Teksty
Publicystyka. Felietony i artykuły.
Coraz trudniej komentować mi sprawy polskie, bo "prawda obecnego etapu" przekracza kabaretowy wymiar. Współczuję Rodakom, bo zdaję sobie sprawę, że ludzie, którzy na co dzień żyją w kabarecie, tracą poczucie humoru.
Objawy polskiej choroby są już tak zaawansowane, że rządzący tym państwem przestają się hamować i kryć. Jest tak jak jest i tak musi być, bo inaczej będzie jeszcze gorzej – to polityka wypracowana przez pijarówki RP wyszkolone na amerykańskich kursach.
Nie lepiej zaczyna być jednak i tutaj, u nas w Kanadzie. No bo czy posunięciem z gatunku farsy nie jest decyzja o utworzeniu islamskich sal modlitwy w szkołach katolickich? Szkoły katolickie w założeniu właśnie takie są – mają kształtować w dziecku wartości katolickie, uczyć po katolicku!
Co w nich robią muzułmanie?! Nawracają na swoją wiarę!?
I druga rzecz; kiedy powstawał system szkół katolickich, wprowadzono wymóg posiadania świadectwa chrztu. Rzeczą normalną w tamtych czasach, że takie świadectwo obowiązywało jedynie przy zapisywaniu dziecka do systemu – czyli w szkole podstawowej, wiadomo, że ze szkoły podstawowej katolickiej szło się do średniej katolickiej i tam świadectwo chrztu nie było już potrzebne.
To ustawienie rzeczy wykorzystane zostało jako wytrych pozwalający na zapisywanie do szkół średnich nowo przybyłych dzieci imigrantów z wielu różnych kultur i wyznań. Wszystko byłoby OK, gdyby te dzieci, czy też ich rodzice zapisywali je do szkoły katolickiej w nadziei na przyjęcie naszej wiary i wartości. Tymczasem mamy do czynienia z "ekumenizacją" katolickiego systemu oświatowego.
Na naszych oczach staje się on katolicki wyłącznie z nazwy. Z jednej strony, Ministerstwo Oświaty narzuca programy "higieniczne" zobowiązującego do opowiadania o seksie analnym czy oralnym i zmuszające pryncypałów do zgody na zakładanie klubów homoseksualnych, z drugiej, muzułmanie urządzają sobie na terenie szkół katolickich domy modlitewne.
I to wszystko w systemie oświatowym finansowanym "celowo" przez katolików; każdy z nas określa bowiem na zeznaniu podatkowym, jaką oświatę chce wspierać – publiczną czy "wydzieloną", czyli katolicką. Szkoły katolickie od dawna są ością w gardle i solą w oku naszych lewaków i ciot rewolucji wszelkiego umaszczenia.
Ich problem polega na tym, że system katolicki z uwagi na zaszłości historyczne jest wpisany do konstytucji. Zmienić konstytucję to otworzyć puszkę Pandory. Reformę konstytucyjną z Meech Lake zerwał jeden indiański poseł – to wymaga bowiem zgody wszystkich prowincji i terytoriów. Jest więc przedsięwzięciem drogim, długotrwałym i narażonym na duże ryzyko niepowodzenia.
Nasi inżynierowie społeczni podjęli więc – jak ze wszystkimi silnymi instytucjami – walkę od środka: wejść, osłabić i rozsadzić.
W tym celu na razie posługują się islamskim koniem trojańskim – zaraz gdy tylko owe islamskie pokoje modlitewne okrzepną, pojawią się wnioski o umożliwienie modlitwy kolejnym grupom wyznaniowym od żydów po wyznawców buddyzmu. Jeśli szkoły będą odmawiać – użyty wytrych pozwoli skarżyć je na gruncie zapobiegania dyskryminacji.
