"Naród, to struktura rodziny i struktura religii", pięknie słowem namalował Zbigniew Herbert.
Każdy z nas mógłby dołożyć swoją, poszerzoną o swoje pryncypia, definicję Narodu. Na pewno są wśród nich takie określenia, jak wierność historii, suwerenność, własny język i kultura, gotowość do każdej ofiary w obronie tegoż narodu, obronie wiary, troska o kolejne, młode pokolenia, o ich zdrowy moralnie i intelektualnie, rozwój... długa lista.
Powinna być wśród tych określeń również, tak bardzo podle wykorzystana i karygodnie nadużyta, solidarność. Niestety, chyba "ich" z "nimi". I tak jest do dziś. "Oni" się świetnie mają.
Już od wielu lat, nasz naród stał się koniem, nieokiełznanym rumakiem, którego próbują ujeździć różni "jeźdźcy apokalipsy". A widać już tej dywersji, niestety, poważne rysy na naszej strukturze, na naszych pobożnych życzeniach - definicjach. Bo jednak pobożne życzenia to za mało.
1 maja Tajne Komplety (www.tajnekomplety.com) obchodzą cichą, pierwszą rocznicę swojej skromnej działalności. Bogu niech będą dzięki.
Podziękowania nasze kierujemy również w stronę wszystkich tworzących tę stronę - merytorycznie i technicznie. Bóg zapłać.
Mamy już 1350 stałych abonentów (subscribers) i zbliżamy się do liczby 400 000 wejść na naszą stronę. Dorosłych, wiedzących czego szukają, Polaków. Trzeba oczywiście odjąć tych, którzy robią to służbowo i za pieniądze. Schlebia nam to.
Dziękujemy wszystkim naszym odbiorcom, bo to podtrzymuje sens naszej pracy.
Wierzymy, że zdecydowana większość tych, co słuchają i czytają nasze materiały, to Polacy, którzy jakąkolwiek definicję narodu preferują, czują ją tak samo - jako nasz dom, naszą rodzinę, naszą wiarę, nasze być, albo nie być, dla nas i dla naszych dzieci. I tak znów wracamy do określenia p. Zbigniewa Herberta.
Dlaczego tak jest, że jest coraz gorzej ? A, nie oszukujmy się, jest coraz gorzej i tylko patrzeć, jak czegoś takiego jak Polska nie będzie.
Czegoś takiego jak prawdziwy, niezmutowany Kościół rzymskokatolicki, nie będzie. Liczebnie, bo formalnie, nigdy nie upadnie, obiecał to przecież Jezus Chrystus. Amen.
Abyśmy i my znaleźli się w tym nielicznym (obyśmy się mylili, że nielicznym) gronie wiernych do końca.
Dlaczego jest tak źle?
Musimy wrócić do dwóch słów - ofiarność i solidarność.
Gdy w roku 1939 było już niemal pewne, że wojna stoi za drzwiami i że nasza armia potrzebuje samolotów, czołgów, broni, bo najlepszych żołnierzy zawsze mieliśmy, to tamci Polacy oddawali swoje oszczędności, złoto, wszystko co miało jakąś wartość, żeby powstał odpowiedni fundusz, bo tego wymagała sytuacja. Wiedzieli, że muszą bronić Ojczyzny, wiary, domu, rodziny.
Dzisiejsza wojna wypowiedziana narodowi polskiemu, bo stoi on ością w gardłach czerwonych, czarnych i niebieskich, jest dużo bardziej niebezpieczna, bo nie słychać strzałów, a trup narodu ściele się gęsto. A dobierają się już do naszego największego bogactwa, do naszych dzieci!
Ośmieszają, rozmydlają i niszczą naszą i naszych ojców wiarę!
Tajne Komplety to może najmniejsza formacja obronna, wśród tak wielu istniejących na froncie walki, ale jednak stanowi jakiś obraz, jakieś odbicie naszego społeczeństwa.
Nasz zespół jest tylko kilkuosobowy, ale nasze plany "obronne" i "zaczepne" są zawodowe i dalekowzroczne. Mamy profesjonalny sztab, mamy strategię, mamy malutką armię, która wojuje na miarę swoich możliwości, ale pewnych rzeczy się nie osiągnie, walka zakończyć się musi przegraną, jeżeli nie zakupimy koniecznej "broni", nie wzmocnimy frontu. W 1939 Polacy to rozumieli.
