Czas na profesjonalne działanie w aspekcie obrażania Polaków
Napisane przez Waldemar Biniecki, Katarzyna MurawskaDzień Niepodległości jest dla Polaków szczególnym świętem, tak samo ważnym jak dla obywateli Stanów Zjednoczonych jest dzień 4 lipca. Teraz, po 99 latach odrodzenia Polski, mamy pełna swobodę i czcimy ten dzień na wiele różnych sposobów. Od ośmiu lat jednym ze sposobów uczczenia Niepodległej Ojczyzny jest marsz z biało-czerwonymi flagami organizowany przez patriotów.
Z roku na rok na marsz przychodzi coraz więcej ludzi i wchodzi on do kanonu tradycji. W Marszu Niepodległości biorą udział różne środowiska i grupy społeczne. W tym roku w marszu szły całe wielopokoleniowe rodziny, polscy emigranci, którzy specjalnie na te uroczystość przybyli z zagranicy, aby zamanifestować swój patriotyzm. Idą również grupy rekonstrukcyjne, których historyczne repliki mundurów Wojska Polskiego nadają marszowi koloryt. W tym roku w marszu oficjalnie brało udział 60 – 65 tys. uczestników. Byli wśród nich nasi znajomi i przyjaciele.
Naczelnym hasłem tegorocznego marszu było „MY CHCEMY BOGA”. Śpiewano hymn polski i historyczne pieśni patriotyczne. Wszystko to nasi znajomi uczestniczący w marszu odbierali jako podkreślenie, że Europa ukształtowała swoje tradycje i wartości na BIBLII i chrześcijańskim DEKALOGU. Kolorytu marszowi dodawało też odpalanie petard, które swoim białym i czerwonym światłem imitowały polską flagę. Zwykłemu uczestnikowi marszu trudno było zauważyć wszystkie hasła i wszystkie gesty, które pojawiły się na trasie w czasie trwania przemarszu. Szokiem było dla nas, oglądających relację z marszu w telewizji, i dla naszych przyjaciół uczestniczących w nim bezpośrednio, gdy globalne liberalne media podały, że w Warszawie maszerowało 60 tysięcy nazistów. Czy to znaczy, że dzieci, z którymi rodzice przyszli na uroczystość, to też naziści?
Teza postawiona przez byłego rzecznika prasowego Hillary Clinton – Jessy Lehricha, jest wielką manipulacją. Z historii dobrze przecież pamiętamy, że najpierw niemieccy naziści wymordowali naszych obywateli, potem spalili Warszawę po Powstaniu Warszawskim, a potem ostatni naziści – Niemcy, opuścili Warszawę w styczniu 1945 roku. Nie ma Polaków nazistów. Nigdy nie było. Takie fałszywe przekłamania są celową polityką wymierzoną w państwo polskie i trzeba to wyraźnie stwierdzić. Z wielkim zdumieniem obserwujemy wszelkie ataki wymierzone przez różnego rodzajów polityków, a teraz oficjalnych przedstawicieli obcych rządów.
Dość długo policzkowano nas „polskimi obozami koncentracyjnymi”, nie powinniśmy nadstawiać drugiego policzka. Musimy postawić gardę, aby cios do nas nie doszedł. Najbardziej przykre jest, gdy ciosy zadają swoi. Wypowiedzi wielu byłych i obecnych polityków opozycji o Marszu Niepodległości są oszczercze, nie do przyjęcia. „Najgorszy to ptak, co własne gniazdo kala”. Niewątpliwie były na marszu prezentowane hasła, które nie powinny się tam znaleźć, ale organizatorzy marszu i władze jednoznacznie je potępiły. Trzeba wyciągnąć wnioski na przyszłość. Muszą to zrobić organizatorzy marszu i nie tylko. Przez ostatnie dwa lata nie stworzono odpowiednich profesjonalnych narzędzi do przeciwdziałania tego typu postępowaniom. Wystąpienie pani premier Szydło w Brukseli po przypadkowym przetłumaczeniu jakiejś studentki na język angielski stało się hitem w konserwatywnych kręgach Europy i Ameryki. Dlaczego nie przetłumaczyły go i nie opublikowały w różnojęzycznej prasie polskiej powołane do tego odpowiednie agendy? W swoich poprzednich artykułach wielokrotnie mówiliśmy o konieczności stworzenia polskiego systemu strategicznej komunikacji. Niezbędnym elementem takiego systemu powinna być anglojęzyczna telewizja. Wielokrotnie na ten temat wypowiadał się prof. Marek Chodakiewicz.
