych). Konsorcjum tworzą:

Krzysztof "Eswuate" Majewski
Paweł "Pablo-Ison" Szczęsny
Michał "Butek" Butylkin (nieobecny podczas rozmowy)

Wziął też udział Filip Szczęsny, przedstawiciel Wielkiej Familii i menedżer grupy Konsorcjum.

 

 

 

 

 

 

– Co sprawiło, że zainteresowaliście się muzyką? Czym jest muzyka w życiu?

– Wszystkim jest, bez muzyki nic by nie było.

– U mnie było tak, że bardzo dużo stało się przez mojego ojca i starszego brata. Jeszcze jak byliśmy w Polsce, tata zawsze puszczał fajne kawałki, Skaldowie, i Czerwone Gitary, i Vaya Con Dios, i Jimi Hendrix... Miałem coś w sobie, że ten dźwięk, melodia, rytm, perkusja, cała struktura – zawsze mnie to uderzało. Jak byłem małolatem jeszcze, do wieży podchodziłem i grałem muzykę. Potem, jak troszeczkę podrosłem, to w Polsce zaczęła się kultura hip-hopowa robić bardziej popularna, zaczęło się to z Liroyem, z zespołem Kaliber 44. I mój starszy brat, Radek, obracał się w starszym gronie, chłopaki mieli wszystkie kasety i on je przynosił do domu. Od małolata już, pamiętam, że po prostu czułem to w duszy. Pamiętam, jak byłem w drugiej klasie, siedem lat miałem, mieliśmy w szkole zebranie w sali gimnastycznej i śpiewaliśmy Pszczółkę Maję. Nie byłem tym zainteresowany, tak siedziałem sobie, wychowawczyni do mnie podchodzi i mówi: Paweł, ty byś pewnie wolał, żeby tutaj Liroy leciał (śmiech).

– Dlaczego właśnie hip-hop?

– Powiem pierwszy. Jestem najmłodszy w tej grupie. Mnie się bardzo spodobał hip-hop, jak przyjechałem do Kanady. Nie znałem języka, ale bardzo lubiłem słuchać instrumentów hip-hopu, perkusja... bardzo fajne dźwięki po prostu. W ogóle to było wtedy modne, w telewizji leciało. Bardzo lubiłem uczyć się angielskiego, słuchając hip-hopu i czytać, co artysta próbuje powiedzieć w piosence.

bell-mobility

Bell Canada zawstydzi STASI?

Toronto

Bell ma niedługo zacząć sprawdzać, jak jego klienci używają Internetu, czego szukają i jakie strony odwiedzają, co oglądają w telewizji i kiedy dzwonią. Nowa polityka prywatności ma wejść w życie 16 listopada. Firma twierdzi, że dane mają pomóc w ulepszeniu przepustowości sieci, tworzeniu raportów marketingowych i dopasowaniu reklam wysyłanych na telefony komórkowe klientów.

Dane o korzystaniu z Internetu, telefonu i telewizji będą zestawiane z miejscem zamieszkania abonentów, ich płcią i wiekiem.

Bell twierdzi, że dane nie będą w żaden sposób łączone z nazwiskiem klienta. Ci niby mogą zgłosić sprzeciw co do personalizacji reklam i raportów marketingowych, wygląda jednak na to, że nie będzie to specjalnie brane pod uwagę.

Jest to chyba największe tego rodzaju przedsięwzięcie w dziedzinie inwigilacji w Kanadzie. Żadna z firm mogących równać się wielkością z Bellem nie stosuje takiej polityki. Biorąc pod uwagę możliwości operatora i przewidywaną wielkość bazy danych o klientach, nawet Google nie ma takich zasobów.

Nikt w Kanadzie nie gromadził dotąd takich danych – owszem, pewne przedsiębiorstwa mają część tego, co planuje zbierać Bell, ale nikt jeszcze nie rozpoczął akcji na tak szeroką skalę.

Rzecznik prasowy federalnego komisarza ds. ochrony prywatności Jennifer Stoddart powiedział, że biuro pani rzecznik otrzymało kilka skarg dotyczących nowej polityki Bella. Biuro zapewnia, że zajmie się sprawą.

Operator informował w zeszłym tygodniu listownie swoich klientów, że zamierza zbierać informacje celem personalizacji reklam. Pytanie, czy jest to wystarczające wytłumaczenie dla gromadzenia danych o takim stopniu szczegółowości – jakie strony dana osoba ogląda, jakie terminy wpisuje w wyszukiwarkach, gdzie jest, jakich aplikacji używa, jakie programy ogląda i gdzie dzwoni...

Klienci mogą do 16 listopada zgłosić sprzeciw, jednak spora część może w ogóle nie być świadoma, co będzie interesować Bella. Poza tym wygląda na to, że sprzeciw dotyczy tylko otrzymywania reklam dopasowanych do zainteresowań klienta, a nie samego zbierania danych.

Zarząd Bella nie zgadza się na wywiady. Wydał jedynie oświadczenie, w którym pisze, że firma daje klientom możliwość otrzymywania personalizowanych reklam zamiast przypadkowych, jak ma to miejsce teraz. Liczba reklam się nie zmieni i można zgłosić sprzeciw na stronie bell.ca/relevantads.

Zawsze pozostaje jeszcze rezygnacja z usług Bella. Tu jednak operator odpowiednio zabezpiecza się przed zrywaniem kontraktów poprzez odpowiednio wysokie kary za zrywanie umów.

Bell swoim posunięciem wyznacza niebezpieczny trend, a jego śladem mogą chcieć podążać inni operatorzy.

Może to być tylko kwestią czasu. Nadzieja tylko w zmianie prawa.

 

 

Problem braku kadry nie jest poważny

Toronto

Analitycy TD Bank w nowym raporcie starają się obalić mit o niewystarczających umiejętnościach kanadyjskich pracowników i o narastającym braku odpowiednio wykwalifikowanej siły roboczej w miarę starzenia się społeczeństwa. Takie opinie są podtrzymywane od kilku lat.

Rząd federalny wprowadził szereg środków, by walczyć z problemem – w tym zaostrzenie zasad ubiegania się o wypłatę odszkodowań z ubezpieczenia pracy czy ostatni Jobs Grant, który jest adresowany bezpośrednio do pracodawców i zachęca ich do finansowania szkoleń zawodowych. Prowincje zgłaszają sprzeciw co do założeń programu, rząd jednak jest zdeterminowany, by go kontynuować.

Derek Burleton, zastępca naczelnego ekonomisty banku i współautor raportu, mówi, że nie jest to zupełna nieprawda, ale problem nie jest tak poważny, jak się go powszechnie przedstawia. Jego zdaniem, sytuacja nie zmieniła się w ciągu ostatniej dekady. W skali całej gospodarki kraju trudno jest znaleźć potwierdzenie nagłaśnianego problemu. Niedostosowania i braki kwalifikacji siły roboczej istnieją lokalnie, ale są naturalne i pewnych rozbieżności nie sposób zlikwidować.

