farolwebad1

A+ A A-
piątek, 31 styczeń 2014 14:32

Listy z nr. 5/2014

Tylko prawda ma wartość

Przeczytałem, a raczej przeczytaliśmy – czytelnicy "Gońca", bardzo ciekawy, choć trochę porażający wywiad z Wojciechem Sumlińskim. Osobiście, stąd, zza oceanu, nie mam wielkich możliwości oceny czy weryfikacji stwierdzeń autora, porównującego w pewnym miejscu aktualne władze – rząd naszego Kraju, do mafii pruszkowskiej. Jeśli jest to paralela uzasadniona, to może ona zjeżyła włosy na całym ciele Polakom uważającym się za patriotów, do których siebie też zaliczam. Czy to możliwe?

Pan Sumliński twardo deklaruje, że ma mocne dowody na swoje twierdzenia o rządach w Polsce sterowanych z tylnego siedzenia przez tzw. ogólnie – służby specjalne. I tu mam pewien dylemat. Jeśli tak się rzeczy mają, to trzeba jak najszybciej i jak najdokładniej mafijną strukturę ujawnić, a brudną pajęczynę nielegalnych, kryminalnych powiązań rozerwać. Rzeczywiście zbyt dużo pojawia się na obrzeżach polityki niewyjaśnionych zabójstw, samobójstw i nagłych zgonów ludzi, którzy chcąc, nie chcąc, różne tajemnice ze sobą do grobu zabrali. Wygląda na to, że na styku ciemnych interesów jest bardzo niezdrowo być zbyt dobrze poinformowanym. Celowe jest się w takiej sytuacji ubezpieczyć, i to niekoniecznie w PZU. Zrobił to, jak pisze, pan Sumliński. Ale czy to daje bezpieczeństwo w stu procentach? Schowane dowody? Takie zabezpieczenie byłoby znaczenie pewniejsze, gdyby ciemne moce nad Polską były zwarte i jednolite w swoich dążeniach. W tym jednak przypadku podobno (wg pana W.S.) ścierają się różne grupy interesów.

Jednej z nich może być właśnie na rękę następny nieszczęśliwy wypadek, kiedy zbyt dużo wiedzącemu Don Kichotowi spadnie w drewnianym kościele cegła na głowę. To niewątpliwie zwiększyłoby zamieszanie, a w zamieszaniu można czasem coś ugrać nawet niezbyt mocną kartą. Taki poker.

A co z dylematem, o którym wspomniałem? Wrócę do porównania służb specjalnych do tego przysłowiowego kierowcy z tylnego siedzenia. Może on instruować, żądać nawet, nakazywać, gdzie i kiedy należy skręcić – ale jednak kierownicy back driver w rękach nie trzyma. Ten, kto trzyma, niekoniecznie musi zawsze posłuchać, bo słusznie może uważać, że ze swojego miejsca ma lepszy punkt widzenia na ruch na drodze. I on rządzi.

Nie jestem stronnikiem prezydenta Komorowskiego i nie kieruje mną jakaś z nim herbowa solidarność. Ale zastanawiam się, co musiałby mieć na politycznym czy prywatnym sumieniu Polak pochodzący z patriotycznej rodziny (krewny przywódcy powstania Bora-Komorowskiego), zajmujący najwyższe stanowisko w państwie, co każdego czyniłoby w pewnym sensie dumnym, co musiałby mieć do ukrycia – jak mówią krytycy – jaki szkielet w szafie? Co takiego, żeby dać się kierować jak marionetka – jakimś za przeproszeniem dupkom – tajniakom? Nie czuję tego.

A premier Tusk? Zarzuca mu się zbytnią uległość wobec Niemiec. Ale przecież nasi "cichociemni" swój ród wywodzą nie z zachodniej, ale zza wschodniej granicy. A Sikorski? To wszystko marionetki, słudzy wszechmocnych panów? Bez kręgosłupów?

Rodzi się pytanie – kto tu od kogo jest naprawdę bardziej zależny? Cwaniaczki z tajnych służb prezydenta i premiera ze stołków nie zdejmą. Mimo ich demonizacji – rączki u nich za krótkie. Natomiast ww. mogą w każdej chwili np. zarządzić dodatkową lustrację i znajdą na pewno chętnych do jej przeprowadzenia. Szkodzić legalnie wybranym władzom? Można, ale jaka jest alternatywa? PiS? Kaczyński, Macierewicz, Ziobro? Jak mówi ludowy żart – nie rozśmieszajcie mnie kumie, bo mam zajady! Wargi pieką. Napisałem, że nie mnie oceniać zza wielkiej wody (od ponad 30 lat), czy pan Sumliński ma rację. Ma moją sympatię, ale myślę, czy może lepiej, żeby jej nie miał? To, co prezentuje, to zbyt czarny scenariusz. Sugestia, że zarówno oficjalne, jak i zakulisowe siły rządzące Polską – to zbiorowisko szantażystów i marionetek, jest dla mnie, optymisty – zbyt pesymistyczna. Niemniej życzę autorowi artykułów i książek na temat zakulisowych zawirowań w polskiej aktualnej polityce – sukcesów w odkrywaniu nawet najbardziej niechcianej prawdy, jeśli taka istnieje. No i trochę przy okazji też życzę wygranej dla PiS-u. Premier Jarosław, prezydent Bronisław – piękne słowiańskie imiona!

To dopiero by się działo! Mogłyby na takiej dwuwładzy najbardziej ucierpieć lasy, bo drzewa masowo wycinane by były na kłody, które rzucano by sobie pod nogi! No a nasza Ojczyzna, jak wykazują badania, jest podzielona na prawie równe połowy, z tym że prawa strona ostatnio trochę przechyla nawę państwową na swoją stronę. I mimo smutnego, choć bardzo ciekawego wywiadu – mnie cieszy to niezmiernie. Do oczyszczenia sytuacji bliżej.

Ostojan
Toronto, 5 stycznia 2014

PS Angielska wkładka to udana innowacja. Daję ją do czytania "niegramotnym" pod wieloma względami kanadyjskim znajomym. Bo niektórzy mają żenujące informacje o Polsce. A ludzie są skłonni bardziej wierzyć w słowo pisane niż mówione.

Odpowiedź redakcji: Szanowny Panie, dziękujemy za przemyślenia.

•••

Szanowni Państwo,

od kilku dni Zosia Pietrzykowska (13 lat) z Gimnazjum Katolickiego w Bielsku-Białej na prośbę swojego nauczyciela historii, p. Laszczaka, prowadzi stronę na Facebooku dla Stowarzyszenia Pamięci Armii Krajowej o Bielsku-Białej. Postanowiła poprowadzić ją głównie po angielsku. Ma już niemal 200 "lajków", głównie zza oceanu.

https://www.facebook.com/tpakbielskobiala.

Tworzy ją sama, zamieszcza posty jako Zosia. Na swojej stronie Facebook Zosia pisze o mnie po angielsku: Adam Cyra is a Polish historian. A specialist in World War II history of Central Europe.

Since 1972 he is a staff member of the Auschwitz-Birkenau State Museum in Oświęcim. His doctoral thesis at the Silesian University was on Capt. Witold Pilecki. He authored several dozen books and articles, mostly on WWII history of Poland and the Auschwitz concentration camp.

W prywatnym blogu historycznym pana Adama Cyry (...), na którym znajdą Państwo ponad dwieście tekstów poświęconych historii KL Auschwitz oraz Kresów Wschodnich Drugiej Rzeczypospolitej. Blog ten bierze udział w konkursie na Blog Roku 2013.

www.cyra.wblogu.pl

Z wyrazami szacunku
Adam Cyra
Oświęcim

Od redakcji: Bardzo fajnie!

•••

Szanowni Państwo, Drodzy Przyjaciele,

To ja, Stanisław Remuszko, dzień dobry. Za kilka dni przypadają moje 66. urodziny i mam nadzieję, że z tej okazji zechcą Państwo ofiarować mi piękny prezent. Z góry dziękuję za chwilę uwagi:

Każdego roku o tej porze zaczynamy dostawać – pocztą papierową i przez Internet – rozmaite propozycje, aby wiadomym jednym procentem od corocznego podatku wesprzeć kogoś potrzebującego. Nie śmiem, broń Boże, osłabiać innych takich próśb, ale na zasadzie pliszki, która swój ogonek chwali, chciałbym wskazać osobę, którą prywatnie znam od lat i za nią, by tak rzec, ręczę.

To córeczka państwa Joanny i Pawła Gordziejewskich z mazurskiej Nidzicy, których los naprzód obdarzył zdrowym wesołym Szymkiem, a potem (2007) przyszła na świat śliczna Agnieszka – z uszkodzonym fragmentem jednego z chromosomów. Ten wyjątkowo rzadki błąd genetyczny występuje w każdej z miliardów komórek małej panienki, rzutując na jej rozwój (m.in. neurogenny pęcherz, zła praca jelit, opóźnienia psychoruchowe, brak mowy).

Medycyna jeszcze nie potrafi tego leczyć, ale skutki potrafi łagodzić – do pewnego stopnia. Najważniejsza i absolutnie bezcenna jest jednak zwykła codzienna praktyczna miłość okazywana Agnieszce przez Rodziców (bardzo duże "R"), i doprawdy nigdy w życiu nie wiedziałem nikogo, kto tyle serca, wysiłku, starań i pomysłowości wkładałby w czułą opiekę nad drugim człowiekiem 24 godziny na dobę przez 365 dni w roku! Dodam, że państwo Gordziejewscy nie są ludźmi zamożnymi, pan Paweł ciężko pracuje fizycznie, a pani Joanna –istne chuchro! – nie wiem, skąd czerpie zdrowie i siły na codzienną domową harówkę.

Gdyby więc Państwo mieli do mnie zaufanie i chcieli pomóc małej Agnieszce – to wskazówka, jak wypełnić rubryczkę PIT, jest tu.

Pozdrawiam serdecznie i z respektem
Stanisław Remuszko

A gdyby ktoś miałby ochotę wpłacić coś od ręki, to numer konta Rodziców małej Agnieszki jest taki: Joanna i Paweł Gordziejewscy, Nidzica, 50 1020 3613 0000 6802 0010 9074.

Na życzenie służę wszelkimi dodatkowymi informacjami. Moje prywatne namiary: 504 830-131, +22 641-7190.

