A+ A A-

Podlewani brudem usychamy. Miałem prawo nie wierzyć w Boga...

Oceń ten artykuł
(5 głosów)

Dobromir "Mak" Makowski. Wychowanek bidula i ulicy. Były narkoman i złodziej. Dziś jeździ po Polsce i rapując, opowiada dzieciom, że można żyć lepiej. Do domu dziecka trafił, kiedy miał 1,5 roku. Dlaczego? Bo mama i tata poszli siedzieć...

– Powiedz, jak się tu znalazłeś, dlaczego przyjechałeś?

– Przyjechałem na zaproszenie pana Jacka Szczęsnego. W okolicach lutego w ubiegłym roku pan Jacek napisał do mnie na Facebooku, czy byłbym zainteresowany tym, aby przyjechać tu do Kanady na spotkanie, które podobnie zrealizowało się w Rzeszowie, w kościele Ojców Bernardynów. Tutaj kwestia była otwarta, bardzo chciałem przyjechać, bo to było moim dalekim marzeniem, aby móc polecieć za ocean, to było takie moje marzenie od dziecka. Ale chyba nie dowierzałem gdzieś tam, że to się zrealizuje, dlatego że mieliśmy kilka pytań z zagranicy, gdzie ktoś pisał, a potem się już nie odzywał, więc nie brałem tego całkiem serio tak do końca. Później był długi czas milczenia, pan Jacek się nie odzywał, dopiero odezwał się po dwóch – trzech miesiącach, że czeka na zgodę księdza proboszcza. Ale potwierdził tę propozycję i powiedział, że jak najbardziej chce, abyśmy przyjechali. I tak też się stało. Ustaliliśmy termin i 18 września przylecieliśmy tutaj, a mieliśmy wcześniej spotkania w małych wspólnotach ewangelicznych, tutaj mieliśmy w parafii Maksymiliana Kolbe, a dzisiaj mamy w parafii Chrystusa Króla.

– Jak to oceniasz? Ludzie podchodzą do Ciebie, pytają, mówią coś, jest jakaś reakcja?

– Myślę, że to spotyka się z dużym zainteresowaniem, dlatego że w każdym z nas gdzieś tam drzemie myśl, kim jesteśmy. Widzimy ogrom nieprawidłowości takich ludzkich po prostu, które sprawiają, że oddalamy się od prostych wartości, jak miłość, szacunek do siebie, popieranie się, pomaganie sobie, a żyjemy w czasach, gdzie niestety coraz więcej młodych ludzi, oprócz głupoty, którą my zasialiśmy jako dorośli, mierzy się z niepowodzeniem życiowym; oni nie chcą żyć, nie mają siły żyć.

A Pan Bóg tak nas stworzył, abyśmy żyli w pewnej harmonii, coś musi być poukładane. Auto, które jest zalane niewłaściwym paliwem, nie chce jechać; dziecko, które dostaje niewłaściwy system wartości, niewłaściwy obraz życia, nie chce się rozwijać, ta młodzież nie chce się kierować według normalnych standardów określonych przez Pana Boga, według moralności ustalonej przez Pana Boga i zaczyna fiziować po prostu.

Dzieciaki mają depresję i popełniają samobójstwa, nie mają tej szerokiej perspektywy własnego życia, nie chcą się rozwijać, bo nie widzą potrzeby, żeby to robić. Co możemy mówić, to możemy mówić, ale od dwunastu lat pracuję z młodymi ludźmi jako pedagog, wcześniej sam byłem ofiarą głupoty, moich decyzji życiowych, i to, co dzisiaj mówię, nie jest wynikiem, że ktoś mi każe, ale przeżyłem sam, zobaczyłem dramat moich kolegów, którzy już nie żyją, nie mają szansy powrotu do danego miejsca.

I hasłem motywacyjnym projektu, który prowadzimy, jest takie powiedzenie "lepiej zapobiegać niż leczyć".

Masz jedno życie, nie będzie powtórki, nie będzie replay, nie będziesz miał szansy wrócić do przeszłości, bo nigdy więcej nie przeżyjesz piętnastego roku życia, już nie będzie powtórki.

I chcemy o tym mówić, żeby uświadomić ludziom, że w dobie czasów, gdzie promuje się takie nachalne mówienie: możesz pić wodę z różnych źródeł, z sedesu, z szamba, możesz podlewać kwiatek domestosem, nie ma konsekwencji.