W 52-stronicowej analizie przedstawiono czynniki decydujące o sytuacji na rynku pracy i dane dotyczące liczby wolnych posad, a także liczbę pracowników ze zbyt wysokimi i zbyt niskimi kwalifikacjami. Liczby porównano z danymi z innych krajów. Okazało się, że jest u nas dużo lepiej niż w Stanach Zjednoczonych i wielu państwach grupy siedmiu najlepiej rozwiniętych krajów świata.

Poza latami 2008–2009 w okresie między 2003 a 2013 rokiem liczba zatrudnionych rosła średnio o 1,3 proc. rocznie. Dla porównania w USA było to 0,4 proc., a ogólnie dla G7 – 0,3 proc. (dobra sytuacja jest w Niemczech). Przybywało też nowych etatów.

Zwrócono też uwagę na inne trendy, w tym większą liczbę etatów czasowych i zawieranych kontraktów, co być może świadczy o niższej jakości pracy, ale jest alternatywą dla starszych pracowników. Doświadczeni pracownicy radzą sobie na rynku całkiem dobrze, gorzej jest z młodymi, wśród których bezrobocie jest stosunkowo wysokie. Dodają jednak, że absolwenci uniwersytetów wbrew obiegowej opinii znajdują pracę, dotyczy to też osób kończących kierunki humanistyczne i artystyczne.

Ale nawet w Albercie i Saskatchewan, które przez lata były brane jako przykład prowincji, gdzie problem braku odpowiedniej siły roboczej w pewnych gałęziach przemysłu jest poważny, nie ma powodów do obaw i trudno mówić o kryzysie. Ekonomiści zauważają też, że starsi Kanadyjczycy pracują dłużej, dzięki czemu rynek ma czas na dostosowanie się do nowej sytuacji.

Autorzy raportu dodają, że brak odpowiednio wykwalifikowanej siły roboczej może narastać, dlatego zarówno rząd, szkoły, jak i przedsiębiorcy powinni skupić się na kształceniu pracowników na miarę XXI wieku.

 

 

Indiańskie szkoły bez taryfy ulgowej

Ottawa

Rząd federalny przedstawił projekt First Nations Education Act – ustawy będącej próbą podniesienia poziomu edukacji w rezerwatach do krajowych standardów. Do tego przepis zezwala na wywieranie czasowej presji na szkoły, które nie dostosują się do wymogów. Ustanawia stanowisko inspektora, który rokrocznie przeprowadzałby kontrole w szkołach i opracowywał odpowiednie wytyczne, co należy poprawić. Jeśli dana szkoła nie stosowałaby się do zaleceń i problemy by narastały, Ottawa wysyłałaby w to miejsce czasowego kierownika szkoły.

Przedstawiciele rządu są zdania, że niski poziom edukacji jest jedną z przyczyn zubożenia i wyniszczenia rdzennej ludności Kanady. Tymczasem przedstawiciele First Nations przestrzegają rząd przed próbami wywierania zbyt dużej presji na rezerwaty.

 

 

Nenshi włodarzem Calgary

Calgary

Mieszkańcy Calgary wybrali burmistrza. Został nim ponownie Naheed Nenshi, który sprawdził się podczas czerwcowych powodzi. Wybierano też członków rady miejskiej. Większość radnych utrzymała swoje stanowiska.

Burmistrz pierwsze przemówienie wygłosił w poniedziałek o 11 wieczorem w Metropolitan Conference Centre. W tym czasie trwało jeszcze liczenie głosów, ale jego zwycięstwo było już pewne. Pogratulował radnym i powiedział, że zarówno jego, jak i radę czeka jeszcze dużo pracy.

Nenshi miał ośmiu konkurentów. Oficjalne wyniki będą przedstawione w piątek, ale według nieoficjalnych, zdobył 74 proc. głosów. Następny był Jon Lord, który otrzymał 21 proc.

Głosujący wybierali też nowych członków kuratoriów szkół publicznych i katolickich. W tym pierwszym czterech trustee pozostało na kolejną kadencję, trzech jest nowych. W przypadku szkół katolickich dwóch na siedmiu członków jest nowych.

Po raz pierwszy, by zagłosować, trzeba było okazać dowód tożsamości. Osoby, które np. po przeprowadzce nie zmieniły dokumentów i nie miały wpisanego aktualnego miejsca zamieszkania w Calgary, nie mogły wziąć udziału w wyborach.

 

 

Seria wykolejeń kolejowych

Edmonton

W Gainford, 80 kilometrów na zachód od Edmonton, wykoleił się pociąg towarowy przewożący gaz LPG. 126 mieszkańców okolicznych domów na kilka dni zostało ewakuowanych ze względu na zagrożenie wybuchem. Przeprowadzono kilka kontrolowanych podpaleń propanu, który znajdował się w uszkodzonych wagonach.

13 wagonów z ropą naftową i gazem wykoleiło się w sobotę rano. Przed rozpoczęciem prac na miejscu wypadku i usuwaniem wagonów należało wypalić znajdujące się w nich paliwo. W powłokach wykonano otwory, przez które wydostawał się propan. CN spodziewało się jednak, że będzie to następowało szybciej i spalanie będzie bardziej skuteczne. Tymczasem dwukrotnie w wagonach pozostawał niespalony gaz.

Na miejscu wprowadzono stan wyjątkowy. Zjawili się też urzędnicy z Transportation Safety Board.

Rzecznik prasowy CN mówi, że na razie jest za wcześnie, by szacować koszty wypadku. Przedsiębiorstwo ma wypłacać rekompensaty rezydentom. Zaczyna też analizować możliwe przyczyny wykolejenia się pociągu. Skład miał 134 wagony i jechał z Edmonton do Vancouveru z normalną prędkością 35 km/h.

Pasażerowie VIA Rail podróżujący w nocy w sobotę z Jasper do Edmonton byli przewożeni autobusami. 88 osób jadących z Vancouveru do Toronto musiało jednak zostać w Jasper na noc. Następnego dnia przewieziono je do Edmonton, skąd poleciały samolotem.

 

 

Ottawa - największy podglądacz

Vancouver

Civil Liberties Association (BCCLA) z Kolumbii Brytyjskiej wytoczyło proces przeciwko rządowi federalnemu w sprawie inwigilacji obywateli, która jest sprzeczna z Kartą praw (Charter of Rights).

BCCLA złożyła pozew w Sądzie Najwyższym Kolumbii Brytyjskiej we wtorek. Zarzuty są skierowane do prokuratora generalnego Kanady, który reprezentuje Communications Security Establishment Canada. Stowarzyszenie twierdzi, że łamane jest prawo chroniące obywateli przed bezpodstawnym przeszukiwaniem oraz wolność wypowiedzi, gdy monitoruje się rozmowy międzynarodowe, przesyłane wiadomości tekstowe i czynności prowadzone w Internecie.

