farolwebad1

A+ A A-
Moto-Goniec

Moto-Goniec

piątek, 24 czerwiec 2016 00:07

Mazda CX-5 - Użyteczna i miła

Napisane przez

        Zdarza mi się pisać o samochodach niepraktycznych, mało kombatybilnych ze zwykłą rodziną z dwójką dzieci.

        Jeśli taka rodzina 2+2 weźmie kartkę i spisze, czego potrzebuje, to wyłoni się  obszerny, w miarę oszczędny samochód, w który oprócz codziennych zadań, będziemy w stanie włożyć całą naszą gromadę, zapakować wszystkie bety i wyjechać na dwa tygodnie na północ; samochód, który będzie miał wygodny dostęp do rzeczy w bagażniku, a zarazem będzie się przyjemnie prowadził na długich trasach.

        Gdy tak to podsumujemy, wyłoni się nam obraz mazdy CX-5 rocznik 2016 – idealnego małego SUV-a, który jest nafaszerowany współczesną technologią, a jednocześnie jako jeden z niewielu na rynku oferuje trochę fanu kierującemu, choćby w postaci 6-biegowej standardowej skrzyni biegów, z automatyczną blokadą ujeżdżania do tyłu na podniesieniach. Konkurująca z mazdą honda CRV ma niestety wyłącznie przekładnię stożkową bezbiegową. A więc mamy tutaj użyteczność posuniętą do granic religii, a jednocześnie samochód, z którego każdy kierowca wysiądzie z uśmiechem.

        CX-5 kwalifikowany jest jako compact crossover. Mazda produkuje go od 2012 roku na wspólnej, lekkiej platformie z mazdą 3 i 6, oferując oszczędne silniki czterocylindrowe: 2-litrowy o mocy 155 KM i 2,5-litrowy o mocy 184 KM. Do wyboru mamy napęd na cztery koła lub na przednie – Jeśli uznamy, że napęd na cztery koła w naszym klimacie jest konieczny, zapłacimy więcej za benzynę, co jest chyba oczywiste.

        I jeśli komuś potrzeba mocy, nie będzie rozczarowany, jeśli wybierze  155-konny motor z ręczną przekładnią. W tym w miarę lekkim samochodzie jest to zupełnie wystarczające.

        Na co możemy liczyć, jeśli chodzi o technologię? 7-calowy wyświetlacz centralny, standardowo Bluetooth, adaptacyjny cruise control oraz ostrzeganie przed wyjeżdżaniem z pasa ruchu, a także elektroniczny hamulec ręczny.

        Mazda sprzedaje CX-5 w trzech wersjach, sport, touring i grand touring – we wszystkich mamy możliwość zamówić napęd na wszystkie koła.

        W CX-5 sport (od 22 675 dol. za auto z napędem na przód  i 25 325 dol. AWD) otrzymamy 2-litrowy silnik, 17-calowe koła, klimatyzację, składane tylne siedzenia, CD stereo z 4 głośnikami i łączem USB, Bluetooth, tapicerkę z materiału, pilota, uruchamianie silnika na guzik, cruise control, teleskopowo regulowaną kierownicę, elektrycznie opuszczane okna, zamki i elektryczne ustawianie lusterek.

        W przypadku touring dostaniemy 2,5-litrowy silnik z 6-biegowym automatem pozwalający przestawić jazdę na tryb sportowy, dodatkowo system monitorowania martwego punktu, kamerę biegu wstecznego i 6-głośnikowy system nagłaśniający czy sterowane głosem menu komunikacyjne etc.       

         Jeśli zdecydujemy się wyłożyć 29 100 dol., dodamy do tego pakietu skórzane, podgrzewane przednie fotele, szyberdach, podgrzewane lusterka boczne, automatyczną, dwustrefową kontrolę temperatury, 9-głośnikowe nagłośnienie etc.

        Jeśli chodzi o bezpieczeństwo, CX-5 zaliczany jest do czołówki. Insurance Institute for Highway Safety klasyfikuje tę mazdę do Top Safety Pick.

