(CK, WB): Jesteś również absolwentem prestiżowej The American Film Institute w Los Angeles, którą ukończyłeś w 1993 roku. Czy mógłbyś nam o tym opowiedzieć?
(MP): Absolwenci The American Film Institute to serce i mózg przyszłości przemysłu filmowego w Stanach Zjednoczonych, który ma tak wielki wpływ na kinematografie światową. Stąd wypływają na szerokie wody kolejni mistrzowie kina. Jednym z nich jest dzisiejsza gwiazda Hollywood - Darren Aronofski, kolega z roku, który w AFI był moim drugim reżyserem przy filmie “Fragment: Do Śmierci”, a ja byłem jego drugim reżyserem przy filmie “Fortune Cookie”. Kilka lat temu aż czterech kolegów z mojego roku w AFI było jednocześnie nominowanych do Oskarów! Aby zostać tam studentem trzeba było wysłać swój własny film, scenariusz fabularny, przedstawić artystyczny dorobek, plus wszystkie inne wymagane dokumenty. Komisja ekspertów dokonywała brutalnej selekcji, z około 1000 kandydatów z całego świata na wydział reżyserii przyjmowano 20-tu studentów. Zostałem jednym z nich. Tam nauczyłem się filmowego rzemiosła, opowiadania historii w sposób uniwersalny, tak aby mogła dotrzeć do widzów całego świata. Musiałem odłożyć na bok poetyckie wizje, polski symbolizm i abstrakcję, w AFI najważniejsza była realistyczna narracja, nauczenie się przekazania obrazem historii w sposób amerykański. Mój pierwszy film w AFI” Fragment: do śmierci”, opowiadał o brutalnym morderstwie na artyście z czystej nienawiści. Zadedykowałem go ks. Jerzemu Popiełuszce i Pier Paulo Pasoliniemu, został uznany za najlepszy krótki film 1992 roku w AFI.
(CK, WB): W Polsce przed emigracją za wielką wodę nazywano cię, “Wschodnio-Europejskim Jamesem Deanem”, w Stanach zyskałeś przydomek “De Niro of Poland.” Zagrałeś w wachlarzu przeróżnych ról, w różnych językach, w serialach „Scorpion”, wyprodukowanym przez CBS, „Skandal” ABC, „Numbers” CBS, “MONK” US Network, “JAG” Paramount TV i wielu innych projektach. Doskonale wcieliłeś się w światową legendę kina, Romana Polańskiego, w serialu CBS “Helter Skelter”. Za tę rolę i za wiele innych wykreowanych postaci zebrałeś znakomite recenzje najważniejszych pism w filmowej branży, The New York Times, The Hollywood Reporter, Variety itd. Współpracowałeś z nominowanymi do Oscarów i ich laureatami aktorami: F. Murray Abrahamem, Warrenem Beatty, Annette Bening, Donem Cheadle’m, Katharine Hepburn; operatorami: Conradem Hall, Johnem A. Alonzo, Ryszardem Lenczewskim, Matthew Libatique’m; kompozytorem Janem A.P. Kaczmarkiem; reżyserami: Darrenem Aronofsky’m, Toddem Fieldem, Agnieszka Holland, Scott Silver, Andrzejem Wajdą, Miloszem Formanem. kostiumologiem: Theodorem Pistek’em; dekoratorką wnętrz; Ewą Braun. Otrzymałeś wiele prestiżowych nagród. Skąd wzięło się u Ciebie zainteresowanie tematyką II wojny światowej? A w szczególności postacią Witolda Pileckiego?
(MP): Od dzieciństwa wzrastałem z piętnem tragedii rodzinnej związanej z II wojną światową. Mój dziadek Jerzy Probosz, poeta, prozaik, autor sztuki teatralnej „Wesele górali istebniańskich”, za swoją twórczość odznaczony w 1938 roku Wawrzynem Literackim przez Akademię Literatury Polskiej w Warszawie, rok później za tą samą twórczość został aresztowany przez Niemców, którzy po napaści na Polskę, na pierwszym miejscu wywozili do obozów koncentracyjnych w Niemczech, (w Polsce jeszcze nie zdążyli wybudować) naszą inteligencję i patriotów z czarnej listy. Dziadka wywieźli do obozu koncentracyjnego w Dachau, gdzie został zamordowany w 1942 roku. Osierocił dziewięcioro dzieci, mój ojciec miał 10 lat. W dniu brutalnego aresztowania, dziadek zdążył skreślić na skrawku papieru kilka słów do przyjaciela, z którym tego dnia miał się zobaczyć. Ten porzucony w błocie zwitek przetrwał dla potomnych.
