Przyjechałam tutaj na miesiąc, w okolice Hamburga. Opiekuję się panem chorym na Parkinsona. Mieszka z nim jego żona. Oboje są stosunkowo młodzi, są w wieku ponad 70 lat. Na początku było bardzo miło albo możliwe, że ja patrzyłam przez różowe okulary, jak to się mówi.
Dziadek, czyli ta chora osoba, nie sprawia kłopotów. Jest to miły człowiek, były profesor doktor, któremu należy się opieka. Tydzień temu zaskoczył mnie bardzo. Jego żona udała się na zakupy, a ja zostałam z nim sama. Nie dał się namówić na spacer naokoło jeziorka, wiec wzięłam się za obiad, zaglądając do niego trochę. Pani wzięła wózek na zakupy na kółkach i powiedziała mi, jak to lubi sobie sama spacerować. Jest to możliwe, gdy ja opiekuję się jej mężem. Więc gotuję ten obiad z tego, co jest do dyspozycji w lodówce. Jakąś zupę udało mi się zmajstrować. Dodałam do niej ryżu i ugotowałam po jajku, żeby czymś zastąpić mięso, którego nie było i nie ma od dawna. Dziadek przecież chłopisko, musi coś pożywnego jeść.
Dziadek naraz wpada do kuchni, rzuca pytanie, czy z nim jadę .. czy idę… było tam słówko – mit, a oznacza ono po niemiecku – z. Drzwi od domu otwarte, przyjechała taksówka. Dziadek chodzi dużymi krokami i szybko, szuka czegoś. Coś wcześniej słyszałam, że dziadek potrafi po taksi zadzwonić, ale żona nic nie mówiła, że to realne i jak mam się zachować w tej sytuacji. Ponieważ jestem jego opiekunką, więc uznałam, że muszę z nim jechać. Tak samo jak wcześniej – na ryby.
Nie byłam ubrana odpowiednio do wyjścia, miałam spódnicę nie za długą i legginsy czarne. Nie było czasu założyć spodni. Obawiałam się, że dziadek mnie zostawi i poleci. Chwyciłam moją komórkę, która zalana została ostatnio wodą do popicia lekarstw. Jest niepewna, budzik w niej przestał działać.
Proponowałam taksówkarzowi, żeby wziął pieniądze od dziadka za postojowe i żeby go nigdzie nie wiózł. Myślałam o tym, jak jego żona przeżyje stratę tylu pieniędzy. Ona liczy każdego centa. Ale wszystko już dziadek wcześniej obgadał przez telefon z taksówkarzem. Podobno już go wiózł wcześniej, i to nie raz.
Dziadek się jeszcze kilkakrotnie wraca. Okazało się, że wziął kserokopiarkę, która się zepsuła. Chce ją zawieźć do sąsiedniego miasteczka. Pomagam mu, jak mogę. Szukamy czegoś. No, mamy jakiś przewód. Ale on jeszcze czegoś szuka.
Pojechaliśmy wreszcie do odpowiedniego punktu naprawy. Tam kierowca nas chciał zostawić, ale wyprosiłam go, żeby poczekał. Maszyna zostawiona. Dziadek nie rozumiał, że mu nie naprawią w tym samym dniu, bo to sobota. Dopiero jak mu zamknięto drzwi przed nosem, bo zamykano zakład, to dał się namówić na wejście do taksówki. Już myślałam, że wracamy, a cała przygoda zakończona. A tu dziadek chce jechać do jakiegoś wielkiego marketu budowlanego. Po co? Nie wiemy. Kierowca za każdym razem bierze pieniądze za przebyty odcinek drogi, ale za postojowe przed marketem obiecał nie wziąć. Biegam z dziadkiem po wielkich powierzchniach sklepu i nie wiem, czego on szuka. A szukał robaków na ryby. Doszedł taksówkarz i on to wyjaśnił. Jedziemy więc do następnego miasta, po te robaki. Były, ciężko było się do nich dostać. Dziadek mówi niewyraźnie. Nawet Niemcy go nie rozumieją. Tak, nie tylko ja.