Cieszy to, że mamy tylu odbiorców, że jest tyle ciekawych i pochlebnych komentarzy na naszej stronie, ale za to nie można zakupić radarów, amunicji, paliwa, sfinansować nowych pomysłów. Chociażby tak jak ten, który miał powstać na naszą pierwszą rocznicę.
Od początku naszego istnienia, podana jest na naszej stronie prośba o wsparcie finansowe naszej działalności, chociaż najskromniejsze, ale pomnożone przez tysiąc czy dwa tysiące ludzi, dałoby już konkretną sumę.
Bardzo niedawno, prawie po roku naszej "walki", otrzymaliśmy pierwszą, wcale niesymboliczną i jedyną jak na razie ofiarę.
Od Państwa Ireny i Krzysztofa Zarzeckich, Bóg zapłać.
Warszawiacy, pokolenie tych, którzy w 39 roku składali swoje ofiary na fundusz obrony Polski. Rozumieli wtedy swoją powinność wobec Rzeczpospolitej i rozumieją teraz.
Wiemy, że jest wiele wartościowych pomysłów, organizacji, stron internetowych, ale jeżeli na prawie 400 000 wejść znalazło się tylko jedno małżeństwo które rozumie potrzebę ofiary na prowadzenie takiej "walki", to można z dużym prawdopodobieństwem powiedzieć, że te setki tysięcy Polaków nie wspierają również innych, narodowo katolickich organizacji, inicjatyw czy stron internetowych, ale z lubością płaczą nad naszą Polską.
"Nie płaczcie nade mną, ale nad sobą i nad waszymi dziećmi" - powiedział Pan Jezus do płaczących niewiast w Jerozolimie.
Może nasza Polska woła podobnie?
Na szańce, do broni!
Nie ma wolnej Polski, bo nie ma Polaków, są Europejczycy. Nie ma już tej odwagi, ofiarności i solidarności, dla Narodu i z Narodem. Żałobnicy i malkontenci.
Jak na Westerplatte i na Helu, jak pod Wizną, Warszawą, Grunwaldem czy Wiedniem, będziemy walczyć do końca o Polskę i wiarę, my i wiele innych grup "podziemia", ale chociaż nie płaczmy nad Polską. Płaczmy raczej nad sobą.
Niech będzie Pochwalony Jezus Chrystus!
Jeszcze Polska nie zginęła!
Chrystusa obierzmy za Króla!
Redakcja Tajnych Kompletów
Od redakcji: Gratulujemy!
"Rewolucja jest to zabicie wszystkich robotników 1 maja."
Szanowny tygodniku "Goniec"!
Znowu otrzymaliśmy nowy, ciekawy numer, który radzi nam, żebyśmy się nie bali swoich myśli. Bardzo słusznie. Ale czy także pożądane jest dzielenie się tymi myślami ze współczytelnikami? Spróbujmy. Trzy czwarte "Gońca", a może nawet więcej troszkę, jest ciekawe – i w tej samej części zgadzam się z poglądami wyrażanymi przez piszących autorów. Niestety, w jednej trzeciej, a może trochę mniej, zawarte są przemyślenia (?) nie najlepiej świadczące o poziomie intelektualnym ich wyrazicieli. Jakoś dziwnie, a może naturalnie, zbiega się to ze stylem, w jakim ta twórczość jest prezentowana, stylem nazwijmy go pompatyczno-pewnym siebie. Nie myślę tu o listach, które mogą być mądre, głupie, niepoważne, krytyczne itp. Mają prawo takie być – i dlatego ja piszę list. Rzeczą czytelnika jest, gdzie go można zakwalifikować. Ale od felietonu powinno się wymagać więcej. A poziom niektórych jest – powiedzmy sobie – rozpaczliwy.