 

 

Dwie trzecie wciąż ma rozum

Ottawa

Dwie trzecie Kanadyjczyków nie chce poprawiania słów hymnu "O Canada", mimo że niektórzy twierdzą, że pieść powinna być bardziej neutralna pod względem płci. Chodzi o słowa "in all thy sons command", które mogłyby być zastąpione przez "in all of us command''.

Forum Research przeprowadziło badanie wśród 1484 osób dorosłych mówiących po angielsku. 965, czyli 65 proc., opowiedziało się przeciwko poprawkom. Zmiany poparło 25 proc. badanych, 10 proc. nie miało zdania na ten temat.

Wśród tych, którzy byli za zmianą, sporą część stanowiły grupy osób: po 55 roku życia, kobiety, osoby o średnich zarobkach, urodzeni na Wyspach Brytyjskich i osoby podające się za niereligijne.

Dążenie do zmiany zainicjowała grupa kobiet, w której jest znana kanadyjska pisarka Margaret Atwood. Przed 1913 rokiem wspomniana fraza brzmiała "thou dost in us command". Zdaniem pań słowa zostały zmienione bez widocznego powodu i dlatego domagają się przeróbki. Rozpoczęły kampanię Restore Our Anthem: restoreouranthem.ca.

 

 

Lekarz - nasz czy nie nasz?

Ottawa

Towarzystwo położników i ginekologów (Society of Obstetricians and Gynecologists) uważa, że szpitale nie powinny odpowiadać na prośby pacjentów o opiekę lekarza określonej rasy, płci czy religii. Zdaniem lekarzy, opieka w nagłych przypadkach powinna być sprawowana przez specjalistów, a jeśli pacjenci chcą odmówić jej przyjęcia, powinni brać za to odpowiedzialność.

W wielu szpitalach, nawet na ostrych dyżurach, pacjenci zgłaszają prośby o lekarza określonej płci czy rasy. Jest to odzwierciedleniem rosnącej różnorodności społeczeństwa, w którym żyjemy. Pacjenci i lekarze z najróżniejszych kultur mogą być zestawieni w delikatnych sytuacjach. Dlatego spora część lekarzy nie zgadza się ze sztywnym stwierdzeniem, że nie należy brać pod uwagę preferencji pacjenta. W niektórych przypadkach sprostanie im pozwala zapewnić lepszą opiekę. Dotyczy to zwłaszcza nowych imigrantów zakorzenionych w swojej kulturze.

Najczęściej prośby dotyczą płci lekarza. Na przykład kobiety muzułmańskie ze względu na tradycję najczęściej proszą o lekarzy kobiety, chociaż religia nie zakazuje, by leczył je mężczyzna.

Z kolei Kanadyjczycy potrafią odmówić przyjęcia przez lekarza z innego kraju lub rasy innej niż kaukaska.

Towarzystwo zwraca jednak uwagę na nagłe przypadki, w których świadczeniodawca nie powinien być zobowiązany do zapewnienia alternatywnej opieki, tak by sprostać wymaganiom pacjenta.

 

 

Zwyciężyli policjantów fizycznie i prawnie

Toronto

Zaczęło się od złego parkowania, a skończyło na konfrontacji z użyciem siły, po której dwóch policjantów trafiło do szpitala. Deen Khan widząc, że ktoś zaparkował na jego miejscu, stanął tak, że zablokował drugi samochód. Miał to nieszczęście, że pojazd należał do nieumundurowanych policjantów.

Gdy ci zwrócili uwagę Khanowi i jego rodzinie, doszło do bójki. Dalair Khan, Yazdaan Khan i Deen Khan zostali oskarżeni o napaść. Po trzech latach sytuacja się odwróciła – rodzina została uniewinniona, a policjanci odpowiedzą za użycie nadmiernej siły. We wtorek sąd stwierdził, że Khanowie mieli podstawy, by przeciwstawić się próbie aresztowania, i orzekł, że działali w obronie własnej. Zdaniem sądu, bójkę zaczęli policjanci – Stuart Blower i Tamari Hewkoare. Torontońska policja w oświadczeniu stwierdziła tylko, że zapoznaje się z wyrokiem. Zajmuje się nim dział standardów zawodowych.

 

 

Taksówkarze przestrzegają

Toronto

Torontońscy taksówkarze przestrzegają, że planowane reformy gospodarcze prowadzą do wzrostu opłat za przejazdy, wydłużenia czasów oczekiwania na taksówkę i zmniejszenia poziomu bezpieczeństwa. Toronto Taxi Alliance rozpoczął właśnie kampanię ogłoszeniową.

W raporcie przygotowanym przez związek zwrócono uwagę na 40 proponowanych zmian, w tym na konieczność przystosowania wszystkich taksówek do przewozu osób na wózkach inwalidzkich do 2025 roku. Radny Cesar Palacio z komitetu licencjonowania i standardów nie jest usatysfakcjonowany przedstawionym dokumentem. Twierdzi, że taksówki powinny być lepiej dostępne, a usługi dostosowane do potrzeb klientów.

Przedstawiciele taksówkarzy uważają, że ratusz ich ignoruje. Palacio odpiera ten zarzut, mówiąc, że daje czas na wprowadzenie zmian do raportu. Zmiany mają dotknąć prawie 5000 kierowców taksówek.

 

 

Podwyżki za utopione pieniądze

Queen's Park

Szykują się podwyżki opłat za energię elektryczną. Więcej będziemy płacić od 1 listopada.

Stawki zależne od godziny poboru prądu płaci obecnie większość klientów prywatnych oraz małych przedsiębiorców. Ontario Energy Board podaje, że podwyżki dotyczyć będą tylko zużycia prądu. Inne opłaty (opłata stała i przesyłowa) nie zmienią się.

Średnia podwyżka wyniesie około 3 proc. – czyli przy przeciętnej wysokości rachunku za 800 kilowatogodzin będą to 4 dolary.

Podwyżki nie będą dotyczyć klientów innych operatorów, którzy pobierają stałe opłaty.

Za kilowat energii zużywanej w godzinach szczytu będziemy płacić 12,9 centa, w czasie średniego obciążenia – 10,9 centa, a w czasie niskiego zużycia – 7,2 centa. Różnice powoli dążą do wyrównania. Procentowo największy skok zaobserwujemy w trzeciej taryfie – aż 7,5 proc. Średnia stawka wzrośnie o 4,8 proc., a najwyższa – o 4 proc.

Pięć lat temu najdroższa taryfa była trzykrotnie wyższa od tej poza godzinami szczytu. Dzisiaj najwyższa stawka nie jest nawet dwa razy większa od najniższej. Posłowie z NDP krytykują podwyżki, mówiąc, że jest to odejście od wcześniej prowadzonej polityki. Taki krok nie zachęca konsumentów do poboru energii w czasie, gdy sieć jest najmniej obciążona. Rząd powinien robić więcej, by zachęcać ludzi do oszczędzania. Poza tym podwyżka jest dużo większa niż wartość inflacji. Konserwatyści dodają, że w ten sposób płacimy za zmiany planów budowy elektrowni w Mississaudze i Oakville.

Minister energetyki Bob Chiarelli unikał odpowiedzi na pytania o podwyżki.

