farolwebad1

A+ A A-
Teksty

Teksty

Publicystyka. Felietony i artykuły.

piątek, 16 listopad 2018 08:09

Ceńmy się sami, to inni będą nas też cenili

Napisane przez

ostojanPiszę zwykle o polskiej polityce, bo chociaż tu żyję od ponad 30 lat, jem kanadyjski chleb, to „dusza” moja – soul, przebywa w Ojczyźnie. Wędruje tam przez Sępolno, Zalesie i Krzyki – niesie ją wrocławski wiatr. Może dlatego nie chodzę tak często do kościoła jakby wypadało, bo jak to iść do tego przybytku bez gladly soul? 

        A poza tym, patrzę krytycznie na tutejszą politykę pod rządami soc– liberałów pięknego Trudeau, tak polit-poprawną, a ostatnio zasnuwającą się dymkiem marihuany! Czym się tu egzaltować? Dobrze jest, spokojnie. Good.

        Ucieszyło mnie zwycięstwo Forda, który prostuje ekstrawagancje finansowe liberałów odeszłej pani premier i ogranicza biurokrację. Ma mój głos. 

        Niestety nie ma praktycznie w tutejszej polityce Polaków. (...)

***

        Za to nad Bałtykiem, Odrą i Nysom, kłótliwi, głośni, zadziorni, czupurni i waleczni – my som! Polacy po obu stronach barykady, patrioci i zaprzańcy. Tych ostatnich wspiera zgraja pożytecznych naiwnych i cyniczne „elity”, oczywiście. 

        Liczyłem na pisowskie tsunami, a skończyło się tylko na kroku do przodu. Dobre i to. Niestety wyniki uzyskane w dużych miastach zadziwiają. Czyj był tam vox populi – bo nie głosem Boga – vox Dei? Wielkomiejskie stado baranów, dzięki któremu w stolicy, Gdańsku, Krakowie i Łodzi, słońce sukcesu na PO wciąż (jak długo jeszcze?) nie zachodzi! Wstyd. 

        Czy prawica popełnia tam błędy, czy zasiedziałej tam sitwy nie da się ruszyć? Pewne uzasadnienia przedstawia socjolog, Alicja Farmus (O tym dalszym ciągnieniu) oraz redaktor Kumor. 

        Warto się może pochylić nad sugestiami, tu i ówdzie z prawa i lewa się pojawiającymi, iż Zjednoczona Prawica tak naprawdę prawicą stricte nie jest. Bo ta ortodoksyjna, prawdziwa też istnieje. Jakby nieco osobno. Życzyć jej należy zdobywania większego poparcia rodaków, tak aby w przyszłości (już niedalekiej) mam nadzieję, efektywnie partię prezesa Jarosława poparli zamiast się na niego wybrzydzać i dzielić włos na czworo.

        Kaczyński i Morawiecki przesuwają widocznie partię rządzącą nieco bliżej centrum (pamiętajmy Porozumienie Centrum) upodabniając ją do zachodnich partii socjal–demokratycznych. W nadziei na poszerzenie elektoratu i zdobycie (oby) ponad 40% poparcia. To potrzebne będzie w wyborach parlamentarnych. Tego zdają się nie dostrzegać potencjalni wyborcy, którzy dotychczas na PiS nie głosowali, ale nie chcą też powrotu do „żeby było, tak jak było”. Gra będzie szła o dużą stawkę. Wszystkie ręce na pokład! Stawka jest większa niż życie w spokoju i dobrobycie, czy rodacy to widzicie?

***

        Ciekawe, jak zawsze, są publikowane w Gońcu polityczne analizy S. Michalkiewicza. Są chyba jednak zbyt pesymistyczne? Nasz kraj nie jest nieszczęśliwy, a tylko szarpany przez nobilitowanych do władzy, pomyłkowo od niej odsuniętych (wielkie kłamstwo Kopacz) totalnych opozycjonistów. 

        Temu towarzyszą przepychanki między stronnikami orientacji UE – niemieckiej (opozycja) amerykańskiej PiS. No i oczywiście wpływy żydowskie w tej drugiej, bo Starsi Bracia w Wierze gdy czują, że jakiś geszeft można zrobić, to takiej okazji niezwykli są przepuścić. Se git? Koniunktura wewnętrzna gospodarcza i polityczna jest dobra. Oby się ta zewnętrzna nie zachwiała, ale na to wpływu Polska nie ma. Na razie tak korzystnej sytuacji nie było nawet w przedwojennej Ojczyźnie. Bo mieliśmy wrogów zewnętrznych ze wschodu i zachodu na czołgach oraz wrogów wewnętrznych. „Polscy” Niemcy, nasi obywatele, pokazali co potrafią, gdy te czołgi wjechały. Na Kresach Żydzi i Ukraińcy z otwartymi rękami witali najeźdźców. 

        Dzisiaj jesteśmy jednolici narodowo (krótkowzroczna polityka z ukraińskimi gastarbeiterami niestety) i geograficznie. Skończyło się balcerowiczowe schładzanie gospodarki pod dyktando niemieckich firm (na przykład stocznie, konkurencja różnych likwidowanych przedsiębiorstw, media).