To jest nieprawda! Są konsekwencje; skoro samochód zalany niewłaściwym paliwem się psuje, diesel zalany benzyną się psuje, skoro kwiatek podlany domestosem niszczeje, to my podlewani brudnymi rzeczami po prostu usychamy, giniemy, nasza wrażliwość umiera, nasz duch zostaje zabity tak naprawdę.

I to jest chyba takie najważniejsze przesłanie.

Zawsze mówię jedną rzecz – ja miałem prawo nie wierzyć w Boga, bo cały obraz mojej rodziny zaprzeczał jakby Jego miłości, temu co On mógł mi dać, że Bóg jest itd. Ja miałem prawo o tym mówić, ja dzisiaj spotykam ludzi, którzy mają w życiu wszystko, mają dobrobyt, mają przepych, i stają się próżni emocjonalnie, oni nawet nie chcą pomyśleć nad tym, że mają błogosławieństwo w życiu.

Przyjeżdżam powiedzieć głośną rzecz – Bóg jest i kocha człowieka i wierzy w Ciebie, ty nie musisz do końca w niego wierzyć, on wierzy w ciebie. Ale zrób jedną rzecz, przeanalizuj swój czas na ziemi, bo masz tylko jeden, nie będzie odwrotu. Wczoraj na spotkaniu powiedziałem o tym ateiście, to jest takie kluczowe w moim życiu wydarzenie, bo ono mi zadało takie ważne pytanie, kim ja chcę być, co ja chcę powiedzieć ludziom.

Powiedział mi to w taki agresywny sposób – Dobromir, ty jesteś po prostu biednym człowiekiem, ty potrzebujesz w coś wierzyć, ty musisz mieć Boga. Powiedziałem – tak, pewnie, ja chcę go mieć. A on powiedział, Boga nie ma, Bóg jest dla słabeuszy, dla takich ludzi jak ty.

Ja mówię OK. Ja po prostu stałem się silniejszym człowiekiem, to mi pomogło, ja odejdę jako uśmiechnięty człowiek z tego świata. Ale jeżeli Bóg jest i go ominiesz, to ty masz problem.

To było niesamowite w moim życiu. Załapałem, wow.

Sprawdziłem wiele religii, korzystałem naprawdę z różnych rzeczy. Poznawałem wiele religii, wiele nurtów i naprawdę, każdy z bogów, których poznawałem, był martwy, przynosił tylko spustoszenie w moim życiu, miałem wielkie oczekiwania i one nie były zrealizowane. Jako jedyny Jezus przyszedł do mnie, kiedy leżałem na ulicy, podał mi rękę i sam zapytał, czy chciałbym w końcu coś zmienić.

To jest to, co ja kocham w Panu Bogu, że On jest autentycznym Bogiem.

W Liście do Rzymian napisane jest, ponieważ oni nie poznali Go w dziele stworzenia, znikczemnieli w swoich umysłach i stali się jak nieme bydlęta. I to jest dramat ludzi, że my nie chcemy poznawać Pana Boga w wietrze, nie chcemy Go poznawać w naturze, nie umiemy dotykać liści, nie umiemy patrzeć na drzewa, nie potrafimy obserwować ptaków, pędzimy za betonową dżunglą, za materializmem, który sprawia, że stajemy się niewidomi duchowo. I myślimy, że jesteśmy mądrzy, a stajemy się jak nieme bydlęta. Wszystko to, za czym pędzimy, w pewnej chwili nas przygniata i zabija. I okazuje się, że na końcu nie mamy nic.

Patrzyłem na tatę, który był chorym człowiekiem, schorowany był i niewidomy, całe życie walczył o materializm, walczył o swój dom, o swój dobrobyt itd. Kiedy umarł, patrzyłem na niego w trumnie, on był nagi. Płakałem jak dziecko, przychodzimy nadzy, nadzy odchodzimy z tego świata.

I nie ma odwrotu. Nic nie zabierzesz z tej ziemi. Jedyne, co możemy zabrać, to ludzie.

– I dobre uczynki.

– Możemy zabrać ludzi, powiedzieć innym o naszym domu w niebie. To jest niesamowite.

