Wybory lokalne Toronto 2018 – o co chodzi, z kontekstem w pigułce
Napisane przez Jan JekiełekChodzi o Kanadę, bo Toronto to centrum Ontario, a Ontario to centrum Kanady.
Kontekst kanadyjski
Kanadyjska polityka od lat 60-tych miała wybitnych liderów, takich jak Diefenbaker, Trudeau, Mulroney, Chretien i Harper, którzy niezmiennie kończyli swoje kadencje poważnymi szkodami dla ich własnych partii.
Trzech z tych przywódców popełniło również ciężkie błędy polityczne pod koniec swych rządów: Diefenbaker zniszczył wiodący na świecie program samolotów myśliwskich, Mulroney wprowadził zmieniający na gorsze Kanadę podatek GST, Harper przyjął zabójcze dla branży samochodowej Ontario tzw. partnerstwo transpacyficzne (Trans-Pacific-Partnership).
Kontekst ontaryjski
Partia Postepowo-Konserwatywna (PC) rządziła konserwatywnie w Ontario od 1943 roku przez 42 lata, aż do 1985 roku. Ostatni premier Bill Davis rządził przez 14 lat tak dobrze, jak nikt przed lub po nim, lecz pozostawił po sobie próżnię przywództwa i nie było nikogo do kontynuacji wielkich sukcesów PC. PC zawaliła się i jej szczątki dryfując w lewo nie przyniosły nic pozytywnego do 2018 roku.
Pogarszanie się Ontario w 4 latach socjalistycznych rządów NDP kontynuowała fatalna próba imitacji amerykańskiego neokonserwatyzmu przez PC rząd Harrisa. Zniszczył on między innymi najlepszy w Ameryce Północnej przemysł generacji energii elektrycznej, przy okazji dodając 4 miliardy dolarów do długu Ontario.
15-letnie rządy Partii Liberalnej po Harrisie nigdy nie zostały zagrożone przez beztreściową PC z dwoma beznadziejnie słabymi przywódcami (Tory i Hudak), Tory przegrał po dodaniu do swego miernego programu szaleństwo publicznego finansowanie wszystkich religijnych systemów szkolnych. Hudak popełnił polityczne samobójstwo koronując swój jałowy program obietnicą likwidacji 100 000 rządowych miejsc pracy.
15-letnie rządy Partii Liberalnej, z przyzwoleniem PC and NDP, przyniosły różnorodność wątpliwych, często ukrytych dotacji, fundacji i programów, ustawodawstwo dotyczące nowych norm moralnych, mowy nienawiści, prawnie egzekwowanej mowy, pozalegalnego-przyspieszonego “specjalnego systemu sprawiedliwości” - równolegle do legalnego systemu prawnego, plagi wiatraków, a przede wszystkim niezmiennie rosnącej mieszanki podstępnych i ukrytych podatków. Od 2016 r. zarówno gospodarka kanadyjska, jak i Ontario, np. PKB i zatrudnienie zaczęły zmniejszać się, coraz znaczniej pozostając w tyle za Ameryka.
Doug Ford poddał PC, cytując Stanisława Michalkiewicza „kuracji przeczyszczającej”. Po tej kuracji czyli przenicowaniu wierchuszki partii, nareszcie konserwatywna PC przedstawiła konkretny program kompletnej zmiany, zdobywając wyborców i rząd Ontario, i ruszyła do natychmiastowej realizacji.
O co chodzi?
Chodzi o wybór pomiędzy Nowym, a Starym dla Toronto, Ontario i Kanady. Chodzi o Kanadę, bo Toronto to centrum Ontario, a Ontario to centrum Kanady. Po prostu Nowe Toronto pomoże Nowemu Ontario i pomoże w zmianie Starej Kanady na Nową Kanadę. Jak wolisz to co było, głosuj na Stare Toronto, by hamowało Nowe Ontario i podtrzymywało Starą Kanadę.
W moim okręgu wyborczym mamy przechlapane, prowadzi dwóch super-fanatyków Starego Toronto, Matlow i Mihevc, ten ostatni jest publicznie popierany przez faworyta na burmistrza Toronto, super-fanatyka Starego Toronto, “czerwonego torysa” Torego...
Jan Jekiełek
RADOść POMAGANIA NAJBARDZIEJ POTRZEBUJąCYM - DZIECIOM Z DOMU DZIECKA
Napisane przez Małgosia Peczkowska, Monika Syguda-Maleszyk, Kamil MaleszykNasza wspaniała akcja trwa już 3 lata, przez ten czas wysłaliśmy już ponad dwie tony rzeczy dla dzieci z Domu Dziecka. Były to ubranka, zabawki, słodycze, kosmetyki, przybory szkolne i wiele innych wspaniałych rzeczy, które sprawiły ogromną radość dzieciom. Ostatnie paczki które zostały wysłane dotarły do następujących Domów Dziecka: Kłobuck, Lubliniec, Katowice, Wrocław, Bydgoszcz, Legnica, Blachownia, Zakopane, Sanok, Kędzierzyn-Koźle i Toruń.
Dostajemy wspaniale podziękowania od Dyrekcji Domów Dziecka za nasze i wasze dobre serca.
Będąc w Polsce skorzystałam z zaproszenia i odwiedziłam Dom Dziecka w Kłobucku. Spotkałam się z wychowawcami i wychowankami Domu Dziecka. Miałam okazje poznać ich dom. Dzieci pokazały mi gdzie mieszkają, gdzie spędzają swój czas. Dzięki temu mogłam osobiście się przekonać w jakich warunkach dorastają. Poproszono mnie o szczególne podziękowanie dla wszystkich Darczyńców którzy sponsorowali i przekazywali wszystkie dary dla dzieci.
Jak już Państwo wiecie, nasze paczki wysyłane są przez firmę ATLANTIC EXPRESS dzięki którym otrzymujemy 20% zniżkę na wysłanie każdej paczki dla dzieci z Domu Dziecka. W dalszym ciągu poszukujemy prywatnych sponsorów którzy pokryją pozostałe koszta wysyłki.
Od wszystkich Darczyńców otrzymujemy ogromne ilości przepięknych rzeczy dla dzieci. Wierzymy że to dzięki Wam Drodzy Państwo nasze paczki dotrą i tym razem do dzieci na Święta Bożego Narodzenia. Wierzymy, że wśród Państwa znajdą się osoby które będą chciały współpracować z nami i wspomóc naszą akcję. To co dla Was jest zbędne dla nich może być wymarzone.
Osoby pragnące przekazać rzeczy dla dzieci lub wspomóc nas finansowo proszone są o kontakt do dnia 27 października pod numerem telefonu 416.826.0704.
Z wyrazami szacunku,
Małgosia Peczkowska
Monika Syguda-Maleszyk
Kamil Maleszyk
A dało, dało, i jeszcze się daje we znaki. Lato a.d. 2018 dało nam się w Ontario we znaki, bo było niezwykle gorące. Był i upał bijący rekordy, i było bardzo duszno, i drogo. Mój klimatyzator szedł na całego, zanim nie przeskoczył, i nie zaczął ocieplania. Nie pozostaje mi nic innego jak pokochać moje wysokie rachunki za elektryczność. Bo chociaż wszyscy dookoła się kurczą (nie tylko z wiekiem) to przynajmniej one nie.
To tak jak ta słynna baba co przychodzi do lekarza, i lekarz patrzy na nią uważnie i pyta co ma wysokiego, a ona mówi rachunki elektryczne.
To fakt upał, gonił upał, i upałem poganiał. Rekord wysokich temperatur był bity za rekordem, słońce prażyło niemiłosiernie. A pamiętam takie lata, gdzie klimatyzator prawie wcale nie był potrzebny. Ledwo co chodził. Wtedy też narzekaliśmy. Upałem była pokryta prawie cała Kanada i północno-wschodnie Stany. W Canada Day zarejestrowano w Ottawie rekordowe 47 stopnie. Przez to i tłumy były mniejsze na Parliament Hill. Ostrzeżenie przed upałem nie schodziło z agendy komunikatów. Zachęcano tych co nie mają klimatyzacji, aby chłodzili się gdzie można w budynkach rządowych, w centrach rekreacyjnych, w bibliotekach, w centrach handlowych. W Montrealu zanotowano 11 przypadków śmierci z powodu upału. Nie przygotowane zupełnie były szkoły, które zazwyczaj nie mają zainstalowanej klimatyzacji, bo w miesiącach letnich są ferie. A tu we wrześniu, temperatury nie odpuściły. Zanim szkoły dostały zezwolenie na zawieszanie lekcji z powodu wysokich temperatur, rodzice sami decydowali czy posyłać dziecko do szkoły? A co z tym co pracowali?