Opublikowano w Poczta Gońca
piątek, 24 styczeń 2014 12:21

Listy z nr. 04/2014

Nowy album patriotyczny

GAN – PRZEKLĘTY POLAK – CD – już w sprzedaży – patriotyczny rock. Cena: 35 zł + KP

Zespół: "...Po dwóch koncertach w Szkocji oraz dwóch koncertach w Polsce, na których zostaliśmy przyjęci bardzo entuzjastycznie, nasze prace w studiu nagraniowym dobiegają końca. W związku z tym możemy oficjalnie zapowiedzieć, że nasz debiutancki materiał pod tytułem »Przeklęty Polak« ukaże się w drugiej połowie stycznia 2014 roku – dzięki uprzejmości Bosego oraz Olifant Records. Będzie to 12 utworów o polskiej historii, polskich bohaterach. I o Polsce, do jakiej doprowadzili rządzący...".

1. Gan
2. Rozstrzelana armia
3. Przeklęty Polak
4. Blada ballada
5. Hymn do Bałtyku
6. Słowiański temperament
7. Generał Maczek i jego pancerni
8. Panie Janie Młodopolski
9. Westerplatte
10. Ojczyzna
11. Rzeź wołyńska cz. 1
12. Rzeź wołyńska cz. 2

Muzyka, teksty, okładka – Gan wyłączając teksty:

– Blada Ballada – "TYGRYS" Henryk Jerzy Stellmaszyk
– Westerplatte, Rzeź wołyńska cz. 1 – Anja Kilmister
– Rozstrzelana armia – Andrzej Kołakowski
– Hymn do Bałtyku – Stanisław Rybka-Mariu

Od redakcji: Zachęcamy do kupienia!

•••

Obrończyni życia pisze zza krat, także do Polaków

Przed Bożym Narodzeniem apelowaliśmy o wysyłanie życzeń świątecznych do więzionej w Kanadzie obrończyni życia. Mary Wagner odpowiedziała na wysłane do niej kartki i listy.

Mary – nie po raz pierwszy zresztą – została osadzona w zakładzie karnym 15 sierpnia 2012 r. za to, że wbrew sądowemu zakazowi weszła do kliniki aborcyjnej, by ofiarować różę i pomoc każdej kobiecie, która była gotowa rozważyć rezygnację z zabicia własnego dziecka.

Oto, jak odpowiedziała na wysłane do niej kartki i listy:

"Do wszystkich drogich przyjaciół życia, którzy napisali do mnie na Boże Narodzenie

Dziękuję bardzo za ogrom wsparcia! Otrzymanie tych wszystkich kartek i listów było zdumiewające dla mnie – i dla pracowników poczty – i szkoda, że nie jest możliwe, abym odpowiedziała osobiście wszystkim, którzy do mnie napisali. Tymczasem »mój kielich jest pełny po brzegi«, a ja wciąż dostaję codziennie mnóstwo kartek!

Wielu z Was napisało, że modlili się za mnie, niektórzy ofiarowali za mnie msze i nowenny. Dziękuję za ten bezcenny i najpotężniejszy znak miłości i wsparcia (i dziękuję wszystkim kapłanom odprawiającym msze). Inni wysyłali mi wersety z Pisma Świętego – to prawdziwy pokarm dla duszy i wspaniale jest móc się nim tutaj dzielić z innymi. Tym, którzy zastanawiają się, czy mamy tu dostęp do Biblii, odpowiadam: na szczęście, tak!

Otrzymałam także wiele listów i robię co w mojej mocy, by na nie odpowiedzieć, ale to może zająć trochę czasu. Jest też faktem, że wiele adresów zwrotnych utraciłam, ponieważ były umieszczone na naklejkach albo koperty zostały przedarte podczas kontroli. Cała nasza korespondencja jest otwierana i czytana, zanim ją dostaniemy. Dostałam także prezenty, ale zostały one oddane tam, gdzie przechowywane są pozostałe należące do mnie rzeczy, ponieważ, niestety, nie możemy tutaj dostawać prezentów.

Niektórzy z Was wspomnieli, że dołożyli się do funduszy, przeznaczonych na moją obronę w sądzie. Niech Bóg błogosławi Was i wszystkich, którzy okazali mi wsparcie dzięki swej hojności. Dziękuję.

Wielu z Was niepokoiło się, że Boże Narodzenie w zakładzie karnym Vanier będzie dla mnie bardzo trudne. To moje trzecie Boże Narodzenie w Vanier i zdążyłam się już do tego przystosować: Bóg daje mi obfite łaski i pomógł mi głębiej pojąć ubóstwo pierwszego Bożego Narodzenia, w nocy, gdy nasz Pan – Król Królów i nasz Zbawiciel – urodził się w ubogiej grocie i został położony w żłobie, »gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie« (Łk 2).

Jezus, który urodził się w ubóstwie i żył w ubóstwie, przyszedł, aby »nieść Dobrą Nowinę ubogim«. Jestem całkowicie spokojna, spędzając święta tutaj, z ubogimi, ponieważ tu jest Jezus: »Byłem w więzieniu, a odwiedziliście Mnie« (Mt 25).

W Boże Narodzenie dzieciątko, które ma być zabite, i jego matka, która nie wie, co robi, są tymi, dla których »nie ma miejsca w gospodzie«, którzy są opuszczeni przez wszystkich. Święty Jan Chryzostom powiedział: »Jeśli chcecie uczcić Ciało Chrystusa, to nie lekceważcie Go dlatego, że jest nagie. Nie czcijcie Chrystusa Eucharystycznego jedwabnymi ozdobami, zapominając o innym Chrystusie, który za murami kościoła jest nagi i cierpi z zimna« lub – możemy dodać – kiedy w łonie matki jest przeznaczony do aborcji, czy to chemicznej, czy »chirurgicznej«.

Jednym z trudniejszych aspektów życia w więzieniu jest pozbawienie obecności dzieci. Ale w święto św. Jana miałam szczególne odwiedziny przyjaciół z niemowlęciem i czteroletnim dzieckiem. Starsze z dzieci Andre spytało mnie przez telefon i szklaną przegrodę, czy wolno mi go przytulić. Serce stopniało we mnie jak wosk. Powiedziałam, że przytulę go, i to nie raz, i że jest najlepszym prezentem na Boże Narodzenie, jaki dostałam. Nie spodziewałam się, że z jego ust usłyszę delikatną poprawkę: »Najlepszym to był Jezus«.

Niech Was Bóg błogosławi i niech w Nowym Roku prowadzi nas wszystkich w stawianiu pewnych kroków na drodze miłości i prawdy.

W Chrystusie,
Mary"

Od redakcji: Wspierajmy ludzi, którzy walczą za nas.

Opublikowano w Poczta Gońca
sobota, 18 styczeń 2014 13:34

Listy z nr. 03/2014

Szanowni Państwo.

Utajnianie rozpraw to gleba dla korupcji.Trzeba naprawić system prawny w Polsce, ustawowo zabronić utajniania rozpraw. A to mogą tylko posłowie lub prezydent RP mający inicjatywę ustawodawczą. Wchodźcie do strony www.kandydaci2015.pl i zmieniajcie Polskę.

Pozdrawiam
Jacek Kwiatkowski
Szczecin

Od redakcji: Popieramy.

•••

Redaktor Naczelny
Andrzej Kumor

Obserwując dokładnie wydarzenia w kraju, nietrudno zauważyć, że Polską rządzą ludzie nieżyczliwi naszej Ojczyźnie.

Powinniśmy być dumni z naszej historii. Tymczasem manipuluje się nią i oskarża nasz naród o różne niecne czyny – co jest podłością. Obecny rząd przyzwala na kłamstwa i fałszywy obraz Polski.

Przypominam sobie, jak prezydent Kwaśniewski (rodowe nazwisko Sztolcman) dekorował Orderem Orła Białego "za wybitne osiągnięcia" B. Geremka (rodowe nazwisko Benjamin Lewatow). Za jakie wybitne osiągnięcia? Pewnie za to, że namawiał gen. Jaruzelskiego do wprowadzenia stanu wojennego w Polsce (gen. Kiszczak wyczyścił akta Geremka, informacje wypłynęły ze Stasi).

Z reguły jesteśmy dumni ze swoich nazwisk, dlaczego społeczeństwo nie zna prawdziwych nazwisk swoich polityków? Dlaczego oni je zmieniają? W jakim celu? Czyżby tak wstydzili się swoich przodków? Kim jest były prezydent Wałęsa, który stwierdził dla rosyjskich mediów, że Polacy powinni połączyć się z Niemcami?

Naród zaślepiony – ufny, teraz po latach może zobaczyć prawdziwe intencje swojego idola – Bolka. Kiedyś powiedział, że nigdy nie poda ręki A. Kwaśniewskiemu, obecnie urządzają wspólne libacje. Teraz widać, że zawsze grali w jednej drużynie. Taki Stirlitz czy Hans Kloss to przy nim pionki. W czyim interesie działał? Jakie postulaty pozostały po strajkach? Agent Bolek zaprzyjaźnił się z narodem, aby go oszukać i zniszczyć.

– Do tej pory rządy (za wyjątkiem rządu Olszewskiego) doprowadzały do upadku kraju.

– Za chlebem emigrują młodzi wykształceni ludzie.

– Systematycznie obniżany jest poziom szkolnictwa i służby zdrowia.

– Społeczeństwo jest skutecznie skłócane.

– W Sejmie są złodzieje i degeneraci.

– Zło panoszy się wszędzie, afery gonią afery, wiele z nich jest skutecznie wyciszanych.

– Nikt nie broni prawd historii, a za prawdę ludzie tracą pracę i ciągani są po sądach.

– Często rząd dofinansowuje te kłamstwa (filmy), a naród podzielony jest bezradny (co ja tam zmienię? I tak zrobią swoje).

– W podejrzanych okolicznościach popełniają samobójstwa lub tracą życie niewygodni dla rządu ludzie.

Bezczynność patriotów nad coraz bardziej niszczonym moralnie i gospodarczo krajem niczego nie zmieni. Gdzie podziała się nasza mądrość i duma?

Gdzie wspaniała historia narodu walczącego o wolność swojego kraju? Gdzie szacunek dla przodków i przelanej krwi?

Przyszedł już czas, abyśmy stworzyli nową Patriotyczną Partię Polski, aby w jej szeregach byli ludzie mądrzy i uczciwi, a ich działania były korzystne dla kraju i narodu. Osobiście uważam, że w Polsce nie powinniśmy mieć żadnych partii politycznych, w których to interesy partyjne stawiane są wyżej od interesów kraju i narodu. Ministerstwami rządzą ludzie niekompetentni – czyli politycy! Polską muszą dowodzić ludzie kochający ten kraj. Niech sami Polacy wybierają władze.

Winniśmy stworzyć inny system – czyli sejmiki okręgowe, regionalne, gminne, powiatowe, wojewódzkie, Sejm i Senat. Niech krajem rządzą ludzie kompetentni, którzy po swojej kadencji mogą wrócić do swojego otoczenia i spokojnie oraz uczciwie patrzeć w oczy swoim sąsiadom i wyborcom. To ogromna praca, dlatego panie Andrzeju Kumor, z tym pomysłem zwracam się do Pana. "Goniec", jak sama nazwa mówi, może to rozpropagować, zrobić początki. Początek możemy zacząć tutaj w Kanadzie i USA, aby jak Czarnecki dla ojczyzny ratowania przenieść pomysł do Polski.

