Przed Mistrzostwami Europy w piłce kopanej
Nie ukrywam, że jak większość mężczyzn (przynajmniej w Polsce) miałem niezłego fioła na punkcie piłki nożnej. Sam nieco kopałem, ale przede wszystkim nie odchodziłem od telewizora, kiedy grali NASI! Nie wiem, czy to emigracja, czy inne przyczyny, ale w pewnym momencie pojawił się pewien dystans do tego rodzaju sportu i tak już pozostało.
Rozumiem doskonale tysiące, czy nawet miliony, kibiców, którzy dostają już przedmeczowej gorączki – bowiem mistrzostwa już się zaczynają. To największe święto piłki nożnej w naszym kraju! To niesamowita promocja Polski! To...to... i wszystko inne znika gdzieś w cieniu; żadna sprawa nie jest już ważna: nasi będą kopać piłkę i zapomnijmy, że są inne ważne tematy. Mamy się na ten czas zjednoczyć, pokazać światu nasze piękne oblicze, naszą solidarność narodową itd.
Propaganda była w Polsce zawsze silną bronią i ekipa Donalda Tuska stara się mistrzostwa wykorzystać, aby podnieść procent poparcia dla rządu, otumanić tzw. masy biciem w piłkarski bębenek; mamy się bawić, mamy igrzyska – a chleb? Ktoś może zapytać i natychmiast zostanie skarcony, że psuje święto.
Kiedy ogłaszano, że Polska z Ukrainą dostały glejt na zorganizowanie mistrzostwa - spece od propagandy mało nie popękali od dęcia w tuby; co to miano zbudować, ile autostrad i dróg szybkiego ruchu. W infrastrukturę miały pójść miliardy złotych i to nie tylko w tych miastach, gdzie rozgrywane będą mecze. To cała Polska miała zyskać.
Prawda jest taka, że Polska wyłożyła ogromne pieniądze (ile z tego rozmyło się tu i tam nikt nie wie), ale konfitury zbiera i tak UEFA, jako organizator mistrzostw. Ukraina i Polska dają kasę, budują stadiony itp., ale właściwym SZEFEM jest federacja piłkarska i to ona zgarnia dochody. Ciekawy jestem, czy ktokolwiek po zakończeniu mistrzostw pokusi się o podliczenie wydatków i ogółu strat, jakie są nieuniknione?
Nie jest to czarnowidztwo, ani próba podkopywania autorytetu organizatorów, jakiś czas temu publicysta "Najwyższego Czasu", Marek Łangalis, pokusił się o podliczenie przysłowiowych słupków i okazało się, że miliardy idą w czarną dziurę. Natychniast został postawiony na baczność przez tych, którzy inaczej widzą całe przedsięwzięcie: przecież stadiony pozostaną, autostrady (których nie ma) będą służyć przez pokolenia, a sława Polski poniesie się ku odległym galaktykom...
Kilkanaście dni temu na Stadionie Narodowym w Warszawie oberwały się dwa sufity... Media informowały z udawanym zachwytem, że wykonawca dokona remontu na własny koszt! Za takie wykonanie robót powinien dostać zakaz w ogóle zajmowania się budowlanką, a nie pochwałę, iż pokryje koszty remontu. Paranoja, ale nie jedyna. Oto przed kilkoma dniami przyznano wysokie premie urzędnikom odpowiedzialnym za autostradę A2, której oczywiście nie ukończono, ale najciekawsze jest uzasadnienie premii: za niezwykłe zaangażowanie...
Największym natomiast zaangażowaniem wykazał się minister Nowak polecając druk mapek z objazdami, aby kibice w ogóle dotarli na stadiony, czy w ogóle do miast, w których rozgrywane będą mecze. I czyż nie jest to wyczyn rzeczywiście na skalę rekordu świata? Największa w historii Polski impreza sportowa i ludziom podrzuca się mapki, jak pokonać polskie drogi, objazdy, wykopy.
Ale premier Tusk jest bardzo zadowolony z przygotowań, pewnie tak, jak "Bul" Komorowski, po katastrofie smoleńskiej, powie, że Polska zdała egzamin...