W tym artykule my, polonijni wolontariusze, chcielibyśmy się podzielić z Państwem pomysłem, który może stać się poważnym orężem w walce o dobre imię Polski i Polaków.
A oto nasz pomysł:
Centrum Analizy Mediów i Programów Edukacyjnych w Ameryce Północnej.
Motto projektu: „Obrona Polski jest dzisiaj naszym najświętszym i najważniejszym obowiązkiem” – Karol Rozmarek, prezes Kongresu Polonii Amerykańskiej – 1944.
Celem projektu jest stworzenie sprawnie działającej międzynarodowej grupy fachowców i wolontariuszy, której zadaniem miałoby być aktywne monitorowanie, reagowanie i przeciwdziałanie antypolskim publikacjom i wypowiedziom pojawiającym się w świecie mediów, polityki, kultury i nauki. Grupa ta powinna się składać z polskich, polonijnych lub innych nacji specjalistów reprezentujących różnorodne dziedziny: prawo, historię, dziennikarstwo i edukację, z działaczy polonijnych (którzy posiadają kapitał społeczny w postaci znajomości) i tłumaczy.
Grupa ta propagowałaby i realizowałaby propolską politykę historyczną, ściśle współpracując z polskimi instytucjami zajmującymi się podobną lub zbliżoną problematyką. Naszymi głównymi adresatami będą opiniotwórcze międzynarodowe media oraz środowiska akademickie.
Zadania projektu:
• Monitoring i analiza Internetu oraz mediów społecznościowych.
• Monitoring i analiza prasy i telewizji.
• Monitoring i analiza istniejących programów edukacyjnych.
• Współpraca ze sprzyjającymi Polsce anglojęzycznymi mediami Ameryki Północnej.
• Pisanie artykułów polemicznych do mediów piszących źle o Polsce i Polakach.
• Pisanie listów do rektorów uczelni, które realizują programy nieprzyjazne Polsce.
• Współpraca i budowanie bazy dziennikarzy, publicystów, ludzi dobrej woli oraz zachęcanie ich do aktywnego przeciwdziałania medialnym atakom na Polskę.
• Współpraca z polskimi mediami i z polskimi dziennikarzami piszącymi po angielsku.
• Współpraca z mediami polonijnymi.
• Stworzenie międzynarodowej bazy dziennikarzy i osób zaangażowanych w sprawy polskie.
• Stworzenie bazy naukowców, historyków, prawników, zainteresowanych tworzeniem profesjonalnych analiz i ekspertyz.
• Stworzenie bazy „white papers” (artykułów naukowych) pisanych przez ekspertów.
Miejmy nadzieję, że w Ameryce Północnej znajdzie się grupa biznesmenów, która wyłożyłaby kapitał założycielski i wprowadziła słowa w czyn. Z prawnego punktu widzenia do prowadzenia takiej działalności najlepsza byłaby fundacja non profit 501 (c) (3). Po założeniu fundacji konieczne jest zatrudnienie co najmniej dwóch fachowców, dyrektora wykonawczego i specjalisty od profesjonalnego zbierania pieniędzy na ten cel, aby fundacja przetrwała. Bez pieniędzy taki projekt się nie uda. A wolontariusze nie mogą się mierzyć z instytucjami sponsorowanymi przez rządy i sieć innych fundacji powiązanych z globalnym lobby przeciwników tradycyjnych wartości.
Projekt musi być także otwarty na granty dla realizowania swojej misji. Może taki projekt przerwałby ciągłe nadstawianie drugiego policzka i atmosferę niemocy.
My, Polacy, potrzebujemy także sukcesów w tej nierównej walce.
