Pisałem nie tak dawno o akcji (organizacji o nazwie Parents as First Educators) mającej na celu obronę uczniów przed wprowadzanymi nowinkami, które nie mają nic wspólnego z tym, co szkoła powinna dzieciom przekazywać. Nie chcę przypominać niecności, które tylnymi drzwiami usiłuje się wprowadzić do szkolnych programów, ostatecznie widzimy na co dzień, jak pod osłoną wzniosłych haseł wprowadza się zamieszanie, czyli innymi słowy jak się robi dzieciakom wodę w mózgach i rodzice – ci, którym zależy na dobru dzieci – nie mają już wpływu na to, co się w szkołach wyrabia.
Niewiele ma to wspólnego z edukacją, no bo uświadamianie dzieci w szkole podstawowej, iż homoseksualizm jest ok, czy prowadzenie praktycznych zajęć z naciąganiem kondoma na marchewkę potępi chyba każdy rozsądny i odpowiedzialny rodzic. Czy rzeczywiście takie "postępowe" zajęcia są dzieciom potrzebne? Ostatecznie przez tysiące lat odbywała się ta edukacja naturalnie i przyrost mieliśmy znacznie wyższy niż teraz...
Kiedy przybyły do Teksasu pierwsze grupy imigrantów ze Śląska, pod wodzą ks. Moczygemby, miejscowi osadnicy bardzo się podniecali, widząc urodziwe kobiety w sukniach odsłaniających kostki. Trudno to sobie wyobrazić, ale tak było. To tak na marginesie, jak daleko odeszliśmy od dawnych wzorców.
Szkoła staje się miejscem, które coraz mniej przekazuje wiedzy, a coraz więcej zupełnie zbędnego śmiecia w postaci np. wspomnianych zajęć z marchewką, ideologicznych politpoprawnych zasad postępowania, mówienia i rodzice coraz częściej przegrywają, co szczególnie niebezpieczne – nowinki narzuca się nie tylko szkołom publicznym, ale także wyznaniowym, uzasadniając to wyższością prawa państwowego, koniecznością odpowiedniego przygotowania dzieci do życia we współczesnym społeczeństwie.
I dlatego np. obniża się wiek dzieci, które muszą iść do szkoły, np. w wieku 4 lat, a już pojawiły się głosy, że najlepiej byłoby obniżyć tę granicę do 2 lat! I tak może się stać, jeżeli pozostaniemy bierni i... zadowoleni, że pozbywamy się pociechy na cały dzień, a więc możemy zająć się czymś innym, np. pracą zawodową, i nie zdajemy sobie sprawy z tego, że tym samym oddajemy nasze dzieci w obce ręce; że skazujemy je na to, iż pranie mózgu zacznie się kilka lat wcześniej, a nasz wpływ zostanie znacznie ograniczony.
Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego pewne siły robią wszystko, aby między dziećmi a rodzicami wykopać przepaść? Oczywiście wiem, że są tysiące, miliony rodzin, które mówią NIE, które posyłają dzieci do szkół np. katolickich, które uczą dzieci w domu, ale władze oświatowe starają się narzucać swoje chore idee wszystkim, bez względu na przekonania, religię – zasłaniając się np. twierdzeniem, że tylko wprowadzenie tychże "światłych" nowinek pozwoli wyeliminować wszelkie prześladowania, jakich doświadczają dzieci o innym kolorze skóry, które są homoseksualne itd. itp.
Niestety, większość rodziców wykazuje się tzw. tumiwisizmem, skoro w szkole tak jest, to widocznie tak być musi i lepiej, żeby moje dziecko wiedziało, "co jest grane", bo łatwiej mu będzie się w życiu ustawić, względnie pogodzić z tym, co obecnie jest na topie i jakie kierunki obowiązują. Czyli znane owsiakowe "róbta, co chceta". Ale to nie Owsiak wymyślił to całe zło, on jest tylko jednym z owoców systemu, który narzucają nam zupełnie inne siły i który przyciąga poprzez podsuwanie tego wszystkiego, co może być lekkie, łatwe i przyjemne: pozbawione wyrzeczeń, troski o drugiego człowieka. Liczy się tylko to, co jest dzisiaj, bo żyje się tylko raz. I nie daj Panie Boże, aby nauczyciel postawił zero uczniowi, który nie wykonał zadanej pracy domowej – jeszcze wpadnie w depresję, prawda? A to, że w dorosłym życiu nie umie poradzić sobie z najmniejszym problemem, już nikogo nie obchodzi.
Wyniesiony na ołtarze ks. bp Sebastian Pelczar (1842-1924), ordynariusz przemyski, napisał książkę pt. "Masonerya. Jej istota, zasady, dążności, początki, rozwój, organizacya, ceremoniał i działanie. Według pewnych przeważnie masońskich źródeł". W roku 1914 ukazało się trzecie wydanie, co świadczy, iż dzieło świętego biskupa zostało docenione i było chętnie czytane.
Otóż we wspomnianej książce znalazłem pewne fragmenty, które chcę przytoczyć, aby każdy czytelnik mógł sam przemyśleć to, co napisał bp Pelczar, i porównać z tym, co dzieje się ze szkolnictwem. To nasz rodak przed laty rzucił hasło, że takie będą rzplite jak jej młodzieży chowanie. I to samo powiedział kardynał Glemp, że takich mamy kapłanów, jakie jest polskie społeczeństwo – ale gdzieś ten proces został zainicjowany i kiedyś musi nastąpić otrzeźwienie!
