Teksty
Publicystyka. Felietony i artykuły.
Miniony tydzień zaowocował wyrokami w sprawie krzyża. Sam fakt, że to sądy wypowiadają się na ten temat, świadczy o upadku europejskich obyczajów. Ale niech tam.
Powtórzę tylko, bo już o tym pisałem, że krzyż w polskim Sejmie mnie razi. Nie, nie dlatego, że jest – bo być powinien – nie ma co do tego dwóch zdań. Jednak za każdym razem jak patrzę na sejmowe zdjęcia czy relacje – razi mnie pozycja tego krzyża!
W budynku parlamentarnym bardzo ważna jest symbolika – nie jest to chłopska chata, by krzyż wisiał nad framugą. Krzyżowi należny jest szacunek. Krzyż jest elementem porządku świata.
Dlatego w polskim Sejmie, gdyby Polska była Polską, krzyż winien wisieć nad godłem narodowym. Porządek świata, w czasach gdy jeszcze nie byliśmy całkiem głupi, pokazywała każda katedra. Na wawelskiej na samym zwieńczeniu jest krzyż, a dopiero pod nim jest jabłko królewskie.
Tak więc orzekanie sądu w takiej sprawie jak obecność krzyża w sali polskiego Sejmu jest rzeczą karygodną. Krzyż powinien się był znaleźć w sali sejmowej zaraz po wyzwoleniu się z rąk czerwonych kacapów, po odzyskaniu niepodległości, na samej górze frontowej ściany nad godłem państwowym. I mam wielką nadzieję, że jeszcze się tam znajdzie!
•••
WOŚP-owy aktywizm zaczyna drażnić coraz więcej ludzi. Powiedzmy, że moje stanowisko jest takie, że nie przeszkadzam i nie pomagam.
Drażni mnie moralny "przymus" dawania na "Orkiestrę" i od wielu lat nie daję. Podobnie jak nie daję na różnego rodzaju akcje United Way, gdzie z każdego zebranego dolara na rzeczywistą pomoc idzie 12 centów; jak nie daję na fundację szpitala dziecięcego w Toronto, bo kiedyś znajoma była tam księgową...
Co nie znaczy, że nie powinniśmy wspomagać ludzi w potrzebie. Tylko nie po to, by zastępować polskie Ministerstwo Zdrowia, tylko tam, gdzie jest rzeczywista bieda. Jest w Polsce wiele fundacji, które pomagają tym maluczkim, moją ulubioną jest Fundacja Brata Alberta. Jest wiele miejsc, gdzie trzeba pomóc.
Dlatego apeluję do wszystkich tych, którzy – z różnych powodów – odmówili pieniędzy podczas kwesty WOŚP-u, by potraktowali tę odmowę jako zobowiązanie do "wrzucenia" pieniędzy – komuś innemu – i to jak najszybciej. Może na Caritas, może na kogoś konkretnego – nie wiem. Byle szybko. Obowiązek jałmużny spoczywa na każdym z nas.
Czas "grania" WOŚP daje dobrą okazję, by sobie o tym przypomnieć i rzecz przemyśleć niezależnie od tego, co sądzimy o inicjatywie Owsiaka. Dla mnie w każdym razie z pewnością Owsiak nie jest drugim Kotańskim. Nie dajmy się szantażować jedną formą pomocy, ale też przy tej okazji pamiętajmy, że pomoc to codzienny obowiązek, a nie akcja.
•••
Polska, ratując budżet, usiłuje opodatkować fotoradarami kierowców. Mam lepsze rozwiązanie. Fotoradary to za mało i za rzadko. W końcu nie pokryjemy siecią fotoradarową każdego kilometra i nie ma gwarancji, że jakaś część ruchu pozostanie niestety bez obserwacji radarowej. Dlatego trzeba do zagadnienia podejść "od drugiej strony".
O wiele lepszym rozwiązaniem jest montowanie w samochodach rejestratorów prędkości. Takie GPS-owie ustrojstwa z aktualizowaną ogólnokrajową mapą ograniczeń prędkości będą wiedziały, jaki jest obowiązujący limit na odcinku, po którym porusza się samochód, i porównywały to z aktualną prędkością, a następnie obliczały mandat za każdy kilometr jazdy ponad prawo – myślę, że jest to najlepsze możliwe rozwiązanie budżetowe. Należność mandatowa byłaby uiszczana automatycznie z karty kredytowej lub innego rachunku właściciela pojazdu.
Powiedzmy za przekroczenie prędkości o 10 km/h pobieralibyśmy 1 złoty od kilometra. Myślę, że stawka nie jest wygórowana, a w przeliczeniu na liczbę samochodów na drogach i liczbę kilometrów dróg przyniosłaby o wiele większe wpływy niż urządzenia fotoradarowe. Na domiar złego urządzenia fotoradarowe wymagają większej obsługi administracyjnej.
Czyż nie jest to genialny pomysł? Myślę, że niedługo doczeka się realizacji, i to nie tylko w Polsce. Państwo potrzebuje pieniędzy, a one przecież leżą na ulicy – czy też, jak w tym wypadku – na szosie.
•••
Francuzi najwyraźniej zaskoczyli medialne małpy informacyjne i w wielu polskich przekaziorach wiadomości o milionowym marszu w obronie tradycyjnej rodziny pokazały się z tytułami, że to w obronie... homoseksualistów.
– No bo – panie kochany – kto to widział takie rzeczy we Francji?!!! – kolebce nowoczesności i progresywizmu. No w głowie się nie mieści, ileż tych kołtunów do Paryża najechało – to przecież muszą być sami przyjezdni, to przecież niemożliwe, żeby takie rzeczy w Paryżu...
