Pierwsze dwa biegi zrobiłem w Ontario, w Muskoka, Parry Sound Loppet, takie po 20 – 30 kilometrów, bez problemu. Oczywiście nie wygrałem, ale jakaś ta technika była.
W 2011 roku zrobiłem pierwszy maraton, w Gatineau. Jest taka organizacja Worldloppet Federation. Wtedy skupiała 15 krajów, teraz należy do niej 20 krajów. 12 krajów w Europie, tutaj Kanada i Stany, Argentyna, Chiny, Japonia i Nowa Zelandia i Australia. To są najdłuższe biegi w tych dwudziestu krajach.
Mamy specjalne "paszporty", w których kolekcjonujemy pieczątki z danych biegów. I są długie dystanse, z reguły około 50 plus kilometrów. Połówki to są tzw. silver worldloppet master, a długie dystanse to golden master.
Teraz właśnie skompletowałem w styczniu pierwszy paszport, dziesięć krajów. Ostatni raz w Stanach biegłem taki tour w Wisconsin. Tak że dziesięć krajów mam zaliczone, wysłałem dokumenty do Predazzo do Włoch i mają mi przysłać medal oraz dyplom.
Tutaj jestem na pewno pierwszy, a w Polsce na pewno ma to kilkadziesiąt osób.
Niedługo skompletuję drugi paszport, bo w tym samym czasie robi się ich kilka.
Znam ludzi, którzy mają po siedemnaście – dwadzieścia paszportów, i to są ludzie, którzy mają po 70 – 80 lat i dalej biegają.
– To jest uzależnienie?
– Tak, to raczej jest uzależnienie. Biegam dopiero cztery lata, ale już mogę powiedzieć, że jestem uzależniony.
– Bez tego brakuje czegoś w życiu?
– Muszę to robić. Zaraz właśnie jadę na trening do lasu. Biorę psa i idę pobiegać. Dziesięć – piętnaście kilometrów zrobię, żeby psa nie zamęczyć, bo trochę zimno jest.
Za tydzień, 3 marca, wyjeżdżam na taki tour w Finlandii; Border to Border, od rosyjskiej do szwedzkiej granicy.
– Wysoko na północy?
– Od Kuusamo. Kuusamo jest już prawie przy kole polarnym. Niefortunnie jest tam teraz około zera stopni, ale jakoś damy radę.
Jest to 440 km w siedem dni. Trzydzieści lat już ten bieg organizują i jeszcze żadnego Polaka tam nie było. Fajnie, że będę pierwszy.
W międzyczasie oprócz Worldloppet Federation zrobiłem trzy razy Grenlandię za kołem polarnym.
To jest najcięższy bieg narciarski na świecie, gdzie różnica wzniesień wynosi 700 metrów. Trzydniowy klasyk, 160 km, przez góry, śpi się w namiotach.
Temperatury są różne. Pierwszego roku, w 2012, było około minus dwudziestu stopni, a w 2013 było zero. W zeszłym roku, jak pobiegłem, było nawet minus trzydzieści pięć stopni. Ale się nie czuje tej temperatury, bo jest sucho, nie ma wilgotności. Trzydzieści pięć stopni się czuje, ale już dwudziestu stopni, zaręczam, się nie czuje, można nawet z gołą głową biec.
– Powiedz coś więcej o tym biegu w Finlandii.
– To jest tour, nie na czas, ale na wytrzymałość, po prostu trzeba go skończyć.
– Spotyka się na trasie ludzi?
– Są cztery grupy, my zaczynamy w drugiej grupie, przed nami jest jedna, w której będzie około sześćdziesięciu osób, które startują i na koniec dnia śpią w jakimś chalet czy w jakiejś szkole, i rano startują.
My dobiegamy następnego dnia. Cztery grupy biegną jedna po drugiej. W naszej będzie akurat najmniej osób, czterdzieści osiem, ale znam parę osób, które ze mną były na Arctic Circle Race w Grenlandii, i dlatego się zgadaliśmy Będzie więc mocna grupa z Ameryki, sześć – osiem osób. Kolega z Madrytu z Hiszpanii, dużo Niemców jest zawsze, Finów oczywiście, Szwedów.
– Jak to Twoje kolano?
– Kolano przestało boleć. Kompletnie! Nie boli mnie nic.
– Mogło się wzmocnić i zregenerować.
– Wzmocniły się na pewno mięśnie wokół kolana. Nie robię różnych skrętów, jak w piłce, podskoków, zahamowań, inne są obciążenia na to kolano. Są dużo mniejsze, bo to jest ślizg. Kolano mi wyzdrowiało.
– Jakiego sprzętu używasz?
– Sprzęt jest niestety już taki z wyższej półki.
– Najdroższy?
– Nie najdroższy, ale trzeba go kupować w takich specjalistycznych sklepach, jak Velotique w Toronto czy w Hardwood Hills za Barrie, fishery na przykład. Kosztuje to.
– Jak to jest drogie, skąd pieniądze i czy masz sponsorów?
– Na początku sam finansowałem. W zeszłym roku udało mi się zebrać paru sponsorów, taka firma maklerska Margaret Pakuła mi pomogła, dostałem od niej duży czek, Karpaty Deli – też dostałem od nich czek, i tacy pomniejsi, po dwieście – trzysta dolarów.
