farolwebad1

A+ A A-
Teksty

Teksty

Publicystyka. Felietony i artykuły.

piątek, 21 wrzesień 2012 12:03

Koniec szkół katolickich

Napisał

kumorACoraz trudniej komentować mi sprawy polskie, bo "prawda obecnego etapu" przekracza kabaretowy wymiar. Współczuję Rodakom, bo zdaję sobie sprawę, że ludzie, którzy na co dzień żyją w kabarecie, tracą poczucie humoru.
Objawy polskiej choroby są już tak zaawansowane, że rządzący tym państwem przestają się hamować i kryć. Jest tak jak jest i tak musi być, bo inaczej będzie jeszcze gorzej – to polityka wypracowana przez pijarówki RP wyszkolone na amerykańskich kursach.
Nie lepiej zaczyna być jednak i tutaj, u nas w Kanadzie. No bo czy posunięciem z gatunku farsy nie jest decyzja o utworzeniu islamskich sal modlitwy w szkołach katolickich? Szkoły katolickie w założeniu właśnie takie są – mają kształtować w dziecku wartości katolickie, uczyć po katolicku! 

Co w nich robią muzułmanie?! Nawracają na swoją wiarę!?


I druga rzecz; kiedy powstawał system szkół katolickich, wprowadzono wymóg posiadania świadectwa chrztu. Rzeczą normalną w tamtych czasach, że takie świadectwo obowiązywało jedynie przy zapisywaniu dziecka do systemu – czyli w szkole podstawowej, wiadomo, że ze szkoły podstawowej katolickiej szło się do średniej katolickiej i tam świadectwo chrztu nie było już potrzebne.
To ustawienie rzeczy wykorzystane zostało jako wytrych pozwalający na zapisywanie do szkół średnich nowo przybyłych dzieci imigrantów z wielu różnych kultur i wyznań. Wszystko byłoby OK, gdyby te dzieci, czy też ich rodzice zapisywali je do szkoły katolickiej w nadziei na przyjęcie naszej wiary i wartości. Tymczasem mamy do czynienia z "ekumenizacją" katolickiego systemu oświatowego.
Na naszych oczach staje się on katolicki wyłącznie z nazwy. Z jednej strony, Ministerstwo Oświaty narzuca programy "higieniczne" zobowiązującego do opowiadania o seksie analnym czy oralnym i zmuszające pryncypałów do zgody na zakładanie klubów homoseksualnych, z drugiej, muzułmanie urządzają sobie na terenie szkół katolickich domy modlitewne.


I to wszystko w systemie oświatowym finansowanym "celowo" przez katolików; każdy z nas określa bowiem na zeznaniu podatkowym, jaką oświatę chce wspierać – publiczną czy "wydzieloną", czyli katolicką. Szkoły katolickie od dawna są ością w gardle i solą w oku naszych lewaków i ciot rewolucji wszelkiego umaszczenia.


Ich problem polega na tym, że system katolicki z uwagi na zaszłości historyczne jest wpisany do konstytucji. Zmienić konstytucję to otworzyć puszkę Pandory. Reformę konstytucyjną z Meech Lake zerwał jeden indiański poseł – to wymaga bowiem zgody wszystkich prowincji i terytoriów. Jest więc przedsięwzięciem drogim, długotrwałym i narażonym na duże ryzyko niepowodzenia.
Nasi inżynierowie społeczni podjęli więc – jak ze wszystkimi silnymi instytucjami – walkę od środka: wejść, osłabić i rozsadzić.
W tym celu na razie posługują się islamskim koniem trojańskim – zaraz gdy tylko owe islamskie pokoje modlitewne okrzepną, pojawią się wnioski o umożliwienie modlitwy kolejnym grupom wyznaniowym od żydów po wyznawców buddyzmu. Jeśli szkoły będą odmawiać – użyty wytrych pozwoli skarżyć je na gruncie zapobiegania dyskryminacji.


