Teksty
Publicystyka. Felietony i artykuły.
Skaleczeni złem
Amerykański Żyd polskiego pochodzenia, znakomity pisarz, noblista, Isaac Bashevis Singer, na łamach jednej ze swoich książek zauważył: "Kombinacja rzeźni, burdelu i domu wariatów – oto czym naprawdę jest świat".
Aby powyższe potwierdzić, Pol-ka czy Polak świata wcale przemierzać nie muszą. Wystarczy, by rozejrzeli się po własnym państwie, w którym robi im dobrze cała fura uczciwych ludzi. A może nawet dwie fury. Czyli cała platforma, zwana dla zmylenia ludzi inteligentnych acz zabieganych – Platformą Obywatelską.
Chyba najlepiej mają dziś w Polsce potencjalni pacjenci szpitali. Choćby ci w stanach zagrażających życiu, którym nasz tak znakomicie zreformowany system tak zwanej ochrony zdrowia pozwala poczekać dzień czy dwa na szpitalnych korytarzach na wolne łóżka na oddziałach. Taki potencjalny pacjent, z konieczności dożywiany przez rodziny (bo kontrakty zawierane przez placówki z Narodowym Funduszem Zdrowia nie przewidują żywienia przyszłych pacjentów w trakcie pobytu na oddziałach zwanych ratunkowymi), ma czas zastanowić się, czy mimo wszystko nie wolałby chorować i umierać w domu. W domu przynajmniej nie ryzykuje, że szpital odmówi mu prowadzenia terapii, jak to już zdarzało się w naszym najlepiej na świecie zreformowanym systemie.
Socjalista Hollande prezydentem Francji – wygląda na to, że w całej Europie będziemy mieli nowe rozdanie i nastąpi populistyczna "cofka". Co z niej wyniknie? Kiedyś, gdy na firmamencie polityki USA pojawił się młody Murzyn Obama, jedno z ważniejszych pytań, jakie wtedy zadawano, brzmiało: "Is he against the system?".
We Francji takie pytanie nie pada, bo odpowiedź jest dawno znana; nowy prezydent jest rozpoznaną częścią systemu. Główne zadanie elity politycznej w Europie polega na spacyfikowaniu niezadowolenia społecznego i obronie koncepcji kontynentalnego zjednoczenia w sytuacji pogarszającego się poziomu życia, katastrofy demograficznej i ekspansji kulturowej islamu. Będą więc różne wrzutki i zmyłki.
Aby podołać zadaniu, potrzebni są przywódcy nowego etapu. Europę czekają wstrząsy, dzięki którym mieszkańcy kontynentu zaakceptują "jedynie słuszną drogę". Jaką? Premier Wielkiej Brytanii David Cameron mówi o tym kawa na ławę w udzielonym w środę wywiadzie dla "Daily Mail" – jeśli strefa euro ma odnieść sukces, potrzebny jest jeden rząd. "Nigdzie na świecie jedna waluta nie występuje bez jednego rządu – tłumaczy. – Aby euro miało sens, oznacza dla mnie, że kraje eurostrefy muszą mieć o wiele bardziej skoordynowaną politykę ekonomiczną i jeszcze ściślej skoordynowaną politykę zadłużenia" – tak mówi człowiek, który ponoć jest nieco bardziej eurosceptyczny od francuskich kolegów z klubu. Czasy się jednak zmieniają, pora więc na prawdę nowego etapu.
Co to ma wspólnego z wyborami we Francji czy Grecji? Otóż, wróżąc z fusów, można powiedzieć, że ludzie, odreagowując narzucane im obniżenie poziomu życia, wybiorą rządy obiecujące, że można inaczej, po czym niedługo okaże się, że ta droga prowadzi do chaosu i jeszcze gorszych kłopotów (siłą rzeczy obecna sytuacja jest nie do utrzymania) – dzięki temu "alternatywne" rozwiązania polityczne zostaną skompromitowane i Europejczycy prosić będą na kolanach nasz Komsomoł, by jakiś czieriezwyczajny komitet zrobił z tym bajzlem porządek, na przykład wprowadzając jeden zarząd gospodarczy. Zgodnie z planem, stary porządek musi runąć w czkawkach, musi się poważnie załamać, aby na jego gruzach powstał dwunastogwiazdkowy feniks New Brave Europe. Chodzi więc o to, by tak zaplanować nowy redyk, byśmy pobekując "Odę do radości", weszli do zagrody z poczuciem ulgi i dobrze spełnionego obowiązku.