Ponownie się nam kłania brak uniwersalnego planu opieki nad dziećmi. Jak chcemy mieć demograficznie młodsze społeczeństwo, to musimy mieć plan pomocy w wychowywaniu dzieci, a nie liczyć na wielodzietnych emigrantów z babciami. To już nie pracuje, i efekty tego są widoczne. Już wkrótce nie będzie komu pracować na seniorów, którzy żyją coraz dłużej i mają się coraz lepiej. Przynajmniej ci z klubu seniora Złota Jesień.
W Europie wcale nie było lepiej ani pod względem pogody, ani struktury demograficznej. 500+ w Polsce nieco pomogło, ale nie wyciągnęło Polski z demograficznej zapaści.
Wracając do upałów, po raz pierwszy korzystałam dla ochłody z basenów otwartych do północy. Aż cóż to za przyjemność pławić się w chłodnej wodzie przy lśniących z dala światłach miasta. A jak się po takim chlapaniu dobrze śpi! Do utrapień tego lata należy dodać burze i silne wiatry. Moje stare drzewa nie wytrzymały tego lata dwukrotnie. A ponieważ są olbrzymie, to obcinka połamanych konarów kosztuje małą fortunę. Zrozumiałam dlaczego domy ze starymi i olbrzymimi drzewami sprzedają się trudniej. A ja akurat kupiłam mój dom ze względu na duży ogród i stare olbrzymie drzewa. No to teraz mam, to czego chciałam, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Na całe szczęście bezpośrednio nie dosięgnął nas ani huragan Florence and Michael.
Jedną z przyczyn tych anomalii pogodowych jest powstający co kilka lat ciepły prąd oceaniczny El Nińo. Nie wiem jaka będzie zima z El Nińo, zwykle jest łagodna, ale... Przezorny zawsze ubezpieczony, więc lepiej już dziś zaopatrzyć się w co potrzeba do dobrego i pogodnego przetrwania zimy: w łopaty do odśnieżania, sól, kolce na buty chroniące przed przewracaniem się na lodzie, no i przede wszystkim cieplutkie ubrania. Nowe. Nic bardziej nie psuje humoru niż stary ciężki płaszcz zimowy, taki z rękawami jak nietoperz i długi aż do kostek. W takie palto przebierzcie się na Haloween.
Michalinka
Polska ciepła i słoneczna, przed wyborami 2018
Napisane przez wandaratDzisiaj niedziela, wybraliśmy się na grzyby, syn kierował samochodem i zawiózł nas do rezerwatu, oddalonego od nas 20 km. Piesek zmarł nam 2 m-ce temu, a właśnie z nim syn tam kiedyś przyjeżdżał, nie puszczając go ze smyczy. Padać już chciało, chmury wisiały, ale w końcu nie pada do teraz, a my już wróciliśmy i zjedliśmy obiad i obejrzeliśmy w telewizji Koło Fortuny, które prowadzi bardzo fajnie Rafał Brzozowski.
Jeśli możesz wesprzyj nas!!!
W rezerwacie grzybów nie było, za to wisiały tablice z malunkami zwierząt, grzybów, roślin, które tam możemy spotkać. Były tylko wielkie, potężne buki, a grzyb tylko jeden – czerwony od spodu, więc na pewno niejadalny. Zwierzaki poukrywane na pewno w gęstwinie chwastów. Między jednymi drzewami, a drugimi były szerokie zarośla, tam gdzieś musiał płynąć strumyk. Dojść tam nie można było, pojechaliśmy z powrotem i syn zawiózł nas do ruin zamku.
Zamek z czerwonej cegły. Chodziłam tylko z zewnątrz, oglądałam, wyobrażając sobie, co tam mogło kiedyś być. Tutaj zejście do piwnicy, tutaj kominek, bo było wylot do góry…
Potem doszło do mnie stado baranów, o kolorze brunatno szarym. Jeden miał nawet podkręcone rogi. Gdy on biegł, to wszystkie szybko za nim biegły - trzymały się zgrają. Za nimi przyszedł starszy pan, prowadząc rower. To jego barany, mięso ich jest bardzo dobre, a na każdego takiego otrzymuje od państwa 100 złotych, więc ma je za darmo - wg niego. Mają swoją stodołę, ale wychodzą z niej, kiedy chcą.
Zamek zburzono po wojnie. Rosjanie go spalili. Tam było dużo amunicji, zabranej od chłopów i oni podłożyli ogień. Potem po wojnie Ślązacy chcieli go odbudować, ale rząd na to nie pozwolił.
http://www.goniec24.com/teksty?start=210#sigProIde690a65190
Nie tylko zamek podpalili. Spłonęły też 3 kobiety, a one nie uciekły z Niemcami, więc może to była jakaś pomoc. Ponieważ nie chciały tego tamtego, to z jednej strony ich domu podłożyli ogień. Ludzie pamiętają to. Przy ruinach zamku rosną piękne wielkie drzewa i te barany przybiegają tutaj, na żołędzie.
Ludzie pamiętają też, jak Rosjanie wzięli piec i chcieli go dać na czołg i zawieźć do siebie. Jednak on się im połamał.
Dużo się od niego dowiedziałam o przeszłości tego rejonu.
Były tam tez 3 wielkie kasztany, ale wycięto je, aby powstało tam boisko. Boisko jednak było za małe, więc chciano wyciąć jeszcze jednego kasztana, który nie był taki już okazały. Na to się władze nie zgodziły, więc boisko powstało trochę dalej, a to tutaj służy tej zgrai baranów.
Przyjechaliśmy do domu bez jednego grzyba, a przecież na targu ktoś sprzedawał wczoraj kupkę prawdziwków za 26 złotych. Nikt inny grzybów nie miał do sprzedania. Ciekawa jestem, gdzie te prawdziwki nazbierano. Pojechalibyśmy w tamtą stronę, czy w tamte strony.
Spotkaliśmy dzisiaj dziadka. Tak na niego mówimy, ale dzisiaj przeszliśmy na ty i on ma na imię Jerzy. Przeprowadził się do naszego miasta, bo tu mieszka jego córka z rodziną. Całe życie dziadek mieszkał w Warszawie i trudno mu się odnaleźć w naszym niedużym mieście. Jego żona umarła, a z rodziną córki nie jest za blisko. Garną się do niego piwosze, dziadek im pożycza czasem pieniądze. Teraz wrócił znad morza, córka mu wykupiła tygodniowe wczasy, kosztowały 700 złotych, było mu tam bardzo dobrze. Jedzenia dużo – szwedzki stół i ludzie byli mili. Dowiedzieli się skądś, że ma urodziny i to rozgłosili, wszyscy składali mu życzenia. Dziadek prawie się popłakał, gdy o tym mówił.
Za 2 tygodnie znowu jedzie, także nad morze, ale dowiedział się, że jego współtowarzysz w pokoju, żalił się, że on w nocy wciąż wstawał do sikania i go budził. Poza tym, musiałby chyba opiekunkę z sobą wziąć, a za nią też trzeba płacić 700 złotych. Pokój może wziąć sam, wtedy też musi dopłacić prawie 200 złotych. Jeszcze się zastanowi, co robić. Nie chce wydawać za dużo pieniędzy...
Na lotnisku w Poznaniu poznałam protetyczkę z Poznania. Była z siostrą, która wyglądała, jak jej matka. Zauważyłam wtedy, że włosy kasztanowe, czy rude sporo odmładzają, a wyblakły blond postarza. Ja właśnie taki mam i muszę się w końcu na ten kasztan odważyć. Mąż nie będzie zadowolony, bo on się przyzwyczaja. Nie będzie też mi mógł obiektywnie powiedzieć, jak wyglądam.
Obie panie pracują, robiąc protezy. Były bardzo umęczone, miały bardzo dużo zleceń od dentystów. Planowały uciec od tego zawodu, bo lato było takie piękne, a one słońca nie widziały. Dlatego teraz też leciały do Bułgarii. Na tydzień, tak jak my. Z powrotem je znowu spotkałam były niezadowolone, chociaż były w droższym hotelu. niż my. Pełno tam było małych dzieci, wszędzie kolejki jedzenie było paskudne. Nie mogłam uwierzyć, bo u nas jedzenie wspaniałe. Dopiero, gdy mi powiedziały, że owoców u nich nie było, a u nas melony i arbuzy były wciąż, zrozumiałam, że nie przesadzały i że dobrze hotel wybrałam i że nie wszędzie tak dobrze i że nie zależy to od ilości gwiazdek hotelu.
Od 20 X do 10 XI mam mieć wielkie szczęście - tak mówi horoskop, dla mojego znaku. Czytam sobie czasem takie rzeczy i podobają mi się, jeśli wróżą dobrze.