        Auto ma wysoko zaawansowaną technologicznie kontrolę przyczepności  i stabilności oraz system ABS. Kierowcy zgodnie podkreślają, że świetnie wchodzi w zakręty i można bronić twierdzenia, iż jest to jeden z najlepiej prowadzących się crossoverów na rynku.

        Konkurencja?

        Wspomniana honda CR-V, ford escape, subaru forester.
        
        Jednym słowem bardzo przyjemny samochód.

O czym zapewnia
Wasz Sobiesław

piątek, 17 czerwiec 2016 15:28

Auto na poziomie

Napisane przez

        Bardzo często usiłuje się nas przekonywać lipnymi argumentami. W Stanach Zjednoczonych w rezultacie zamachu na homoseksualny klub nocny trwa kampania przeciwko sprzedaży karabinów dla ludności – przekonuje się przy tym, że jak tylko dostęp do karabinów będzie utrudniony, to od razu ustaną zamachy...         

        Tymczasem w takiej w Szwajcarii, gdzie każdy mężczyzna ma w domu obowiązkowe jedną albo dwie wojskowe giwery strzelające ogniem ciągłym, liczba zamachów i morderstw na głowę należy do najniższych na świecie.

        A zatem to nie karabin zabija, przeciwnie, dzięki niemu czasem udaje się ocalić życie.

piątek, 10 czerwiec 2016 15:14

Spanie w aucie

Napisane przez

        Pisałem już o przerabianiu vana na camper, czas na inny interesujący temat letni.

        Jeżdżąc na weekend na północ, mamy ograniczone możliwości noclegu. Biwakowanie w parkach prowincyjnych w odległości mniejszej niż 300 km od Toronto jest bardzo niepewne – wielu ludzi rezerwuje miejsca jeszcze zimą i wyjeżdża tam na wakacje całymi rodzinami. Motele są taką sobie alternatywą, i również bywają obłożone.

        Co w takim razie ze spaniem we własnym samochodzie? Wiele aut doskonale się do tego nadaje, siedzenia składają się na płasko i dwie osoby wyśpią się całkiem dobrze.

        Nie mówiąc już o całej gamie namiotów na dach, choć są one trochę drogie (ponad 1000 dol.). Urządzenia te rozkładają się w pięć minut, zapewniając wygodne spanie na wysokościach.

        No więc, jak to jest z tym spaniem w aucie? Można w Ontario, czy nie można?

        Można! Wszędzie tam, gdzie wolno parkować na noc, możemy także spać; na rest stopach albo na przykład na jakichś spokojnych parkingach koło Walmartu czy dużych stacji benzynowych.

        Te ostatnie przybytki są o tyle ważne, że można w nich skorzystać z ubikacji, łazienki i coś sobie kupić.  Walmart jest zresztą przyjaźnie nastawiony do użytkowników camperów, jest co prawda jakieś 10 proc. sklepów, gdzie na całonocny parking się nie zezwala, ale to są wyjątki – warto więc zapytać w sklepie, czy można się zatrzymać. No i parkować z głową, nie na przejściu, tylko w oddalonym miejscu, na uboczu – najlepiej w sąsiedztwie stojących już tam domów na kółkach. Niepisana zasada mówi, żeby nie nadużywać gościnności i spać w takim miejscu tylko jedną noc.

        Oczywiście, mieszkanie w samochodzie przez tydzień jest dość uciążliwe, ale kiedy właśnie wyskoczyliśmy na rybki, to jest to prowizoryczny sposób przeflancowania się z jednego dnia na drugi.

        Trzeba też pamiętać, aby mieć jak najmniejszą sygnaturę „radarową” i swoją obecnością nie drażnić gospodarzy miejsca. Warto popatrzeć i ustalić miejsce noclegu zawczasu, tak by później podjechać wieczorem, a zwinąć się wczesnym ranem. Skoro i tak spędzamy cały dzień na wodzie lub nad wodą, jest to rozwiązanie zupełnie niezłe. Trzeba przy tym kierować się zdrowym rozsądkiem, jak to w życiu.

        Czy jest to niebezpieczne – raczej nie – wszystko zależy od miejsca.