Ontario Energy Board tłumaczy, że wzrost cen wynika z większego udziału energii odnawialnej oraz z podwyżek cen gazu ziemnego. Właśnie energia pochodząca z tych dwóch źródeł odgrywa coraz większą rolę. Wiąże się to z zamknięciami elektrowni węglowych. Poza tym prowincja deklaruje chęć budowy nowych reaktorów atomowych.

Zdaniem rady, większość konsumentów pobiera 64 proc. energii elektrycznej poza godzinami szczytu. Podczas miesięcy zimowych jest to czas od 7 wieczorem do 7 rano oraz wszystkie soboty, niedziele i święta. Godziny szczytu przypadają między 7 a 11 i między 5 a 7. W pozostałych godzinach obowiązuje średnia stawka.

 

 

Kitchener, Ont.

Christine Allen, 32 l., aresztowana po zatruciu dwójki dzieci, została także oskarżona o zatrucie sześciorga dzieci i niemowląt, w tym jednodniowego noworodka, oraz jednej osoby dorosłej. Policja podaje, że jest to rezultat śledztwa prowadzonego w sprawie kobiety prowadzącej w domu punkt daycare od 2009 do 2011 roku. Po dodaniu nowych zarzutów odpowie ona za otrucie ośmiorga dzieci i 32-letniej osoby. Wszyscy poszkodowani są mieszkańcami Kitchener lub Guelph. Podejrzana miała im dać nielegalne krople do oczu zawierające tetrahydrozolinę. Substancja w przypadku połknięcia powoduje senność, obniżenie ciśnienia krwi, problemy oddechowe i spadek tętna. Objawy są szczególnie silne u dzieci. Nowo odkryte przypadki zatruć miały miejsce na przestrzeni ostatnich kilku lat. Sprawa zaczęła się w marcu od odkrycia choroby jednego z dzieci, które trafiło do szpitala z problemami oddechowymi, wzmożoną sennością i niskim tętnem. Dziecko wyzdrowiało, jednak jakiś czas później ponownie trafiło do szpitala z podobnymi objawami. Potem detektywi dotarli do przypadku z lipca 2010 roku, kiedy to inne dziecko będące pod opieką Allen znalazło się w szpitalu. Powrót do zdrowia trwał kilka dni. Część nowych poszkodowanych znajdowała się pod opieką Allen. Policja zaznacza, że więcej osób mogło ulec zatruciu. Zarzuty dotyczą uszkodzeń ciała i podania zakazanej substancji. Sprawa rozpocznie się 1 listopada. Policja dodaje, że punkt daycare nie miał nazwy, nie wiadomo, ile dzieci uczęszczało do niego w ciągu trzech lat funkcjonowania.

 

 

Mississauga

Lekarz weterynarii z Mississaugi dr G. "Guri" Sandhu z HWY 403-Dundas Animal Hospital mówi, że sterylizacja i kastracja zwierząt pomaga zmniejszyć ryzyko zachorowania na nowotwory, w tym nowotwory gruczołu mlekowego i jąder. Poza tym wykastrowane psy czy koty nie oznaczają swojego terytorium, są mniej agresywne i mniej skore do uciekania swoim właścicielom. Dla wielu właścicieli sterylizacja i kastracja są jedynie sposobem na uniknięcie niechcianego rozrodu swojego pupila, dr Sandhu przekonuje jednak o innych zaletach zabiegu. Dodaje, że w przypadku samców kastracja pomaga pohamować także zachowania dążące do poszukiwania partnerki, czyli oznaczanie i obrona terytorium lub uciekanie z domu. Podkreśla przy tym, że osobowość zwierzęcia nie zmienia się w sposób drastyczny, pies czy kot staje się po prostu trochę bardziej rodzinny. Obala mit, że wykastrowane samce są leniwe i otyłe – to raczej zasługa przekarmienia i braku ruchu niż kastracji. W przypadku samic kastracja zmniejsza ryzyko zachorowania na raka gruczołu mlekowego, który jest przyczyną śmierci 50 proc. suk i 90 proc. kotek. Zmniejsza się też ryzyko infekcji macicy.

 

 

Toronto

Po opublikowaniu w zeszłym tygodniu zdjęcia pracownika Carmine Stefano Community Centre (okolica Weston Road i Sheppard Avenue), który śpi w pracy z głową na biurku, radny Giorgio Mammoliti otrzymał wiele zapytań i skarg dotyczących pracy w centrach. To właśnie biuro radnego ujawniło kompromitującą fotografię. Zostało zrobione tak, że nie widać twarzy pracownika, bo jak podkreśla radny, chodziło o problem, a nie o szykanowanie konkretnej osoby. Mammoliti powiedział, że wszystkie zgłoszenia przekazał dalej i czeka na potwierdzenie podejrzeń, które określił jako "poważne". Skargi dotyczą wielu ośrodków prowadzonych przez miasto. Pracownicy są opłacani z pieniędzy podatników, co powinno przekładać się na jakość świadczonej pracy. CUPE Local 79, związek do którego należy sfotografowany pracownik, stwierdził, że ta osoba najpewniej miała przerwę. Radny powiedział jednak, że nawet jeśli przerwa była planowa, to takie zachowanie jest nie do zaakceptowania. Zapowiedział, że dalej będzie bacznie obserwował pracę osób zatrudnionych przez miasto i dokumentował wszelkie uchybienia na zdjęciach. Jego zdaniem, też nadchodzi czas na zmiany w zarządzaniu związkami zawodowych i zarządzaniu ośrodkami kultury. Zdjęciem zajęło się biuro menedżera miasta. Stwierdzono, że zostaną podjęte odpowiednie działania, nie sprecyzowano jednak jakie.

 

 

Toronto

Claire Burns z Toronto, która otrzymała kilka tysięcy dolarów za oddanie komórki jajowej, domaga się wprowadzenia przepisów chroniących zdrowie dawców. Założyła stronę weareeggdonors.com. Dawcą została w 2003 roku. Stwierdziła, że gdyby wtedy wiedziała to, co wie teraz, nie zdecydowałaby się na ten krok. Sprawa dotyczy zdrowia kobiet, dlatego dawcy powinny być szczególnie chronieni. Naukowcy twierdzą, że kobiety oddające komórki jajowe powinny liczyć się z możliwością wystąpienia komplikacji. Istnieje nawet prawdopodobieństwo, co prawda niewielkie, utraty płodności. Pobrane komórki jajowe najczęściej trafiają do USA lub za ocean. Kolejnym możliwym powikłaniem jest zespół hiperstymulacji jajników. Polega na zbieraniu się płynów w jamie brzusznej. Wiąże się z nagłym wzrostem wagi, bólami brzucha, wymiotami i trudnościami oddechowymi. Ryzyko jest zwiększone w przypadku młodych pacjentek, a takimi najczęściej są kobiety, które oddają komórki jajowe. Czasem wymagana jest interwencja medyczna, jednak część pacjentek nie zgłasza się do szpitali. W Kanadzie praktycznie nie istnieją przepisy regulujące oddawanie komórek jajowych. Korzysta na tym czarny rynek. Nielegalny jest zakup jajeczka, ale nie jego sprzedaż. W zeszły czwartek w Toronto odbyło się forum, na którym debatowano o tych problemach. Zastanawiano się nad etycznymi i prawnymi konsekwencjami sprzedaży komórek jajowych, a także nad tym, jakie koszty mogłyby być refundowane. Claire Burns, która była jedną z osób zabierających głos, twierdziła, że otrzymywanie pieniędzy za przekazanie jajeczka powinno być legalne. Dodała, że ona otrzymała 4000 dolarów.