Oczywiście każdy etap ma swoje niebezpieczeństwa. Etap wyburzania również. To "niebezpieczeństwo" jest szansą dla nas. Nikłą, bo nikłą, ale zawsze. Jedyna droga ratunku – o ile jeszcze można na nią wkroczyć – to restauracja starych wartości, powrót do chrześcijańskich korzeni kontynentu i koncepcji Europy ojczyzn – braterstwo narodów na bazie jednej kultury starej Europy, rezygnacja z realizowanej po bolszewicku integracji politycznej i ekonomicznej. Aby tak się stało, musiałaby jednak istnieć kontrelita. A tej ani na salonach, ani na ulicy nie widać.
Europejczycy będą więc wybierać tych, którzy obiecają patiomkinowską wioskę dobrobytu – pod hasłami rozbudowanego państwa opiekuńczego. Ludzie chcą żyć jak dawniej, trzeba im to obiecać. Obecny system finansowy i tak jest nie do utrzymania, potrzebne jest więc stworzenie iluzji, które następnie legną w gruzach, kompromitując "nie nasze idee"; dopiero wówczas przy pomocy wojska, policji zabetonujemy fundamenty nowego porządku, nowego kontynentalnego "ładu". W stolicach świata przebierają już na tę myśl nogami.
Nowa Europa oznaczać będzie kulturowy bolszewizm politycznej poprawności, mało wydajny system etatystycznego zarządzania, dominację silnych korporacji niemieckich nad drobną przedsiębiorczością, regiony zamiast państw, czyli w przypadku Polski, koniec złudzeń i koniec nadziei na podmiotowość polityczną.
Kto kontroluje kredyt, kontroluje wszystko – system wyprodukował kryzys, który teraz w kilku ruchawkach zostanie przezeń "zażegnany". Dzięki prostym ruchom elita zyska przyzwolenie na realizację zjednoczeniowej utopii. Projekt znany był od dawna, a dzisiaj sytuacja jest na tyle opanowana, by można było o nim głośno mówić. Christopher Booker z "The Daily Telegraph" przypomina memorandum brytyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych z 1971. Dokument zatytułowany "Suwerenność i Wspólnota" ("Sovereignty and the Community") został ujawniony po zdjęciu klauzuli tajności. Główna teza głosi: dostrzeżenie właściwej natury europejskiego projektu zajmie Brytyjczykom 30 lat. Gdy jednak już to uczynią, "będzie za późno, by wyjść", a będzie to "największe poddanie brytyjskiej suwerenności w dziejach".
A zatem z Francois Hollande'em czy bez, dziarsko kroczymy świetlistym gościńcem. Taka prawda czasu.
Andrzej Kumor
Mississauga
Zapowiedź przyjazdu szefa polskiego rządu wywołała poruszenie w naszym powiecie polonijnym – okazało się, że do premiera Tuska trzeba dojechać do Ottawy – jedzie więc z Toronto autobus oficjalny. I wszyscy stają na palcach, by zajrzeć do okien, kto tam dostał zaproszenie (ponoć niektórzy odmówili) – jedzie też i kontrautobus – i też ciekawe, kto w nim usiądzie.
Niezależnie od tego, jaką się ma opinię na temat polskiej polityki, dwie rzeczy są w Polsce bezsprzeczne – 1. polityczne zamykanie ust katolickiej opinii publicznej, 2. porażająca słabość instytucji państwowych odsłonięta podczas smoleńskiej tragedii. Już choćby te dwie rzeczy warto byłoby szefowi rządu zakomunikować. Oczywiście, prócz całej reszty bilateralnych bolączek na styku – my i Warszawa. W końcu każdy Polak powinien reagować, gdy jego państwo wątłe jest i rachityczne.