        Wracając do niezastąpionego pana Michalkiewicza, widzę iż wyraźnie nie pała on sympatią do Narodu Wybranego. Czemuż to? Przecież ci brzydcy naziści właśnie wybrali naszych Żydów jak ślepe kocięta z kojca do utopienia! (...) Nie patyczkowali się bo potrzebne im były Lebensraum. Coś nie wyszło, bo ten Lebensraum po wojnie im się sporo zmniejszył. Czołgi wyszły z mody przy rozwiązywaniu niemieckich problemów w Europie, więc trzeba sięgnąć po inne nowoczesne środki. Dla Polski trochę kija, trochę marchewki, aż powrócą Tuski i jego folksdojcze, proniemiecka cyniczna ferajna odmieńców. Wtedy już kij nie będzie potrzebny, a i bez marchewki Polacy się obejdą. Bida! 

        Co zrobić żeby rodacy przejrzeli i nie dawali się otumaniać tym, co mają w tym interes? Bo wy, rodacy, w tym interesu nie macie i nigdy mieć nie będziecie. Sloganami was totalniacy karmią. „Wartościami europejskimi”. Nie jesteśmy gorszymi Europejczykami niż Francuzi czy Niemcy. A w wielu aspektach na pewno lepsi. Jesteśmy w UE i pozostaniemy. Porządek ma być europejski, a nie niemiecki. Tak, a nie inaczej, byli są i będą wciąż potęgą gospodarczą i polityczną. Aż strach się bać! 

        Nasz rząd ostrożnie manewruje między żydowskim rafami unikając (nie zawsze) czołowych zderzeń. 

        Pan Michalkiewicz i narodowcy sterów nie trzymają, więc nie muszą manewrować. Jeszcze dorzucę drew do kominka, bo ogień przygasa. Oto pani A. Applebaum – Sikorska dziedziczka na Chobielinie popełniła ostatnio sążnisty esej po angielsku, (bo to przecież nie do Polaków), że faszyzm, antysemityzm i 7 grzechów głównych. Ona też complain, że traci, ojoj, polskich przyjaciół. Ciekawe dlaczego, a zwłaszcza czemu dopiero teraz? Dziwne. 

***

        Interesujący jest w „Gońcu” krótki felietonik (będzie stała współpraca?) pani Alicji Farmus. Porusza w nim kwestie roli stanu trzeciego, chłopskiego w polskiej polityce. Trzy czwarte Narodu ma takie pochodzenie, a ponieważ głos rolnika orzącego pole pod buraki ma taką samą wagę jak głos pana profesora opiniotwórczego literata ostoi (sic!)moralnej, a nawet samego Adama Michnika, to oczywiste jest że głos naszego ludu dominuje, bo oni są liczniejsi. Gdybyż tylko wszyscy chcieli głosować! A z tym jest gorzej, bo michnikowszczyzna (tfu!) na pewno cała do urny zawsze pójdzie. Pani Alicja też podkreśla ciekawą zbieżność. W tych rejonach gdzie rzadsza jest sieć linii kolejowych, a więc rejonach rolniczych  a nie przemysłowych, wybory wygrywa PiS. Czyli lud – za Zjednoczoną Prawicą! W Warszawie wbrew pozorom, elity też stanowią mniejszość, bo po wojnie napłynęli do niej właśnie mieszkańcy wsi. Dlaczego więc tam i innych dużych miastach PiS przegrywa? Bo, według pani Farmus, nowi mieszkańcy i ich dzieci mają kompleksy i wstydzą się swego „wsiowego” rodowodu, starając się być bliżsi dawnego warszawskiego establishmentu, stopić się z nim. Być „miastowymi”. A ten establishment to wyborcy PO, niestety. 

        No więc nasi chłopi kiedyś byli trzecim stanem po szlachcie i mieszczanach, w obecnych czasach stają się jednak pierwszym, bo w demokracji są najliczniejsi. Tyle, że często właśnie wstydzą się swego pochodzenia. Redaktor Kumor również porusza ten elitarny temat. Elity intelektualne obecnie starają się niestety być internacjonalistyczne, europejskie, co czyni je mniej patriotycznymi. A brak nam elity właśnie czujących się przede wszystkim Polakami. Ale i jedne, i drugie statystycznie są w wyborach i tak mniejszością.  

        Kto chce rządzić Polską musi mieć dobre stosunki ze stanem chłopskim i pochłopskim. PiS idzie tą drogą. Opozycja szczęśliwie nie. Oba, Alicja Farmus, tak jak zresztą redaktor Kumor, podkreślają swoją rodzinną przynależność do obecnego stanu pierwszego – chłop w chłopa, baba w babę, pług, sierp i młot chłoporobotnika i pióro inteligenta papier jest cierpliwy ale czas kończyć bo Goniec potrzebuje też miejsca na reklamy... 