Jest tam już duża liczba patriotów, choćby Młodzież Wszechpolska, Jan Pietrzak oraz wielu uczciwych i zdolnych ludzi. Dość dyktatury partyjnej, niech Polską rządzą ludzie kompetentni, dbający o jej interesy.

Z poważaniem,
Henryk Różyło
Edmund Jodełka
Hamilton, 20.11.2013

PS Aby być członkiem partii, należy stworzyć odpowiednie kryteria, aby "mąciciele" i ukryte "Bolki" nie mieli możliwości działania.
Wydaje mi się, że obecne partie PO, jak i PiS – jak Wałęsa i Kwaśniewski grają w jednej drużynie. Wzorem Tymińskiego musimy stworzyć partię z przywódcą mądrym i rozważnym.

H. Różyło

Odpowiedź redakcji: Szanowni Panowie, wszystko bardzo dobrze, wszyscy wiemy – albo przynajmniej wiemy, jakiej Polski chcemy, jednak diabeł tkwi w szczegółach. Jeśli zatem obmyślacie jakiekolwiek plany, zacznijcie proszę od tego, kto to sfinansuje i na jakich zasadach, oraz rozpiszcie swój program na konkretne działania w odstępach, powiedzmy, tygodniowych. Pobożne życzenia niewiele kosztują. I dlatego właśnie do niczego nie prowadzą. Pisanie odezw czy listów świata nie zmieni.
Pozdrawiam serdecznie Andrzej Kumor.

•••

Felieton życzeniowy

Piszę dzisiaj, w tym ostatnim dniu mijającego roku, datę 2013 też po raz ostatni. Czas nie pyta, nie stoi, biegnie czy też płynie jak wielka rzeka, a my, chcąc nie chcąc, płyniemy z nim w nieznaną – na szczęście (?) przyszłość. Bóg jeden wie, co nas w niej czeka. Ale czy na pewno? Bo niektóre szkoły filozoficzne stawiają kłopotliwe pytania: jeśli nasz wszechmocny i wszystkowiedzący Stwórca wie, co na ten przykład zdarzy się Jasiowi w dniu 1 lipca 2014, kiedy z okazji Canada Day pojedzie z rodzicami do Ottawy, gdzie jego mała siostrzyczka zakrztusi się skórką z pomidora – to czy tatuś może zmienić decyzję i zabrać rodzinę tego dnia nad Niagarę? A Jasio nie poślizgnie się tym razem na skórce banana, bo będzie ona leżała na ulicy ottawskiej, daleko od Niagary. Więc co ze skręconą lub nie nogą? Pan Bóg wie już dzisiaj, która przygoda się komu i gdzie przydarzy. Tylko jedna z nich, bo nasz pupilek może być tylko w jednym z tych miejsc. Jeśli ktoś tam wysoko już wie, że będzie to Ottawa, to Niagara nie ma szans, a człowiek obdarzony podobno wolnością wyboru, tego wyboru nie ma. To rodzi odwieczne pytanie – czy można uniknąć przeznaczenia? A także czy należy wierzyć w przeznaczenie? Nasz najwyższy dla katolików autorytet Papież Franciszek najwyraźniej nie wierzy. Nie korzysta z papamobile z pancernymi szybami, miesza się z tłumem wiernych (a mogą w nim być przecież rodzynki niewierne), i na protesty ochrony odpowiada chyba słusznie, nie chyba, ale na pewno, wszak Papież jest nieomylny, że nigdy nie słyszał, żeby ktoś zginął/zmarł nie w czasie dla niego przeznaczonym. Prawda. Potwierdza to casus prezydenta Reagana i naszego Jana Pawła. Nie było im wtedy przeznaczone jeszcze.

Pytanie, co by się zdarzyło, gdyby się nie zdarzyło – to ulubiony temat książek i filmów science fiction. Gdyby np. Oswaldowi zaciął się karabin w Dallas, to czy w wyniku tego nie zginęłoby w dalekim Wietnamie za nic ponad 50 tysięcy American boys? Zresztą już w starożytności powstała legenda o Edypie, który poznawszy swoje przeznaczenie, chciał go uniknąć, co mu się nie udało. Kompleks Edypa. A jeśli nie wie, to niech zapyta tych, co uważali. Moja mama mówiła, że co ma wisieć nie utonie. To nie a propos!

Po tym przydługim może wstępie, prologu, wróćmy do życzeń na ten nowy 2014 rok. Optymistycznych, żeby był lepszy od tego, co przeminął, pesymistycznych – żeby nie był gorszy.

No ale skoro i tak co ma być, to będzie, a pobożne życzenia (vide Papież) niczego nie zmienią, to może zaganiani tak w interesach, machnijmy na nie ręką, otwórzmy puszkę schłodzonego w lodówce piwa, usiądźmy wygodnie, zagłębiając się w lekturę "Gońca". Oczywiście od końca, a potem po uważaniu. Do newsów na przykład.

Ostatnio wypuszczono do mężów – z okazji świąt – seksowne dziewczyny "piosenkarki cerkiewne", które jednak mimo to są ciągle bardzo antyputinowskie.

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Powinny być szczęśliwe, że już nie siedzą! Ale to oczywiście tylko przenośnia. Teraz się nie bijem, jest konstytucja, to my razem jem i pijem (Pan Tadeusz). Jako Polak – choć z Ojczyzny wygnany, zamiast być w wierchuszce jako landlord – jestem obywatelem bardzo średniej kategorii emigrantów, bom nie WASP. Ale nic to – jak mawiał Mały Rycerz!

Chcę wyrazić swoje życzenia, bo przecież felieton jest życzeniowy, odnośnie do małego wzrostem, ale wielkiego ambicjami "obrotowego" prezydenta-premiera, zimnego czekisty Władimira Putina. Uważam, choć wielu się narażę, że taki Napoleonek to dla nas żyjących między Bugiem, Odrą i Nysą (gdzie najważniejsze my są), to dar niebios! Spoko, już się tłumaczę. Jaki bowiem mieliśmy wybór (notabene my akurat żadnego) poprzednio?

Gorbaczow naznaczony przez diabła na czole. Owszem, pokazał duży palec Honeckerowi, któremu przez to mury runęły (Krawczyk) i innym Czauczeskom. Czerwony pierścień dławiący nasz Kraj od czterdziestu lat pękł. Dzięki. Ale radzieckich republik z rąk wypuścić nie chciał.

Po ponurym krzaczastobrwiowym stalinowcu Breżniewie stał się nomen omen ikoną dla Zachodu. To jest oczywiście – bo tylko to się dla nas liczy – dla Niemiec i USA. Już ci nasi przyjaciele przebierali nóżkami na reset z Moskwą, to politycy. Ale i lobby biznesowe szykowało worki na pieniądze, jakie zarobią na wolnym handlu z rosyjskim Miedwiediewem (zbieżność z nazwiskiem wice-Putina przypadkowa). Nieoczekiwanie, ale skutecznie wskoczył na czołg i do władzy, jeszcze lepszy dla wspomnianego Zachodu, alkoholik Jelcyn. Już nie trzeba było cynicznie przymykać jednego oka na fakt, że Gorbaczow przecież kazał ruskim sołdatom strzelać, co też z powodzeniem czynili, do pokojowo demonstrujących w Wilnie Litwinów. A Borys – chluśniem, bo uśniem – wołał, śpiewał z przypadkowymi orkiestrami – niech się rozwijają wszystkie kwiaty! No i natychmiast rozkwitły w pełnej krasie milionowe fortuny rosyjskich oligarchów. Oni chcieli handlować z Zachodem. A Zachód z Rosją. Sprzężenie zwrotne. Droga otwarta!

Niestety na drodze plątała się ta solidarnościowa kiedyś Polska – tę legendę skutecznie zresztą deprecjonująca – i nieumiejąca nawet porządnych autostrad wybudować. No i przecież każdy wie, że leży ona od dawna w rosyjskiej strefie wpływów. A jaki z nią biznes? Niemcy wykupili, dla nich za grosze, dla rządzącej Unii Wolności i nieusuniętej czerwonej nomenklatury za "święte" dolary, stocznie, zakłady produkcyjne, aby je (dusząc ewentualną konkurencję) zamknąć. Gwałtu rety, co się dzieje? Ludzie znaleźli się na bruku. Tego za PRL-u nie było! I choć zrobiono z biedoty milionerów (tak, tak – trzy miliony emerytury nie było rzadkością), to i tak masy pracujące miast i wsi utrąciły lelum-polelum "żółwia" Mazowieckiego na rzecz "amerykańskiego" kapitalisty Stanisława T. Ten wie, jak robić – i nas nauczy – biznes. Huzia na Bolka dopiero się zaczynała i Lechu zwyciężył rzutem na taśmę. Czy nasz kanadyjski rodak, gdyby został prezydentem, dałby radę ze swoją Partią X, wie, jak wspomniałem we wstępie, tylko Opatrzność. Pani Wanda Rat powie wam z pewnością, że X to zawsze niewiadoma.

Ale wróćmy do Rosji Jelcyna. Milionerzy i nędzarze. Gdzie dawna socjalistyczna równość? Wątroba Borysowa miała jednak swoje limity. Współpracujący z kończącym się prezydentem zimny czekista Putin zrozumiał, że nawet przysłowiowa rosyjska cierpliwość ma granice. Mały, ale śmiały, przejął władzę i chwycił za co trzeba świeżo upieczonych oligarchów, którzy w większości położyli uszy po sobie. Inni, ufni we własną siłę i cha, cha ruską demokrację (czytaj naiwni), okazali się paskudnymi kombinatorami, malwersantami etc. Niechcący bardzo przysłużyli się Putinowi, który wsadzając ich w tiurmu i konfiskując majątki, pokazał gawiedzi, że – smirna i ruki po szwam – ja zaprowadzę porządek, no powiedzmy twarde rządy. To się ruskiemu narodowi spodobało. Bo czy miał kiedyś inne? Że demokracja jest dobra na papierze i w teorii only w Matuszce Rasiji, pokazał Jelcyn, bo szybko przekształciła się w anarchię. Kryminalną.

Łatwiej powiedzieć niż zrobić. Jedna czy dwie kadencje prezydenckie nie wystarczyły. Sprytna przesiadka i Władimir został kierowcą z tylnego siedzenia. Potem znów przesiadka i da capo (powtórka) bez końca.