        Pamiętajmy też o jednej bardzo ważnej rzeczy. Otóż w samochodzie trzeba być trzeźwym – niezależnie od tego czy prowadzimy, czy w nim śpimy. Gdy idziemy do auta po cd, śpimy w nim, tankujemy, kiedy kierujący jest w ubikacji – wszystkie te sytuacje podpadają pod care and control. Jeśli policjant uzna, że „opiekujemy się” lub jesteśmy w stanie „kontrolować” samochód, będąc w stanie nietrzeźwym, możemy być oskarżeni o przestępstwo kryminalne, co w konsekwencji może nas nawet zaprowadzić do więzienia, o mandacie nie wspominając.

        Czy zatem możemy pijani spać we własnym samochodzie? Tak, jeśli nie mamy dostępu do kluczyków (są zamknięte w domu) lub pozostawione w innym niedostępnym miejscu. W pewnym cytowanym szeroko przypadku kierowca zostawił kluczyki w krzakach poza samochodem, ale i tak dostał mandat, ponieważ przyznał się, że cały czas wiedział, gdzie są...

        Spanie w samochodzie po piciu to jest ostateczność i trzeba tu być bardzo ostrożnym, bo można się nabawić nieprzyjemności. Oczywiście, o wiele większych nieprzyjemności nabawimy się, prowadząc auto po pijanemu...

        Tak więc weekendowy wypad – zwłaszcza bez rodziny – możemy przeprowadzić z uwzględnieniem noclegu w aucie – może nie najprzyjemniejszego, ale całkiem wygodnego.

                O czym zapewnia Wasz Sobiesław.

piątek, 03 czerwiec 2016 14:47

Pali i lubi się taplać, ale jest kochany

Napisane przez

        Lato przyszło wcześniej, marzą się  już wakacje, a cóż lepszego na wakacje niż dżip?

        Jeep wrangler sport to samochód o kultowym statusie, który trzyma cenę i propaguje we wszystkich kierunkach wizerunek surwajwalowca, człowieka lubiącego prowadzić auto tam, gdzie kończą się drogi, i zdolnego dojechać na drugi koniec globusa.

        Oczywiście, na co dzień człowiek taki  kursuje z biura do domu i z powrotem, jednak co wizerunek, to wizerunek, o czym przekonają zazdrosne spojrzenia w autostradowych korkach.

        Jeep wrangler sport to dżip, który nie udaje niczego i rzeczywiście jest w stanie daleko odjechać od ubitej drogi. Dlatego też fakt, że na asfalcie nie będzie nas pieścił, a pasażerowie z tyłu krzyczą na brak miejsca, nie ma tutaj większego znaczenia. To, co się liczy, to 6 cylindrów pod maską.

        Prawdziwy charakter podkreśla również to, że nie jest to wagon kolejowy na ogumionych kołach, lecz krótki samochodzik o niezbyt narzucającej się posturze. Jazdę latem dodatkowo uatrakcyjnia składany w kilku etapach dach.

        Wcale nie jest jakimś mankamentem, że tej czynność nie można przeprowadzić od A do Z za naciśnięciem jednego guzika. Im bardziej skomplikowany proces składania dachu, tym bardziej kierowca czuje się potrzebny i związany ze swym samochodem, nieprawdaż? Mówię to, jako były właściciel kabrioletu, w którym dach był ręcznie składany i chowany.

        Można też we wranglerze sport – czyli dwudrzwiowym – wyjąć drzwi i zostawić w garażu, co dodaje iście militarnego sznytu.

        Szczerze mówiąc, jest to jedyny dzisiaj dżip, który gdzieś tam jeszcze niesie wiernie te wartości, które ponad  70 lat temu legły u fundamentów konstrukcji willysa MB.

        Na brak mocy nie można narzekać – dostarcza ją 3,6-litrowy aluminiowy silnik Pentastar, który daje nam pod rękę 285 koni mechanicznych zaprzężonych do sześciobiegowej ręcznej skrzyni biegów i 260 stopofuntów momentu zamachowego. Gdyby komuś nie podobała się skrzynia standardowa, może zamówić za dodatkową opłatą 5-biegowy automat. Oczywiście automat ma sens w mieście, jeśli próbować będziemy ciągać wranglera na błotach, nic nie zastąpi zwykłej „biegówki”.