Tak że w ciągu kilku lat będziemy mieli ekumeniczne pokoiki modlitewne, w których być może również sataniści zainstalują ołtarzyk. Sataniści są bowiem jednym z "wyznań" uznawanych przez szkoły publiczne. Organizuje się w nich tu, w Mississaudze, m.in. dzień "religii Wicca" utworzonej w latach 40. ubiegłego wieku przez brytyjskiego satanistę Geralda Gardnera, w której czci się pentagramami "rogatego boga" – wypisz, wymaluj lucyfera.
Odbierają nam szkoły katolickie i trzeba by o nie zawalczyć. Gdzie głos Kościoła katolickiego? Gdzie stanowcze protesty naszych biskupów? Szkoły katolickie – i tak już dosyć luźno przywiązane do spraw wiary, za 10 lat będą ściągać krzyże z frontonów, by nikogo nie urazić i nie dyskryminować.
Uczono mnie kiedyś na katechezie, że obowiązkiem każdego katolika jest ewangelizacja – czyli głoszenie Słowa Bożego i obrona wiary.
Czy coś się zmieniło?
Andrzej Kumor, Mississauga
Wybory
W sobotę były zjazdy dwóch głównych partii, BNF i Obywatelskiej, które wystawiły w różnych okręgach swych kandydatów, którzy nie musieli zbierać podpisów. Obie zdecydowały się zdjąć swych kandydatów z list wyborczych, twierdząc, że jeśli 98 proc. komisji wyborczych jest w rękach władzy, to nie ma sensu uczestniczyć w wyborach.
Oznacza to, że na 110 okręgów wyborczych nie będzie więcej niż 10 kandydatów opozycji, bo wielu już niezależnych, w tym byłego kandydata Milinkiewicza i mnie, komisje wyborcze nie dopuściły na listy kandydatów.
Na biuletynach będą więc w zasadzie nazwiska wybrańców władzy oraz rubryka "jestem przeciw".
Zasadniczo wybory zaczynają się już dziś – 18 września, ale opozycja woła, by nikt do 23 nie szedł, bo komisje wyborcze do urn, gdzie wcześniej zbiera się głosy, wrzuca "właściwe" głosy.
W Mięsku bardzo mało jest plakatów wyborczych, a w Wołkowysku nie widziałem ani jednego. No co, jak się ma poparcie władzy, to po cholerę się trudzić.
Akcja podpisów
Już drugi weekend zbieraliśmy w Wołkowysku podpisy, by uruchomiono konsulat polski w Wołkowysku, pociągi pasażerskie na trasie Białystok-Baranowicze przez Wołkowysk i nowe przejścia graniczne.
Najpierw jednak byłem w Białymstoku, gdzie chcę uruchomić zbieranie podpisów pod tymi samymi postulatami. Dotarłem do organizacji handlarzy na głównym rynku w Białymstoku i będą je zbierać, a w Warszawie dotrę do posła Tyszkiewicza i senatora Cimoszewicza, którzy może pomogą w realizacji tych postulatów.
Wracając do Wołkowyska z Białegostoku, naliczyłem po stronie polskiej 436 TIR-ów czekających na odprawę. Oznacza to, że będą czekać po dwie doby i tak jest od lat, choć otworzono duży terminal w Kuźnicy Białostockiej i Bobrownikach, przez które jadę do Wołkowyska.
Biurokratów polsko-białoruskich to nie bardzo martwi, a że towary jadą do Moskwy tak długo, to przecież nie ich "sprawa".
Geneza konfliktu
Dowiadujemy się o antyjapońskich demonstracjach w Chinach i okazuje się, że w czasie II wojny światowej istniała japońska jednostka nr 731, która pod kierunkiem gen. Shiro Ishii, szefa medycznego armii Japonii, zamordowała do 400.000 niewinnych Chińczyków, Wietnamczyków, Koreańczyków, a nawet jeńców amerykańskich i angielskich, którzy byli "świnkami doświadczalnymi", na których badano reakcje ludzkie na różne choroby. Potem Amerykanie przejęli wyniki doświadczeń japońskich i nie pociągnęli do odpowiedzialności japońskiego personelu medycznego, choć niemiecki za podobne zbrodnie został postawiony w stan oskarżenia.