 

 

Nasze urocze mississaudzkie brzydactwo...

Mississauga

Ratusz w Mississaudze wychodzi na czołówkę w ankiecie prowadzonej przez "Toronto Star" na najbrzydszy budynek użyteczności publicznej. Ankietowani chcą go burzyć, inni mówią, że wygląda jak XIX-wieczne więzienie.

Na początku dziennikarze przyznali ten tytuł ratuszowi w rumuńskim mieście Satu Mare, który jest przykładem budownictwa z ery komunizmu. Poprosili czytelników o inne sugestie.

Projekt ratusza w Mississaudze został wybrany w 1982 roku spośród 246 zgłoszonych do konkursu. Jego autorzy to architekci George Baird i James Kirkland. Budynek miał być nawiązaniem do rolniczej przeszłości miasta i w założeniu przypomina farmę – np. sala obrad rady jest silosem na zboże, a wieża zegarowa – wiatrakiem.

Projekt otrzymał szereg nagród, jednak został też skrytykowany przez wiele znanych osób.

 

 

Jeszcze nie koniec kłopotów

Toronto

Prokurator złożył apelację od wyroku uniewinniającego Patri-cka Sikorskiego – na zdjęciu z premierem Harperem – (27 l.)syna polskiego biznesmena, i jego przyjaciela Daniela Griffitha (30 l.), którzy odpowiadali na zarzuty dotyczące rzekomego odurzenia i zgwałcenia kobiety prawie cztery lata temu.

Do zdarzenia doszło 4 grudnia 2009 roku w jednym z apartamentowców w centrum Toronto.

Sikorski jest dyrektorem wykonawczym Omega Food Importers Co. Ltd. w Mississaudze. Jego ojciec zatrudnia 300 osób.

Prokurator odwołał się od stwierdzenia, że powódka jest niekompetentna, ponieważ była odurzona, co podważa jej zeznania, że czynności seksualne miały miejsce. Sędzia w uzasadnieniu powołał się na stwierdzenie eksperta, który orzekł, że nadmiar alkoholu może zaburzać pamięć, a dana osoba może być osłabiona, ale nie ubezwłasnowolniona. To, że później czegoś nie pamięta, nie oznacza, że w tamtym momencie nie była świadoma tego, co robiła.

Zdaniem sędziego, jedyny dowód w sprawie, jakim jest ślad narkotyku w kieliszku znajdującym się w torontońskim mieszkaniu Sikorskiego, nie świadczy o tym, że narkotyk gwałtu był używany. Prokurator nie udowodnił, że czynności seksualne odbyły się bez zgody kobiety i że odbyła stosunek seksualny z Griffithem.

Powódka twierdziła, że nie była pijana. Jednak powiedziała pielęgniarce, że wypiła 6-8 drinków i pół kieliszka wina, a potem jeszcze więcej w mieszkaniu Sikorskiego. Prawnik Griffitha powiedział, że w dalszym ciągu linię obrony będzie opierał na rozróżnieniu utraty przytomności od niepamiętania konkretnych wydarzeń w rezultacie upojenia alkoholowego.

 

 

Ożywianie Casa Lomy

Toronto

W przyszłym tygodniu władze miasta będą debatować nad przyszłością Casa Lomy. 98-pokojowy zamek ma zyskać ekskluzywną restaurację i salę bankietową. Zamek ma połączyć tradycję z nowoczesnością.

Dwa lata temu skończył się kontrakt z Kiwanis Club i od tamtego czasu nie było dokładnie wiadomo, jaka będzie przyszłość obiektu. Teraz miasto dogaduje się z Liberty Entertainment Group. Szczegóły umowy zostaną ujawnione dopiero po jej podpisaniu. Wiadomo na razie, że wpływy do miejskiej kasy byłyby przeznaczone na renowację zamku i przyległych budynków. Główny budynek ma być dalej dostępny dla zwiedzających jako miejsce historyczne. Luksusowa restauracja, w której będą mogły odbywać się bankiety, zostanie ulokowana w zachodniej części obiektu. Umowa nie obejmuje stajni i wozowni, w których ma powstać muzeum.

 

 

Jest jednak jakiś sukces

Toronto

BlackBerry z zadowoleniem podaje, że w ciągu pierwszej doby po wypuszczeniu aplikacji BlackBerry Messenger na telefony z systemem Android i iPhony pobrało ją ponad 10 milionów użytkowników.

Od 2011 roku BlackBerry planował udostępnienie aplikacji BBM użytkownikom wszystkich smartfonów jako alternatywy dla wysyłania smsów. Trzeba było w tym celu dokonać określonych ustaleń z operatorami wszystkich sieci. Władze BlackBerry w zeszłym roku zwlekały jednak z tym krokiem, obawiając się spadku sprzedaży telefonów.

Dzięki aplikacji można prowadzić czat nawet z 30 osobami, wysyłać zdjęcia i wiadomości głosowe, ustawiać status czy zdjęcia profilowe. Chroniona jest też tożsamość użytkowników, którym są przypisywane przypadkowe ciągi liter i cyfr zamiast numery telefonów lub adresy e-mail.

 

 

Niska stopa to już codzienność

Ottawa

Bank centralny utrzymuje stopy procentowe na poziomie jednego procentu i zapowiada, że mogą być utrzymane dłużej niż pierwotnie przewidywano. Powodem jest słaba gospodarka. Prawdopodobnie potrzeba jeszcze kilku lat, by sytuacja się poprawiła. Spodziewano się takiej decyzji, jednak szef banku o dziwo nie mówił o przyszłej potrzebie podniesienia wysokości odsetek od zaciąganych pożyczek.

Zdaniem banku, tegoroczny wzrost gospodarczy ma wynieść 1,6 proc. (o 0,2 proc. mniej niż prognozowano wcześniej), przyszłoroczny – 2,3 proc. (miało być 2,7), a w 2015 – 2,6 proc. (o 0,1 proc. mniej w stosunku do przewidywań z lipca).

Coraz trudniej będzie odkładać na przyszłość, oszczędzanie będzie też mniej atrakcyjne. Fundusze emerytalne w tym roku zaczęły powoli odrabiać straty. Teraz sytuacja może się znów pogorszyć. To samo dotyczy firm oferujących ubezpieczenia na życie, które będą musiały odłożyć więcej pieniędzy.