Zachodni biznesmeni przycichli. Biznes lukratywny, ale śliski. Ryzykowny. Zimny czekista pokazał rodzinnym i zarubieżnym przedsiębiorcom, że o tym co legalne i uczciwe, a co nie, to on decyduje. Można za bezdurno trafić do gułagu. Mroźno i ślisko tam w tej nieprzewidywalnej Rosji. A tu przecież pod nosem chętna i spolegliwa Polska. I tego czupurnego prezydenta, co to ostoją demokracji i fundament Unii krytykował, już nie ma. Z obecnym premierem, Europejczykiem całą gębą, rozmawia się miło, przyjemnie i bez tłumacza. Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Lepszy polski wróbel w garści niż ruski gołąb na dachu. Mniejsza skala, mniejsze zyski, bo i kontrola uczciwsza, ale i ryzyko mniejsze. A już nie raz okazało się, że chęć szybkiego "nachapania się" może być wyrokiem śmierci. Bardzo dobitnie pokazał to m.in. bank Lehman Brothers. Upadł i pociągnął wielu ze sobą.

Zachód nie rozumie Wschodu – a Polska to przecież Europa (teraz!), i to przez miedzę. Trochę tam wprawdzie bezdroży (tak czy owak zawsze Nowak!), ale i daleko jeździć nie trzeba. To biznes. A politycy? Co sobie Złota Aniela myśli, gdy Putin stawia w odwiecznie wprawdzie rosyjskim Kaliningradzie (Koeningsbergu) swoje iskandery? A co sobie amerykański prezydent, który (sic!) wprawdzie oboje oczu ma zwrócone na Latynosów i Afrykę, gdy ruskie zaczynają nad biegunem latać i swoimi flagami machać? A i w Iranie i Syrii też brużdżą? No cóż, fiasko jakby, polityki resetu. Teraz tobie Putin pokazał duży palec!

Poland mała i daleko. Za daleko, żeby polecieć na pogrzeb aktualnego prezydenta. Choć do Johannesburga nawet dalej. A Mandela przestał być prezydentem, jeszcze kiedy Barackowi Huseinowi Obamie prezydentura się nawet nie śniła. Mandela w ostatecznym rachunku dla Płd. Afryki zasłużony, przestał też dawno być erotomanem, komunistą i terrorystą.

Jak to ludzie z wiekiem mądrzeją! Obama młody jest, ale już chyba widzi, że umizgi do zimnego czekisty tylko robią go bardziej zarozumiałym.

Oziębienie na Ost Froncie można troszkę poprawić szerokim uśmiechem (i ministrem Kerrym) w stronę Polski. Wszak my zawsze przyjaciele! Nie aż tacy żeby odblokować wizy, ale zawsze. Polonia i tak tradycyjnie na demokratów głosuje. Obama nawet za nazwanie Auschwitzu polskim obozem – przeprosił. W każdym razie ostatnio Ameryka znowu zauważyła Polskę. A kto na to wpłynął? Putin, którego seksy "Pussy Riot" nie lubią. Mają swoją rację. Ale to ich racja, nie nasza.

Mam życzenie (felieton życzeniowy!), ażeby zebrało się parę polskich dziewcząt, które umieją zaśpiewać, a będą jeszcze bardziej od ruskich seksy, ażeby te dziewczyny pojechały do Moskwy i tam odśpiewały i odtańczyły – na melodię "Boże cara chrani" jakąś zgrabną piosenkę (o tekst poproszę po znajomości Jasia Pietrzaka) z życzeniami długiego życia i "obrotowych" rządów dla Putina. Bo dopóki on dla Zachodu niesympatyczny, może nawet groźny, dopóty nas będą hołubić. Rosja – kochajmy się – demokratyczna, w objęciach z Amerykanami i Niemcami to zimny dla nas scenariusz.

Powiadam wam zaprawdę, drodzy bracia i siostry, że czekista Putin to jest to! Na Ukrainę się wpycha – dobrze! Do azjatyckich islamskich republik też – bardzo dobrze! Tego Polsce, wam czytelnicy i sobie w 2014 roku właśnie życzę! A z różnymi Majdanami to sobie przyhamujmy. Kijów ma legalnie wybrane władze, a czy Ukraina w Unii to dla nas taki cymes – już pisałem.

Zacząłem religijnie. Tak trzeba. Ale mam, niedowiarek, wątpliwości, czy gdyby Jasiu wtrącił do tekstu piosenki jakieś sprośności (co mu się zdarza), to czy w obliczu świętych w cerkwi byłoby to świętokradztwem? Czy Pan Jezus i Matka Boska tam wiszący (ikony) to ta sama Matka i Syn co u nas? Czy moglibyśmy się do nich modlić? Jaka jest opinia Papieża Franciszka? Ikonę od Putina pocałował. Cerkiew zawsze popierała rządy, jakiekolwiek by były (a vice versa, zwłaszcza za Stalina, nie było). Więc począwszy od najwyższego hierarchy stawali się T.W. Ale to nas właściwie ani ziębi, ani grzeje.

Możemy sobie wyobrazić – co by było, gdyby nie było obalenia rządu Kiereńskiego przez bolszewików. Gdyby Rosja mogła się ekonomicznie swobodnie rozwijać, to przy swoim potencjale wyprzedzałaby już nie tylko Europę, ale i Stany Zjednoczone, a my może przekradalibyśmy się do niej nocami, szukając lepszej pracy i płacy jak nie przymierzając Meksykanie do USA. Przesadzam? Może. Ale bogata, pokojowa Rosja to magnes, któremu by się Niemcy nie oparły. A kłodę, jaką byłaby Polska, jakoś by usunięto. Może nie brutalnie, jak to zrobili Ribbentrop z Mołotowem, ale np. przez regionalizację, podział naszego Kraju na "samodzielny Śląsk", takąż Wielko- i Małopolskę, Pomorze Kaszubskie itd.

Na razie dzięki Putinowi serdecznego uścisku (nad naszymi głowami) naszych sąsiadów nie będzie. Putin się zbroi, ba, straszy, potrząsa szabelką.

Przeciw komu? I po co mu to? Armaty zamiast masła? Nie ma obawy, Bugu nie przekroczy – nie te czasy, ani Grójca i Pułtuska iskanderami (wszak są krótkiego zasięgu) nie ostrzela. Ewentualne możliwe przepychanki na Kaukazie zepchną Rosję w stronę Iranu, Kuby, a nawet Korei Płn. Choć nie sądzę, żeby poszli tak daleko. Dlatego piszę, że tylko w stronę. Wtedy dla Ameryki potencjalnym sprzymierzeńcem mogą zostać Chiny. Miliony Chińczyków wiszą nad pustą Syberią, a klimat podobno się ociepla. Wkrótce pewno będzie tam można uprawiać ryż! Ale mały Napoleonek woli się rozpychać w okręgu kaliningradzkim. Imperialista.

Jedno jest pewne – image Rosji i Polski w ocenie tych, co decydują o polityce na świecie – jest do siebie odwrotny. Rosja w dół, Polska w górę, i to zawdzięczamy Putinowi. Podobnie, choć na mniejszą skalę, ma się sprawa z Ukrainą. Im bardziej prorosyjska, tym bardziej rola Polski i jej znaczenie w Europie rośnie. No i w USA też nas – co za radość – dostrzegają!

Uścisk czerwonej komunistycznej obroży nas długo dusił, ale nie udusił. Uścisk zaprzyjaźnionych Niemiec i Rosji zrobiłby to łagodnie i skutecznie. Causa finita!

Pod tym względem rok 2014 wygląda dla nas pomyślnie. Putin jak na polityka młody i dba o siebie i o swoją pozycję mocnego człowieka, z którym świat się liczy. Po jak najdłuższych latach łaskawych rządów wyhoduj sobie godnego następcę. Ale nie Miedwiediewa, bo to marionetka. Mocnego i niespolegliwego dla tzw. Zachodu kacyka, który jak ty, Władimirze, będzie rządził dla korzyści własnych i podporządkowanych sobie oligarchów.

Smirna!

My nie mamy tu nic do powiedzenia, choć brużdżąc ci na Ukrainie czy w Gruzji, powodujemy, że bardziej się stroszysz. Tak trzymaj!

Tego sobie Rodacy nad Wisłą i rozsiani po świecie mogą życzyć w roku 2014.

A więc Do siego Roku dla wszystkich tu i tam.

Ostojan
Toronto, 31 grudnia 2013

Od redakcji: No i co tu komentować...

Opublikowano w Poczta Gońca
sobota, 11 styczeń 2014 22:12

Listy z nr. 2/2014

Pani Wando Rat!

Kiedy to piszę, zasiada Szanowna już do wigilii, nareszcie w gronie rodzinnym, a nie daleko od bliskich.

Niestety, jak wiemy, miłe chwile mijają znacznie szybciej niż te szare codzienne, więc nim Pani ten list przeczyta, będziemy wszyscy z nadzieją witali pierwsze dni roku 2014. A więc Do Siego Roku! Życzmy sobie zdrowia, szczęścia i... pieniędzy też! "Pieniądze szczęścia nie dają być może, lecz kufereczek stóweczek daj Boże...". Pamięta, kto to śpiewał? Na pewno. I prawda – bo nie jest tak dobrze z pieniędzmi, jak źle jest bez nich! A także, że lepiej być bogatym i zdrowym niż biednym i chorym, bo cóż przyjdzie biednemu z jego choroby? Ale dosyć o tym, wszak my nie materialiści.

Dziękuję za komplementy dotyczące mojego wyglądu sprzed... lat. Trudno nie przyznać, że ma pani dobry gust. Świadczą o tym też porady dla niemieckich maedchen (panienek), co oprócz legginsów powinny na pupę nakładać. Ale tak po cichu tylko do szanownej szepnę, że dobrze by było skomplementować (choćby to miało przyjść z trudem) męskie, stanowcze oblicze Dobrodzieja Redaktora, bo może się poczuć zazdrosny, nie puścić naszych felietonów – i nigdy nie dowiemy się, co ostatnio serwowała dziadkowi, który pomylił kolację ze śniadaniem i wszystko je na obiad. Ani dlaczego ja uważam zimnego czekistę Putina za męża opatrznościowego dla polskiej racji stanu, choć niekoniecznie dla Matiuszki Rosiji. Piszę o tym aktualnie, starając się przeciwstawić moje stanowisko powszechnym poglądom. Bo tylko w matematyce dwa plus dwa jest cztery. W meandrach polityki może to być tylko trzy albo aż pięć. A nawet zero.

Patrzy szanowna na mnie ze swojego gońcowego zdjęcia, a ja się zastanawiam, z jakiego rejonu Polski pochodzi. Wygląda mi na Mazowszankę. Bo ja jezdem (gwara) Krakus. Czy zna wierszyk: "Niedaleko od Krakowa jest Wandy mogiła, co nie chciała wyjść za Niemca, więc się utopiła!"? To wersja przyzwoita, bo jest i druga, ale ta obrażałaby publiczną niemoralność.

