– W dzisiejszych czasach, kiedy mówi się o rozmyciu pojęcia państwa, narodu, żyjemy w czasach, kiedy jest emigracja wielka, ludzie się przemieszczają, chociażby w takich państwach jak Kanada, mówi się, że to będzie wielokulturowość...
– ...a mówi, że Polskę szczególnie umiłował. To jest bardzo ważne.
– Czym jest Polska dla Pana Jezusa, według Księdza?
– Myślę, że Polska dla Pana Jezusa... w "Dzienniczku" – to jest znowu temat morze – ale po przeczytaniu dokładnym "Dzienniczka"... Polska to na pewno nie jest terytorium dla Pana Jezusa, to jest nasza wiara, nasza kultura, to jest to, co żeśmy przechowali w sobie – to jest miłość do Kościoła, to jest ufność złożona w Panu Bogu i to jest gotowość do dawania świadectwa pomimo wszystko. Kiedy popatrzymy na naszą historię, to ile tu jest bólu, cierpienia, jakiegoś takiego nieustannego odwoływania się, odnoszenia się do Pana Boga.
– Ale można to traktować jako cierpienie zawinione, za grzechy.
– No tak, ale Bóg nawet to musi dopuścić.
– Czasy saskie, zepsucie, za niewierność ślubom kazimierzowskim.
– W "Dzienniczku" jest taki fragment, kiedy siostra Faustyna widzi karę, która przychodzi na Warszawę. Widzi, opisuje: widziałam straszne kary, które przyszły na najpiękniejsze miasto w Polsce, i modliłam się bardzo za nie. To, że Bóg karze, to znaczy, że kocha. Bo biada nam, kiedy Bóg przestałby nas karać. To znaczy, że zrezygnowałby z nas. Popatrzmy na historię narodu wybranego, jak Bóg karał ten naród, ale dlatego, że go kochał strasznie. Jeżeli rodzice kochają dziecko, to przyleją mu, prawda? I ukarzą, bo chcą dobra. Dlatego myślę, że te kary, które przychodzą na Polskę, i nawet nasze niewierności różne, tak czy inaczej doświadczane i karane przez Boga, też są wyrazem jakiejś szczególnej więzi naszego narodu z Panem Bogiem.
Myślę, że w ogóle ten temat można byłoby zgłębić.
– Wielu ludzi się zastanawia, czy my przetrwamy jako naród, czyli naród, który umiłował Pana Boga.
– Ja myślę, że przetrwamy. Nie tylko przetrwamy, ale mamy misję dziejową do spełnienia. Myślę, że to orędzie Bożego Miłosierdzia, które Pan Jezus przekazał Polakom, to jest nasza dziejowa misja, którą mamy spełnić.
– To jest sens tego, dlaczego jesteśmy Polakami.
– Może to za duże słowo, że to jest sens tego, dlaczego jesteśmy Polakami, ale to jedna z bardzo ważnych misji, elementów, ja bym powiedział, jest to misja dziejowa. Kiedy spojrzymy na przykład na Sobieskiego pod Wiedniem – nie wiem, czy pan oglądał ten film – od strony artystycznej można polemizować, ale jest pięknie pokazana w tym filmie misja Polaków. Misja króla Jana i misja Polski, to była obrona przed Turkami, obrona chrześcijaństwa.
– Obrona chrześcijańskiej Europy.
– Tak, obrona chrześcijańskiej Europy.
– Mówiło się, że sam fakt różnych politycznych wydarzeń, typu przystąpienie do Unii Europejskiej itd., będzie stanowił pewną misję dla Polski, ale okazuje się, że ta misja jakoś słabo wychodzi, ta Europa dalej się pogrąża w zaprzeczeniu swojemu pochodzeniu, swoim korzeniom i że to Polska jak gdyby się zatraca w tym wszystkim. Czy nie odnosi Ksiądz takiego wrażenia?
– Myślę, że na historię świata – jestem z wykształcenia historykiem – można patrzeć dwojako. Można patrzeć z punktu widzenia historii laickiej, a więc historii jako pewnego zbioru faktów, wydarzeń, i próbować interpretować to wszystko w świetle przyczyn takich czy innych, biorąc pod uwagę różne układy socjologiczne, społeczne. Ale można patrzeć – ja jestem skłonny, żeby tak patrzeć, i myślę, że i Pan Bóg tak patrzy – z perspektywy historii zbawienia. I to jest najważniejsze, myślę, żeby widzieć historię świata – przynajmniej troszeczkę, nigdy tego tak nie zobaczymy, bo my jesteśmy tylko słabymi, grzesznymi ludźmi...
– Nie mamy zdolności intelektualnych.
– Bo Bóg widzi to, co było, jest i będzie, my natomiast widzimy ten malutki wycinek, dzisiejszy dzień, może troszkę to co było, ale tego co było też nie rozumiemy, a to co będzie jest w ogóle przed nami zakryte. Natomiast Pan Bóg poprzez orędzie fatimskie i poprzez orędzie Miłosierdzia pokazuje nam inny wymiar. Przede wszystkim Pan Jezus nieustannie do Faustyny mówi, że te czasy to są czasy ostateczne. Powiem tak, nie chcę tutaj siać jakiegoś popłochu, że jutro będzie koniec świata. Myślę, że to nie chodzi o to, żeby myśleć o czasach ostatecznych.
– Ale jest to zwykłe przesłanie, że każdy z nas powinien być gotowy na śmierć. Czas się może dla nas wszystkich skończyć w każdej chwili.