 

 

Zabójcze sałatki z wkładką

Ottawa

Canadian Food Inspection Agency wydała w środę ostrzeżenie dotyczące 19 sałatek i sosów produkowanych przez Reser's Fine Foods. Reser's dobrowolnie wycofuje produkty. Sałatki i sosy mogą zawierać bakterie typu listeria. Do tej pory nie stwierdzono przypadków zachorowań po zjedzeniu wycofywanej żywności.

Wcześniej w tym miesiącu dwa razy ostrzegano przed spożyciem sałatki makaronowej z serem produkowanej przez Reser's. Obecne ostrzeżenie dotyczy sałatek makaronowych, ziemniaczanych, coleslaw i sosu ze szpinakiem. Produkty oznaczone są datami ważności od 10 października do 27 listopada. Rozprowadzane są także pod marką Market Pantry.

Pełna lista produktów z kodami kreskowymi podana jest na stronie internetowej CFIA.

 

 

Co z tymi torami?!

Toronto

W ciągu ostatnich pięciu lat na obszarze GTA i Hamilton miało miejsce prawie 300 przypadków wykolejenia się pociągu. Zwraca to uwagę, zwłaszcza po ostatnim wypadku w Gainford, Alta., i lipcowym w Lac-Mégantic, na wprowadzenie przepisów zmuszających przewoźników do informowania miast o niebezpiecznych ładunkach. Transport Canada podkreśla, że rząd zatrudnia więcej inspektorów kolejowych, podnosi kary za łamanie przepisów i wymaga od przewoźników składania planów ochrony środowiska.

Spośród wszystkich wypadków do 117 doszło w Toronto, do 86 – w Yorku, do 30 – w Durham, do 23 – w Peel, do 17 – w Halton i do 22 w Hamilton. Średnio dochodziło do pięciu wypadków miesięcznie. Większość miała miejsce na mało uczęszczanych trasach i na bocznicach. Po 2008 roku odnotowano 20 przypadków wykolejenia na głównych torach, które przebiegają przez gęsto zamieszkane tereny. Najczęściej miały miejsce w Toronto i Yorku – tamtędy przechodzą główne trasy, są przestawiane zwrotnice.

Najpoważniejszy wypadek kolejowy w GTA miał miejsce 10 listopada 1979 roku. Pociąg przewożący chlor wykoleił się w Mississaudze, co było przyczyną ewakuacji 250 000 osób.

 

 

Hieny grasują w mieście

Toronto

Torontońska policja zwraca uwagę na rosnącą liczbę oszustw. Podaje, że w ostatni piątek ofiarą oszusta padła starsza kobieta. Dobrze ubrany mężczyzna podszedł do niej w okolicy Clair Avenue West i Dufferin Street, powiedział, że ich wspólny krewny jest w kłopocie i potrzebuje pieniędzy. Kobieta uwierzyła oszustowi i straciła pieniądze.

Podobne przypadki zaczepiania ludzi na ulicy celem wyłudzenia pieniędzy zdarzały się wcześniej w centralnej i zachodniej części miasta. Ostatni miał miejsce 20 października. Oszustka w samochodzie pytała ofiarę o drogę do lekarza lub apteki, pomoc w sfinansowaniu pogrzebu lub proponowała odkupienie od ofiary jej biżuterii. Często na tylnym siedzeniu miała dziecko. Na koniec przytulała ofiarę i wtedy kradła jej naszyjnik lub kolczyki, zastępując je inną tanią biżuterią.

W kilku przypadkach starsze osoby zostały nawet pobite, gdy zorientowały się, o co chodzi, i chciały powstrzymać oszustów.

 

 

Upiorne "święto" za pasem

Toronto

54 proc. Kanadyjczyków świętuje Halloween, a średnie wydatki na tę okazję wynoszą 70 dolarów. Najwięcej osób planuje rozdawać cukierki (21 proc.), chodzić z dziećmi po domach na trick-or-treat (13 proc.) i uczestniczyć w imprezach (8 proc.). 26 proc. ma już gotowe przebranie na party, 18 proc. jeszcze się zastanawia. Najbardziej popularne są kostiumy wampirów, wiedźm, wróżek i piratów.

Z dziećmi najczęściej chodzą osoby w wieku 35-44 lat. Kobiety (11 proc.) i młodsi Kanadyjczycy w wieku 18-24 lat (34 proc.) wybierają imprezy. Najwięcej na Halloween wydają mieszkańcy Kolumbii Brytyjskiej – 82 dol., najmniej – prowincji atlantyckich – 51 dol.

 

 

Sterroryzować palacza

Toronto

Komisja ds. parków i środowiska przegłosowała zakaz palenia na plażach, na promach i przystaniach oraz na boiskach. W przyszłym miesiącu projekt zarządzenia trafi do zatwierdzenia przez radę miasta. Radna okręgu Beaches-East York Mary Margaret McMahon mówi, że jest to nie tylko kwestia zdrowia, ale też śmieci na plaży. Zakaz ma obejmować 11 plaż.

Zakaz palenia w obrębie boisk ze względów zdrowotnych powinien obejmować obszar do dziewięciu metrów od granic obiektu sportowego. Przepisy obejmują także obiekty na otwartym powietrzu, jak boiska do baseballa, piłki nożnej, soccera, koszykówki, siatkówki, tory do kręgli, lodowiska, korty tenisowe, baseny i skateparki. Zakaz odnosi się też do wiat piknikowych i scen administrowanych przez departament parków i rekreacji.

 

 

Biskup ugina się przed ministerstwem

Whitehorse, Jukon

Rząd prowincji nakazał diecezji w Whitehorse usunięcie nauczania o grzeszności homoseksualizmu z programu opieki pastoralnej nad uczniami wykazującymi takie tendencje w szkołach katolickich. Diecezja program zmieniła, a krytycy wytykają, że nawet z nazwy programu zniknęło słowo "prawda". I tak program “Living with Hope, Ministering by Love, Teaching in Truth" stał się programem “One Heart: Ministering by Love".

Program w pierwotnym kształcie został opublikowany wiosną 2012 roku. Spotkał się z krytyką mediów, aktywistów homoseksualnych i części mieszkańców dwudziestotysięcznego miasta, ponieważ czerpał z nauczania Katechizmu Kościoła katolickiego o tym, że akty homoseksualne są głęboko niemoralne, a skłonność homoseksualna – nieuporządkowana.

Minister edukacji Scott Kent napisał list do biskupa z Whitehorse Gary'ego Gordona przypominający o tym, że szkoły katolickie są finansowane z publicznych pieniędzy, a założenia programu są sprzeczne z obowiązującym w prowincji prawem. Wtedy biskup zgodził się program przerobić. Usunął wzmianki o nim ze stron internetowych szkół, ale też powiedział, że homoseksualizm jest moralnie zły.

