Wielce Szanowny Panie Redaktorze,
w niedzielę mieliśmy tu doroczny odpust związany z patronem św. Wojciecha. Pogoda dopisała, stąd i kramarze skorzystali z tego, ale z dniem 26 kwietnia wiąże się nam inne, tragiczne wydarzenie, jakie miało miejsce w 1986 r., a mianowicie była to tzw. awaria elektrowni atomowej w Czarnobylu, a de facto była to wielka zbrodnia sowiecka, której następstwa odczuwamy tu i my w Polsce, w tym i na naszych tu terenach.
Słuchając zagranicznych rozgłośni radiowych, w tym i Radia Wolna Europa, miałem na bieżąco fundamentalne wiadomości, co się stało w tej sowieckiej elektrowni i jakie będą następstwa promieniotwórczego skażenia terenu. Oficjalnie u nas środki masowego przekazu niewiele na ten temat podawały konkretnych wiadomości. Stąd i Święto 1 Maja z należną mu ceremonią było obchodzone na terenie całego kraju, w tym i tu, w Cieszanowie. Zgodnie z planem, dzieci i młodzież szkolna licznie zgromadziła się na boisku szkolnym. Przybyli też starsi mieszkańcy Cieszanowa i okolicznych wsi związani z różnymi zakładami pracy. Ściągnięto też różnorakie pojazdy mechaniczne wraz ze sprzętem rolniczym, które miały zawsze symbolizować wielki postęp, jaki dzięki "Polsce ludowej" dokonał się w czas okupacji sowieckiej. Dzień był pogodny. Słońce niemiłosiernie prażyło. Na trybunę wyszła cała "wierchuszka" administracyjno-partyjna miasta i gminy i czekano na transmisję radiową przemówienia I sekretarza Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej Edwarda Gierka. Trwało dość długo! Po nim uformował się pochód, który przeszedł na Rynek, na którym ustawiona była trybuna, na której stanęli m.in. naczelnik Urzędu Miasta i Gminy Cieszanów, I sekretarz Komitetu Gminnego PZPR. Przed trybuną ustawiła się orkiestra, która przygrywała uczestnikom pochodu do marsza, a kiedy przetoczyły się ostatnie pojazdy i pochód się zakończył, zapowiedziano komunikat przeznaczony dla dzieci i młodzieży szkolnej, aby wszyscy udali się do ośrodka zdrowia, gdzie podany im zostanie płyn lugola, ale w jakim to celu ani słowa nie podano i nikt nie wiedział o tym, że dwa dni wcześniej już płyn taki podany został najmłodszemu potomstwu aparatu partyjno-administracyjnego, milicji i innym w Lubaczowie, to dopiero później rozeszły się te poufne wiadomości na ten temat, ale to są problemy, które domagają się szerszego omówienia, a uznałem za celowe, by o tym wspomnieć Panu, bo podane zostały wiadomości, iż płoną obecnie lasy położone w pobliżu Czarnobyla, a jakie będą tego następstwa, to może i "Goniec" poinformuje swych czytelników.
Omówiwszy już wcześniej pewne istotne zachody związane z przygotowywaniem się tu naszym do pierwszych wyborów samorządowych po 1989 r., zamierzałem tym razem opisać przygotowania i przebieg uroczystości 3 Maja w Cieszanowie w 1990 r., bo było to również wydarzenie istotne, które miało również istotny wpływ na przebieg i wyniki wyborów, ale z uwagi na to, iż zatrzymałem się nieco dłużej nad problemem elektrowni w Czarnobylu, bo nie należy wykluczać, iż obecne wydarzenia na terenie wschodniej Ukrainy mogą mieć jakiś związek z pożarem okolicznych lasów, stąd to muszę znacznie ograniczyć swe wypowiedzi w podniesionej tu kwestii.
Wspomnę, iż po 1944 r. okupacyjne władze sowieckie systematycznie wyciszały i ostatecznie zlikwidowały uroczystości 3 Maja, a w jego miejsce starano się wprowadzić 1 Maja, co, w miarę lat, w jakimś stopniu przynosiło pewne efekty. W większych ośrodkach miejskich Kościół katolicki dbał o to, by dzień ten traktowany był jako święto kościelne, ale na tzw. prowincji różnie to w tym zakresie było. U nas tu, w Cieszanowie, ks. Józef Kłos, o którym już wcześniej Panu wspominałem, przez cały okres okupacji sowieckiej dbał o to, by Święto 3 Maja z należną czcią było obchodzone i tak też społeczność parafialna dzień ten traktowała, a w szczególności przestrzegała tego ludność wiejska, która związana była z prowadzeniem indywidualnych gospodarstw rolnych, bo już tam, gdzie były państwowe gospodarstwa rolne czy tzw. spółdzielnie produkcyjne, to nie było to łatwe.