„Życzę Ci z serca mocy, abyś co dzień i w nocy
Wytrwał! Wytrwał!! Wytrwał!!!
Choćbyś miał ziemskie ciało w proch spalić
Musisz ducha ocalić”
Moc tych słów, ich przesłanie, stały się moim życiowym mottem, motorem do niezłomności. Przed moją emigracją, zanim upadł berliński mur i komuna, któregoś wieczora pędziłem na próbę do sztuki Jean’a Geneta w Teatrze Stara Prochownia, przechodząc obok Katedry polowej Wojska Polskiego w Warszawie, na drzwiach zobaczyłem mały plakat z przykuwającym wzrok wizerunkiem. Podszedłem bliżej, w świetle migotających świec zobaczyłem twarz Witolda Pileckiego z prośbą o modlitwę. To było nasze pierwsze spotkanie. Kiedy późną nocą wracałem z próby, milicja Pileckiego usunęła. Dziś z perspektywy czasu przychodzi mi na myśl, że rotmistrz już wtedy mnie sobie wybrał.
Wiele laty później w Los Angeles otrzymałem scenariusz od reżysera Ryszarda Bugajskiego z propozycją zagrania Witolda Pileckiego w projekcie „Śmierci rotmistrza Pileckiego”, z krótką notatką “znalazłem dla ciebie idealną rolę. Mam nadzieję, że nie powiesz nie.” Co stało się dalej to już historia. W Polsce z braku funduszy musieliśmy zrealizować ten film jako widowisko teatralne - Sceny Faktu Teatru Telewizji 2006. Scenariusz oparty był w dużej mierze na dokumentach z archiwum Instytutu Pamięci Narodowej. W tym spektaklu po raz pierwszy padły z ekranu słowa rotmistrza porównującego tortury Niemców z komunistami z Rakowieckiej: „Oświęcim, to była igraszka”. Szeroki świat wciąż nie zna jednak historii jedynego Ochotnika do Auschwitz, Witolda Pileckiego. Chciałbym, aby powstał o nim epicki film bo to jeden z największych bohaterów Polski i XX wieku. Sam od 13 lat wędruję dookoła świata z filmem „Śmierć rotmistrza Pileckiego” na festiwale, uniwersytety, do muzeów Holocaustu, konsulatów. Po udziale w amerykańskim programie radiowym o Pileckim, All Things Considered dla stacji NPR News w Waszyngtonie, zostałem zaangażowany przez najpopularniejszą wytwórnię książek dźwiękowych w Stanach - Audible.com, do nagrania po angielsku 10-cio godzinnej całości Raportów Pileckiego z Auschwitz, nagranie otrzymało znakomite recenzje m.in. z Washington Post i jest teraz dla każdego dostępne na całym świecie. Od 5-ciu lat gram na scenach Kanady i Ameryki spektakl o Pileckim, Ochotnik do Auschwitz, a teraz wyreżyserowałem o rotmistrzu monodram, z którym lecę na Broadway! Może sukces w Nowym Jorku sprowokuje któregoś z profesjonalistów, aby przekonał finansistów, że jednak warto i powstanie wielki film, który zdobędzie serca i ekrany świata. W Polsce niestety “Śmierć rotmistrza Pileckiego” zaklasyfikowana została do kategorii Teatru Telewizji i nie podlega dystrybucji kinowej. Nasz Pilecki nie został nawet zaproszony na Festiwal Filmów Polskich w Gdyni, a ja od zagrania tej roli nie otrzymałem ani jednej propozycji z Teatru Telewizji…
(CK, WB): Obecnie jesteś profesorem Adiunktem na prestiżowym uniwersytecie - UCLA, School of Theater, Film and Television w Los Angeles, gdzie od 15-tu lat uczysz filmowego i teatralnego aktorstwa. Wykładałeś również w ekskluzywnej szkole filmowej - Emerson College w Los Angeles i w kolebce wielu hollywoodzkich gwiazd w Edgemar Art Center. Miałeś też klasy mistrzowskie aktorstwa w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Warszawie. Wyreżyserowałeś napisany przez siebie amerykański film fabularny “Y.M.I.” (“Dlaczego jestem”) Nagroda Publiczności na The Other Venice Film Festiwal 2004. A teraz zaproponowano ci poprowadzenie Mistrzowskiej Klasy na Broadway’u! Jesteś człowiekiem renesansu; aktorem, reżyserem, scenarzystą, pisarzem, producentem. Jednakże od 2005 roku realizujesz misję pokazania światu postaci Witolda Pileckiego. Czy masz w tej misji jakiś sprzymierzeńców?