        Do tej zabawy zarówno jeden, jak i drugi model mają blokadę dyferencjału. Za moc trzeba zapłacić, więc trudno oczekiwać, by sześciocylindrowy pojazd sączył będzie paliwo przez słomkę – spalanie po mieście to ok. 15 litrów benzyny na 100 km.

        Będąc wiernym tradycji, Wrangler nie ma do zaoferowania wielu tradycyjnych dziś gadżetów, ale za to duże w nim pokłady prawdziwie amerykańskiego charakteru i nostalgii.

        Jeśli więc chcemy mieć coś słodziutkiego i miękkiego, nie dajmy się zwieść przystojnemu wyglądowi jeepa wranglera. To auto na autostradzie czuje się jak ryba wyciągnięta z wody. Za to po lasach chlapać się będziemy bez większych problemów. W dodatku, auto, które wyjściowo kosztuje nas już 25 600 dol., waży jedynie 1403 kg, co dodatkowo poprawia stosunek mocy.

        Nie narzekajmy więc, że znosi nas i zarzuca na zakrętach (zwłaszcza na mokrej nawierzchni), że droga hamowania wydaje się nie mieć końca i że czasem musimy zwolnić do tego stopnia, iż ludzie za nami potrafią nerwowo wychodzić z siebie. Dżip nie jest od tego, by śmigać po asfalcie, ale nadaje się do poważnego off-roadu. Stąd też jego popularność – w kręgach – nazwijmy to – wojskowopodobnych. O czym zapewnia

Wasz Sobiesław

Lato podobno będzie gorące, a cóż lepszego w gorące lato niż wypad „w piękne okoliczności przyrody”.

Dla ludzi w pewnym wieku namiot stanowi dość bolesną alternatywę turystyczną; człowiek budzi się obolały i coraz bardziej tęsknym wzrokiem spogląda na przyczepy oraz samochody kempingowe. Te niestety nie są tanie. A nawet dwutygodniowe wypożyczenie to wydatek rzędu kilku tysięcy dolarów.

Jest jednak tańszy sposób - własnoręczna przeróbka zwykłego vana na turystyczny dom na kołach. Wiele rzeczy można zrobić samemu, przy odrobinie umiejętności majsterkowania.

piątek, 20 maj 2016 14:28

Tytan

Napisane przez

        Dzisiaj coś o samochodzie, który z pewnością nie jest dla każdego, nie wszyscy jesteśmy podkontraktorami na budowie czy mamy własny biznes. Nie wszyscy też potrzebujemy smoka, który przeholuje nam jacht z Penetangu do Toronto, a takim właśnie autem (furgonem) jest nissan titan XD rocznik 2016. Co Nissan proponuje, żeby wedrzeć się na rynek zdominowany przez Forda (seria F) czy Chryslera (Ram)?

        Nieco większymi zdolnościami holowniczymi, nieco większym tonażem, nieco większą wygodą kabiny. Niestety, przy tym wszystkim nieco wyższą ceną, która w porównaniu wygląda tak:  

1. Ford F-150
        $27.625 - $63.390

2. Chevrolet silverado 1500
        $28.290 - $54.510

3. GMC sierra 1500
        $28.910 - $55.735

 4. Ram 1500
        $27.340 - $53.860

 5. Nissan titan
        $36.485 - $61.715

 6. Toyota tundra
        $30.335 - $50.775

        Możemy też skorzystać z oferty napędu silnikiem wysokoprężnym.

        Mamy bowiem do wyboru albo 390-konny 5,6-litrowy ośmiocylindrowy motor benzynowy połączony z siedmiobiegowym automatem, albo 310-konny 5-litrowy turbodiesel również w układzie V, ale podłączony do 6-biegowej skrzyni automatycznej - pozwalający na holowanie 12 tys. funtów, czyli 5,5 tony (12,314 funtów w przypadku diesla i 11,270 funtów w przypadku silnika benzynowego). Biegi można wybierać też ręcznie przy pomocy manetki na kierownicy, ale praca automatu nie pozostawia wiele do życzenia.