WALDEMAR BINIECKI,
Fundacja Pax Polonica, Kansas,
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
KATARZYNA MURAWSKA,
Fundacja Pax Polonica, Wisconsin, Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Co tu gadać; jeszcze raz potwierdza się trafność spostrzeżenia, że oficjalna nieobecność bywa niekiedy Wyższą Formą Obecności. Weźmy takie Wojskowe Służby Informacyjne. „Nie ma” ich już od września 2006 roku, ale co z tego, jeśli całkiem niedawno pan prezydent Duda zgodził się z panem prezesem Kaczyńskim, żeby nie ujawniać „Aneksu” do „Raportu o rozwiązaniu WSI” nie tylko opinii publicznej, ale nawet – Służbie Kontrwywiadu Wojskowego – czego domaga się złowrogi minister Antoni Macierewicz. Złowrogi Antoni Macierewicz przygotowywał zarówno „Raport”, jak i „Aneks”, więc pewnie pamięta, co tam się znajduje – ale nie może tego ujawnić bez narażenia się na uderzenie surowej ręki sprawiedliwości ludowej („niechaj mnie dosięgnie surowa ręka sprawiedliwości ludowej” – brzmiała końcówka roty przysięgi wojskowej za pierwszej komuny).
Tymczasem ani prezydent Duda, ani prezes Kaczyński przekazać „Aneksu” Służbie Kontrwywiadu Wojskowego nie chcą, najwyraźniej na coś licząc. Ale na co mogliby jeszcze liczyć, skoro Wojskowych Służ Informacyjnych już „nie ma”? Najwyraźniej ta oficjalna nieobecność musi być Wyższą Formą Obecności, i to nie tylko WSI, ale przede wszystkim – agentury, jaką WSI zdążyły uplasować w kluczowych segmentach państwa, a nawet życia publicznego. Gospodarowanie takim kapitałem może przynieść niebagatelne korzyści polityczne, toteż w świetle tego lepiej rozumiemy przyczynę, dla której pan prezydent w tej sprawie błyskawicznie porozumiał się z panem prezesem.
Podsumowanie sytuacji
– My to przeżyjemy jako naród. Społeczeństwo się odbuduje i wymiecie tych PiS-owców z Dudą na czele. Sama go wspierałam w wyborach, wciskałam ludziom, że będzie dobrym prezydentem, a teraz się czuję odpowiedzialna za to, co się dzieje. Poza tym nie lubię ludzi płytkich i zadowolonych z siebie, a Andrzej Duda taki właśnie jest – mówiła pani profesor Staniszkis, która dawniej popierała PiS i Kaczyńskiego.
Tylko pytam, kto po wymieceniu PiS-u przejmie władzę w Polsce, bo PO to już dopiero g...?
Tłum. Okrzyki. Race. Manifestacje i marsze. Biegi, inscenizacje, pikniki, nawet rauty. I tak dalej, i tak dalej. Wojenko, wojenko. Czyli 99. rocznica, czyli Święto Niepodległości. Jest moc?
Była. Optycznie. Realnie może będzie, kiedyś. Bóg da, że doczekamy powrotu wielkości, którą pozwoliliśmy sobie ukraść. Dziś jednakowoż mamy wyłącznie pozory mocy, za czym idą owych pozorów konsekwencje: wyuczona radość, wiecowa atmosfera, wytresowane grymasy twarzy mimo braku świadomości tresury, wreszcie chwytające za serca słowa o patriotyzmie, w tym „cześć i chwała”, wykrzykiwane pod adresem Bohaterów – w teorii, a dla podniesienia upadłego ducha żyjących – w praktyce. Bo „Cześć i chwała bohaterom!” realnie znaczy tyle, ile znaczyło lat temu kilka. I kilkanaście. I kilkadziesiąt. Nic to nie znaczy. Poza nadęciem.
Piszę o Darku, o moim byłym uczniu. Dlaczego znów o Darku? Bo teraz jego życie by inaczej wyglądało. Bo tydzień temu, przed galerią w sąsiednim większym mieście, zauważyłam zdziwiona trzy osoby. Była to babcia Darka i jej dwie wnuczki. Jedna z wnuczek musiała mieć prawo jazdy, bo przyjechali jakimś starym samochodem kombi, ale samochodem, ktoś nim musiał kierować.