Tuż za rogatkami Krakowa mój dziadek udawał, że nie zauważył końca feudalizmu i dawał się pracownikom (tzw. folwarcznym) całować w rękę jak nie przymierzając Don Vito Corleone. Feudalizm odszedł do historii, a przyszedł bezboleśnie kapitalizm polegający na tym, że produkty rolne, a było ich sporo, samych krów mlecznych holenderek było 150, transportował i sprzedawał przedsiębiorca Żyd, rozliczając się w kancelarii przy kieliszeczku czegoś mocniejszego. Mieliśmy też gorzelnię, która produkowała 90-proc. spirytus. Gość rozcieńczał sokiem wiśniowym, dziadek nie, twierdząc, że kobieta i wódka najlepsza czysta – za co strofowała go babcia – Józek, nie przy dzieciach!

W każdym razie dziadek sobie rąk handlem nie brudził. Widocznie pamiętał, że w tym odeszłym feudalizmie szlachcic zajmujący się handlem tracił szlachectwo. Oczywiście to już od dawna nie obowiązywało, ale odbijało się czkawką. Vide "Lalka", "Ziemia obiecana" między innymi. A z praktycznego punktu widzenia – któż się lepiej o ceny wykłóci niż ktoś wyznania handlowego?

Wiatr przemian zmiótł ten dopiero formujący się kapitalizm i po próbach zaprowadzenia socjalizmu narodowego przez naszych zachodnich sąsiadów, czyli nazizmu – zostaliśmy (chciał, nie chciał) socjalizmem internacjonalistycznym obdarowani. Krowy, sprowadzane z Holandii rekordowe mlecznice, komisja reformy rolnej wyrżnięta, a my (pozostając przy historycznych terminach) przekwalifikowaliśmy się z ziemian na mieszczan.

Na ziemi dziadka, która miała być moja (ajaj!), postawiono Hutę im. Lenina przezwaną Nową Hutą, a ostatecznie Hutą Sędzimira (kto wie, kto to taki?). To już dzielnica Krakowa. Dla mnie (w tym ujęciu przeżytku z minionych epok) nie ma tam już, ach nie ma miejsca. A może chciałbym sobie powalcować (stal) lub spuścić surówkę czy zająć się rudą żelaza. Niestety, aktualnie mogę sobie tylko pomoczyć nogi w jeziorze Ontario, do kąpieli w którym nie zachęcam.

My tu som w stosunku do wielu spraw w Polsce i Niemczech opóźnieni, a najbardziej w czasie. W Polsce już szósta po południu. Pierwsza gwiazdka świeci. U nas 12 w południe dopiero i dopiero właśnie jakieś smakowite zapachy z kuchni dochodzą. Mniam, mniam. A więc do usłyszenia (tj. przeczytania).

Ostojan znad jeziora
Toronto, 24 grudnia 2013

Odpowiedź redakcji: xxx patrz niżej xxx.

•••

W ODPOWIEDZI NA ODPOWIEDŹ

W pierwszym tegorocznym wydaniu "Gońca" zamieszczono odpowiedź p. Jana Ostoi podpisaną "Ostojan", na sformułowanie Redakcji widniejące pod wcześniejszym jego "Listem otwartym do pani Wandy Rat". Cyt.: "Szanowny Panie, wydaje się nam, że nadinterpretuje Pan tekst p. Rat i popada w narcyzm". Na to "Ostojan" pisze kolejny list-odpowiedź pt. "Nadinterpretacja – co to takiego?" ("Goniec" nr 1). Są w nim (także i w poprzednim) zamieszczone obszerne fragmenty zupełnie nie na temat, jakby jego Autor trochę na siłę chciał zabłysnąć... erudycją. A wychodzi coś wręcz przeciwnego. Podobnie, moim zdaniem, ma się rzecz z wcześniejszymi tekstami p. Ostoi.

To wszystko utwierdza mnie jeszcze bardziej w przekonaniu, że Autor jest b. nieskromnym "nadinterpretatorem" także i swojej osoby. Na uzasadnienie tego chciałbym zacytować fragment w odautorskim liście-odpowiedzi: (...) "Czasem bardzo trudno ukryć wszystkie swoje zalety, jeśli jest ich zbyt wiele" zwłaszcza u tak (...)"postawnego mężczyzny z ciągle jeszcze zdrową cerą (...) i intelektem przebijającym przez piękne niebieskie oczy...". Uff! Czyż to nie jest objaw klinicznego narcyzmu albo i jeszcze jakichś głębszych kompleksów?

A może nie zrozumiałem intencji piszącego? Może jest to tylko swoiście pojęta autoironia podpisanego pod listem "Ostojana"? Może?

***

Niniejszym, przy okazji zamieszczonego w tym samym numerze wywiadu, przeprowadzonego przez p. red. Kumora z dziennikarzem śledczym Wojciechem Sumlińskim ("Nie tracę nadziei"), chciałbym wyrazić swój szacunek i podziw dla Pana Sumlińskiego za odwagę i Jego oddanie dla wykonywanej przez Niego misji w ujawnianiu prawdy w Polsce omotanej wciąż polityczną "gangsterią", mimo iż minęło już prawie ćwierć wieku od tzw. upadku komunizmu, a ponad 65 lat od zabójstwa Jana Rodowicza "Anody" 24 grudnia 1948 roku. (Vide "Kartka z kalendarza" w tym samym numerze "Gońca".) Kojarząc treść wywiadu z morderstwem dokonanym na żołnierzu Powstania Warszawskiego, znajduję pewne analogie współczesnych wydarzeń do tych zaraz powojennych. Moim zdaniem, istnieje jakiś wspólny mianownik, jest jakaś ciągłość w dzisiejszej polityce dobijania polskiej państwowości z polityką ujarzmiania Narodu Polskiego w latach czterdziestych i później poprzez eksterminowanie potencjalnych przeciwników czerwonej zarazy.

Na zakończenie chciałbym także przytoczyć wspomnienie Miry Modelskiej-Creech o drugiej rocznicy śmierci pani sędzi Marii Trzcińskiej, niestrudzonej badaczki, zamilczanej przez długie lata, historii Obozów Zagłady KL WARSCHAU. Chodzi mi tu zwłaszcza o wymienienie przez autorkę osoby Władysława Bartoszewskiego "profesora bez matury", który będąc jeńcem obozu w Auschwitz, został nagle zeń zwolniony. Jakich to możnych protektorów już wtedy musiał posiadać ten pan "profesor"? Autorka pisze: (...)"życiorys zresztą do dziś pozostaje pod wielkim znakiem zapytania, jak to więzień obozu KL Auschwitz mógł wyjechać z obozu pociągiem pierwszej klasy".

A nadmieniam o tym, bo "jedynie prawda jest ciekawa".

PS
Z okazji Nowego Roku całemu Zespołowi Redakcyjnemu życzę wszelkiej pomyślności.

Z poważaniem,
Wojciech J. Antczak
Mississauga

Odpowiedź redakcji: Dziękujemy i wzajemnie dużo zdrowia!

Opublikowano w Poczta Gońca
niedziela, 05 styczeń 2014 15:39

Listy z nr. 1/2014

Dzień dobry.

Państwu – Redakcji "Gońca" i na Państwa ręce składam Polakom na obczyźnie najlepsze życzenia na święta.

Oby wszystkim Państwu było szczególnie miło w czas pełen tradycji, wzruszeń i niesamowitej magii, płynącej ze lśniących choinek, bożonarodzeniowych szopek.

Pragnę życzyć wiary i nadziei dla Polaków poszukujących dobra, które niech spływa do nas, do Polski, jako potrzebne do życia, niczym tlen do oddychania.
Nowy, 2014 rok, niechby był życzliwy dobrym, uczciwym ludziom, naturze, prawu, wierze, nadziei i miłości. Pozdrawiam Państwa z Lądka Zdroju (byłam w Toronto we wrześniu 2013),

Ajka (Wacława) Jankowska

Od redakcji: Wzajemnie, pozdrawiam, przekazujemy pozdrowienia dla naszych Czytelników i życzymy wiele radości w Nowym Roku.

•••

Z całego serca chciałam podziękować za najpiękniejsze życzenia świąteczne, jakie kiedykolwiek przeczytałam. Nie wiem, skąd Pan Andrzej wziął te słowa, ale myślę, że z serca, a to musi być blisko Boga. Długo będę pamiętać te słowa. Przywracają sens i spokój naszemu życiu tak pełnemu zamętu i niepokoju. Wielkie dzięki i jak to moja Babcia mówiła, wysyłając mnie do szkoły: "Z Bogiem dziecko... z Bogiem". I znowu usłyszałam jej głos i było to piękne przeżycie i za to też dziękuję.

Pozdrawiam serdecznie i życzę wszelkiej pomyślności w Nowym Roku.
Joanna Salwicka

Od redakcji: Szanowna Pani, wzajemnie, wszelkiej pomyślności. To nie ja jestem blisko Pana Boga, tylko Pan Bóg jest blisko wszystkich nas, zwłaszcza tych wątpiących i zbłąkanych.

•••

Wielce Szanowny Panie Redaktorze,

redagowany przez Pana tygodnik regularnie otrzymuję, a z uwagi na bogactwo podnoszonej na jego łamach problematyki, stale pochłania mi wiele czasu jego czytanie. Dochodzi do tego jeszcze nasza codzienna prasa, audycje radiowe i telewizyjne, i stąd to stale brakuje mi czasu, a ten mój obecny czas jest dość ograniczony z uwagi na stan mego zdrowia. 1 listopada ukończyłem 81 lat! Sporo różnorodnych wydarzeń mam za sobą, i to wydarzeń historycznej miary.

Myślałem na początku roku, że określone fakty staną się podstawą, by podnieść je na tych łamach, ale z tego nic mi nie wyszło, bo zawał serca zmusił mnie do dwutygodniowego pobytu w szpitalu, a później z konieczności tryb mego życia uległ istotnej zmianie. Rad jestem ogromnie, iż dba Pan o to, by "Goniec" dostarczał Polonii istotne wiadomości o sytuacji panującej w kraju, a są to wiadomości bardzo różnorodne i wyważone, które zmuszają nie tylko do poznania ich, ale, co istotne, do przemyślenia i wyciągnięcia istotnych wniosków. Spraw do przemyślenia krajowych mamy sporo, a teraz wyłoniły się istotne sprawy na terenie sąsiedniej nam tu Ukrainy!

Z niepokojem śledzę rozwój tamtych wydarzeń, a są one bardzo niepokojące, bacząc na przeciwnika, który jest bezwzględny i doprowadzić może do eskalacji wydarzeń i rozlewu krwi, a co za tym idzie, rozwój sytuacji na Ukrainie jest też i dla nas tu, w kraju, istotny, bo liczyć możemy jeno na swe własne siły.