        Pick-up zachowuje się wzorowo, bezszelestnie zmieniając biegi przy lekkich czy średnich obciążeniach i natychmiast redukując, gdy wciśniemy mu z nagła pedał gazu.

        Silnik benzynowy, choć oparty na projekcie, który ma już ponad 10 lat, został znacząco zmodernizowany; zwiększono mu stopień sprężania, wprowadzono bezpośredni wtrysk i zmienne fazy rozrządu, przez co moc wzrosła aż o 73 KM. Ale nie tylko o moc tu chodzi; znacznie poprawiły się takie wskaźniki, jak poziom hałasu czy wibracja, co pozostaje nie bez znaczenia, gdy idzie o komfort jazdy. Paradoksalnie na komfort ma też wpływ obciążenie. Przy pustej pace tył jednak ma tendencję do „podskakiwania” - zupełnie to ustaje, gdy tylko złożymy tam pół tony. (Titan z silnikiem benzynowym ma dopuszczalną ładowność 2594 funtów, a z dieselem 2091 funtów).

        Kabina typu crew zapewnia dostateczną ilość przestrzeni dla najbardziej misiowatych mężczyzn, a w zależności od zasobów portfela możemy albo poprzestać na spartańskim wykończeniu, albo pozwolić sobie na bardziej luksusowe.

        Oczywiście do dyspozycji - jak to dzisiaj bywa - mamy pełną gamę elektronicznych gadżetów wspomagających, w tym również takie, które poważnie ułatwiają nam pracę, jak kamera wsteczna, która pozwala na łatwe podjechanie pod naczepę do holowania - wyświetla nam niebieską linię środkową.

        Do tego dochodzi zintegrowana kontrola hamowania, pozwalająca na zsynchronizowanie hamulców  titana z hamulcami naczepy. Kolejną świetną funkcją jest kontrola prędkości zjazdu z pochyłości, włączana automatycznie, gdy tylko przełączymy samochód na opcję holowania; czy kontrola wychyleń holowanej naczepy - gdy tylko titan wyczuwa zarzucenie, automatyczny system uruchamia korygującą akcję hamowania. Podobnie też automatycznie po włączeniu opcji holowania, lusterka boczne wysuwają się dalej, oddalając od pojazdu, przez co zachowujemy bardzo dobrą widoczność wokół naczepy.

        Jeszcze jednym pomocnym rozwiązaniem jest zintegrowana z ramą kula holownicza haku typu gooseneck, co pozwala na podłączenie naczepy siodłowej.

        Spalanie?

        Cóż, jeśli ktoś kupuje trucka, musi się liczyć, że to pali, bo energia nie bierze się z powietrza. Oczywiście wersja z silnikiem wysokoprężnym jest bardziej oszczędna.

        Dlaczego zatem kupować nissana, a nie amerykański pick-up. Cóż, być może zadecyduje przekonanie o lepszej jakości, być może właśnie bardzo dobry komfort jazdy - ale to chyba jedynie w przypadku miejskich kowbojów, którzy takim autem chcą jeździć do pracy w biurze. Auto jest bardzo wygodne i wyciszone, co niektórym może przeszkadzać, próżno bowiem szukać w titanie głębokiego charkotu F-150.

        No chyba że sobie dokupimy jakieś tłumiki aftermarket.

        No a „prawdziwe” amerykańskie pick-upy kosztują jednak trochę mniej i, co tu dużo mówić, są kultowe.

       
        O czym zapewnia
Wasz Sobiesław

piątek, 13 maj 2016 15:02

DUI

Napisane przez

        W dzisiejszym świecie na wszystko mamy „appsy”, czyli aplikacje na tablety i smartfony; mamy więc, a jakże, całą gamę „appsów” związanych z prowadzeniem samochodów po wypiciu, w tym i takie, które mówią, czy powinniśmy siąść za kółkiem, czy też nie.

