- Panie Konsulu kiedy się Pan dowiedział, że jest taka niesamowita seria dokumentów? Jak to było?
Konsul Krzysztof Grzelczyk: Pierwszy kontakt z państwem Witlib, a właściwie to są już różne nazwiska dzisiaj, ale to są dzieci porucznika Witliba, miałem w grudniu ubiegłego roku. Państwo mnie odwiedzili tutaj konsulacie przynieśli ze sobą dokumenty pokazali to, natychmiast zorientowałem się, że to jest po prostu skarb .
- Oni mówili, że kontaktowali się z Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie bezpośrednio i nie było odpowiedzi?
- Tej historii nie znam, ważne jest, że te dokumenty tam trafią. Po tym, jak je obejrzałem oczywiście zwróciłem się do Muzeum Wojska Polskiego, przekazaliśmy też od razu płytę ze skanami tych dokumentów; tych dzieł sztuki, bo tam są prace wybitnych polskich artystów, do muzeum. Reakcja była szybka, oczywiście muzeum bardzo chętnie przyjmie ten dar oczekują wręcz z niecierpliwością. Trochę to trwało, uzgodnienie wszystkich formalności, bo ja potrzebowałem pełnomocnictwa ze strony dyrektora muzeum, musieliśmy uzgodnić zapisy w umowie, wersja polska, wersja angielska, obie strony musiały to zaakceptować, w końcu uzgodniliśmy termin i dzisiaj spotkaliśmy się w konsulacie w Toronto żeby dopełnić formalności. Te dary są już w naszych rękach w najbliższych dniach przekażemy je do Warszawy.
- Ostatnie pytanie, myślę że najbardziej nurtujące, jak to się stało, że z tych miejsc kaźni takich jak Kozielsk wyniesiono takie dokumenty? Że one przetrwały i druga rzecz że byli ludzie, którzy nie trafili do lasu Katyńskiego, zostali jakoś ocaleni, w jaki sposób?
- Zacznę od drugiego pytania, to jest fakt znany historykom, że około 400 osób z różnych obozów, w których przebywali polscy oficerowie, zostało decyzją władz sowieckich uratowanych. Postanowiono ich wszystkich umieścić w obozie w Griazowcu, gdzie oczekiwano na dalsze decyzje, co z nimi zrobić. W ten sposób oni uratowali swoje życie i dotrwali do momentu tworzenia armii generała Andersa. Wtedy, ci którzy mieli wolę dołączenia do generała Andersa, z tej możliwości skorzystali. Wiemy że była mała grupa związana z generałem Berlingiem, która wybrała inaczej, ale większość tych oficerów zakończyła swój szlak bojowy w II korpusie. Według relacji rodziny porucznika Witliba on to wszystko przechował, to co mu się udało w Kozielsku, w Griazowsku zgromadzić, w pudełku na szachy wychodząc z założenia, że Rosjanie generalnie szachy sobie cenią, więc nikt mu w tym nie będzie przeszkadzał, i rzeczywiście z tym pudełkiem po szachach wyszedł przenosząc zupełnie inną zawartość . Faktem jest że są to oryginalne dokumenty bądź prace, które powstały na terenie obozu. Są daty, są podpisy tych, którzy te dokumenty, bądź prace, dzieła artystyczne, ale też mapy, szkice, tworzyli. Czyli mamy autorów, mamy daty, mamy podpisy autorów i to co oryginalnie wykonali...
- Czyli skarb; myśli Pan że tutaj w okolicy jest więcej takich skarbów?
- Tak, bo wiemy też od państwa Witlib, że wcześniej, pan Aleksander część tych swoich zbiorów przekazał do Muzeum Wojny w Ottawie, więc można tam też poszukiwać. Na szczęście, nie przekazał wszystkiego i teraz Polska będzie mogła cieszyć się z tego skarbu.