farolwebad1

A+ A A-
Inne działy

Inne działy

Kategorie potomne

Okładki

Okładki (362)

Na pierwszych stronach naszego tygodnika.  W poprzednich wydaniach Gońca.

Zobacz artykuły...
Poczta Gońca

Poczta Gońca (382)

Zamieszczamy listy mądre/głupie, poważne/niepoważne, chwalące/karcące i potępiające nas w czambuł. Nie publikujemy listów obscenicznych, pornograficznych i takich, które zaprowadzą nas wprost do sądu.

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanych listów.

Zobacz artykuły...
piątek, 28 luty 2014 14:33

Listy z nr. 9/2014

Mogę rzec, iż wieki wahałam się powiedzieć to, co następuje dalej. "Goniec" jest poważną gazetą, którą czytam z przyjemnością... ALE szata graficzna pierwszej strony, która powinna przyciągać czytelnika, pozostawia wiele do życzenia. Mianowicie, zamiast tzw. "headlines" dominują na niej, jak w darmowych brukowcach (!), liczne reklamy, które: zamiast przyciągać, nie tylko do pisma, ale i co więcej do tychże firm... odpychają (!!!), dając wrażenie, że się nachalnie pchają. Czy nie można by tego zmienić? Małgorzata Kossowska Odpowiedź redakcji: Szanowna Pani, dziękujemy bardzo za uwagę. Nasze pismo pozbawione jest wszelkich dotacji, utrzymuje się ze sprzedaży i z reklam. Pierwsza strona stanowi…
piątek, 28 luty 2014 04:30

Niemiecki imigrant

Napisane przez

Pewne nacje sprawiają więcej, a inne mniej kłopotów urzędom imigracyjnym w Kanadzie. Te pierwsze wywodzą się głównie z krajów biednych i w których toczą się wojny lub konflikty na tle głównie religijnym, rasowym, lub etnicznym. Te drugie wywodzą się z krajów o podobnym, lub nawet wyższym poziomie życia ekonomicznego jak w Kanadzie i o utrwalonej demokracji.

Stąd zdziwienie, że do więzienia czy aresztu imigracyjnego trafiają Szwajcarzy, Holendrzy, Francuzi, Anglicy czy Niemcy. To zdziwienie nie dotyczy przypadków "nowych imigrantów" z tych krajów, bo często ich wędrówka do Kanady wynika z niezaadaptowania się którymś z wymienionych krajów europejskich, lub też z braku tolerancji w tych krajach wobec cudzoziemców, nawet tych, którzy uzyskali prawo stałego pobytu, a nawet obywatelstwo danego kraju.

Izabela EmbaloProwincja Ontario zapowiada ulepszenie imigracyjnych przepisów prowincji. Obecnie, w porównaniu z innymi prowincjami, nasza nie daje zbyt wielu możliwości imigracyjnych. Programy istnieją, ale w odróżnieniu od innych rejonów Kanady, lokalne przepisy nakładają zbyt wygórowane wymogi dla prowincyjnych pracodawców. Podobnie, zawody niewykwalifikowane nie kwalifikują się na program Ontario, a np. w innych prowincjach są możliwości pozostania na stałe dla ludzi niewykwalifikowanych lub półwykwalifikowanych, np. pracownicy fabryk, pokojówki w hotelach, kierowcy tirów.

A zatem możemy mieć nadzieję, że wreszcie w Ontario zmieni się coś na lepsze dla imigrantów.

Nowa strategia imigracyjna naszej prowincji miałaby się opierać na wyborze imigrantów posiadających zawody potrzebne w naszej prowincji.

Zapowiadane zmiany to także zwiększenie liczby przyjmowanych imigrantów na program prowincyjny, z 1300 osób rocznie do 5000. Czyżby rząd imigracyjny prowincji wreszcie odczuł rezultaty ciągle zaostrzającego się prawa?