Tak że w ciągu kilku lat będziemy mieli ekumeniczne pokoiki modlitewne, w których być może również sataniści zainstalują ołtarzyk. Sataniści są bowiem jednym z "wyznań" uznawanych przez szkoły publiczne. Organizuje się w nich tu, w Mississaudze, m.in. dzień "religii Wicca" utworzonej w latach 40. ubiegłego wieku przez brytyjskiego satanistę Geralda Gardnera, w której czci się pentagramami "rogatego boga" – wypisz, wymaluj lucyfera.


Odbierają nam szkoły katolickie i trzeba by o nie zawalczyć. Gdzie głos Kościoła katolickiego? Gdzie stanowcze protesty naszych biskupów? Szkoły katolickie – i tak już dosyć luźno przywiązane do spraw wiary, za 10 lat będą ściągać krzyże z frontonów, by nikogo nie urazić i nie dyskryminować.
Uczono mnie kiedyś na katechezie, że obowiązkiem każdego katolika jest ewangelizacja – czyli głoszenie Słowa Bożego i obrona wiary.
Czy coś się zmieniło?


Andrzej Kumor, Mississauga

piątek, 21 wrzesień 2012 12:00

Z Ost Frontu: Wybory

Napisane przez

Wybory
W sobotę były zjazdy dwóch głównych partii, BNF i Obywatelskiej, które wystawiły w różnych okręgach swych kandydatów, którzy nie musieli zbierać podpisów. Obie zdecydowały się zdjąć swych kandydatów z list wyborczych, twierdząc, że jeśli 98 proc. komisji wyborczych jest w rękach władzy, to nie ma sensu uczestniczyć w wyborach.
Oznacza to, że na 110 okręgów wyborczych nie będzie więcej niż 10 kandydatów opozycji, bo wielu już niezależnych, w tym byłego kandydata Milinkiewicza i mnie, komisje wyborcze nie dopuściły na listy kandydatów.
Na biuletynach będą więc w zasadzie nazwiska wybrańców władzy oraz rubryka "jestem przeciw".
Zasadniczo wybory zaczynają się już dziś – 18 września, ale opozycja woła, by nikt do 23 nie szedł, bo komisje wyborcze do urn, gdzie wcześniej zbiera się głosy, wrzuca "właściwe" głosy.
W Mięsku bardzo mało jest plakatów wyborczych, a w Wołkowysku nie widziałem ani jednego. No co, jak się ma poparcie władzy, to po cholerę się trudzić.

Akcja podpisów
Już drugi weekend zbieraliśmy w Wołkowysku podpisy, by uruchomiono konsulat polski w Wołkowysku, pociągi pasażerskie na trasie Białystok-Baranowicze przez Wołkowysk i nowe przejścia graniczne.
Najpierw jednak byłem w Białymstoku, gdzie chcę uruchomić zbieranie podpisów pod tymi samymi postulatami. Dotarłem do organizacji handlarzy na głównym rynku w Białymstoku i będą je zbierać, a w Warszawie dotrę do posła Tyszkiewicza i senatora Cimoszewicza, którzy może pomogą w realizacji tych postulatów.
Wracając do Wołkowyska z Białegostoku, naliczyłem po stronie polskiej 436 TIR-ów czekających na odprawę. Oznacza to, że będą czekać po dwie doby i tak jest od lat, choć otworzono duży terminal w Kuźnicy Białostockiej i Bobrownikach, przez które jadę do Wołkowyska.
Biurokratów polsko-białoruskich to nie bardzo martwi, a że towary jadą do Moskwy tak długo, to przecież nie ich "sprawa".

