Lato przyszło wcześniej, marzą się już wakacje, a cóż lepszego na wakacje niż dżip?
Jeep wrangler sport to samochód o kultowym statusie, który trzyma cenę i propaguje we wszystkich kierunkach wizerunek surwajwalowca, człowieka lubiącego prowadzić auto tam, gdzie kończą się drogi, i zdolnego dojechać na drugi koniec globusa.
Oczywiście, na co dzień człowiek taki kursuje z biura do domu i z powrotem, jednak co wizerunek, to wizerunek, o czym przekonają zazdrosne spojrzenia w autostradowych korkach.
Jeep wrangler sport to dżip, który nie udaje niczego i rzeczywiście jest w stanie daleko odjechać od ubitej drogi. Dlatego też fakt, że na asfalcie nie będzie nas pieścił, a pasażerowie z tyłu krzyczą na brak miejsca, nie ma tutaj większego znaczenia. To, co się liczy, to 6 cylindrów pod maską.
Prawdziwy charakter podkreśla również to, że nie jest to wagon kolejowy na ogumionych kołach, lecz krótki samochodzik o niezbyt narzucającej się posturze. Jazdę latem dodatkowo uatrakcyjnia składany w kilku etapach dach.
Wcale nie jest jakimś mankamentem, że tej czynność nie można przeprowadzić od A do Z za naciśnięciem jednego guzika. Im bardziej skomplikowany proces składania dachu, tym bardziej kierowca czuje się potrzebny i związany ze swym samochodem, nieprawdaż? Mówię to, jako były właściciel kabrioletu, w którym dach był ręcznie składany i chowany.
Można też we wranglerze sport – czyli dwudrzwiowym – wyjąć drzwi i zostawić w garażu, co dodaje iście militarnego sznytu.
Szczerze mówiąc, jest to jedyny dzisiaj dżip, który gdzieś tam jeszcze niesie wiernie te wartości, które ponad 70 lat temu legły u fundamentów konstrukcji willysa MB.
Na brak mocy nie można narzekać – dostarcza ją 3,6-litrowy aluminiowy silnik Pentastar, który daje nam pod rękę 285 koni mechanicznych zaprzężonych do sześciobiegowej ręcznej skrzyni biegów i 260 stopofuntów momentu zamachowego. Gdyby komuś nie podobała się skrzynia standardowa, może zamówić za dodatkową opłatą 5-biegowy automat. Oczywiście automat ma sens w mieście, jeśli próbować będziemy ciągać wranglera na błotach, nic nie zastąpi zwykłej „biegówki”.
Do tej zabawy zarówno jeden, jak i drugi model mają blokadę dyferencjału. Za moc trzeba zapłacić, więc trudno oczekiwać, by sześciocylindrowy pojazd sączył będzie paliwo przez słomkę – spalanie po mieście to ok. 15 litrów benzyny na 100 km.
Będąc wiernym tradycji, Wrangler nie ma do zaoferowania wielu tradycyjnych dziś gadżetów, ale za to duże w nim pokłady prawdziwie amerykańskiego charakteru i nostalgii.
Jeśli więc chcemy mieć coś słodziutkiego i miękkiego, nie dajmy się zwieść przystojnemu wyglądowi jeepa wranglera. To auto na autostradzie czuje się jak ryba wyciągnięta z wody. Za to po lasach chlapać się będziemy bez większych problemów. W dodatku, auto, które wyjściowo kosztuje nas już 25 600 dol., waży jedynie 1403 kg, co dodatkowo poprawia stosunek mocy.
Nie narzekajmy więc, że znosi nas i zarzuca na zakrętach (zwłaszcza na mokrej nawierzchni), że droga hamowania wydaje się nie mieć końca i że czasem musimy zwolnić do tego stopnia, iż ludzie za nami potrafią nerwowo wychodzić z siebie. Dżip nie jest od tego, by śmigać po asfalcie, ale nadaje się do poważnego off-roadu. Stąd też jego popularność – w kręgach – nazwijmy to – wojskowopodobnych. O czym zapewnia
Wasz Sobiesław