Ojej. jestem jeszcze w szoku. Wyszłam na spacer, taki więczorny. Mój tata zawsze wychodził sam na spacer, około 21-szej. Zostawiłam więc męża, przy telewizorze i zrobiłam rundę przez osiedle. Naraz słyszę wielki krzyk dziecka. Był na takich obrotach, że musiałam zobaczyć kto to taki. Dziewczynka 3 -letnia, na różowo ubrana, siedziała na rowerku, też różowym. Rozejrzałam się naokoło - nikogo blisko nie było. Dalej, trochę dalej, stały dwie kobiety z wózkiem. Najpierw porozmawiałam z dziewczynką, zapewniając ją, że mama jej nie zostawi, że ją kocha. Trochę ucichła, ale iść ze mną do mamy nie chciała. Okazało się, że to uparciuch. Ona chciała iść inną drogą, a szaro już było. Mama ma trójkę dzieci, dwóch chłopców i tę dziewczynkę. Malutki chłopczyk w wózku – chyba roczny i jakoś może 6-letni. Ten mamie pomagał i przyprowadził wrzaskuna, oczywiście we wrzasku. Ponieważ nie widziałam innej możliwości, zaproponowałam, że ja poprowadzę wózek, a pani pójdzie po dziewczynkę. Znów był wrzask, za rękę ja ciągnęła, a w drugiej ręce musiała taszczyć ten rowerek.. Podałam jej mój numer telefonu i udało nam się umówić, że gdy będzie szła z dziećmi na plac zabaw, to po nas zadzwoni, aby dzieci się do nas przyzwyczaiły
Czy zaufa, to nie wiem, ale nasze wnuczki daleko, więc z chęcią bym pomogła tej mamie. Mąż jej jest za granicą. Pamiętam, ile dla mnie znaczyła pomoc mojej mamy. Chociaż to, że mogłam zostawić dom na godzinkę, przelecieć się po sklepach – sama, bez dzieci.
Wczoraj była piękna pogoda – słońce, spokojnie, bez wiatru. Niektórzy w krótkich rękawkach, inni w kurtkach, bo przecież jeszcze kilka dni temu było zimno, poniżej 10 stopni.
Zastanawialiśmy się z mężem, czy jechać na grzyby, bo ostatnio na miejskim ryneczku jakaś pani znów sprzedawała kupkę grzybów, tym razem podgrzybków. Powiedziała mi, że nazbierała je w lasach, w kierunku drogi na Szczecin. Niedawno inna pani miała prawdziwki. Ogólnie jednak grzybów nie ma – doszliśmy do takiego wniosku i zrezygnowaliśmy z wycieczki do lasu, gdzie by trzeba było z 10 km dojechać w jedną stronę. Z plecaczkiem poszliśmy wzdłuż miasta, na jego drugą stronę. Tam ulokowały się główne markety i wiele osób z naszego osiedla jeździ samochodami tam na zakupy. My poszliśmy, aby się przejść. Po drodze, idąc wzdłuż brzegu jeziora, siadamy na co najmniej dwóch ławeczkach. Mijamy łabędzie przy kościele, które ludzie tu karmią. Ten na zdjęciu jest jeszcze całkiem młody, zdjęcie zrobił mój syn, o świcie.
Miasto nasze wczoraj wyglądało bardzo interesująco. Z plakatów wyglądały na nas wielkie twarze wielu osób. Były też i grupy osób. To ludzie walczą, aby ich wybrano, bo to już niedługo wybory. Będziemy wybierać władze, które będą tutaj rządzić, w tej gminie, w tym mieście, które ma prawie 30 tys. mieszkańców. W poprzednich wyborach aż tak nie było; widać, ze walka jest zacięta.
Każdy płot wzdłuż tej głównej ulicy był wykorzystany. Twarze miały rozmiar najczęściej rozmiar 1,5 metra na 2 metry. Niektóre były na ścianach domów, inne znów - te największe, miały swoje podstawy – metalowe. Nigdy tak nie było, w poprzednich wyborach … Nie było takiej walki.
Musze zobaczyć, kiedy dokładnie te wybory i zaraz to napiszę.
W tamtych marketach kupiłam jednego selera, bo był tańszy, dwie czekolady gorzkie, wkłady do mojego pora niemieckiego, bo były po 75 grosze- przecenione. Jest ich 20 - starczy na rok na pewno.
Wczoraj rano zadzwoniła matka trójki dzieci . Poszliśmy, więc z mężem do nich, a byli na osiedlowym placu zabaw. Patrzyłam, co tu dzieciom wziąć, ale czekoladę miałam tylko gorzką. Starsze dziecko było w szkole, więc była dziewczynka 3- letnia i chłopczyk malutki, ale już dobrze chodzący i bardzo roztropny. Dziewczynka już nie płakała, troszkę nieufna na początku, ale potem już całkiem wesoła Rodzina przyjechała z Anglii, gdzie byli chyba 10 lat. Mąż dobije do niej za kilka m-cy.
Na początku wybrali nasze miasteczko, z którego ona pochodzi, ale mieszkanie wynajmują, bo może przeprowadzą się potem do większego miasta. Mama dzieci ciekawie mówiła - pierwszy raz słyszałam o chemtrails, o smugach na niebie, zostawianych przez samoloty. Są teorie spiskowe na ten temat, o których wczoraj przeczytałam w internecie. Pomyślałam, że ludzie, którzy je tworzą, chyba nie mają innych kłopotów.
Mama była też postępowa, jeśli chodzi o szczepienia dzieci. Ona uważała, że są szkodliwe. Czytam więc na ten temat w internecie. Coś tam słyszałam, ale się tym nie interesowałam. Nie było potrzeby, gdyż wnuczki moje były normalnie szczepione- nie było tego tematu w rodzinie.
Ciężko się pisze, gdy moje pseudo, to już nie pseudo - od końca 2014. Jestem czytana tu i tam. Tutaj też. Szkoda, że nie tylko tam. Wtedy pisałabym na luzie.
Wybory 21 X, a potem 4 XI. Dwie niedziele, w odstępie dwutygodniowym.
wandarat
dn.12.10.2018, Polska
Najpierw zawsze jest za wcześnie, żeby wszystko zaczynać od początku. Za to im bliżej końca, na jakikolwiek początek zawsze robi się za późno.
Proszę? Że nie pora na filozofię wieśniaczą? Że wybory samorządowe? Że małe ojczyzny, że nadzieje, że przyszłość dzieci i wnuków, współpraca i Dobra Zmiana? Że i tak dalej? Dajcie spokój. Jeśli nie dacie, potraktuję kandelabrem. Czy tam innym żyrandolem. To samo innymi słowami: idźcie stąd precz, natychmiast, gdzie bądź idźcie, idźcie dokądkolwiek, i nie wracajcie szybko. Albowiem gdzie braknie kandelabrów, a i żyrandoli niedostatek, tam psami natychmiast szczuję.
Ho-ho, tak-tak. Z mojej dzisiejszej perspektywy, jak w kraju nad Wisłą dzieje się co parę lat, oto znowu wymieni się wielu, wymieni tu i tam, by jak najwięcej tam i tu po staremu zostało. Ba! W tym celu tu i tam wymieni się bodaj wszystkich, bo tylko tym sposobem tam i tu nie zmieni się niczego – a to w tym celu mianowicie, żeby jeszcze raz zacząć od początku wszystko i wszędzie. Nie to samo zaczynać, jasne że nie to samo, ponieważ inaczej zaczynane będzie, od nowa znaczy, ale tak samo.
Przy czym “tak samo” to szczegół nic nie znaczący. Frędzel zaledwie. Mniej znaczący niż znany wszystkim kutas na taśmie u pasa Klucznika. Zresztą parę słów o elementach ozdobnych zwisających, powiemy sobie na końcu tytułem podsumowania. Niuans, niegodzien pamiętania, powtórzmy tylko, i nie więcej niż niuans. Więc.
Beze mnie więc, beze mnie. Mnie można okłamać raz, można dwa razy, banda ludzi przywiezionych do Polski pod i nad pancerzami sowieckich czołgów próbowała okłamywać mnie przez lat kilkadziesiąt, lecz summa summarum nie sposób czynić mi z mózgu berbeluchy tak często, żeby co cztery lata wygrywać wybory. Tak, że ten, tego: co tam, to tam. Co z kim tam, to z tym. Ale co ze mną u mnie, to przypuszczam bardzo, że raczej ogromnie wątpię.
