farolwebad1

A+ A A-
Teksty

Teksty

Publicystyka. Felietony i artykuły.

piątek, 08 luty 2013 15:22

Z Ost Frontu: W Norwegii

Napisane przez

pruszynskiKilka lat temu w Krakowie na spędzie narodowców poznałem pana Bogdana Kulasa, wiceprezesa norweskich Polaków z Oslo. Potem zaoferowałem mu przyjechanie z prelekcją o Białorusi i tamtejszych Polakach. Oczywiście chętnie mnie gotów był przyjąć, ale musiałem sam pokryć koszt przylotu. 
Ponieważ bilety na linię lotniczą Ryanair są dziwnie tanie, zapłaciłem 101 zł, więc postanowiłem zainwestować w wyprawę do tego kraju i pokryć wydatki ze sprzedaży mej książki o Białorusi i tamtejszych rodakach oraz kilku książek mego Wuja Jana Meysztowicza, który podobnie jak mój Ojciec i Stryj walczył w Narwiku i opisał swe przygody w dawno wyczerpanej książce pt. "Saga Brygady Podhalańskiej".


Pan Bogdan przywitał mnie na lotnisku i wraz z uroczą żoną gościł cztery dni, co dało mi okazję nie tylko poznania tamtejszych rodaków i przejechania się po tym mieście i jego okolicach. Miałem szczęście, pogoda była idealna, lekki mróz i sporo śniegu. Pagórkowate, skaliste okolice Oslo wyglądały przednio, zwłaszcza wieczorem, gdy w rozsianych po tych pagórkach domach świeciły światła w oknach.
Polaków trochę przybyło tu po 1945 r., ale wielka fala ma miejsce dopiero od kilku lat, a samolot Ryanair są zapełnione praktycznie tylko Polakami. A połączenia są nie tylko z Warszawy i od grudnia nieczynnego lotniska w Modlinie, ale jeszcze Krakowa i Poznania.
Lecieli z mną różni ludzie, sporo budowlańców, kilku inżynierów pracujących dla norweskich firm w Białymstoku. Kilka pań jadących odwiedzić mężów oraz wiele osób, które tak czy inaczej się tu zadomowiły.


Gros mieszkających tu rodaków pracuje na różnych budowach, ale mało jest polskich firm budowlanych. Jest sporo polskich inżynierów w różnych tutejszych firmach, a panie jak w USA czy Kanadzie sprzątają domy i sobie to chwalą. Łatwo jest zarejestrować jednoosobową firmę i pracować legalnie, odprowadzając należyte podatki.


osloPierwszy mój występ był sobotniej szkole w Oslo, gdzie dokształca się około stu polskich dzieci, i poproszono mnie, bym zrobił im wykład o walkach Polaków w czasie II wojny światowej. Ponieważ już właśnie na ten temat miałem wykłady na Białorusi, poszło mi sprawnie, ale najważniejsze, że zauważyłem, że jest świetna okazja dla organizowania równocześnie odczytów dla rodziców, którzy przyjechali tu z swymi pociechami. Spędzają czas na pogaduszkach, bo przy tutejszych odległościach nie opłaca im się wracać do domu czy jechać na zakupy. Mógłby tu przyjeżdżać ktoś ciekawy mający na sumieniu jakąś książkę, a sprzedając ją, mógłby z nawiązką pokryć koszty przyjazdu. Zresztą zapewne taka sama jest sytuacja w większych skupiskach polskich w Szwecji czy Danii, gdzie są też polskie szkoły. Czy to wykorzysta Wspólnota Polska, której prezes nie potrafi odpisać na najprostsze listy i nigdy w swej kadencji nie mógł znaleźć czasu na mnie?
Ciekawy jest fakt, że w Norwegii bardzo wiele domów jednorodzinnych jest pomalowanych na czerwono. Ponoć kiedyś, gdy w Skandynawii była bieda, najtańszą farbę robiono z rudy żelaza i... oleju.


Inną ciekawą rzeczą jest stworzenie przez córkę króla Anne Luis szkoły nawiązywania kontaktów z aniołami. Oczywiście udałem się tam dzięki panu Bogdanowi, ale szkoła była zamknięta. Podczas pobytu okazało się, że mój gospodarz jest zawziętym endekiem i Marszałka Piłsudskiego traktuje jak zbója, bo ponoć wielki profesor Koneczny zaszeregował Go do tego grona na równi ze Stalinem i Hitlerem. To oczywiście nie przypadło mi do gustu i mieliśmy utarczki. Boleję, że nadal wielu endeków nie ma nic mądrzejszego do roboty, jak zwalczać kult Marszałka, a trzeba powiedzieć szczerze, że piłsudczycy na pewno teraz nie prowadzą nagonki na Romana Dmowskiego jak oni na Marszałka.
Pan Bogdan też jest zwolennikiem pana Romana Giertycha, którego uważam za głupka i błazna, bo odżegnuje się od endecji i nawet dość silnej, odtworzonej przez się organizacji Młodzież Wszechpolska. Może się mylę, ale paradowanie z imć Komorowskim 11 listopada nikomu nie zaimponowało. Ba, nie przybyło mu zwolenników ani na prawicy, ani na lewicy i wielu określiło go po tym jako polityczną dziwkę.
Norwegia dzięki pokładom ropy i gazu u swych brzegów jest bardzo bogata i tylko częściowo należy do Unii Europejskiej, korzystając z tego, gdy jest to jej wygodne. Równocześnie są wielkie podatki, choć jest też stale nadwyżka budżetowa, czyli co najmniej część podatków można by zlikwidować.
Równocześnie obowiązuje tu "poprawność polityczna", jest więc grzechem, gdy w książce dla dzieci powiedziane jest, że tata wraca z pracy, a mama gotuje obiad.