Taksówkarz znów pomógł, dziadek kupił aż trzy pudełka robaków. Drogie były i droga była ogólnie ta wycieczka. Dziadek pożalił się taksówkarzowi, że miał swój samochód – audi, ale rodzina namówiła go, żeby już nie jeździł, a żona obiecała, że zawiezie go zawsze i wszędzie. Gdzie tylko będzie chciał. A tymczasem ona żałuje każdego euro i proponuje mu jazdę kolejką, co dla niego jest za ciężkie. On czasami traci równowagę.
I wtedy zaczęło mieć to wszystko ręce i nogi. Cała ta wycieczka nabrała sensu, przynajmniej z dziadka strony. Wróciliśmy do domu, pani nie była bardzo zaskoczona. Prawie nie rozmawiałyśmy już na ten temat. Słyszałam tylko, że robiła mu wyrzuty płaczliwym tonem.
Ostatnio mam z nią na pieńku. Dzisiaj rano odniosłam jej radio, które mi dała na początku. Skarżyła się, że bardzo za nim tęskni. Budzika niestety nie mogę jeszcze oddać, a pani twierdzi, że dziadek za nim tęskni. Za kilka dni wyjadę. We wszystkich domach, w których byłam w Niemczech, zawsze miałam telewizor lub chociaż radio. Tutaj oni mają to w swoich pokojach, ja nie. Szkoda, bo uczę się niemieckiego poprzez słuchanie. Za to może dzięki temu piszę. Wzięłam się za pisanie.
Pani zrobiła się ostatnio wybuchowa i nerwowa. Pretensje do dziadka i do mnie też ma, niestety. A to jajka niepotrzebnie chcę ugotować na niedzielne śniadanie, a to nowy dżem chcę otworzyć, a to pranie włączam, żeby uprać tylko i wyłącznie moje rzeczy. Szkoda prądu, szkoda wody. A to znów poukładałam talerze w kuchni i inne Glass. Niemcy na kieliszki, szklanki, wszystko ogólnie ze szkła mówią – Glass. Dziadek był zadowolony, łatwiej mu było sięgnąć, ona nie. Więc wszystko wróciło do poprzedniego stanu, bo zareagowała bardzo nerwowo na zmianę.
Dziwne są te małżeństwa niemieckie. Najczęściej pani ma skłonności do tycia i odchudza przy okazji pana , który jest chudy i mógłby jeść więcej. Jakby jedno szkodziło drugiemu. To już drugie takie małżeństwo, gdzie żona oszczędza na jedzeniu, głodząc męża. Słodkie śniadania, obiady bez mięsa i słodkie podwieczorki z kawą. Kolacja czasem jest, jakaś wędlina mięsopodobna, najczęściej – mortadela. Dziwię się, bo Polacy ubożsi, a kupują szynkę. Kiedyś jej nie było, za żadne pieniądze nawet, teraz jest. Może dlatego tak doceniamy i nie kupujemy parówek czy mortadeli, która też jest w tym stylu.
W tę niedzielę było spotkanie jednej gałęzi mojej rodziny. Przysłano mi zdjęcie. Smutno mi, że nie mogłam być. Poprzednie było w roku 2008. Poznałam na nim kuzynów i kuzynki, których nie znałam wcześniej. Spotyka się tylko jedno pokolenie. Ja muszę zarabiać na rodzinę. Reszta gałązek z gałęzi jest bogata i może się pospotykać, nocując w hotelu.
I tym smutkiem sobie kończę. Idę do dziadków niemieckich, trochę z nimi posiedzę. Oglądają telewizję. Nie wiem, czy przyjadę tu jeszcze raz, za miesiąc. Spotkałam w sklepie Pol-ki, które pracują inaczej. Więc może zmienię pracę.
Wanda Rat
Kontakt ze mną: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!