Dbał więc ks. Józef Kłos, by uroczysty charakter miała suma, by przy ołtarzu byli ministranci, a co za tym idzie, niejednokrotnie bywało, iż podczas przerwy śródlekcyjnej podchodził do mnie chłopak, który miał być u mnie na lekcji następnej, i prosił, abym go zwolnił, bo miał służyć do Mszy św. W 1990 r. był u as proboszczem ks. Jan Chmiel, o którym też już wcześniej wspominałem Panu. Zaproponowałem, aby Świętu 3 Maja nadać charakter kościelno-narodowy, by po sumie wyjść z kościoła na Rynek, a chcąc podnieść rangę tych uroczystości zaproponowałem, aby do Cieszanowa zaprosić Antoniego Kurowskiego z Biszczy k. Biłgoraja i "jego ułanów".
Podczas uroczystości pod Osuchami, o jakich też Szanownemu Panu Redaktorowi wspominałem wcześniej, zaczęli od pewnego czasu pojawiać się jak prawdziwi przedwojenni ułani, którymi dowodził Antoni Kurowski, i ich tam to obecność w istotnym stopniu podnosiła zawsze rangę tych uroczystości, bo w wymowny sposób przypominali niepodległą Polskę, II Rzeczpospolitą z uwagi na to, iż nawiązywali do tradycji 3. Pułku Ułanów Śląskich, który w 1939 r., podczas walk z Niemcami, stoczył ostatnie swe walki pod Tarnogrodem i w czas I bitwy pod Tomaszowem Lubelskim, gdzie podczas desperackiego ataku 19 września jednostka ta straciła ok. 70 proc. swego stanu osobowego. Antoni Kurowski, w młodym jeszcze wieku, związał się z Armią Krajową i pod ps. Zajączek, w czas zagrożenia ludności polskiej przez Ukraińską Powstańczą Armię, skierowany został wraz z innymi do Rudy Różanieckiej i stąd to 2 V 1944 r. brał udział w zabezpieczeniu ewakuacji ludności polskiej z Cieszanowa na terenie przysiółka Doliny. Tradycjami Armii Krajowej i walk partyzanckich żył! Zgromadził u siebie w Biszczy sporo różnorakiego ekwipunku wojskowego armii polskiej i tam to zgromadził też wokół siebie młodych mężczyzn, z którymi występował w czas uroczystości pod Osuchami. Tam go poznałem. Bywał u mnie w Cieszanowie. Uznałem, iż jego obecność wraz z jego podkomendnymi w planowanej uroczystości w 1990 r. podniesie jej rangę. Stąd to, wraz z księdzem proboszczem, wybraliśmy się do Biszczy. Nie zawiodłem się!
Ustaliliśmy czas i miejsce powitania ich na granicy woj. zamojskiego i przemyskiego, oraz przebieg uroczystości w Cieszanowie. 3 maja wyjechaliśmy do Starego Lublińca, by na granicy tej wsi i wsi Zamch powitać gości chlebem i solą. Goście jednak wcześniej "przekroczyli" granicę województw i zatrzymali się w centrum wsi w Starym Lublińcu. Była tam dawna greckokatolicka cerkiew, którą, po pewnych przeróbkach wewnętrznych przystosowano do potrzeb Kościoła rzymskokatolickiego. Proboszczem był tam ks. Michał Opaliński, sybirak, o którym wspominałem już Panu wcześniej. Zaprosił ich do środka świątyni i przy tej okazji weszło tam też sporo miejscowej ludności. Weszliśmy i my, i stąd to już razem przyjechaliśmy do Cieszanowa. Przed kościołem zebrało się już, choć przed czasem, sporo ludności. Goście zajechali pod plebanię. O godzinie 11 rozpoczęła się suma. Kościół był wypełniony mieszkańcami nie tylko Cieszanowa. Księża stanęli przy ołtarzu. Przez środek kościoła zostawiono wolne przejście. Była cisza! Przerwał ją stukot wojskowych butów. Do kościoła weszli ułani. Nie było ich dużo – tylu ilu mogło ich wsiąść do wojskowego gazika. Szli równym krokiem i odniosłem wrażenie, jak było to pokazane na tym pamiętnym filmie pt. "Hubal". Rozpierało to w piersiach ogromną radość, że i do naszej świątyni "weszła Polska"! Dalszych szczegółów podawać nie będę, bo czas mnie przygania. Wspomnę jeno o tym, iż po sumie ludność zgromadziła się na Rynku. Ułani zaciągnęli wartę honorową przy pomniku upamiętniającym rozstrzelanych tu dziesięciu zakładników w 1943 r., oraz przy Krzyżu Katyńskim. Miałem tam wówczas przemówienie. Pogoda dopisała. Uroczystość w pełni udała się. Ogromnie zadowolone były starsze kobiety, które wprost fruwały, by być możliwie jak najbliżej ułanów, ale zawiedzione były tylko tym, że nie przyjechali na koniach, a samochodem.