Pocieszający jest jednak fakt, iż wyrosło nam już nowe pokolenie, które zdecydowanie upomina się o swe prawa, które chce tu, w kraju, żyć i pracować, które nie pozwala poniżać się, spychać na margines życia społecznego i politycznego. Stąd coraz bezwzględniejsze ataki wrogich nam sił nie tylko zewnętrznych, ale i wewnętrznych, by niszczyć naszą kulturę, tradycję, historię! Zachody tych sił są wielopłaszczyznowe, acz ostatnimi czasy różne sytuacje zmuszają je do odsłaniania swych twarzy i bez większego wysiłku poznać można, kto jest kto, a sposobnych ku temu okazji będzie w przyszłości daleko więcej, niż było to w tym roku.

Będzie w roku przyszłym sporo okazji, aby przypomnieć pewne istotne fakty historyczne i pewne jednostki, które niejednokrotnie pod zmienionymi imionami i nazwiskami, pomagały rozbudowywać struktury sowieckich władz okupacyjnych na terenie kraju. Pomagały wyniszczać resztki zachowanych najbardziej wartościowych jednostek narodu polskiego. Stąd to następstwa tejże sowieckiej okupacji były tragiczne. Stąd to z trudem bilansujemy jej następstwa, a są one różnorodne. Wyliczyć mi je tu nawet najogólniej trudno, bo jakże traktować fakt, iż do dziś jeszcze stoją na polskiej ziemi tzw. pomniki wdzięczności stawiane z polecenia władz sowieckich krasnoarmiejcom, którzy przyszli nie wyzwalać Polskę, a zniewalać ją.

Te czasy mam za sobą! Te czasy pamiętam i trudno pogodzić się z myślą, iż te czasy nie znajdują należytego odbicia w publikacjach historycznych. Trudno pogodzić się z myślą, iż te czasy nie znajdują należnego im miejsca w programach nauczania historii, ale wiadomo w czym problem. Wiadomo, o co chodzi. Żywić jednak należy nadzieję, że to się skończy i historia, jak w okresie międzywojennym, znajdzie należne miejsce w dziele wychowania młodego pokolenia Polski.

Zgłębiając na bieżąco treści redagowanego przez Pana, Panie Redaktorze, tygodnika, mam nadzieję, iż "Goniec" przyczyni się też do tego, iż szerokie kręgi społeczeństwa polskiego tam, na obczyźnie, pomogą nam tu, w kraju, obronić tradycję, kulturę i historię polską.

Szczęść Wam Boże w dalszym życiu i pracy w Nowym 2014 Roku!

Stanisław Franciszek Gajewski
Cieszanów, 16 grudnia 2013

Od redakcji: I wzajemnie, dziękujemy bardzo za miłe słowa i życzymy wiele zdrowia i pokoju ducha.

•••

"Goniec" 13-19 XII 2013, str. 4, Drogie dzieci zapamiętajcie, za Murzyna nie wolno!!!

Panie Andrzeju, bardzo trafne spostrzeżenie na ten temat, czarny, biały, żółty, śniady, i pół na pół.

Do Murzyna poprawnie trzeba mówić, E, ju, blek men, to jak mówić do Hindusa (grej), do Wietnamczyka (czajnis), on jest żółty, ale nie czajnis, albo może poprawnie yellow men.

Dlaczego czarni nie mówią do nas łajt men.

W Polsce mówiono Murzyn i nikomu to nie przeszkadzało, bo Murzyn to Murzyn i tyle. Howard Stern nazywa czarnych po swojemu (Murzyn) i jest OK. Za bardzo wierzący nie jestem, ale nikt mnie nie zmusi do mówienia Murzyn albo kochający inaczej, i nikt mi ich kochać, czy nawet lubić nie nakaże. Dlaczego pan, ja i inni, mający żony, rodziny, nie łazimy na żadne spędy uliczne w celu pokazania: o, ja mam żonę, a pederaści to robią.

Teraz Achtung! Panie Andrzeju, co do artykułu ze strony 15. Na pogrzeb naszego prezydenta wielu nie przyjechało, bo wiadomo, olać to, bo wulkan wybuchł, pył szkodzi silnikom itd., i ble, bla, bla.

Niedawno mistrz Kerry przyleciał (po drodze do domu – USA) do Polski. Jak pan myśli, po co? 170 miliardów złotych, czyli ponad 55 miliardów dolarów przeznaczono w RP na armię, czyli będzie okazja sprzedać wieśniakom jakieś stare rajtuzy, swetry czy inne pepegi. No, nie jest tak? Latadła sprzedali za circa 4,5 biliona, a tu szykują się lepsze lody, z wkładką truskawkową.

Polecam panu i szerszej rzeszy Polaków www.kinomaniak.tvseriale. Tam jest ciekawy dokumentalny film na temat Murzynów i RPA, polecam – "Idź do Luizy". To są skomplikowane relacje społeczne między Murzynami pracującymi u Polaka biznesmena.

To na tyle. Panie Andrzeju, szczere życzenia bożonarodzeniowe i noworoczne, mimo że nie wierzę, ale obchodzę jak się należy, bo ja to ja, a moja rodzina to rodzina.

Andrzej Maciejewski
Brampton

Od redakcji: Panie Andrzeju, trzeba nam szanować tradycję i myśleć. Pozdrawiam serdecznie i życzę wiele radości w Nowym Roku.

•••

Nadinterpretacja – co to takiego?

Pozwolę sobie ten skromny "eseik" tak właśnie zatytułować, bo zostałem ukłuty w czułe miejsce twierdzeniem, że nie całkiem rozumiem to, co czytam, i komentując felieton pani W.R., nadinterpretuję go. A ja przecież nie napisałem ani słowa bez oparcia w omawianym tekście! Recenzja, choć to może zbyt wielkie tu słowo, jest jak najbardziej pozytywna. Toż to samo życie. Tak pisać, żeby czytelnik czuł, że jest tam w tym opisywanym miejscu, że pedałuje pod górkę w deszczu na pożyczonym rowerze, czy też przeżywa rozterki – będzie praca i forsa, czy nie będzie (tu macam swój portfel!), a więc wczuwał się w akcję, to duża sztuka. Dodam jeszcze, że "Listy z Niemiec" są zwykle drugą pozycją, którą czytam (o pierwszej często wspominam). Przypuszczam więc, że sądzę, iż żadnej "nad" tu nie popełniłem.

Ale nic to, prawdziwie ugodzony zostałem posądzeniem o narcyzm. Notabene bardzo lubię te kwiaty zwiastujące wiosnę (oby jak najszybciej nadeszła!). Na wszelki wypadek stoję jednak przed lustrem, a mam ich kilka w mieszkaniu, pozieram na tego przystojnego, postawnego mężczyznę z ciągle jeszcze zdrową cerą, gładkim licem i intelektem przebijającym przez piękne niebieskie oczy patrzące spod ciągle bujnej (przepraszam kogo trzeba) czupryny – i żadnego "narcyza" nie widzę.

Szanowny panie! Czyż nie tak mnie redaktor tytułuje – gdy krytykuje? Ja jestem naprawdę wielkim skromnisiem. Otulam się w kontusz, zaciągam pas słucki, tak aby żadne pawie pióra nie wystawały, ale cóż, czasem któreś się wymknie i zalśni-olśni onlokerów. Czasem bardzo trudno ukryć wszystkie swoje zalety, jeśli jest ich zbyt wiele!

Żyję długo i zdrowo (pochodzę wszak z dobrej rodziny), więc miałem okazję przeżywania kilku politycznych polskich i ogólnoświatowych wstrząsów, które wspominam trochę jako ciekawostki dla tych czytelników, którzy ich nie mogą pamiętać. Zapytam tu – gdzie byłeś, co robiłeś, kiedy dowiedziałeś się o śmierci gen. Sikorskiego? Kto na to odpowie? Oczywiście pisałem o ludziach wielkich w dodatnim i ujemnym znaczeniu.

Zabawne mi się wydało, że na dwóch stronach "Gońca" pojawiły się tak różne teksty. Nie tylko ja na to zwróciłem uwagę. Chociaż pani Wanda zatrąciła też o politykę, pytając trochę bezradnie, dlaczego nie rządzą Polską dobrzy ludzie? ("Idź precz!" częściowo na to odpowiada). Dlaczego muszę czyścić niemieckie wychodki? Dlaczego nie mogę żyć z rodziną?

Kończąc, aby nie nadużywać niczyjej cierpliwości, wspomnę tylko, że mam nieco inny styl pisarski od Szanownego Pana (nic mu nie ujmując). Moje teksty, jakkolwiek prawdziwe i rzeczowe, są zabarwione lekko ironią i humorem. Redaktor zaś pisze i jest (?) człowiekiem bardzo zasadniczym. Nie ma tu żadnych prześmiewek ani – może by tak, a może by tak (były sobie dwa Bytaki). Sprawa jest wszak oczywista – tylko jego sprawa czysta! Czy to plus dodatni, czy ujemny, niech czytelnicy osądzą. Bach między oczy! Kołkiem w truchło. Zdeptać i wyrzucić zdrajców!

Ja tylko skromnie – wszak chyba wszystkich przekonałem o swojej nadzwyczajnej skromności – dodam maleńką krytykę (maleńką, żeby się nie narażać!) – że mianowicie Szanowny Pan nie ma, ach nie ma, poczucia humoru. A może ma, ale w innym niż ja miejscu? Chyba tak, bo psycholodzy twierdzą (ale co oni tam wiedzą?), że poczucie humoru jest integralnie związane z inteligencją. Sprzężenie zwrotne.

Teraz już naprawdę ostatnie zdanie. Tuska nazywają pieszczotliwie rudym, choć wiele włosów już mu chyba nie zostało na "zatroskanej" o los kraju głowie. Otóż jest żarcik (Szanowny Pan wybaczy), że niedźwiedź, lis, zając i kogut grają w karty. Nagle niedźwiedź wstaje i mówi: ktoś tu oszukuje! Nie będę wskazywał palcem, ale jak strzelę w ten rudy łeb, to aż mu kita zmięknie!

Kończę, mierny, bierny, ale wierny czytelnik "Gońca".

Ostojan
Toronto, 13 XII 2013

PS Pisane w piątek, trzynastego. Pod tą datą stuknąłem kiedyś samochodem babuszkę, która w dniu targowym w Oleśnicy "wyrosła" mi nagle przed maską. Będę dziś szczególnie ostrożny. Dotyczy to też tego, co napisałem.

Od redakcji: Rzeczywiście poczucie humoru mamy inne i dystans do siebie również – dużo zdrowia Panie Janie w tym nowym 2014 roku.