Podsumowując: “Są rzeczy, własne czyny, po których nie można wrócić do siebie. Coś w człowieku umiera: zostaje wypalone, skauteryzowane” – tak sedno aktualnych emocji niżej podpisanego ujmuje George Orwell w “Roku 1984”. Do niedawna nikt nie spodziewałby się, że gość w latach 40. XX wieku wspomni o relacjach Ligęzy ze Zmianą, przeflancowaną na Zamianę, relacjach manifestujących się tak obficie w roku 2018. Sam spodziewałbym się tego najmniej. Wszelako dziś czuję dokładnie to, co opisywał Orwell. Jakby termiczne żegadło spopieliło centrum mojego zaufania do Jarosława Kaczyńskiego oraz obozu politycznego, który stworzył, i którym nadal dowodzi. “Wiara była i jej nima” – powtarzając za poetą. Zaś odebrać wiarę to więcej niż udręczać, oszukiwać, okradać, czy – weźmy i to – mordować. Nawet ktoś, kto zaledwie “nadwątla wiarę, nawet jeśli jej nie gasi, odbiera drugiemu człowiekowi cenność, której niczym nie potrafi zastąpić” – pisał Lem Stanisław, pisarz, do Stanisława Obirka, wówczas (bo przed rokiem 2005) wciąż jeszcze jezuity.
Ale dość żalów, bo w niemieckiej Bawarii rządząca partia przerżnęła koncertowo niedzielne wybory, co może przyspieszyć upadek nie tylko kanclerz Merkel, i nie tylko rządu w Berlinie. Mówi się, że pani Angela nie namaściła następcy, i że sama nie bardzo wie, kogo namaścić miałaby. W największym uproszczeniu: nie ma z kogo wybrać. Nie wie też, a rozstrzygnąć nie potrafi, jak dalej potoczą się sprawy związane z niemieckim władztwem nad Unią Europejską. Dla odmiany zdaje sobie sprawę, że okazałą trumnę, do której niebawem każą jej wejść krajowi przeciwnicy polityczni, właśnie minionej niedzieli obstalowano. Ale co zmarłemu po zbytkowości trumny jego?
Wracając na nasze podwórko. Złonet po wyborach w Bawarii napisał: “Jarosław Kaczyński może czuć mniejszy nacisk ze strony Berlina na prowadzenie polityki praworządnej”. Znaczy, Kaczyński prowadzi rząd, rządzący niepraworządnie? Napisałbym, że z typom złonetopodobnym zwiędłe frędzle, ale się wstydzę. Napiszę więc, że bimboniki im trwale zwisły, i że w końcu przypominają samych siebie tak dobrze, jak błoto przypomina błoto.
I to byłoby na tyle w kwestii elementów ozdobnych sięgających swobodnie do samego błotnistego dna, a często poniżej. Swoją drogą, niektórym do takiego dna zdaje się tęsknić bardziej niż komukolwiek innemu – spójrzcie choćby na Trzaskowskiego Rafała. Wygina śmiało ciało – a tu nic. No ale o ludziach naśladujących rozmaitych królów Julianów to już przy innej okazji.
Krzysztof Ligęza
Kontakt z autorem: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Warszawa
Metrolodzy zapowiadali już zimę od października a tu ciepło i słonecznie. Nawet w marynarce jeździłem rowerem a na dodatek drzewa pełne kolorowych liści aż przyjemnie na nie patrzyć.
W sobotę była wielka impreza śpiewanie piosenek warszawsko-patriotycznych na placu Zamkowym. Przypomniano nam piosenki w o Warszawie i tzw. piosenki „masowe” z czasów PRL-u.
Oprawa świetlna sceny wspaniała, piosenki nie aż takie; nie było chyba jednej piosenki Janka Pietrzaka i ani jednej piosenki antykomunistycznego podziemia, a jest ich co najmniej pięć, jak już w „Gońcu” pisałem. Teraz szukam jakiejś nowej gwiazdy estrady by je zebrała i zaczęła śpiewać.
Już zaraz wybory municypalne. Rozrzucają do skrzynek pocztowych ulotki; na różnych miejscach są olbrzymie plakaty wyborcze reklamujące kandydatów na „sługi narodu”.
Czy jednak wybory są uczciwe, jeśli nie ma ograniczeń na wydatkowanie sum przez kandydatów, jak jest np. w Kanadzie?
Była w piątek debata między 14-toma kandydatami. Obiecywali to i tamto, ale jak ktoś słusznie powiedział, nie powiedzieli skąd brać pieniądze na te rzeczy.
Jest jedno proste źródło, zwolnić co trzeciego pracownika magistratu. Można by jeszcze więcej pociąć, bo wydział komunikacji ma 700 pracowników, choć jest jeszcze osobno administracja metra, autobusów i tramwajów, a wydział prawny niewiele mniej.
Odchudzenie dzielnic też by można zrobić, ale kandydaci boją się to powiedzieć. Trudno.
Coś ciekawego powiedział Janusz Korwin-Mikke - stworzyć, jak przed wojną, Bank Komunalny miasta Warszawy, a nie oddawać obsługę finansową miasta w ręce Yankesów z Banku Handlowego City.
Nikt jednak nie poruszył przedłużenia budowanej w latach 1950-1954 linii metra na Pradze aż na Wolę, a wtedy koszt jej można by pokryć likwidując prawie 2 km odcinek torów do Dworca Warszawa Wileńska.
Na bazarze Olimpia na Woli sympatyczny lewak, Piotr Ikonowicz rozdawał swe ulotki. Od lat broni biednych, ale biednie, nie aktywnie, więc mało kto z nich mu pomaga.
Często jeżdżę tam gdzie zatrzęsienie rzeczy różnym ludziom zbędnych i tam kupiłem lata temu numer Przekroju z września 1945 r., gdzie jest me zdjęcia z Tatą i Słonimskim.
USA - wojna domowa
Kampania antyrepublikańska nie milknie a może nawet się rozpowszechnia. Pytanie na jak długo?
Jeżeli przypadkiem republikanie odniosą wielkie zwycięstwo w nadchodzących wyborach to może ktoś w Partii Demokratycznej pójdzie po rozum do głowy i ją wyciszy. Może nawet, jeśli oglądalność antyrepublikańskim mediom sporo spadnie to wycofają swe ogłoszenia z takich mediów jak CNN. ABC Itd.
Ale nawet po takiej klęsce demokraci nasilą swe ujadania aż do momentu gdy obywatele powiedzą im dość skręcania w lewo.
Ilu naszych w Sejmie
W Gońcu ktoś pisał o 2 senatorach Polonii. Najpierw, to nie Senat decyduje o ustawach, a Sejm więc w Sejmie muszą być nasi.
Stanisław Michalkiewicz słusznie podkreśla, że powinno ich być tyle, by stworzyli swój klub bo wtedy mają więcej do powiedzenia.
Wobec czego teraz ja postuluje by było:
300 w okręgach jednomandatowych. 40 posłów proporcjonalnie do ilości głosów oddanych na daną partie oraz 20 dla zagranicy.
Taką reformę można wprowadzić dość prosto przez referendum, a hasło zmniejszenie ilości posłów będzie zawsze chwytliwe, ale gdzie jest partia co by takie referendum zaproponowała?
Może jeszcze sejm zastraszymy, że jeśli sami takiej zmiany nie wprowadzą to zrobimy referendum gdzie zaproponujemy nie 300 mandatów w jednomandatowych okręgach, a 200. Więc drodzy posłowie wybierajcie.
Nie mając co robić
Angielskie restauracje i sklepy będą musiały musiały podporządkować się nowym zaleceniom agencji Public Health England (PHE), która opracowała nowe zalecenia sprzedawanych dań. Ograniczają one m. in liczbę kalorii w pizzy do 928 i 695.
Wytyczne określą maksymalna liczbę kalorii jakie mogą mieć kanapki, ciasta, przetworzone dania, sosy, zupy pizzę etc. A to ma powstrzymać epidemię otyłości w Anglii, zwłaszcza wśród dzieci. A jak ze smakiem tych dań ?
Brak zdziwienia
Jakiś nowy pracownik lotniska Okęcie posłał na internet wiedzę, że na tym lotnisku panoszą się żydowscy agenci. Dla piszącego te słowa to nic zaskakującego, bo jak dawno temu pisałem grupy żydowskiej młodzieży z Izraela ochraniają też ich „boycy” uzbrojeni w broń palną.
Dalej jakim cudem wpuszczono do Polski Grosa, który miał w Poznaniu w teatrze wystąpienie
Węgrzy ostro
Premier Orban od początku poważnie traktował swych rodaków zamieszkałych poza krajem i wydawał mi szczodrą ręką paszporty. Na tym tle jest teraz chryja, bo Ukraina zakazuje obywatelom mieć inne obywatelstwo, choć nie jest tajemnicą, że wielu je ma. Ale Madziarzy nie ustępują jak nasze młydki.
Wybór psa
Znajoma mająca doświadczenie zaleca wybór nie rasowego medalistę, ale mieszańca czyli kundla z prostych przyczyn. Są mądrzejsze i … zdrowsze.
Obcy studenci
Na kursie polskim zarządzania na Uczelni Łazarskiego w Warszawie, gdzie studiuje mój syn, jest połowa studentów z zagranicy. Ja wczoraj jadłem obiad na SGH w towarzystwie Chinki z Tajwanu, Chińczyka z Hong Kongu i czarutki z Nigerii, a najciekawsze, że wszyscy rok studiują tu zarządzanie po angielsku na koszt podatnika….niemieckiego.