Na jednej rzeczy wyraźnie się zawiodłem. Tutejsze sklepy z używaną odzieżą są strasznie drogie i poza dwoma krawatami i jednym beretem niczego taniego i ładnego nie mogłem znaleźć.
Wśród ciekawych ludzi znalazłem profesora politechniki, który jest wybitnym specem od metali. Kilkanaście lat temu, gdy u wybrzeży Norwegii była katastrofa wieży wiertniczej, w końcu poproszono jego, a on stwierdził, że noga wieży pękła w wyniku eksplozji. Była potem dyskusja, kto mógł w tym maczać ręce, ale władze Norwegii, by skończyć poszukiwania, postanowiły przerwać dyskusje i pozostała część wieży zatopić.
Ten pan, który nie kwapi się, by podawać jego nazwisko w prasie, twierdzi: Jeżeli dwa miecze uderzają w siebie, to nie może być tak, że oba nagle pękają. Pęka tylko jeden, więc jeśli "pękła brzoza", to nie mogło jednocześnie pęknąć skrzydło, i odwrotnie, bo inaczej zachowuje się metal, gdy normalne siły powodują jego pęknięcie, a inaczej, jak pęknięcie nastąpiło w wyniku eksplozji. Dlatego trzeba zbadać miejsce na skrzydle, gdzie nastąpiło pęknięcie, i miejsce na kadłubie samolotu, od którego odleciało skrzydło.
W sobotę miałem występ w biurze pana Bogdana, na które przybyło 16 osób, a w niedzielę po Mszy św. w kościele w Oslo. Teraz w tym kraju pracuje w różnych parafiach aż 30 polskich księży, a najciekawsze, że na samej północy kraju jest polski klasztor sióstr karmelitanek, które w dość luterańskiej Norwegii zupełnie dobrze się zaaklimatyzowały.


Aleksander graf Pruszyński

piątek, 08 luty 2013 14:06

Recydywa saska wydaje owoce

Napisane przez

michalkiewicz W naszym nieszczęśliwym kraju kwitnie życie po życiu, objawiające się, jak wiadomo, w tzw. potępieńczych swarach. Potępieniec, a więc człowiek poza życiem, w kondycji swojej niczego zmienić już nie może, ale jeszcze może złorzeczyć, demoralizować innych i dopuszczać się jednego z najbardziej zagadkowych grzechów głównych. Jak zauważył św. Jan Maria Vianey, każdy grzech główny dostarcza człowiekowi przynajmniej chwili przyjemności. Np. pycha; zanim balon nie zostanie przez kogoś przekłuty, człowiek wyobraża sobie na swój temat bógwico, co niewątpliwie musi dostarczać mu przyjemności. Podobnie chciwość; któż nie chciałby wytarzać się w złocie, nawet jeśli szkoda mu wydać z tego choćby sztukę, żeby sobie z przyjaciółmi wypić i zakąsić. Nieczystość byłaby samą przyjemnością, gdyby – jak zauważył Karol Irzykowski – nie towarzyszyły temu dwie zmory w postaci obawy zarażenia i obawy zapłodnienia. Dzisiaj trzeba dodać do tego zmorę trzecią, albo i czwartą. Trzecia – to możliwość, że natrafi się na osobę podobną do legitymującej się dokumentami wystawionymi na nazwisko: "Anna Grodzka" – co może być przeżyciem gorszym od śmierci – no a czwartą – że człowiek, oskarżony o "molestowanie", już do końca życia nie uwolni się od natrętnej ingerencji jakichś "obrońców praw kobiet". Obżarstwo i opilstwo – dopóki nie wystąpią objawy niestrawności albo dopóki nie zbuntuje się wątroba, przyjemności jest całkiem sporo. Gniew – ach; człowiekowi rozgniewanemu wydaje się, że jest nie tylko lepszy od innych, ale również – że rozstawia ich po kątach, aż czuje – jak śpiewał Wiesław Michnikowski – że "mu mija" i zaczyna się wstydzić tamtego wybuchu. Lenistwo – to byłaby przyjemność, gdyby ktoś za to płacił, ale niestety nie ma głupich. I tylko jeden grzech – powiada święty kapłan Chrystusa – nie dostarcza człowiekowi ani chwili przyjemności, przeciwnie – od samego początku przysparza mu niewymownej udręki. Zazdrość – bo o niej mowa – jest dowodem zarówno na tajemniczość natury ludzkiej, jak i jedynym grzechem głównym możliwym do praktykowania w fazie życia po życiu.


Nasi Umiłowani Przywódcy, którzy samodzielne uprawianie prawdziwej polityki mają od bezpieczniaków surowo zakazane, zajmują się już tylko sobą, co wyraża się zarówno w potępieńczych swarach, jak i przekomarzaniach, mających stworzyć pokazową namiastkę życia politycznego.
Jak przypuszczałem, pomysł biłgorajskiego filozofa, by nasz nieszczęśliwy kraj wystawić na pośmiewisko świata poprzez wysunięcie na stanowisko wicemarszałka Sejmu osoby legitymującej się dokumentami wystawionymi na nazwisko: "Anna Grodzka", zreflektował Umiłowanych Przywódców. Postęp – owszem – ale w granicach przyzwoitości. Podobnie myślał Jarosław Haszek, zakładając Partię Umiarkowanego Postępu (W Granicach Prawa). Wykombinowali sobie tedy, że owszem – kandydaturę osoby legitymującej się – i tak dalej – można będzie głosować dopiero wtedy, jeśli w Prezydium Sejmu będzie wakat na skutek odwołania albo rezygnacji wicemarszalicy Wandy Nowickiej. Tedy wbrew jej macierzystemu klubowi, który cofnął jej rekomendację, pozostałe kluby stają murem za Nowicką, żeby tylko nie dopuścić do najgorszego.