Nowy program jest z kolei krytykowany przez katolików. Znalazło się w nim stwierdzenie, zgodne z wiarą, że osoby homoseksualne należy traktować z szacunkiem, jednak brak napomnienia, że tego rodzaju zachowania w świetle nauki Kościoła są niemoralne. Program niby nawiązuje do listu Kongregacji ds. Nauki Wiary z 1986 roku dotyczącego homoseksualizmu, ale milczy o tym, co stwierdził kardynał Joseph Ratzinger, który napisał w nim, że nie można odchodzić od nauczania Kościoła, sprawując opiekę pastoralną nad homoseksualistami – nie jest to wtedy ani opieka, ani duszpasterstwo. Osoby homoseksualne zasługują na prawdę i potrzebują jej.

Nowy program wspomina o paragrafach Katechizmu odwołujących się do homoseksualizmu, ale zaraz podkreśla, że w katolickich szkołach powinno się cenić różnorodność i należy tworzyć bezpieczne i przyjazne środowisko, w którym każdy uczeń, niezależnie od swoich cech, będzie czuł się dobrze.

Mówi o promowaniu tolerancji mniejszości seksualnych w szkołach katolickich i prezentowaniu homoseksualnych pisarzy, naukowców, artystów, muzyków i przywódców jako pozytywnych przykładów.

3 października odbyły się konsultacje w sprawie projektu programu prowadzone przez osoby z trzech szkół katolickich w diecezji. Dla przedstawicieli społeczności programowi brakuje ducha katolickiego i zaznaczenia, że jakkolwiek każdy zasługuje na szacunek, to homoseksualizm jest niemoralny, nieczysty i grzeszny. W spotkaniu wzięło udział około 30 osób. Jeden z rodziców powiedział jednak, że jego zdaniem program jest przykładem homofobii serwowanej w imię religii. Jego zdaniem przedstawianie homoseksualizmu jako grzechu jest archaiczne i nie można uczyć takiego podejścia w szkołach, które są publicznie finansowane. Inni twierdzili, że rząd powinien nakazać szkołom katolickim korzystanie z programu o orientacji seksualnej i tożsamości płciowej, na którym bazują szkoły publiczne.

Obecna na spotkaniu wiceminister edukacji po wysłuchaniu debaty stwierdziła, że ministerstwo było zdania, iż dokument jest właściwie wyważony.

Przedstawione poglądy może będą wzięte pod uwagę. Ważne jest, by program odpowiadał potrzebom. Rząd, kuratorium szkół katolickich i biskup mają opracować odpowiedź na kwestie poruszane w czasie konsultacji i podjąć ostateczną decyzję co do kształtu programu.

 

 

Zadecyduje rodzina, nie lekarz

Ottawa

Sąd Najwyższy wydał orzeczenie, że lekarze nie mogą samodzielnie decydować o odłączeniu pacjenta od aparatury podtrzymującej życie. Do tego potrzebna jest zgoda pacjenta, rodziny lub osoby wyznaczonej do podejmowania decyzji. Wyrok był bardzo oczekiwany, część grup, w tym religijne, uznaje go za zwycięstwo. Wyrok podtrzymuje istniejące prawo w Ontario i innych prowincjach.

Jednak niewiele zmienia w przypadkach dylematów etycznych związanych z pacjentami, którzy dzięki postępowi w medycynie mogą być utrzymywani w stanie wegetatywnym przez kilka lat.

Nad wyrokiem zastanawiało się 7 sędziów, ostatecznie został przegłosowany w stosunku 5 do 2. Sędzia główny Beverley McLachlin napisała, że w prowincjach sprawy dotyczące odłączenia od aparatury będą musiały trafiać do niezależnych trybunałów i sądów. Nie leżą w gestii jedynie lekarzy i rodzin pacjentów. Trybunały będą rozpatrywać czynniki pozamedyczne, w tym moralne, etyczne i religijne.

Jednak zdaniem sędzi Andromache Karakatsanis, która była przeciwna orzeczeniu, Ontario's Health Care Consent Act nie przyznaje pacjentom i osobom wyznaczonym do podejmowania decyzji prawa do nalegania na kontynuowanie terapii podtrzymującej życie, która jest bezowocna, bolesna i sprzeciwia się standardom medycznym. Sędzia McLachlin napisała jednak, że przypisy o opiece medycznej w Ontario nie mogą ograniczać się do "leczenia", które niesie wyzdrowienie. Decyzje o odłączeniu pacjenta od aparatury są trudnymi dylematami etycznymi dla lekarzy, nie oznaczają one wycofania się z poparcia ochrony życia. W niektórych przypadkach śmierć jest uważana za bolesną, wtedy podtrzymywanie pacjenta przy życiu może być uznawane za leczenie, zauważył sąd.

Po wyroku rozgorzała dyskusja o interpretacji Ontario's Health Care Consent Act. Podobne prawo funkcjonuje w pięciu innych prowincjach. Sąd podkreśla jednak potrzebę istnienia takiego prawa prowincyjnego, w przeciwnym razie lekarze stosują się do różnych standardów i polityk poszczególnych szpitali. Ważne jest przyznanie pacjentom odpowiedniej autonomii i jednocześnie zapewnienie właściwej opieki. McLachlin podkreśla, że wyrok nie rozwiązuje problemu, kto powinien decydować o życiu pacjenta w przypadku prowincji, w których nie ma Health Care Consent Acts. Inną kwestią jest finansowanie długotrwałej opieki, które pochodzi z pieniędzy publicznych.

Prawnicy dodają, że entuzjazm grup religijnych jest przesadzony. Doświadczenie pokazuje, że trybunał rozpatrujący sprawy w oparciu o Ontario's Health Care Consent Act w niewielkim stopniu kieruje się względami religijnymi.

 

 

Ottawa

Canadian Food Inspection Agency wydała ostrzeżenie odnośnie do wołowiny, która może zawierać bakterie E. coli. Chodzi o mięso mielone produkowane przez Belmont Meats z Toronto rozprowadzane w sklepach Loblaws. Produkt jest sprzedawany w 1,6-kilogramowych paczkach z datą ważności 1 czerwca 2014 roku. Nie powinno być spożywane w postaci surowej. Agencja nie otrzymała jeszcze żadnych doniesień o zachorowaniach spowodowanych spożyciem skażonego mięsa. Efektywność wycofywania produktu jest monitorowana. To już piąte ostrzeżenie wydane w tym miesiącu, które dotyczy wołowiny z bakteriami E. coli.