Geneza konfliktu
Dowiadujemy się o antyjapońskich demonstracjach w Chinach i okazuje się, że w czasie II wojny światowej istniała japońska jednostka nr 731, która pod kierunkiem gen. Shiro Ishii, szefa medycznego armii Japonii, zamordowała do 400.000 niewinnych Chińczyków, Wietnamczyków, Koreańczyków, a nawet jeńców amerykańskich i angielskich, którzy byli "świnkami doświadczalnymi", na których badano reakcje ludzkie na różne choroby. Potem Amerykanie przejęli wyniki doświadczeń japońskich i nie pociągnęli do odpowiedzialności japońskiego personelu medycznego, choć niemiecki za podobne zbrodnie został postawiony w stan oskarżenia.
Póki cesarz Japonii nie pojedzie do Chin i nie przeprosi za zbrodnie rządu swego kraju, nie będzie naprawdę zgody z Chińczykami.
Ta sprawa jest mało znana, choć już dawno ujawniono wykorzystywanie Chinek, Wietnamek i Koreanek w domach publicznych przeznaczonych dla armii Japonii.

piątek, 21 wrzesień 2012 11:44

Państwo się pruje

Napisane przez

michalkiewiczZ naszym demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej, jest trochę tak jak z Penelopą, to znaczy – z Penelopą widzianą oczyma gitowców. Gitowcy mający ambicje intelektualne, zapoznawszy się z "Odyseją", a konkretnie – z podstępem Penelopy wobec zalotników, orzekli, że ta cała Penelopa to "w dzień szyje, a w nocy się pruje".


Otóż podobieństwo naszego demokratycznego państwa prawnego, urzeczywistniającego... i tak dalej – z Penelopą polega na tym, że ono wprawdzie niczego nie szyje, za to widać gołym okiem, że pruje się na potęgę. Tak być musi, bo do jakiegoż innego stanu mogą doprowadzić państwo okupujący je bezpieczniacy, w dodatku niepewni trwałości tej okupacji?


A tę niepewność widać gołym okiem choćby w oskarżeniu, jakie właśnie wysunął pod adresem Służby Kontrwywiadu Wojskowego słynny agent CBA "Tomek" – obecnie poseł Prawa i Sprawiedliwości Tomasz Kaczmarek – że mianowicie SKW go inwigiluje. Kontrrazwiedka, ma się rozumieć, wszystkiemu zaprzecza, ale nie ma co się tym przejmować, skoro wiadomo, że bezpieka inwigiluje nie tylko posła Kaczmarka, a więc – poszczególne watahy śledzą się nawzajem – ale wszystkich bez wyjątku?


Przekonałem się o tym przed kilkoma laty, gdy kilku osiedlowych operatorów telefonii komórkowej poprosiło mnie o napisanie w ich imieniu pisma do ministra infrastruktury Cezarego Grabarczyka, by rząd refundował im koszty utrzymywania kancelarii tajnych, koszty zatrudnienia w nich ubeka, to znaczy – pracownika mającego certyfikat dostępu do informacji niejawnych, jakie w naszym nieszczęśliwym kraju wydaje Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, a także koszty przechowywania przez 10 lat elektronicznych nośników informacji, na których zarejestrowane są wszystkie rozmowy prowadzone przez telefony komórkowe. Nie billingi, to znaczy – billingi oczywiście też – ale TREŚĆ ROZMÓW! Ponieważ ustawa Prawo telekomunikacyjne nakłada na operatorów te obowiązki, prosili oni o refundację kosztów, bo im te informacje nie są do niczego potrzebne, natomiast potrzebne są bezpieczniakom, którzy obficie z nich korzystają, nie przejmując się naturalnie żadnymi tam głupstwami w rodzaju ochrony tajemnicy korespondencji. Zresztą – powiedzmy sobie szczerze – wiara, że tę tajemnicę ochronią niezawisłe sądy, jest straszliwą iluzją, którą powinniśmy jak najprędzej porzucić. Jakże niezawisłe sądy mogą kogokolwiek uchronić przez wścibstwem bezpieki, kiedy nie mamy przecież pewności, czy niezawiśli sędziowie nie są przypadkiem konfidentami, a nawet – kadrowymi pracownikami którejś z bezpieczniackich watah?
Bo tylko angelicznie naiwnemu Pierwszemu Prezesowi Sądu Najwyższego Adamowi Strzemboszowi wydawało się, że kto jak kto – ale środowisko sędziowskie "oczyści się" z konfidentów samodzielnie. Jak wiadomo, nic takiego nie nastąpiło, a ostatnia "ohydna prowokacja" wobec prezesa niezawisłego Sądu Okręgowego w Gdańsku skłania do podejrzeń, że przez ostatnie 22 lata bezpieczniackie watahy wojskowe i cywilne nafaszerowały organy wymiaru sprawiedliwości konfidentami, niczym wielkanocną babę – rodzynkami. Dlatego też bardzo szybko okazało się, że pobożny minister Gowin, dopuszczony przez soldateskę w charakterze listka figowego, który do czasu ma zakrywać figę, jaką wataha zamierza pokazać Kościołowi, może tylko groźnie kiwać palcem w bucie – co zresztą skrupiło się na wiceministrze sprawiedliwości Grzegorzu Wałejce, którego minister Gowin zdymisjonował gwoli podreperowania swego prestiżu. Natychmiast zresztą został oskarżony o – jakżeby inaczej – "złamanie prawa", bo kazał przesłać do Ministerstwa Sprawiedliwości akta spraw Amber Gold.