Ostojan

piątek, 16 listopad 2018 08:08

Katalizator

Napisane przez

        Katalizator w rozumieniu bardziej potocznym, to jest czynnik wywołujący jakąś reakcję lub ją przyspieszający. Oglądam Marsz Niepodległości i same z siebie nasuwają się skojarzenia. Bo, nic nie ujmując tej podniosłej uroczystości, można uznać ją za swego rodzaju katalizator. Wywabił on jakieś zmory, wprawdzie nękające naród od trzech lat, odkąd skończyły się rządy PO-PSL, ale w momencie, kiedy naród ten miał pokazać publicznie czym i dla czego chce żyć i tworzyć, przepotwarzyły się one w stwory ziejące nienawiścią do wszystkiego, co naród manifestuje i plujące jadem bezsensownych insynuacji. Bo gdzież tu faszyzm, ba, ponoć nawet nazizm, gdzież antysemityzm, ksenofobia, nacjonalizm, a przede wszystkim, gdzie nienawiść? Ona jest obecna, ale właśnie w ustach tych, którzy wmawiają ją innym. Nie wiem, czy jest inwektywa, której by „totalna” nie użyła dla plugawienia tego wszystkiego, co dla normalnego Polaka jest święte i nietykalne. Nawet jeśli ten amok ma na celu podlizanie się, takie psie, wiernopoddańcze, wobec takich „europejczyków”, jak n. p. Verhofstadt, Timmermans, nie licząc innych nieprzyjaciół Polski, którzy żadną bzdurą nie pogardzą, by dać pokaz swej demagogii, to rozsądek mówi, że nawet kontrahenci takich przedstawień mających uzasadnić kolejną bzdurę, jaką jest tokowanie o polexicie, muszą mieć za nic takich Tusków czy Lewandowskich, którzy paskudzą własne gniazdo, o ile jeszcze za takowe je uważają.  

        Tak więc powtarzanie mutatis mutandis, jako że Stalina zastąpiła linksliberalna klika Zachodu, retoryki peerelowskiej stojącej za zakazem świętowania 11 Listopada jest dla każdego szanującego się człowieka  żenujące. No, ale właśnie, trzeba się szanować.  

        Marsz,  jak zapowiadali buńczucznie niektórzy bojownicy o europejskość, miał być według nich manifestacją nienawiści, a tymczasem napawał otuchą i radował serca Polaków. Może  „europejczycy” zamyślali wszczęcie rozróby, jak to bywało za Tuska,  ale jak to zrobić, skoro taki tłum walił ulicami Warszawy, a  tu faszyści widocznie z Brukseli czy z Niemiec nie nadjechali? Trzeba było więc poprzestać na biadoleniu pewnych mediów, które mają przecież doświadczenie, gdyż za PRLu potrafiono pokazywać wielotysięczne uroczystości n. p. na Jasnej Górze w postaci grupki starych kobiet. Bo młodych ludzi być tam nie powinno, tak jak z kolei na Marszu powinni być faszyści.  

        Donald Tusk z miną wyrażającą wściekłość zapewniał, że uroczystości ku czci 100 rocznicy niepodległości  generują nienawiść. O nienawiści mówił Schetyna. A więc jak to jest z tą nienawiścią? Okazuje się, że ludzie radośni, uśmiechnięci dla takich panów, jak obaj wymienieni i ich współwyznawców to właśnie jest wyraz nienawiści?  Jak wiadomo rząd zapraszał na biało-czerwony marsz wszystkich. Czy zatem takie zaproszenie dyktowane było także nienawiścią? Rzecz jasna, pełne jadu i antypolskie jątrzenia „totalnych” należałoby wówczas uważać za przejaw czystej miłości bliźniego!? 

        Różnego rodzaju osobistości z takiej czy innej półki dopatrują się w patriotycznym geście Polaków  faszyzmu.  Przyczyna jest taka, że ci ludzie nie wiedzą czym był faszyzm, ale także nie znają takiego pojęcie, jak patriotyzm, nie mówiąc o jego praktykowaniu. Ktoś, kto faszyzm przeżył wie dobrze jaką głupotą jest dziś  doszukiwanie się go w Polsce. Zaś głupotą i zarazem podłością jest stawianie znak równości między ruchem narodowym i faszyzmem. Popisują się tym głównie dawni towarzysze,  a  z nieco starszej generacji, ongisiejsi eingedeutschte lub ich potomkowie delektujący się fotkami dziadków w mundurze feldgrau  z gapą i swastyką na prawej piersi. Jeśli ktoś rości sobie prawo do pomawiania ludzi o faszyzm, to niech do  nikogo nie ma pretensji, bo naraża się  sam na takie skojarzenia.  

        Ta trucizna zarówno zainfekowana legitymacją PZPR jak i ausweisem czyniącym z polskiego renegata obywatela III Rzeszy, a po wojnie poddanego swoistemu recyklingowi obywatelskiemu Polski Ludowej,  tkwi jakoś we krwi i co rusz dając znać o sobie. 

        Polska jest krajem paradoksów, temu nie można zaprzeczyć i o tym już pisałem. Ale wszystko musi mieć swoje granice. Można rozumieć stosunek obecnego magistratu warszawskiego do cudzej własności. Od biedy można przymknąć oko nawet na dar wskrzeszania zgłaszających się po swój majątek ongisiejszych właścicieli. Wszak chciwość rodzi pewne niedokładności w dziedzinie uczciwości. Ale kult dla przeszłości sięgający tak daleko, że aż skutkujący zakazem przez panią Gronkiewicz-Walz obchodu niepodległości Polski, to już duża przesada. Jakiej jest ona w końcu narodowości? Skoro nawet z RFN, Francji, Litwy i tak wielu innych krajów nadeszły gratulacje? Skoro przedstawiciel Litwy swym przemówieniem tak wzruszył każdego Polaka, a tymczasem pani prezydent Warszawy nie mogła znieść świętowania Polaków. A w dodatku warszawiacy (bo któż inny) wybrali godnego jej następcę. Warto więc zapytać, co się dzieje? Pytanie retoryczne, a odpowiedź będziemy konsumować przez ładnych kilka lat. I dobrze tak Warszawie! Trzeba być egoistą, choć to brzydka wada i powiedzieć: to będzie  w Warszawie, a ja nie z Warszawy. No, ale w końcu to stolica.  