 

 

Toronto

Nowe studium Business Development Bank of Canada (BDC) opisujące zachowania konsumentów zwraca uwagę, że Kanadyjczycy coraz częściej poszukują produktów zdrowych i wytwarzanych lokalnie. Wiele osób szuka też opinii o produktach w Internecie – około połowy klientów podejmuje poszukiwania online, zanim zakupi daną rzecz. Informacje płynące z badania są szczególnie istotne dla małych i średnich przedsiębiorców, którzy muszą sprostać wymaganiom, jeśli chcą się utrzymać na rynku. BDC wyróżniło pięć trendów. Pierwszy to właśnie zwrócenie się w kierunku produktów lokalnych kupowanych w sklepach położonych blisko miejsca zamieszkania i przekonanie, że wybieranie towarów produkowanych w Kanadzie jest właściwe etycznie i dobre dla środowiska. Jeden na trzech kupujących jest gotowy zapłacić 15 proc. większą cenę za "etyczny" produkt. Zdecydowana większość chce w ten sposób wspierać rozwój gospodarki lokalnej. Na tym mogą skorzystać małe i średnie przedsiębiorstwa. Drugi to troska o zdrowie. Przekłada się to na wybór produktów spożywczych, kosmetyków czy przedmiotów użytkowych, które są zaprojektowane ergonomicznie. Czynniki zdrowotne są ważne dla połowy Kanadyjczyków, a jedna trzecia twierdzi, że jeśli produkt jest zdrowy, może zapłacić za niego więcej. Trzeci trend to umiar i oszczędność. Zarobki są w fazie stagnacji, a długi rosną. Poza tym społeczeństwo się starzeje. Przykładem tutaj mogą być programy dzielenia samochodów, takie jak Autoshare czy Zipcar. Po czwarte, coraz więcej osób dokładnie wie, czego chce, i szuka takich produktów. Dzięki nowym technologiom zakup indywidualnie dopasowanych dóbr jest możliwy. I wreszcie ostatni trend to wspomniane poszukiwanie opinii w Internecie przed dokonaniem zakupu, nawet jeśli ostatecznie kupujemy w normalnym sklepie. 70 proc. kupujących zwraca uwagę na opinie innych zamieszczane w sieci. Sprzedaż internetowa też rośnie. 45 proc. konsumentów stara się kupować towary kanadyjskie, 24 proc. – regionalne. Dla dwóch trzecich ankietowanych najważniejsze kryterium stanowi jednak cena. Tymczasem około 30 proc. małych firm nie posiada swoich stron internetowych ani żadnej strategii dotyczącej działań marketingowych w sieci.

 

 

Calgary

Część osadzonych w więzieniach federalnych w Albercie, Monitobie i Saskatchewan będzie niedługo robić przypinki z makami na przyszłoroczny Remembrance Day. Taką umowę podpisały służby penitencjarne w ramach programu pracy więźniów CORCAN. Do programu włączono małe grupy w dziewięciu zakładach karnych. Praca ma polegać na składaniu elementów – czerwonych płatków, czarnego środka i stalowej przypinki. Części zostaną dostarczone w grudniu. Wiele osób odnosi się do pomysłu pozytywnie, dodając, że składanie maków może dać więźniom do myślenia. Jednak szef związku zawodowego strażników więziennych obawia się, jak osadzeni mogą wykorzystać metalowe szpilki, które przecież trafią w ich ręce. W ramach programu CORCAN więźniowie są wdrażani do pracy i nabywają umiejętności z zakresu wytwarzania, produkcji tekstyliów, budownictwa i usług, takich jak obsługa pralni czy czynności drukarskie.

 

 

Toronto

Konserwatyści próbują zmusić ontaryjski rząd do zapłacenia 950 milionów dolarów za przeniesienie budowy dwóch elektrowni. 950 milionów to koszt oszacowany przez audytora z zaznaczeniem, że może wzrosnąć do 1,1 miliarda. Autorką wniosku jest posłanka Jane McKenna. McKenna mówi, że decyzja była czysto polityczna i podyktowana chęcią zachowania miejsc w parlamencie. Liberałowie twierdzą, że początkowa lokalizacja blisko szkół i osiedli mieszkalnych była błędna, dlatego wycofano się z niej. Rząd chce, aby współodpowiedzialne było Ministerstwo Edukacji. Autorka wniosku podkreśla jednak, że odszkodowanie nie może być wypłacone z pieniędzy podatników. Dodaje, że nie obawia się stworzenia precedensu polegającego na tym, że partia polityczna płaci za swoje błędne decyzje. Mówi, że zapłaty domaga się zdecydowana większość społeczeństwa. Żadna partia nie ma takiej sumy pieniędzy, McKenna zaznacza jednak, że płatność mogłaby być dokonana w ratach rozłożonych w czasie. Zarówno torysi, jak i nowi demokraci przestrzegali, że opłaty za prąd wzrosną, żeby pokryć koszty nietrafionej decyzji. Andrea Horwath (NDP) dodaje, że rząd niczego się nie nauczył i obecnie jest gotów podpisać kontrakt na odnowienie reaktorów jądrowych, mimo że koszt takiego przedsięwzięcia nie jest ostatecznie ustalony (znany będzie dopiero po zakończeniu procedur przetargowych). Liberałowie przymierzali się do budowy dwóch nowych reaktorów, na prace przygotowawcze wydano 180 milionów dolarów. Zdecydowano się jednak na renowację istniejących. Po odnowieniu reaktory w Darlington mają pracować do 2055 roku. Minister energetyki Bob Chiarelli zaznacza jednak, że kontrakty mają być tak sformułowane, by za przekroczenie budżetu płaciła firma wykonująca renowację, a nie podatnicy.

Spis treści numeru 43 (25 - 31 października 2013)

sobota, 19 październik 2013 19:17

Listy z nr. 42/2013

Szanowni Redaktorzy, Dziwi mnie, że Goniec z jednej strony oczernia obecną Polskę, z drugiej zaś publikuje teksty gloryfikujące Wałęsę, który właśnie taką "bezrobotną" i niespokojną Polskę, jaką mamy dziś, wywalczył. Jan Czekajewski, autor artykułu "Gratulacje na 70. urodziny Lecha Wałęsy" opublikowanego w ostatnim wydaniu Gońca, myli się. Wałęsa zrobił więcej złego niż dobrego dla Polski. Przede wszystkim, poszedł stanowczo za daleko w ustępstwach na rzecz komunistów, a po rozmowach w Magdalence już kompletnie się zagubił. Komunistów nie trzeba było wieszać, ale na pewno trzeba było odsunąć ich od władzy ustawowo, tak jak zrobiono to w innych krajach sowieckiego bloku. To,…

Turystyka

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…

O nartach na zmrożonym śniegu nazywanym ‘lodem’

        Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwodne światy Maćka Czaplińskiego

Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej

Przez prerie i góry Kanady

Przez prerie i góry Kanady

Dzień 1         Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej

Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…

Tak wyglądała Mississauga w 1969 roku

W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej

Blisko domu: Uroczysko

Blisko domu: Uroczysko

        Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej

Warto jechać do Gruzji

Warto jechać do Gruzji

Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty…         Taki jest refren ... Czytaj więcej

Prawo imigracyjne

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

Kwalifikacja telefoniczna

Kwalifikacja telefoniczna

        Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej

Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…

Czy musimy zawrzeć związek małżeński?

Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski  sponsorskie czy... Czytaj więcej

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej

Prawo w Kanadzie

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

W jaki sposób może być odwołany tes…

W jaki sposób może być odwołany testament?

        Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą.  Jednak również ta czynność... Czytaj więcej

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY” (HOLOGRAPHIC WILL)?

        Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę.  Wedłu... Czytaj więcej

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TESTAMENTÓW

        Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.