Aleksander Pruszyński
W zeszłym tygodniu napisałam o ‘Nieznośnej lekkości katastrof samolotowych’ podkreślając, że łatwo idą one w zapomnienie, i przez to są lekkie. Może bardziej precyzyjne byłoby tutaj określenie, że niektórzy chcą, żeby poszły one w zapomnienie. Tak było z katastrofą lotniczą, gdzie nad Gibraltarem zginął w 1943 roku generał Władysław Sikorski – Naczelny Wódz Polskich Sił Zbrojnych i premier Rządu na Uchodźstwie podczas 2-giej Wojny. Tak było z katastrofą wojskowego samolotu CASA C-295 M, która wydarzyła się 23 stycznia 2008 i w której zginęli oficerowie sił powietrznych wracający z konferencji dotyczącej (nomen omen) bezpieczeństwa lotów sił powietrznych RP. W tej katastrofie zginęła śmietanka polskich dowódców powietrznych, większość już szkolona w ramach NATO, między innymi na lotniskowcach w Norfolk, Virginia. No i do dzisiaj niewyjaśniona Katastrofa Smoleńska z kwietnia 2010, w której śmierć poniosło 96 osób łącznie z parą prezydencką Marią i Lechem Kaczyńskimi i ostatnim prezydentem RP na uchodźstwie Ryszardem Kaczorowskim. Ta katastrofa przeszła do historii jako przykład gmatwania śledztwa po to, aby nie dopuścić do prawdy. Najbardziej naiwna było pierwotna wersja o złamanej brzozie, która przewróciła samolot. Do dzisiaj chodzą po ziemi (torontońskiej też) członkowie tej sekty, którzy z pianą na ustach atakują tych co w złamaną brzozę nigdy nie wierzyli - na przykład mnie. Do dzisiaj w internecie w encyklopedii wiki, podaną przyczyną katastrofy jest błąd załogi, która zeszła za nisko. Nie wierzycie, to sprawdźcie. Więc chodziło mi o to aby podkreślić, żebyśmy się na tę lekkość katastrof nie zgadzali, bo one nie są wcale lekkie. Słowa ‘nieznośna’ tłumaczyć nie muszę.
Skąd to się wzięło?
W 1982 roku czeski pisarz Milan Kundera napisał książkę ‘Nieznośna lekkość bytu’ (po czesku ‘Nesnesitelná lehkost bytí’). Książkę wydano w tłumaczeniu na język francuski w 1984 we Francji, a w 1985 w Kanadzie. Pierwsze wydanie w języku czeskim było także w 1985 w Kanadzie (w emigracyjnym wydawnictwie ‘68 Publishers, które prowadził Josef Škvorecký ). W tym samym roku ukazało się pierwsze polskie wydanie, w przekładzie Agnieszki Holland. W Czechach książka została wydana dopiero w 2006. W 1988 roku powstał w Stanach film na bazie tej książki ‘The Unbearable Lightness of Being’. I książka i film warte są przypomnienia. Szczególnie polecam tym, którzy lubią Złotą Pragę, i lubią filmy historyczne. Wiosna Praska 1968 to historia. A przesłanie jest takie, że z zatratą znaczenia bytu, jego lekkość staje się nieznośna. A my przyzwalając na zapomnienie przyczyniamy się do nadania lekkości tym ważnym dla nas jako narodu katastrofom. One niekorzystnie dla nas zmieniły bieg historii.
Rezolucja Rady Europejskiej w sprawie zwrotu prez Rosję wraku TU-154 do Polski.
Jak to często bywa, poleciały pod moim adresem gromy, że ja znów o tej złamanej brzozie. Jeszcze nie zdążyłam piłeczki odbić. a tu zabłysnął promyczek słońca w moim bardzo już jesiennym oknie, przy którym piszę. Otóż, Rada Europejska jednogłośnie przegłosowała rezolucję, że Rosja musi oddać Polsce wrak. Moja radość była równa tej posła PIS-u Dominika Tarczyńskiego, od którego się o tym dowiedziałam. No nie, nie jestem aż tak naiwna, żeby wierzyć, że Rosja odda nam wrak na mocy tej rezolucji. Zresztą mają cały rok na wykonanie. Siła tej rezolucji ma inny wymiar, co najmniej podwójny.
Po pierwsze jest to rezolucja Rady Europejskiej, czyli wspólny głos UE. Tym samym przechodzi do historii Rady Europejskiej i Unii Europejskiej. Nie jest to tylko głos Polaków. Jest to pierwszy międzynarodowy dokument wzywający Rosję do zwrócenia wraku. A tym samym uznający, że wrak powinien być dawno zwrócony. Projekt rezolucji jest oparty na Konwencji Chicagowskiej, zgodnie z którą od państwa, w którym doszło do wypadku, wymaga się zwrotu wraku oraz innych materiałów dowodowych państwu które jest właścicielem samolotu.
Po drugie rezolucja została świetnie przygotowana prawnie i zgłoszona przez holenderskiego posła. To wszystko świadczy o dużym politycznym wyrobieniu. I były na to przeznaczone pieniądze - prawnicy nie robią ekspertyz w czynie społecznym. O tym wszystkim, czyli kto stał za kulisami jeszcze nie wiem, ale postaram się dowiedzieć. Za to nasz MSZ jąka się, bo nie wie co z tą rezolucją zrobić. Projekt rezolucji został oparty na raporcie posła Pietera Omtzigta z Holandii, który opracował go na postawie opinii dwóch ekspertów prawa międzynarodowego - Timothy Brymera z Wielkiej Brytanii i Pablo Mendesa de Leona z Hiszpanii. Niestety rezolucja nie wspomina nic o czarnych skrzynkach. Jak było do przewidzenia europosłowie z PO byli nieobecni podczas głosowania nad rezolucją. I o tym też pamiętajcie, i przypomnijcie swoim znajomym i rodzinie w Polsce, żeby nie wybierali anty Polaków do Parlementu Europejskiego.
Alicja Farmus
Konkurs z kretynizmem prawniczym w tle
Napisane przez Stanisław MichalkiewiczJuż tylko dni i godziny dzielą nas od rozpoczęcia konkursu na obsadzenie około 50 tysięcy synekur, zwanego elegancko wyborami do samorządów terytorialnych.
Zapraszamy do wspierania naszej działalności!Funkcjonują one na trzech poziomach. Pierwszy poziom, to gminy wiejskie i miejskie, które zostały utworzone w ramach reformy samorządowej w 1990 roku. Za pierwszej komuny bowiem żadnych samorządów terytorialnych nie było, tylko tak zwane „rady narodowe”. Obowiązywała bowiem teoria jednolitej władzy państwowej, za którą to elegancką nazwą kryła się dyktatura PZPR, od lat 80-tych wyparta przez dyktaturę wywiadu wojskowego. Te „rady narodowe”, podobnie jak ówczesne przedsiębiorstwa, wykonywały „uprawnienia płynące z własności państwowej” - bo właścicielem wszystkiego było „państwo”.
Rewolucyjny charakter reformy samorządowej z 1990 roku polegał na częściowej „komunalizacji mienia państwowego”, to znaczy – na przekazaniu samorządom gminnym części dotychczasowej własności państwowej. Powstała w ten sposób własność samorządowa, odrębna od państwowej, co miało również swoje – jak powiada Kukuniek - „plusy ujemne”.
Oto w odpowiedzi na próby wykorzystywania przez Niemcy niejasności w stosunkach własnościowych na Ziemiach Zachodnich i Północnych z inicjatywy UPR i innych ugrupowań prawicowych, zaczęły powstawać stowarzyszenia użytkowników wieczystych, domagające się zamiany dotychczasowego użytkowania wieczystego na prawo własności. W rezultacie we wrześniu 1997 roku Sejm, z inicjatywy nieżyjącego już posła Jerzego Eysymontta, uchwalił stosowną ustawę. Jednak urząd gminy w Namysłowie na Opolszczyźnie zaskarżył tę ustawę do Trybunału Konstytucyjnego podnosząc, że Sejm może sobie dowolnie rozporządzać własnością państwową, ale nie samorządową. Trybunał uznał zasadność tej argumentacji i w rezultacie na tzw. Ziemiach Odzyskanych nadal trwał stan tymczasowości, wykorzystywany m.in. przez panią Erykę Steinbach, za aprobatą niemieckich władz.