Andrzej Kumor
Mississauga
10 stycznia
Jak co miesiąc tego dnia była w katedrze w stolicy msza za ofiary Smoleńska i choć pogoda była pod psem, niewiele mniej osób na nią przyszło. Pod katedrą jakaś pani rozdawała ulotki zachęcające do przyjmowania komunii na klęcząco, co podobnie jak przyjmowania JEJ tylko do ust, NIE na rękę jest dowodem należytego szacunku do Pana Jezusa. Do tego nie potrzeba żadnej wysokiej decyzji episkopatu, a tylko dobra wola wiernego, który komunię przyjmuje. Inna pani protestowała, że pod kościołem handluję mymi książkami o stosunkach polsko-żydowskich, ale o dziwo nie protestowała, że robią to tego dnia aż trzy inne osoby. Więc kto to był? Po mszy uformował się pochód i pomaszerowaliśmy ze śpiewem pod Pałac Namiestnikowski, czyli siedzibę imć Komorowskiego na Krakowskim Przedmieściu.
Niezły numer
Gdy tylko wracam z Polski, wiozę na Białoruś moc prasy, zwykle "Przyjaciółkę", "Niedzielę" czy pismo Wołomińskiej Unii Kredytowej "Dobry Znak" i rozdaję w kościele po mszy w Mińsku. Ostatnio gdy zapakowałem się do niewygodnego wagonu, jadąc do Warszawy, podszedł do mnie młodzian z sąsiedniego przedziału i przywitał się. Nic w tym specjalnego, bo stale spotykam ludzi, których gdzieś poznałem lub którzy po prostu mnie rozpoznają. Ale w tym przypadku sprawa okazała się niecodzienna. Kilka tygodni temu dostał w kościele ode mnie jakieś pismo. Była tam kartka reklamowa i po zdrapaniu zasłoniętych napisów okazało się, że wygrał TV i właśnie jechał go odebrać.
Aberracja Unii
Jest niezła książka redaktora Tomasza Sommera pt. "Absurdy Unii Europejskiej", gdzie opisuje on np., że dopuszczenie do sprzedaży na terenie Unii owoców kiwi uzależnione jest nie od ich smaku, a od ich obwodów. Jeśli obwód jest o 4 mm większy, to nie wolno ich tam sprzedawać.
Ostatnio klnę, nie tylko ja, UE za zmuszenie kolei białoruskich do wprowadzenia na trasie Mińsk-Warszawa wagonów "europejskich", czyli węższych niż szersze "ruskie". Jedzie się w nich dużo gorzej, a przecież perony i tory od polskiej granicy do Magdeburga, gdzie kończyła się sowiecka strefa okupacyjna, są przystosowane do szerokości wagonów "ruskich".
Unia mogła zrobić coś mądrzejszego, zmusić koleje białoruskie do wprowadzenia wózków pod wagonami, które przy prędkości 15 km/h rozszerzają lub zwężają rozstaw kół na tych wózkach i wagonów nie trzeba na granicy z Białorusią podnosić i zmieniać wózków. To skróciłoby podróż do Mińska o dwie godziny. Niestety tego nie zrobiono, bo biurokratom w Brukseli nie zależało na wygodzie pasażerów.
Cisza przed burzą
Dziwnie mało "Nasz Dziennik" i TV Trwam piszą o przyznaniu tej telewizji miejsca na multipleksie. Z jednej strony, oznacza to, że jakieś obietnice ojciec Rydzyk dostał, a z drugiej strony, że szykuje się, by z wiosną pójść do szturmu, bo słusznie uważa, że więcej ludzi wyjdzie na ulice, gdy będzie cieplej.
Proporcje
Robiłem porządek w książkach i część dałem znajomemu antykwariatowi. Przy okazji wpadła mi w rękę książka o Katyniu. Wydano ich z 20, jeśli nie więcej, i stale się ten temat wałkuje. Niewątpliwie to była wielka
polska strata, ale pytam, gdzie są książki o polskich sukcesach? Nie widziałem książki o wielkim polskim inżynierze Kierbedziu, który na terenie Rosji carskiej w XIX wieku pobudował 49, tak 49, mostów. Kto wie, że na terenie Ameryki Południowej działało kilkunastu wybitnych polskich inżynierów, jak Domeyko czy Malinowski, który zbudował najwyżej położoną linię kolejową na świecie. Kto pisze w Polsce o Gzowskim, Sędzimirze czy Modrzejewskim, którzy byli w XIX największymi budowniczymi mostów w USA? Kto z młodszych czytelników wie, że w czasie okupacji polscy inżynierowie w Warszawie zaprojektowali ciężarówkę STAR, która była konstrukcyjnie na poziomie światowym, a potem była podstawą polskiego transportu drogowego? Czy książki o nich byłyby mniej poczytne niż książki o Katyniu?
Kolejny sygnał
Mówił mi taksówkarz, że jeszcze dwa lata temu, by zarejestrować samochód, trzeba było w stolicy stracić kilka godzin w kolejce, a tydzień temu, gdy tam był, czekało słownie dwoje ludzi. Ludzie nie rejestrują nowych aut, więc świadczy to, że jest w kraju bryndza.
A jak w Kanadzie?