Biłgorajski filozof, któremu w ten sposób psują zabawę, zapowiedział wyrzucenie Nowickiej z klubu. No cóż; mała szkoda, krótki żal, tym bardziej że – po pierwsze – w klubie biłgorajskiego filozofa aż roi się od typów spod ciemnej gwiazdy (w sprawie z powództwa Jana Kobylańskiego przeciwko Radosławowi Sikorskiemu niezawisłe sądy orzekły, że określenie: "typ spod ciemnej gwiazdy" nie przekracza granic dozwolonej prawem krytyki, tedy korzystajmy!), a po drugie – funkcja wicemarszalicy to co najmniej 5 tysięcy złotych miesięcznie dodatkowo. Ileż takich miesięcy czeka nas jeszcze do końca parlamentarnej kadencji w roku 2015? Nic dziwnego, że na pani Nowickiej pogróżki biłgorajskiego filozofa nie robią specjalnego wrażenia.
Oczywiście na przekór Umiłowanym Przywódcom i znienawidzonej konserwie, postępowi mikrocefale rozpływają się w uwielbieniu dla osoby legitymującej się dokumentami wystawionymi – i tak dalej – a jeśli potępieńcze swary potrwają jeszcze trochę, to kto wie – może obwołają ją Miss Polonią – od czego świat już prawie na pewno nas pokocha. Przysłowie powiada, że "każda potwora znajdzie swego amatora" – co w naszym nieszczęśliwym kraju niestety się sprawdziło, i to w skali masowej.


Tymczasem, kiedy w Sejmie i w niezależnych mediach toczą się potępieńcze swary, nasi okupanci za pośrednictwem rządu podsunęli Sejmowi projekt ustawy o uczestnictwie zagranicznych funkcjonariuszy w operacjach na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej. Gołym okiem widać, że chodzi o tzw. bratnią pomoc w tłumieniu rozruchów i trzymaniu naszego mniej wartościowego narodu tubylczego za mordę. W perspektywie zaostrzenia "walki z faszyzmem" i realizacją scenariusza rozbiorowego, potrzeba stworzenia pozorów legalności dla takich targowickich praktyk wydaje się paląca, toteż nic dziwnego, że rząd skierował projekt tej ustawy do Sejmu akurat teraz, kiedy objawy kryzysu coraz dotkliwiej dają o sobie znać. Ciekawe, czy ten kolejny, milowy krok w kierunku osłabienia suwerenności Polski, napotka jakiś sprzeciw ze strony Umiłowanych Przywódców – choćby taki, jaki objawił się w przypadku pomysłu udelektowania nas instytucjonalizacją "związków partnerskich".


Obok pobożnego ministra Gowina, który nie tylko zarzucił wszystkim projektom niekonstytucyjność, ale w dodatku zmobilizował ponad 40 posłów Platformy Obywatelskiej do głosowania za ich odrzuceniem, najostrzej swój sprzeciw wyrazili posłanka PiS Krystyna Pawłowicz i czarnoskóry poseł PO, John Godson, który w dodatku w programie znanego z żarliwego obiektywizmu red. Tomasza Lisa otwartym tekstem stwierdził, że homoseksualizm jest grzechem.


Mikrocefale mają w związku z tym potężny dysonans poznawczy, bo myśleli, że poseł Godson, jako Murzyn, będzie śpiewał z właściwego klucza, a tymczasem on swoje wie i najwyraźniej nic sobie z tego całego gówniarstwa nie robi. Do tego doszło, że poseł Godson musi pouczać przedstawicieli katolickiego narodu polskiego, co jest grzechem, a co nie jest.


Ale sprawdza się na nas to, przed czym Pan Jezus ostrzegał Żydów, którym się wydawało, że jako potomkowie Abrahama, zjedli wszystkie rozumy: "a nie próbujcie sobie mówić: Abrahama mamy za ojca – bo powiadam wam, że z tych kamieni może Bóg wzbudzić dzieci Abrahamowi". I rzeczywiście; miałem kiedyś w grupie studenta Murzyna – i tylko on jeden wiedział, na czym polegał polski przedwojenny program prometejski, a żaden ze studentów Polaków – nie, bo w ogóle o nim nie słyszeli. Czyż w tej sytuacji możemy się dziwić, że tubylcza razwiedka też chce skorzystać z pomocy gestapo, NKWD i Mosadu, żeby wziąć nas za mordę?


Rozwiązania siłowe – swoją drogą, a rozwiązania polityczne – swoją. W środowisku naszych okupantów najwyraźniej trwa burzliwa fermentacja na temat przebudowy sceny politycznej. Wszystko – jak powiadają gitowcy – "gra i koliduje", to znaczy – ma być lewica z Aleksandrem Kwaśniewskim, prawica z pobożnym ministrem Gowinem i centrum z Januszem Piechocińskim z PSL.


Aliści Międzynarodowy Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu odtajnił materiały dotyczące tajnych więzień CIA w Polsce, co może nie tylko doprowadzić do poważnych komplikacji w rekonstruowaniu lewicy, zwłaszcza z Leszkiem Millerem i Aleksandrem Kwaśniewskim na czele – ale również – a może nawet przede wszystkim – może być sygnałem eliminowania obecności amerykańskiej agentury w naszym nieszczęśliwym kraju, w następstwie czego pozostanie tu już tylko agentura niemiecka, rosyjska i izraelska – wszystko zgodnie ze scenariuszem rozbiorowym, w ramach którego Niemcy doprowadzają do zgodności art. 116 swojej konstytucji mówiącego o granicy z 1937 roku ze stanem faktycznym, Rosjanie – do utworzenia między zjednoczonymi Niemcami a "swoją" częścią Europy "strefy buforowej", a więc obszaru rozbrojonego i pozbawionego przemysłu ciężkiego, którym administrowała będzie szlachta jerozolimska. Dopiero na tym tle możemy w pełni zrozumieć charakter i wagę rządowego projektu ustawy o udziale zagranicznych funkcjonariuszy w operacjach na obszarze Rzeczypospolitej Polskiej.


Stanisław Michalkiewicz

piątek, 08 luty 2013 14:01

Wiara w przyszłość jak wiara w Boga

Napisane przez

tyminskiW Polsce, zwłaszcza w okresie kampanii wyborczych, słychać nawoływania o program polityczno-gospodarczy. O ludzi, którzy są w stanie go zrealizować, już nie. Nie da się oddzielić programu od ludzi, którzy go tworzą i realizują. Program można ukraść. Ale bez ludzi, którzy go wdrożą w życie , nie będzie zrealizowany. Bo złodzieje nie kradną go po to, by go realizować. Kradną go po to, by oszukać wyborców. By przeciągnąć ich na swoją stronę na czas wyborów.


