Film „Pokolenia” jest filmem dokumentalnym i był pokazany w ramach 8. Festiwalu Filmów Polskich w Toronto. Został on stworzony z urywków pięćdziesięciu filmów wybranych przez Janusza Zaorskiego z grupy 450 filmów stworzonych w Wytwórni Filmów Fabularnych we Wrocławiu.
Film „Pokolenia” ma nieco przewrotny tytuł i zapewne zapożyczony z tytułu filmu Andrzeja Wajdy pod tytułem „Pokolenie”. Film „Pokolenie” z wielu względów jest klasyką filmu polskiego. Jest również filmem wydarzeniem, bowiem z jego tworzeniem związanych było wiele osób, reżyserów, aktorów, którzy później stali się częścią kina światowego, jak chociażby Roman Polański. Dlaczego film „Pokolenie” jest w jednej z pierwszych sekwencji filmu dokumentalnego „Pokolenia”? Ponieważ pokazuje czas wojny i czas wyborów, przed jakimi stanęli młodzi ludzie, którym przyszło żyć w tym właśnie tragicznym momencie. Później inne fragmenty filmów użytych w filmie Janusza Zaorskiego pokazują właśnie inne momenty w historii Polski, w których żyli przeważnie młodzi Polacy lub Polacy w średnim wieku, i ci musieli dokonywać wyborów życiowych, połączonych z wyborami moralnymi, wyborów decydujących o tym, kim byli, o tym czy umarli, zginęli i o tym, na jakim materialnym poziomie przyszło im później żyć.
Niektóre wybrane sceny w filmie „Pokolenia” z punktu widzenia życia w Kanadzie są zupełnie surrealistyczne i mogą się wydawać nieprawdziwe, gdyby nie to, że zostały wzięte z życia. Taka jest scena rozmowy telefonicznej prowadzonej w budce telefonicznej. No czy ktoś w USA czy Kanadzie uwierzyłby, że można by umieścić policjanta w budce telefonicznej, po to żeby podsłuchiwał pojedyncze rozmowy, skoro można podsłuchiwać wszystkie prowadzone rozmowy telefoniczne i później je montować i odtwarzać? Brak zastosowania amerykańskiej techniki do monitorowania całego społeczeństwa doprowadził do upadku komunizmu. I to w tym polskim filmie zostało świetnie pokazane.
Kiedy ogląda się film Janusza Zaorskiego pod tytułem „Pokolenia”, to okazuje się, że szereg scen, ujęć wybranych do tego filmu, i wycinków z innych filmów, mogłoby stać się klasyką filmu amerykańskiego, czy też najlepszych filmów kina światowego. Amerykanie potrafiliby tak je przeedytować, zagospodarować, dodać i na przykład ulepszyć dźwięk, że zdjęcia z tych ujęć mogłyby stanowić element podręcznika do kształcenia reżysera filmowego. Ponieważ zostały nakręcone w Polsce, nie przeszły do klasyki filmu światowego. Ale jak mi to powiedział innych uczestnik spotkania na uniwersytecie, przeszły do klasyki filmu polskiego. Są naprawdę piękne, wzruszające i ujmujące pod każdym względem. Jest jeszcze jeden, inny aspekt, na który zwykle nie zwracamy uwagi, oglądając filmy polskie z perspektywy angielskojęzycznego widza. Otóż filmy stworzone w Polsce, czy też przez polskich twórców, również często w porównaniu z filmami stworzonymi w innych krajach, pojawiają się na telewizyjnych kanałach francuskojęzycznych. Pojawiają się one często tak w telewizji kanadyjskiej, jak i tej francuskiej. Chociaż w tym samym czasie filmy polskie nie przebijają się do kanałów telewizji angielskojęzycznej.
Tak więc film polski, czy też ten stworzy przez polskich twórców, słabo istnieje w kulturze języka angielskiego, ale już w kulturze innych języków, jak chociażby w ważnej kulturze języka francuskiego, istnieje i jest widoczny. Właśnie film Janusza Zaorskiego „Pokolenia„ pokazuje, że sceny z filmów polskich śmiało mogą być częścią kina światowego. To, że sfera języka angielskiego jest zamknięta dla filmów tworzonych w innych językach, zobaczyło wielu twórców i reżyserów z innych krajów. Wielu twórców filmowych, wiele filmografii, znacznie potężniejszych niż filmografia polska, próbowało nawiązać jakąś więź z filmem i z kulturą oglądania filmów w języku angielskim i to się nie udało. I obawiam się, że nikomu się nie uda.