Póki cesarz Japonii nie pojedzie do Chin i nie przeprosi za zbrodnie rządu swego kraju, nie będzie naprawdę zgody z Chińczykami.
Ta sprawa jest mało znana, choć już dawno ujawniono wykorzystywanie Chinek, Wietnamek i Koreanek w domach publicznych przeznaczonych dla armii Japonii.
Z naszym demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej, jest trochę tak jak z Penelopą, to znaczy – z Penelopą widzianą oczyma gitowców. Gitowcy mający ambicje intelektualne, zapoznawszy się z "Odyseją", a konkretnie – z podstępem Penelopy wobec zalotników, orzekli, że ta cała Penelopa to "w dzień szyje, a w nocy się pruje".
Otóż podobieństwo naszego demokratycznego państwa prawnego, urzeczywistniającego... i tak dalej – z Penelopą polega na tym, że ono wprawdzie niczego nie szyje, za to widać gołym okiem, że pruje się na potęgę. Tak być musi, bo do jakiegoż innego stanu mogą doprowadzić państwo okupujący je bezpieczniacy, w dodatku niepewni trwałości tej okupacji?
A tę niepewność widać gołym okiem choćby w oskarżeniu, jakie właśnie wysunął pod adresem Służby Kontrwywiadu Wojskowego słynny agent CBA "Tomek" – obecnie poseł Prawa i Sprawiedliwości Tomasz Kaczmarek – że mianowicie SKW go inwigiluje. Kontrrazwiedka, ma się rozumieć, wszystkiemu zaprzecza, ale nie ma co się tym przejmować, skoro wiadomo, że bezpieka inwigiluje nie tylko posła Kaczmarka, a więc – poszczególne watahy śledzą się nawzajem – ale wszystkich bez wyjątku?
Przekonałem się o tym przed kilkoma laty, gdy kilku osiedlowych operatorów telefonii komórkowej poprosiło mnie o napisanie w ich imieniu pisma do ministra infrastruktury Cezarego Grabarczyka, by rząd refundował im koszty utrzymywania kancelarii tajnych, koszty zatrudnienia w nich ubeka, to znaczy – pracownika mającego certyfikat dostępu do informacji niejawnych, jakie w naszym nieszczęśliwym kraju wydaje Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, a także koszty przechowywania przez 10 lat elektronicznych nośników informacji, na których zarejestrowane są wszystkie rozmowy prowadzone przez telefony komórkowe. Nie billingi, to znaczy – billingi oczywiście też – ale TREŚĆ ROZMÓW! Ponieważ ustawa Prawo telekomunikacyjne nakłada na operatorów te obowiązki, prosili oni o refundację kosztów, bo im te informacje nie są do niczego potrzebne, natomiast potrzebne są bezpieczniakom, którzy obficie z nich korzystają, nie przejmując się naturalnie żadnymi tam głupstwami w rodzaju ochrony tajemnicy korespondencji. Zresztą – powiedzmy sobie szczerze – wiara, że tę tajemnicę ochronią niezawisłe sądy, jest straszliwą iluzją, którą powinniśmy jak najprędzej porzucić. Jakże niezawisłe sądy mogą kogokolwiek uchronić przez wścibstwem bezpieki, kiedy nie mamy przecież pewności, czy niezawiśli sędziowie nie są przypadkiem konfidentami, a nawet – kadrowymi pracownikami którejś z bezpieczniackich watah?
