Piszę zwykle o polskiej polityce, bo chociaż tu żyję od ponad 30 lat, jem kanadyjski chleb, to „dusza” moja – soul, przebywa w Ojczyźnie. Wędruje tam przez Sępolno, Zalesie i Krzyki – niesie ją wrocławski wiatr. Może dlatego nie chodzę tak często do kościoła jakby wypadało, bo jak to iść do tego przybytku bez gladly soul?
A poza tym, patrzę krytycznie na tutejszą politykę pod rządami soc– liberałów pięknego Trudeau, tak polit-poprawną, a ostatnio zasnuwającą się dymkiem marihuany! Czym się tu egzaltować? Dobrze jest, spokojnie. Good.
Ucieszyło mnie zwycięstwo Forda, który prostuje ekstrawagancje finansowe liberałów odeszłej pani premier i ogranicza biurokrację. Ma mój głos.
Niestety nie ma praktycznie w tutejszej polityce Polaków. (...)
***
Za to nad Bałtykiem, Odrą i Nysom, kłótliwi, głośni, zadziorni, czupurni i waleczni – my som! Polacy po obu stronach barykady, patrioci i zaprzańcy. Tych ostatnich wspiera zgraja pożytecznych naiwnych i cyniczne „elity”, oczywiście.
Liczyłem na pisowskie tsunami, a skończyło się tylko na kroku do przodu. Dobre i to. Niestety wyniki uzyskane w dużych miastach zadziwiają. Czyj był tam vox populi – bo nie głosem Boga – vox Dei? Wielkomiejskie stado baranów, dzięki któremu w stolicy, Gdańsku, Krakowie i Łodzi, słońce sukcesu na PO wciąż (jak długo jeszcze?) nie zachodzi! Wstyd.
Czy prawica popełnia tam błędy, czy zasiedziałej tam sitwy nie da się ruszyć? Pewne uzasadnienia przedstawia socjolog, Alicja Farmus (O tym dalszym ciągnieniu) oraz redaktor Kumor.
Warto się może pochylić nad sugestiami, tu i ówdzie z prawa i lewa się pojawiającymi, iż Zjednoczona Prawica tak naprawdę prawicą stricte nie jest. Bo ta ortodoksyjna, prawdziwa też istnieje. Jakby nieco osobno. Życzyć jej należy zdobywania większego poparcia rodaków, tak aby w przyszłości (już niedalekiej) mam nadzieję, efektywnie partię prezesa Jarosława poparli zamiast się na niego wybrzydzać i dzielić włos na czworo.
Kaczyński i Morawiecki przesuwają widocznie partię rządzącą nieco bliżej centrum (pamiętajmy Porozumienie Centrum) upodabniając ją do zachodnich partii socjal–demokratycznych. W nadziei na poszerzenie elektoratu i zdobycie (oby) ponad 40% poparcia. To potrzebne będzie w wyborach parlamentarnych. Tego zdają się nie dostrzegać potencjalni wyborcy, którzy dotychczas na PiS nie głosowali, ale nie chcą też powrotu do „żeby było, tak jak było”. Gra będzie szła o dużą stawkę. Wszystkie ręce na pokład! Stawka jest większa niż życie w spokoju i dobrobycie, czy rodacy to widzicie?
***
Ciekawe, jak zawsze, są publikowane w Gońcu polityczne analizy S. Michalkiewicza. Są chyba jednak zbyt pesymistyczne? Nasz kraj nie jest nieszczęśliwy, a tylko szarpany przez nobilitowanych do władzy, pomyłkowo od niej odsuniętych (wielkie kłamstwo Kopacz) totalnych opozycjonistów.
Temu towarzyszą przepychanki między stronnikami orientacji UE – niemieckiej (opozycja) amerykańskiej PiS. No i oczywiście wpływy żydowskie w tej drugiej, bo Starsi Bracia w Wierze gdy czują, że jakiś geszeft można zrobić, to takiej okazji niezwykli są przepuścić. Se git? Koniunktura wewnętrzna gospodarcza i polityczna jest dobra. Oby się ta zewnętrzna nie zachwiała, ale na to wpływu Polska nie ma. Na razie tak korzystnej sytuacji nie było nawet w przedwojennej Ojczyźnie. Bo mieliśmy wrogów zewnętrznych ze wschodu i zachodu na czołgach oraz wrogów wewnętrznych. „Polscy” Niemcy, nasi obywatele, pokazali co potrafią, gdy te czołgi wjechały. Na Kresach Żydzi i Ukraińcy z otwartymi rękami witali najeźdźców.
Dzisiaj jesteśmy jednolici narodowo (krótkowzroczna polityka z ukraińskimi gastarbeiterami niestety) i geograficznie. Skończyło się balcerowiczowe schładzanie gospodarki pod dyktando niemieckich firm (na przykład stocznie, konkurencja różnych likwidowanych przedsiębiorstw, media).