Okazało się bowiem, że na skutek wiosennej nowelizacji prawa o ustroju sądów powszechnych, minister nie może kontrolować akt sądowych. Znaczy się – może tylko bezpieka. Jako pierwszy złamanie prawa przez pobożnego ministra Gowina odkrył były minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski, który ministrem sprawiedliwości w rządzie premiera Tuska został zamiast Julii Pitery, przewidzianej na ten resort w "gabinecie cieni". Kto pana Zbigniewa Ćwiąkalskiego premieru Tusku nastręczył – tego pewnie już nigdy się nie dowiemy, ale pamiętamy, że pan Ćwiąkalski ministrem sprawiedliwości być przestał w związku z aferą hazardową, której początki tkwią w zuchwałym aresztowaniu Petera Vogla wiosną 2008 roku. Można tedy wydedukować nie tylko to, że soldateska w ten sposób przygotowuje grunt pod podmiankę premiera Tuska na jakiegoś jeszcze niezużytego Umiłowanego Przywódcę. Pewne znaki wskazują, że w przygotowania do takiej podmianki został wciągnięty również tak zwany "duży pałac", czyli ekipa obstawiająca prezydenta Komorowskiego.


Wprawdzie prezydent Komorowski cieszy się zaufaniem soldateski, o czym świadczy choćby deklaracja pana generała Marka Dukaczewskiego, że jak tylko Bronisław Komorowski wygra, to on otworzy sobie szampana – ale przecież jestem pewien, iż funkcjonariusze i wychowankowie RAZWIEDUPR nie zapomnieli przykazania Włodzimierza Lenina, że należy "ufać i kontrolować". Zatem zaufanie – to jedno – a obstawa – to rzecz druga.
Kolejna sprawa, to to, iż zawiadomienie do prokuratury o popełnieniu przez ministra Gowina przestępstwa skierował poseł SLD Dariusz Joński. Można z tego wydedukować, że niedorżnięte w swoim czasie komuchy mają nadzieję, że w ramach podmianki soldateska powierzy zewnętrzne znamiona władzy właśnie im, a oni, razem z sojuszniczym PSL-em, no i schetyniakami, którzy będą tworzyli PO po wyciśnięciu stamtąd niepotrzebnego już pobożnego ministra Gowina, utworzą nowy rząd bez konieczności przeprowadzania przyśpieszonych wyborów.
Oczywiście nie są to jedyne, ani nawet – najbardziej spektakularne objawy prucia się państwa. Właśnie wojskowa prokuratura przeprowadziła kolejną ekshumację ofiary katastrofy w Smoleńsku, tzn. Anny Walentynowicz, bo wygląda na to, że w jej grobie pochowany został ktoś inny, a podobne podejrzenia pojawiają się w jeszcze 4 przypadkach. Warto w związku z tym przypomnieć kłamstwa wygłaszane publicznie przez ministra Jerzego Millera, jakoby prokuratorzy polscy brali udział we wszystkich czynnościach podejmowanych przez władze rosyjskie w tej sprawie. Kłamstwa te były dezawuowane niemal natychmiast, bo zaledwie kilka minut później w tym samym dzienniku telewizyjnym, kiedy to prokurator wojskowy informował, iż prokuratorzy polscy "czekają na protokoły z Rosji".