Dopiero ostatnio wpadła mi w ręce książka A. Pruszyńskiego dot. stosunków Polaków ze starszymi braćmi w wierze. Polecam; porusza ona szereg ciekawych aspektów pojawiających się na styku tych odmiennych kulturowo nacji, dawniej i obecnie.
Stereotyp Polaka, co to wysysa antysemityzm z piersi matki (a co z tymi karmionymi butelką?) nie bardzo współgra z faktem, że najwięcej drzewek posadzonych przez sprawiedliwych wśród narodów świata ma polskie korzenie, bo posadzona jest przez naszych rodaków. Ano, twierdzą uparcie starozakonni, bo w Polsce było największe w Europie skupisko Żydów. Prawda. Ale dlaczego – odbijamy pałeczkę – właśnie tam się najchętniej osiedlali? I znowu – byliśmy traktowani jako obywatele drugiej kategorii (getta ławkowe, ograniczenia dostępu do pewnych zawodów itp.).
A jak zachowaliście się w latach 1939-41 na terenach przez armię CCCP "wyzwalanych", kiedy to w czerwonych opaskach i pod takimiże sztandarami rzucaliście się w ramiona, jakkolwiek by było najeźdźców? Skąd wzięliście wtedy tyle płótna? Chyba popruliście wszystkie pierzyny? Tak wam widocznie leżał na sercu los uciśnionych i eksploatowanych przez polskich panów, biednych chłopów ukraińskich i białoruskich. To by było bardzo szlachetne, tylko nieco przesadzaliści z denuncjowaniem do NKWD polskiej inteligencji, która dzięki temu znalazła się, chcąc nie chcąc, na gościnnej ziemi radzieckiej. Sowieckim służbom trudno byłoby się samem rozeznać – kto jest kto – bez waszej pomocy. Dla nich w porównaniu z rosyjskim standardem życia, wszyscy wyglądali na bogatych burżujów. Wiedzą sąsiedzi jak kto siedzi (Gross).
No cóż. Fortuna kołem się toczy. Czasami zbyt szybko. Nagle czerwony kolor stał się niemodny. Zastąpił go feldgrau Wehrmachtu, czarny SS i brunatny SA. A dla was niebieskie gwiazdy. Prosty lud polski, no bo wierchuszkę z niego pomagaliście gorliwie zdjąć, trochę się do was sąsiadów przez te prawie dwa lata zraził, a nawet tu i ówdzie wykazał pewną mściwość (np. Jedwabne), a przecież przez wieki żyliście zgodnie (znowu Gross).
A historia, jak historia, znów się kołem potoczyła. W latach 1944-45 "apiać" się w Polsce zaczerwieniło. Zadęto w propagandę (oj, potrzebna była!). Okazało się, że z około trzech milionów Żydów, sześć milionów wymordowali okrutni naziści. Ba, nawet podobno robili z ludzi mydło! I tylko ogarniała lud polski, który widział, że w tym rachunku coś się nie zgadza – dziwota, iż znowu zaroiło się od starszych braci w wierze (w wierze w komunizm) w urzędach bezpieczeństwa, milicji, komitetach PPR, oczywiście tylko na najwyższych stanowiskach. Z powrotem z mydła... – nie, lepiej urwijmy ten okrutny żart (kto wtedy żył, na pewno go pamięta). Ot, takie przekomarzanie się. Kto komu i co komu do jemu. I choć Żydzi ciągle z nas zejść nie chcą (a to polskie obozy koncentracyjne, a to oddajcie nam, co nam Niemcy zabrali, i temuż podobne), to nie jesteśmy już, jeśli kiedykolwiek byliśmy, dla nich problemem nr 1. Ich maleńkie, ciasne, ale własne państewko jest jak wysepka w morzu arabsko-islamskim. Trudno, przekomarzania przekomarzaniem, ale jak tu im, Izraelitom, nie kibicować? Pamiętam reportaże z wojny "sueskiej" w roku 1956, w których dziennikarze obserwatorzy komentowali fakty np. wydawania przez oficerów komend po hebrajsku, ale opieprzania marudnych żołnierzy po polsku. Kiedy izraelski wóz bojowy zakopał się w piachu, oficer domagał się, aby dziennikarze (a była ich akurat spora grupa na miejscu) pomogli go odkopać. Na zdecydowaną odmowę – jesteśmy tylko obserwatorami – zareagował krótko i po polsku – inteligencja psiakrew! Nasuwa się refleksja, na ile dobrze wyszkolona polsko-żydowska kadra wojskowa przyczyniła się do tego, że w tych pierwszych, najtrudniejszych dla nich latach, nie zostali całkowicie zasypani piaskiem przez Arabów. Pół wieku minęło, ale mnie (i chyba nie tylko) te zdarzenia ustawiły jako kibica – wiadomo której strony.
