Polska istnieje tylko formalnie. To słowa nie błazna z cyrku lub pijanego bluźniercy spod knajpy, ale najwyższej rangi polityków PO i Tuska. Nie wiadomo jeszcze, co w tych nagraniach się znajduje, ale dał Bóg, aby była też prawda o katastrofie smoleńskiej. Wiadomo, że powiedzieli dużo prawdy, tylko nie oficjalnie, a w knajpie. To mówią politycy, którzy trzymają władzę w Polsce. Tyle wiemy, co zdążyli opublikować. Reszcie na pewno zostanie ukręcony łeb na rozkaz totalitarnego rządu. Ci, co nagrali i opublikowali zostaną surowo ukarani. Ale gdzie szukać tych, co mówią i piszą innym alfabetem, jak powiedział Tusk. Np. alfabetem ruskim lub hebrajskim. Nie będzie problemu ukarać polskich kelnerów. Nagrani politycy domagają się od prokuratury i sądów statusu poszkodowanych, a może i odszkodowania na koszt podatnika. Rząd na pewno się na to zgodzi.
Czy to ironia? Nie, w państwie totalitarnym to normalne. Tak samo, jak Tusk zawsze mówi "nic się nie stało". Np. Rostowski był im niewygodny, Tusk dostał rozkaz zwolnić go i to zrobił w podskokach.
W tych nagraniach widać, że im chodzi tylko o utrzymanie się u władzy, nie o Polskę i naród polski. Tusk kiedyś powiedział, "choćby po trupach, a nie dopuszczę, aby PiS wygrał wybory". To ten sam język w tych nagraniach.
Ta kolejna afera przykryła aferę Kwaśniewskich.
Tusk też powiedział, że "Polska to nienormalność", a w dodatku, nie ma z kim przegrać. I w tym ma trochę racji. Dopóki PiS-em będzie rządził Kaczyński, naiwny i dziecinny, to nigdy nie wygrają wyborów. I pomimo, że w większości PiS popierają katolicy.
Nie znaczy to, że w PiS-ie nie ma ludzi zdolnych do rządzenia partią i Polską. Potrzebny jest tylko twardy, mądry i stanowczy polityk, a nie ciepłe kluski. Nie "gliniany" Gliński, którego znów Kaczyński wyznacza na premiera. Podobnie - pamiętam - jak PiS wygrał wybory, też Kaczyński nie chciał być premierem, tylko wyznaczył Marcinkiewicza. Skoro nie poczuwa się by być premierem, dlaczego nie zrezygnuje z bycia prezesem PiS-u?
Bartoszewski powiedział o Polakach, to jest bydło. I też miał trochę racji. Bo to w końcu Polacy i katolicy wybierają rząd i ich popierają. Oni się z tego cieszą i dorzynają watahy. Pan redaktor Kumor w swym artykule napisał, nie bójmy się myśleć do końca i uwzględniać Żydów - jednych z głównych aktorów światowej i polskiej polityki. I tu jest odpowiedź dlaczego tak się dzieje w świecie.
Dopóki będą rządzić ludzie bez wiary w Boga, bez sumienia. Dla nich Bogiem jest pieniądz i żądza rządzenia światem. Ich Bogiem jest szatan. Szkoda, że "Solidarność" 10-cio milionowa oddała władzę agentowi "Bolkowi", który zaakceptował oprawcę na pierwszego prezydenta Polski i doradcę Komorowskiego.
Stanisław Wojtowicz, Mississauga
Od redakcji: Proszę Pana, każdy naród ma taki rząd, na jaki sobie pozwala.