– Pochodziłeś z rodziny patologicznej, to było niesamowicie ciężkie, ale ludzie też tracą Boga, tak jak powiedziałeś, kiedy mają wszystko. Wydawałoby się, że tylko brakuje ptasiego mleczka, a mimo to głupieją, jak są młodzi. Dlaczego tak się dzieje, gdzie ci rodzice zawiniają? Zazwyczaj dziecko patrzy na dom, patrzy na rodziców i wyciąga wnioski, bo dziecko jest mądre. Tutaj może tych rodzin strasznie patologicznych jest mniej, zwłaszcza w środowisku polskim, natomiast ludzie są zabiegani, nie mają czasu, gonią za pieniądzem.

– To jest patologia. Wczoraj powiedziałem taką rzecz. Ktoś mi kiedyś powiedział, ty jesteś ze strasznej patologicznej rodziny. I po latach zadałem sobie pytanie, co jest tym czynnikiem, który sprawia, że my oceniamy moją patologię w taki straszny sposób, a ten dobrobyt też jest to ogromna patologia, dlatego że okazuje się, że my jesteśmy stworzeni do relacji, do tego, żeby się karmić dobrymi rzeczami, ale poprzez dotyk, poprzez przytulanie, poprzez pracę emocjonalną.

Pan Bóg tak nas stworzył, że dał nam uszy, oczy, nos i usta. Wszystkie te rzeczy sprawiają, że człowiek się czuje, widzi, potrzebujemy do siebie mówić. Pracuję z rodzinami, które w Polsce są bardzo zamożne, pracowałem w bardzo zamożnej szkole.

Nie wiem, jak jest w Kanadzie, ale wiem jedną rzecz, wszędzie tam, gdzie pieniądz stanowi odnośnik naszych wartości, budujemy wokół siebie betonowe mury moralności, emocji, i nie jesteśmy w stanie zobaczyć człowieka. Ludzie budują ogromne domy...

– Ale to jest tak coraz częściej, bo żyjemy w świecie, który jest zarażony konsumeryzmem, w którym człowiek wyznacza swoją wartość na zasadzie tego co ma, jak nie masz, to jesteś mniej wart, jak mam, to jestem więcej wart.

– Powiem taką fajną rzecz.

Pracowałem też z biednymi rodzinami. I w tych biednych rodzinach, mimo że brakowało na prąd, na gaz, oni mieszkali na małym metrażu, ale się genialnie znali po prostu. Oni ze sobą rozmawiali, byli ze sobą, ocierali się o siebie na każdym kroku w łazience. Nawet jak się kłócili, to była bardziej rodzina niż ta rodzina, która potrafiła mieć genialne samochody, to wszystko itd.

I powiem drugą rzecz, największy problem, odsetek ludzi, którzy są uzależnieni dzisiaj w Polsce, to jest młodzież z zamożnych rodzin, której rodzice już nie znają, nie mają czasu, żeby z nią pobyć.

Szukamy psychologów, terapeutów, którzy mogliby im pomóc, a ja mówię zawsze jedną rzecz – chcesz znaleźć najlepszego psychologa i terapeutę, to spójrz w lustro, bo ty nim jesteś, ty jesteś w stanie najlepiej poznać swoje dziecko.

I to jest największa prawda. Mówię o tym, że jeżeli potrafimy wrócić do podstaw, do człowieczeństwa, to zaczynamy widzieć drugiego człowieka i widzieć jego potrzeby. Mam tu ten program "Rap pedagogika".

Wielu młodych ludzi pisze do nas mejle, że oni mają wszystko w domu, ale nie mają jednej rzeczy, nie mają swoich rodziców. Oni po prostu płaczą, żeby rodzice do nich wrócili, oni chcą mieć rodzica, nie chcą kogoś, kto im powie: słuchaj, masz to, to, tyle ci kupiłem, tyle ci dałem, czego ty jeszcze ode mnie oczekujesz? Te dzieciaki mówią: ja chcę ciebie tato, ja chcę ciebie mamo, ja bym chciał z tobą spędzić czas, ile czasu spędzamy na basenie, wyjedźmy gdzieś, pobądźmy, pograjmy w scrabble wieczorem.

Ja się tego uczę z moją żoną na przykład, żeby wieczorem pograć z nią w scrabble, żeby pobyć i nawet rzucić się pomidorem, powygłupiać, wypić razem herbatę. Z nas znika uśmiech, odbieramy sobie szansę bycia rodziną i to jest dramat.

