Miał być wielki piknik, była wielka klapa. Pogoda pokrzyżowała nam plany i piknik "Gońca" odbył się w wersji "mikro" – czyli przyjechało kilkudziesięciu naszych najbardziej zagorzałych sympatyków – za co bardzo dziękujemy. Przy okazji miło było porozmawiać o Polsce i nie tylko, poplotkować i napić się piwa czy zjeść obiad przygotowany przez panie z Korpusu Pomocniczego Placówki 114 Stowarzyszenia Weteranów Armii Polskiej.
Przyjechało kilku sympatyków z polskiego klubu motocyklowego – ale w większości samochodami, przybył p. Wojtek Machnikowski z rodziną – nasz pierwszy reklamodawca, który dał nam reklamę firmy Allmax, zanim "Goniec" się "urodził". Jak zwykle był Stanisław Tymiński z rodziną – człowiek, który o mały włos nie został prezydentem Polski, odwiedził nas opiekun duchowy Rodziny Radia Maryja w Kanadzie o. Jacek Cydzik, był oczywiście komendant Placówki 1124 SWAP Krzysztof Tomczak i wielu innych zacnych ludzi.
Tak miało być, że tym razem bez tańców, bez warkotu motorów, ale wciąż w tym samym pięknym miejscu, w pięknych nastrojach.
Zatem klapa klapą, a jak dożyjemy, to zapraszamy wszystkich za rok.
Wszystkich zaś, którzy liczyli na dobrą zabawę, przepraszam – tym razem nie zdecydowaliśmy się na rozpraszanie chmur deszczowych rakietami z jodkiem srebra.
Przypomniało mi się jeszcze jedno – kiedy wjeżdżałem do parku, w strugach deszczu zobaczyłem biały autokar, który właśnie ruszył do wyjazdu. Okazało się, że była to grupa leśników z Polski, którzy z powodu strajku Lufthansy utkwili na lotnisku i linie zafundowały im autokar, aby sobie gdzieś pojechali pozwiedzać – ktoś słyszał o pikniku w parku Paderewskiego i oto pojawili się w ulewie.
•••
Minęła kolejna rocznica zamachów 9-11 w Nowym Jorku. Powstrzymam się od jakiejkolwiek analizy, bo po co się powtarzać, polecę tylko Państwu z serca obejrzeć w YouTube filmiki z zawalenia się pod wpływem rzekomo pożaru budynku WTC-7. Proszę popatrzeć i samemu wyciągać wnioski; proszę czytać i nie bać się myśleć na wielką skalę. Ci, którzy dokonali na WTC-7 zawalenia na taką skalę, myślą globalnie – dlatego nie ma ucieczki.
•••
A z całą pewnością w walce o wolność z kulturową bolszewią jesteśmy zbyt bierni. Zachowujemy się tak, jakby zupełnie nam nie zależało na przyszłości naszych dzieci, jakbyśmy oddawali szczęście przyszłych pokoleń bez walki.
Tutaj, w naszym rodzinnym Ontario, urasta na naszych oczach nowy totalitaryzm, a my niczym mieszkańcy Republiki Weimarskiej w obliczu nadchodzącego hitleryzmu – zamykamy okiennice. To, że jest to krótkowzroczna głupota, nie ulega wątpliwości.
O co chodzi?
Tym razem o władzę nad umysłami naszych dzieci. Dzieci w szkołach publicznych (katolickich też) uczą się nie tylko o tym, że homoseksualizm jest OK, ale np. że OK jest satanizm (wicca), i mają prezentację wszystkich akcesoriów tej "wiary".
Każdy rodzic o zdrowych zmysłach z wiadomych powodów powinien na coś takiego dziecka nie puszczać. Tymczasem jednak nasi kulturowi bolszewicy wpadli na pomysł, że nauczyciel jest "współrodzicem" i również sprawuje nad dzieckiem władzę wychowawczą.
Dlatego rodzice nie mają prawa nie posyłać dzieci na ideologiczną indoktrynację pod egidą tolerancji i poszanowania godności.
Normalny porządek "rodzicielski" jest następujący: Rodzice odpowiedzialni za wychowanie dzieci zatrudniają guwernantkę i nauczyciela, aby młodego podszkolić i przygotować do życia. Czynią to według własnego rozeznania w trosce o najlepiej pojęty interes dziecka (któż lepiej zatroszczy się o własne dzieci niż rodzice?!).
Bolszewicki porządek rodzicielski jest taki, że odpowiedzialność za wychowanie dziecka wspólnie ponoszą rodzice i państwo. Odpowiedzialność rodziców polega na łożeniu na wychowanie, natomiast szkoła, realizując wytyczne polityki państwowej, urabia umysł dziecka wedle aktualnie obowiązujących wzorców – niekiedy zależnych od koniunktury politycznej i tego, jaka akurat formacja polityczna jest u władzy.
Czują Państwo bluesa? Zabierają wam dzieci i każdą jeszcze za to płacić!
– A wy co?
– Ruki po szwam?
– Tak bez walki?
– Nie kochacie swoich dzieci?
– Nie chcecie, aby wyrosły na porządnych ludzi?
Z tym trzeba walczyć, bo to jest początek chowania janczarów.
– I tu gwoli wspólnej lekcji historii przypomnę za wikipedią: W 1329 roku sułtan Orhan wydał edykt o zorganizowaniu elitarnych oddziałów piechoty. Postanowił wtedy, że co piąty chłopiec chrześcijański pochwycony do niewoli w czasie wypraw wojennych, a także wzięty przymusowo z ziem podbitych przez Turków, był oddawany na wychowanie muzułmanom, którzy mieli obowiązek ukształtować w nim takie cechy, jak fanatyzm religijny, ślepe posłuszeństwo i przywiązanie do Turcji. Przymusowo przechodzili również na islam. Byli oni hartowani fizycznie i uczeni sztuki wojennej.
Czy chcą Państwo mieć obcych janczarów w domu?
Andrzej Kumor
Mississauga
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!