        Podnoszący na duchu dzisiejszy Marsz, to jednak dzieło także Polaków z prowincji, zatem nie jest on sukcesem samej stolicy. Warszawa być może jeszcze nie rozpoczęła pokuty za ostatnie wybory. 

        Na początku nazwałem warszawski Marsz 11 Listopada katalizatorem. I prawda to, bo wywabił on z nor nienawistne do wszystkiego co polskie, a pełzające na brzuchach przed lewacko-liberalnymi idolami stwory gnieżdżące na śmietnikach politycznych. Ale okazuje się, że katalizator zadziałał szerzej i dalej, a im dalej od miejsca zdarzenia, tym większa licencja głupoty w jego ocenach, o łgarstwie nie wspominając. 

         N. P. w dalekim  kanadyjskim Vancouver wandale, a przy tym durnie, zniszczyli fasadę polskiego Kościoła św. Kazimierza  obsmarowując ją napisami: Antifa, Nazi raus, Refugees welcome. Władze miejscowe zastanawiają się czy nie miało to miejsce w związku z marszem niepodległościowym w Warszawie  organizowanym przez działaczy narodowych wspólnie z władzami państwowymi. Żywienie takich wątpliwości przez władze Vancouver budzi jeszcze więcej wątpliwości co do ich szczerości. Warto przypomnieć, że Antifa to bojówkarze, lewicowi ekstremiści, stosujący samosądy, a nie mający oficjalnych  struktur organizacyjnych w obawie przed delegalizacją. Istnieją wprawdzie także liberalni antyfaszyści, którzy walczą legalnymi środkami, a zwłaszcza na polu publicystyki.  Skutków działania tych ostatnich mamy pod dostatkiem właśnie w związku ze świętem niepodległości Polski. Doszukiwanie się w polskich manifestacjach patriotycznych elementów faszystowskich, to wyjątkowa perfidia. Podpowiadają to oczywiście media niemieckie i francuskie. Już nie jest ważne, że właśnie w tych krajach działają jawnie organizacje faszystowskie, bo fejki o polskich faszystach trąbią po całym świecie także nasi szmalce, którzy nie cofną się przed niczym, by móc wrócić do obskubywania Polski i Polaków, nie cofną się  nawet przed denuncjacjami, co do których wiedzą dobrze, że są fałszywe. W dziejach naszego narodu nie było takich okazów prywaty i zaprzaństwa jak ten, który manifestują  ci z „totalnej”.

        Inni pismacy, tym razem są to Drew Hinshaw i Natalia Ojewska (kto to?), a medium, w którym popisały się te osoby, to Wall Street Journal korzystają z okazji, by tanią a kłamliwą sensacją coś dla siebie zarobić. Oto czym szokuje gazeta: Skrajnie prawicowe grupy włączyły się w masowy marsz ku czi Polskiej niepodległości. Prezydenta Dudę i premiera Morawieckiego oskarżono o milczącą zgodę na to, że ekstremiści nie zostali wykluczeni z pochodu. Zdaniem gazety dowodzi to tego, że katolicki i konserwatywny rząd polski nie jest w stanie zneutralizować takich ekstremistów. I rzekomo żadne europejskie głowy państw nie uczestniczyły w obchodach setnej rocznicy polskiej niepodległości. Ambasada USA zachęcać miała Amerykanów do dystansowania się od tego. Komentarza nie potrzeba.

        Trudno na tym ograniczonym miejscu skonfrontować fantazję pana Hinshaw i jego polskich suflerów z rzeczywistością, ale w Internecie pojawiło się wiele publikacji wskazujących nie tylko na  niedoinformowanie Wall Street Journal i innych pism zachodnich, ale   wręcz na kłamstwa przemycone w waszyngtońskiej gazecie. Warto choćby sięgnąć po artykuł Bartłomieja Zborowskiego (wPolityce.pl)  p.t. Absurdalny artykuł w amerykańskiej  gazecie „WSJ” z przerażeniem o marszu Niepodległości: „Młodzi ludzie krzyczeli ‘Ojczyzna’. Tu już nie chodzi o drobne przekłamania, jak choćby stwierdzenie, że Polacy chodzili bocznymi ulicami by nie zetknąć się z Marszem, chcąc uniknąć agresji. Nie było też akcentów antysemickich, a obawy przed islamizacją, zresztą w pełni uzasadnione, czego dowodzą wydarzenia w Europie zachodniej, dochodziły do głosu incydentalnie i wcale nie były nacechowane nienawiścią. Tej ostatniej w czasie Marszu w ogóle nie było, gdyż najbardziej w oczy rzucała się radość ludzi i iście rodzinna atmosfera. Tego jednak ani Hinshaw ani inni dziennikarze nie zdołali dostrzec. Nic dziwnego, skoro zajmowało ich to czego w czasie Marszu nie było. A może pomylili twarze ludzi z „totalnej” z normalnymi Polakami. „Totalni” w słowie i mimice manifestowali nienawiść. Schetyna był n. p. wprost nie do poznania. 

