Postpeerelowskie elity toczą wojnę z samym państwem polskim, z jego suwerennością, a jednocześnie minister bezpieki Bartłomiej Sienkiewicz wiele razy wypowiadał się oskarżycielsko i agresywnie o patriotycznej mobilizacji, która ma miejsce w wielu rejonach naszego kraju, fałszywie sugerując organiczny związek tej mobilizacji narodowej z jakimiś wybrykami chuligańskimi.
Państwo polskie przygotowuje się na wojnę z narodem w sposób całkiem dosłowny, bezpośredni. Scenariusze ćwiczeń, które odbywały oddziały wojska i policji państwowej w ostatnich latach jednoznacznie wskazują na to, że jako główny przeciwnik tego państwa występuje naród polski. Jak to można bowiem inaczej interpretować, jeżeli polskie służby przygotowują się na wypadek konieczności podjęcia działań nie wobec regularnych armii i innych służb, tylko wobec bliżej nie nazwanych i ściśle nie zdefiniowanych zagrożeń ze strony jakiegoś tłumu.
Państwo polskie toczy wojnę z narodem i na poziomie jego istnienia politycznego, to znaczy – państwo polskie angażuje się w zwalczanie samego siebie, w zwalczanie państwowości polskiej.
Państwo polskie angażuje się w zwalczanie majętności polskiej, jednocześnie nie angażując się w działania, które by zabezpieczały polską majętność. Wystarczy przypomnieć trwające dekady zaniechania postpeerelowskiego państwa w sprawie konwersji dzierżawy wieczystej na tzw. ziemiach odzyskanych na prawo własności. Państwo polskie wreszcie walczy z narodem polskim, godząc w jego tradycje i obyczajowość, co się wyraża takimi ekscesami, jak angażowanie się ministerstw kultury i edukacji w przedsięwzięcia, które mają na celu z jednej strony zniesławienie Polski, a to jest wydawanie pieniędzy publicznych na promocję takich przedstawień i filmów, które oparte są na kłamliwych przesłankach historycznych i promują tego typu fałszerstwa, szczególnie w obszarze stosunków polsko-żydowskich.
Nie tylko polsko-żydowskich, polsko-niemieckich też...
– Także polsko-rosyjskich, gdyż jak inaczej określić cały ten festiwal obłudy i fałszywego pojednania, z którym mieliśmy do czynienia po zamachu smoleńskim w 2010 roku, kiedy to państwo polskie zaangażowało się w Ossowie w promocję bolszewizmu i czczenie hordy najeźdźców?
Niesamowite, w jakim tempie to zostało dokonane. W teoretycznie demokratycznej Polsce są trudności z postawieniem pomnika bohaterom narodowym, jak chociażby Żołnierze Niezłomni, wszystkie procedury są maksymalnie przeciągane, natomiast renowacje pomników komunistycznych, jak wspomniany przez Pana pomnik żołnierzy bolszewickich w Ossowie, są przeprowadzane w trybie imponująco ekspresowym.
– Tam się udało w parę tygodni to, co gdzie indziej jest niemożliwe całymi latami. Dodajmy do tego promocję wydarzeń, które obrażają religijność Polaków. W obydwu przypadkach mamy zaangażowanie się instytucji państwowych i zaangażowanie się establishmentu, pracującego na etatach państwowych w promocję przekazów o charakterze bluźnierczym.
Na tych wszystkich przykładach widzimy, że naród polski jest obiektem nagonki, walki i agresji ze strony instancji, służb, formacji, które się nam przedstawiają jako polskie, jako reprezentujące państwo polskie.
Podobnie jest na płaszczyźnie prawa, zarówno podatkowego, jak i karnego. Konstytucja w Polsce zarówno dla prawodawców, jak i dla egzekwujących prawo nie znaczy już w zasadzie nic...
– Dokładnie tak. Wystarczy spojrzeć, jak zwalczana jest przez państwo polska przedsiębiorczość - polski przedsiębiorca stale walczy w okrążeniu z przeważającymi siłami urzędników skarbowych o to, żeby w ogóle mógł funkcjonować i to jest potworne, w jakim stopniu polski przedsiębiorca jest upośledzony względem dowolnie wybranych aferzystów, którzy tutaj przyjeżdżają robić oparte na systemie korupcjogennym swoje interesy. Polski przedsiębiorca jest zawsze upośledzony, niezależnie od tego, czy jest to rolnik, handlowiec, budowlaniec, czy przemysłowiec. Są nagminnie sekowani przez własne państwo.