No cóż, lata mijają, wiosna za wiosną, ta poprzednia była "arabska". Przy pomocy NATO uciśnione masy zrzuciły jarzmo okrutnych tyranów: Kadafich i Mubaraków dawniej tak hołubionych. Dzięki temu władza przeszła w ręce junt wojskowych poprzetykanych patriotycznym bractwem muzułmańskim. Zwłaszcza ci ostatni gorliwi wyznawcy religii miłości, szykują się – na razie tylko w słowach, bo jeszcze się boją – do rozprawy z okupującymi "ich" Palestynę syjonistami. Ale żeby noże nie rdzewiały, używają ich dla wyprawy (plus kałasznikowy) do mordowania chrześcijan w swoich krajach. Tak nakazuje brodaty prorok i jego następcy. No żeby pokazać, że nie zasypiają gruszek w popiele, wystrzelą od czasu do czasu jakąś domowej roboty rakietkę, która – bo z celowaniem słabo – przesypie trochę piasku, dając Izraelowi gotowe argumenty w nieustających pokojowych rozmowach.
Synaj, który pacyfista Carter nakazał oddać pokonanemu Egiptowi (ziemie za pokój), to też doskonała baza wypadowa. Ale na razie Arabowie po paru twardych lekcjach odważają się syjonistów tylko lekko szczypać.
A bywszy prezydent Carter, choć już wiekowy, ciągle jest w estymie u amerykańskich lewaków, uśmiecha się szeroko i wygląda na bardzo zadowolonego z siebie. Ma wszak po tych okropnych Reaganach i Bushach godnego następcę na amerykańskim tronie. Mało kto dziś pamięta, że Carter nie potrafił (nie chciał zapewne) pomóc pewnemu sojusznikowi USA, szachowi Iranu. Ba, nie potrafił nawet obronić własnej ambasady w Teheranie. A przecież wystarczyło wysłać "a few marines" i razem z siłami szacha "uciszyć" krzykliwych tzw. studentów. Bezsiła Ameryki była wtedy żenująca. Gdyby Reza Pahlawi nie upadł – nie byłoby dwóch wojen z Irakiem i obecnego zagrożenia nuklearnego ze strony szalonych islamistów. No, ale nie ma już republikanina Reagana ani znienawidzonych przez lewaków Bushów. Jest na nieszczęście dla Izraela (i chyba nie tylko) znów demokrata Hussein Barack. Oby historia się nie powtórzyła! Reagan niewiele, ale się jednak spóźnił. Czy i teraz, zanim (jeżeli) republikanie odzyskają władzę – Iran narobi poważnych kłopotów? Prezydent Obama otwarcie krytykuje wojowniczą postawę Netanjahu (Netanjahu to nazwisko przybrane. Ojciec premiera urodził się w Warszawie i nazywał się Milejkowski. Coś tak jak z pierwszymi izraelskimi oficerami!), który chciałby interweniować, póki nie jest za późno. Mały nalocik na instalacje nuklearne pozwoliłby uniknąć w przyszłości czegoś znacznie gorszego. No cóż, przekazanie władzy republikanom może nastąpić dopiero w styczniu przyszłego roku. Ale czy nastąpi? To wcale nie jest pewne. Na razie Obama prowadzi. Szuka nawet międzynarodowego poparcia u Miedwiediewa i Putina (!). Nie przeszkadzajcie mi teraz, proszę! Może wygrać drugą kadencję, to ponura perspektywa dla Żydów, a za przyjaźń Rosji trzeba będzie zapłacić. Szykuje się ciekawa rozgrywka. Tyle się mówi o potędze żydowskiego lobby w USA i w ogóle na świecie. Azali mit to tylko?