•••
Witam,
Lubię obserwować zachowanie naszych polonijnych ojców-redaktorów. Zawsze powtarza się ten sam schemat. Gdy w mediach pojawiają się artykuły o skandalach pedofilskich w Kościele, które wywołują poruszenie na całym świecie, to udają że nic o tym nie wiedzą: http://wiadomosci.onet.pl/swiat/przez-10-lat-do-watykanu-zgloszono-niemal-trzy-i-pol-tysiaca-przypadkow-pedofilii/80d0g
http://www.nytimes.com/2014/04/23/opinion/dowd-a-saint-he-aint.html?_r=1
http://www.montrealgazette.com/news/accuses+Vatican+adopting+policies+that+allowed+priests+rape/9471164/story.html
A jak sprawy trochę przycichną, wtedy wychodzą z bunkrów i abarot ględzą o prześladowaniu Kościoła, wielkości cywilizacji łacińskiej itd.itp. Ja myślę że to nie są ludzie trzeźwi którym na sercu leży dobro ludzkości, a już z pewnością nie osoby zasługujące na jakikolwiek szacunek i autorytet.
Pozdrawiam,
Edward Rybarczyk, Vancouver
Od redakcji: JeśLi lubi Pan skandale, polecam magazyny sensacyjne.
•••
Szanowna Redakcjo
W nowym Gońcu nie znalazłam programu TV Polonia , mam nadzieję, że to tylko jednorazowe. Bardzo lubię czytać pańską gazetę i kupuję ją od lat, ale jeżeli nie będzie w niej programu TV będę zmuszona kupować konkurencję, a tamtego piśmidła od lat nie tykam. Gratulacje dla p. S. Michalkiewicza, świetne pióro, a to co pisze to niestety smutna polska rzeczywistość , z p. A. Kumorem też się na ogół zgadzam , różnimy się w kwestii powstania warszawskiego, ale to już inna historia. Jeszcze raz proszę drukujcie państwo program TV.
Pozdrowienia. Ela.
Sent from Samsung Mobile
Od redakcji: Droga Pani, pisze Pani do nas list posługując się smartfonem Samsunga, z pewnością więc jest Pani w stanie znaleźć dobry program TvPolonia on-line, choćby na stronach TVP. Goniec ma ambicje przedstawiać i nagłaśniać materiały, które trudniej znaleźć. Na program TVPolonia nie musi Pani wydawać pieniędzy - jest w wielu pismach darmowych.
•••
Cieszanów, niedziela 22 czerwca 2014
Wielce Szanowny Panie Redaktorze,
nareszcie usiadłem do maszyny, by napisać ten list. W planie miałem napisać do Pana w ubiegłym tygodniu, ale nie starczyło sił i czasu. Napisałem do innych, a jest tu o czym pisać, bo są problemy i lokalne i szersze, dopingują też do tego nasze środki przekazu, ale też i redagowany przez Pana "Goniec", z którego łam wyzierają różnego rodzaju problemy. Niejednokrotnie bardzo istotne!
13 czerwca "Nasz Dziennik" opublikował felieton (nr 136, s.24) Stanisława Michalkiewicza pt. "Nie zostaliśmy sami", który dzień wcześniej zaprezentował na falach toruńskiej rozgłośni oo. redemptorystów, ale kto z tego wiele mógł zrozumieć. Istotę problemu jednoznacznie wyłożył "Goniec" z 13 - 19 czerwca (nr 24, s. 12), a dodatkowo dopełnił ją felieton Stanisława Michalkiewicza (s.13,49). Jest nad czym rozmyślać! Jeśli istotnie "Polska wypłaci emerytury ocalałym z holocaustu mieszkającym za granicą", to jest nad czym rozmyślać, ale na ten temat u nas na dobre to cisza! Rozgorzała natomiast gorąca dyskusja na temat podsłuchów, ale czy ie należy tego rozpatrywać jako temat zastępczy, to też jest problem, który w jakimś felietonie podniesie Stanisław Michalkiewicz, a ja tu pragnę jeno zamarkować inną kwestię, którą zaprezentował prof. Henry Radecki na ss. 50-51 oraz 38 cytowanego tu już numeru redagowanego przez Pana tygodnika: "Polska Ochotnicza Armia w Kanadzie 1917-1918".