W tygodniku "Najwyższy Czas" ukazał się tekst pana Pawła Lepkowskiego, gdzie roi się od ciekawych informacji. Pisze, że choć "czarni" w USA stanowią 18 proc. obywateli, to w więzieniach federalnych stanowią aż 62 proc. W "poprawnej" Kanadzie niestety takich danych się nie podaje, a podejrzewam, że jest nie lepiej. Moc morderstw dokonywanych jest "gołymi rękami", nie mówiąc już o tych, do których służą noże kuchenne, siekiery czy podobne narzędzia. Większość morderstw dokonywana jest przy użyciu "nielegalnie" posiadanej broni i mniej jest morderstw z jej użyciem w tych miastach, gdzie nie ma zakazu posiadania broni krótkiej, czyli pistoletów, niż w miastach, gdzie są takie zakazy.
W USA co najmniej 100 milionów obywateli ma broń i gdy było słychać ostatnio o różnych projektach zakazu jej posiadania, moc ludzi ją kupiło. Więc czy imć Obama jest tak głupi, że nie zdaje sobie sprawy z tego, że obywatele staną okoniem? Będą bronić drugiej poprawki do konstytucji, która zabrania rządowi zakazywania obywatelom posiadania broni palnej.
Kto rządzi Francją
Paryski korespondent "Najwyższego Czasu" pisze ostatnio o tym, że po wyborach prezydenta zwiększyła się liczba masonów we władzach. Co najmniej połowa ministrów jest w tej tajnej organizacji, która w sumie posiada do 200 tys. członków, a ci stoją na wysokich stanowiskach w polityce, gospodarce, sądownictwie i wojsku.
Aleksander graf Pruszyński
Mińsk/Warszawa
Jeszcze nie przebrzmiały echa Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, która 13 stycznia zbierała pieniądze nie tylko na chore dzieci, ale również – na zagadkowe "zestawy geriatryczne" dla schorowanych starców – a już nadszedł XVI Dzień Judaizmu, z dwuznacznym hasłem: "Ja jestem Józef, wasz brat".
Echa Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy zabrzmiały w tym roku szczególnie głęboko i też wieloznacznie, ponieważ "Jurek Owsiak", jakby wyczuwając szóstym zmysłem troski i niepokoje pana ministra Rostowskiego, które są przecież tylko refleksem trosk i niepokojów naszych bezpieczniackich okupantów, którzy z kolei wychodzą naprzeciw zaniepokojeniu finansowych grandziarzy, spodziewających się w bieżącym roku wyciągnąć z naszego nieszczęśliwego kraju 50 mld zł tytułem "obsługi długu publicznego" – więc "Jurek Owsiak" przetestował opinię publiczną na okoliczność legalizacji eutanazji. Ponieważ dlaczegoś nikt – oczywiście poza "Gazetą Wyborczą", a zwłaszcza panią red. Wiśniewską z najweselszego w tym dzienniku działu religijnego, której eutanazja podstarzałych i schorowanych przedstawicieli naszego mniej wartościowego narodu tubylczego najwyraźniej się podoba – nie wykazał entuzjazmu, "Jurek Owsiak" werbalnie z pomysłu się wycofał, wyjaśniając, że został "źle zrozumiany" – ale ze zbiórki na zagadkowe w tej sytuacji "zestawy geriatryczne" już wycofać się nie chciał, a może nawet i chciał, tylko już nie mógł? W tej sytuacji doszło do niesłychanego aktu obrazy, jakiego wobec "Jurka Owsiaka" dopuścił się pan red. Terlikowski, oświadczając, że jest on – tzn. "Jurek Owsiak", tym bardziej niebezpieczny, im więcej dobra przynosi jego akcja. Obrazę tę bardzo boleśnie przeżył przewielebny ksiądz Kazimierz Sowa, dyrektorujący kanałowi religijnemu w TVN, któremu nie mogło pomieścić się w głowie, że wobec "Jurka Owsiaka", który jest "dobrym człowiekiem", można było dopuścić się takiej zelżywości. Nie przypominam sobie, by przewielebny ks. Sowa reagował tak energicznie na obrazę Pana Boga – ale nietrudno się domyślić, że są osoby ważniejsze i mniej ważne i że "Jurek Owsiak" oczywiście plasuje się na czele tej pierwszej kategorii.
Więc chociaż legalizacja eutanazji czeka nas dopiero w przyszłości, to nieubłagana konieczność zmusza rząd premiera Tuska do gorączkowego poszukiwania pieniędzy. Wiadomo bowiem, że trwanie rządu zależy od tego, czy potrafi zadowolić zarówno naszych bezpieczniackich okupantów, jak i finansowych grandziarzy, dzięki którym podtrzymuje on iluzję płynności finansowej naszego państwa.
Toteż nie budzi niczyjego zdziwienia przekazanie spółce PLL "LOT" pierwszej transzy miliardowej dotacji, dzięki której pasożytująca na tej spółce soldateska znowu będzie miała za co wypić i zakąsić – ani nawet tworzenie spółki "Inwestycje Polskie", na którą będą musiały złożyć się wszystkie spółki z udziałem Skarbu Państwa, by mogła ona "w imieniu rządu" inwestować. Jestem pewien, że najpierw zainwestuje w siebie, bo nie ma nic ważniejszego nad "kapitał ludzki", zwłaszcza w postaci "kadr", co to "decydują o wszystkim".
Żeby jeszcze koniunktury były lepsze, a tu akurat odwrotnie; kryzys ante portas i chociaż w swoim słynnym expose premier Tusk odgrażał się, że zatrzyma go własną piersią, to przecież nie można wykluczyć, że perfidny kryzys prześliźnie mu się między nogami i objawi się w całej swojej straszliwej postaci.