        Co z tego, że Wall Street Journal zamieścił sprostowania kłamstw. Oszczercze pomówienia  poszły w świat. Na tym polega dziś do potwornych rozmiarów rozbudowana machina fake newsów dystansująca dokonania mistrza tej sztuki i wszystkich ją uprawiających, Josepha Goebbelsa. Oczywiście idąc za nim walczą oni zarazem z faszyzmem, tam gdzie on jakoś się uchował, choć skarłowaciały i tam, gdzie go trzeba dopiero sfabrykować. Polska to niewdzięczna gleba dla takiej plantacji. Zbyt wiele od faszyzmu ucierpiała.  Nam ten produkt usiłują  podrzucić, zresztą na zamówienie naszego marginesu politycznego, który na śmietniku historii jakoś nie potrafi się zadomowić.  

Zygmunt Zieliński

piątek, 16 listopad 2018 08:01

Coś wspólnego

Napisane przez

pruszynskiCoś wspólnego

Co mają wspólnego Stalin, Jan Paweł II, Królowa Elżbieta II, gen. de Gaulle i wielu, wielu innych wybitnych ludzi?

        To, że wszyscy mieli zegarki firmy - Patek Philippe. 

Twórca firmy to były oficer wojska polskiego, który wylądował w Genewie po powstaniu listopadowym.  Po zdobyciu kwalifikacji zegarmistrza najpierw założył firmę z polsko-czeskim zegarmistrzem Franciszkiem Czapkiem i ją prowadzili do 1844.

        Po tym Patek odszedł od spółki i wraz z Adrienem Philipem, autorem nowego systemu zegarków, które nie potrzebowały kluczyka do ich nakręcania, stworzył nową firmę w 1851 r. istniejącą do dziś.


Stanisław Michalkiewicz

        W nowej, niezwykle brawurowej książce pt. „Naziści i Szabesgoje”, pokazuje to, co w polskiej polityce szokuje najbardziej. 

        Np. Dzień Judaizmu polega na tym, iż duchowni Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce włączają się w propagowanie judaizmu, a więc zupełnie innej religii i w rzeczywistości wrogiej chrześcijaństwu, jak też żydowskiego przemysłu rozrywkowego. 

        Trudno mówić o dniach judaizmu. Bardziej pasowałaby do nich nazwa dni judaszyzmu  choćby z tego względu, że Pan Jezus ponownie jest wtedy sprzedawany  z tą różnicą, że tym razem chyba za cenę znacznie wyższą od 30 srebrników. 

        Przy okazji czy są w synagogach Dni Katolicyzmu czy choćby Dni Chrześcjaństwa?


Będzie rzeź

        Zapowiadają rozmowy z Talibami w sprawie pokoju w Afganistanie, czyli że Amerykanie się stamtąd wraz sojusznikami wyprowadzą.

        Talibów ma reprezentować piątka byłych więźniów z bazy Guantanamo na Kubie. Zapewne przeszli oni sporo „przykrości” od Yankesów i teraz pałają chęcią zemsty.

        Czyli, że Talibowie w ciągu najdalej roku wezmą władzę w swym kraju i zaczną „rozliczać” się z tymi, co współpracowali tak czy inaczej z ich wrogami.

        Gdy Francuzi opuścili Algier zostało tam kilkadziesiąt tysięcy muzułmanów służących we francuskich oddziałach i dola ich nie była do pozazdroszczenia. Podobnie było gdy Północny Wietnam z pogwałceniem umowy pokojowej zajął Południowy Wietnam.

        Tylko górę administracji Sajgonu ewakuowano helikopterami z dachu amerykańskiej ambasady, potem do miliona Wietnamczyków łodziami próbowało wydostać się z komunistycznego raju i tak do połowy z nich się nie uratowało.

        Ilu teraz uda się uratować Afgańczyków przed barbarzyńcami ?


Za co bierze sporą kasę?

        Oficjalnie była premier Beata Szydło jest wicepremierem ds. społecznych i szefową Komitetu Społecznego Rady Ministrów. Co to oznacza w praktyce? Tego, niestety, nie wiadomo. Jest bowiem jedynym członkiem gabinetu Mateusza Morawieckiego, który nie otrzymał od premiera oficjalnego zakresu obowiązków.

        Czemu więc nie mogła odwiedzić Polonii Kanady i USA?

        Czemu Prezes KPK nie zaprosił jej do odwiedzenia Kanady???


Odtajnić!

        Okazuje się, że decyzja Lecha Kaczyńskiego ówczesnego Ministra Sprawiedliwości dotycząca wstrzymania ekshumacji w Jedwabnem jest nadal tajna. Kiedy się ją ujawni narodowi ? 


Rwanda

        Dowiaduję się dzięki Russia Today, że tam kobiety pracują w wielu zawodach, a w parlamencie jest ich 64%. Kto zada sobie pytanie czy za dwa trzy lata dobrobyt tam poszedł w górę.


Co robić ?

        Za tydzień czy 10 dni do 10 tysięcy ludzi stanie przed płotem dzielącym USA od Meksyku. Nikt nie wie, kto zorganizował ten pochód, ale podchodzi pod drzwi USA coraz bliżej. Zapowiedź odparcia go przez armię oznacza nic innego, tylko że w końcu poleje się krew na co na pewno liczą przeciwnicy prezydenta.

        Co ja bym w tej sytuacji zrobił ?

        Z 100 km czy nawet dalej od granicy postawiłbym obozy dla tej gawiedzi, gdzie by ich na początek karmiono, dawano opiekę medyczną i możliwość snu. To by zatrzymały pochód i miałbym czas do rozładowywania tego problemu.