Rad jestem ogromnie, iż mogłem bliżej tę kwestię poznać, acz daleko wcześniej u zarania swej tu pracy pedagogicznej miałem możność zetknąć się z dwoma kombatantami, którzy czas ten mieli za sobą i cieszyli się jeszcze dobrym zdrowiem. Byli to Franciszek Binkowski i Józef Szepeciński. Obaj pochodzili z Cieszanowa, i jak wielu innych, z przeludnionej Galicji wyjechali za Ocean szukać pracy. Wybuchła wojna! Na apel Ignacego Jana Paderewskiego, jak i inni Polacy, zgłosili się obaj do wojska, a następnie, po przeszkoleniu i przetransportowaniu do Europy stali się żołnierzami Armii Polskiej we Francji, na czele której stanął gen. Józef Haller. Szeregi tej armii zasilili liczni ochotnicy z obozów jenieckich, którzy wpierw służyli jako poddani Austrii lub Niemiec w armiach państw centralnych. I w takich to okolicznościach w jej szeregach znaleźli się pochodzący z Cieszanowa Franciszek Harlender, Józef Szajowski i Józef Zaberniak, ale bliższych losów tychże trzech nie udało mi się zgłębić. Po powrocie do kraju i zakończeniu walk o granice wszyscy wrócili do rodzinnego środowiska.
Franciszek Binkowski był policjantem gminnym i pamiętam jak przed wojną zapalał na rynku lampy gazowe.
Józef Szepeciński pracował w biurze Urzędu Miejskiego w Cieszanowie. W czas wojny utrzymywali się jeno z niewielkich gospodarstw rolnych. Po zakończeniu wojny Józef Szepeciński miał zaproszenie na jakiś zjazd kombatantów do Stanów Zjednoczonych, ale z tego już nie skorzystał bacząc na sytuację polityczną panującą u nas w czas nowej okupacji sowieckiej. Gdy rozpocząłem pracę w tutejszej szkole i zorganizowałem kółko historyczne, to dwukrotnie prosiłem obu kombatantów na spotkanie z jego członkami i czuło się, że byli z tego radzi.
Gdy w 1990 roku staraniem kombatantów z Armii Krajowej, zestawiano imiona i nazwiska uczestników walk niepodległościowych o granice w latach 1918-1920, zarekomendowałem też owych pięciu kombatantów z "Błękitnej Armii" i stąd te imiona i nazwiska znajdują się dziś na niewielkiej tablicy pamiątkowej w kościele parafialnym w Cieszanowie. Jeśli list ten skieruje Pan, Panie Redaktorze, by zamieszczony on został na łamach redagowanego przez się tygodnika, to imiona te i nazwiska zostaną wymowniej jeszcze utrwalone, bo dotychczas nie miałem sposobnej ku temy okazji, a świeca mego życia dopala się. Na utrwalenie oczekuje wiele innych spraw!
W minionym tygodniu myślałem o tym, by podać nieco danych o kacji Ukraińskiej Powstańczej Armii pod Zatylem k. Bełżca, gdzie 16 VI 1944 roku zatrzymano pociąg i jadących nim pasażerów na miejscu rozstrzelano, no ale na to nie tylko czasu mi nie starczyło a wyłoniły się inne przeszkody, w tym m.in. dość istotna kwestia: 73. rocznica uderzenia niemieckiego na ZSRS! Ten czas mam za sobą i ten czas wpisany został i w mój życiorys,bo w tymże to roku przystępowałem do Pierwszej Komunii Swiętej.
Nadmienię, iż Cieszanów, w następstwie niemiecko-sowieckiej agresji w 1939 r. znalazł się bez mała w całości po niemieckiej stronie granicy.
W 1939 roku wchodził Cieszanów w skład powiatu lubaczowskiego i wraz z tymże obszarem leżał w północnej części woj. lwowskiego, która przypierała do woj. lubelskiego, a dokładniej do południowej krawędzi pow. tomaszewskiego. Fakt to istotny! Problem w tym, iż zgodnie z niemiecko-sowieckim układem podpisanym 23 sierpnia teren ten miał przypaść stronie sowieckiej.