W następstwie wyborów jesienią 1997 roku władzę objęła koalicja Akcji Wyborczej ”Solidarność” - Unia Wolności, a na czele rządu stanął „charyzmatyczny” premier Jerzy Buzek. Charyzmatyczny premier Jerzy Buzek przeforsował cztery wiekopomne reformy, między innymi – reformę samorządową, która polegała na utworzeniu dwóch dodatkowych szczebli samorządu: powiatowego i wojewódzkiego. Wraz z innymi wiekopomnymi reformami, doprowadziła ona do skokowego wzrostu liczby synekur w sektorze publicznym i skokowego wzrostu kosztów funkcjonowania państwa, mniej więcej o 100 mld złotych rocznie. Mówiąc entre nous, te dwa dodatkowe szczeble samorządowe powstały wyłącznie z powodów socjalnych. Rzecz w tym, że administrująca naszym nieszczęśliwym krajem w latach 1993-1997 koalicja SLD-PSL dokonała tzw. „zawłaszczenia państwa”, to znaczy – obsadzenia wszystkich synekur w sektorze publicznym członkami swego zaplecza politycznego i to z takimi gwarancjami, że nie mogła im zaszkodzić nawet zmiana rządu. Toteż dla ekipy AWS- UW nie pozostawało nic innego, jak wprawić w organizm Rzeczypospolitej mnóstwa dodatkowych klamek, na których mogliby się uwiesić członkowie zaplecza politycznego obydwu formacji. I tak już zostało, toteż o synekury, to znaczy pardon – nie o żadne „synekury”, tylko możliwość poświęcenia się dla Polski i dla „mieszkańców” - bo dla „obywateli” będą poświęcać się kandydaci na Umiłowanych Przywódców dopiero w roku przyszłym, kiedy odbędą się wybory parlamentarne – więc poświęcić się dla Polski i dla mieszkańców w charakterze radnych zapragnęło prawie 185 tysięcy obywateli, a prawie 7 tysięcy – w charakterze wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Taki konkurs, to nie żarty, bo od jego wyników zależy nie tylko osobisty los pretendentów, ich rodzin i przyjaciół, ale również szanse partii politycznych w przyszłorocznych wyborach parlamentarnych, w których samorządy stanowią aparat wyborczy.
Toteż emocje wokół wyborów są tak samo duże, jak przy parlamentarnych, a może nawet większe, bo dotyczą znacznie większego grona pretendentów. Owszem – samorządy nie stwarzają tylu okazji do wydobycia się z ubóstwa, jak uczestnictwo we władzach centralnych, ale czasy są takie, że nie ma co grymasić. Toteż sytuacja polityczna i emocjonalna przypomina nieco anegdotkę, jak to w synagodze modlili się Żydzi. Jeden wydzierał się w niebogłosy, zaklinając Najwyższego, by sprawił mu 500 dolarów. Jego wrzaski coraz bardziej przeszkadzały pozostałym, toteż w pewnym momencie jeden z nich podszedł do krzykacza i powiada: masz tu 500 dolarów i się wynoś, bo my się tu modlimy o znacznie większe pieniądze!
Tymczasem w kraju narasta polityczna wojna, w której na pierwszą linię frontu przeciwko rządowi zostali rzuceni niezawiśli sędziowie. Przez kogo rzuceni? Aaaa, to tajemnica, w obliczu której jesteśmy skazani na domysły. Ale skoro już jesteśmy skazani, to nie żałujmy sobie i się domyślajmy! Ja na przykład domyślam się, że przez niemiecką BND, bo przyczyną tej politycznej wojny jest niemieckie pragnienie odzyskania w Polsce wpływów utraconych wskutek powrotu USA do aktywnej polityki w naszym zakątku Europy, w następstwie czego Polska spod kurateli strategicznych partnerów ponownie przeszła pod kuratelę amerykańską.
Praworządność jest tylko pretekstem, ale skoro Niemcy zdecydowały się na taki pretekst, to rzeczą naturalną jest, że mięsem armatnim staną się niezawiśli sędziowie. Toteż uwijaja się oni jak w ukropie, śląc do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości „pytania prejudycjalne”, czy są niezawiśli i w ogóle – czy jeszcze są sędziami. Pewne zawirowanie pojawiło się wskutek wycofania przez ZUS w Jaśle zażalenia, które sprytni sędziowie SN wykorzystali jako pretekst do postawienia owych pytań. Toteż niezawisły Sąd Najwyższy „orzekł”, że ZUS w Jaśle nie miał prawa wycofywać swego zażalenia.
Przypomina to trochę procedurę wyboru atamana koszowego na Siczy Zaporoskiej. Kiedy kandydat wahał się, czy przyjąć godność, zniecierpliwieni wyborcy krzyczeli: „przyjmuj zaszczyt, psi synu, a nie – to w gardło wepchniemy!”
Wszystko to zaś stanowi tylko tło dla skargi, jaką przeciwko Polsce wniosła do luksemburskiego Trybunału Komisja Europejska, kierowana przez dwóch niemieckich owczarków: Jana Klaudiusza Junckera i Franciszka Timmermansa. Toteż minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro wystąpił do Trybunału Konstytucyjnego o orzeczenie, czy artykuł traktatu lizbońskiego, pozwalający na kierowanie „pytań prejudycjalnych” nie jest aby sprzeczny z polską konstytucją. Nietrudno się domyślić, co Trybunał Konstytucyjny orzeknie, toteż w środowisku europejsów podniosły się trwożne głosy, że jest to wstęp do „polexitu”.
Pan premier Morawiecki, który od Naczelnika Państwa Jarosława Kaczyńskiego otrzymał był misję „ocieplenia” stosunków z Unią Europejską powiedział jednak, że inicjatywa ministra Ziobry była z nim „uzgodniona”, a w tej sytuacji wydaje się, że obawy europejsów są przesadzone.
W ramach przekomarzania się z niezawisłymi sędziami pan prezydent Duda właśnie mianował 27 nowych sędziów Sądu Najwyższego na podstawie przepisów ustawy, o której Sąd Najwyższy twierdzi, że ją „pytaniami prejudycjalnymi” wziął i „zawiesił”.
Widzimy, że w ramach walki o praworządność kretynizm prawniczy rozwija się niczym „grzyb trujący i pokrzywa”, no ale takie jest prawo puszczy.
Stanisław Michalkiewicz
Burmistrz Tory: jest dobrze, będzie lepiej…
Napisane przez Janusz Niemczyk10 września w ratuszu Toronto odbyło się spotkanie burmistrza Toronto Johna Tory’ego z dziennikarzami Kanadyjskiej Rady Mediow Etnicznych (National Ethnic Press and Media Council of Canada).
Na rozpoczęcie spotkania John Tory powiedział, w jakich okolicznościach rozpoczynał swoją kadencję burmistrza (John Tory jest burmistrzem Toronto od października 2014 roku).
Między innymi, powiedział że kiedy zaczynał pracę nie było nawet jednego dolara w kasie miasta na budowę nowej sieci dróg i połączeń komunikacyjnych. Udało mu się na cel przebudowy sieci komunikacji uzyskać 9 miliardów dolarów od rządu federalnego, prowincyjnego i z podatków miejskich; w tym na przedłużenie linii metra w Scarborough (LRT). Ten plan został zaaprobowany przez radę miasta Toronto, co z kolei znowu było dużym sukcesem.
Inna sprawą jest to, że w Toronto przez 25 lat mówiono o rozbudowie linii komunikacyjnych i nic w tym celu nie zrobiono (transit plan). Dopiero teraz mamy plan. Mamy zapewnione dofinansowanie tego planu z 2 poziomów rządu (federalny i prowincjonalny).
http://www.goniec24.com/teksty?start=210#sigProId01d6c04c03
- Pani Keesmaat (kontrkandydat na burmistrza Toronto - przyp. red.) twierdzi że ja nie mam planu i że ona ma plan - przekonywał Tory - Problem w tym, że kiedy zmieni się plan to te 2 poziomy rządu, każdy z nich będzie miał jakieś uwagi. Oni nie lubią zmiany planów. Pani Keesmaat podobały się moje plany, i brała udział w ich tworzeniu ( jako była główna planistka miasta) za co muszę jej podziękować. Pani Keesmaat po rezygnacji ze stanowiska miasta powiedziała między innymi, że jeśli zmienia się plan, to cofamy się o 3 lata. Ona powiedziała że mój plan jej się podoba. Wówczas mówiła, że jest to świetny plan, a teraz kiedy ubiega się o posadę burmistrza mówi wiele innych rzeczy.