Po uroczystościach ks. Jan Chmiel zaprosił gości na plebanię na obiad, a ludzie powoli zaczęli się rozchodzić do swych domów. Wrażenie owocowało!
Pewnego dnia spotkała mnie na chodniku Konstancja Lisiewicz, dawna moja sąsiadka, na oczach której po prostu wyrastałem, i powiedziała do mnie: "Panie Stasiu, modlę się, abyście te wybory wygrali"! Tych słów nie zapomnę. To budziło w pełni nadzieję, że ludzie po tych długich latach przygnębieni, obudzili się. Podobnymi słowami powiedziała do mnie pewna sybiraczka z Dąbrówki. Wysiłki nasze już zaczęły owocować, a czas wyborów zbliżał się. Stąd było sporo różnych spraw do załatwienia i jeśli czas mi pozwoli i sił mi starczy, to może napiszę tu Panu na ten temat, a dziś pisząc tu o tym wszystkim, stale myślę o tym, mając m.in. na uwadze zbliżające się wybory prezydenckie, iż dzisiejsi działacze społeczni nie wykorzystują w należytym stopniu różnych okazji patriotyczno-religijnych, by budzić wśród szerokich kręgów społeczeństwa poczucie godności narodowej, acz dostrzegam, iż pewne kroki w tym zakresie zrobiono i stąd to wrogie nam siły robią wszystko, by przeszkodzić temu. Mam jednak nadzieję, że 10 maja naród polski zmobilizuje się i jednoznacznie wykaże swą wolę i wybierze godnego tej roli Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej.
Czas mi kończyć ten list, ale mając na uwadze ten miesiąc, trudno mi tu jeszcze nie wspomnieć Panu o tym, iż 21 maja minie 70. rocznica podpisania nieopodal Cieszanowa, na przysiółku Lublińca Nowego zwanym Dubinie tzw. miru przez przedstawicieli polskiego i ukraińskiego podziemia.
Było to wydarzenie niezwykle istotne, gdyż kładło definitywnie wszelkie zachody "strony trzeciej", by lała się nadal krew obu tych nacji. Podziemie polskie, Armia Krajowa, daleko wcześniej zrozumiała, w czym tkwi problem, i usiłowało nakłonić stronę ukraińską do zaprzestania walki i wzajemnego wyniszczania ludności i dóbr materialnych, ale nie dawało to rezultatów, a kiedy zrozumieli, gdy zaproponowali wszczęcie rozmów, mimo przelanej krwi i okropnych nieprawości, usiedli do stołów i zaczęli rozmawiać.
Nie były to rozmowy proste i łatwe i prowadzone były wpierw w różnych miejscach. Stronę polską reprezentowali przedstawiciele tomaszowskiego obwodu Armii Krajowej. Podkreślam: Armii Krajowej! Oficjalnie Armia Krajowa została wcześniej rozwiązana, ale lubelski okręg nie podporządkował się tej decyzji i stąd to na oficjalnym dokumencie widnieje jednoznacznie, iż porozumienie to zawarte zostało przez Armię Krajową i Ukraińską Powstańczą Armię.
Mocą tegoż porozumienia przerwano wzajemne walki na terenie całego okręgu lubelskiego. Zaprzestano grabienia ludności cywilnej i ułatwiono ludności polskiej i ukraińskiej poruszanie się w terenie, a wszelkie przejawy naruszania warunków "miru" były przez obie strony bezwzględnie tępione.
Byłem świadkiem, gdy latem 1945 r. na Rynku dowódca miejscowej placówki AK, wówczas już ppor. rez. Wilhelm Kołodziejczyk ps. Kosa, wymierzył owe "25" na goły tyłek jednemu z mieszkających na terenie Woli Nowosielskiej uciekinierów z pobliskich wsi za to, że z drugim jeszcze ukradli krowę w Lublińcu Nowym.