(MP): Widocznie gdzieś tam w górze tak zostało zdecydowane. Pilecki czuwa nade mną. Co roku dokładam kolejne cegiełki, aby rotmistrza poznało jeszcze więcej ludzi, stałem się jego ambasadorem. Na scenie wypowiadam po angielsku słowa Pileckiego z książki „The Auschwitz Volunteer: Beyond Bravery” w tłumaczeniu Jarka Garlińskiego z 2012 roku, wydanej przez kalifornijskie wydawnictwo Aquila Polonica, którego właścicielem jest moja przyjaciółka i partnerka sceniczna Terry Tegnazian. która wydaje ważne książki o polskiej historii już od kilku dobrych lat.
(CK, WB): 11 listopada, czyli w święto odzyskania niepodległości będziesz występował w roli Witolda Pileckiego w wyreżyserowanym przez siebie monodramie „The Auschwitz Volunteer: Captain Witold Pilecki” na największym na świecie festiwalu teatralnym jednego aktora - UNITED SOLO w Theatre ROW na Broadwayu. Gratulacje, niewielu Polaków osiąga takie sukcesy. Wiemy już, że na ten spektakl wszystkie bilety są wyprzedane. Opowiedz nam o festiwalu i o monodramie.
(MP): Co roku na Festiwal UNITED SOLO napływają setki zgłoszeń. W tym roku wpłynęło około 1000 aplikacji z 6 kontynentów. Do festiwalowego konkursu zakwalifikowano 130 spektakli. Już sama selekcja na festiwal jest ogromną nobilitacją. A fakt, że zagram Pileckiego w Dzień Niepodległości i w 100-tną rocznicę odzyskania jej przez Polskę, za którą mój bohater oddał życie, jest czymś niepowtarzalnym. Występował będę w oryginalnym mundurze 2 Korpusu generała Andersa, którego oficerem był Witold Pilecki. Ten mundur to żywa historia, wypożyczył mi go na Broadway pan Roman Liwak z Orange w Kalifornii, którego matką chrzestną była żona Witolda, Maria Pilecka!
(CK, WB): To rzeczywiście niezwykłe Marku. Serdecznie Ci gratulujemy wielkiego sukcesu na Broadwayu. Dziękujemy za wywiad i życzymy wielu sukcesów w Ameryce, na świecie i w Polsce.
(MP): Również dziękuję i pozdrawiam wszystkich czytelników. Jak powiedział Norwid “Ojczyzna to wielki, zbiorowy obowiązek”.
***
Co może zrobić jeden kompetentny i utalentowany człowiek? Może zrobić wiele. Przykład Marka Probosza napawa optymizmem i nadzieją. Z drugiej strony od 2005 nie powstał jeszcze żaden film hollywoodzkiego formatu o jednym z „najważniejszych bohaterów 20 wieku” jak napisał o Pileckim The New York Times. Sądzimy, że wywiad ten niezmiernie ułatwi drogę naszym profesjonalnym ekspertom z Warszawy do Pana Marka Probosza, który niewątpliwie wie, jak zrobić taki film i z kim zjeść lunch w tej sprawie w Los Angeles.
Wywiad ukazał się w portalu Tysol na początku listopada 2018. Spektakl Marka Probosza wygrał Festiwal.
Nadesłane do Gońca przez
Waldemar Biniecki