Autor przytacza słowa Dantona, jednego z przywódców rewolucji francuskiej: "Dzieci należą do republiki, nim należały do rodziców. Egoizm rodziców mógłby być niebezpieczny dla republiki; dlatego też wolność, jaką im zostawiamy, nie może posuwać się tak daleko, iżby wychowywali swoje dzieci inaczej, aniżeli my chcemy" .
Jakie cele stawiali masoni szkole? "Zadaniem waszym jest z powierzonego wam dziecka wyrobić męża w całej piękności tego słowa, to jest męża mającego mózg zupełnie wolny od nacisku tajemnic i dogmatów. Taki mąż posiada boskość w sobie. On sam jest bogiem, a jeżeli ten bóg był dotąd tak bezsilnym stąd to pochodzi, że kłamstwo udaremniało jego wysiłki".
Prezydent republiki chwalił grono profesorskie w Lyonie za to, że "potrafili uwolnić młodzież od jarzma dogmatów i kultu religijnego, wychowywać ich w duchu rewolucji".
Zwróćmy uwagę na to, co obecnie postuluje w Polsce J. Palikot, czyli np. usunięcie krzyża z Sejmu, a przecież to nic nowego, to jeden z obszarów zainteresowania masonerii. Biskup Pelczar pisał: "Konsekwentnie odsunięto tam (we Francji – LW) zakonników i zakonnice od szkół, wyrzucono z sal szkolnych krzyże czy obrazy święte, wymazano nawet słowo Bóg z książek szkolnych, iżby dzieci nie wiedziały nic o Bogu i dopiero w wieku dojrzałym wybrały sobie jakąś religię, albo pozostały w ateizmie. Jest też tam dążność, aby zamknąć wszystkie szkoły katolickie, a nauczycieli pociągnąć do lóż, co po części już się udało (...) Wszędzie stara się masonerya opanować szkołę i albo z niej wyrugować naukę religii, jak to się dzieje w szkołach państwowych Francyi, Włoch, Belgii i Stanów Zjednoczonych Ameryki, albo przy pomocy liberałów sparaliżować i ograniczyć wpływ religii na młodzież szkolną, jak to nastąpiło już w Austryi, gdzie nadto związek Freie Schule, popierany gorąco przez lożę wiedeńską Pionier, szturmuje o szkołę bezreligijną (...) Nadto dla przeprowadzenia swoich planów łączy się masonerya z innemi towarzystwami tegoż ducha, którym daje początek, albo pomoc i opiekę, a które korzystają z tajemniczości jużto odgrywają rolę literatów, stowarzyszonych w celach naukowych, jużto głoszą swą troskliwość o szerzenie oświaty i kultury, jużto chełpią się miłością dla biednego ludu, dążnością do polepszenia bytu pospólstwa (...) Masonerya nie zadawalnia się tem, że wychowuje młode pokolenie w ateizmie i że rozbija rodzinę (...) ale wespół z socyalizmem tłumi w narodach, które opanowała, miłość ojczyzny, bo ona marzy o zlaniu się mniejszych zwłaszcza państw, narodowości i szczepów, pod formą federacyi republik, albo republiki uniwersalnej, której ster dzierżyliby masoni".
Przypomnę raz jeszcze postać Palikota, on to bowiem nie tak dawno oświadczył, że wypisuje się z polskości, ale i z Kościoła – czy to jest to proste odniesienie do tego, o czym pisał sto lat temu święty S. Pelczar?
Jest rzeczą oczywistą, że współcześnie wprowadza się do szkół znacznie więcej zła pod przykryciem szczytnych haseł; wówczas nawet masoni nie śnili, że może dojść do takiego rozluźnienia moralnego.
Ktoś może mi zarzucić, że jestem wariat i nie rozumiem współczesnego świata, być może tak jest, ale nic się nie dzieje bez przyczyny. Taki Palikot – już więcej o nim nie wspomnę – ochrzczony, swego czasu religijny, patriotyczny, nagle staje po drugiej stronie barykady... Ot, tak z dnia na dzień wszystko mu się odmieniło? Przebudził się, czy ktoś mu pomógł w tak diametralnej zmianie postawy?
To jedno z wielu pytań, podobnie jak to, które dotyczy wszystkich zmian w szkole, zmian na gorsze. Ktoś za tym stoi, prawda? I jeżeli nawet nie mam racji i nie miał biskup Pelczar, to warto samemu sobie postawić pytanie, dlaczego tak się dzieje? Dlaczego w Polsce chce się np. znacznie ograniczyć liczbę godzin historii, a wprowadzić jakieś nowe przedmioty służące chyba tylko ogłupianiu dzieci i młodzieży?
Papież Leon XIII w encyklice "Humanum genus" napisał: "Z największą jednomyślnością do tego zdąża sekta masonów, by wychowanie młodzieży sobie przywłaszczyć, wiedzą bowiem, że miękką i chwiejną młodzież łatwo mogą według swych zasad usposobić i tam nakierować, dokąd oni zechcą, i że nie ma nad ten lepszego środka, by państwu potem takich dać obywateli, jakich sami mieć chcą".
I jak tu, jako rodzic, walczyć z siłami ciemności, które nastają na nasze dzieci...
Leszek Wyrzykowski
Windsor
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!