W naszej fundacji, tam gdzie pracuję z dzieciakami, obserwuję relacje rodzinne. Nawet jak taty nie ma, ale jest mama – mamy kilka takich fajnych rodzin, gdzie najczęściej są mamy, bo faceci uciekają – te mamy...

Chodzę i obserwuję te relacje na takiej małej przestrzeni, gdzie ta mama zawsze ma czas, żeby zapytać córkę, co u ciebie słychać, jak wróciłaś, jak spędziłaś dzień. To sprawia, że te dzieciaki szanują tych rodziców. Dramat współczesnych zamożnych rodzin w Polsce jest taki, że dzieciaki już nie szanują rodziców.

I to się skończy na tym, że kiedy dziecko wyjdzie z domu, rodzice się zestarzeją, nie będzie żadnej więzi, która sprawi, że kiedy ci rodzice zachorują, te dzieciaki nie będą chciały wracać, bo nie mają do czego wracać tak naprawdę, bo nie byłoby tam żadnej emocji.

– Pustka.

– Pustka. Mój tata, jaki był, taki był. Zrobił wiele złego.

Ale na koniec, do śmierci mojej babci, on jako ten łobuz, który wiele przepił, on kąpał swoją mamę, moją babcię, dbał o nią, ona miała Parkinsona, moja babcia, i kiedy on umierał, kiedy był chorym człowiekiem już, myśmy go kąpali też, myśmy dbali o niego i nawet nam do głowy nie przyszło, żeby go oddać do domu starców.

To był człowiek, który nam zrobił wiele krzywdy, ale to był nasz tata. Nie było dyskusji, choć on naprawdę dużo złego zrobił. A dlaczego? Bo w nas była więź, emocje, relacje, nawet jeżeli było dużo złego, to wiedziałem, że to jest mój tata, chciałem go kochać, szacunek do taty był.

Jeżeli mógłbym cokolwiek powiedzieć, zostawić fajną myśl, to powiedziałbym jedną rzecz.

Najważniejsze w życiu człowieka jest zobaczyć drugiego człowieka i kochać bliźniego swego jak siebie samego. Jeżeli zaczniemy kochać ludzi jak siebie samych i dostrzegać w nich takie potrzeby, jakbyśmy my chcieli mieć, to wszystko inne straci na wartości, to będą tylko czynniki takie, jak kubeczek czy gazeta. To będzie ważne, ale to nie będzie ważniejsze niż człowiek. To jest niesamowite. Ja wiem, że to jest trudne, ale to się zaczyna w nas samych, to nie dzieje się w polityce, to się dzieje w każdym domu z osobna. Tam człowiek potrzebuje zobaczyć siebie. Jeżeli to zobaczymy, to wrócimy do podstaw, do czegoś, co będzie fantastyczne. Ludzie mówią: Boże, możesz nam pomóc w jednej sprawie, ale tej drugiej już nie dotykaj. Pan Bóg tak ułożył swoją mądrość, że On wiedział, czego potrzebujemy jako ludzie. Tak zaprogramował to, żebyśmy żyli w harmonii, w poukładaniu, w jedności.

– Wielu z nas usiłuje się odwrócić i mówi tak, Panie Boże, do tego mi się nie wtrącaj, bo ja mam tutaj swoje sprawy do pozałatwiania, i usiłuje działać ze swoją własną logiką.

– Kiedyś miałem taką myśl, że wielu ludzi żyje w bloku i Pan Bóg dzwoni do domofonu i mówi, czy chciałbyś mnie wpuścić do swego domu? Tak, tak, Panie Boże. I ludzie wpuszczają Pana Boga na klatkę schodową i mówią: dalej już nie wchodź, tutaj możemy porozmawiać, przed drzwiami, żebyś tam nie marzł. A Pan Bóg mówi: chcę wejść do twojego mieszkania, pokaż mi, jak żyjesz, zmieńmy to wszystko. I ludzie pokazują salon. A Pan Bóg mówi: a co jest w drugim pokoju? Mówią: tam to już nie wchodź, tam są rzeczy prywatne.

– Wielu z nas żyje na pokaz w pewnym sensie.

– Tak.