Opublikowano w Poczta Gońca
niedziela, 05 styczeń 2014 15:29

Forum z nr. 1/2014

Szanowni Państwo, sądzimy, że poniższa informacja, dotycząca ważkiego problemu opieki nad osobami starszymi, może zainteresować Państwa Czytelników.

Kanadyjski operator domów opieki dla seniorów Origin Active Lifestyle Communities wchodzi na polski rynek, gdzie będzie operować pod nazwą Origin Polska.

Polski rynek opieki nad seniorami należy do perspektywicznych. Już dzisiaj w Polsce żyje 5,4 miliona Polaków w wieku powyżej 65 lat – 80 tysięcy miejsc dostępnych w ośrodkach opieki to zdecydowanie za mało. Zaspokojenie obecnego popytu jest niezmiernie ważnym zadaniem, ale nie należy zapominać, że zapotrzebowanie na usługi dla seniorów w Polsce będzie rosnąć, tak samo jak rośnie w całej Europie i Ameryce Północnej – poinformował na spotkaniu z dziennikarzami w Warszawie Neil Prashad, założyciel i prezes Origin Active Lifestyle Communities (www.originway.ca), dodając – w Unii Europejskiej przeciętny odsetek seniorów mieszkających w ośrodkach opieki wynosi 7,4 proc. Procent ten może znacznie wzrosnąć, kiedy pokolenie "baby boomers" osiągnie wiek emerytalny i nie będzie mogło dalej zajmować się swoimi rodzicami.

Badania rynku wykazują wzrastające zainteresowanie usługami w sektorze opieki nad osobami starszymi w Polsce, również wśród członków Polonii rozważających powrót na emeryturę do ojczyzny. W kilku najbardziej luksusowych obiektach w Polsce zadomowili się emeryci polskiego pochodzenia z Niemiec, o czym doniosła prasa niemiecka, w której ostatnio pojawiło się sporo artykułów o przewidywanym exodusie emerytów z tego kraju. Okazuje się, że koszt pobytu w najlepszym ośrodku w Polsce, Czechach czy na Węgrzech jest znacznie niższy od ceny, jaką musieliby zapłacić w kraju zamieszkania za zdecydowanie gorszy standard usług.

Projekt koncepcyjny modelowego kompleksu powstaje w biurze architektonicznym w Toronto i jest wzorowany na kanadyjskich obiektach Origin z tą różnicą, że obiekty w Polsce będą posiadały bardzo rozbudowane zaplecze rehabilitacyjne – mówi Kristof Jacunski, dyrektor zarządzający Origin Polska, który zaraził pomysłem rozpoczęcia działalności w Polsce właściciela firmy Origin. – Aby przyspieszyć ekspansję, spółka prowadzi obecnie rozmowy z kilkoma potencjalnymi partnerami inwestycyjnymi. Jesteśmy zaskoczeni liczbą ofert napływających z różnych części kraju. Wydaje się, że polscy inwestorzy doszli do właściwego wniosku, iż bez odpowiedzialnego, doświadczonego operatora z wizją, ten rodzaj inwestycji jest obarczony zbyt dużym ryzykiem. Prowadzimy rozmowy z kilkoma inwestorami, potencjalnymi partnerami, ale najbardziej zaawansowane są prace nad obiektem w okolicach Warszawy, gdzie Origin Polska, w partnerstwie z austriackim inwestorem, przygotowuje się do realizacji swojej pierwszej inwestycji.

Planowany ośrodek obejmie trzy komponenty. Największy przeznaczony będzie dla osób wymagających całodobowej opieki i specjalistycznego nadzoru lekarskiego. Seniorzy objęci mniej intensywną opieką zajmować będą oddzielną część kompleksu. Ostatni komponent stanowić będą niewielkie wolno stojące domy mieszkalne przeznaczone dla aktywnych seniorów, uprawnionych do korzystania z asysty pielęgniarskiej, pomocy domowej oraz rozbudowanej części rekreacyjno-rehabilitacyjnej w ramach członkostwa w tzw. Club Origin.

Rozległą przestrzeń przeznaczoną na rekreację, szeroką ofertę rehabilitacyjną oraz liczne programy aktywnościowe, z których firma Origin słynie w Kanadzie, spinać będzie całość założenia.

Planuje się również wybudowanie centrum szkoleniowo-konferencyjnego, w którym siedzibę będzie miała między innymi Szkoła Opiekunów Medycznych Origin wraz z akademikiem – Origin Academy of Poland. Jest to niezmiernie ważna część planów Origin związana z wejściem firmy na rynek europejski. Filozofia Origin zakłada, że jakość opieki to w przeważającej mierze zasługa doskonale przygotowanego i bardzo selektywnie dobranego personelu. Zajęcia rozpoczną się w marcu 2014 roku w tymczasowej siedzibie Origin Academy w Konstancinie pod Warszawą. Firma chce jak najszybciej przygotować fachową, doskonale przygotowaną kadrę opiekunów medycznych do swoich ośrodków. Obecnie jesteśmy w trakcie selekcji kadry nauczycielskiej, która zostanie odpowiednio przeszkolona do naszych potrzeb.

Jest to najtrudniejsze zadanie – mówi Neil Prashad – dobre centrum opieki to nie mury, to kadra. Nasi nauczyciele przejdą szkolenie w Kanadzie, tak samo jak kluczowy personel opiekuńczy.

Gotowość zatrudnienia naszych absolwentów wyrazili także operatorzy obiektów opieki w Niemczech i Austrii. Zapewnią oni zatrudnienie wszystkim tym absolwentom, którzy nie znajdą zatrudnienia w obiektach Origin lub wybiorą pracę poza Polską. Origin zamierza szukać dalszych kontaktów w UK i Irlandii, gdzie pracuje już spora liczba Polaków. Z myślą o studentach, którzy chcieliby podjąć pracę w innych krajach UE, lub osobach zamieszkałych poza granicami Polski, zainteresowanych podniesieniem swoich kwalifikacji zawodowych, a tym samym poprawą możliwości zarobkowych w kraju swojego zamieszkania – w programie szkolenia przewidziano specjalistyczne, rozszerzone kursy językowe.

Firma Origin Active Lifestyle Communities powstała w 1998 roku w Kanadzie. Jej właściciel, Neil Prashad, związany jest z rynkiem usług dla seniorów od blisko 30u lat. Ukończył studia na wydziale urbanistyki na kanadyjskim Uniwersytecie Waterloo oraz na dwóch kierunkach prestiżowego MIT w USA: wydziale architektury ze specjalizacją projektowanie środowiskowe oraz projektowanie obiektów dla seniorów i osób niepełnosprawnych oraz na wydziale Real Estate Development ze szczególnym uwzględnieniem obiektów opieki długoterminowej nad seniorami. Jest także absolwentem kierunku zarządzanie obiektami opieki zdrowotnej w Harvard Business School.

Pierwszy ośrodek firmowany przez Origin powstał w Calgary, a najbardziej prestiżowy, często prezentowany w prasie jako wzorcowy – na znanej ze wspaniałego klimatu i przepięknej przyrody Vancouver Island.

Nasze plany wejścia na polski rynek nie ograniczają się do prowadzenia ośrodków opieki dla seniorów. Przygotowując kadrę w naszym własnym centrum szkolenia, organizując kursy i seminaria, będziemy chcieli podzielić się doświadczeniami w poszukiwaniu najlepszych metod opieki nad osobami starszymi i niepełnosprawnymi, zapewniających poprawę jakości życia ich i ich rodzin. Opieka nad osobami starszymi i niepełnosprawnymi to bardzo skomplikowany i trudny biznes, na którym świetnie się znamy – konkluduje Neil Prashad. – Zamierzamy prowadzić własne programy badawcze oraz organizować konferencje propagujące nowoczesne metody opieki nad seniorami i osobami niepełnosprawnymi. Pierwsza taka konferencja z udziałem specjalistów z Polski, Kanady i Austrii przewidywana jest pod koniec marca 2014.

Firma Origin Active Lifestyle Communities, specjalizująca się w prowadzeniu ośrodków opieki nad seniorami, powstała w 1998 roku. Firma jest wieloletnim członkiem Międzynarodowego Komitetu ds. Aktywnego Starzenia.

Origin należy do prekursorów w dziedzinie opracowywania kompleksowych systemów opieki, koncentrujących się na przywracaniu utraconej sprawności fizycznej i umysłowej pacjenta. W efekcie powstało szereg innowacyjnych programów aktywnościowych, które poprawiają jakość życia pacjentów w każdej nieomal kondycji zdrowotnej oraz istotnie zwiększają ich odporność na urazy i choroby.

W Polsce firma reprezentowana jest przez spółkę Origin Poland, zarejestrowaną w listopadzie 2013 roku. Celem spółki jest otwarcie w 2014 roku pierwszej w Polsce Szkoły Opiekunów – Origin Academy oraz budowa i oddanie do użytku w 2014 roku pierwszego ośrodka opieki nad seniorami ze znakiem jakości Origin.

KONTAKT: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. lub Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript..">Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript..

Opublikowano w Poczta Gońca
sobota, 21 grudzień 2013 18:47

Listy z nr. 51/2013

  Droga Redakcjo,

pragnę za pośrednictwem "Gońca" przestrzec wszystkich Czytelników przed procederem telefonicznych oszustw i prób wyłudzania pieniędzy. Miałam nieprzyjemność doświadczenia telefonicznej "akcji" dobrze przygotowanej i wiarygodnie brzmiącej "ciężko chorej kuzynki". Doskonale pamiętam przestrogę, którą w przeszłości wystosował do Czytelników "Goniec", pisząc o podobnych próbach oszustw.  Widać, że ostrzeżenie jest ciągle aktualne. 

    Z wyrazami szacunku.  
Anita Z., grudzień 2013

Od redakcji: Bardzo nam miło, że się przydaliśmy w Pani wypadku, oszustów żerujących na dobrym sercu trzeba bezwzględnie ścigać.

Polub "Gońca"  na fejsbuku!

Opublikowano w Poczta Gońca
niedziela, 15 grudzień 2013 21:45

Listy z nr. 50/2013

Panie Andrzeju – Artykuł Krystyny był elegancki i życzliwy.

Ona mi zaproponowała, żebyśmy obejrzeli przed wysyłką do Pana, odpowiedziałem, że to chyba niepotrzebne; będę zadowolony do obejrzenia prosto w Gońcu. Okazało się, że jednak ona miała rację, co najmniej dwa punkty mam do zakwestionowania. Ona chyba jest jeszcze na Kubie, więc Pan jedynie przyzna mi rację lub nie i zamieści ewentualnie w korespondencji.