Miało być "piknie", a wychodzi jak zwykle i jak zwykle nikt nie jest odpowiedzialny, ludzie odpowiedzialni za lot prezydenckiego samolotu otrzymali awanse, ci, którzy kompromitują nas w dniu mistrzostw - otrzymują wysokie premie finansowe. Czy o to chodzi, że im jest gorzej, tym lepiej?! W mniejszych, co nie oznacza że nie wartych czytania, gazetach znajdziemy informacje o narastającej w ludziach złości, że coraz częściej mają dość Tuskolandu i część po prostu wyjeżdża, ale przecież nie mogą wyjechać wszyscy i nie jest wykluczone, że coś się może wydarzyć. To znaczy, że ludzie mogą wyjść na ulice, aby pokazać swoje niezadowolenie. Być może władza boi się tego, skoro nawet taki "ałtorytet" jak Wałęsa mówi wprost, że związkowców przed Sejmem należało spałować i byłby spokój. Rozwiązanie siłowe przecież nie raz i nie dwa przećwiczono w Polsce, a jeżeli mamy świadomość kim są rządzący – na pierwszej linii, jak i w cieniu – każdy wariant jest możliwy. Nie wierzę, aby kiedykolwiek Polak ponownie strzelał do Polaka, ale jeżeli moskiewski car tupnie nogą, to jak się będą zachowywać mężykowie stanu nad Wisłą? Chyba nie można na nich liczyć, ostatecznie wrak prezydenckiego samolotu wciąż jest po tamtej stronie granicy, a oni napinają wątłe klateczki i oglądają się za siebie: bojąc się własnego cienia.
Marcin Król, niegdyś członek najwyższych władz partyjnych, powiedział w wywiadzie wyraźnie: jego zdaniem to nie była katastrofa, a zwyczajny zamach, który pokazuje do czego Putin jest zdolny, niech więc Polaczkowie zbytnio nie podskakują, bo i w Warszawie może być bum! Nie byłem tam, nie wiem, ale ostatecznie kto uśmiercił Litwinienkę? Kto podkładał bomby pod bloki mieszkalne oskarżając Bogu ducha winnych Czeczeńców?
Mistrzostwa w piłce kopanej, a niejako na marginesie ile spraw do przemyślenia, tyle tylko, że w czasie imprezy nie ma czasu na poważną dyskusję: ważne, aby nie zabrakło piwka i dobrej zabawy. Ale czy będzie to dobra zabawa?
Na Ukrainie kilka bomb już się rozerwało, akurat nie tam, gdzie się będzie kopać piłkę, ale był to wystarczający sygnał. Posadzono na 7 lat "piękną Julię" i Zachód zatkało, dosłownie, jak tak można byłą premier traktować? I nie mówią o tym, że na jej koncie pojawiło się 60 mln dolarów, że działała na szkodę Ukrainy i dlatego została skazana. Nie, politycy uważają, że są bezkarni i to jest dla nich szokiem, no bo jeżeli ta ukraińska zaraza rozleje się po świecie?
Prezydent Ukrainy organizował spotkanie prezydentów na Krymie: spotkaliby się, dobrze wypili i zakąsili, a może nawet i jakieś futerka na drogę powrotną. Ale nie, Janukowycz jest be ponieważ uwięził piękną Julię!
Nie doszło do spotkania, nakrzyczano na prezydenta Ukrainy i zagrożono nawet bojkotem kopanie piłki po tamtej stronie Bugu. I kto się cieszy? Władca Rosji, bo Zachód sam wpycha Ukrainę w łapy rosyjskiego niedźwiedzia. I to, że doszło do bójki w ukraińskim parlamencie pokazuje nam, jak silne są wpływy rosyjskie i jak silny jest ciąg do Rosji.
Podobnie rzecz ma się z Białorusią, robimy wszystko, aby Łukaszenka miał jedynego opiekuna w Putinie. A Putin się cieszy i odbudowuje dawne imperium, nie poleciał na spotkanie G-8 w USA ponieważ wyżej postawił rozmowy z przywódcami byłych republik.
Ale miało być o piłce kopanej i np. powołaniu do reprezentacji kilku zawodników mających polskie korzenie, a to babcia była Polką, a to rodzice wyjechali, czy też obywatelstwo zostało nadane. Kiedyś był tylko "Czarnecki", czy Olisabebe, a dziś jest to kilku zawodników. Nie jestem zwolennikiem takiej metody, ale robią tak wszyscy, reperezentacja Francji w okresie największych sukcesów nie miała ani jednego "czystego" Francuza! Nawet Niemcy powołują pod broń, to znaczy do reprezentacji, chociażby Polaków i jakoś im to wychodzi na dobre. Zobaczymy jak się sprawdzą tacy zawodnicy w naszej reprezentacji. Nie ma powodu do radości, ale skoro takie są tendencja na świecie i trener uważa, że są najlepsi?
Dlatego słowa Jana Tomaszewskiego, że brzydzi się koszulki z orłem, wstydzi, że kiedyś grał w reprezentacji należy traktować z ogromnym dystansem, powiedziałbym nawet z ogromnym współczuciem. Tak, współczuciem i bardzo dobrze robi PiS (Tomaszewski jest bowiem posłem z ramienia tej partii) starając się go powstrzymać. Jeden idiota Niesiołowski wystarczy, a idiotyzmy wypowiadane przez Tomaszewskiego zasługują na potępienie i to nawet biorąc pod uwagę wolność słowa. Poza tym to samo można powiedzieć innym językiem, wyrazić swoją dezaprobatę, ale nie odcinać się od reprezentacji i drażnić własnych wyborców. Gdybym to ja na niego głosował – publicznie zażądałbym, aby złożył mandat poselski i zebrałbym głosy tych, którzy mają dość tak kretyńskiego gadania.