Otóż gdyby naprawdę uczestniczyli w czynnościach, to na żaden protokół nie musieliby czekać, gdyż podpisywaliby go na miejscu po zakończeniu czynności. Skoro zaś "czekali", to znaczy, że minister Miller koloryzował, podobnie jak pani Ewa Kopacz, która chyba w uznaniu tych umiejętności została sejmową marszalicą.


Dopiero w tym kontekście można lepiej zrozumieć awanturę wywołaną przez Andrzeja Wajdę w związku z pochowaniem na Wawelu prezydenta Lecha Kaczyńskiego z małżonką. Niezależnie od poczucia konieczności odwdzięczenia się za zakończenie wesołym oberkiem incydentu w Głuchach, gdzie niezwykle taktowne samobójstwo "bez udziału osób trzecich" popełnił Bartłomiej Frykowski, pan Andrzej mógł się awanturować również dlatego, że dotarły doń jakieś przecieki co do prawdziwej tożsamości osób pochowanych z takim przytupem na Wawelu. Kto wie, czy nie zachodzi podejrzenie, iż Rosjanie, przynajmniej w kilku przypadkach, nie zalutowali w trumnach żadnych "osób", tylko szczątki jakichś innych organizmów? Jakże inaczej wytłumaczyć determinację niezależnej prokuratury, by pod żadnym pozorem nie otwierać trumien? A ponieważ nie jest wykluczone, że pan Andrzej Wajda nie traci nadziei, iż sam będzie pochowany na Wawelu, to w tej sytuacji może nie być mu obojętne, w jakim znajdzie się towarzystwie.
Tak czy owak widać wyraźnie, że soldateska doprowadziła do sytuacji, w której nie można już mieć zaufania do ŻADNEGO organu naszego demokratycznego państwa prawnego, które wprawdzie niczego już nie szyje, za to pruje się w tempie stachanowskim, by w ten sposób stworzyć uzasadnienie dla podmianki.


Stanisław Michalkiewicz

niedziela, 16 wrzesień 2012 22:12

Stanisław Tymiński: Zmieleni

Napisane przez

Z wielkim zainteresowaniem śledzę akcję www.zmieleni.pl, którą rozwinął w kraju popularny piosenkarz patriota Paweł Kukiz. Ta akcja polega na nowym zebraniu podpisów do zmiany ordynacji wyborczej do Sejmu z proporcjonalnej na taką, jaka jest w Kanadzie, czyli większościowa. Ma to na celu możliwość lokalnego wybrania posłów do Sejmu, bo teraz wystawia wybranych wódz każdej partii ze specjalnej listy preferencyjnej. Jeśli się to uda, to nareszcie nasi patrioci bedą mieli większość w Sejmie. Kiedy Platforma Obywatelska zebrala w tej sprawie ponad 750,000 podpisów koniecznych do referendum, po wyborach zostały one brutalnie zmielone.