Obiecanki cacanki

        Jaśnie oświecona ambasadorka Yankesów w Warszawie obiecuje Polakom wjazd do swego kraju bez wiz do końca przyszłego roku. Zależy to od składu senatu, ale nie tylko, bo rzeczywiście od widzimisię... amerykańskich Żydów, bo oni w USA rządzą. Czy oni powiedzą TAK, mam spore wątpliwości.


Zaleszczyki

        Kurort polski w II RP i przez to miasto Polacy uciekali w 1939 r. Teraz miasto wzdycha do polskich czasów oraz do… sowieckich. Wtedy hodowane tam masowo  pomidory jechały do Petersburga i trzy takie wyprawy dawały tyle, by móc kupić za nie mały samochód Żiguli.


Czy tylko Polki ?

        Po dość słynnej książce o polskich damach z „elity” odwiedzających kraje arabskie, by tam świadczyć „usługi” zapytuje się czy tylko Polki tam w tych celach jeżdżą?

        Podobno Arabowie gustują w długonogich Szwedkach i Niemkach, ale jakoś o tym sza. By się o tych imprezach przekonać najprościej polecieć z Frankfurtu do Dubaju w niedzielę wieczorem. Atrakcyjne damy jadą tam zwykle w ten dzień na 4 dni „pracy” i w piątek wracają.


Coś nowego

        Żydzi i ich wierni słudzy, zwani często „szabas gojami” wpadli na wspaniały pomysł obniżyć do zera to, co Polacy zrobili dla Żydów. Teraz okazuje się, że ci „sprawiedliwi”, co ratowali „Żydów” to nie byli Polacy, a pół-Żydzi, a rodowici Polacy ich tylko mordowali.

        Już nieświętej pamięci Goebbels mawiał, że jak kłamstwo powtórzy moc razy, to tak, jak się gówno na ścianę rzuci i coś na niej zawsze zostanie.


Putin mógł

        Dwa tygodnie temu było wielkie spotkanie Rosjan żyjących poza Ojczyzną, gdzie prezydent Rosji powiedział, że będzie bronił swych rodaków, gdzie by się znajdowali. Czy naprawdę dzieje się im krzywda, trudno powiedzieć. Na Łotwie i w Estonii żądają, by nauczyli się tutejszego języka i bez tego nie dostaną praw obywatelskich.  Dla młodych nie problem.

        Tymczasem Polakom dzieje się krzywda w Niemczech, na Białorusi, Litwie, Ukrainie i co na to miłościwie panujący prezydent Duda, któremu teraz przypisano litery PAD. 


Postęp

        W pewnej gminie na Podlasiu, liczba mieszkańców nie zmieniła się od 100 lat. Za czasów rosyjskich było tam 6 urzędników, wliczając w to stójkowego czyli policjanta. Za czasów II RP było – już 30, a w III RP– 60. W Warszawie za czasów „Bufetowej” liczba pracowników wzrosła z około 5700 do około 8 000, w tym pracowników poszczególnych urzędów dzielnicowych. Dodam, że w 1938 r. Warszawa miała  1 200 000 mieszkańców, a dziś około 1 800 000.

Aleksander Pruszyński

piątek, 16 listopad 2018 07:59

Dym z wróża Macieja

Napisane przez

ligezaDostatecznie źle jest, gdy o tak zwanym przychylaniu nieba rządzonym, tak zwany polityk mówi w taki sposób, że otumanieni ludzie zaraz pragną osadzić go na tym czy na innym stolcu, a to w roli funkcjonariusza władzy publicznej. 

        Ale to jeszcze nic. Prawdziwy dramat zaczyna się w miejscu, w którym taki właśnie jeden z drugim ambicjoner – zostawszy wybranym i na stolcu osadzonym – przestaje wyłącznie paszczęką kłapać, a zaczyna dwoić się i troić (ponoć niektórzy potrafią się przy tej okazji nawet spięciokrotnić), by istotnie wspólnocie nieba przychylać. Jakby to rzec: natenczas albowiem zdarzyć się może absolutnie wszystko, a zapanować nad chaosem nie będzie komu. 

        To Antoni Słonimski zauważył, czy raczej ów ktoś, kto zaczytywał się Słonimskim do zachłyśnięcia, czy tam do zaśnięcia, że onegdaj, gdy za oknami naszych jaskiń pasły się jeszcze dinozaury, było tak: im coraz dalej od Warszawy, a coraz bliżej blichtru nowoczesnego i postępowego świata, tym coraz częściej natrafić się dawało na afery w coraz większym stylu. Stąd tęsknota wyrażona anegdotą: 

        – Marne miasto ta Warszawa, u nas nie ma afer w wielkim stylu – mówiono – weźmy choćby taki Kanał Panamski. 

        – Ludzie by się znaleźli – odpowiadano – ale Kanału Panamskiego nie mamy. 

        I co? I proszę bardzo, mówita i mata: prezydent Hanna zbudowała parę kanałów atrakcyjniejszych od byle Panamskiego, czy tam od Sueskiego, a głębokich, że żadna komisja śledcza dna nie sięgnie, zaś przy okazji minionych wyborów dzielni warszawiacy sprawili, że prezydent Rafał lada dzień pogłębiać zacznie, co tam będzie trzeba. Czy tam gdzie który kanał pogłębiać mu wskażą. Czy tam nakażą. Pogłębi do samego dna, a i spod samego dna muł wydobędzie, jeśli będzie trzeba. O to akurat nie warto się zakładać. 