Na wszelki tedy wypadek minister Nowak od infrastruktury stawia jeden przy drugim fotoradary, z których spodziewa się uzyskać co najmniej półtora miliarda złotych, zaś za przekroczenie szybkości głosi srogie kary aż do konfiskaty prawa jazdy włącznie. Ponieważ na brak pieniędzy cierpią też samorządy terytorialne, to tylko patrzeć, jak jedynym środkiem uchronienia się przed karą będzie pchanie samochodu w terenie zabudowanym.
Ale kierowcy nie są jedyną grupą społeczną, którą nasi bezpieczniaccy okupanci zamierzają rękoma rządu obrabować. Drugą prześladowaną grupą są oczywiście przedsiębiorcy, wobec których rząd zapowiedział zlikwidowanie "szarej strefy". Warto przypomnieć, że według szacunków Głównego Urzędu Statystycznego, w "szarej strefie" powstaje około 30 procent produktu krajowego brutto, a więc tego, co w Polsce zostało wyprodukowane i sprzedane. To właśnie dzięki "szarej strefie", wbrew wysiłkom kolejnych rządów, gospodarka polska jako tako funkcjonuje, dostarczając naszemu mniej wartościowemu narodowi tubylczemu ekonomicznych podstaw egzystencji. Mam nadzieję, że likwidacja "szarej strefy" rządowi się nie uda, bo gdyby się udała, to skutki takiej operacji musiałyby być podobne do skutków strajku włoskiego, kiedy to przedsiębiorstwo staje. Być może gospodarka by nie ustała, bo pamiętamy, że podczas "nazistowskiej" okupacji, w Generalnym Gubernatorstwie za samowolne zabicie świni groziła kara śmierci – ale przecież kto był na wolności, to rąbankę jadł i nawet Niem... to naczy pardon – oczywiście nawet "naziści" też z tych możliwości korzystali. Ale co się nasi okupanci narabują, to się narabują – podobnie jak "naziści" w Dęblinie, który z tej racji szmuglerzy ("spod serca kap, kap, słonina i schab, a z boku dwa balerony") nazwali "Gołocinem".
W tej sytuacji hasło tegorocznego Dnia Judaizmu: "jestem Józef, wasz brat", nabiera niepokojącej wieloznaczności. Chodzi oczywiście o dokonania wspomnianego Józefa na stanowisku pierwszego ministra faraona. Pod pretekstem zapobieżenia kryzysowi realizował on kilka polityk interwencyjnych jednocześnie: ustanowił dodatkowy, 20-procentowy podatek zbożowy w naturze, co nie tylko spowodowało rozrost biurokracji w postaci armii "pisarzy", ale wymagało też podjęcia kolejnej interwencji w postaci budowy magazynów na skonfiskowane zboże i koszar dla żołnierzy, którzy tych magazynów pilnowali. To z kolei wymagało odciągnięcia z rolnictwa na place budowy zarówno robotników, jak i zwierząt pociągowych. Ta polityka doprowadziła w ciągu zaledwie 7 lat do upadku rolnictwa i klęski głodu. Wówczas perfidny Józef, wykorzystując przymusowe położenie ludności, zaczął sprzedawać zboże uprzednio skonfiskowane jako podatek. Ceny prawdopodobnie były wyśrubowane, bo czytamy, że już po roku zgromadził dla faraona "wszystkie pieniądze", jakie były "w ziemi egipskiej". W ciągu następnych lat za sprzedane zboże przejął inwentarz żywy i martwy, ziemię, a w końcu – uczynił z chłopów niewolników państwowych, którym wspomniany, 20-procentowy podatek w naturze utrzymał.
Na wspomnienie tego pierwszego w literaturze światowej opisu utworzenia kołchozów przez sprytnego i bezwzględnego grandziarza, cytowanie jego syrenich umizgów z okazji Dnia Judaizmu nie może nie wzbudzać zaniepokojenia naszego mniej wartościowego narodu tubylczego, tym bardziej że utworzony w początkach roku 2011 zespół HEART, którego celem jest "odzyskanie mienia żydowskiego w Europie Środkowej", ani na chwilę nie zaprzestał działalności.
Być może że w przeczuciu rozmaitych nieuchronności dziwnie osobliwa trzódka posła Janusza Palikota złożyła była do niezawisłego sądu powództwo o nakazanie usunięcia krzyża ze ściany sali plenarnej Sejmu. Jednak niezawisłemu sądowi ani w głowie było wyręczać mocnych w gębie cienkich Bolków, którzy nie mając odwagi na stworzenie faktów dokonanych, próbowali wykorzystać go w charakterze ślepego instrumentum. Nie tylko nie nakazał usunięcia krzyża, ale w uzasadnieniu sarkastycznie zauważył, że w przypadku osób o ukształtowanym światopoglądzie nie może być mowy o żadnym deprymującym działaniu widoku krzyża. Tymczasem tak właśnie uzasadniał owo żądanie któryś z uczestników dziwnie osobliwej trzódki; albo poseł Rozenek, albo poseł Ryfiński – bo ci dwaj akurat nie epatują żadnymi seksualnymi zboczeniami, tylko awersją do Pana Boga.
W związku z wyrokiem niezawisłego sądu pojawiły się nawet fałszywe pogłoski, że dziwnie osobliwa trzódka posła Palikota będzie teraz domagała się przebudowy wszystkich skrzyżowań w kształcie krzyża – by przybrały one albo kształt gwiazdy pięcioramiennej, albo jeszcze lepiej – sześcioramiennej. Z uwagi na prawdopodobne koszty takiej operacji w skali kraju, legalizacja eutanazji, na którą "Jurek Owsiak" właśnie testował opinię publiczną, objawi się w postaci nieubłaganej konieczności.
