Wybory
W sobotę były zjazdy dwóch głównych partii, BNF i Obywatelskiej, które wystawiły w różnych okręgach swych kandydatów, którzy nie musieli zbierać podpisów. Obie zdecydowały się zdjąć swych kandydatów z list wyborczych, twierdząc, że jeśli 98 proc. komisji wyborczych jest w rękach władzy, to nie ma sensu uczestniczyć w wyborach.
Oznacza to, że na 110 okręgów wyborczych nie będzie więcej niż 10 kandydatów opozycji, bo wielu już niezależnych, w tym byłego kandydata Milinkiewicza i mnie, komisje wyborcze nie dopuściły na listy kandydatów.
Na biuletynach będą więc w zasadzie nazwiska wybrańców władzy oraz rubryka "jestem przeciw".
Zasadniczo wybory zaczynają się już dziś – 18 września, ale opozycja woła, by nikt do 23 nie szedł, bo komisje wyborcze do urn, gdzie wcześniej zbiera się głosy, wrzuca "właściwe" głosy.
W Mięsku bardzo mało jest plakatów wyborczych, a w Wołkowysku nie widziałem ani jednego. No co, jak się ma poparcie władzy, to po cholerę się trudzić.
Akcja podpisów
Już drugi weekend zbieraliśmy w Wołkowysku podpisy, by uruchomiono konsulat polski w Wołkowysku, pociągi pasażerskie na trasie Białystok-Baranowicze przez Wołkowysk i nowe przejścia graniczne.
Najpierw jednak byłem w Białymstoku, gdzie chcę uruchomić zbieranie podpisów pod tymi samymi postulatami. Dotarłem do organizacji handlarzy na głównym rynku w Białymstoku i będą je zbierać, a w Warszawie dotrę do posła Tyszkiewicza i senatora Cimoszewicza, którzy może pomogą w realizacji tych postulatów.
Wracając do Wołkowyska z Białegostoku, naliczyłem po stronie polskiej 436 TIR-ów czekających na odprawę. Oznacza to, że będą czekać po dwie doby i tak jest od lat, choć otworzono duży terminal w Kuźnicy Białostockiej i Bobrownikach, przez które jadę do Wołkowyska.
Biurokratów polsko-białoruskich to nie bardzo martwi, a że towary jadą do Moskwy tak długo, to przecież nie ich "sprawa".
Geneza konfliktu
Dowiadujemy się o antyjapońskich demonstracjach w Chinach i okazuje się, że w czasie II wojny światowej istniała japońska jednostka nr 731, która pod kierunkiem gen. Shiro Ishii, szefa medycznego armii Japonii, zamordowała do 400.000 niewinnych Chińczyków, Wietnamczyków, Koreańczyków, a nawet jeńców amerykańskich i angielskich, którzy byli "świnkami doświadczalnymi", na których badano reakcje ludzkie na różne choroby. Potem Amerykanie przejęli wyniki doświadczeń japońskich i nie pociągnęli do odpowiedzialności japońskiego personelu medycznego, choć niemiecki za podobne zbrodnie został postawiony w stan oskarżenia.
Póki cesarz Japonii nie pojedzie do Chin i nie przeprosi za zbrodnie rządu swego kraju, nie będzie naprawdę zgody z Chińczykami.
Ta sprawa jest mało znana, choć już dawno ujawniono wykorzystywanie Chinek, Wietnamek i Koreanek w domach publicznych przeznaczonych dla armii Japonii.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!