Bo tylko angelicznie naiwnemu Pierwszemu Prezesowi Sądu Najwyższego Adamowi Strzemboszowi wydawało się, że kto jak kto – ale środowisko sędziowskie "oczyści się" z konfidentów samodzielnie. Jak wiadomo, nic takiego nie nastąpiło, a ostatnia "ohydna prowokacja" wobec prezesa niezawisłego Sądu Okręgowego w Gdańsku skłania do podejrzeń, że przez ostatnie 22 lata bezpieczniackie watahy wojskowe i cywilne nafaszerowały organy wymiaru sprawiedliwości konfidentami, niczym wielkanocną babę – rodzynkami. Dlatego też bardzo szybko okazało się, że pobożny minister Gowin, dopuszczony przez soldateskę w charakterze listka figowego, który do czasu ma zakrywać figę, jaką wataha zamierza pokazać Kościołowi, może tylko groźnie kiwać palcem w bucie – co zresztą skrupiło się na wiceministrze sprawiedliwości Grzegorzu Wałejce, którego minister Gowin zdymisjonował gwoli podreperowania swego prestiżu. Natychmiast zresztą został oskarżony o – jakżeby inaczej – "złamanie prawa", bo kazał przesłać do Ministerstwa Sprawiedliwości akta spraw Amber Gold.
Okazało się bowiem, że na skutek wiosennej nowelizacji prawa o ustroju sądów powszechnych, minister nie może kontrolować akt sądowych. Znaczy się – może tylko bezpieka. Jako pierwszy złamanie prawa przez pobożnego ministra Gowina odkrył były minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski, który ministrem sprawiedliwości w rządzie premiera Tuska został zamiast Julii Pitery, przewidzianej na ten resort w "gabinecie cieni". Kto pana Zbigniewa Ćwiąkalskiego premieru Tusku nastręczył – tego pewnie już nigdy się nie dowiemy, ale pamiętamy, że pan Ćwiąkalski ministrem sprawiedliwości być przestał w związku z aferą hazardową, której początki tkwią w zuchwałym aresztowaniu Petera Vogla wiosną 2008 roku. Można tedy wydedukować nie tylko to, że soldateska w ten sposób przygotowuje grunt pod podmiankę premiera Tuska na jakiegoś jeszcze niezużytego Umiłowanego Przywódcę. Pewne znaki wskazują, że w przygotowania do takiej podmianki został wciągnięty również tak zwany "duży pałac", czyli ekipa obstawiająca prezydenta Komorowskiego.
Wprawdzie prezydent Komorowski cieszy się zaufaniem soldateski, o czym świadczy choćby deklaracja pana generała Marka Dukaczewskiego, że jak tylko Bronisław Komorowski wygra, to on otworzy sobie szampana – ale przecież jestem pewien, iż funkcjonariusze i wychowankowie RAZWIEDUPR nie zapomnieli przykazania Włodzimierza Lenina, że należy "ufać i kontrolować". Zatem zaufanie – to jedno – a obstawa – to rzecz druga.
Kolejna sprawa, to to, iż zawiadomienie do prokuratury o popełnieniu przez ministra Gowina przestępstwa skierował poseł SLD Dariusz Joński. Można z tego wydedukować, że niedorżnięte w swoim czasie komuchy mają nadzieję, że w ramach podmianki soldateska powierzy zewnętrzne znamiona władzy właśnie im, a oni, razem z sojuszniczym PSL-em, no i schetyniakami, którzy będą tworzyli PO po wyciśnięciu stamtąd niepotrzebnego już pobożnego ministra Gowina, utworzą nowy rząd bez konieczności przeprowadzania przyśpieszonych wyborów.
Oczywiście nie są to jedyne, ani nawet – najbardziej spektakularne objawy prucia się państwa. Właśnie wojskowa prokuratura przeprowadziła kolejną ekshumację ofiary katastrofy w Smoleńsku, tzn. Anny Walentynowicz, bo wygląda na to, że w jej grobie pochowany został ktoś inny, a podobne podejrzenia pojawiają się w jeszcze 4 przypadkach. Warto w związku z tym przypomnieć kłamstwa wygłaszane publicznie przez ministra Jerzego Millera, jakoby prokuratorzy polscy brali udział we wszystkich czynnościach podejmowanych przez władze rosyjskie w tej sprawie. Kłamstwa te były dezawuowane niemal natychmiast, bo zaledwie kilka minut później w tym samym dzienniku telewizyjnym, kiedy to prokurator wojskowy informował, iż prokuratorzy polscy "czekają na protokoły z Rosji".