Ponieważ III Rzesza wpierw zaatakowała Polskę, stąd to wojska niemieckie już 12 września zajęły Cieszanów. Nie na długo! Po agresji sowieckiej wycofały się za San, którego koryto na znacznej części obszaru II rzeczpospolitej miało stanowić linię podziału stref wpływów III rzeszy i Związku Socjalistycznego Sowieckich Republik, a do Cieszanowa wkroczyła Armia Czerwona. W Moskwie z inicjatywy władz Związku Sowieckiego, wszczęto ponownie niemiecko-sowieckie rokowania w sprawie dokonania pewnych zmian odnośnie podziału obszaru II Rzeczpospolitej i tu za celowe uznałem podnieść (patrz: Mamy przebogatą kulturę duchową i materialną, "Goniec", R XII, nr 24, s.20) istotną kwestię tyczącą pozostania w Warszawie przedstawicielstwa ZSSR, gdy dyplomaci innych państw podjęli decyzję opuszczenia stolicy Polski.
Rokowania moskiewskie zakończyły się podpisaniem nowego protokołu w sprawie podziału Polski, w myśl którego część obszaru, która miała przypaść stronie sowieckiej przekazana została stronie niemieckiej, a co za tym idzie na mapach sztabowych 28 września wytyczona została nowa granica niemiecko-sowiecka na odcinku od Sanu do Bugu.
Stąd to m.in.wojska sowieckie zaczęły się wycofywać z terenu woj. lubelskiego i w takich to też okolicznościach opuściły one i Cieszanów. Pozostały natomiast w Lubaczowie, a granica przecięła obszar powiatu lubaczowskiego na dwie mniej więcej równe części. Część północno-zachodnia wraz z zachodnią częścią pow. sokalskiego, północnymi skrawkami pow. rawskiego i północno-wschodnim skrawkiem pow. jarosławskiego przypadła stronie niemieckiej i weszła później w skłas tzw. Generalnego Gubernatorstwa, a południowo-wschodnia część pow. lubaczowskiego, po tw. głosowaniu powszechnym, włączona została w skład Ukraińskiej Socjalistycznej Sowieckiej Republiki, wchodząc tym samym w skład ZSSR. Fakt to znów istotny, a problem m.in. w tym, iż na obzarze Cieszanowa linia graniczna przecięła ważny szlak komunikacyjny biegnący z Jarosławia do Bełżca i dalej do Tomaszowa Lubelskiego, i stąd to Niemcy już w roku następnym przystąpili do budowy ważnego strategicznego odcinka drogi, poczynając od miejscowości Kopki nad Sanem i poprzez Tarnogród, Zamch, Lubliniec Stary, aż do Lublińca Nowego, w której to wsi nastąpiło rozwidlenie tej drogi. Jeden jej odcinek w kierunku wschodnim doprowadzono do wsi Żuków i tu przyparł on do szosy prowadzącej do Bełżca, a drugi, południowo-wschodni, doprowadzono do Cieszanowa i tu przede wszystkim umożliwiał on podciągnięcie sił wojskowych na ten odcinek granicy ze Związkiem Sowieckim.
Wspomnę, iż po wytyczeniu niemiecko-sowieckiej granicy jedna i druga strona obsadziła ją swymi służbami granicznymi i po jednej i drugiej stronie jej biegu z miejsca przystąpiono do jej umacniania. W Cieszanowie rozkwaterowała się niemiecka straż graniczna. Zakwaterowana też została kompania saperska, która zaangażowana była w budowę wspomnianej szosy strategicznej, a wiosną 1941 roku zakwaterowane zostały nie tylko na terenie Cieszanowa, ale i w okolicznych miejscowościach i w lasach frontowe oddziały niemieckie, które wycofane zostały z terenu Francji. Nauka młodzieży szkolnej odbywała się w budynkach prywatnych, a codzienne życie sprawiało, iż różnorakich wrażeń z dnia na dzień przybywało! Aresztowany został ks. Tadeusz Stroński, aresztowano też w Cieszanowie szereg innych mężczyzn, a Niemcy nie taili już, iż przygotowują się do uderzenia na ZSSR, a wspominam tu m.in. i o tym, a to z tego względu, iż Sowieci przez długie lata podawali później, że atakiem niemieckim byli zaskoczeni. Wiem, że informację na ten temat, włożoną do butelki przerzucono na odcinku cieszanowskim na drugą stronę granicy i wiadomo mi z publikacji, iż na wschód od Tomaszowa Lubelskiego nasze władze konspiracyjne powiadomiły stronę sowiecką o mającym nastąpić ataku niemieckim. Tuż przed mającym nastąpić atakiem niemieckim podciągnięte zostały pod granicę znaczniejsze siły sowieckie, ale te zostały wycofane w głąb kraju. Pogłoski o mającej wybuchnąć wojnie Sowici dementowali. W sobotę 21 czerwca, urządzono w Lubaczowie wielką zabawę taneczną.