No i przyjechali, ale nie przed szmateks. Przyjechali, przyjechały po nowe ciuchy. Babcia i jej dwie wnuczki, już dorosłe. Szczuplutkie, zimno było, a one zostawiły w samochodzie kurtki i szły w sukieneczkach, jak to wypada do galerii.
Darek też by był już taki duży, ale Darek umarł, był chory dziedzicznie na zanik mięśni. Jednak gdy wszystkie dzieci z rodziny szły do szkoły, Darek zostawał sam i miał przed sobą tylko okno z firanką. Nie mieli ani radia, ani telewizora. Jeden pokój i kuchnia, rodzice plus pięcioro dzieci. Był rok 1992, zlikwidowano PGR-y i stanęła też gorzelnia, w której pracował tata Darka. Zmieniłam trochę jego życie, ale inni nauczyciele tego nie pociągnęli, czekając na mnie. A ja już czekałam na czwarte nasze dziecko. Nie było telefonu, my nie mieliśmy, a tym bardziej oni. Przekazała mi nauczycielka, że Darek umarł w Sylwestra. Na pewno za mną tęsknili. Chociaż w lecie pojechaliśmy tam z dużym telewizorem, który dostaliśmy od pani ze Szwecji.
Festiwal Filmów Polskich w Toronto 2017: Zgoda (Wstyd)
Napisane przez Janusz NiemczykŚląsk. Najbardziej przemysłowo rozwinięty region Polski. Miejsce trzech dużych powstań o niepodległość, które odbyły się w roku 1919, 1920 i w 1921. Każde z tych powstań było krwawo stłumione. Już wówczas, a więc prawie 20 lat przed II wojną światową, niemieckie oddziały ochotnicze, tak zwane Freikorps, wsławiły się rozstrzeliwaniem wziętych do niewoli powstańców i mordowaniem ludności cywilnej. Ale kim byli ci powstańcy śląscy?
Podział na Śląsku szedł po linii, czy ktoś jest wyznania rzymskokatolickiego – i ten jest uważany za Polaka, lub czy ktoś jest protestantem – ten uważany jest za Niemca. Tak nie zawsze było, bo ktoś, kto był rzymskim katolikiem, nie zawsze był Polakiem, i ktoś, kto był protestantem, nie zawsze był Niemcem. Podobnie zresztą było z nazwiskami. Ktoś, kto miał nazwisko niemieckie, nie zawsze był Niemcem, i ktoś, kto miał nazwisko polskie, nie zawsze był Polakiem. Dla przykładu podam historię rodziny, którą opowiedział mi mój przyjaciel ze szkoły średniej, Waldek. Waldek miał polskie nazwisko, ale takie typowe dla Śląska. Otóż powiedział mi, że w momencie, kiedy część Śląska wróciła do Polski po trzecim powstaniu śląskim i po referendum w 1921 roku, to jego babcia umiała po polsku mówić tylko pacierz.
Wszystko wskazuje na to, że Marsz Niepodległości doszedł do końca.
Początkowo nic tego nie zapowiadało, jak zawsze spontaniczna manifestacja różnych polskich środowisk patriotycznych i tysięcy zwykłych nigdzie niezrzeszonych Polaków przebiegała według tradycyjnego klucza. Było normalnie, choć w tym roku było więcej ludzi. Marsz niczym szczególnym się nie wyróżniał, może tym, że podobnie jak w kilku poprzednich, od kiedy władzę objął PiS, policja nie biła.
W tym roku postanowiono jednak Marsz wykorzystać do politycznej rozgrywki.
Umówmy się, że na takiej imprezie można zrobić każdą prowokację; za pół litra wynająć meneli do bicia – jak poprzednio – czy podłożyć pod kamerę odpowiednie transparenty; niemal za darmo można mieć „przypadkowego przechodnia”, który powie do mikrofonu „uchodźcy do gazu” czy coś równie „atrakcyjnego” medialnie, co potem będzie można pokazywać w każdym doniesieniu agencyjnym.
W przekazie mainstreamu są to sztuczki na porządku dziennym, niektórzy posuwają się nawet do inscenizacji rannych czy dziecięcych ofiar – że przypomnę tylko sprawę odpowiedniego ułożenia na brzegu dziecięcego trupa uchodźcy, tak by wywołać większy efekt.