Nie wiemy jeszcze, jak będą dokładnie wyglądały zmiany prawa imigracyjnego prowincji Ontario, na razie trwają debaty i w opracowaniu jest nowy projekt. Dla przypomnienia dodam, że programy imigracyjne dzielą się na federalne (obowiązujące na terenie całej prowincji z wyjątkiem Quebecu) i prowincyjne (obowiązujące dodatkowe na terenie danej prowincji), ale mam nadzieję, że urząd imigracyjny Ontario dojdzie do wniosku, że wielu cennych fachowców nie wybiera już Ontario jako prowincji docelowej tylko dlatego, że imigracyjne możliwości tutaj nie są takie same jak w innych częściach Kanady, co zniechęca wielu do przybycia do Ontario, szukają lepszych opcji pozostania tam, gdzie łatwiej.

Zmiany imigracyjne pokazują także, że każde zaostrzenie przepisów po kilku latach powoduje ich poluzowanie, i tylko dlatego, że Kanada nie jest samowystarczalna, potrzebni są nowi ludzie, nowi mieszkańcy i nowi rezydenci.

Brak odpowiedniego programu imigracyjnego prowincji Ontario znacznie zmniejszył proporcje pomiędzy liczbą imigrantów przybywających do Ontario a liczbą wybierających inne prowincje.

A zatem cel przemieszczenia większości imigracji z Ontario do innych części Kanady jak na razie się powiódł.

Jestem zdania, że jak tak dalej pójdzie, w Ontario będzie brakować imigrantów, i to już w najbliższym czasie.

IZABELA EMBALO
licencjonowany doradca imigracyjny
The Immigration Network Canada
tel. 461 515 2022 Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
www.emigracjakanada.net
Osoby zainteresowane imigracją do Kanady - konsultacją, uzyskaniem pobytu, wizami pracy, przedłużeniem pobytu czasowego, apelacją decyzji negatywnej lub deportacji, prosimy o kontakt. Posiadamy 16 lat doświadczenia. Pomogliśmy setkom polskich imigrantów osiedlić się na stałe w Kanadzie. Przyjmujemy w niektóre wieczory i weekendy. Dwie dogodne lokalizacje (Toronto i Etobicoke/granica Mississaugi i Brampton).

kozakiewicz009 1Andrzej Kumor: Jak to jest z pasją do sportu, jak to się budzi w człowieku; czy to powoli narasta, czy zawsze Pan wiedział, że będzie tyczkarzem?

Władysław Kozakiewicz: To nie jest tak, jak się wydaje. Oczywiście jest jakaś chęć trenowania. To było tak: w 66 roku mój starszy brat, który już skakał o tyczce, mówi, co będziesz się wygłupiał na podwórku przed blokiem – bo człowiek grał w palanta inne rzeczy, które były modne.

– Pamiętam gonienie za kółkiem.

– No właśnie, takie zupełnie śmieszne rzeczy, gra w kapsle. Brat brał mnie trochę dla towarzystwa, a trochę żebym się nie bawił na podwórku i poszedł do sportu. Poszedłem pierwszy raz. On skakał już o tyczce, był najlepszym juniorem w Polsce – to nie było mało. Pokazał mi, jak się skacze. Wziąłem tę tyczkę, postawił mi stojaki do piaskownicy, poprzeczkę na wysokości 90 cm i mówi: tutaj trzeba włożyć tę tyczkę, nogi do góry przez tę poprzeczkę. No to ja rozpędziłem się, tyczkę wyrzuciłem z pięć metrów przed poprzeczką i skoczyłem sobie bez, bo po co mi na taką wysokość tyczka. Byłem w miarę sprawny. I tak to się rozpoczęło.

Odwołane loty dreamlinera, ludzie na lodzie

Na płycie lotniska w Toronto od piątku stał przez kilka dni jeden z dreamlinerów polskiego przewoźnika. Piątkowe i niedzielne loty zostały odwołane.
W piątek został odwołany rejs na trasie Toronto – Warszawa, a tym samym niedzielny lot z Warszawy. "Pasażerowie zostali o tym fakcie odpowiednio wcześniej powiadomieni i zostały im zmienione rezerwacje" – poinformowało biuro prasowe PLL LOT.