Więc plan dotyczący komunikacji będzie jednym z głównych wyzwań (key issues). Drugim wyzwaniem będzie sprawa budowy tanich mieszkań (affordable housing). Kiedy przyszedłem na to stanowisko to planowano budować 1,000 nowych mieszkań (units) w ciągu roku. To był nasz cel ustanowiony w 2009 roku. W okresie między 2009 rokiem a 2015 rokiem ten cel nie był nigdy osiągnięty. W tym roku osiągnęliśmy już 1800 mieszkań. Z tym, że to nie jest public housing, to są mieszkania prywatne. To jest kombinacja rządowej pomocy (incentives) i prywatnych pieniędzy. To mniej więcej wygląda tak, że miasto oferuje ziemię, czasem odkłada podatki w czasie, czasem dajemy granty na rozpoczęcie budowy budynku. Prywatni inwestorzy mówią nam o tym, co by wybudowali na tej ziemi, jakie tanie mieszkania (affordable housing) chcą wybudować. Miasto te plany zatwierdza.
My będziemy odkładali zapłatę podatków, czasami będziemy oferowali pomoc w postaci gotówki, żeby upewnić się, że te mieszkania (affordable housing) będą tanie przez następne, powiedzmy, 25 lat.
Musimy załatwić tę sprawę ponieważ, jeśli - powiedzmy - ktoś zarabia 50,000 dolarów rocznie, i jest to płaca przed podatkiem, to gdy próbuje znaleźć mieszkanie do wynajęcia, przy aktualnych stawkach tego mieszkania nie znajdzie. Musimy drastycznie zwiększyć podaż mieszkań na rynku, tych tanich (afforable) i tych do wynajęcia. Pytałem pracowników i radnych miasta, o to ile z tych mieszkań może być wynajmowanych? Tiwerdzą, że 30,000 jednostek mieszkalnych (units) w przeciągu 10 lat, co przekłada się na 3000 mieszkań w roku. To jest bardzo ambitny plan, który wyszedł od naszych ekspertów. Zapytałem, czy nie mogliby być bardziej ambitni i czy nie mogliby podnieść poprzeczki do 40,000 mieszkań (units), co przekłada się na 3300 w roku?
Pani Keesmaat mówi że może zbudować 100,000 mieszkań w przeciągu 10 lat. Ja mam kłopot ze znalezieniem ludzi, którzy potwierdzą, że to możliwe. Nie ma pracowników, nie ma wielu rzeczy.
I ostatnia sprawa (issue) to podatki. Jak powiedziałem: chciałbym żeby miasto było niedrogie (affordable) dla jego mieszkańców. W tej chwili największy wydatek roczny dla mieszkańców, to jest podatek miejski od nieruchomości. Jest olbrzymia grupa ludzi, szczególnie starszych, którzy żyją tylko z renty czy emerytury i muszą ponosić tego rodzaju wydatki. To powoli rujnuje ich finanse i odbiera możliwość mieszkania we własnym domu.
Wiemy że chcieliby mieszkać w swoim domu tak długo, jak długo zdrowie im pozwoli. Z drugiej strony, mamy tych, którzy chcieliby kupić dom. W tym celu muszą pożyczać olbrzymie pieniądze. I do tego jeszcze muszą płacić podatki.
Więc wasze dzieci i moje dzieci mają taki dylemat. Musimy wytyczyć linię wzrostu podatków, żeby utrzymać niedrogie miasto (affordability in the city). To zrobiliśmy. Mamy nadwyżkę budżetową każdego roku. Dokonaliśmy też rekordowych inwestycji w transporcie miejskim (TTC), w tanie mieszkania (affordable housing), w opiekę nad dziećmi, w biblioteki.
Są 3 czy 4 mierniki dostępności (affordability) w kontekście inflacji i wzrostu podatków. Jeden to żeby dzieci mogły jeździć za darmo. To jest dużym udogodnieniem dla rodzin, szczególnie tych, które mieszkają na przedmieściach i nie mają samochodów. Pomyślcie tylko ile dziennie rodzina wydaje na publiczną komunikację, szkoła, biblioteka, sklepy... to są setki dolarów. Te dzieci mogą dzisiaj podróżować za darmo. Ludzie dziękowali mi. Po raz pierwszy w historii miasta wprowadziliśmy miesięczne bilety dla ludzi o niskich dochodach. Ludzie, którzy otrzymują pomoc społeczną (welfare) są uzależnieni od komunikacji publicznej. Chcemy, żeby ludzie na zasiłkach otrzymywali tańsze bilety komunikacji miejskiej. Inny program, żeby na jednym bilecie można jeździć kilka godzin. W tym czasie można zrobić zakupy, można odwiedzić znajomych. Nie trzeba płacić drugi raz. To są duże inwestycje dla osób o niskich dochodach. To są bardzo drogie rzeczy dla miasta, które byliśmy w stanie zrobić. Przy czym próbujemy ograniczyć wzrost podatków miejskich. Jak to robimy? Lepiej się rządzimy. Więc to są te sprawy, na których się skupiamy. Pani Keesmaat proponuje wprowadzenie nowych podatków, nowego podatku od sprzedaży (sales tax) w granicach miasta.
Na przykład Miasto Nowy York ma 18 podatków. My, mamy 3 podatki miejskie. Uważam że nie można dodawać następnych. Nie pójdziemy drogą wprowadzenia nowych podatków.
I teraz ostatnia sprawa, to są sprawy społeczne. To było wyzwanie dla nas w tym roku. Sprawa bezpieczeństwa.
Toronto dalej jest jednym z najbezpieczniejszych miast w Północnej Ameryce. Ale mamy wyzwania. Jednym z nich jest aktywność gangów i przestępstwa z użyciem broni. Właśnie miałem spotkanie z premierem (Justinem Trudeau) w sprawie zabronienia posiadania krótkiej broni w Toronto. Dlaczego ktoś kto mieszka w Toronto ma mieć broń? Ja uważam że to jest niepotrzebne. Takie rozwiązania zostały przyjęte w Wielkiej Brytanii, w Australii.
Powinniśmy wspierać naszą policję, powinniśmy dać jej więcej nowoczesnej technologii, powinniśmy używać więcej mediów społecznościowych. Zatrudnimy w następnym roku 200 nowych policjantów. Musimy zmienić niektóre przepisy. Uważam że przepisy dotyczące broni powinny być zmienione. Policja mi mówi że kiedy oni kogoś aresztują, i to czasem po raz drugi, po raz trzeci, specjalnie dotyczy to młodocianych sprawców, to są oni zaraz zwolnieni i ponownie popełniają następne przestępstwo. Więc jest bardzo ważne żeby zmienić te przepisy dotyczące broni.
No i trzecia sprawa i może najważniejsza, to zainwestowanie w dzieci i rodzinę. Ja przeglądałem wszystkie te programy. Kiedy dzieci zaczynają źle się zachowywać, to mają kłopoty w nauce. I na odwrót. Te dzieci mają kłopoty ponieważ ich rodzice słabo znają język angielski by im pomóc w nauce, czy też na przykład w matematyce. Ja osobiście nie byłem dobry z matematyki, ale znalazłem kogoś kto mi pomógł. Ale z tymi dziećmi jest tak, że po chwili one w ogóle przestają się uczyć i nie kontynuują nauki, no i następnie w wieku 15, 16 lat wchodzą do gangów. I to mogliśmy widzieć niedawno w telewizji, w sprawie o zabójstwo, oskarżony miał 16 lat. To nie do przyjęcia żeby 16-latek miał pistolet w kieszeni. Musimy zabronić sprzedaży broni, żeby inni jej nie kupowali. Żeby nie mogli jej kupić, lub nawet gdy już ją maja żeby nigdy nie pomyśleli o jej użyciu, dlatego że są inne pozytywne alternatywy w ich życiu.
Dlatego my, miasto Toronto i rząd federalny, mamy zamiar razem wprowadzić programy sportowe, muzyczne, takie które nauczyłyby te dzieci pewności siebie, szacunku dla siebie.
A teraz zanim zadacie mi pytania, chciałbym przypomnieć o naszych celach, o tym że jesteśmy miastem zróżnicowanym etnicznie i że jesteśmy jednym z najbardziej asymilujących (inclusive) miast na świecie. Pierwszy program skierowany przeciw rasizmowi wobec czarnych został stworzony pod moim zarządem. Mieliśmy 45 spotkań z różnymi społecznościami, mieliśmy 800 osób włączonych w te spotkania, i to były spotkania zaplanowane przez ratusz. Później wprowadziliśmy szkolenia dla pracowników ratusza. Szkolenia przeciwko rasizmowi skierowanemu przeciw czarnym. Wprowadziliśmy wiele inicjatyw mających pomóc w asymilacji marginalizowanych grup społecznych. Oprócz tego wprowadziliśmy targi pracy w ratuszu (job fares), skierowane na zatrudnienie mniejszości (visible minorities). W tym miesiącu będziemy mieli jeszcze 2 takie targi pracy skierowane na te marginalizowane społeczności. Chcemy przynajmniej o połowę zmniejszyć bezrobocie w tych grupach. Potrzebujemy te dzieci. To są kluczowe dla nas rzeczy. I ja przewodzę tym programom i uczestniczyłem w tych spotkaniach.