Advance Physiotherapy, w której pracuję, też dostałem od nich czek. W tym roku oczywiście już dostałem czek z Karpat, a na razie nic więcej nie udało mi się uzbierać jeszcze. Szukam, mam jeszcze tydzień przed wyjazdem. Już jest wszystko opłacone w każdym razie, opłacone przeze mnie.
– Mówisz, że w tym biegu nie było do tej pory nigdy Polaka, kogo reprezentujesz?
– Polskę, zawsze Polskę.
– Biegniesz z orłem?
– Zawsze z orłem, zawsze z flagą. Jestem znany na tych biegach, wielokrotnie udzielam wywiadów różnym telewizjom lokalnym, ale w Polsce, w TVN24, też mówili o mnie kiedyś, gdy byłem pierwszy raz na Grenlandii, to duńska telewizja ze mną wywiad przeprowadzała i wysłali to do TVN24.
Wiem, bo ludzie widzieli. Fajnie, przyjemnie było, zawsze jak ktoś jest pierwszy, to więcej jest emocji.
– Czym dla Ciebie jest Polska w takim razie?
– Wiadomo, zawsze będzie moją Ojczyzną, jedyną.
Nigdy nie będę Kanadyjczykiem, mimo że kocham ten kraj, bo mi dał szansę, że mogłem pójść do szkoły, nikt się nie oglądał na mnie, że mówię tym "krzywym" angielskim itd. Ale Polska zawsze będzie w sercu, zawsze tam będzie.
– Dlaczego, co w niej jest takiego?
– Ona jest moja, Ona jest tam, u mnie, wewnątrz, i na zawsze. Mój ojciec jest z Kresów, straciliśmy to najpierw na rzecz Rosji, potem Ukrainy.
Niestety, nie możemy odzyskać tych terenów teraz i tych naszych posiadłości, które były na Wołyniu. Cóż można więcej powiedzieć?
– Lubisz Polskę?
– Kocham Polskę, mam polski paszport. Zawsze się nią chlubię, zawsze chodzę w insygniach polskich, z logo, z godłem, zawsze, nie wstydzę się.
– Spotkałeś czasem ludzi, którzy się wstydzą?
– Oczywiście.
– Dlaczego? Z głupoty czy z konformizmu?
– Nie wiem dlaczego. Chyba z kompleksów, które wynikają z tego, że Polska, ta Polska socjalistyczna, ich trochę zwichrowała. Nauczyła ich, że powinni mieć kompleksy, że na Zachodzie, to się żyje inaczej. Ja się nie wstydzę, nigdy się nie wstydziłem. I mówię po polsku, tam gdzie niby nie wolno mówić po polsku. A ja mówię po polsku. Nikt nie jest w stanie mi tego zabronić.
– Spotykałeś Polaków w sporcie?
– Tak, dużo spotykam, coraz więcej ich jeździ, głównie w Europie. W Niemczech, we Włoszech, we Francji... Oni się trzymają razem tak, to jest trochę inna grupa ludzi.
– Często dzisiaj to ludzie wykształceni są tymi głupimi Polakami z kompleksami, a ci, którzy wydawałoby się, że prości, są najbardziej wartościowi, oni pielęgnują tradycje, uczą się historii, znają ją itd.
– Tak, i o to chodzi, bo my musimy się uczyć nowej historii, bo byliśmy karmieni trochę inną, może nie w całości, ale dwadzieścia procent to było kłamstwo. Trzeba od początku uczyć się tych dwudziestu procent.
– Kiedy zobaczymy Cię z powrotem?
– Od 6 do 12 jest bieg, a ja już 13, w piątek, wracam. Trzy razy będę wsiadał do samolotu tego dnia, bo robię dwie przesiadki, ale nie jestem przesądny
– Jak to przyjmuje rodzina, czy też biega?
– Żona biega ze mną, ale tylko tutaj na miejscu, nie ma żyłki, żeby walczyć o coś. Ja niby też nie walczę, bo cóż, nie jestem w stanie w tym wieku wygrywać z młodszymi, ale raz ze sobą, a dwa – zawsze sobie znajdę kogoś, jakiś cel mały, czy w grupach wiekowych. Tam się walczy mimo wszystko, ale to trzeba mieć we krwi. Całe życie to robię, AWF skończyłem w Białej Podlaskiej, całe życie było współzawodnictwo, w zwykłym życiu zresztą tak samo.
– To sport tak Cię ustawił?
– Tak, ale i rodzina była sportowa. Ojciec sportowiec, mama uczyła WF-u , tak że tak jakoś tradycja pozostała.
– Jest jakaś kontynuacja?
– Nie ma kontynuacji. Ale ja jeszcze polatam, jeszcze pobiegam, gwarantuję (śmiech), bo muszę jeszcze skończyć parę "paszportów". Może mi się uda na to pierwsze miejsce. Jest jeden człowiek w Polsce, który ma pięć paszportów. Jakbym miał sponsorów, to w pięć lat powinienem go dogonić. Łatwiej jest jednak podróżować po tych biegach, mieszkając w Europie, a stąd jednak musimy do Europy dojechać, tam jest większość biegów.
– To zapraszamy sponsorów do kontaktu z Tobą! Wszystkiego dobrego! A czego się życzy na nartach biegowych?
– Nie wiem, żebym zdrowy wrócił (śmiech).
– Dziękuję bardzo.
Rozmawiał Andrzej Kumor