I według mnie, tak już pozostanie. Nie mają co polscy twórcy martwić się o to, czy ich filmy będą oglądane w USA, bo nie będą. I to często nie ma nic wspólnego z tym, czy akurat dany polski film jest arcydziełem, wydarzeniem artystycznym, czy też nie. Po prostu taka jest specyfika amerykańskiego odbiorcy, amerykańskiego widza i amerykańskiego przemysłu filmowego. Zresztą, mam wrażenie, że nowo wybrany prezydent USA, Donald Trump, zniesie w końcu wizy dla Polaków i wielu z tych narzekających na jakoby blokujące ich twórczość artystyczną rządy PiS-u polskich artystów będzie mogło wsiąść do samolotu, polecieć do Hollywood i wreszcie popróbować swojego szczęścia na Dzikim Zachodzie.
http://www.goniec24.com/goniec-zycie-polonijne/item/7657-pokolenie-pokolenia#sigProId065e9c24e3
Na spotkaniu jedna z uczestniczek, mam wrażenie, że niemówiąca po polsku, zadała pytanie Januszowi Zaorskiemu o to, jak się ma film polski? Janusz Zaorski odpowiedział, że aktualnie ma się dobrze. Na przykład nakręcony trzy lata temu film „Bogowie”, obejrzało w Polsce 3 miliony widzów. Oglądalność tego filmu w tamtym czasie pobiła wszystkie produkcje zagraniczne. Polski widz odnowił zainteresowanie polskim filmem. Minęły czasy lat dziewięćdziesiątych, kiedy to polski widz chciał koniecznie oglądać produkcje zagraniczne i odpowiedzią na tę modę ze strony producentów filmów w Polsce było robienie tanich komedii.
Aktualnie jest wielu młodych twórców, którym daje się szanse tworzenia filmów. Tak się dzieje z tego względu, że przyjęto lata wcześniej organizacyjne rozwiązanie skutkujące tym, że Polski Instytut Sztuki Filmowej ma pieniądze i może te pieniądze dać tym nowym twórcom. Rocznie w Polsce powstaje aktualnie około 50 filmów pełnometrażowych. Młodym twórcom daje się pieniądze na stworzenie 30-minutowego filmu pilotażowego, który, o ile jest dobry, możne zostać zamieniony na film pełnometrażowy. Średnio 90 proc. budżetu danego filmu pochodzi od Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Z kolei Instytut ma te pieniądze z reklam. 1,5 proc. dochodów z reklam puszczanych i pokazywanych w mediach na terenie Polski trafia właśnie do Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. W innych krajach na Zachodzie odpowiedniki Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej dostają więcej pieniędzy z reklam i mogą sobie pozwolić na większe produkcje. Z kolei w innych krajach byłego bloku wschodniego, tamtejsze instytucje nie mają takich rozwiązań i właśnie zaczynają się przygotowywać do rozwiązań przyjętych w wcześniej w Polsce. Zaczynają kopiować z Polski. A więc w Polsce nie jest źle.
Moim zdaniem, być może znaleziono właśnie w Polsce ten przysłowiowy złoty środek, jeśli chodzi o finansowanie sztuki filmowej i ile z tego finansowania ma pochodzić ze środków państwowych. Zresztą ten upływający rok 2016 jest dowodem na to, jak twórczy są Polacy, jak dobre i ile dobrych filmów powstało w Polsce. Ja sam czekam z niecierpliwością na pokazie tu, w Kanadzie, filmów „Powidoki”, „Zaćma”, „Wołyń”.
Mówiąc zaś o tym ostatnim filmie ,„Wołyń”, zadałem reżyserowi Januszowi Zaorskiemu pytanie o jego ostatni film pełnometrażowy, o film „Syberiada”. Czy w świetle bardzo wyrazistego filmu pod tytułem „Wołyń”, nie wróciłby on do filmu „Syberiada” i go nie przeedytował, nie wyciął pewnych scen, nie dokręcił pewnych nowych scen, żeby ten film nabrał pewnej ostrości i wyrazistości, żeby pokazał tragedię Polaków z terenów dawnej wschodniej Polski, którym przyszło w czasie drugiej wojny światowej zderzyć się z trzema wrogami na raz?
Janusz Zaorski odpowiedział mniej więcej tak, że film „Syberiada” jest taki, jaki jest. Powstawał z trudnościami. Był nakręcony w Rosji, na terenie Syberii. Z tego, co powiedział Janusz Zaorski, nie wynika, by miał on zamiar wracać do tego filmu i go od nowa edytować. W moim przekonaniu, szkoda. Bo film „Syberiada” przy pewnym niedużym nakładzie środków mógłby dużo zyskać i naprawdę stać się klasyką filmu polskiego i częścią historii Polski.
Należy złożyć podziękowanie osobom zaangażowanym w zorganizowanie już po raz 8. przecież Festiwalu Filmów Polskich w Toronto. Podziękować za ich wysiłek. Ludzie ci robią to za darmo i robią to społecznie. Podziękujmy im tym, że pojedziemy obejrzeć filmy pokazywane w ramach następnych już festiwali filmów polskich w Toronto.
Janusz Niemczyk