Kradzież myśli politycznej pozostaje z reguły bezkarna. Mechanizm tej kradzieży polega z reguły na tym, że duże partie, które mają duże możliwości finansowe, przywłaszczają sobie mozolnie wypracowany program mniejszej partii politycznej. Miałem z tym do czynienia w Kanadzie, gdzie Mike Harris i jego partia (Progressive Conservative Party of Ontario), ukradła program polityczno-gospodarczy Partii Libertariańskiej. Byłem w 1990 roku jej liderem i miałem w powstaniu tego programu duży udział. Miałem i mam z tym do czynienia w Polsce. Nieznany wcześniej Janusz Bryczkowski , Andrzej Lepper i jego "Samoobrona" manipulacyjnie przejęli w 1993 roku na miesiąc przed wyborami do parlamentu nasze biuro i naszą platformę wyborczą Partii "X", znaną jako "Plan X". Obecnie zaś mam wątpliwą satysfakcję, że tezy "Planu X" i hasła wyborcze, nad którym pracowałem 20 lat temu, przywłaszczyły sobie takie partie polityczne, jak PiS i SLD. Wołanie o "godne" życie dziwnie brzmi w ich ustach.


Oczywiście myśl polityczna i programy polityczno-gospodarcze są bardzo ważne. Oświetlają intelektualnie drogę polityczną. Są latarniami myśli na polu wojny politycznej i gospodarczej, w której łatwo się zagubić w kolejnych starciach. I stracić z oczu cele strategiczne. Program polityczny to strategia rozwoju kraju. Bez pozytywnego programu polityczno-gospodarczego można iść tylko po władzę dla władzy. Czyli po to, by kraść, malwersować, sprzeniewierzać, wyprzedawać i kłamać. Dlatego samozwańcze elity polityczne takich głęboko przemyślanych programów nie mają. Dlatego nie mają własnej myśli politycznej. Bo nie jest im tak naprawdę do niczego potrzebna. Polska myśl polityczna nie jest potrzebna, by grabić Polaków. Polski program polityczno-gospodarczy nie jest potrzebny, by samemu okradać i pozwalać obcym okradać polską gospodarkę i polskie społeczeństwo. Dlatego obecne partie polityczne i ich liderzy nie mają własnych programów polityczno-gospodarczych. Dlatego są bezpłodne intelektualnie i jałowe ideowo. I dlatego kradną cudze myśli i cudze programy. Kradną, gdyż posiadanie programu czy tylko zawłaszczonych haseł, ułatwia oszukiwanie potencjalnych wyborców. Bo przecież nie o realizację tych programów i haseł im chodzi.


Dlatego też programy polityczno-gospodarcze każdej partii muszą być jawne i opublikowane przez Państwową Komisję Wyborczą po rejestracji kandydatów przed wyborami. Już sam fakt, że partie i jej liderzy nie prezentują swojego programu w trakcie kampanii wyborczej, powinien je dyskwalifikować w oczach wyborców. A opublikowany konkretny program polityczno-gospodarczy, winien stać się późniejszą podstawą oceny działalności partii politycznej. Tak rządzącej, jak i opozycyjnej. Wyborca będzie mógł porównać to, co partia rzeczywiście robiła, z tym co miała zrobić, w celu ich oceny.


Ale nie da się oddzielić programu od ludzi, którzy mają go realizować. Bo tak naprawdę to ludzie są najważniejsi do realizacji strategicznego programu dla Polski. Bez ich determinacji i wigoru niedopilnowany program polityczny nie ma życia, jest martwy. Bez patriotyzmu, uczciwości, ideowości i altruizmu, te myśli i programy stają się tylko oszustwem politycznym.
Jednak nawet patriotyczni, uczciwi i ideowi ludzie z dobrym, a nawet bardzo dobrym programem polityczno-gospodarczym, nie będą w stanie nic zrobić sami. Nie będą w stanie nic zrobić bez patriotycznej mobilizacji Polaków. I to nie w formie wielotysięcznych manifestacji z tysiącami flag biało-czerwonych i jednym pustym hasłem "silnej Polski". I nie w formie bezsilnego krytykowania przez nacjonalistyczne grupy kanapowe żydowskiej grupy władzy w Polsce, bo to nie daje konkretnych wyników.


To my, Polacy, jesteśmy głównymi winowajcami własnych problemów: niskich zarobków, biedy, bezrobocia, korupcji, utraty własnego przemysłu, olbrzymiego zadłużenia, załamania systemu opieki zdrowotnej, perspektywy załamania systemu emerytalno-rentowego itd. Wszechwładza postkomunistycznej oligarchii, panoszenie się żydowskiej grupy władzy w Polsce, manipulowanie Polską przez obce rządy czy antypolskie media we własnym kraju, to kara za nasze polskie tchórzostwo, obezwładniającą bierność, brak jedności w działaniu, niemoc w popieraniu własnych liderów i własnych organizacji politycznych. Kara za brak strategii i jedności celu. To nasze polskie tchórzostwo, wygodna bierność i polityczne lenistwo umożliwiło narzucenie Polsce fasadowej i fikcyjnej demokracji dzięki proporcjonalnej ordynacji wyborczej do Sejmu. I nie tylko nie potrafimy się zmobilizować, żeby w milionowym proteście, tak jak Serbowie, podejść pod parlament i zmusić go do zmiany Konstytucji i ordynacji wyborczej. Albo go po prostu rozpędzić. Nie potrafimy nawet zebrać funduszy po 10 zł od osoby, aby wesprzeć tych, którzy chcą to dla nas zrobić. Pozwalamy sobie narzucać kolejnych kompradorskich prezydentów. Bo nie potrafimy wesprzeć funduszami naszych własnych organizacji politycznych i ich liderów, na tyle wcześniej, aby wygrali wybory prezydenckie. Mimo, że jest prawdą, iż nasza czerwona postkomunistyczna oligarchia poprawiła w przeszłości kilka wyborów na korzyść swoich partii i swoich kandydatów, to jednak brakuje jej odwagi, aby fałszować je całkowicie, tak jak sfałszowała wybory prezydenckie w 1990 roku. Boją się międzynarodowej opinii publicznej. Nie potrafimy nawet zrobić małego wyłomu w tej fasadowej demokracji i wprowadzić przynajmniej jakąś liczbę własnych reprezentantów, bo przecież przełom nawet w ordynacji wyborczej jest niemożliwy.
Kiedyś jedna z moich córek zapytała mnie, dlaczego w amerykańskich i kanadyjskich programach telewizyjnych nazywa się Polaków mięczakami (wimps). Najpierw zatkało mnie i nie wiedziałem, co powiedzieć. Potem pomyślałem o tym, co mogą o nas myśleć poszczególni przedstawiciele innych narodów, widząc, jak wciąż bezradnie narzekamy na stan naszej ojczyzny. Oczywiście mogą mieć wrażenie, że jesteśmy mięczakami, i potem mówić o tym głośno. Nie da się ukryć zbyt długo prawdy o nas samych. Nie da się żyć zbyt długo chwalebną przeszłością poprzednich pokoleń. A przecież nie chcemy być nazywani mięczakami. Nie chcemy przynosić wstydu naszym synom i córkom. Oni powinni być z nas dumni!
Dlaczego jako naród dajemy się bezkarnie obrażać, okradać i wyzyskiwać? Dlaczego jesteśmy polskimi "mięczakami" w oczach innych narodów? Dlaczego tak często tchórzymy jako społeczeństwo narodowe? Dlaczego nie protestujemy przeciw temu, co z nami robią? A część z nas to po prostu zwykli tchórze. Tchórzą w pracy, tchórzą w urzędzie, tchórzą na ulicy, tchórzą w autobusie. Tchórzą w sprawach małych i tchórzą w sprawach wielkich. Co gorsza, nie widzą w tym nic złego. Tak jak święte psy. Dlaczego tak się dzieje?