Marsz Niepodległości przez lata nie dorobił się żadnego politycznego gorsetu; luźna zbieranina bardzo zróżnicowanych środowisk, w tym kibolskich (dokładnie rozpracowanych przez polskie służby), w 2017 roku imprezę postanowiono więc zdyskontować do przyprawienia gęby prawej stronie politycznego spektrum i wytworzenia nacisku na partię rządzącą – w wiadomym kierunku. Co poniektóre zagraniczne gazety ze względu na cykl wydawniczy zaczęły kampanię, jeszcze zanim na rondzie Dmowskiego zamknięto ruch. W alarmistycznej korespondencji z Warszawy Associated Press donosiła 10 listopada: WARSAW, Poland (AP) – Fascists and other far-right extremists are set to assemble Saturday in Warsaw for a march that has become one of the largest gatherings in Europe and perhaps beyond for increasingly emboldened white supremacists. (...) The slogan for this year’s event is „We Want God,” words from an old religious Polish song that President Donald Trump quoted in July while visiting Warsaw. Trump praised Poland for what he described as the country’s defense of Western civilization. (...) The Warsaw march has grown so large it might be the world’s biggest assembly of far-right extremists...
Zresztą samej partii rządzącej nagonka też jest na rękę. Marsz Niepodległości od jakiegoś czasu zajmował w to najważniejsze polskie święto cenne warszawskie ulice, wypychając prezesa do Krakowa, a prezydenta (który kilka lat temu zaraz po wyborze przysłał nawet list do uczestników Marszu) ograniczając do godzin porannych. „Czysto” polski marsz jest po prostu za mało inkluzywny w sytuacji, kiedy oto nadchodzi „Rzeczpospolita Przyjaciół”. Dlatego to jest koniec Marszu w jego obecnej formule, zresztą politycy rządzący (Gowin) przebąkują już o jakimś nowym „marszu gwiaździstym czy czymś w tym stylu. Kartkę na udział będą w nim mieli również „nasi” narodowcy, czyli wszyscy ci, co dostaną zaproszenie. PiS-owy liaison officer na odcinku żydowskim, p. Jonny Daniels, zaczął już nawet wydawać odpowiednie certyfikaty, komplementując na Twitterze wypowiedzi z telewizji Idź pod prąd nieobecnego w tym roku na Marszu Mariana Kowalskiego – byłej ikony Ruchu Narodowego. Nie ma tu zdziwienia, bo tzw. chrześcijańscy syjoniści (tacy, co to wyczytali w Biblii, że do powtórnego przyjścia Jezusa Chrystusa konieczne jest „lądowisko” w postaci silnego Izraela – dawniej dodawali jeszcze, że „nawróconego”, ale dzisiaj już tego nie podkreślają) od lat mają superstosunki z Żydami na gruncie religijnym i finansowym. Tak więc p. Daniels powie nam, którzy narodowcy są OK, a którzy nie przystają do konceptu, i w ten sposób polska scena polityczna ponownie wejdzie na dobrą drogę.
Zresztą dwa lata temu, spotkawszy podczas Marszu na ulicy „znajomego”, który sam chwali się pisaniem analiz dla służb III RP, zostałem uświadomiony w kwestii konieczności przeformułowania Marszu.
Najwyższy po temu nastał czas bo w 100. rocznicę odzyskania niepodległości mamy – jak zapowiada prezydent – świętować wspólnie z innymi kolegami, z którymi żeśmy od stuleci zamieszkiwali Polin. No i jakże to można zrobić, kiedy po ulicach wałęsa się 100 tysięcy Polaków, wymachując wyłącznie polskimi flagami i śpiewając stare katolickie pieśni religijne, a jeszcze na dodatek – o zgrozo, modląc się zbiorowo publicznie na różańcu. Przecież trzeba tych „faszystów” jakoś usunąć z widoku. Niech się kryją po katakumbach. My tu musimy mieć jakąś bardziej inkluzywną formułę...
Zjawiska te obrazują smutną rzeczywistość – Polacy w Polsce nie są żadną siłą, nie mają mediów, nie mają pieniędzy, są sfrustrowanym narodem z resztek; narodem, który przed obcymi musi siadać na zadnich łapach i wystawiać łapki przednie.