Stanisław Michalkiewicz
Warszawa
Można mnożyć mniej lub bardziej rozbudowane i szczegółowe programy polityczne i gospodarcze. Nie mam do takiej pracy zespołu fachowych ludzi do pomocy. I nie jest to konieczne na obecnym etapie dla planowania strategii rozwoju Polski. Konieczne jest tylko spełnienie dwóch strategicznych warunków, aby stworzyć mocne podstawowy do odbudowy i rozwoju kraju. Pierwszym warunkiem jest poszanowanie praw obywatelskich, a drugim warunkiem uniemożliwienie wszelkich grabieżczych praktyk. Te dwa warunki sformułował jeden z moich ulubionych ekonomistów, Amerykanin norweskiego pochodzenia, prof. Mancur Olson (1932–1998). Jego ostatnia książka – "Władza i dobrobyt – bez komunistycznej i kapitalistycznej dyktatury", pogłębiła moje przekonanie, że Polska może być silna i wolna. Że mimo trudnej sytuacji gospodarczej, jest możliwość zejścia z drogi klęski na drogę dobrobytu.
Jeśli te dwa warunki są stale spełniane, to ludzie sami sobie wypracują dobrobyt. Te dwa warunki wystarczą, by zapewnić, iż Polska nie będzie tylko rynkiem zbytu dla produktów i usług z zagranicy, i rynkiem rodzimej taniej siły roboczej. Będzie mieć pełny zakres rynków, w tym rynki kapitałowe, które przyciągną produktywne i innowacyjne inwestycje zagraniczne. Tylko wtedy Polska będzie miała możliwości, aby stać się krajem, który ma szanse na rozwój gospodarczy i dobrobyt swoich obywateli.
Najważniejszym warunkiem jest to, że jak powietrze i słońce, potrzebna jest wolność. Wolność działania i przeciwstawienie się drapieżnym praktykom grup mniejszościowych w kraju i drapieżnym praktykom grup kapitałowych oraz politycznych z zagranicy. Te drapieżne praktyki krajowe to przede wszystkim rodzime sitwy układów postkomunistycznych, monopole grup zawodowych (komornicy, notariusze, adwokaci), sitwy grupy władzy sądowniczej i prokuratorskiej, lokalne i regionalne kliki władzy partyjnej, resortowe i instytucjonalne sitwy polityczne i biurokratyczne, od urzędów skarbowych i zusowskich poczynając, czy też wreszcie wspomagana przez swoich ziomków z zagranicy mała żydowska grupa władzy medialnej i politycznej. Ta ostatnia grupa jest najbardziej szkodliwa, ponieważ ona już umocniła instytucjonalnie swoją władzę w Polsce. Zagraniczne praktyki grabieżcze wynikają zasadniczo z warunków, jakie są im stwarzane przez rodzime skorumpowane i skolonizowane umysłowo pseudoelity władzy.
Młody ekonomista Mancur Olson w podróży do Europy w 1950 roku zadał sobie pytanie, dlaczego wtedy kwitł rozwój podbitych Niemiec, a zwycięską Anglię gnębił gospodarczy zastój. Na to pytanie odpowiedział dopiero w 1982 roku w swojej książce "Wzlot i upadek narodów". Otóż M. Olson odkrył, że w każdym ludzkim społeczeństwie w miarę upływu czasu zaściankowe kartele oraz lobbyści rosną w siłę i zaczynają wysysać ekonomiczny wigor kraju. Wojna czy też zamieszki społeczne burzą te mafijne układy. Tak się stało przez wojnę w Niemczech i Japonii, a w Chinach przez rewolucję. Ale w Anglii, choć podupadłej przez wojnę, stare instytucje dalej istniały. Podobnie stało się w Polsce przez kompromis "okrągłego stołu". Naród może przezwyciężyć rodzime układy tylko wtedy, jeśli zrozumie, jak niebezpieczne są trwałe mafijne powiązania w celu wyzysku i grabieży. Dopiero kiedy się zburzy te stare, wtedy wprowadzenie reform jest możliwe. Mao Tse-tung cieszy się dziś ogromnym szacunkiem w Chinach, mimo tego, że zburzył cały kraj i wszystkie jego stare instytucje. Ale dzięki temu na bazie późniejszych reform powstały nowe Chiny, które mogą się szczycić przez dwie dekady dwucyfrowym rozwojem. Moi znajomi Chińczycy w odpowiedzi na krytykę Mao Tse-tunga mówią, że czasem ojciec powinien być surowy. Większość taksówek w Chinach ma na przedniej szybie wisiorek z fotografią Mao Tse-tunga. Komunizm w Polsce został dawno temu obalony, ale tak jak w powojennej Anglii pozostały u nas stare instytucje. Odeszła PZPR, ale pozostawili skorumpowaną państwową administrację. Dlatego nasi taksówkarze mają wisiorek z kopią obrazu Czarnej Madonny, bo nigdy nie mieli prawdziwego lidera.
Dzięki spełnieniu dwóch podstawowych warunków rozwoju sami Polacy, każdy na swój sposób, pojedynczo lub grupowo, nareszcie będą mogli zacząć budowę państwa, które będzie im służebne i pomocne. Pozostaje pytanie, dlaczego ochrona praw jednostki dająca jej wolność i uniemożliwienie grabieżczych praktyk, nigdy nie stanowiły żądań polskich wyborców? Wyborców przecież niezadowolonych w większości z jakości brutalnego przejścia szokowego jednym krokiem z komunizmu do kapitalizmu.