Atak niemiecki na ZSSR, jak czytałem swego czasu w jakiejś gazecie, miał nastąpić w sobotę 21 czerwca, ale termin ten miał ponoć odradzić Hitlerowi jego astrolog.
Pamiętam, iż w piątek, a więc 20 czerwca, wojsko opuściło tuż po obiedzie budynek, w którym mieściło się przed wojną seminarium nauczycielskie i wyszło z Cieszanowa.
Tato, który umiał dobrze po niemiecku, w rozmowie z żołnierzami dowiedział się nie tylko o mającej nastąpić wojnie, ale któryś z nich doradził mu, aby przygotował na terenie ogrodu schron, abyśmy , w razie potrzeby, mieli się gdzie skryć. Był taki schron! Kiedy został wykopany, nie wiem, ale zaglądałem do jego wnętrza. Sąsiedzi też mieli! Wojsko jednak w późnych godzinach popołudniowych wróciła na pierwotne miejsce zakwaterowania, a w sobotę ponownie opuściło Cieszanów. Zapanowała swoista cisza przed burzą, a w niedzielę o godzinie 5 rano ciszę tę przerwały strzały artyleryjskie. Tato wyszedł z domu, a wraz z nim i ja. Ten moment dobrze utkwił mi w pamięci!
Po latach opowiadał mi znacznie ode mnie starszy syn gajowego z pobliskiego Gorajca, iż o świcie, przed rozpoczęciem wojny, obudziło ich głośne ujadanie psów. Ojciec jego podszedł do okna i odsłonił firankę. Podszedł i on i widział, jak leśną dróżką szli obok gajówki młodzi chłopcy w mundurkach HitlerJugend. Szli z zakasanymi po łokieć rękawami u koszul w kierunku granicy, niosąc w rękach nożyce do cięcia drutów i pomyślałem sobie wówczas, gdy o tym mi mówił, jakie to było przemyślane: ci młodzi chłopcy mieli przygotować przejście dla wielkiej armii, która miała dokonać nowych podbojów na potrzeby III Rzeszy. Ilu z nich przeżyło wojnę, trudno powiedzieć, ale jeśli któryś z nich przeżył, to miał o czym opowiadać, bo na pewno było to w ich życiu wielkie wydarzenie, a czy był to fakt odosobniony czy powszechny, trudno mi tu jednoznacznie podać, bo nikt mi później o podobnym wydarzeniu nie wspominał, ani na taki temat nigdy nic nie czytałem. Wiadomo mi natomiast o tym, acz początkowo nie chciałem w to wierzyć, iż Niemcy stronę sowiecką ostrzeliwali z potężnych dział dalekosiężnych, które ustawione były na platformach kolejowych, ale kiedy zobaczyłem zdjącie zrobione na stacji kolejowej w Bełżcu, to nie tylko uwierzyłem, ale zacząłem się tą kwestią bliżej interesować.
Problemów związanych z rozpoczęciem wojny jest moc!
Pamiętam, jak moja kuzynka Jasia Kopfówna, która umiała też po niemiecku, w rozmowie z żołnierzami wspomniała któremuś, iż czeka ich to samo co i Napoleona I, ale ten zareagował na to jednoznacznie, iż oni takich już błędów nie popełnią.