        Jak już wiele razy podkreślałem, jestem wielkim zwolennikiem zrelaksowanego picia, dlatego uważam łączenie picia i prowadzenia samochodu za psucie picia. Jeśli chcemy się wprowadzić w stan radosny i błogi, nie może nad nami wisieć konieczność nagłej koncentracji i tankowania kaw i wody... Jak pić to pić, jak jeździć to jeździć - Mości Panowie.

        Tak czy owak, jeśli już pijemy i chcemy wiedzieć, czy aby jeszcze zdolni jesteśmy prowadzić, możemy sobie zobaczyć, ile mamy promili. Dokładnie powie nam to programik BACtrack - niestety wymaga również aparatu mierzącego (125 dol.), który za pośrednictwem łącza Bluetooth wyświetla nam, ile mamy miligramów alkoholu na 100 mililitrów, czyli ile promili biega nam w żyle.

czwartek, 05 maj 2016 23:34

Pojazd na odyseję - Honda odyssey 2016

Napisane przez

        Do odysei potrzebny jest niezły korab. Prawdopodobnie dlatego projektanci hondy odyssey zaprojektowali samochód, prawie samowystarczalny, w którym na upartego dałoby się wygodnie mieszkać.

        Oszczędzająca paliwo i mocna szóstka, wyciszona kabina i trzeci rząd foteli, które można złożyć lub wyjąć, a do tego zrywność i dobre prowadzenie się na zakrętach to zalety, których nie posiada wiele miniwanów. Dlatego honda odyssey rocznik 2016 błyszczy wśród plejady aut tej kategorii.

        Jedynym mankamentem jest ce-na plasująca się w wyższych strefach stanów średnich. Ale powiedzmy, że nie jest to najgorsza rzecz, ponieważ popularna „odyseja” trzyma cenę i wartość odsprzedaży jest również wysoka.

piątek, 29 kwiecień 2016 14:47

Mieszać biegami każdy może…

Napisane przez

        Różne można mieć opinie na temat uczciwości sprzedawców samochodów, ale jest rzeczą raczej czy udowodnioną, że oszustw mniejszych większych  jest całkiem sporo.

        No bo jakże inaczej nazywać powszechne oszukiwanie na danych o spalaniu, o aferze Volkswagena nie wspominając.

        Wszyscy podkręcali dane, tak by wydawało się, że auta jeżdżą dosłownie na kropelkach, a jeśli nie były to dane brane wprost z księżyca, to uzyskiwane w superidealnych warunkach nijak mających się do prawdziwej eksploatacji.

        Borykał się z tym Hyundai, a obecnie o to samo oskarżany jest Mitsubishi. W tym przypadku sytuacja jest o tyle skomplikowana, że w takiej na przykład Japonii samochody o niskim spalaniu mają ulgi podatkowe, a więc nie chodzi jedynie o nabicie w butelkę kupującego, ale też tamtejszego fiskusa.

piątek, 22 kwiecień 2016 13:53

Trzeba donosić!

Napisane przez

        Wiosna coraz wyraźniejsza, pora więc wrócić to tekstów „obyczajowych”.

        Ludzie na wiosnę dostają lekkiego podniecenia i zachowują się na drodze jak kretyni, do tego dochodzi osłabienie wiosenne, czyli rozkojarzenie hormonalne. Ze zderzenia tych nastawień rodzi się problem drogowy. No bo jedni cisną gaz i robią slalom między pasami, a drudzy zwalniają, otwierają okno i wdychają wiosnę, wsłuchani w odgłosy budzącego się życia.

        Co robić?

        Zdawać sobie sprawę i hamować własne rozochocenie wiosenne. Wiosna, jaka jest, każdy widzi, ale prowadzenie samochodu to poważna sprawa.

        Pierwsza zasada mówi - odsuwać się od niepewnych kierowców, wszystko jedno czy za szybkich, czy za wolnych; róbmy im miejsce na drodze niczym w psychiatryku. Nie ubędzie nam, a możemy uniknąć sporo nieprzyjemności, czy może nawet ocalić życie.

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.