Dlatego, że pozwoliliśmy przez te ostatnie kilkadziesiąt lat niszczyć nasz patriotyzm. Pozwoliliśmy, najpierw komunistom, a potem postkomunistycznej oligarchii i małej żydowskiej grupie władzy w Polsce, zdusić nasz patriotyzm. Pozwoliliśmy im drwić z polskości i ośmieszać polskość. Pozwoliliśmy im drwić i ośmieszać wielką polską historię. Pozwoliliśmy im niszczyć naszą tożsamość i dumę narodową. W mediach, w masowej kulturze, w instytucjach publicznych, w szkołach i na uczelniach wyższych. A nasz wewnętrzny okupant niszczył i niszczy polskość celowo i planowo. Wie, że ludzi bez tożsamości narodowej i dumy narodowej łatwo podporządkować, zastraszyć i zrobić z nich współczesnych chłopów poddanych. Zatomizowaną i bezwolną masę półdarmowej siły roboczej. I to nie jest przypadek, że po roku 1989 mimo formalnej niepodległości, demokracji i wolności, nie powstało żadne wybitne dzieło literackie, filmowe czy artystyczne. Że nie ma twórców i dzieł na miarę Żeromskiego, Witkacego, Tuwima czy Hemara. I w tej antypolskiej atmosferze nic ważkiego narodowo nie powstanie.
I dlatego zamiast być społeczeństwem dumnych i pewnych swoich narodowych wartości i racji Polaków, staliśmy się społeczeństwem zalęknionych, niepewnych siebie i pogubionych w świecie polskich obywateli. By nie rzec zwalczających siebie samych polskich tubylców. A bez dumy narodowej, siły narodowej tożsamości i pewności swoich narodowych wartości i racji, człowiek karleje. Nie jest dumnym, silnym i pewnym swoich własnych wartości i racji człowiekiem, mężczyzną, kobietą, obywatelem i pracownikiem. Bez silnej narodowej tożsamości nie można być dumnym człowiekiem. Ba, nie można nawet czuć się mężczyzną. Wtedy jesteś polskim "mięczakiem", którego łatwo zastraszyć, zmanipulować, okraść i oszukać. "Mięczakiem" bez aspiracji i woli bycia lepszym, mądrzejszym i skuteczniejszym. A w końcu stajesz się zwykłym tchórzem!
Bez dumy narodowej i siły narodowej tożsamości, nie można być dumnym i silnym człowiekiem. I nie można być dumnym i silnym polskim społeczeństwem. A bez tego nie ma narodowych aspiracji i woli tworzenia rzeczy coraz większych, coraz lepszych i coraz mądrzejszych. Bez tego nie tylko nie staniemy się liczącym się w Europie i świecie narodem, a w świecie zaostrzającej się w wyniku II Wielkiego Kryzysu światowej wojny ekonomicznej, przestaniemy najpierw się liczyć, a potem przestaniemy istnieć.


Musimy się sami wreszcie otrząsnąć, ocknąć i pozbierać. Z dnia na dzień, a potem już codziennie. Każdy z nas musi co dnia odrabiać "pracę domową" z odbudowy patriotyzmu. W sobie i wokół siebie. W swojej głowie, w rodzinie, w miejscu zamieszkania i w miejscu pracy. Odbudowywać patriotyzm, to wrócić do korzeni dumnej historii polskiego narodu. Dumnego narodu, który nigdy nie dawał się ujarzmić, ale też nigdy nie chciał nikogo ujarzmiać. Odbudowywać patriotyzm, to wrócić do dorobku wspaniałej polskiej kultury. Odbudowywać patriotyzm, to przeciwstawiać się na co dzień czynnie wszelkim próbom ośmieszania i drwienia z polskości. I z ludzkich, chrześcijańskich i narodowych wartości. To przeciwstawiać się z pełną determinacją i siłą wszelkim próbom zastraszania, poniżania i okradania. Odbudowywać patriotyzm, to odbudowywać narodową solidarność między Polakami, aby Polak był dla Polaka bratem, a nie wrogim potworem. Musimy wzajemnie sobie pomagać i wzajemnie siebie wspierać. Wspierać i wspomagać każdego dzielnego Polaka, walczącego o silną i wolną Polskę. A przede wszystkim pomagać i wspierać swoich reprezentantów, organizacje i liderów polskości. I rozpocząć bezwzględną i bezpardonową walkę z antypolonizmem. Z antypolskimi mediami, z antypolskimi instytucjami i ich ludźmi. Ta walka, to jawne i bezwzględne przeciwstawianie się wszelkim przejawom antypolonizmu. W formie publicznych protestów, bojkotów, wykluczania i nieposłuszeństwa obywatelskiego. Aż po używanie siły w formie interwencji obywatelskich w przypadkach, gdy bezkarnie i w majestacie prawa narusza się polską rację stanu i obraża godność narodową. I wokół tego trzeba jak najszybciej organizować się politycznie. Samoorganizować w warunkach wewnętrznej okupacji.