Uderzenie niemieckie powiodło się. Schron nie był nam potrzebny, a strzały artyleryjskie ucichły. Broniły się jeno przygraniczne strażnice sowieckie, a wojsko niemieckie już w niedzielę zajęło pobliski Lubaczów. Sowieci byli całkowicie zaskoczeni. Oficerowie, którzy wrócili z zabawy nie zdążyli na dobre przełamać pierwszego snu, gdy w koszarach ogłoszono alarm.. Żołnierzez ledwie zdążyli pozabierać ze stojaków karabiny i tak w koszulach i w gaciach uciekali w kierunku łąk, a Niemcy strzelali do nich jak do kaczek. Nic więc dziwnego, że już w pierwszych godzinach wojny mieli pierwszych niewolników. Odprowadzano ich do Cieszanowa! Widziałem ich!
Stasia Lisowska, która przed wojną uczęszczała w Lubaczowie do gimnazjum, a była koleżanką kuzynki mej jasi Kopfównej, dowiedziała się, iż wśród jeńców ma być pochodzący z Lubaczowa Janek Czajkowski. Wybierały się, by tam podejść. Wybierał się też z nimi kuzyn mój Lutek Kopf. Poszedłem z nimi. Jeńcy chodzili po placu wokół budynku ukraińskiej Proswity. Dzień był pogodny. Słońce przygrzewało. Jeńcy wyciągali ręce i prosili o chleb i wodę.
Jeńców sowieckich przetrzymywano też na terenie Cieszanowa w drugim miejscu, w synagodze i okolicznych pożydowskich budynkach. Tam było ich więcej. Pamiętam, jak zmarłego jeńca chowano na żydowskim cmentarzu, a starszy mój kolega Staszek Szabatowski widział, jak dwaj jeńcy nieśli zmarłego na cmentarz katolicki, by go pogrzebać.
Z relacji starszej ode mnie pani wiadomo mi o tym, iż w Cieszanowie przez jakiś czas przetrzymywany był syn Józefa Stalina, co jest faktem godnym szerszej uwagi. Kiedy oba punkty zborne jeńców sowieckich w Cieszanowie zostały zlikwidowane, nie pamiętam, a kiedy tą kwestią zainteresowałem się, to nie było już wiarygodnego dla mnie informatora, abym mógł się coś na ten temat dowiedzieć. Czas pozacierał wiele godnych szerszej uwagi szczegółów, bo narastały nowe i tak jest do dziś, a tu zbliża się stulecie wybuchu pierwszej wojny światowej. Wielkiej Wojny, jak wpierw ją nazywano, o której tyle słyszałem od najwcześniejszych lat mojego życia... Zbliża się też 70-lecie ostatecznego zakończenia walk przeciwpartyzanckich na terenie Puszczy Solskiej i bitwy pod Osuchami i stąd to w tym roku zechcę koniecznie tam być, bo może to już dla mnie ostatnia możliwość uczestniczenia w tej dorocznej, jakże smutnej uroczystości, gdy z roku na rok ubywa tych, których wcześniej tam poznałem, z którymi tam rozmawiałem i dzięki którym zgłębiłem losy różnych osób, nie tylko w czas okupacji niemieckiej, ale i późniejsze, w czas okupacji sowieckiej, która zakończyła się w 1989 roku.
Fetowano w tym roku 25-lecie tychże pierwszych "częściowo wolnych" wyborów, które w jakimś stopniu pozwoliły nam zrzucić to jarzmo sowieckiej okupacji, ale nie pozwoliły się cieszyć w pełni całemu narodowi i stąd to już dziś odczuwamy, jak obce siły ograniczają naszą wolność. Nie wszyscy w pełni zdają sobie dziś jeszcze z tego sprawę, ale dobrze, że "Goniec" odnotowuje te zachody. Dobrze, że na tychże to łamach kanadyjska Polonia jest na bieżąco informowana o tym, co się w kraju dzieje i za to Panu, Panie Redaktorze, serdecznie dziękuję i na zakończenie mocno ściskam dłoń
Stanisław Fr. Gajerski
Od redakcji: Szanowny Panie, bardzo dziękujemy za list. Proszę pomyśleć o złożeniu zapisków w miejscowym archiwum. To musi zostać ocalone.