– Oczywiście, że tak. Ale Matka Boża w Fatimie też mówi o tym, natomiast nie w kategoriach końca świata, ale w kategoriach jakiegoś wielkiego oczyszczenia. Widzimy wszyscy, patrzymy, wy tutaj w Kanadzie też to widzicie, że świat już w nieprawości, w grzechu, w negacji Pana Boga, jego przykazań doszedł tak daleko, że wydaje się, że już dalej dojść nie może.
– Już dalej nie ma gdzie.
– Tak, że już zostało zanegowane prawie wszystko, co mogło być. Całe prawo nie tylko Boże, ale całe prawo naturalne. Tak że tak naprawdę, to nie są już rzeczy, które można byłoby zanegować.
– Mówi się człowiekowi, że on niejako siebie stwarza, to słynne szatańskie kuszenie, że będziesz jak Bóg, że to zaczyna w tej propagandzie być coraz bardziej prominentne, obecne, że będziesz wybierał swoją płeć, nie ma żadnej konstytucji, żadnego sumienia.
– Schodzimy na tak zwane marginesy (śmiech). Wracamy do Stowarzyszenia. A więc inspirowany "Dzienniczkiem" siostry Faustyny, już powiedzmy od wczesnych lat młodości myślałem, żeby wstąpić do takiego zgromadzenia, żeby to orędzie, które mnie tak zafascynowało po przeczytaniu "Dzienniczka" – to były wczesne lata 80. ubiegłego wieku – żeby to orędzie głosić. Nie było takiego zgromadzenia, ale cały czas szukałem, myślałem, w jakiś sposób się inspirowałem. W 92 roku zostałem kapłanem, potem przez bardzo krótki czas pracowałem w Polsce, wyjechałem do Rosji, pracowałem w seminarium duchownym w St. Petersburgu, tam wykładałem, byłem odpowiedzialny za centrum powołań dla Rosji, szukałem powołań do tego seminarium, potem przez kilka lat pracowałem we Włoszech, z Włochami, w środowisku czysto włoskim, ale cały czas jak gdyby to było wielkie pragnienie właśnie, żeby coś robić dla tego. Oczywiście cały czas głosiłem to orędzie Miłosierdzia Bożego, uczyłem odmawiać Koronkę, głosiłem orędzie Bożego Miłosierdzia tam, gdzie mnie Pan Bóg posyłał, chociażby w rodzinnej miejscowości Stalina, gdzie się urodził, w Gori. Mam nawet takie piękne zdjęcia, gdzie dla wspólnoty katolików głoszę rekolekcje o Bożym Miłosierdziu. Ale ciągle ta myśl powracała, może by coś założyć, jeżeli nie ma. Ciągle mnie to tak niepokoiło, że nie ma takiej wspólnoty kapłańskiej, która by to orędzie głosiła. Kiedy w 2004 roku, po wielu latach poza granicami Polski, wróciłem do kraju, zacząłem szukać jakiegoś potwierdzenia na to, że moje natchnienia to nie jest tylko takie moje widzimisię, ale że jest może jakieś potwierdzenie dla nich, może to Pan Bóg rzeczywiście w jakiś sposób mnie inspiruje, coś z tym trzeba zrobić. Zacząłem szukać pisemnych potwierdzeń. I rzeczywiście znalazłem potwierdzenie bardzo mocne i ważne – list św. Faustyny, który napisała w Walendowie pod Warszawą w kwietniu 1936 roku; do Wilna ten list pisze, do swojego spowiednika, kierownika duchowego, błogosławionego ks. Michała Sopoćki. Pisze tak: Pan Jezus pragnie, żeby powstało męskie zgromadzenie zakonne, które będzie głosić orędzie Jego Miłosierdzia, chociażbym za tym nie miało, ja wiem, że tak będzie. I zachęca ks. Michała, żeby ks. Michał się tym zajął. No i rzeczywiście, bł. ks. Michał Sopoćko po śmierci s. Faustyny przez trzydzieści dziewięć lat swojego życia usiłował założyć takie zgromadzenie zakonne. Męski zakon, który by głosił orędzie Bożego Miłosierdzia. Napisał już konstytucję dla tej wspólnoty, już się tam kandydaci jacyś zgłaszali.
Można powiedzieć, że to była taka jego główna idee fixe, pośród tego, że pisał wiele artykułów o Bożym Miłosierdziu, zajmował się rozpowszechnianiem obrazu i wiele cierpiał dla tego dzieła, ale to jest znowu osobny temat. To, co ksiądz Michał robił dla rozszerzania orędzia Bożego Miłosierdzia, to chciał założyć taki zakon. Nie udało mu się, z wielu przyczyn, tu nie będę wchodził w szczegóły, to jest na porządny artykuł, a może i na książkę temat. Dlaczego się nie udało? To były czasy komunizmu, tym zakonom, które już istniały, było ciężko, a co dopiero zakładać nowe.
Ksiądz Grzegorz Bliźniak był w Kanadzie i USA, szukając wsparcia dla stowarzyszenia. Osoby zainteresowane pomocą mogą to uczynić przez transfer elektroniczny z banku do banku POLISH & SLAVIC FCU 100 McGuinnes Boulevard Brooklyn, New York 11222 ABA#226 082 022.
Nr konta 116 44 74 Grzegorz Blizniak.
Czeki lub gotówkę – konto nr 116 44 74
Grzegorz Bliźniak
PSFCU
66-14 Grand Ave
Maspeth, NY 113 78
USA