– Jak to jest w Polsce teraz? Bo jest też i bieda, i mówisz o domach bogatych ludzi. Tych bogatych ludzi jest więcej niż kiedyś było, ale jest też bieda między innymi na Śląsku, są też blokowiska, są też ludzie, którzy za bardzo nie mają co ze sobą zrobić. Co z nimi?

– Pracuję na polskich osiedlach szereg lat. Pracuję z bardzo biedną młodzieżą, ale nie tylko materialnie, przede wszystkim moralnie. Dlatego że wyłączyliśmy dziś system kultury, Polska goni za tym, żeby zamerykanizować się, naśladować Holandię, Anglię, ten luz taki. I to jest taka fałszywa wolność.

– Polska odwróciła się od swoich korzeni?

– Zostawiamy tradycję, dyscyplinę, wychowanie. My już nie chcemy wychowywać młodych ludzi w jakiejkolwiek mądrości. Zaczynamy im dawać wartości, które mówią o brudnej tolerancji – mówię wprost o tym – żeby zalegalizować różne środki itd., o seksie przedmałżeńskim, o tym że nie trzeba brać ślubów. I domy dziecka pękają w szwach, na osiedlach jest pełno dzieciaków, które nie mają rodziców. Dlaczego? Dlatego że tatuś w pewnej chwili zrezygnował z bycia w polskiej rodzinie i szuka przygód w Anglii czy Holandii. I nagle porozbijana młodzież. Powiem inną rzecz, gdzie jest problem. Problem jest też w tym, że w niektórych miastach nie ma realnego pomysłu, jak pracować z młodzieżą na osiedlach. Dochodzi do buntu, młodzi ludzie zaczynają poszukiwać przyjaciół na osiedlach, tworzą się grupy społeczne, tak jak blokersi. Młodzi ludzie gdzieś tam sobie popalają, robią różne rzeczy, i nie ma realnej alternatywy do tego, co z nimi robić. Państwo się wobec nich buntuje, szkoły też nie mają tak naprawdę pomysłu, co z nimi robić, pedagodzy, nauczyciele zatrzymali się w miejscu. Edukacja nie ma realnego pomysłu, co robić z młodymi ludźmi, którzy nie chcą przychodzić do szkoły.

– Może ci pedagodzy też nie mają tych wartości, o których mówimy.

– Właśnie chcę powolutku pokazać, że akademie, uniwersytety nie kształcą realnych nauczycieli i pedagogów, którzy mieliby tutaj narzędzie, jak pracować z młodymi ludźmi. Okazuje się, że bazujemy na książkach, które funkcjonowały trzydzieści – czterdzieści lat temu. Nie ujmuję nic tym książkom, ale może należałoby wzbogacić te książki o wartości młodych pedagogów, którzy wyszli na ulice.

Powstał nowy fajny nurt francusko-angielski street worker, pedagog ulicy. Ci ludzie mają dużo do powiedzenia. Niestety, nie są wpuszczani do uniwersytetów, do akademii, dlatego mówi się, że to jest takie niemedialne. Street worker? Ale street worker to kto to jest? To są ludzie, którzy wyszli z różnych innych kierunków, z politbudy, z ekonomii, z pasji wyszli do młodych ludzi, bo zobaczyli, że nie ma pedagogów. Bo w Polsce pedagog pracuje do 15.00, potem już go nie ma. A co z pedagogami w sieci, na Facebooku? Piszę w mojej pracy magisterskiej o takim nowym kierunku – pedagog w sieci.

Dlaczego nie pracować w sieci, dlaczego nauczyciele nie mają swych kont na Facebooku? Ja od czterech lat mam konto na Facebooku. Udało nam się uratować kilkudziesięciu, jak nie kilkuset młodych osób. Widzimy, co oni piszą, jak jeden ubliża drugiemu, przemoc w sieci. Wychwytujemy to, kontaktujemy się z rodzicami, kontaktujemy się z młodymi ludźmi. Szereg rzeczy mógłbym mówić, jak fajnie funkcjonuje pedagog w sieci, jak ważne jest, żeby młodzież widziała pedagogów, którzy są multimedialni, którzy się nie boją komputera, bo to my, jako dorośli, daliśmy im komputery. A dzisiaj boimy się tam wejść i pracować z nimi w tym komputerze.