Dlaczego tak uważam? Bo wiem, jak się zachowują i co robią narody silne. Proszę zerknąć na strofujący nas dzisiaj z emeszetowego koturnu Izrael – rządzony przez żydowskich nacjonalistów, z zerową imigracją nie-Żydów, oddzielony murem od mniejszości palestyńskiej, uzbrojony po zęby z bronią atomową na wyrzutniach. Po prostu, łezka w oku się kręci. I właśnie delegat z londyńskiej ekspozytury tego państwa będzie teraz przesiewał polskich patriotów, oddzielając „naszych” i od „nie naszych”. Oto symbol polskiego upadku. Upadku, którego żadne uliczne przemarsze nie zmienią.
Gorzko, panowie Polacy? To przełknijcie ślinę i weźcie się do roboty!
Andrzej Kumor
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!
No nareszcie! Nareszcie Żywa Cerkiew będzie miała Pierwszego Męczennika. Dotychczas bowiem nie miała, a – powiedzmy sobie szczerze – co to za Cerkiew, niechby nawet i Żywa, bez męczennika, zwłaszcza Pierwszego? Wprawdzie na męczennika lansowany był przewielebny ksiądz Wojciech Lemański, ale jaki tam z niego męczennik, skoro tylko wyleciał ze stanowiska proboszcza, a poza tym nic mu się nie stało i cały czas sobie żyje, jak gdyby nigdy nic? Toteż gdy pan Piotr Szczęsny z Niepołomic podpalił się pod Pałacem Kultury i Nauki im. Józefa Stalina w Warszawie, a następnie od doznanych poparzeń umarł, stare kiejkuty, a za nimi cała nieprzejednana opozycja, no i oczywiście Salon, któremu aktualne przemyślenia pracowicie sufluje żydowska gazeta dla Polaków, rzuciły się na nieboszczyka niczym hieny.
Wiadomo, że taki nieboszczyk to najlepszy cymes; nic już nie powie, wobec czego można mu w usta włożyć wszystko – a tu w dodatku pan Szczęsny sporządził polityczny testament – wypisz, wymaluj, jakby wycięty z „Gazety Wyborczej”, z czego wynikało, że podpalił się jako płomienny szermierz wolności. Tak w każdym razie prezentuje go zagniewany lud, który, jak tylko pan Szczęsny zamknął oczy, zaraz urządził „Marsz Milczenia”, połączony z paleniem świeczek. Żaden z uczestników tego marszu się nie podpalił, bo pan Szczęsny na szczęście zaapelował, by nikt nie szedł w jego ślady. Tedy bojownicy o wolność, demokrację i praworządność z tym większą skwapliwością już tylko podpalali knoty w zniczach, co jak wiadomo, jest zajęciem całkowicie bezpiecznym. Jestem pewien, że na tym się nie skończy, bo skoro już trafił się taki tęgi Pierwszy Męczennik, to tylko patrzeć, jak zostanie opracowana stosowna liturgia, która przyćmi nawet smoleńskie miesięcznice, tym bardziej że one już w kwietniu przyszłego roku się zakończą. Z kręgów płomiennych szermierzy wolności, demokracji i praworządności dobiegają wprawdzie pogłoski, że żadnych miesięcznic ku czci pana Szczęsnego nie będzie, ale być może tylko dlatego, że zamiast nich będą tygodnice, którym ceremoniał opracują emerytowani funkcjonariusze Komitetu Centralnego PZPR z Wydziału Ceremoniału i Obrzędowości Świeckiej, co to za pierwszej komuny lansowali „uroczystości nadania imienia” potomkom ubeckich dynastii albo „pasowanie na obywatela”, co wiązało się z wręczeniem „dowodzików” – i tak dalej.
Świętujemy
Siódmego przypada setna rocznica rewolucji i Mińsk jest upstrzony flagami „narodowymi”, czyli tymi socjalistycznej Białorusi Łukaszenki. W Rosji była większa feta 4 listopada, w rocznicę uwolnienia Kremla od Polaków. Mało kto wie, że Polacy nie zdobywali Kremla, ale weszli tu jako sojusznicy, lecz za długo byli, bo Władysław IV, po rosyjsku Vladimir Simonowicz, nie objął tronu.