Trzymają banki, media, są widoczni w polityce. W Hollywood rządzą Żydzi, powiedział kiedyś oficjalnie Marlon Brando. Potęga Żydów w Stanach to prawda, czy tylko celowy pijar? Są na pewno zwarci i solidarni. I na pewno nie chcą Baracka. To nie ulega dziś wątpliwości. Izrael jest w niebezpieczeństwie. Ich media niedwuznacznie się w tych sprawach wypowiadają. To, że Iran pod rządami ajatollahów jest nieobliczalny, to wszyscy widzą. Potęgą jednak zagrażającą światu nie jest i nigdy nie będzie. Może jednak spowodować, że w Izraelu nie tylko morze będzie wkrótce martwe. Czy Netanjahu zdecyduje się na samodzielną akcję wbrew stanowisku USA?
Czy Żydzi podejmą próbę przeszkodzenia Obamie w wygraniu jesiennych wyborów i czy taką możliwość mają? Oto jest pytanie! Mają siłę czy nie? W czasie Holokaustu okazało się, że jej nie mieli. Czasy się jednak zmieniły na ich korzyść. Jak dalece, zobaczymy.
Polonia amerykańska – jak zwykle jest podzielona. Lubiliśmy Reagana. Ale Brzeziński popiera Obamę. Był też przecież "zausznikiem" Cartera. My, niestety – mimo liczebności – lobby w USA nie mamy. Żydzi je mają. A jak silne, przekonamy się w listopadzie. Żyjemy w ciekawych (politycznie) czasach. Pruszyński analizuje przeszłość. Ja teraźniejszość – i próbuję prognozować. Jestem za samodzielną akcją Izraela – a nawet przeciw. Myślę, że wbrew Husseinowi Barackowi ją przeprowadzą. A on nic nie zrobi, bo jakkolwiek by liczyć głosy, to Żydzi mają ich w USA więcej niż Arabowie. A Obama jest zależny od vox populi.
Wkrótce będziemy mieli sportowe zapasy piłkarskie w Polsce i na Ukrainie. Potem olimpiada w Londynie. To porywające, ekscytujące emocje. Wielu kibiców zedrze sobie gardła na stadionach i przed telewizorami. Wielu połamie sobie resory na naszych nieco wyboistych drogach budowanych i unowocześnianych przez ministrów energicznego i dającego z siebie wszystko naszego rządu (cytat PO) albo ślamazarnego, nieudolnego rządu niekompetentnych szemranych kolesiów (cytat PiS). Niepotrzebne skreślić – po uważaniu. Emocje sportowe jednak szybko przemijają. No, chyba że spadkobiercy i następcy "Orłów Górskiego" sprawią nam niespodziankę jak w 1974 r. na Wembley! Śpiewało się kiedyś "piłka jest okrągła, a bramki są dwie". Ech! Pomarzyć można. Polska gola, Polska gola, taka jest kibiców wola! Inne zmagania polityczne, których efekty świat może długo pamiętać, czekają nas na koniec roku. Niestety, ciemno to widzę, i to nie tylko z powodu koloru skóry jednego z kandydatów do (ciągle jeszcze) Białego Domu. Jak mówi mądre – bo zawsze się sprawdza – polskie przysłowie: na dwoje babka wróżyła.
