Jak byś określił profil ideowy Ruchu Narodowego? Jesteście bardziej nacjonalistami czy konserwatystami? A może syntezą obu nurtów?
Tego typu podziały w Polsce nie są zbyt wyraźne. My z pewnością jesteśmy narodowcami, odwołującymi się do całej spuścizny obozu, który stworzył Roman Dmowski. Z drugiej strony, choć większość z nas nie mówi o sobie jako o konserwatystach, to zarazem mamy najbardziej konserwatywny punkt widzenia na sprawy moralności, kultury czy rolę państwa, spośród wszystkich środowisk politycznych. Natomiast ci, którzy oficjalnie prezentują się w Polsce jako "konserwatyści", bywają niekiedy politykami prounijnymi i niezbyt przebojowymi. Warto też dodać, że do Ruchu Narodowego obecnie trafia szeroka grupa patriotycznej młodzieży, która nie jest jeszcze w pełni uświadomionymi ideowo narodowcami, ale po prostu patriotami, prezentującymi niejednokrotnie dość eklektyczny zestaw historycznych nawiązań. Jest więc przed nami na polu ideowym stała praca, którą na miarę swych sił i środków nieustannie staramy się wykonywać.
W nadchodzących wyborach do Parlamentu Europejskiego Polacy będą po raz pierwszy mieli do czynienia z tak dużą liczbą partii formalnie eurosceptycznych. Czym wyróżnia się Ruch Narodowy? Jak chcecie przekonać do siebie przeciętnego wyborcę?
Z naszej perspektywy w tych wyborach będą tylko dwa komitety eurosceptyczne, więc sytuacja nie różni się gruntownie od poprzednich eurowyborów, kiedy to również mieliśmy dwa eurosceptyczne komitety, UPR i Libertas.
Choć trzeba przyznać, że partie złożone z polityków wspierających przez ostatnie 10 lat pogłębianie integracji UE i oddawanie kolejnych kompetencji naszego rządu do Brukseli, np. poprzez poparcie traktatu lizbońskiego, którego byliśmy zdecydowanymi przeciwnikami, zaczęły wyczuwać nastroje i akcentować bardziej eurorealistyczną perspektywę. Mam w szczególności na myśli uciekinierów z PiS i PO, którzy tworzą obecnie partie Ziobry i Gowina. PiS także pozwala kilku swoim posłom szermować hasłami krytycznymi wobec Brukseli, ale nie mamy złudzeń co do faktycznej linii tej partii i jej lidera.
Jesteś liderem listy warszawskiej, czyli tej listy, na którą oddadzą również głos nasi rodacy na obczyźnie. Czy w swojej strategii wyborczej uwzględniasz również głos Polonii jako być może dla Ciebie decydujący?
Ruch Narodowy jest chyba jedynym środowiskiem społeczno-politycznym, które wprost do swojego programu włączyło sprawy Polaków mieszkających poza granicami Polski. W pierwszej kolejności rzecz dotyczy Kresowiaków, przełamujemy w tej sprawie zmowę milczenia wszystkich sił politycznych, które kosztem Polaków na Kresach nieskutecznie chciały budować antyrosyjską koalicję z Litwą i Ukrainą oraz "demokratyzować" Białoruś. Kompletnie nic im z tego nie wyszło, a w tym czasie Polacy na Wileńszczyźnie zostali wykluczeni z reprywatyzacji i ograniczono odrębność ich szkolnictwa, Polacy na Białorusi są stopniowo rusyfikowani, a Polacy na Ukrainie ponad dekadę musieli czekać na tak skromny symbol, jak Dom Polski we Lwowie.
Podnosimy także kwestię nowej polskiej emigracji zarobkowej do UE, jej praw i braku wsparcia państwa dla wychowania ich dzieci w polskim duchu i języku. Staramy się też budować kontakty z tzw. starą emigracją. Dla przykładu ja w tym roku miałem spotkanie z kręgami polonijnymi w Paryżu.
Przeszkodą dla bardziej ofensywnej kampanii w kręgach Polonii jest w tej chwili głównie fakt, że dysponujemy bardzo skromnymi środkami finansowymi i działamy niemal wyłącznie za własne, dość skromne oszczędności, w przeciwieństwie do partii parlamentarnych, które rok w rok otrzymują z budżetu sumy ok. tysiąckrotnie większe niż to, co my możemy zebrać z darowizn od sympatyków. Ten stan uważamy za rażąco niesprawiedliwy.
Ostatnimi czasy słychać było głosy, iż w kontekście kryzysu na Ukrainie, Ruch Narodowy reprezentował zbyt prorosyjskie podejście. Pojawiły się nawet podejrzenia, formułowane przez środowiska związane z PiS i "Gazetą Polską", sugerujące, że Ruch Narodowy być może jest jakąś V kolumną Putina w Polsce. Jak odnosisz się do tych zarzutów?