Otóż gdyby naprawdę uczestniczyli w czynnościach, to na żaden protokół nie musieliby czekać, gdyż podpisywaliby go na miejscu po zakończeniu czynności. Skoro zaś "czekali", to znaczy, że minister Miller koloryzował, podobnie jak pani Ewa Kopacz, która chyba w uznaniu tych umiejętności została sejmową marszalicą.
Dopiero w tym kontekście można lepiej zrozumieć awanturę wywołaną przez Andrzeja Wajdę w związku z pochowaniem na Wawelu prezydenta Lecha Kaczyńskiego z małżonką. Niezależnie od poczucia konieczności odwdzięczenia się za zakończenie wesołym oberkiem incydentu w Głuchach, gdzie niezwykle taktowne samobójstwo "bez udziału osób trzecich" popełnił Bartłomiej Frykowski, pan Andrzej mógł się awanturować również dlatego, że dotarły doń jakieś przecieki co do prawdziwej tożsamości osób pochowanych z takim przytupem na Wawelu. Kto wie, czy nie zachodzi podejrzenie, iż Rosjanie, przynajmniej w kilku przypadkach, nie zalutowali w trumnach żadnych "osób", tylko szczątki jakichś innych organizmów? Jakże inaczej wytłumaczyć determinację niezależnej prokuratury, by pod żadnym pozorem nie otwierać trumien? A ponieważ nie jest wykluczone, że pan Andrzej Wajda nie traci nadziei, iż sam będzie pochowany na Wawelu, to w tej sytuacji może nie być mu obojętne, w jakim znajdzie się towarzystwie.
Tak czy owak widać wyraźnie, że soldateska doprowadziła do sytuacji, w której nie można już mieć zaufania do ŻADNEGO organu naszego demokratycznego państwa prawnego, które wprawdzie niczego już nie szyje, za to pruje się w tempie stachanowskim, by w ten sposób stworzyć uzasadnienie dla podmianki.
Stanisław Michalkiewicz
Z wielkim zainteresowaniem śledzę akcję www.zmieleni.pl, którą rozwinął w kraju popularny piosenkarz patriota Paweł Kukiz. Ta akcja polega na nowym zebraniu podpisów do zmiany ordynacji wyborczej do Sejmu z proporcjonalnej na taką, jaka jest w Kanadzie, czyli większościowa. Ma to na celu możliwość lokalnego wybrania posłów do Sejmu, bo teraz wystawia wybranych wódz każdej partii ze specjalnej listy preferencyjnej. Jeśli się to uda, to nareszcie nasi patrioci bedą mieli większość w Sejmie. Kiedy Platforma Obywatelska zebrala w tej sprawie ponad 750,000 podpisów koniecznych do referendum, po wyborach zostały one brutalnie zmielone.
Stany Zjednoczone zgodnie z własnymi wewnętrznymi przepisami ujawniły dokumenty tajne o zbrodni katyńskiej. Wynika z nich jasno i niezbicie, że prezydent USA wkrótce po zajęciu terenów wokółsmoleńskich przez Niemców dysponował wiarygodnymi informacjami o tym, że sprawcami zbrodni są Sowieci.
Dwóch amerykańskich jeńców wojennych zabranych jako świadkowie przez Niemców na miejsce ekshumowanych mogił zbiorowych, stwierdziło z dużą pewnością, że groby pochodzą z czasów sowieckich. Informacje o tym przekazali w sposób wiarygodny tajnymi kanałami dla władz amerykańskich.