Kiedy kandydowałem na Prezydenta RP w 1990 roku myślałem, że pierwszym zadaniem dla Prezydenta RP było rozwiązanie kontraktowego Sejmu z 1989 roku i nowe wybory przy ordynacji większościowej. A to dlatego, żeby zamienic obcych i wrogich nam ludzi na naszych patriotów, którzy będa pracowali dla polskiej Racji Stanu. Już samo to było wielkim wyzwaniem dla mojej prezydentury.

To dlatego wroga nam samozwańcza elita polityczna wściekle i fałszywie atakowała mnie w drugiej turze wyborów. Na jej początku Tadeusz Mazowiecki (OKP, UW, UD) wysłał do mnie swojego posła ze Szczecina abym nie atakował jego rządu. Nie wiedząc, o co chodzi podjąłem  go obiadem w restauracji Trojka w Pałacu Kultury w Warszawie i zbyłem ten temat calkowitym przemilczeniem.  I w wyniku pierwszej tury rząd Mazowieckiego ze strachu poddał się do dymisji aby poprzec Lecha Wałesę. I wtedy rozpoczeła się wielka nagonka na mnie, jako reprezetanta milionów Polaków. Nawet dzisiaj, 22 lata pózniej jestem fałszywie oczerniany przez ich dzieci, tak jak to robi Monika Jaruzelska w swojej witrynie na www.youtube.com .

Przez 20 lat popieram akcję JOW dowodzoną przez Prof. Jerzego Przystawę z Wrocławia ale ta inicjatywa przycichła z braku znajomości marketingu. Nagle pokazał sie Paweł Kukiz ze swoim apelem o zbiórkę podpisów na referendum JOW i wszystko ruszyło z kopyta, jak biczem trzasnął. Zgłoszenia na stronie www.zmieleni.pl rosną teraz lawinowo i Paweł Kukiz pod nawałem podpisów złączył się już z organizacją JOW prof. Jerzego Przystawy.

Jestem pewien, że kiedy wszystkie wymagane przez obecne prawo podpisy zostaną zebrane, to układ obecnych elit wprowadzi jakieś blokady i drugi raz podpisy obywateli mogą zostac zmielone. Ale to będzie kolejny dowód, że nie ma demokracji w Polsce i Polacy są tylko narodem niewolnikow pracujących dla obcych nam ludzi, którzy nami gardzą i nas nienawidzą. Co jest niezwykłe w tej akcji rozpoczętej przez Pawła Kukiza jest że Polacy przestali sie bac i masowo wpisują się na tę listę w celu wymiany obecnych polityków. Są to głównie ludzie młodzi obeznani z internetem i to daje wielkie mozłiwości społecznej komunikacji na teraz i na potem.

Od niepamiętnych czasów w mediach promowany jest tylko ten, kto ma obce pochodzenie bo jest podejrzenie, że każdy Polak ma nacjonalistyczne odchylenie. To dlatego Amerykanie i w czasie zmiany ustroju, poparli naszych odwiecznych wrogów bo jak Stalin, nie mieli do nas zaufania. Tak jak dzisiaj Wyszyngton i Bruksela nie maja zaufania do Rumunów, którzy zmęczeni okupacją wrogich elit w swoim referendum poparli opcję Jedno Mandotowych Okręgów wyborczych, czyli ordynację więjszością.

Antyobywatelskie siły w Kanadzie już próbowały zmienic ordynację większosściową na proporcjonalną ale tutejsi obywatele zdecydowanie odrzucili tę ofertę, bo wiedzą, że to prowadzi to wodzowskich partii i permanentnych elit, u których po pewnym czasie z powodu braku świeżej krwi następuje całkowide zwyrodnienie i obywatel taki jak ty staje się ich wrogiem.