Ale najśmieszniejsza jest historia z hymnem na mistrzostwa. Konkurs wygrały panie z zespołu ludowego, tekst jest taki jaki jest, jakieś koko spoko Euro: czy jestem oburzony? Ależ skąd, jest demokracja i lud się wypowiedział w tej materii, i lud pokazał, co rzeczwiście lubi... Jest prosto, skocznie, a refren każdy jest w stanie zapamiętać i mocząc wąsy w piwie powtórzyć za "Jarzębiną" spoko, spoko – już tam Lewandowski nastrzela goli, a nasze orły itd.itp.
Cóż, jak zwykle apetyty są coraz większe i nikt nie chce pamiętać, że nasi przeciwnicy w grupie są znacznie wyżej notowani w świecie. I nikt nie chce pamiętać kolejnych kompromitacji na ostatnich mistrzostwach świata i Europy, ale kibic ma to do siebie, że zawsze wierzy w swoją drużynę.
Piszę kibic bowiem w polskich mediach już się straszy... kibolami, że to niby mają prowadzić straszliwe burdy, że trzeba aresztować tych, którzy są przywódcami kiboli. Ale czy to dużo? Ostatecznie flegmatyczni Anglicy na czas igrzysk olimpijskich w londynie wprowadzają na Tamizę lotniskowiec, a w okolicy rozmieszczają nawet rakiety! A pamiętamy z lekcji historii, że w starożytnej Grecji na czas igrzysk ustawały wojny, że było to święto pokoju.
Ogarnia nas coraz większa paranoja, coraz większy strach i jest to zjawisko nakręcające się chyba samo, względnie przez ludzi z tych służb specjalnych, którzy mają niepowtarzalną okazję wydrzeć z kieszeni podatnika miliony dolarów.
Ochrona zimowych igrzysk w Vancouver miała kosztować miliard dolarów. Może dlatego nie był to przypadek, że w Polsce pojawił się izraelski specjalista od tajnych operacji i w wywiadzie stwierdził, iż terroryści mają już Polskę na celowniku, a zbliżające się mistrzostwa, to doskonała okazja do przeprowadzenia ataku i to tym bardziej, że polskie służby zupełnie lekceważą zagrożenie. Aby potwierdzić swą wiarygodność zawsze można posłużyć się jakimś durakiem i dać mu w garść jakąś paczuszkę, którą pięć minut później, w świetle kamer telewizyjnych, odddział specjalny odbiera niedoszłemu zamachowcowi...
Niestety, na sporcie coraz częściej kładzie się cieniem wielka polityka. Pozostaje mieć nadzieję, że mistrzostwa w kopanej przebiegną spokojnie, że nie dojdzie do żadnej prowokacji i nasze orły nucąc koko spoko wyjdą przynajmniej z grupy, co już samo w sobie będzie ogromnym sukcesem.
A ewentualne protesty np. związkowców? Pamiętajmy, że mistrzostwa mistrzostwami, ale ważne sprawy też trzeba realizować. Jeżeli rząd nie bierze pod uwagę milionów głosów domagających się referendum w sprawie emerytur, czyli wydłużenia czasu pracy do 67 lat dla wszystkich, to znaczy, że demokracja nie funkcjonuje, a na dyktat trzeba wręcz odpowiedzieć pokazaniem siły...
I jeszcze jedno: takie mistrzostwa to jednak nie jest święto rajcujące wszystkich, nie wszyscy bowiem są zakochani w piłce nożnej i biorą na miesiąc urlop z pracy, czy "wolne" w domu bowiem mecz za meczem, a pan i władca nie będzie sobie zawracał d..., to znaczy głowy śmieciami w koszu, czy innymi przyziemnymi obowiązkami. Kochanie, nasi grają! I trzeba to jakoś zrozumieć, i jakoś przeżyć, i grosza na przysłowiową "zgrzewkę" nie żałować...
O narastającej gorączce może świadczyć i to, - że jak się ostatnio dowiedziałem - z samego Windsor wybiera się do Polski grupa około 40 osób, aby doświadczyć na własnej skórze jak taka impreza przebiega. Jak to się tutaj mówi? Jedyna w życiu okazja. I przyznam, że jestem dla nich pełen uznania, nie można bowiem być lekko ciepłym, albo się kocha, albo nienawidzi, prawda?
Leszek Wyrzykowski
Windsor
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!