Tylko my sami możemy w sobie samych, naszych dzieciach i wnukach odbudować polskość. Odbudować dumę i tożsamość narodową. Odbudować polski patriotyzm. Mimo wewnętrznej okupacji i wbrew wewnętrznemu okupantowi. Mamy realizować przesłanie Marszałka Józefa Piłsudskiego – "Odrodzić dusze ludzkie, zmienić człowieka, zrobić go lepszym, zrobić go wyższym, zrobić go potężniejszym i silniejszym, oto jest wasze zadanie".
Musimy sami zmieniać nasze polskie dusze, zmieniać się samemu i pomóc zmieniać się innym, robić siebie i innych lepszym człowiekiem i lepszym Polakiem, robić siebie i innych wyższym duchowo, robić siebie i innych potężniejszym i silniejszym, i etycznie, i intelektualnie. Bo nikt inny za nas tego nie zrobi. Bo droga tchórzostwa i krętactwa jest krótka, nie prowadzi do wielkości i chwały.


Dzisiejszy świat gospodarczy jest oparty na bezwzględnej konkurencji ekonomicznej, będącej nowoczesną wojną ekonomiczną pomiędzy narodami. W tej wojnie globalna korzyść jednego narodu na danym polu gospodarczym, oznacza mniej przestrzeni dla wzrostu ekonomicznego drugiego narodu. Przyszłość Polski zależy, tak jak nigdy wcześniej, od samych Polaków. Gdyby tylko mogli się obudzić i obalić pasożytnicze elity polityczne, które żywią od kilkudziesięciu lat. Narzędziem do tego są Konstytucja i większościowa ordynacja wyborcza typu JOW, tak jak w Kanadzie, Wielkiej Brytanii, Francji i USA. Polacy zawsze mogą odbudować własne państwo. Zawsze można zbudować dobrą pozycję globalną własnego kraju, narodu i państwa, opartą na swojej własnej wewnętrznej sile i naturalnych atutach naszego kraju. Zawsze można zacząć od nowa. Jednak bez korupcji i złodziejstwa oraz manipulatorów i krętaczy na urzędzie prezydenta, w parlamencie i w krajowej administracji. Za to patriotyczną wiarą w nasze wielkie możliwości jako narodu.


Chcę podkreślić, że w moim państwie narodowym jest miejsce dla wszystkich obywateli, łącznie z etnicznymi Polakami pochodzenia białoruskiego, litewskiego, ukraińskiego, czy też żydowskiego. Zawsze będę wdzięczny Polakom białoruskiego i litewskiego pochodzenia za to, że w wyborach prezydenckich w 1990 roku obdarzyli mnie zaufaniem i dali mi ponad 90% (Hajnówka) swoich głosów. Każdy obywatel i jego unikalne zdolności będzie potrzebny do odbudowy kraju. Ale nie toleruję cudzoziemców i ich etnicznych pobratymców, krajowych agentów, którzy za pieniądze obcego państwa chcą zburzyć i ograbić, a nawet przejąć nasz kraj, aby się nazywał Poyln, a nie Polska.
Chcę wierzyć w świetlaną przyszłość narodowej Polski, tak jak chcę wierzyć w Boga. Chcę pomóc budować nasz raj na tej ziemi. Ta nasza wiara stworzy przyszłość na wieki wieków. Amen.


Stanisław Tymiński
Acton, Ontario, Kanada

piątek, 01 luty 2013 18:44

Krócej tym razem...

Napisane przez

RatajewskaZimno, minus 7 stopni i ogrzewanie wysiadło...
Słyszycie? Zamarzniemy tu na pewno. Piątek. Ogrzewanie jest olejowe, a kilka dni temu był spec i orzekł, że wszystko w całkowitym porządku. Wielkie zbiorniki z olejem są w budynku gospodarczym. Do tej pory się im nie przyglądałam. Ważniejsze były dla mnie ziemniaki, marchew albo moje ryby w zamrażarce.


Ja to nawet nie zauważyłam, że kaloryfery zimne. Wodę też miałam rano ciepłą. Nie lubię spać przy nagrzanych kaloryferach, śpię tutaj pod dwoma kołdrami i śpi mi się dobrze, gdy jest zimno w pokoju. Na początku spałam przy włączonych kaloryferach i budziłam się w nocy cała spocona.
Zimno, coraz zimniej. Moja pani chodzi już w kurtce, ja przewiązałam się na biodrach, przy pasie, szalikiem. Wzięłam się za odkurzanie całego domu, prąd przecież jest.


Sąsiad przyszedł, stwierdził, że oleju nie brakuje. Że jest go dość. Ma przyjechać specjalista od tego pieca. Przyjechał, dzwoni do drzwi wejściowych, a otworzyć mu nie można, bo jest mróz i zamek zamarzł. Krzyczymy do niego, żeby wszedł od strony ogrodu. Tam są też drzwi i jak na złość, też nie można ich otworzyć. Nie możemy naszego wybawcy wpuścić do domu. Sytuacja jest aż śmieszna.
Odmrażacz od drzwi samochodowych rozwiązuje trudną sytuację, drzwi puszczają, lód w zamku topnieje. Po półgodzinie zauważyłam dym z naszego komina. Kaloryfery robią się ciepłe. Nie była to duża usterka.
Oj , nie mam już czasu. Lecę.