Proszę, nie szczypcie nas dawni sąsiedzi (znów Gross). Macie siłę przebicia – czy ta wasza "potęga" to nadmuchany (łatwy do przebicia) balonik?
Jan Ostoja
Toronto
Trzeci Maja
Dzień był przepiękny i wszędzie zielono, ba, zaczęły kwitnąć kasztany. Warszawa w znacznym stopniu opustoszała, choć pod krzyżem Traugutta zebrało się z 400 osób i po 10.00 pomaszerowały do sanktuarium Na Kamionku. Zaś o 11 zebrało się sporo rodaków na placu Zamkowym. Pod zamkiem były miejsca dla wodzów III RP; ubrani na ciemno, smażyli się na stojaka z dwie godziny, a po przeciwnej stronie blisko kolumny Zygmunta były krzesła dla "lepszych" gości. Jakaś para dała mi i mej towarzyszce zaproszenia i po przejściu przez ochronę znaleźliśmy się w pierwszym rzędzie krzeseł. Między nami a zamkiem po lewej stronie ustawiły się poczty sztandarowe, a dalej pododdziały Kompanii Honorowej WP. Przed nami był wolny plac, na którym potem były pokazy musztry poszczególnych orkiestr.
Turystyka
- 1
- 2
- 3
O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…
Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej
Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…
Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej
Przez prerie i góry Kanady
Dzień 1 Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej
Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…
W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej
Blisko domu: Uroczysko
Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej
Warto jechać do Gruzji
Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty… Taki jest refren ... Czytaj więcej
Massasauga w kolorach jesieni
Nigdy bym nie przypuszczała, że śpiąc w drugiej połowie października w namiocie, będę się w …
Life is beautiful - nurkowanie na Roa…
6DHNuzLUHn8 Roatan i dwie sąsiednie wyspy, Utila i Guanaja, tworzące mały archipelag, stanowią oazę spokoju i są chętni…
Jednodniowa wycieczka do Tobermory - …
Było tak: w sobotę rano wybrałem się na dmuchany kajak do Tobermory; chciałem…
Dronem nad Mississaugą
Chęć zobaczenia świata z góry to marzenie każdego chłopca, ilu z nas chciało w młodości zost…
Prawo imigracyjne
- 1
- 2
- 3
Kwalifikacja telefoniczna
Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej
Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…
Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski sponsorskie czy... Czytaj więcej
Czy można przedłużyć wizę IEC?
Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej
FLAGPOLES
Flagpoling oznacza ubieganie się o przedłużenie pozwolenia na pracę (lub nauk…
POBYT CZASOWY (12/2019)
Pobytem czasowym w Kanadzie nazywamy legalny pobyt przez określony czas ( np. wiza pracy, studencka lub wiza turystyczna…
Rejestracja wylotów - nowa imigracyjn…
Rząd kanadyjski zapowiedział wprowadzenie dokładnej rejestracji wylotów z Kanady w przyszłym roku, do tej pory Kanada po…
Praca i pobyt dla opiekunów
Rząd Kanady od wielu lat pozwala sprowadzać do Kanady opiekunki/opiekunów dzieci, osób starszych lub niepełnosprawnych. …
Prawo w Kanadzie
- 1
- 2
- 3
W jaki sposób może być odwołany tes…
Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą. Jednak również ta czynność... Czytaj więcej
CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…
Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę. Wedłu... Czytaj więcej
MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…
Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej
ZASADY ADMINISTRACJI SPADKÓW W ONTARI…
Rozróżniamy dwie procedury administracji spadków: proces beztestamentowy i pr…
Podział majątku. Rozwody, separacje i…
Podział majątku dotyczy tylko par kończących formalne związki małżeńskie. Przy rozstaniu dzielą one majątek na pół autom…
Prawo rodzinne: Rezydencja małżeńska
Ontaryjscy prawodawcy uznali, że rezydencja małżeńska ("matrimonial home") jest formą własności, która zasługuje na spec…
Jeszcze o mediacji (część III)
Poprzedni artykuł dotyczył istoty mediacji i roli mediatora. Dzisiaj dalszy ciąg…