Wracając do niezastąpionego pana Michalkiewicza, widzę iż wyraźnie nie pała on sympatią do Narodu Wybranego. Czemuż to? Przecież ci brzydcy naziści właśnie wybrali naszych Żydów jak ślepe kocięta z kojca do utopienia! (...) Nie patyczkowali się bo potrzebne im były Lebensraum. Coś nie wyszło, bo ten Lebensraum po wojnie im się sporo zmniejszył. Czołgi wyszły z mody przy rozwiązywaniu niemieckich problemów w Europie, więc trzeba sięgnąć po inne nowoczesne środki. Dla Polski trochę kija, trochę marchewki, aż powrócą Tuski i jego folksdojcze, proniemiecka cyniczna ferajna odmieńców. Wtedy już kij nie będzie potrzebny, a i bez marchewki Polacy się obejdą. Bida!
Co zrobić żeby rodacy przejrzeli i nie dawali się otumaniać tym, co mają w tym interes? Bo wy, rodacy, w tym interesu nie macie i nigdy mieć nie będziecie. Sloganami was totalniacy karmią. „Wartościami europejskimi”. Nie jesteśmy gorszymi Europejczykami niż Francuzi czy Niemcy. A w wielu aspektach na pewno lepsi. Jesteśmy w UE i pozostaniemy. Porządek ma być europejski, a nie niemiecki. Tak, a nie inaczej, byli są i będą wciąż potęgą gospodarczą i polityczną. Aż strach się bać!
Nasz rząd ostrożnie manewruje między żydowskim rafami unikając (nie zawsze) czołowych zderzeń.
Pan Michalkiewicz i narodowcy sterów nie trzymają, więc nie muszą manewrować. Jeszcze dorzucę drew do kominka, bo ogień przygasa. Oto pani A. Applebaum – Sikorska dziedziczka na Chobielinie popełniła ostatnio sążnisty esej po angielsku, (bo to przecież nie do Polaków), że faszyzm, antysemityzm i 7 grzechów głównych. Ona też complain, że traci, ojoj, polskich przyjaciół. Ciekawe dlaczego, a zwłaszcza czemu dopiero teraz? Dziwne.
***
Interesujący jest w „Gońcu” krótki felietonik (będzie stała współpraca?) pani Alicji Farmus. Porusza w nim kwestie roli stanu trzeciego, chłopskiego w polskiej polityce. Trzy czwarte Narodu ma takie pochodzenie, a ponieważ głos rolnika orzącego pole pod buraki ma taką samą wagę jak głos pana profesora opiniotwórczego literata ostoi (sic!)moralnej, a nawet samego Adama Michnika, to oczywiste jest że głos naszego ludu dominuje, bo oni są liczniejsi. Gdybyż tylko wszyscy chcieli głosować! A z tym jest gorzej, bo michnikowszczyzna (tfu!) na pewno cała do urny zawsze pójdzie. Pani Alicja też podkreśla ciekawą zbieżność. W tych rejonach gdzie rzadsza jest sieć linii kolejowych, a więc rejonach rolniczych a nie przemysłowych, wybory wygrywa PiS. Czyli lud – za Zjednoczoną Prawicą! W Warszawie wbrew pozorom, elity też stanowią mniejszość, bo po wojnie napłynęli do niej właśnie mieszkańcy wsi. Dlaczego więc tam i innych dużych miastach PiS przegrywa? Bo, według pani Farmus, nowi mieszkańcy i ich dzieci mają kompleksy i wstydzą się swego „wsiowego” rodowodu, starając się być bliżsi dawnego warszawskiego establishmentu, stopić się z nim. Być „miastowymi”. A ten establishment to wyborcy PO, niestety.
No więc nasi chłopi kiedyś byli trzecim stanem po szlachcie i mieszczanach, w obecnych czasach stają się jednak pierwszym, bo w demokracji są najliczniejsi. Tyle, że często właśnie wstydzą się swego pochodzenia. Redaktor Kumor również porusza ten elitarny temat. Elity intelektualne obecnie starają się niestety być internacjonalistyczne, europejskie, co czyni je mniej patriotycznymi. A brak nam elity właśnie czujących się przede wszystkim Polakami. Ale i jedne, i drugie statystycznie są w wyborach i tak mniejszością.
Kto chce rządzić Polską musi mieć dobre stosunki ze stanem chłopskim i pochłopskim. PiS idzie tą drogą. Opozycja szczęśliwie nie. Oba, Alicja Farmus, tak jak zresztą redaktor Kumor, podkreślają swoją rodzinną przynależność do obecnego stanu pierwszego – chłop w chłopa, baba w babę, pług, sierp i młot chłoporobotnika i pióro inteligenta papier jest cierpliwy ale czas kończyć bo Goniec potrzebuje też miejsca na reklamy...
Ostojan
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!