W telewizorze powiedzieli, że nauczyciele ze Związku Nauczycielstwa Polskiego, które jeszcze niedawno było pasem transmisyjnym PZPR do mas uczniowskich, a teraz dostało rozkaz, żeby słuchać się PO, wymyślili sobie strajk. Szkoda, że nie strajk włoski, bo może nauczyciele skupieni w związku przeprowadziliby choć jedyną w życiu porządną lekcję, jeżeli przyjąć optymistyczną, choć mało wiarygodną wersję, że takową przeprowadzić by potrafili, tylko wybrali zwykłe łażenie, nudzenie się, plotkowanie, siorbanie kawki. Jak znam to środowisko, to jest to zachowanie dokładnie na ich poziomie i niewiele więcej potrafią, bo przecież książki do łap nie wezmą.
Strajkujący nauczyciele postulują, żeby nie likwidować gimnazjów, bo jest dobrze (nie wątpię, że im jest dobrze, a nawet bardzo dobrze), chcą podwyżek pensji, jakżeby inaczej, a nawet gwarancji zatrudnienia do któregoś tam roku. Inaczej mówiąc, dalej chcą żyć kosztem innych, tylko jeszcze więcej dostawać pieniędzy. Albo jeszcze inaczej, zdobyli koryto, okupują je i chcą więcej i więcej. Jak im się nie podoba, to niech się zwolnią. Dziesięciu na ich miejsce czeka i założę się, że nie mieliby tak wygórowanych wymagań finansowych.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!