Jak informują przedstawiciele polskiego przewoźnika, sprawdzany jest starter-generator, który prawdopodobnie przyjął prąd o zbyt dużym napięciu. "Badamy, czy wpływ na to miała np. niewłaściwa zewnętrzna obsługa samolotu na lotnisku, czy niskie temperatury i złe warunki atmosferyczne w Kanadzie" – wyjaśniają.

Niedzielny lot z Toronto został przełożony o dobę.

Kolejne kłopoty spotkały pasażerów odlatujących w środę LOT-em do Warszawy z Toronto. Po kilku godzinach pasażerowie zostali usunięci z samolotu. Pomoc ze strony personelu naziemnego LOT-u była znikoma.

Oto relacja jednego z naszych Czytelników:

Jest środa, 26 lutego, 11 wieczorem. Pewnie już państwo wiedzą, że samolot LOT-u dreamliner do Warszawy nie wyleciał. Planowy odlot 18.40 – o godzinie 19.30 wpuszczono na pokład pasażerów, o godzinie 22.00 samolot dalej był w miejscu, przy rękawie. Żadnych ogłoszeń, jedyne ogłoszenie to takie: proszę wysiąść z samolotu, samolot nie wyleci. Nikt się nie zajmuje w ogóle pasażerami, ponad 200 osób. To jest skandaliczne, jak LOT traktuje swoich klientów? W tej chwili wszyscy są na odbieraniu bagaży. Jest jedyna pracownica LOT-u, która nic nie wie, nie wie co dalej, ludzie są zupełnie zdezorientowani.

Paweł

 

 

Uwaga na stacyjki w autach GM

Ottawa

General Motors wezwał do naprawy blisko 780 000 samochodów. Problemem jest wadliwy przełącznik zapłonu, która może prowadzić do nagłego wyłączenia silnika i wypadku. Akcją nawrotową objęte są tylko samochody sprzedawane w Ameryce.

Problem wykryto w modelach chevrolet cobalt z roczników 2005, 2006 i 2007 oraz w pontiacach G5 z 2007 roku – poinformował GM w oświadczeniu. Firma szacuje, że naprawy wymaga ok. 620 tys. aut w USA, 153 tys. w Kanadzie i ponad 6 tys. w Meksyku.

Producent wykrył, że ciężki brelok u kluczy do samochodu lub uderzenia klucza w stacyjce wywołane jazdą po nierównym terenie mogą powodować, że klucz samoczynnie wypada, wyłączając silnik. Kierowca traci wtedy nie tylko możliwość przyspieszania, ale również wspomaganie kierownicy oraz układ hamulcowy. Jeśli w takiej sytuacji dojdzie do kolizji, mogą nie zadziałać poduszki powietrzne.

Wadliwy przełącznik spowodował już śmierć sześciu osób – podał GM.

Autoryzowane serwisy GM będą wymieniać przełączniki zapłonu bezpłatnie, ale nie określono jeszcze terminu całej akcji. Do czasu rozwiązania problemu producent apeluje do kierowców o odpięcie od kółek z kluczami wszystkich niepotrzebnych elementów.

 

 

Kolejna tragedia w przedszkolu

Toronto

Policja w Toronto bada sprawę śmierci 4-letniego chłopca. Dziecko zmarło 14 lutego w punkcie daycare, który działał bez licencji, w mieszkaniu w okolicy Finch Avenue i Keele Street. Przyczyna śmierci nie jest znana.

To już czwarty przypadek takiej tragedii w ciągu ostatnich siedmiu miesięcy.

W grudniu zeszłego roku rząd prowincyjny zaproponował zmiany w systemie punktów opieki, po tym jak dwoje dzieci zmarło w nielegalnych daycares.

Jeśli zmiany wejdą w życie, liczba miejsc w domowych licencjonowanych punktach opieki przedszkolnej wzrośnie o 6000. Punkty będą mogły przyjmować sześcioro dzieci (obecnie jest ograniczenie do pięciorga). Jeśli w jakimś punkcie zostaną stwierdzono nieprawidłowości związane z bezpieczeństwem wychowanków, zostanie on najprawdopodobniej zamknięty, a kara pieniężna wyniesie 100 000 dol. Ponadto o licencję będą musieli występować właściciele prywatnych daycares, które przyjmują więcej niż pięcioro dzieci w wieku poniżej 5 lat.