        Natomiast co do Marszu Niepodległości w stulecie odzyskania niepodległości, jednakowoż warto zauważyć: otóż nie było lepszej okazji, by pokazać to, co zamierzyło się pokazać. Pokazać Europie, tu ze szczególnym uwzględnieniem pana Timmermansa, pokazać Komisji Europejskiej, tu znowu ze szczególnym uwzględnieniem pana Junckera, czy tam innego Verhofstadta, w ogóle pokazać światu całemu, jak cały świat długi, szeroki i postrzępiony od nowoczesności, czy tam od postępu, czy tam od jednego i drugiego, wreszcie pokazać Polkom i Polakom. Więc? 

        Więc pociotki Gramsciego, czy tam inne upiory skupione wokół ober-upiora Spinellego, pokazały, co chciały, a odpowiednie interpretacje właśnie powstają – zwłaszcza przy współudziale “obiektywnych” tytułów prasowych oraz agencji o zasięgu ogólnoświatowym. Choć nie tylko. Dla przykładu: “dziennikarka GW” robiła co mogła, usiłując narazić zdrowie, a może, ho-ho, kto wie, może i życie, prowokując “zamaskowanego mężczyznę wykrzykującego wulgarne hasła”. Udało się jej o tyle, że ów faszysta (nacjonalista? Ksenofob? Antysemita? Któż inny by się ośmielił?) za którymś razem nie wytrzymał prób wpychania mu mikrofonu w usta przez natrętną babę, więc pięścią zaatakował kamerę “dziennikarki”. Rzecz jasna: pięść była zaciśnięta. Rzecz jasna: nienawistnie. 

        Poza tym było jak zawsze. BBC: “Prezydent Polski przemawiał na skrajnie prawicowym Marszu Niepodległości”. The Guardian: “Nacjonaliści palący race i niosący faszystowskie flagi maszerowali w tym samym czasie co politycy”. I tak dalej, i tak dalej. Reuters napisał wprost, że PiS wspierał obecność “skrajnie prawicowych grup i neofaszystowskich działaczy z Włoch”, a w efekcie Polska “staje się coraz bardziej odizolowana w Europie, w obliczu oskarżeń o autorytarne rządy”. Niemiecka telewizja państwowa ZDF również intencji nie owinęła w bawełnę, część manifestantów postępujących za pochodem oficjeli nazywając “nacjonalistami ultra-prawicowymi”. Z kolei The Wall Street Journal najpierw zaznaczył, że w manifestacji uczestniczyli reprezentanci grup nacjonalistycznych z Wielkiej Brytanii, Holandii i Węgier oraz przedstawiciele włoskiego ruchu Forza Nuova (Nowa Siła), a zaraz potem skompromitował się uwagą o “świętowaniu setnej rocznicy niepodległości Polski”. Zaiste, byle baran z dostępem do mikrofonu byłby wiarygodniejszy. 

        Najcelniejszy opis sytuacji przed, w czasie oraz po marszu, jaki znalazłem, przedstawił Michał Szułdrzyński na łamach dziennika Rzeczpospolita: “Bilans warszawskich obchodów święta niepodległości jest bardzo niejednoznaczny. Obchody można bowiem oceniać na kilku poziomach i w zależności od tego, gdzie popatrzymy, zupełnie inaczej będzie wyglądała ocena”. 

        A poza tym w naszej nadwiślańskiej piaskownicy jeno zaklęcia, postawy zasadnicze przed rozmaitymi sierżantami (niekiedy można już odnieść wrażenie, że cała Warszawa składa się z Żydów plus sierżanta Danielsa, i że ci Żydzi to nie są bynajmniej chasydzi pod wodzą Isroela Hopsztajna z Białegostoku. Czy tam z Opatowa) oraz zatroskany ton wróża Macieja, któremu w telewizorze podobno aż dymi się z uszu. Czy tam z nosa. Nie wiem, nie pamiętam, zarobiony jestem, mam bardzo ważny międzynarodowy telefon, piwo warzę, skarpetki piorę – ale to właśnie stąd wziął się dzisiejszy tytuł. 

Krzysztof Ligęza 

Kontakt z autorem: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

goniec.net
piątek, 16 listopad 2018 07:59

Ale było pięknie!

Napisane przez

farmus100 lecie lokalnie było bardzo udane. Występów, koncertów wiele, nawet bieg Niepodległości - wspaniała nowość. Osobiście byłam na uroczystej mszy w katedrze Świętego Michała, i podziwiałam przemarsz dużej rzeszy harcerzy i Polonii spod Toronto City Hall (gdzie wciągnięta został polska flaga) na uroczystą mszę świętą do katedry. W 33 państwach świata publiczne budynki były oświetlone na biało czerwono jako wyraz solidaryzowania się z nami. Brawo!  

Obiad rodzinny z hymnem

        Ja w swoim domu zrobiłam po raz pierwszy polski obiad rodzinny z okazji Święta Niepodległości Polski. Pojechałam z dziećmi do polskiego sklepu i nakupowałyśmy różności, jakich nawet w Polsce nie ma. Była polska flaga w oknie i rozpoczęliśmy od odśpiewania hymnu. Dobra okazja cieszenia się rodzinnie przy polskim obiedzie w okazji odrodzenia się państwa polskiego. Ustaliliśmy, że taki obiad należy corocznie powtarzać. 