Tymczasem Waszyngton zawsze tłumaczył, że nie mógł ustalić wiarygodności podawanych przez Niemców informacji na temat Katynia, tym bardziej że Berlin celowo je eksponował, aby wbić klin między sojuszników zachodnich a ZSRS. Można więc było podejrzewać, że informacje te były preparowane na użytek wojny propagandowej...
Dzisiaj więc wiemy, że USA od samego początku wiedziały kto był sprawcą zbrodni katyńskiej, a mimo to zwodziły Polaków i ignorowały apele premiera Sikorskiego w tej sprawie. Obecni na miejscu prowadzonej przez Niemców ekshumacji amerykańscy oficerowie ocenili po zaawansowanym stanie rozkładu zwłok oraz zachowanych w dobrym stanie butach i mundurach, że Polacy zostali zgładzeni dużo wcześniej, niż rozpoczęła się operacja Barbarossa i niedługo po ich uwięzieniu – o tym świadczył dobry stan oryginalnego umundurowania.
No więc czarno na białym jest napisane, że największy mocarz zachodni od dawna zdawał sobie sprawę, jaka jest prawda, ale postanowił się do tego nie przyznawać.
Co w tym dziwnego? No nic. Tak się robi politykę – zwłaszcza w czas wojny.
Niestety, we władzach na wychodźstwie było wystarczająco dużo proangielskich pożytecznych idiotów, by zgłuszyć sumienia polskich polityków i wojskowych. Katyń pokazywał jak na dłoni sowieckie zamiary wobec powojennej Polski – przygotowywał grunt pod PRL.
W polityce "nie ma przeproś", liczy się gra interesów i po latach taplania się w bezowocnym politycznym moralizowaniu Polacy powinni dojrzeć do geopolitycznego myślenia. Ujawnione przez USA dokumenty potwierdzające, że o Katyniu postanowiono głośno nie mówić, powinny nas do tego ostatecznie przekonać.
– Dlaczego USA nie ruszyły sprawy Katynia? Żeby nie zrażać Stalina, a za cenę dostaw sprzętu i zgody na zajęcie wschodu Europy tanim kosztem wygrać wojnę (w II wojnie światowej na froncie europejskim zginęło 100 tys., amerykańskich żołnierzy, czyli połowa tego, ilu Polaków rozstało się z tym światem w Powstaniu Warszawskim). I druga rzecz, by ewentualnie zachęcić "wuja Józka" do otwarcia japońskiego frontu.
W tych rachunkach Katyń to była betka; w tych warunkach trzeba było jedynie Polakom pozamykać gęby i zatuszować sprawę. Sojuszników się zdradza, jeśli pozwolą nam na to lub gdy przeważą "inne ważne względy". Tak było zawsze na świecie i niestety nas, Polaków, ogrywano nadzwyczaj często. Jeśli nie przez naiwność, to przez co?
Z drugiej strony, święci też nie jesteśmy – co choćby w oczy zakomunikował atamanowi Petlurze Józef Piłsudski – też potrafimy cudzym kosztem łamać własne obietnice, też potrafiliśmy w swej historii powiedzieć "sorry Winnetou". Pora, by dostrzegały to dzisiejsze polskie "dziewice". W polityce nie zawsze mówi się całą prawdę, nawet jeśli się ją zna.
Nikt za nas polskich spraw nie załatwi, nikt nam niczego w prezencie nie ofiaruje, wszystko musimy wywalczyć sami, wbrew interesom obcym. Jeśli tego nie zrobimy, pozostanie nam służba u silniejszych. Nikt jeszcze nie wymyślił lepszej machiny do obrony interesów narodowych niż silne, stabilne, dobrze zarządzane państwo i jego instytucje.
Takie państwo trzeba w Polsce zbudować i do tego trzeba wziąć władzę. W przeciwnym razie "sorry Winnetou" będziemy słyszeli co pokolenie.