Byłyśmy na spacerku. Mróz, ale pogoda piękna, słonce świeci sobie wesoło. Ogródek zupełnie inny niż na jesieni, ptaki nie mają co jeść. Zrobiłam im miejsce przy jabłoni, odgarnęłam śnieg i dawałam tam kawałki jabłek, chleba i ciasta. Jednak nie można w ten sposób ptaków dokarmiać, bo przyjdą myszy i szczury. I wejdą do komórek i do domu. I tu pani starsza opowiada mi, jak to było kiedyś, gdy królowały tu myszy i szczury.
Nie wiedziałam, że tak trzeba uważać z tymi gryzoniami. Nie można ich zachęcać, bo potem trudno się ich pozbyć.
Byłyśmy na spacerze. Dwa dni temu poznałam bardzo miłą i rozmowną Niemkę, starszą ode mnie. Ona lubi spacerować. Dzisiaj przyszła po mnie. Akurat skrobałam i rozbijałam lód na chodniku, było słońce i pani starsza chciała pospacerować.
Spacerowałyśmy prawie dwie godziny. Mijałyśmy zaśnieżone pola kukurydzy, kopce szparagów.
Opowiadała mi o swoim życiu. Urodziła się w Malborku. W styczniu 1945 przypłynęła z mamą i rodzeństwem do Holandii, statkiem. Tam był obóz. Potem do Niemiec. Na początku, dobre dwa lata, nie było co jeść ani w co się ubrać…


Wanda Rat
Polska

piątek, 01 luty 2013 18:37

Realne problemy polskich rodzin

Napisane przez

bodakowskiSystem społeczny i gospodarczy Polski wyniszcza psychicznie i fizycznie Polaków. Pogrążeni w ubóstwie Polacy są traktowani przez rządzących jak śmieci. W konsekwencji obywatele są nieaktywni społecznie i politycznie. Bieda w Polsce została sztucznie wywołana i jest sztucznie utrzymywana, by przytłoczeni ciężkim życiem Polacy zgadzali się na zniewolenie. System ten wspierają wszystkie partie polityczne: PO, Palikot, SLD i PiS. Polacy, poddawani ciągłemu niezaspokojeniu potrzeb, popadają w syndrom wyuczonej bezradności. Syndrom ten objawia się niemożnością podjęcia działań niezbędnych do poprawy swojego bytu, nawet gdy nadarza się ku temu okazja.

Obecny system został stworzony przez komunistów za pośrednictwem lojalnych wobec nich osób pełniących obowiązki opozycjonistów. Polska pozostała kolonią. W czasach PRL była kolonią ZSRS, dziś jest kolonią zachodnich korporacji. Wszystkie władze konsekwentnie od dwudziestu lat niszczą polską przedsiębiorczość: zwalniając zachodnie koncerny z podatków, które płacą polscy przedsiębiorcy, nakładając cła na surowce niezbędne dla polskiej produkcji, tak by importowane z zagranicy towary były tańsze od produkowanych w Polsce.
III RP zamieszkuje 38.511.800 osób, w tym: 7.202.300 niepełnoletnich, 24.797.400 w wieku produkcyjnym i 6.512.100 emerytów. Większość żyje w nędzy. Praca na cały etat daje zarobek niewystarczający na wegetację. Przemęczeni i źle odżywiający się Polacy o wiele częściej cierpią na wszelkie choroby, najlepszym tego dowodem jest liczba osób z orzeczoną niepełnosprawnością licząca 4.687.500, czyli ponad 12 proc. ludności Polski. Warto przy tym pamiętać, że rzeczywista liczba niepełnosprawnych jest zdecydowanie większa.
Spośród 25.000.000 podatników tylko 3 proc. należy do klasy średniej – zarabiając od 3000 do 5180 złotych netto (po opłaceniu wszelkich podatków od pensji). 96 proc. Polaków zarabia poniżej 3000 złotych netto. Oficjalnie średnia płaca wynosi 3633 zł brutto, czyli 2688 złotych netto. Średniej płacy nie osiąga 65 proc. pracowników. W rzeczywistości najczęściej Polacy zarabiają 1474 złotych netto, niewiele więcej niż płaca minimalna wynosząca 1386 złotych brutto, czyli 1025 złotych netto. Wśród pracowników średnich i dużych firm płacę minimalną otrzymuje 34 proc. zatrudnionych. W sumie za płacę minimalną pracuje 10 proc. zatrudnionych, czyli około 1.600.000 osób. Dodatkowo wysokość płac systematycznie spada.


Prawie 1.500.000 Polaków jest zatrudnionych na umowach o dzieło i zlecenie. Taka forma zatrudnienia jest codziennością dla 60 proc. młodych Polaków. 66 proc. z 2.900.000 właścicieli małych i średnich przedsiębiorstw osiąga dochody w wysokości minimum socjalnego. Tylko 1/3 z większości polskich przedsiębiorców może zaliczyć się do klasy średniej. Tylko 1 proc., czyli 250.000 z 25 milionów podatników, zarabia powyżej 5000 złotych miesięcznie, z tego tylko 50.000 zarabia powyżej 20.000 złotych na miesiąc. 18 proc. Polaków zarabia połowę minimum socjalnego.
Dziś w Polsce nawet posiadanie pracy nie zapewnia dochodów pozwalających przynajmniej na zaspokojenie podstawowych potrzeb. Problem ten dotyka 2.100.000 osób mających pracę na cały etat. W sumie 32 proc. Polaków ma niezaspokojone podstawowe potrzeby życiowe. Powszechna bieda owocuje patologiami społecznymi, rozpadem więzi społecznych. Bieda powoduje, że Polacy rezygnują z posiadania dzieci. Dzietność w Polsce wynosi 1,38, kiedy prosta zastępowalność pokoleń wymaga 2,1. Lepsze warunki życia na emigracji prowadzą do większej dzietności Polek.
Problem bezrobocia jest jednym z najpoważniejszych problemów III RP. Brak pracy oznacza brak środków na życie, niedożywienie. Nieopłacone czynsze, eksmisje, bezdomność. Państwowe służby zatrudnienia nie znajdują bezrobotnym pracy, i bez jakiejkolwiek szkody mogłyby zostać zlikwidowane. W listopadzie 2012 13 proc. osób w wieku produkcyjnym, czyli około 2 milionów Polaków, zarejestrowanych było jako bezrobotni. 84 proc. z nich, czyli 1.720.000 osób, nie ma prawa do zasiłku. Dodatkowo 1.500.000 bezrobotnych nie było zarejestrowanych. Przed bezrobociem nie chroni wyższe wykształcenie, wśród bezrobotnych 250.000 osób ukończyło szkoły wyższe. 1/3 absolwentów szkół wyższych nie może znaleźć pracy. Szukanie pracy jest równie pracochłonne jak praca na cały etat, zmarnowany czas nie przynosi zazwyczaj żadnych efektów.
Polacy prócz nędznych pensji, pracują dużo dłużej niż obywatele innych krajów Unii Europejskiej. Brak wypoczynku jest powodem wielu chorób. 31 proc. Polaków pracuje 7 dni w tygodniu. 62 proc. Polaków pracuje więcej niż 5 dni w tygodniu. 55 proc. pracowników pracuje dłużej niż 8 godzin dziennie, z tego 66 proc. pracowników w wieku produkcyjnym. Polacy średnio przepracowują rocznie 2015 godzin, pracownicy w Unii Europejskiej 1652 godziny, daje to 3. miejsce na świecie.


