Ajajajajajaj! Jeszcze nie ochłonęliśmy z wrażenia po wszechświatowym zlocie nazistów w Warszawie, podstępnie podszywających się pod obchody stuletniej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości, a tu już nowa sensacja, nowa afera korupcyjna, w którą tym razem wkręcił się, albo został wkręcony przewodniczacy Komisji Nadzoru Finansowego. Zanim jednak przejdziemy do afery, kilka uwag o wszechświatowym zlocie nazistów w Warszawie.
Jak powiada poeta - „z dawna był on niebieskim oznajmiony cudem i poprzedzony głuchą wieścią między ludem”. Mniejsza o cuda, których w naszym nieszczęśliwym kraju jakby z roku na rok coraz więcej, natomiast głucha wieść rozeszła się między ludem, a zwłaszcza – ludem wybranym – za sprawą Judenratu „Gazety Wyborczej”, kierowanej przez potomka sowieckich kolaborantów, co to do polskich nazistów mieli i mają specjalnego nosa. Głucha wieść zwiastowała wszechświatowy zlot nazistów w Warszawie, no i wywołała rezonans tam, gdzie było trzeba. „Prasa międzynarodowa”, czyli media żydowskie lub kontrolowane przez żydokomunę, a także - część niemieckich – bo na tym etapie dziejowym Żydzi intensywnie kolaborują z Niemcami w nadziei, że po specyfikowaniu z niemiecką pomocą nazistów w Polsce, nic już nie stanie na przeszkodzie umoczeniu pysków w melasie w ramach realizacji tak zwanych „roszczeń” - podniosły klangor, a skoro już doszło do klangoru, to Jej Ekscelencja Żorżeta Mosbacher, co to została przysłana do naszego i tak już przecież wystarczająco nieszczęśliwego kraju, w charakterze ambasadoressy Stanów Zjednoczonych, zaleciła przebywającym w Polsce Amerykanom, by nie wychodzili z domów. Ciekawe, czy to zalecenie obowiązywało również amerykańskich żołnierzy, co to rotacyjnie są u nas obecni gwoli drażenienia zimnego ruskiego czekisty Putina. Jeśli tak, to co tu ukrywać – dobrze by to nie wyglądało, bo skoro amerykańscy żołnierze chowaliby się po domach na wieść o zlocie nazistów w Warszawie, to co by zrobili, gdyby gruchnęła wieść, że w Warszawie wyznaczyli sobie rendez-vous czekiści i Specnaz? Warto to pytanie postawić, bo za panią Żorżetą, jak za panią matką, ostrzeżenie przez pojawianiem się w Warszawie wystosował też Departament Stanu USA – ten sam, który wymalowanymi ustami swojej rzeczniczki ostrzegł Polskę, że jeśli nie opamięta się w sprawie nowelizacji ustawy o IPN, to „zagrozi swoim interesom strategicznym”.
A jakież Polska może mieć strategiczne interesy z USA, jeśli nie przekonanie, że Ameryka będzie broniła polskich interesów aż do ostatniej kropli krwi? To założenie legło u podstaw obecnej polskiej doktryny obronnej, więc nic dziwnego, że rząd aż się trzęsie ze strachu, by nie padło na Polskę jakieś podejrzenie, że sprzyja nazistom i w ogóle. Toteż pani prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz zakazała urządzania w Warszawie nazistowskiego sabatu, a wtedy pan prezydent i pan premier skwapliwie skorzystali z okazji, by nad „Marszem Niepodległości” objąć wysoki protektorat i wmontować go w serię tak zwanych „urocystosci państwowych”.
Ale naziści nie dali za wygraną i poprzebierali się – przeważnie za zwykłych, dobrodusznych obywateli. Pojawiło się też sporo sobowtórów; na przykład jeden nazista był łudząco podobny do pana prezesa Kaczyńskiego, a niektórzy nawet przywdziali mundury żołnierzy Wojska Polskiego. Nic tedy dziwnego, że nasz najnowszy przyjaciel, pan Jonny Daniels, „widział” mnóstwo ludzi, którzy przed obchodami setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości, co koń wyskoczy uciekali z Warszawy.
Pan Daniels, w ramach minimum konspiracyjnego nie podał, dokąd ci wszyscy ludzie uciekali, ale i bez tego możemy się domyślać, że do Otwocka, bo zawsze przy nazistach Otwock uchodził za miejsce wyjątkowo bezpieczne. Ale nie wszyscy uciekli do Otwocka, bo działacze nieprzejednanej opozycji urządzili sobie prywatną uroczystość rocznicową w Łodzi, gdzie świadczyli sobie nawzajem rozmaite komplementy, że to niby są prawdziwymi europejczykami i patriotami. Złośliwcy co prawda twierdzili, że jeśli w Warszawie był wszechświatowy zlot nazistów, to w Łodzi – krajowy zjazd folksdojczów - ale kto by tam dawał wiarę takim fałszywym pogłoskom, skoro wystarczy tylko popatrzeć na pana Grzegorza Schetynę, by nabrać przekonania, że żadnym folksdojczem to on nie jest, już choćby z tego powodu, że do tego trzeba mieć jakieś poglądy, a przynajmniej udawać, że się je ma, podczas gdy wysuwanie takich podejrzeń wobec pana Grzegorza byłoby naprawdę bardzo niegrzeczne.