Przede wszystkim dlatego, że członkowie wielomilionowego elektoratu wyborczego w Polsce nie są zorganizowani i wykazują się nieświadomością i niewiedzą co do korzyści związanych z tą zmianą. O ile łatwo jest dostrzec konkretne korzyści członkom małej grupy grabieżczej, o tyle członek wielomilionowego elektoratu mylnie myśli, że otrzyma jedynie milionowe części nagrody. Dlatego może uważać, iż nie jest warte dużego zaangażowania i ryzyka narażania na szwank jego pozycji, jeśli będzie się domagał zmiany politycznej. I ten sam człowiek będzie się awanturował, jeśli ktoś mu zabierze 100 zł. Ale nie powie nic, kiedy wrogi mu rząd, różnorodnymi podatkami zabierze mu dodatkowe 3000 zł każdego roku. To tak, jak ta powoli podgrzewana w wodzie żaba, która nie wyskoczy z garnka, aż się ugotuje.
Wymiana elity władzy oraz reformy w aparacie administracyjnym stały się w Polsce najwyższą koniecznością. Alternatywą jest ciągłe trwanie autokratycznej, sklerotycznej gospodarki, rządzonej przez podrzędnych krętaczy i rabusiów.
Charakter działania tych pyszałkowatych miernot jest taki sam jaki był cel okupantów za Stalina – maksimum podatków od ludzi i przedsiębiorstw i okazjonalna propagandowa jałmużna dla grup mniejszościowych. Postkomunistyczni politycy i biurokraci nigdy nie byli zdolni do wykazania się większą wyobraźnią. Przez ćwierć wieku mieli szanse, aby stworzyć w Polsce normalne warunki dla rozwoju gospodarki. I nie zdali egzaminu. Tym bardziej nie powinniśmy pozwalać, żeby tak jak w innych krajach autokratycznych, ich dzieci zostały następcami tej chciwej i nędznej, samozwańczej i samopromującej się pseudoelity politycznej.
Ale wróćmy to przemyśleń ekonomisty M. Olsona. W swoich późniejszych latach M. Olson podkreślał, że aby powstał dobrobyt w biednych krajach, musiały one zreformować swoje stare instytucje rządowe oraz wprowadzić w życie rozsądne wytyczne polityczne, związane z narodową strategią rozwoju kraju. Bieda większości krajów to wynik grabieży przez zasiedziałe pseudoelity polityczne, które mają rządy dobre tylko dla siebie. Bezpieczeństwo prawa własności oraz zawieranych kontraktów, razem z rozsądną polityką gospodarczą, to jest różnica między biedą a dobrobytem kraju. W rzeczywistości te warunki dla dobrobytu kraju, stwarzają lepsze możliwości do gospodarczego rozwoju niż kapitał, zasoby naturalne, edukacja czy też inne czynniki opisane w książkach z ekonomii. To jest odpowiedź, dlaczego produktywność pracownika oszałamiająco wzrasta, kiedy przekroczy on granicę między Polską a Anglią czy Niemcami.
Żeby takie warunki stworzyć w Polsce, ludzie władzy w rządzie muszą mieć serce i kochać swoich rodaków. Bo najlepsza droga to jest droga serca. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że samozwańcza elita, która niezmiennie dzierży władzę w Polsce od 1944 roku, gardzi nami i nas nienawidzi. To dlatego nigdy nie uwzględniono podstawowych warunków do rozwoju gospodarczego państwa, które są konieczne jak powietrze i słońce. I co jest bardzo znaczące, nie są drogie, bo nic nie kosztują.
Ale wina za ten stan rzeczy jest także po stronie samych Polaków. Kiedy widzę dzisiaj wielkie marsze Polaków z morzem naszych flag narodowych, zawsze mam pytanie, w jakim celu ci ludzie wyszli na ulice. Czasem mam wrażenie, że jest to syndrom chłopa pańszczyźnianego, gdzie parobcy proszą swego pana o polepszenie warunków ich mizernego żywota. Ale w polityce liczy się tylko siła i gospodarczy okupant dobrze to wie. Dlatego samozwańcza elita władzy wydaje dużo pieniędzy z budżetu na własną ochronę: najbardziej nowoczesny sprzęt do podsłuchów obywateli, na najbardziej nowoczesny sprzęt dla wojska i policji, a także niewspółmierne wysokie w stosunku do innych Polaków wynagrodzenia i emerytury dla służb specjalnych i mundurowych. Czym więcej ludzi weźmie udział w marszach niepodległości, tym więcej pieniędzy będzie wydane przez rząd na własną ochronę. Proszę zobaczyć, jakie drastyczne kary, do kary śmierci włącznie, weszły w życie w dekrecie stanu wojennego w Polsce. Na wypadek gdyby zabiedzeni i zniewoleni Polacy byli bardziej agresywni. A więc nie oczekuję, że wroga nam pseudoelita wprowadzi warunki rozwoju opisane przez Olsona w życie na zasadzie dobrej woli.
A jednak wyżej opisane zmiany są konieczne i niezbędne, aby Polacy mieli przestrzeń życiową we własnym kraju, czyli wystarczającą ilość miejsc pracy. Polityka wrogich nam rządów nie ma szansy na dalsze przetrwanie – model rządzenia krajem, który trwa od ćwierć wieku, nie jest trwały. Rządząca pseudoelita dochodzi obecnie do końca możliwości pożyczania pieniędzy w celu utrzymania się przy władzy. Istniejąca sytuacja gospodarcza świata nie daje wielu możliwości na przypływ dużej ilości gotówki z eksportu. W najgorszym wypadku rząd nie zdoła zbilansować i tak mizernego już budżetu i zostanie zmuszony do rezygnacji z powodu bankructwa. Powstanie wtedy chaos, z którego być może, przy wielkim szczęściu, wyłoni się rząd narodowy, który zagwarantuje opisane przez M. Olsona warunki rozwoju.
