Oczywiście, politpoprawnie powinno być napisane, że... Roma powiesili. Ale nie chodzi o ludowe przysłowia, a niefortunny podpis pod zdjęciem w tekście mojego autorstwa, który ukazał się w "Gońcu" z 25-31 maja br. (Pierwsza Komunia Swięta w parafii pw Trójcy Swiętej w Windsor).
Pisząc o naszej, polskiej tradycji komunijnej podkreśliłem m.in. wielką staranność rodziców o to, aby dzieci wyglądały jak najlepiej - stąd garnitury chłopców i białe sukienki dziewczynek. Napomknąłem przy okazji, że parafiach anglojęzycznych bywa różnie, to znaczy dzieci przyjmują Pierwszą Komunię w strojach powszednich. Nie ma też tak typowej dla "polskich" komunii odświętnej oprawy.
Do wspomnianego tekstu dołączyłem dwie fotografie i, niestety, pod jedną z nich ukazał się bardzo niefortunny podpis: "Część dzieci ubrana jest odświętnie, inne nie wyróżniają się strojem..." To że tekst został "okrojony" mogę zrozumieć, ale podpisu pod zdjęciem w żaden sposób i mają rację ci, którzy zwrócili mi uwagę (np. pozdrawiam Panią Barbarę). Mogę tylko powiedzieć przepraszam.
I może jeszcze jedna sprawa wymagająca wyjaśnienia. W "listach do redakcji" ("Goniec" nr 15) p. Józef Grzegorczyk z Hamilton nawiązał do mojego tekstu o żołnierzach wyklętych. Wspomniałem w tekście śp. Wacława Borowca, który m.in. brał udział w sławnej akcji rozbicia kieleckiego więzienia.
Pan Grzegorczyk chyba nie jest stałym czytelnikiem naszego tygodnika wiedziałby bowiem, że W. Borowiec nie żyje. Wymieniałem nazwisko W. Borowca przy okazji innych tekstów, pisząc np. że od niego pożyczałem wspomnienia Antoniego Hedy i że on sam nosił się z zamiarem napisania własnych. Pamiętam jak ponaglał mnie, abym książkę zwrócił jak najszybciej. Czy pozostawił po sobie wspomnienia? Nie wiem, kilka razy zapewniał mnie tylko, że pisanie wspomnień, "to nie jest łatwe i trzeba się dobrze napracować".
Tak więc nie mogę p. Grzegorczykowi pomóc w nawiązaniu kontaktu z W. Borowcem, ale może w wolnej chwili pogrzebię na strychu i dotrę do wywiadu jaki ze śp. W. Borowcem przeprowadziłem w latach 90 ubiegłego wieku. Co prawda istnieje niewielka szansa, że wspomniany wywiad jest do odnalezienia, ale byłby to naprawdę ciekawy dodatek do dyskusji o żołnierzach wyklętych. I ich późniejszych losach.
Pana Grzegorczyka serdecznie pozdrawiam zapewniając, że jego list przeczytałem – stąd powyższe wyjaśnienie.
Powracając natomiast do pierwszych komunii wspomnę tylko, że byłem w Hamtramck, czyli polskim mieście w obrębie metropolii Detroit. Pretekstem była, a jakże, Pierwsza Komunia Swięta w parafii św. Floriana, gdzie proboszczem jest ks. Mirosław Frankowski, doskonale znany części naszch czytelników, swego czasu pracujący w Toronto, w parafii Matki Bożej Królowej Polski. Zapewniam, że była to piękna, wzruszająca, typowo polska uroczystość.
Ale o tym w najbliższej przyszłości.
Leszek Wyrzykowski - Windsor