***
Następnie kierowano do burmistrza Johna Tory pytania z sali. Dziennikarz Gońca zadał dwa pytania. Pierwsze): Panie burmistrzu, widzę te duże problemy jakie stoją przed miastem Toronto, takie jak komunikacja, affordable housing, jako pochodną polityki emigracyjnej prowadzonej przez rząd federalny. Większość nowo przybyłych emigrantów kieruje się do miasta Toronto. Czy rząd federalny nie powinien ograniczyć emigracji, czy nie można jakoś skoordynować federalnej polityki emigracyjnej z tym co robią te trzy ośrodki miejskie w Kanadzie mianowicie miasta Toronto, Montreal, Vancouver? Przy czym prowincja Quebec powiedziała że zawiesza przyjmowanie emigrantów. Rząd federalny prowadzi politykę emigracyjną na koszt miasta Toronto i tych dwu pozostałych miast Kanady.
Burmistrz John Tory odpowiedział mniej więcej w ten sposób, że Kanada potrzebuje nowych emigrantów, że Kanada jest dużym krajem o małej liczbie ludności, że ludność Kanady się starzeje, więc programy imigracyjne trzeba kontynuować.
Drugie pytanie skierowane do Johna Tory przez dziennikarza Gońca brzmiało tak: Kieruję do pana to pytanie jako do dziennikarza (John Tory był w zarządzie firmy Rogers Communications. Przypomnienie autora). Czy nie uważa Pan że media głównego nurtu za mało informują Kanadyjczyków o stanie negocjacji o handlu z USA, że za mało bronią strony kanadyjskiej?
John Tory odpowiedział że według niego informują, ale tak, że mogłyby informować może więcej....
Jak po większości tego typu spotkaniu dziennikarze mogli zrobić sobie zdjęcie z zaproszonym gościem. W trakcie robienia zdjęcia John Tory powiedział: “Dziękuję ci za te pytania, które mi zadałeś”.
Janusz Niemczyk
O tęsknocie mówię. Buduje się buduje i potem nagle na nas spada. Ssie nas, aż do bólu, aż się nie wyczerpie. Potem następuje pozorny spokój, ale niewidoczne burzany, pod niby to spokojną powierzchnią, dalej ją budują, aż trach - znów nas dopada.
Narodowe Czytanie wyzwoliło tę falę. Za czym? Tylko ci co wyjechali z Ojczyzny, wiedzą co to nostalgia. Nie przyznajemy się do niej, bo to tak nie bardzo wypada. Z takim trudem udało nam się wyjechać i osiąść w Kanadzie. Wielu pozostałych w naszym kraju nam tego zazdrości, a tu nagle tęsknimy za naszym gniazdem. Często, gęsto biednym i siermiężnym.
Ci resortowi, co byli w Polsce świetnie ułożeni, też tęsknią, szczególnie za łatwością życia zagwarantowanego. Uciekali, bo im się pod łapkami zaczynało tlić. Nie wiedzieli wtedy, że to tylko dym, a ogień strawi innych, te wieczne ofiary historii, a nie tych resortowo donoszących, kradnących i żyjących z przywilejów hultajów.
W Kanadzie nikt nam niczego nie gwarantował. Zaczynaliśmy od przedszkola, tylko że wiek nie ten. Wielu nie potrafiło się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Czekali przykucnięci, aż ktoś za nich zadecyduje, albo przynajmniej ich popchnie. Tęsknimy, choć się do tego nie przyznajemy. I ta tęsknota przeistacza się w osoby – bo to łatwiej jest tęsknić do kogoś.
Podczas Narodowego Czytania ‘Przedwiośnia’ Żeromskiego w Gminie 1-szej, zastanowił nas szczegół opisujący tęsknotę matki Cezarego Baryki za Szymonem Gajowcem. Po latach Szymon Gajowiec urósł do rangi pięknego posągu. A przecież, jak niewielkie było zaczepienie: jeden liścik, kilka słów, kilka spojrzeń.
Pieczołowicie kultywowana pamięć wybujała jak piękne drzewo. Zielone, szumiące. Ptaki i wiewiórki się w nim zagnieździły. A rzeczywistość? Mniejsza z nią - była odległa i nieosiągalna. Wspomnienie i marzenie o Szymonie karmiło i zaspokajało tęsknotę za wszystkim co polskie. A Szymon, ten z krwi i kości, jak to Szymon. Żył sobie swoim życiem dziwaka, mało przypominającego wizerunek utkany z tęsknoty. Tęsknoty za tym wszystkim co pozostawione. Tęsknoty za tym wszystkim co określa to kim jesteśmy. Ta nasza tęsknota za ojczyzną łatwo przyjmuje postać Szymona Gajowca. Jest bardziej zrozumiała. Łatwiej jest tęsknić do osoby, niż do skrawka biednej ziemi. Nie pomni na fakt, że na rozstaju dróg, wybieramy jedną drogę, i do drugiej powrotu już nie ma. Szczęśliwi ci, którzy się nie wrócili. Szymony Gajowce powinni być pozostawieni w spokoju. Konfrontacja pamięci z rzeczywistością jest najczęściej bolesna. Ciężko jest i tu, i tam. Ale póki co dziękujmy tym Szymonom i Szymonkom, że pomogły nam przetrwać naprawdę trudne chwile tęsknoty za ojczyzną.
A wszystkich zainteresowanych polską literaturą piękną, kontynuacją Narodowego Czytania ‘Przedwiośnia’ zapraszamy w poniedziałek, 15-go października, do budynku Gminy 1-szej Związku Narodowego Polskiego w Toronto, przy 71 Judson street, o godz. 6:30 p.m. na czytanie następnego fragmentu ‘Przedwiośnia’ Stefana Żeromskiego o symbolicznej tęsknocie za Szymonem Gajowcem, a tak po prawdzie za naszą tęsknotą za naszym krajem. Czyta znana poetka i pisarka z Toronto, Wanda Bogusz. Organizuje Klub Seniora (naprawdę) Złota Jesień.
Do zobaczenia Michalinka
Turystyka
- 1
- 2
- 3
O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…
Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej
Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…
Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej
Przez prerie i góry Kanady
Dzień 1 Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej
Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…
W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej
Blisko domu: Uroczysko
Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej
Warto jechać do Gruzji
Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty… Taki jest refren ... Czytaj więcej
Massasauga w kolorach jesieni
Nigdy bym nie przypuszczała, że śpiąc w drugiej połowie października w namiocie, będę się w …
Life is beautiful - nurkowanie na Roa…
6DHNuzLUHn8 Roatan i dwie sąsiednie wyspy, Utila i Guanaja, tworzące mały archipelag, stanowią oazę spokoju i są chętni…
Jednodniowa wycieczka do Tobermory - …
Było tak: w sobotę rano wybrałem się na dmuchany kajak do Tobermory; chciałem…
Dronem nad Mississaugą
Chęć zobaczenia świata z góry to marzenie każdego chłopca, ilu z nas chciało w młodości zost…
Prawo imigracyjne
- 1
- 2
- 3
Kwalifikacja telefoniczna
Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej
Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…
Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski sponsorskie czy... Czytaj więcej
Czy można przedłużyć wizę IEC?
Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej
FLAGPOLES
Flagpoling oznacza ubieganie się o przedłużenie pozwolenia na pracę (lub nauk…
POBYT CZASOWY (12/2019)
Pobytem czasowym w Kanadzie nazywamy legalny pobyt przez określony czas ( np. wiza pracy, studencka lub wiza turystyczna…
Rejestracja wylotów - nowa imigracyjn…
Rząd kanadyjski zapowiedział wprowadzenie dokładnej rejestracji wylotów z Kanady w przyszłym roku, do tej pory Kanada po…
Praca i pobyt dla opiekunów
Rząd Kanady od wielu lat pozwala sprowadzać do Kanady opiekunki/opiekunów dzieci, osób starszych lub niepełnosprawnych. …
Prawo w Kanadzie
- 1
- 2
- 3
W jaki sposób może być odwołany tes…
Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą. Jednak również ta czynność... Czytaj więcej
CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…
Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę. Wedłu... Czytaj więcej
MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…
Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej
ZASADY ADMINISTRACJI SPADKÓW W ONTARI…
Rozróżniamy dwie procedury administracji spadków: proces beztestamentowy i pr…
Podział majątku. Rozwody, separacje i…
Podział majątku dotyczy tylko par kończących formalne związki małżeńskie. Przy rozstaniu dzielą one majątek na pół autom…
Prawo rodzinne: Rezydencja małżeńska
Ontaryjscy prawodawcy uznali, że rezydencja małżeńska ("matrimonial home") jest formą własności, która zasługuje na spec…
Jeszcze o mediacji (część III)
Poprzedni artykuł dotyczył istoty mediacji i roli mediatora. Dzisiaj dalszy ciąg…