Na marginesie warto jeszcze dodać – co może zainteresować zwłaszcza Czytelników z Kanady – informację przekazaną mi przez mego Honorable Correspondant z Vancouver– że na drzwiach polskiego kościoła „antifa” namalowała tam napis „Nazi – Raus!” - co pokazuje zasięg żydowskiej i żydokomunistycznej, antypolskiej propagandy. Jest ona oczywiście efektem organizatorskiej funkcji prasy, którą – jak się być może okaże – praktykuje nie tylko żydowska gazeta dla Polaków, ale również – żydowska stacja telewizyjna TVN, którą podejrzewam, że została założona za pieniądze ukradzione z Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego. Właśnie prokuratura sprawdza, czy to aby nie funkcjonariusze tej stacji za 20 tys. złotych zaaranżowali widowisko w postaci obchodów rocznicy urodzin wybitnego przywódcy socjalistycznego Adolfa Hitlera w lasach koło Wodzisławia Śląskiego. Trawestując piosenkę Maryli Rodowicz - „dziś prawdziwych nazistów już nie ma”, no a skoro nie ma, to trzeba ich wynająć – bo jak ktoś płaci, to wymaga, a funkcjonariuszom TVN teraz płaci pan Dawid Zaslaw z pierwszorzędnymi korzeniami, więc trzeba się uwijać.
Ale chociaż jeszcze nie zdążyliśmy ochłonąć po wspomnianym sabacie, to już opinia publiczną wstrząsnęła afera korupcyjna. Oto pan Leszek Czarnecki, biznesmen z przeszłością – bo już w wieku 18 lat został tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa, później przejętym przez razwiedkę wojskową, oskarżył był prezesa Komisji Nadzoru finansowego, że domagał się od niego 40 mln złotych w zamian za otwarcie nad jego firmami parasola ochronnego. Ale po co panu Czarneckiemu parasol ochronny ze strony KNF, kiedy może on przecież korzystać z parasola ochronnego, jaki nad swoimi kolaborantami otwierają i trzymają Wojskowe Służby Informacyjne – te same, których już „nie ma”? Podejrzewam bowiem, że wielu biznesmenów z przeszłością pracuje na majątku powierzonym i jeśli nawet mogli sobie na boku uzbierać trochę własnego, to przecież muszą się rozliczać. Zatem parasol ochronny nie byłby w takim przypadku bezinteresowny – a to jest pewniejsze, niż łaska pańska, co to na pstrym koniu jeździ.
Toteż i pan Czarnecki mógł powinność swej służby zrozumieć i kiedy PiS się rozdokazywał podczas badania afery Amber Gold”, przekazał „Gazecie Wyborczej”, co to pilnie realizuje przykazanie Lenina o organizacyjnej funkcji prasy, zapis podsłuchanej rozmowy z panem przewodniczącym Markiem Chrzanowskim. Pan Chrzanowski najpierw buńczucznie oświadczył, że nie widzi powodów do zgłaszania swojej dymisji, ale dwie godziny później dymisję zgłosił, a pan premier Morawiecki natychmiast ją przyjął.
W tle pojawia się osoba pana Zdzisława Sokala, którego do KNF wsadził pan prezydent Andrzej Duda, a który podobno jest zwolennikiem „repolonizacji” gospodarki, to znaczy – nacjonalizacji poszczególnych jej skladników w następstwie nękania rozmaitymi szykanami administracyjnymi i w wykonaniu niezależnej prokuratury. Wiadomo, że przy pomocy takich narzędzi można zniechęcić nawet największego entuzjastę wolnej przedsiębiorczości Coś może być na rzeczy, bo ideałem obecnego rządu jest przedwojenna sanacja, która też nacjonalizowała gospodarkę, z tym, że metodami łagodniejszymi, a nie takimi chamskimi – no ale wtedy i czasy były inne, no i ludzie też mieli trochę więcej kultury. Tak czy owak, w ciągu 10 lat sanacyjnych rządów, udział państwa w spółkach prawa handlowego zwiększył się o 70 procent, więc nic dziwnego, że niektórzy mogą próbować drogi na skróty, zwłaszcza w sytuacji, gdy przy okazji można by też oskubać gospodarcze imperium Wojskowych Służb Informacyjnych, z którego finansowane są rozmaite antypolskie akcje.
Zgodnie bowiem z moją ulubioną teorią spiskową, komunistyczna soldateska, u progu sławnej transformacji ustrojowej przewerbowała się na służbę do przyszłych sojuszników Polski. W rezultacie naszym nieszczęśliwym krajem rotacyjnie rządzą trzy stronnictwa: Ruskie, Pruskie i Amerykańsko-Żydowskie. To właśnie jest przyczyną, że fundamentem III Rzeczypospolitej jest niepisana zasada: „my nie ruszamy waszych – wy nie ruszacie naszych” - więc jest bardzo prawdopodobne, że tak jak afera Amber Gold, również i afera KNF rozejdzie się po kościach, a przy okazji – podatnicy będą jeszcze musieli wypłacić panu Plichcie, prezesującemu Amber Gold, odszkodowanie za długotrwałe przebywanie w areszcie wydobywczym.
Stanisław Michalkiewicz
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!