Ubóstwo jest powodem cierpień 25 proc. polskich dzieci – 1.800.000 dziewcząt i chłopców. W populacji ubogich dzieci stanowią 34 proc. Problemem jest też jakość edukacji. W mniejszych miejscowościach matury zdaje 65 proc. uczniów, w większych 81 proc. Powszechną praktyką jest dyskryminowanie w szkołach dzieci z powodu ubóstwa. Nauczyciele wymuszają zakup bardzo drogich podręczników. Ich brak uniemożliwia naukę. Zabronione jest posiadanie skserowanych podręczników. Tylko 50 proc. studentów korzysta z bezpłatnych studiów, zazwyczaj są to przedstawiciele najlepiej sytuowanych rodzin w Polsce.
Bieda powoduje też niedożywienie Polaków. 30 proc. Polaków nie stać na regularne jedzenie mięsa, warzyw i owoców. W 80 proc. za zły stan zdrowia Polaków odpowiadają czynniki zewnętrzne. Polacy żyją kilka lat krócej niż obywatele krajów Unii Europejskiej. Ludzie pogrążeni w biedzie są bardziej podatni na uzależnienia. 1/3 samobójstw popełniana jest z biedy.


Państwo realnie nie pomaga ubogim. Pomimo że 13.000.000, czyli 32 proc., Polaków żyje w ubóstwie, to tylko 1.600.000 o-trzymuje jakąś pomoc. Zasiłek okresowy z pomocy społecznej wynosi 351 złotych na osobę. By zyskać pomoc społeczną, dochód na osobę w rodzinie musi być niższy niż 413 złotych. Nawet po spełnieniu kryterium finansowego pomoc nie jest przyznawana z braku środków.
Wynikiem biedy jest ogromne zadłużenie Polaków. 33 proc. gospodarstw domowych jest zadłużonych. 50 proc. polskich rodzin, by przetrwać, musi nieustannie pożyczać na życie. Brak pieniędzy powoduje, że 10 proc. polskich rodzin nie płaci czynszu, 33 proc. ma zaległości w płaceniu czynszu. Polskich rodzin nie stać ani na mieszkania, ani na życie. Kłopoty dotykają też tych gospodarstw w których nie ma żadnych problemów, a oboje małżonkowie pracują na etacie. Problem pogłębiany jest przez nieustanny wzrost cen. Owocuje to tym, że 65 proc. polskich rodzin nie ma oszczędności.


Kolejnym problemem są fatalne warunki mieszkaniowe Polaków. 20 proc. Polaków żyje w ruinach sprzed II wojny światowej. 50 proc. w mieszkaniach przeludnionych, ponad połowa młodych Polaków mieszka z rodzicami. 20 proc. polskich rodzin nie ma w domu wanny ani prysznica, 46 proc. polskich rodzin nie ma dostępu do ciepłej wody. Dostępu do wodociągu nie ma prawie 5 proc. polskich rodzin, ubikacji 12 proc., 22 proc. ogrzewania. W Polsce brakuje mieszkań dla 2.000.000 rodzin. Osoby ubogie większość swoich dochodów wydają na mieszkania, utrata pracy powoduje więc bezdomność. Kredyty mieszkaniowe realnie są dostępne dla 10 proc. Polaków. Lokale socjalne, do których trafiają eksmitowane polskie rodziny, są często norami bez ubikacji.
Bieda zmusiła już ponad 2.500.000 Polaków do emigracji. Część z nich nie znalazła jednak szczęścia na obczyźnie. Podobnie jak w Polsce, tak i w krajach Unii Europejskiej polscy pracownicy kończą jako darmowa siła robocza.


Jan Bodakowski
za http://www.prawy.pl/

Turystyka

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…

O nartach na zmrożonym śniegu nazywanym ‘lodem’

        Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwodne światy Maćka Czaplińskiego

Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej

Przez prerie i góry Kanady

Przez prerie i góry Kanady

Dzień 1         Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej

Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…

Tak wyglądała Mississauga w 1969 roku

W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej

Blisko domu: Uroczysko

Blisko domu: Uroczysko

        Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej

Warto jechać do Gruzji

Warto jechać do Gruzji

Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty…         Taki jest refren ... Czytaj więcej

Prawo imigracyjne

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

Kwalifikacja telefoniczna

Kwalifikacja telefoniczna

        Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej

Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…

Czy musimy zawrzeć związek małżeński?

Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski  sponsorskie czy... Czytaj więcej

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej

Prawo w Kanadzie

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

W jaki sposób może być odwołany tes…

W jaki sposób może być odwołany testament?

        Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą.  Jednak również ta czynność... Czytaj więcej

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY” (HOLOGRAPHIC WILL)?

        Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę.  Wedłu... Czytaj więcej

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TESTAMENTÓW

        Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.