ISLINGTON CHURCH został założony na początku XIX wieku w części obwodu metodystów. Źródła podają, że metodyzm ukształtował się w XVIII wieku w Anglii dzięki działalności Johna Wesleya i jego brata, Charlesa. Początkowo nazwy „metodyzm” używano ironicznie. Tak przeciwnicy Wesleya krytykowali – nadmierny, ich zdaniem – rygoryzm i skrupulatność w wypełnianiu obowiązków religijnych. Zwolennicy Wesleya nie poddali się; wręcz przeciwnie, uznali oni tę nazwę za szczytną i chlubną.
Islington Church był najpierw wiejskim kościołem metodystów, w którym kaznodzieja na koniu zatrzymywał się raz w tygodniu w celu odprawienia nabożeństwa dla miejscowych rolników. Pierwszym „jeźdźcem obwodu” lub “kaznodzieją w siodle” był Thomas Demorest (1823 r.). Kościół pierwotnie był znany jako kaplica metodystów Wilcox. Była to prosta konstrukcja ramowa, pokryta zgrubnym stiukiem i mieściła około 200 osób. W 1925 roku Kościół metodystyczny Kanady dołączył do Kościoła prezbiteriańskiego i Kościoła kongregacyjnego, tworząc Zjednoczony Kościół Kanady. Dzisiaj Zjednoczony Kościół Kanady (ang.: United Church of Canada) to największa chrześcijańska denominacja protestancka w Kanadzie i druga największa denominacja chrześcijańska po Kościele rzymskokatolickim.
http://www.goniec24.com/polecamy/item/9571-koncert-%c5%9bwi%c4%85teczny-7-stycznia-2018-r#sigProId2d40089c47
Kościół metodystyczny w okręgu Islington stał się więc Kościołem Zjednoczonym – Islington United Church. Dzisiaj jest dużą torontońską, prężną i kwitnącą kolegiatą na ruchliwym odcinku ulicy Burnhamthorpe w pobliżu ulicy Dundas w dzielnicy Etobicoke. Budowa dzisiejszego kościoła rozpoczęła się w 1947 roku pod kierunkiem ks. Stewarta B. Easta. Sanktuarium kościoła zostało ukończone w 1949 roku, a w 1955 roku dodano skrzydło przylegające do sanktuarium, aby pomieścić kaplicę, miejsce spotkań towarzyskich, sale lekcyjne dla dzieci i biura, gdy wzrastały potrzeby kongregacji, choćby z powodu powojennego boomu. Zbudowano też centrum młodzieżowe, które ostatecznie stało się znane jako Steward East Hall.
Budowlę kościoła wykonano w stylu neogotyckim. Elegancję świątyni podkreślają misterne kolorowe witraże, wypełniające wnętrze wielobarwnym światłem, oraz strzeliste łuki, jak w każdym gotyckim kościele przypominające o wznoszeniu naszych oczu ku niebu w poszukiwaniu siły i opieki „z góry” i o wielkiej miłości Boga do całego świata.
Tak przyjazne wnętrze wydaje się być idealnym miejscem nie tylko modlitwy, ale i prezentowania muzyki, szczególnie koncertu bożonarodzeniowego, boć przecież Christmas świętuje większość chrześcijańskich religii. Tak więc korzystamy z uprzejmego zaproszenia i prezentujemy nasz kolejny koncert świąteczny w progach tej świątyni.
W programie tegorocznego koncertu znajdą się dwa utwory kompozytorów polskich, o których przeciętny meloman raczej nie słyszał. Chopin, Moniuszko – o tak, znamy, wiemy. Karol Szymanowski – owszem. No i współcześni: Penderecki, Kilar, Górecki. Ale kompozytorzy dawniejsi? Polski renesans i barok? Hm... Będą zatem Państwo mieli okazję usłyszenia naszych polskich mistrzów sprzed 400 i 300 lat!
Rozpoczynając chronologicznie – Mikołaj Zieleński. To ten starszy ze staropolskich kompozytorów prezentowanych na koncercie. Encyklopedie podają, że żył w latach 1550–1615. Są to oczywiście daty ramowe, domniemane, ustalenie bowiem jakichkolwiek faktów z życia artysty sprzed 400 lat jest bardzo trudne. Zbyt wiele bezpowrotnie ukryły mroki historii.
Z okruchów zachowanych zapisków i szczątków informacji pieczołowicie odtwarza się i buduje ciągłość biografii artysty. O Zieleńskim wiadomo, że pochodził z Warki, urodził się około roku 1550, był osobą świecką i żonatą. Potwierdzają to zapisy z roku 1604, które dokumentują fakt zatrudnienia Zieleńskiego przez ówczesnego biskupa płockiego, Wojciecha Baranowskiego, późniejszego prymasa łowickiego, jako muzyka – członka Kapituły Płockiej. Od roku 1608 był zaś Zieleński dyrygentem i organistą kapeli prymasa Baranowskiego w Łowiczu. Kształcił się prawdopodobnie w Rzymie. Jedną z absolutnie pewnych dat w jego życiu jest rok 1611, kiedy to ukazał się drukiem u Jacoba Vincentiego w Wenecji cykl jego kompozycji kościelnych „Offertoria et Communiones totius anni”. Wenecja była wówczas jednym z wielkich centrów muzyki europejskiej, stolicą drukarstwa muzycznego, toteż wydanie tam zbioru kompozycji Mikołaja Zieleńskiego świadczy o wysokiej randze dzieł, a także o dumie i samoświadomości samego kompozytora, który we wstępie do edycji stwierdza, że „są to utwory po raz pierwszy przez Polaka nowym sposobem ułożone”.