Co mnie boli

        No i proszę Poczta Polska – spółka Skarbu Państwa wydała ten okropny znaczek, na którym flaga Izraela z liczbą 70, podpiera flagę polską z liczbą 100. Kiedy ogłosił to na swojej stronie społecznościowej mianujący się królem Polski obywatel Izraela, oficer Mosadu Jonni Daniels, sądziłam, że to fake news. Tak sobie po prostu pisze, jak ten zajączek. Niestety nie. Poczta Polska nie uczciła 100-lecia odzyskania przez Polskę Niepodległości. Nie ma serii znakomitych Polaków, nie ma serii krajobrazów, nie ma serii historycznej. Jest jedynie ten kiczowaty błękitno różowy znaczek braterstwa. Nawet orzełka tam nie ma, ale jest gwiazda widoczna na fladze Izraela. 

        Czemuż to inne grupy narodowe, etniczne i religijne nie zasłużyły sobie na taki znaczek, choć zapewne była to okazja, żeby zaznaczyć, że Polska tradycyjnie była krajem tolerancyjnym, i rajem nie tylko dla Żydów. Oczekiwałam właśnie takiej serii,  zaświadczającej, że to w Polsce multi-kulti kwitnęło wtedy kiedy neoliberalni lewacy jeszcze się nie narodzili, a sam termin multi kulti nie istniał. To przecież nie tylko Żydzi cieszyli się specjalnymi statutami królewskimi, ale i inne narodowości takie jak Litwini, Niemcy, Czesi, Ślązacy, Rosjanie – żeby wymienić tylko niektórych. Także i inne grupy religijne takie jak: unici, husyci, luteranie, greko-katolicy, prawosławni, muzułmanie znajdowali w Polsce spokojną przystań bez prześladowań. 

        Po raz kolejny napisano nam historię. Tylko kto w nią uwierzy?  Ani ci w Izraelu, ani ci w Polsce. To takie ponowne zmiękczanie naszych uczuć narodowych, moźe tym razem spokorniejemy?  I przygotowanie nas na więcej. 

        I dziwi mnie że Poczta Polska, w końcu spółka skarbu państwa podlegająca ministrowi infrastruktury tak jednostronnie i prymitywnie świętuje 100-lecie Odzyskania Niepodległości Polski. Poprzednie rocznice doczekały się ciekawych znaczków i serii. Moja matka była zapaloną filatelistką, i nabyła taką serię znaczków dla wszystkich swoich dzieci z okazji 70-Lecia Odzyskania przez Polskę Niepodległości.  

        W internetowym sklepie filatelistycznym Poczty Polskiej można nabyć różne znaczki i serie, o aktorach, o harcerstwie, nawet o 100-leciu parowozowni w Kędzierzynie Koźlu, ale znaczka poświęconego 100-leciu odzyskania przez Polskę Niepodległości nie ma. Znów dokonano na nas ‘haratania w gałę’, jak to określa nasz czołowy polityk. Taki znaczek pocztowy z okazji 100-lecia odzyskania przez Polskę Niepodległości powinien być przechowywany z dokumentami rodzinnymi. Powinien być. Ale go nie ma. Następna okazja nie zdarzy się szybko. 

        Sprawdziłam że Poczta Polska jest jednoosobową spółką skarbu państwa i podlega ministrowi infrastruktury. Napisałam do ministra infrastruktury zapytując gdzie jest ten znaczek pocztowy z okazji 100-lecia odzyskania przez Polskę Niepodległości, który chcę przekazać moim dzieciom i na pamiątkę. Na razie mój list przekazano do departamentu Poczty Polskiej SA, z prośbą o informacje. Jak się doczekam na odpowiedź to się podzielę, co z tym nieszczęsnym znaczkiem poczty polskiej z okazji 100-lecia odzyskania przez Polskę Niepodległości. Jeśli takiego znaczka nie ma, to poskarżę się wyżej. Tylko gdzie to wyżej jest?  

        To tak, jak z Marszem Niepodległości, o wszystko trzeba walczyć, nawet o okolicznościowy znaczek Poczty Polskiej z okazji 100 lecia Odzyskania przez Polskę Niepodległości. Jak widać walka trwa. Wrogowie Polski i Polaków nie odpuszczają. Walka staje się tylko coraz bardziej wyrafinowana i hybrydowa. Polska i Polacy atakowani są na wielu frontach i pod wieloraką postacią. Na całe szczęście jako naród rozumny, uczący się szybko, potrafi także hybrydowo się bronić.   

Alicja Farmus   

Turystyka

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…

O nartach na zmrożonym śniegu nazywanym ‘lodem’

        Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwodne światy Maćka Czaplińskiego

Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej

Przez prerie i góry Kanady

Przez prerie i góry Kanady

Dzień 1         Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej

Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…

Tak wyglądała Mississauga w 1969 roku

W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej

Blisko domu: Uroczysko

Blisko domu: Uroczysko

        Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej

Warto jechać do Gruzji

Warto jechać do Gruzji

Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty…         Taki jest refren ... Czytaj więcej

Prawo imigracyjne

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

Kwalifikacja telefoniczna

Kwalifikacja telefoniczna

        Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej

Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…

Czy musimy zawrzeć związek małżeński?

Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski  sponsorskie czy... Czytaj więcej

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej

Prawo w Kanadzie

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

W jaki sposób może być odwołany tes…

W jaki sposób może być odwołany testament?

        Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą.  Jednak również ta czynność... Czytaj więcej

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY” (HOLOGRAPHIC WILL)?

        Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę.  Wedłu... Czytaj więcej

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TESTAMENTÓW

        Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.