Ostatecznie załoga polska miała się spokojnie wyprowadzić z Kremla. Wyszła kawaleria, a potem na wychodzącą piechotę napadli wbrew umowie Moskale.
Szczepionki mogą szkodzić, ale mowy nie ma, by wynikiem szczepień była zapadalność na choroby przewlekłe. To przytoczenie niedosłowne, ale dobrze oddaje sens pewnej mocno idiotycznej wypowiedzi.
Dlaczego nie ma mowy? Ponieważ nie ma dowodów, że szczepionki wywołują choroby przewlekłe. A dowody, że nie wywołują takich chorób, są? Nie, takich dowodów również nie ma. I mimo to zmusza się nas do zaszczepiania dzieci? Licząc, przepraszam, na co?
Nie można powiedzieć, że ludzie, tacy jak autor przywołanej wypowiedzi o szczepionkach, mataczą czy wprowadzają w błąd. Nie można, ponieważ oni mataczą bardzo niekonkretnie. Czy raczej: oni swoje niemataczenie owijają, moim zdaniem celowo, w pozłotko nadmiaru słów. Co z kolei uważam za niezwykle skuteczną metoda matactwa, poprzez niemataczenie werbalne. To wyższa szkoła jazdy manipulacyjnej: niemataczenie metodą odpowiednio szeroko rozlanej werbalizacji.
Turystyka
- 1
- 2
- 3
O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…
Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej
Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…
Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej
Przez prerie i góry Kanady
Dzień 1 Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej
Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…
W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej
Blisko domu: Uroczysko
Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej
Warto jechać do Gruzji
Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty… Taki jest refren ... Czytaj więcej
Massasauga w kolorach jesieni
Nigdy bym nie przypuszczała, że śpiąc w drugiej połowie października w namiocie, będę się w …
Life is beautiful - nurkowanie na Roa…
6DHNuzLUHn8 Roatan i dwie sąsiednie wyspy, Utila i Guanaja, tworzące mały archipelag, stanowią oazę spokoju i są chętni…
Jednodniowa wycieczka do Tobermory - …
Było tak: w sobotę rano wybrałem się na dmuchany kajak do Tobermory; chciałem…
Dronem nad Mississaugą
Chęć zobaczenia świata z góry to marzenie każdego chłopca, ilu z nas chciało w młodości zost…
Prawo imigracyjne
- 1
- 2
- 3
Kwalifikacja telefoniczna
Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej
Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…
Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski sponsorskie czy... Czytaj więcej
Czy można przedłużyć wizę IEC?
Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej
FLAGPOLES
Flagpoling oznacza ubieganie się o przedłużenie pozwolenia na pracę (lub nauk…
POBYT CZASOWY (12/2019)
Pobytem czasowym w Kanadzie nazywamy legalny pobyt przez określony czas ( np. wiza pracy, studencka lub wiza turystyczna…
Rejestracja wylotów - nowa imigracyjn…
Rząd kanadyjski zapowiedział wprowadzenie dokładnej rejestracji wylotów z Kanady w przyszłym roku, do tej pory Kanada po…
Praca i pobyt dla opiekunów
Rząd Kanady od wielu lat pozwala sprowadzać do Kanady opiekunki/opiekunów dzieci, osób starszych lub niepełnosprawnych. …
Prawo w Kanadzie
- 1
- 2
- 3
W jaki sposób może być odwołany tes…
Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą. Jednak również ta czynność... Czytaj więcej
CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…
Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę. Wedłu... Czytaj więcej
MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…
Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej
ZASADY ADMINISTRACJI SPADKÓW W ONTARI…
Rozróżniamy dwie procedury administracji spadków: proces beztestamentowy i pr…
Podział majątku. Rozwody, separacje i…
Podział majątku dotyczy tylko par kończących formalne związki małżeńskie. Przy rozstaniu dzielą one majątek na pół autom…
Prawo rodzinne: Rezydencja małżeńska
Ontaryjscy prawodawcy uznali, że rezydencja małżeńska ("matrimonial home") jest formą własności, która zasługuje na spec…
Jeszcze o mediacji (część III)
Poprzedni artykuł dotyczył istoty mediacji i roli mediatora. Dzisiaj dalszy ciąg…