Z całego serca życzę sukcesu tej akcji www.zmieleni.pl. To jest dopiero początek przebudzenia Polaków i pewnie będą kolejne akcje obywateli. Każda taka akcja wymaga masowego poparcia nie tylko czynem ale i pieniądzem.  Bo to jest zasada prawdziwej walki politycznej – w kupie siła i jak poprzesz swoich reprezentantów to popierasz swoj interes. A głos na twego kandydata to jest głos na samego siebie. Dlatego jest on bardzo wartościowy.

Takie własnie inicjatywy zgodne z obecnym prawem mogą zmienic przyszłośc Polaków w kraju i zapobiec nieuchronnej rewolucji.

My, Polacy mieszkający poza krajem mamy pełne prawo aby poprzec akcję www.zmieleni.pl i tej szansy nie można odpuścic, bo to jest szansa na bezkrwawy koniec okupacji przez wrogich nam ludzi w Sejmie i w rządzie RP oraz w podległej im administracji. Reszta sama sie uloży.

Aby Polska, nasza ojczyzna byla matką, a nie okrutną macochą.

Stanisław Tymiński
Acton, Ontario

piątek, 14 wrzesień 2012 16:51

Sorry Winnetou

Napisał

kumorAStany Zjednoczone zgodnie z własnymi wewnętrznymi przepisami ujawniły dokumenty tajne o zbrodni katyńskiej. Wynika z nich jasno i niezbicie, że prezydent USA wkrótce po zajęciu terenów wokółsmoleńskich przez Niemców dysponował wiarygodnymi informacjami o tym, że sprawcami zbrodni są Sowieci. 

Dwóch amerykańskich jeńców wojennych zabranych jako świadkowie przez Niemców na miejsce ekshumowanych mogił zbiorowych, stwierdziło z dużą pewnością, że groby pochodzą z czasów sowieckich. Informacje o tym przekazali w sposób wiarygodny tajnymi kanałami dla władz amerykańskich.


Tymczasem Waszyngton zawsze tłumaczył, że nie mógł ustalić wiarygodności podawanych przez Niemców informacji na temat Katynia, tym bardziej że Berlin celowo je eksponował, aby wbić klin między sojuszników zachodnich a ZSRS. Można więc było podejrzewać, że informacje te były preparowane na użytek wojny propagandowej...
Dzisiaj więc wiemy, że USA od samego początku wiedziały kto był sprawcą zbrodni katyńskiej, a mimo to zwodziły Polaków i ignorowały apele premiera Sikorskiego w tej sprawie. Obecni na miejscu prowadzonej przez Niemców ekshumacji amerykańscy oficerowie ocenili po zaawansowanym stanie rozkładu zwłok oraz zachowanych w dobrym stanie butach i mundurach, że Polacy zostali zgładzeni dużo wcześniej, niż rozpoczęła się operacja Barbarossa i niedługo po ich uwięzieniu – o tym świadczył dobry stan oryginalnego umundurowania.
No więc czarno na białym jest napisane, że największy mocarz zachodni od dawna zdawał sobie sprawę, jaka jest prawda, ale postanowił się do tego nie przyznawać.


Co w tym dziwnego? No nic. Tak się robi politykę – zwłaszcza w czas wojny.
Niestety, we władzach na wychodźstwie było wystarczająco dużo proangielskich pożytecznych idiotów, by zgłuszyć sumienia polskich polityków i wojskowych. Katyń pokazywał jak na dłoni sowieckie zamiary wobec powojennej Polski – przygotowywał grunt pod PRL.
W polityce "nie ma przeproś", liczy się gra interesów i po latach taplania się w bezowocnym politycznym moralizowaniu Polacy powinni dojrzeć do geopolitycznego myślenia. Ujawnione przez USA dokumenty potwierdzające, że o Katyniu postanowiono głośno nie mówić, powinny nas do tego ostatecznie przekonać.