Wszelkie sprawy związane z przestrzeganiem warunków porozumienia były systematycznie omawiane na spotkaniach, które były organizowane raz po jednej, raz po drugiej stronie. Czas ten mam za sobą i żywiłem nadzieję, iż w tym roku ową pamiętną rocznicę uda się jakoś jednoznacznie upamiętnić, ale rozwijająca się sytuacja polityczna na terenie Ukrainy korzystnych warunków ku temu nie stwarza. Trudno! Trzeba się z tym pogodzić, ale wielka to szkoda, że wysiłki tych, którzy 70 lat temu zasiedli do wspólnych rozmów, nie zostały nawet do dziś w należnym stopniu jednoznacznie przez historyków omówione i opracowane, a czy młode kadry, w oparciu jeno o zachowane materiały archiwalne, będą zdolne wydarzenia te zgłębić, mam duże wątpliwości w oparciu o przykłady tyczące innych kwestii.
Na koniec uważam za celowe przypomnieć o tym, iż w tym roku mija 30. rocznica otwarcia we Wrocławiu Panoramy Racławickiej, by zachęcić innych do przypomnienia o wielorakich zachodach różnych osób zmierzających ku temu, aby to dzieło krzepiło ducha Narodu, a jak mi udało się dzieło to wówczas obejrzeć, to może będę miał jakąś sposobność, to opiszę Panu, bo to też jest istotne.
(...)
Stanisław Fr. Gajerski
Cieszanów, 28 kwietnia 2015
PS W następstwie okropnego przemęczenia zapomniałem choćby jeno zasygnalizować dwie kwestie, które ostatnio wychodzą jak przysłowiowe szydło z worka, a więc:
1. Kwestia zakończenia II wojny światowej i
2. Skąd to różnica w czasie: 8 czy 9 maja. Podam krótko, iż II wojna światowa zakończyła się 2 IX 1945 r., gdy Japonia podpisała bezwarunkowy akt kapitulacji, a 8 maja zakończona została wojna na terenie Europy. Akt kapitulacji bezwzględnej z III Rzeszą, a przy współudziale przedstawiciela ZSRS, odbył się też 8 maja, ale o północy, ale w Moskwie był to już dzień 9 maja, bo tam obowiązywał już czas moskiewski. Ot i cały problem!
Ściskam mocno dłoń Pańską, Panie Redaktorze, i życzę wszelakiej pomyślności w dalszym życiu i pracy.
Stanisław Franciszek Gajerski
Odpowiedź redakcji: Serdecznie dziękujemy za korespondencję
•••
UWAGA: HURRA! WYBORÓW DRUGA TURA – 23 MAJA 2015 r.
REJESTRACJA: telefoniczna/osobista/elektroniczna, możliwa DLA TYCH, KTÓRZY NIE WZIĘLI UDZIAŁU W PIERWSZEJ TURZE, DO 21 MAJA br. (listowna tylko do 14 maja).
Nie wszyscy mają dostęp do Internetu. Wobec tego, że widziałam osoby, którym nie pozwolono głosować w pierwszej turze, 9 maja 2015 r., gdyż się nie zarejestrowały, chcę przypomnieć, co następuje (informacje z website konsulatu w Toronto):
Druga tura wyborów na Prezydenta RP będzie miała miejsce w Konsulacie w Toronto, w sobotę, 23 maja br. Rejestrować się MUSZĄ TYLKO osoby, które NIE uczyniły tego na pierwszą turę.
Najpewniejsza rejestracja: telefoniczna, osobista, elektroniczna.
Potrzebny jest w ręku ważny paszport RP, aby dokonać takiej rejestracji, gdyż jest wymagany jego numer, ważność (w tym data i miesiąc wydania), numer PESEL. Trzeba podać adres zagraniczny i polski, jeśli ktoś jest z wizytą.
Pamiętajmy, że obywatel ma: nie tylko obowiązki, ale i przywileje. Zostało dwóch kandydatów i tylko jeden z nich może liczyć na nasz głos... mogący być tą kropelką przelewającą czarę zwycięstwa.
Dla ułatwienia podaję telefon konsulatu w Toronto 416-252-5471 wew.: 575, 562, 580 lub 515.
REJESTRACJA jest TYLKO do 21 MAJA br. (z tym że LISTOWNA TYLKO do 14 MAJA, a więc to już jak musztarda po obiedzie), elektronicznie: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. lub Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript..">Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript..
Konstytucja RP zapewnia anonimowość głosowania, a takie, moim zdaniem, chyba możliwe tylko przez osobisty udział, więc do takiego zachęcam. Dobrze jest przynieść własny długopis do postawienia tego ważnego krzyżyka.
Małgorzata Kossowska
Odpowiedź redakcji: Bardzo dziękujemy za informacje! W drugiej turze nie ma już wątpliwości.