– Ale znowu te komputery ich odsuwają od bezpośredniego kontaktu, takiego że widzi się twarz, widzi się mimikę twarzy itd.

– Nie do końca. Bo jeżeli wchodzisz do komputera, jesteś bystrym pedagogiem i tworzysz pewną grupę młodych ludzi i z nimi pracujesz, mówisz na Facebooku: słuchajcie – tak jak myśmy zrobili – dzisiaj robimy akcję na ulicy, robimy flush moba, robimy to, to, tamto. Spotykamy się na chilloucie, robimy podchody w lesie. Myśmy stworzyli grupę, w której jest ponad sto dzieciaków, z czego korzysta blisko pięćdziesięciu – sześćdziesięciu młodych ludzi.

Wyrywamy ich sprzed komputerów, idziemy do lasu, robimy nocki w lesie itd. itd. Ale to była praca. Trzeba tam było najpierw wejść i wytworzyć sobie pewne działania. I udało się to zrobić. Nie tylko ja to robię. W Warszawie jest grupa, która też ma Facebooka, która zaczyna działać z młodymi ludźmi, wyrywać ich sprzed komputerów. Udaje się to zrobić. Dlaczego? Dlatego, że ci młodzi ludzie widzą, że my nie tylko działamy na Facebooku, ale mamy szereg kozackich pomysłów na osiedlach. I udaje się to zrobić, tylko trzeba chcieć. Wyobraź sobie sytuację, że nauczyciel, pani od matematyki, przychodzi i mówi: słuchajcie, założyłam konto na Facebooku, jestem, zapraszają ją. Ona pisze: dzisiaj robimy lekcje matematyki na strzelnicy lub w jakimś innym fajnym punkcie na mieście, zapraszam was. Będziemy liczyli takie a takie rzeczy, obliczymy różne fajne rzeczy. Ilu młodych ludzi pobudziłoby swoją wyobraźnię, zaczęłoby żyć innym kątem, poszerzyłoby to ich horyzonty. To jest genialna praca, tylko trzeba chcieć zmienić siebie.

– Ale trzeba zarażać ludzi tym szczęściem, że człowiek ma największe szczęście, jak daje siebie innym ludziom, i największą satysfakcję z tego.

– Tak. Powiem ci inną fajną rzecz. Myśmy zrobili z młodymi ludźmi taką akcję u nas na ulicy – wojnę na balony. I propagowaliśmy to w taki sposób, zamiast chodzić na ostatki, zamiast się bić, zapraszamy wszystkich na największą wojnę na balony. Nalaliśmy wody do balonów, całe miasto się zeszło. I zaczęliśmy robić wojnę na balony. Miasto podejrzało tę akcję u nas i zrobili to samo dla dzieciaków z miasta, już na dużo większej imprezie. Zarażamy ludzi pomysłami, jak pracować z młodymi ludźmi, udaje się to robić. To jest niesamowite, że pokazujemy nowe trendy pracy.

Akademia, w której pracuję, chce mnie zatrudnić jako pedagoga nauczyciela. Powiem ci, też będziemy zarażali pedagogów, tym jak pracować z młodymi ludźmi. Ja na mojej uczelni w ciągu trzech lat pracy zobaczyłem blisko dwustu – trzystu pedagogów, którzy w ogóle nie chcą tam pracować. Poszli tam dlatego, że to jest prosty kierunek, nie trzeba się wysilać. To jest kłamstwo, bo pedagog to osoba, która po studiach tak naprawdę zaczyna ciężką pracę i tam zaczyna się sprawdzać. To jest niesamowite.

– Czy takich ludzi nie należy na początku eliminować, bo oni robią więcej szkody niż pożytku? Człowiek, który nie ma pasji i zostaje pedagogiem, jak gdyby jego koszt to są ci wszyscy ludzie, którym on nie pomoże.

– Tak, których spotka później, których odrzuci, którym zrujnuje życie. Moim marzeniem jest kiedyś zreformować system naboru na studia, żeby robić jakieś rozmowy kwalifikacyjne z tymi studentami. Nie może być tak, że uczelnia z braku studentów przyjmuje wszystkich.

– Niech będą na ulicy wcześniej.

– Zrobić jakąś statystykę tego, jak oni pracują. Niech oni przyjdą i pokażą, co oni zrobili, dlaczego oni chcą być pedagogami. Winien być taki system naboru.