Są to idiotyczne zarzuty, z których w swoim kręgu śmiejemy się, ale z drugiej strony, nie możemy ich lekceważyć, ponieważ medialne zaplecze PiS, które posługuje się tego typu propagandą, ma wpływ na umysły wielu poczciwych polskich patriotów i część ludzi nabiera wątpliwości. Jesteśmy w pełni świadomi kolizji interesów pomiędzy Polską i Rosją, tak na polu energetycznym, jak i na polu obronnym. Nikt z nas nie ma złudzeń co do kremlowskiej kultury politycznej i grupy Putina, która od ponad dekady włada Rosją. Wiele razy o tym mówiliśmy i pisaliśmy. Nie musimy się z nikim licytować w antyrosyjskiej retoryce. Natomiast w kwestii ukraińskiej rewolucji zajęliśmy stanowisko zdystansowane, ponieważ, po pierwsze, wśród rewolucjonistów dość istotną rolę odgrywają niechętni nam nacjonaliści ukraińscy, z którymi mamy niezamknięte rozliczenia historyczne związane m.in. z Rzezią Wołyńską, a po drugie dlatego, że nie widzieliśmy jakiejś oczywistej perspektywy powodzenia tej rewolucji i uważaliśmy, że wspieranie destabilizacji naszego bezpośredniego sąsiedztwa po prostu nie leży w naszym interesie. Dziś, kiedy Rosjanie zajęli Krym i kiedy wrze w Doniecku, kiedy widzimy słabość i bezradność rewolucyjnych władz w Kijowie, wielu powinno nam przyznać rację. Ale jedyne na co ich stać, to na dokonywaną chyłkiem korektę swej narracji i formułowanie wobec nas tych samych co wcześniej, absurdalnych pomówień.
Przed jakimi wyzwaniami staną polscy europosłowie w następnej kadencji Parlamentu Europejskiego?
Parlament Europejski jest instytucją w pewnym stopniu atrapową, mamy tego świadomość. Nie wybiera Komisji Europejskiej, nie ma inicjatywy ustawodawczej. Europarlament jest jednak największym i stałym forum spotkań polityków z całej Unii Europejskiej i z tej perspektywy jest miejscem, w którym trzeba po prostu uprawiać klasycznie pojętą politykę zagraniczną naszego państwa. Uświadamiać polityków z innych państw o naszej perspektywie patrzenia na różne sprawy, badać różnice i zbieżności interesów, szukać porozumień tam, gdzie to korzystne, i starać się paraliżować działania wrogów Polski. Europarlament wybrany 25 maja będzie izbą o największym procentowym udziale eurosceptyków w całej dotychczasowej historii UE, więc naszym naturalnym polem aktywności, poza hamowaniem niekorzystnych dla Polski regulacji UE, jest uświadamianie eurosceptyków i narodowców z reszty Europy o naszej perspektywie patrzenia na historię i na politykę.
Czy mógłbyś przybliżyć czytelnikom formułowane często przez RN hasła "rabatu polskiego" i "traktatu suwerennościowego"?
Są to dwa spośród piętnastu naszych postulatów programowych, jakie eksponujemy w tej kampanii wyborczej. Postulat "rabatu polskiego" dotyczy postanowień Pakietu klimatyczno-energetycznego UE. Narzuca on nam stopniową rezygnację z energetyki węglowej, co wg właściwie wszystkich firm doradczych spowoduje w Polsce znaczny wzrost cen prądu i zmniejszenie zatrudnienia w górnictwie węglowym oraz w energochłonnych branżach przemysłu. Postanowienia tego pakietu w sposób szczególny uderzają w Polskę, bo mamy bardzo duży udział węgla w produkcji energii, zerowy udział elektrowni atomowych i skromny udział źródeł odnawialnych, co do efektywności których są w Polsce duże wątpliwości.
Z kolei "traktat suwerennościowy" to pomysł na choćby cząstkowe poprawienie naszej sytuacji w UE, poprzez odwrócenie postanowień traktatu lizbońskiego, przegłosowanego solidarnie przez polityków PiS i PO. Podobnie jak były prezydent Czech Klaus czy obecny premier Wielkiej Brytanii Cameron, uważamy, że Bruksela przywłaszczyła sobie zdecydowanie zbyt wiele kompetencji państw narodowych i jesteśmy zwolennikami ich przywrócenia do stolic państw członkowskich UE. To jest możliwe wyłącznie w drodze opuszczenia UE lub reformy traktatowej. Dla opuszczenia UE w Polsce nie ma obecnie poparcia społecznego – większość Polaków niestety nie rozumie, że bezrobocie i spowolnienie gospodarcze mają związek z polityką gospodarczą narzuconą nam przez UE. W takim razie drugim, możliwym do postulowania wyjściem, jest właśnie reforma traktatowa. Chcemy o tym mówić, by uświadomić naszych rodaków, jak wielka część polskiej polityki została całkowicie oddana w domenę Brukseli.
Czy potencjalny dobry wynik Ruchu Narodowego w wyborach otwiera możliwość zawiązania nowej międzynarodowej koalicji eurosceptyków w PE?
Z pewnością jeśli nasi działacze znajdą się w Parlamencie Europejskim, to staną się członkami jakiejś szerszej frakcji narodowo-eurosceptycznej. Aby zawiązać tam taką frakcję, to trzeba zebrać reprezentantów z aż siedmiu państw, więc będzie to wymagało wielu rozmów i kompromisów. Ale to istotne, bo jeśli eurosceptyków będzie wielu, to ich grupa, po raz pierwszy w historii UE, może stać się liczniejsza niż np. skrajnej lewicy z grupy Zielonych czy niż grupy Liberałów. Tego Europie życzę i dziękuję za zaproszenie do rozmowy!