W innych krajach w przypadku takiego kryzysu władzę przejęłoby wojsko, aby zapobiec rewolucji. Ale w Polsce wojsko jest za potulne i za mało patriotyczne, aby go było stać na tego rodzaju inicjatywę. Przypominam to jako jeden z możliwych wariantów dalszych reform w Polsce. Na podstawie moich obserwacji oraz doświadczeń politycznych uważam, że obecny system gabinetowo-parlamentarnej władzy nie ma sensu. Uważam, że z pewnymi poprawkami archaicznych elementów, najlepszy w obecnej sytuacji dla wprowadzenia reform w Polsce jest system władzy prezydenckiej. Taki jak w Stanach Zjednoczonych. Jest to system rządzenia krajem bardziej zbliżony do kierowania dużą komercyjną korporacją , gdzie w sytuacji kryzysu nie ma możliwości żadnego kosztownego nonsensu, który będzie stratą. Konstytucja USA zabrania przypadkowym parlamentarzystom sprawowania jakichkolwiek stanowisk rządowych. Zapewnia jednoznaczny i konkretny podział władzy ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej. Daje ona największą gwarancję na dwa podstawowe warunki rozwoju gospodarczego kraju udokumentowane przez M. Olsona: poszanowanie praw obywateli i ochrona przed wszelką grabieżą. Ochrona przed grabieżą wszelkiej własności prywatnej i państwowej.
Politycy, którzy rządzili Polską przez ostatnie ćwierć wieku, przejdą do historii Polski jako nieudolne, sprzedajne miernoty, których jedyną motywacją przez brak poczucia pewności siebie, była żarłoczna chęć zabezpieczenia finansowego swoich rodzin na kilka pokoleń. Jak to się mówi – na złodzieju czapka gore, i tak większość polskich oligarchów, zamiast stać się w Polsce oficerami rozwoju, zainwestowała swoje zdobyte w Polsce fortuny za granicami kraju. Nie dla nich gloria i chwała. Takie wartości należą się tylko dla altruistycznej elity w Polsce, która zawsze była i jest, ale nigdy jeszcze nie miała możliwości władzy. Nadchodzący kryzys gospodarczy daje nadzieję, że gospodarcza katastrofa zburzy stare mafijne instytucje państwowe, a wroga nam pseudoelita w obliczu klęski zostanie zmuszona do porzucenia pałaców władzy i zostawienia otwartych drzwi dla rządu fachowych patriotów. Dopiero wtedy wszyscy razem, radośnie, możemy popchnąć koło zamachowe gospodarki w tym samym kierunku – opiekuńczej i dynamicznej Polski narodowej.
Stanisław Tymiński
14 stycznia 2013
Acton, Ontario, Kanada
www.rzeczpospolita.com
Era Tuska dobiega końca – nawet salon mówi już, że czas na rozdanie nowego etapu, zaczynają się więc mniej lub bardziej gorączkowe poszukiwania marionetek, które można podpiąć do tych samych sznurków.
Uaktywniły się różne środowiska, gazety i blogosfera zapełniły przepowiedniami i ostrzeżeniami. Niektórzy zastanawiają się, czy nie można by tym razem jednak poodcinać jakieś sznurki i zrobić prawdziwą Polskę. Inni twierdzą, że jeśli nowy rząd, to tylko w wydaniu oficjalnej opozycji – tej namaszczonej, z placetem, bo tylko ona jest gotowa. Jeszcze inni "uspokajają", że układ jest wszechmocny, wszechwiedzący i – że tak powiem – nie ma bola... i Bogiem a prawdą, powinniśmy dać sobie spokój, jak mówi młodopolski poeta, daremne żale – próżny trud; skoro wyżej kijka nie podskoczysz, to lepiej rozkoszować się białymi rękami młodych panienek, co to "na jachtach myją podłogi", i zostawić zajmowanie się "dobrem wspólnym" ludziom mądrzejszym (w polskim przypadku gangsterom).
Szczęśliwie dla nas wszystkich – jak to podkreśla nieoceniony Grzegorz Braun – Pan Bóg jest królem historii i czasem choćbyś bracie nie wiem jak kombinował, kończy się według Jego planu. A zatem, nóż widelec – czasem się coś udaje.
Bez wątpienia mamy narodowe ożywienie młodzieży. Zmobilizowało to ośrodek władzy, by młodym podrzucić gotowca i ich gładko zneutralizować.
Paradoksalnie druga szkoła odwodzenia młodzieży od robienia czegokolwiek wywodzi się z ośrodków powiązanych z tzw. oficjalną opozycją i mówi, że i tak zostaniecie zneutralizowani.
Oczywiście przez razwiedkę.
Kto jest razwiedką? No to zależy, jakie kto ma teczki w ręku i jaką wyobraźnię; można o tym jedynie plotkować i eksploatować wrzutki tego czy tamtego pułkownika. Wiadomo, że środowisko razwiedkowe, jak sama nazwa wskazuje, dysponuje dobrą informacją... I ono w większości jest lub było jej dysponentem.
No więc jak się w tym wszystkim rozeznać?
Jak w tej sytuacji w cokolwiek się angażować bez narażania się na udział w kolejnej prowokacji?
Po pierwsze, czasem nawet wydarzenia prowokowane wyrywają się spod kontroli. To jedna ważna szansa.
Po drugie, nie dajmy się zwariować i wedle starego obyczaju, patrzmy na ręce i skutki działania.