Technika kompozytorska Zieleńskiego to polifonia polichóralna – skomplikowana wielochórowość z towarzyszeniem organów, a także violi, lutni, fagotów, kornetów i puzonów, która stwarzała wspaniałe, monumentalne brzmienie. Wyobraźmy sobie dwa, lub nawet trzy chóry czterogłosowe, rozmieszczone naprzeciw siebie, wzmocnione obsadą instrumentalistów. Architektura Bazyliki św. Marka w Wenecji, wspaniały pogłos i możliwość rozstawienia chórów sprzyjały temu stylowi. Zieleński z upodobaniem wykorzystywał w swej twórczości efekty przestrzenne i, co za tym idzie – efekt echa. Narracja muzyczna jest u niego żywa i efektowna, dynamika sprzyja zaskakującym kontrastom, a wigor rytmiczny stwarza ekscytujące napięcia.
Novi Singers wykonają utwór „Vox in Rama” tego kompozytora – dzieło pełne wyrazu, dramatycznej ekspresji i piękna.
Drugi ze staropolskich twórców prezentowany w programie koncertu to Bartłomiej Pękiel, kompozytor młodszy od Mikołaja Zieleńskiego, żyjący w XVII wieku. Źródła nie podają nawet przybliżonej daty jego urodzin, zaś na temat – skąd pochodził – prowadzone są spekulacje, wynikające z pisowni jego nazwiska: Peckel, Pekel, Pekell, Pekiel oraz Pechel. Nie zachował się niestety na żadnym rękopisie autograficzny podpis samego twórcy, a z obco brzmiącego nazwiska nie można wysnuć wniosku o jego pochodzeniu czy narodowości. Trzeba uznać, twierdzą muzykolodzy, że Pękiel to zasymilowany kompozytor polski XVII wieku, najprawdopodobniej pochodzenia niemieckiego, od 1633 roku ceniony kapelmistrz królewski na dworze Władysława IV w Warszawie, zaś po zniszczeniu Warszawy przez Szwedów w roku 1655 tułający się przez trzy lata po kraju, zanim w roku 1658 osiadł w Krakowie i objął funkcję kapelmistrza Kapeli katedralnej na Wawelu.
Właśnie ze zbiorów wawelskich pochodzi utwór, który zabrzmi na koncercie 7 stycznia: „Magnum nomen Domini”.
Źródła podają za niemal pewną datę śmierci Bartłomieja Pękiela rok 1670. Należy on niewątpliwie do najwybitniejszych kompozytorów polskich XVII wieku.
Aby zachęcić Państwa do uczestnictwa w tym omawianym koncercie, wspomnimy jeszcze, że świąteczny ów wieczór rozpocznie się prostym, archaizującym kanonem współczesnej kompozytorki amerykańskiej, Gwynneth Walker, pt. „Magnificat”, który wprowadzi słuchaczy w tematykę i nastrój koncertu, wydarzeniem zaś będzie wykonanie utworu czołowej kanadyjskiej kompozytorki, Ruth Watson Henderson – wybitnej pianistki, organistki i mistrzyni muzyki chóralnej, często określanej jako „kanadyjski narodowy skarb”. Będzie to również „Magnificat”, lecz tym razem dzieło dłuższe, rozbudowane, o współczesnych harmoniach i rytmach.
Trzonem programu jednakże będą nasze przepiękne kolędy polskie, również historyczne, bo sięgające XVIII i XIX wieku, a wspaniale opracowane na chór, głos solowy i zespół instrumentalny przez naszego niezrównanego Maestro, dyrektora artystycznego, Macieja Jaśkiewicza. Te anonimowe teksty z XVIII wieku i anonimowa, czyli ludowa muzyka z XIX wieku to kwintesencja naszego świętowania Bożego Narodzenia „od zawsze”. Kolędy! Znamy je i kochamy od pokoleń, od dzieciństwa każdego z nas… Mamy je we krwi, w pamięci i w sercu. Jesteśmy zawsze gotowi je podchwycić, zanucić, mimo że czasem pamięci nie starcza i po drugiej – trzeciej zwrotce zaczynamy się włączać dopiero w refren. Nie szkodzi; radość i wzruszenie są zawsze takie same, magia tych Świąt to właśnie kolędowanie Dzieciątku z Betlejem.
A na sam koniec – wisienka na torcie! Na koncercie wystąpią też gościnnie „Majeranki” – dziecięcy zespół góralski, jak sami mówią: „z Rabki Zdroju i okolic”. Nie zdradzimy ich programu, możemy tylko szepnąć Państwu na ucho, że nie zabraknie wspólnego kolędowania i dobrej zabawy w nastroju bożonarodzeniowym, który – zgodnie z polską tradycją – powinien przecież trwać co najmniej do Trzech Króli, a nawet dłużej!
ZAPRASZAMY!
Teresa Caliman i Jadwiga Ferens
Rys. Wacław Ferens