Na AWF, kiedy dostawałem się, powiedziano: chcesz być studentem akademii, pokaż, co potrafisz, czy ty wcześniej trenowałeś coś. Jeśli nie, to my ci dziękujemy. Dzisiaj jestem po kilku latach pracy, a ciągle biegam kilometry, kocham pływać, bo ktoś pozostawił mi ważną myśl – ty będziesz wizytówką naszej akademii. To jest dla mnie niesamowite.

– Powiedz, jak można pomóc bezpośrednio. Pomóc drugiemu człowiekowi jest trudno. Część rodziców uważa, że jak dziecko ma problemy, to zarzuca to pieniędzmi, a to kupi mu coś, a to zaprowadzi na jakiś kurs. A to czasem nie chodzi o pieniądze. Tutaj oczywiście można zebrać pieniądze, dać komuś stypendium, w ten sposób pomóc. Ale jak można takiemu młodemu człowiekowi najlepiej pomóc?

– Czasem trzeba po prostu wyłączyć komputer, wprowadzić pewną dyscyplinę w życie młodego człowieka. Czasem trzeba poszukać alternatywy w rozmowach z duszpasterzami, ale też na przykład szukać miejsca, gdzie to dziecko mogłoby się zrealizować fizycznie lub aktywnie. Jeżeli pojawiają się problemy z narkotykami, są dwa pułapy, w których my pracujemy. Pierwszy, jeżeli nie jest jeszcze źle, jeżeli dzieciak zaczyna dopiero kosztować pewnych problemów, my robimy taką rzecz, że apelujemy do rodziców, żeby oni w sobie coś zmienili. Jeżeli dziecko zaczyna kosztować narkotyków, to głośno daje sygnał, że w domu jest coś nie OK. I to jest prawda. Coś jest nie tak z rodzicami. Gdzieś brakuje tego czynnika, w którym młody człowiek chce pracować z rodzicami. Ale jeżeli już przekroczył pewną granicę, to robimy bardzo często drastyczny krok. Zamykamy drzwi i mówimy: jeżeli ci nie pasuje w naszym domu, to dzisiaj podejmujesz decyzję, dzisiaj opuszczasz nasz dom. Albo podejmujesz jakąś terapię, leczenie, albo nie możesz z nami mieszkać. Bardzo ci dziękujemy, przepraszamy cię, bardzo cię kochamy, pomożemy ci, ale nie na twoich zasadach, w żadnym wypadku.

My to uwarunkowujemy pewną ważną zasadą – jeżeli w twoim ciele jest chory organ, to reagujesz bardzo szybko. Niestety wielu ludzi tak bardzo kocha swoje dzieci, że przez fałszywą miłość pozwala im na wszystko, może mu przejdzie. Nie przejdzie. Zapalenie płuc nieleczone nie przechodzi, doprowadza do śmierci. Trzeba natychmiastowej farmakologii i leczenia, które sprawia, że człowiek dochodzi do siebie. I tak samo jest z narkomanią, z uzależnieniem, z sięganiem po chore rzeczy. Jeżeli widzisz, że coś jest nie OK, albo zaczynasz ty coś zmieniać w sobie i dziecko widzi, że zaczynasz z nim pracować, albo dziecko potrzebuje radykalnej przemiany. Ale to też zobowiązuje ciebie, jako rodzica, do tego, żebyś ty coś zmienił, skoro podejmujesz decyzję o tym, że stawiasz poprzeczki dziecku, barierkę, i ono ma coś zmienić, to ty też musisz nad sobą pracować. Cała rodzina potrzebuje reformy. Jeżeli narkotyki pojawiły się w rodzinie, to jest głośny alarm i sygnał – coś jest w nas nie tak. Gdzieś sfiziowaliśmy, coś stało się nie OK, potrzebujemy zawrócić, zobaczyć na nowo siebie jako rodzinę, jako całość, jako organ. To jest trudna praca, to jest bardzo trudna praca.