Kolejnym dowodem na to, że wojna się toczy, jest emigracja. Gdyby w Polsce wybuchła wojna o charakterze militarnym, gdyby na miasta spadały bomby, a kule świstały na ulicach, to wtedy wyjazd z Polski dwóch milionów ludzi, uchodźców, byłby zrozumiały, ale ponieważ dzieje się to bez jednego wystrzału, wszyscy traktują to jako coś normalnego, natomiast aktualna władza ludowa wręcz to reklamuje jako dowód na swobody, jakich Polacy zażywają. Warto sobie uświadomić, że Wielka Emigracja w XIX wieku to było parę tysięcy ludzi, a tu mamy do czynienia z milionami, i co ciekawe – nikt tego nie nazywa dramatem, nikt nie dostrzega w tym dramatu. Jest to wielka manifestacja wrogości państwa względem swoich obywateli.
Porównajmy stosunek państwa do mniejszości narodowych w Polsce i wobec tych Polaków, którzy są poza granicami Polski. Państwo polskie z jednej strony nie chce widzieć u siebie potomków zesłańców na wschód, z drugiej zaś podpisuje się pod polityką, jaką wobec Polaków mieszkających w Niemczech prowadzą władze w Berlinie. Jednocześnie jest konformistyczne wobec wygórowanych żądań i roszczeń, które wysuwają diaspory narodowe, czy może raczej agitujący wśród nich emisariusze obcych państw do spółki z chętnymi tubylcami-folksdojczami, którzy na tym kapitale spekulują.
Na ludzkim dramacie...
– Owszem. Porównajmy, jaka jest sytuacja mniejszości niemieckiej w Polsce, a jaka jest sytuacja mniejszości polskiej w Niemczech. Ta druga po prostu w ogóle nie jest uznana. Jej istnienie nie jest uznawane przez państwo niemieckie – a toleruje to pokornie Warszawa reprezentowana przez takich zdrajców stanu, jak Władysław Bartoszewski, Radosław Sikorski, czy Donald Tusk, bo to są ludzie, którzy powinni siedzieć w więzieniach, czekając na szybkie procesy.
To Władysław Bartoszewski, będąc ministrem spraw zagranicznych bagatelizował sprawy własności na tzw. ziemiach odzyskanych i występował jako żyrant roszczeń żydowskich wobec Polski na tym słynnym zjeździe w Pradze.
Radosław Sikorski z kolei publicznie stwierdzał, że aparat państwa powinien zostać wykorzystany przeciwko narodowi polskiemu, gdyby doszło do zakwestionowania pryncypiów, które dyktuje eurokołchoz. On to oczywiście inaczej formułował, ale taki był sens tej wypowiedzi. Czy wreszcie Donald Tusk, a w kolejce po nim Ewa Kopacz, jako ludzie, którzy utrudniali śledztwo smoleńskie, dezinformując zarówno organy śledcze, jak i opinię publiczną.
Oni wszyscy powinni podpadać pod bardzo ciężkie wyroki, tymczasem, reprezentując naród polski, działają na rzecz interesów innych państw.
Warto również wspomnieć o uwikłanie wojenne Polski, które odbija się strasznym kosztem na polskich przedsiębiorcach i rolnikach, a także na wszystkich, którzy mają coś wspólnego z przedsiębiorczością, a nie ustawiają się jedynie w kolejce do kasy po pieniądze z państwowego etatu.
Kiedy powstał projekt ustawy o penalizacji szkalowania polskich bohaterów, obejmujący również żołnierzy wyklętych, zdecydowana większość posłów zareagowała szyderstwem i uznała, że to najlepszy powód aby odrzucić tę ustawę? Co jest takiego w Żołnierzach Niezłomnych, czego boi się współczesna władza?
– Samo ich istnienie i funkcjonowanie w świadomości młodego pokolenia, które utrudnia reprodukowanie kłamstwa założycielskiego z aktualnego porządku postpeerelowskiego, że wszyscy musieli kolaborować, a sama kolaboracja z Sowietami nie była niczym złym, ponieważ stanowiła jedyne wyjście.
W tym kontekście warto powrócić do sprawy IPN, który za prezesury pana Kamińskiego dokonał smętnej samopacyfikacji pod różnymi, świetnie znanymi pretekstami.
Czyli można zaryzykować stwierdzenie, że w Polsce, obok "seryjnego samobójcy" grasuje "seryjny polakożerca".
– W Polsce ten drugi nie musi się nawet specjalnie kryć. W Polsce nie mogą doczekać się przyzwoitych pochówków ci, którzy za Polskę oddali życie, ponieważ w Polsce rządzą dziedzice tych, którzy ich tego życia pozbawili.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
prawy.pl
Fot. Agnieszka Piwar