Krystyna pisała, że dla Wilka (agnotyzm lub nie) "kiedy trwoga to do Boga". Otóż to nie jest takie proste. Opisałem jej moją przygodę w hiszpańskich Pirenejach. Byłem zgubiony, wieczór się zbliżał i nie było nawet drzew, żeby się schronić. Lokalni mówili mi o"hienach". prawdopodobnie bezdomne psy, również nieprzyjemne do spotkania. Czułem, że może wybić moja ostatnia godzina. Więc zadeklarowałem: "Boże, autoryzuję Cię, byś się zajął moim losem i jeśli ma być moja ostatnia chwila, niech się dzieje wola Twoja". I nagle poczułem się dobrze i spokojnie jak nigdy. Przeszedłem najwyżej parę kroków i u dołu ujrzałem zakryte krzewem światła wioski. Biegiem leciałem w dół, odzież i skóra na mnie oberwane kolcami i na dole powiedziano mi, że "wyglądam, jakbym szukał jałmużny".

Drugi mój komentarz u końca artykułu Krystyny tyczy słów: "Wilek, poeta, grafik, trochę filozof...". Znajomy skomentował: "dlaczego «trochę», skoro cały artykuł jest filozoficzny?". Odpowiedziałem, że, moim zdaniem, Krystyna wierzy w Jedną Wielką Prawdę, a dla mnie nie ma Jednej Wielkiej Prawdy, lecz wiele mniejszych prawd, które kolidują lub się popierają, a dla Krystyny to może być "trochę mniejsza" filozofia.

Dziękuje i pozdrawiam
Wilek Markiewicz

Od redakcji: Panie Williamie, z wielką przyjemnością dopełniamy wcześniejszy tekst.

•••

Dotyczy: "Dane wzięte z kosmosu" – artykuł z wydania 29 XI-5 XII 2013.

Stwierdzam podobny przypadek nadmiernego zużycia paliwa w moim 2013 hyundai elantra GL o ok. 20-25 proc. w stosunku do informacji w katalogu tego samochodu.

Jestem długoletnim i doświadczonym kierowcą i wiem, co ma wpływ na zwiększone zużycie paliwa. Piszecie Państwo, że Hyundai i Kia płacą milionowe odszkodowania – komu i gdzie ??

W jaki sposób mogę dochodzić swoich praw?

Dealerzy przeprowadzają badania w optymalnych warunkach, niemal laboratoryjnych, które nawet w przybliżeniu nie oddają warunków jazdy miejskiej lub po drogach szybkiego ruchu!

Do kogo możemy się zwrócić o rzetelną opinię, wykonać niezbędne testy, a w końcu ubiegać się o wyrównanie poniesionych strat?!

Z pozdrowieniami
Janusz Boroń
Mississauga

Od redakcji: Szanowny Panie, w Kanadzie jest proces "class action", w USA został już zakończony ugodą. Dane podawane przez producentów są zazwyczaj zaniżane, sprawę już opisywaliśmy na łamach Gońca – zalecenie jest takie, by raczej polegać na danych amerykańskich, ponieważ tam są one niezależnie weryfikowane, a tutaj jeszcze nie. Więcej informacji uzyska Pan w firmie prawniczej Siskind z London:

"Siskinds has filed a class action with respect to misleading the fuel efficiency of certain vehicles.
Fuel efficiency claims with respect to the following models of Hyundai and Kia vehicles, model years 2010-2013, may have been overstated: Elantra, Sonata Hybrid, Accent, Genesis, Tucson, Veloster, Elantra Coupe, Elantra GT, Santa FeRio Sportage, Sorento, Soul, Soul ECO, Optima HEV.
If you own or lease one of the above vehicles, please contact us at 1-800-461-6166 ext 2367.
You could be entitled to financial compensation.
We are pleased to advise that a dedicated Facebook page with respect to the Hyundai/Kia misleading fuel efficiency actions is now operational.
http://www.facebook.com/hyundaiKiaClassAction";.

Pozdrawiam serdecznie
Sobiesław Kwaśnicki

Opublikowano w Poczta Gońca
piątek, 13 grudzień 2013 13:35

List otwarty do pani Wandy Rat

ostojaPiszę "list", bo jest to pisanie skierowane imiennie do pani Wandy. Ale oczywiście zakładam, że ukazując się w Gońcu, będzie skierowany do szerszego grona jej i moich czytelników. A jako taki będzie raczej felietonem dotyczącym ciekawego tematu – percepcji otaczającego nas (w końcu tego samego) świata – oczami kobiet i mężczyzn.

Tak się złożyło, że nasze teksty z numeru 48 Gońca ukazały się z dwóch stron – mój na 20.-21., pani na 22. i 45. stronie. To tak jakby symboliczne dwie strony medalu. Orzeł i reszka?

Opublikowano w Poczta Gońca
piątek, 06 grudzień 2013 14:18

Listy z nr. 49/2013

Mississauga, 11.11.2013

Panie Redaktorze:

Wieczorem 2.04.2005, w dniu śmierci JPII, oglądałem o godz. 21 na CNN "Larry King Live". Kilkugodzinna różnica czasu z Europą sprawiła, że było to już kilka godzin po śmierci Papieża i tematem dyskusji był JPII. L. King zaprosił islamskiego duchownego, rabina i katolicką zakonnicę. Chyba tak było, że na początku wypowiadali się mężczyźni – mówiąc bardzo serdecznie o Zmarłym. Gdy głos zabrała katolicka zakonnica – po wyrażeniu żalu z powodu śmierci – zaczęła zgłaszać serię żalów i zarzutów w stosunku do Zmarłego: szło jej o to, że nie doceniał roli kobiet w Kościele, nic w tej sprawie nie zrobił itd. Wtedy głos zabrał rabin i zripostował jej wypowiedź mniej więcej w ten sposób: "..chciałbym zwrócić uwagę na to, że w naszej ogólnoludzkiej tradycji jest zasada, że o zmarłych W DNIACH ŻAŁOBY (od śmierci do pogrzebu) mówimy tylko dobrze; i to NIE JEST CZAS na zgłaszanie żalów i pretensji...".

Utkwiło mi to w pamięci. Myślę, że takie spojrzenie na rzymską zasadę "o zmarłych tylko dobrze lub wcale "rozwiązuje Pana problem.
Serdecznie pozdrawiam.

E. Gil

Od redakcji: Bardzo dziękuję za ciekawe pouczenie – AK.

•••

Drogi Panie Andrzeju!

Piszę do Pana w sprawie fragmentu ostatnich "Wiadomości Kanadyjskich" (poniżej) świeżo opublikowanych na witrynie Gońca i myślę, że zainteresuje Pana prawdziwa historia z tym związana. Otóż, nie dalej niż w zeszłym tygodniu mieliśmy w pracy nieformalną rozmowę z jednym z menedżerów, który przyłączył się do (water cooler) dyskusji na temat próbowania szczęścia we własnym biznesie. Nie pamiętam dokładnie, jak się zaczęła, ale wszedł i wtrącił się, mówiąc, że osobiście zna jedynie dwa przypadki sukcesu w dojściu do dużych pieniędzy. Jeden z jego kumpli z ławy szkolnej udał się na wakacjach do Jukonu, by pracować na śmietniku za dobrą wówczas stawkę (20 dol.) godzinową – były to lata 80. Poznał tam dziadka, który miał helikopter i związany z nim biznes. Przyłączył się do niego i zżył się z nim, robiąc kursy mechanika helikopterowego. Po pewnym czasie dziadek umarł i razem z innym pracownikiem odkupili od babci-wdowy helikopter i jej udziały w firmie – i tak to się zaczęło – teraz ma największą (wg rozmówcy – menedżera) firmę wynajmu helikopterów na kontynencie amerykańskim – morałem tej historii było, że trzeba zaczynać tam, gdzie jest mało konkurencji i łatwiejszy dostęp do klientów.

Druga historia ma związek z poniższym tekstem z Gońca. Otóż drugi opisany człowiek, któremu się powiodło – znajomy ze szkoły średniej w Halifaksie, był z Libanu. Podczas wakacji pojechał tam z rodziną i wrócił przez USA obkręcony taśmą "duct tape" jak "Michelin Man". Dosłownie nie mógł się zginać ani ruszać. Na dodatek był owłosiony jak goryl, więc pozbycie się taśmy wymagało niemałych cierpień. Pod spodem miał mnóstwo kokainy. Spieniężył to wszystko, ale z zainwestowaniem gotówki poczekał aż do skończenia studiów. Został po czasie deweloperem i w końcu stał się najpotężniejszym na wschodzie Kanady. Tak więc jego prawdziwe korzenie to z dealera na developera. Menedżer ten opowiadał, że są to jedyne przykłady sukcesu w biznesie, które zna z pierwszej ręki – a tylko jeden z nich jest pozytywny. Mówił, że gdybyśmy wiedzieli o jakimś sposobie na biznes, to chętny jest się przyłączyć, bo nie boi się ryzyka. Dziś przeczytałem w witrynie Gońca tekst cytowany poniżej i dzielę się z Panem prawdą stojącą za tą historią.

Już od czasów starożytnych, najwyżej cenioną i pożądaną aktywnością myślicieli było odkrywanie i kontemplowanie prawdy w gronie oddanych przyjaciół, więc z radością kontynuuję tę szlachetną tradycję, dzieląc się (poufnie) tym, co usłyszałem.

Tadek Brudziński

Od redakcji: Szanowny Panie Tadeuszu, rzeczywiście historie te może nie są pouczające, ale za to bardzo kształcące. Powiem, że bywa i tak, bo bywa różnie. Kocham awanturników – nawet jeśli czasem ich przedsięwzięcia ogarnia donkichoteria – jednym się udaje, innym nie.

Opublikowano w Poczta Gońca

Nasze teksty

Turystyka

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…

O nartach na zmrożonym śniegu nazywanym ‘lodem’

        Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwodne światy Maćka Czaplińskiego

Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej

Przez prerie i góry Kanady

Przez prerie i góry Kanady

Dzień 1         Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej

Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…

Tak wyglądała Mississauga w 1969 roku

W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej

Blisko domu: Uroczysko

Blisko domu: Uroczysko

        Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej

Warto jechać do Gruzji

Warto jechać do Gruzji

Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty…         Taki jest refren ... Czytaj więcej

Prawo imigracyjne

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

Kwalifikacja telefoniczna

Kwalifikacja telefoniczna

        Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej

Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…

Czy musimy zawrzeć związek małżeński?

Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski  sponsorskie czy... Czytaj więcej

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej

Prawo w Kanadzie

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

W jaki sposób może być odwołany tes…

W jaki sposób może być odwołany testament?

        Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą.  Jednak również ta czynność... Czytaj więcej

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY” (HOLOGRAPHIC WILL)?

        Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę.  Wedłu... Czytaj więcej

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TESTAMENTÓW

        Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.