– Dlaczego USA nie ruszyły sprawy Katynia? Żeby nie zrażać Stalina, a za cenę dostaw sprzętu i zgody na zajęcie wschodu Europy tanim kosztem wygrać wojnę (w II wojnie światowej na froncie europejskim zginęło 100 tys., amerykańskich żołnierzy, czyli połowa tego, ilu Polaków rozstało się z tym światem w Powstaniu Warszawskim). I druga rzecz, by ewentualnie zachęcić "wuja Józka" do otwarcia japońskiego frontu.
W tych rachunkach Katyń to była betka; w tych warunkach trzeba było jedynie Polakom pozamykać gęby i zatuszować sprawę. Sojuszników się zdradza, jeśli pozwolą nam na to lub gdy przeważą "inne ważne względy". Tak było zawsze na świecie i niestety nas, Polaków, ogrywano nadzwyczaj często. Jeśli nie przez naiwność, to przez co?


Z drugiej strony, święci też nie jesteśmy – co choćby w oczy zakomunikował atamanowi Petlurze Józef Piłsudski – też potrafimy cudzym kosztem łamać własne obietnice, też potrafiliśmy w swej historii powiedzieć "sorry Winnetou". Pora, by dostrzegały to dzisiejsze polskie "dziewice". W polityce nie zawsze mówi się całą prawdę, nawet jeśli się ją zna.
Nikt za nas polskich spraw nie załatwi, nikt nam niczego w prezencie nie ofiaruje, wszystko musimy wywalczyć sami, wbrew interesom obcym. Jeśli tego nie zrobimy, pozostanie nam służba u silniejszych. Nikt jeszcze nie wymyślił lepszej machiny do obrony interesów narodowych niż silne, stabilne, dobrze zarządzane państwo i jego instytucje.


Takie państwo trzeba w Polsce zbudować i do tego trzeba wziąć władzę. W przeciwnym razie "sorry Winnetou" będziemy słyszeli co pokolenie.
Stosunek mocarstw zachodnich do Katynia w czasie II wojny światowej jest w pełni zrozumiały i wynika z realizacji interesów tych państw. Polacy zostali zdradzeni w Teheranie, a mimo to przelewali krew do końca wojny; do końca nie mogli uwierzyć, że można załatwić na cacy państwo dysponujące czwartą pod względem potencjału armią aliancką.
Polaku, czytaj archiwa – zobacz, jak to się robi – naucz się poruszać na polu minowym siatek cudzych interesów. Nie bądź jak Winnetou!
Na koniec pozwolę sobie w całości przypomnieć stary dowcip – w Związku Radzieckim pani pyta na lekcji "Kto odgadnie, kto jest największym dobroczyńcą ludzkości...". Zgłasza się Wania, odpowiada: "Lenin" i dostaje piątkę. Siadając, mamrocze pod nosem "Sorry Winnetou, ale biznes is biznes". I tą starą zasadą kieruje się każda imperialna dyplomacja.

Andrzej Kumor
Mississauga

Turystyka

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…

O nartach na zmrożonym śniegu nazywanym ‘lodem’

        Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwodne światy Maćka Czaplińskiego

Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej

Przez prerie i góry Kanady

Przez prerie i góry Kanady

Dzień 1         Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej

Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…

Tak wyglądała Mississauga w 1969 roku

W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej

Blisko domu: Uroczysko

Blisko domu: Uroczysko

        Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej

Warto jechać do Gruzji

Warto jechać do Gruzji

Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty…         Taki jest refren ... Czytaj więcej

Prawo imigracyjne

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

Kwalifikacja telefoniczna

Kwalifikacja telefoniczna

        Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej

Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…

Czy musimy zawrzeć związek małżeński?

Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski  sponsorskie czy... Czytaj więcej

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej

Prawo w Kanadzie

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

W jaki sposób może być odwołany tes…

W jaki sposób może być odwołany testament?

        Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą.  Jednak również ta czynność... Czytaj więcej

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY” (HOLOGRAPHIC WILL)?

        Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę.  Wedłu... Czytaj więcej

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TESTAMENTÓW

        Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.