Adam Wieczorek - Zbliża się Canada Day. Ile serca ma Pan dla Kanady, a ile dla Polski? Bardziej się Pan czuje Kanadyjczykiem czy Polakiem? - Raczej Kanadyjczykiem. Polakiem jestem, kupuję gazety; mnie interesuje, co w Polsce się dzieje, denerwuję się, więcej nerwów mnie to kosztuje, jak te rządy i ten system sprawiedliwości działają, to jest po prostu nie do pomyślenia. Ale tak ogólnie to przeżyłem tu więcej jak w Polsce, jestem od 67 roku. Ja żyję tym, co tu jest. - I jak Pan ocenia teraz Kanadę, pogarsza się, poprawia? - Psuje się, pogorszyło się. Kiedyś to było takie życie tutaj, dobre, wesołe, beztroskie, a napchało się... Po prostu wszystko było tańsze. A napchało się tego... Podatków takich nie było dużych, długów się narobiło, wszystko przez tę, jak to mówią, emigrację, nie emigrację, to są ci uchodźcy. Do czegóż to podobne. Przyjadą i tu im dają apartament, a spróbuj ty dostać ten apartament.
Darek Wiekiera (Supreme Pierogies) - Mamy w niedzielę Canada Day, czy więcej w sercu miejsca dla Polski, czy dla Kanady? - Tak samo. - 50 na 50? Tak jest. Polska jednak cały czas jest w sercu. Telefony, kontakty z rodziną, jednak więcej przeżyłem w Polsce niż tutaj i jednak ciągle się wraca i sentyment jest. - A Kanada? Psuje się, poprawia czy jest tak samo, bo teraz pora na refleksję? - Pod względem czego? - Poziomu życia. - Mnie dała więcej możliwości wykazania się tym, co robię, pracy, tak że ja uważam, że jest coraz lepiej może ze względu na to, że firma, w której pracuję i którą reprezentuję, cały czas się rozwija i mówię to pod tym względem. Dla mnie jest to przyszłość, dla nas widzę jeszcze większe możliwości. Ale to wszystko związane jest z pracą. Po prostu lubię to, co robię. - Jest to nadal kraj wielkich szans i dużych możliwości? - Tak, jeżeli się trafi w to, co tutaj potrzeba dla ludzi, to po prostu jest dobrze; dla mnie jest to wyzwanie, w którym się tutaj spełniam i w którym widzę jeszcze tutaj możliwości. Mam teraz najlepszy wiek do działania.
Irena - Bardziej czuje się Pani Polką czy Kanadyjką? - Kanadyjką. - Dlaczego? - Ja wiem, w Polsce jestem mało. - A jak długo Pani tutaj jest? - Od 25 lat. - I bardziej z tym krajem jest Pani związana? - Tak. Bo tam nie mam nikogo, tylko tutaj. Jeżdżę tam raz na 10 lat, czyli właściwie rzadko. - Ale widzę, że Pani gazety polskie bierze? - Gazety zawsze czytam. Polskie gazety czytam tak samo, jak oglądam dziennik, wiem, co dzieje się w Polsce. - Ale nie czuje się Pani związana? - Nie. - A jeśli chodzi o Kanadę? Pogarsza się, jest tak samo, czy się polepsza? - Pogarsza się. - W stosunku do tego co było 25 lat temu, gdy Pani przyjechała? - Tak. Jest bardzo dużo gorzej. O wiele ciężej żyć.
Marek - Gdy Pan myśli o sobie, to bardziej jako o Polaku czy Kanadyjczyku? Ma Pan w sercu więcej miejsca dla Kanady czy dla Polski? - Dla Polski. Ale ponieważ dzieci są urodzone i wychowane tutaj i wszystko, czego się dorobiłem, mam tutaj, tak że Kanada też tam jest. - Ale nadal czuje się Pan Polakiem? - Tak, oczywiście. - Gdy Patrzy Pan na Kanadę przez te 20 lat, pogarsza się, polepsza, zmienia się? - No chyba się generalnie polepsza. Popatrzmy, co było 20 lat temu w Toronto, a co teraz jest, przejeżdżając przez downtown, co się wybudowało, co się zmieniło. Myślę, że każdemu się chyba też polepsza czy to ciężką pracą, czy też w inny sposób, ale każdemu się poprawia. - Jest to kraj do życia? - No, jest na pewno jest. - Co Pana denerwuje najbardziej? - Tumiwisizm, biurokracja. My uciekliśmy od takich rzeczy w Polsce, tutaj panuje totalny idiotyzm, gdy się pójdzie coś załatwić. - Czy to nie dlatego, że ludzie nie reagują, są bierni, nie chodzą na wybory? - Nie wiem, ciężko powiedzieć. - Ale w urzędach się pogarsza? - W urzędach zawsze było słabo i jest nadal ciężko. Brak odpowiedzialności przy podejmowaniu decyzji - to na każdym szczeblu tutaj jest w Kanadzie.