Stosunek mocarstw zachodnich do Katynia w czasie II wojny światowej jest w pełni zrozumiały i wynika z realizacji interesów tych państw. Polacy zostali zdradzeni w Teheranie, a mimo to przelewali krew do końca wojny; do końca nie mogli uwierzyć, że można załatwić na cacy państwo dysponujące czwartą pod względem potencjału armią aliancką.
Polaku, czytaj archiwa – zobacz, jak to się robi – naucz się poruszać na polu minowym siatek cudzych interesów. Nie bądź jak Winnetou!
Na koniec pozwolę sobie w całości przypomnieć stary dowcip – w Związku Radzieckim pani pyta na lekcji "Kto odgadnie, kto jest największym dobroczyńcą ludzkości...". Zgłasza się Wania, odpowiada: "Lenin" i dostaje piątkę. Siadając, mamrocze pod nosem "Sorry Winnetou, ale biznes is biznes". I tą starą zasadą kieruje się każda imperialna dyplomacja.
Andrzej Kumor
Mississauga
Turystyka
- 1
- 2
- 3
O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…
Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej
Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…
Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej
Przez prerie i góry Kanady
Dzień 1 Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej
Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…
W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej
Blisko domu: Uroczysko
Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej
Warto jechać do Gruzji
Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty… Taki jest refren ... Czytaj więcej
Massasauga w kolorach jesieni
Nigdy bym nie przypuszczała, że śpiąc w drugiej połowie października w namiocie, będę się w …
Life is beautiful - nurkowanie na Roa…
6DHNuzLUHn8 Roatan i dwie sąsiednie wyspy, Utila i Guanaja, tworzące mały archipelag, stanowią oazę spokoju i są chętni…
Jednodniowa wycieczka do Tobermory - …
Było tak: w sobotę rano wybrałem się na dmuchany kajak do Tobermory; chciałem…
Dronem nad Mississaugą
Chęć zobaczenia świata z góry to marzenie każdego chłopca, ilu z nas chciało w młodości zost…
Prawo imigracyjne
- 1
- 2
- 3
Kwalifikacja telefoniczna
Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej
Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…
Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski sponsorskie czy... Czytaj więcej
Czy można przedłużyć wizę IEC?
Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej
FLAGPOLES
Flagpoling oznacza ubieganie się o przedłużenie pozwolenia na pracę (lub nauk…
POBYT CZASOWY (12/2019)
Pobytem czasowym w Kanadzie nazywamy legalny pobyt przez określony czas ( np. wiza pracy, studencka lub wiza turystyczna…
Rejestracja wylotów - nowa imigracyjn…
Rząd kanadyjski zapowiedział wprowadzenie dokładnej rejestracji wylotów z Kanady w przyszłym roku, do tej pory Kanada po…
Praca i pobyt dla opiekunów
Rząd Kanady od wielu lat pozwala sprowadzać do Kanady opiekunki/opiekunów dzieci, osób starszych lub niepełnosprawnych. …
Prawo w Kanadzie
- 1
- 2
- 3
W jaki sposób może być odwołany tes…
Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą. Jednak również ta czynność... Czytaj więcej
CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…
Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę. Wedłu... Czytaj więcej
MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…
Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej
ZASADY ADMINISTRACJI SPADKÓW W ONTARI…
Rozróżniamy dwie procedury administracji spadków: proces beztestamentowy i pr…
Podział majątku. Rozwody, separacje i…
Podział majątku dotyczy tylko par kończących formalne związki małżeńskie. Przy rozstaniu dzielą one majątek na pół autom…
Prawo rodzinne: Rezydencja małżeńska
Ontaryjscy prawodawcy uznali, że rezydencja małżeńska ("matrimonial home") jest formą własności, która zasługuje na spec…
Jeszcze o mediacji (część III)
Poprzedni artykuł dotyczył istoty mediacji i roli mediatora. Dzisiaj dalszy ciąg…