Kiedyś jeden z tutejszych stosunkowo młodych działaczy polonijnych, też parający się czasem piórem, powiedział żartem, ale trafnie, że Internet wynaleziono po to, żeby pokazać, jak głupi są ludzie. Nie chciałbym tu kategorycznie stwierdzać, że "Goniec" jest po to, ażeby niewyżyci twórcy z niedostatkiem intelektu – też mogli zobaczyć swoje enuncjacje w druku. Różne są poglądy i gusty. Ktoś może skrytykować moje felietony (dlatego ograniczam się dziś tylko do listu), choć oczywistą oczywistością byłoby, że krytyka mojej twórczości jawiłaby się jako co najmniej nikczemna potwarz! A poważnie, to nasuwa mi się pewne skojarzenie. Pracując (niezbyt ciężką) jako dobry urzędnik państwowej administracji, w czasie licznych przerw na papieroska, kawę, herbatę i dywagacjach o d... Maryni, dzieliłem się z kolegą mocno krytycznymi uwagami na temat działania naszej administracji, jej przerostami i "radosnym" marnowaniem papierów w postaci zarządzeń, rozporządzeń, regulacji itp. zdecydowanie szkodliwych dla instytucji, do których się odnosiły.
Ale życie szło naprzód. Mój kompan należał gdzie trzeba (ja nigdzie) i awansował wyżej i wyżej. Odwiedzając go czasem, stąpając niepewnie po grubych dywanach, odważałem się wspominać – Andrzej, twoje zarządzenia i styl sprawowania władzy są toczka w toczkę takie, jakie namiętnie krytykowaliśmy. Odpowiadał wymijająco w stylu "wicie, rozumicie" – tak trzeba, inaczej nie można. Dlaczego to wspominam? Bo czytając bojowe – strzelać do nich – uwagi niektórych pożal się Boże felietonistów, myślę, jak oni by rządzili, gdyby się do władzy dorwali! Na szczęście takie nieszczęście nigdy nie nastąpi.
Jak wspomniałem – Internet wszystko wytrzyma. Ale czy "Goniec" też musi? Myślę, że odpowiedzią redakcji będzie stwierdzenie, iż moja polityczno-literacka krytyka jest subiektywna, więc od razu dodam – przed napisaniem tego listu skonsultowałem moje poglądy z mądrymi ludźmi, którzy jakby było trzeba, mogą się pod moim listem podpisać. Komentarze były: co to jest? Tego się w ogóle nie da czytać! Taka twórczość powinna być uzupełniona przerywnikami – przepraszam za chwilowy brak sensu – i przypisami, o co właściwie chodzi.
To tyle dzisiaj, raczej krytycznych, uwag. Ażeby to złagodzić, wspomnę, że podoba mi się ostatni "Ost-Front" Grafa P., bo ma formę reportażu – co, gdzie, kiedy. Pozazdrościć ruchliwości autorowi i zmysłu obserwacyjnego też. Radzę, żeby redakcja zaczęła już teraz gromadzić świeczki na tort urodzinowy dla naszego człowieka na Białorusi. Bo tych świecidełek trzeba będzie 80! Już niedługo. Za rok!
Życzę Redakcji dalszych sukcesów w propagowaniu patriotyzmu, wiary i pokazywaniu, gdzie prawdziwa polska racja stanu leży. A właściwie, gdzie się znajduje. Bo określenie "leży" pasuje raczej do kanadyjsko-amerykańskiej racji stanu, która to sobie w świetle ostatnich bostońsko-torontońskich wypadków, leży na łopatkach. Czy wreszcie te naiwne polityczno-poprawne społeczności północnoamerykańskie się obudzą? Oby. Ale krecia robota lewicowych liberałów trwa zbyt długo i zamuliła sporo umysłów, tak jak w Polsce. Politykom nie tyle chodzi o dobro kraju, ile zdobycie głosów i władzę.
A gdzie są te głosy? Wśród leniwych, rozkrzyczanych nieudaczników lewaków. Tych jest najwięcej! Oni o wyborze mogą zadecydować – głupota. A także zbratani z nimi kochający inaczej – czyt. pederaści i ukryci pedofile, którzy już od przedszkola chcą uświadamiać – czyt. deprawować – dzieci.
Im dalej w ich stronę odchyla się wahadło poprawności politycznej, tym mocniej rodzi się nadzieja, że w końcu odchyli się zbyt daleko i otumanienie przeminie, a wahadło wróci do pionu.
Tyle chyba wystarczy.
Ostojan
Toronto, 1 maja 2013
Od redakcji: Wystarczy.