Wiadomo przecież, o co w Polsce chodzi, wiadomo, co trzeba zrobić, których złodziei rozliczyć, które firmy razwiedkowe wziąć do prokuratora. Jeśli nowe, powstające "ruchy narodowe" nie dadzą ruszać "naszych", no to "Polam i wszystko jasne".
Powiem szczerze, że nieważne kto skąd przychodzi; ważne, co chce zrobić i czy pragnie silnej, zasobnej Polski. Czasem nawet oficerowie z polskiego "akwarium" mogą próbować się emancypować; czasem w miejsce zawodowo-środowiskowej sztamy może w nich kiełkować polskie sumienie.
Być może takim przypadkiem był gen. Petelicki. Pan Bóg go już ocenił.
Na Polakach przećwiczono już tyle prowokacji, że musimy żyć i działać z ich świadomością. Dlatego bądźmy też "ostrożni" wobec wszystkich tych, którzy odwodzą od działania, ostrzegając przed prowokacją. Potrzebny jest jeden front – front demontażu – jak to wdzięcznie określa Robert Winnicki z Młodzieży Wszechpolskiej – "republiki okrągłego stołu". I wcale bym się nie zdziwił, gdyby się okazało, że wiele pięknych patriotycznych haseł mają wypisane na sztandarach ludzie, którzy z tej "republiki" ciągną niezłe apanaże.
Nie dajmy się uwodzić na piękne oczy i wielkie słowa, pytajmy o konkrety, pieniądze i program. Nie dajmy się zbyć, że na konkretne programy przyjdzie pora później. Ta "pora" jest teraz.
Dlatego trzeba stawiać pytania o ordynację wyborczą, emisję pieniądza, ochronę miejsc pracy i inwestycji krajowych, zasady działania obcego kapitału i systemu finansowego. Wizję Polski w UE czy poza nią.
Program poważnej partii powinien być możliwy do streszczenia w kilku punktach.
Kwestia ordynacji wyborczej jest kluczowa dla odzyskania przez Polaków wiary w możliwość "przeczyszczenia" politycznych trzewi narodu. Tak więc, Panie, Panowie, spokojnie, zero emocji, tylko konkretne punktowanie. To jedyny sposób, aby rozpoznać i odsiać plewy od ziarna, hochsztaplerów od trybunów ludowych i agentów od uczciwych Polaków.
Polska może odrodzić się wielka. Kiedy? Nie nam to wiedzieć, dlatego zakończę cytatem z o. Tadeusza Rydzyka, jednego z największych Polaków ostatnich czasów, człowieka czynu i modlitwy: "módlmy się tak, jakby wszystko zależało od Pana Boga, a pracujmy tak, jakby wszystko zależało od nas".
Za którymś razem musi się udać.
Andrzej Kumor
Mississauga
Turystyka
- 1
- 2
- 3
O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…
Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej
Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…
Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej
Przez prerie i góry Kanady
Dzień 1 Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej
Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…
W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej
Blisko domu: Uroczysko
Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej
Warto jechać do Gruzji
Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty… Taki jest refren ... Czytaj więcej
Massasauga w kolorach jesieni
Nigdy bym nie przypuszczała, że śpiąc w drugiej połowie października w namiocie, będę się w …
Life is beautiful - nurkowanie na Roa…
6DHNuzLUHn8 Roatan i dwie sąsiednie wyspy, Utila i Guanaja, tworzące mały archipelag, stanowią oazę spokoju i są chętni…
Jednodniowa wycieczka do Tobermory - …
Było tak: w sobotę rano wybrałem się na dmuchany kajak do Tobermory; chciałem…
Dronem nad Mississaugą
Chęć zobaczenia świata z góry to marzenie każdego chłopca, ilu z nas chciało w młodości zost…
Prawo imigracyjne
- 1
- 2
- 3
Kwalifikacja telefoniczna
Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej
Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…
Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski sponsorskie czy... Czytaj więcej
Czy można przedłużyć wizę IEC?
Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej
FLAGPOLES
Flagpoling oznacza ubieganie się o przedłużenie pozwolenia na pracę (lub nauk…
POBYT CZASOWY (12/2019)
Pobytem czasowym w Kanadzie nazywamy legalny pobyt przez określony czas ( np. wiza pracy, studencka lub wiza turystyczna…
Rejestracja wylotów - nowa imigracyjn…
Rząd kanadyjski zapowiedział wprowadzenie dokładnej rejestracji wylotów z Kanady w przyszłym roku, do tej pory Kanada po…
Praca i pobyt dla opiekunów
Rząd Kanady od wielu lat pozwala sprowadzać do Kanady opiekunki/opiekunów dzieci, osób starszych lub niepełnosprawnych. …
Prawo w Kanadzie
- 1
- 2
- 3
W jaki sposób może być odwołany tes…
Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą. Jednak również ta czynność... Czytaj więcej
CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…
Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę. Wedłu... Czytaj więcej
MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…
Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej
ZASADY ADMINISTRACJI SPADKÓW W ONTARI…
Rozróżniamy dwie procedury administracji spadków: proces beztestamentowy i pr…
Podział majątku. Rozwody, separacje i…
Podział majątku dotyczy tylko par kończących formalne związki małżeńskie. Przy rozstaniu dzielą one majątek na pół autom…
Prawo rodzinne: Rezydencja małżeńska
Ontaryjscy prawodawcy uznali, że rezydencja małżeńska ("matrimonial home") jest formą własności, która zasługuje na spec…
Jeszcze o mediacji (część III)
Poprzedni artykuł dotyczył istoty mediacji i roli mediatora. Dzisiaj dalszy ciąg…