Ja, kiedy sięgnąłem po narkotyki i Bóg zapytał mnie: chcesz pracować, to będzie cię kosztowało wiele pracy. Powiem ci, do dzisiaj, a dwanaście lat minęło, mam momenty, w których siadam i płaczę, nie chce mi się na przykład. Wracają trudne chwile, momenty, ale mówię: Boże, chcę, chcę nad sobą pracować. Dwanaście lat pracy, cały czas muszę decydować o tym, że chcę być trenerem. Sportowiec, który chce trenować i osiągać sukcesy, to człowiek, który musi trenować całe życie, podejmować wysiłek, żeby widzieć efekty swojej pracy. I tak samo jest z rodziną. To nie jest chwilowy przejaw przyjemności.

Inną rzecz powiem, jeśli chodzi o komputery, o taką fałszywą młodość. Podpowiadam wielu rodzicom – usiądź z dzieckiem do komputera, poprzeglądajcie razem, opowiedz dziecku, jakiej ty słuchałaś muzyki kiedyś. Porozmawiajcie. Pokaż mu niebezpieczne strony, porozmawiają z nim na ten temat. Jeżeli dzisiaj dzieciom nie dajemy samochodów, żeby same wyruszyły na autostradę, bo boimy się, że się rozbiją itd., to jakim prawem wpuszczamy je na autostradę multimedialności bez zabezpieczenia z boku. Powinniśmy razem z nimi siadać. Najgorszym wytłumaczeniem i obrazem nieodpowiedzialności rodziców jest powiedzenie – nie mam czasu. To świadczy, że gdzieś zagalopowałeś się i nie widzisz już swojego dziecka. Ono właśnie wsiada do samochodu i zaczyna jechać w miasto. Nie miej żalu do Boga, jeżeli rozbije się i będą tego straszne konsekwencje, nie miej żalu, bo to ty jesteś odpowiedzialny za jego życie.

– Jak się z Tobą skontaktować, gdybyś ktoś chciał?

– Mamy taką stronę na Facebooku, jestem Dobromir Makowski, ale też mamy stronę Rappedagogia, prowadzimy stronę naszej fundacji, naszych działań, Fundacja Krok po Kroku – krokpokroku.org.pl. Tam są nasze działania. Gdyby ktoś kiedyś chciał nam pomóc w jakikolwiek sposób, jest też możliwość zobaczenia tego, co robimy. Jest numer konta, na który można też podesłać jakiś fundusz na nasze potrzeby, a jest ich niemało, powiem szczerze. I można tam dopisać "Centrum Młodzieżowe Pabianice".

– Bo Ty pracujesz w Pabianicach?

– Tak, tam prowadzę tę organizację Centrum Młodzieżowe – Fundacja Krok po Kroku. Tak można pomóc. Ale można też pomóc, modląc się o nas, zawsze o tym mówię. Można też do nas napisać, zadać nam pytania, pobyć z nami po prostu, wszystkie te formy są dla nas bardzo ważne. My pozdrawiamy ludzi, jesteśmy w kontakcie na Facebooku, jeśli ktoś ma jakieś pytania, ja odpowiadam, jestem do dyspozycji ludzi.

– Dziękuję Ci bardzo za wspaniałą rozmowę. Życzę dużo sukcesów, bo Twój sukces to jest ratowanie młodych ludzi, i dziękuję, że tutaj przyjechałeś.

Rozmawiał Andrzej Kumor

Ostatnio zmieniany niedziela, 29 wrzesień 2013 22:06
Zaloguj się by skomentować

Nasze teksty

Turystyka

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…

O nartach na zmrożonym śniegu nazywanym ‘lodem’

        Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwodne światy Maćka Czaplińskiego

Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej

Przez prerie i góry Kanady

Przez prerie i góry Kanady

Dzień 1         Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej

Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…

Tak wyglądała Mississauga w 1969 roku

W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej

Blisko domu: Uroczysko

Blisko domu: Uroczysko

        Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej

Warto jechać do Gruzji

Warto jechać do Gruzji

Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty…         Taki jest refren ... Czytaj więcej

Prawo imigracyjne

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

Kwalifikacja telefoniczna

Kwalifikacja telefoniczna

        Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej

Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…

Czy musimy zawrzeć związek małżeński?

Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski  sponsorskie czy... Czytaj więcej

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej

Prawo w Kanadzie

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

W jaki sposób może być odwołany tes…

W jaki sposób może być odwołany testament?

        Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą.  Jednak również ta czynność... Czytaj więcej

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY” (HOLOGRAPHIC WILL)?

        Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę.  Wedłu... Czytaj więcej

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TESTAMENTÓW

        Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.