 

 

Toronto - mekka turystów

Toronto

W 2013 roku w Toronto padły nowe rekordy w turystyce. Miasto odwiedziło najwięcej osób z innych kontynentów, wykupiono też rekordową liczbę noclegów w hotelach. Ponadto trzeci rok z rzędu zwiększyła się liczba turystów z USA, którzy nocowali w Toronto.

Ogólnie w zeszłym roku 13,69 miliona osób zatrzymało się w Toronto na noc. W tym 1,42 miliona odwiedzających przybyło z krajów innych niż Kanada i Stany Zjednoczone, czyli padł nowy rekord. 2,18 miliona turystów pochodziło z USA. Łącznie w hotelach sprzedano 9,22 miliona noclegów, o 2,8 proc. więcej niż w roku 2012. Oznacza to również, że w 2013 hotele były zajęte w 69,3 proc.

Przewodniczący organizacji Tourism Toronto, David Whitaker, mówi, że miasto stawia przede wszystkim na przybyszów z dużych miast amerykańskich, z Wielkiej Brytanii, Niemiec, Chin, Japonii i Brazylii. Rzeczywiście w zeszłym roku najwięcej turystów przybyło z Wielkiej Brytanii (201 000) i z Chin (181 000).

Największa liczba turystów w Toronto to Kanadyjczycy. Jednak osoby z Europy czy Azji zostają w mieście na dłużej i wydają więcej pieniędzy. W zeszłym roku wszyscy turyści, również ci, którzy nie korzystali z noclegu, zostawili w Toronto i okolicach 6,54 miliarda dolarów. Sektor turystyczny i hotelarstwo zatrudniają 315 000 pracowników.

Toronto jest najczęściej odwiedzanym miastem w Kanadzie.

 

 

Prowincja pomaga miastom po burzy

Queen's Park

Rząd Ontario ogłosił w środę, że przeznaczy 190 milionów dolarów na pomoc miastom, przez które w grudniu przeszła burza śnieżna. Minister spraw miejskich i mieszkalnictwa Linda Jeffrey powiedziała, że będzie to jednorazowa pomoc, a środki zostaną przeznaczone na sprzątanie i usuwanie skutków burzy. Rząd ma stworzyć specjalny program, w ramach którego pieniądze będą rozdzielane. Pani minister optymistycznie twierdzi, że koszty uda się pokryć w dużej mierze 100-procentowo. Trwają jeszcze rozmowy z federalnym Ministerstwem Bezpieczeństwa Publicznego. Detale mają być dopracowane w najbliższym czasie, wiadomo jednak, że za prowincyjne pieniądze będzie można sprzątnąć gruz, ale zasadzić nowych drzew w miejsce powalonych już nie.

Z funduszu mają skorzystać 32 miasta, w tym Toronto. Zastępca burmistrza Toronto Norm Kelly powiedział, że jeśli program ruszy, to prawdopodobnie uda się zakwalifikować wszystkie koszty poniesione przez miasto.

Zadowolenia z decyzji rządu Ontario nie kryła też burmistrz Mississaugi Hazel McCallion.

 

 

Sąd nakazał ujawnić piratów

Toronto

Dostawca usług internetowych TekSavvy decyzją sądu federalnego został zobowiązany do ujawnienia nazwisk i adresów 2000 klientów, którzy prawdopodobnie nielegalnie ściągali filmy z sieci. Chodzi o filmy amerykańskiego producenta Voltage Pictures, jak np. "The Hurt Locker", "Dallas Buyers Club" i "Don Jon". Klienci mają otrzymać listy od producenta filmowego z groźbą podania ich do sądu. Prawo federalne o prawach autorskich nakłada na osoby nielegalnie pobierające filmy kary w wysokości od 100 do 5000 dolarów. Prawnik Voltage Pictures mówi, że sąd zadecyduje, jaka kara będzie odpowiednia dla poszczególnych osób. Dodaje, że Sąd Najwyższy podjął słuszną decyzję. Do tej pory prawa autorskie traktowane były po macoszemu. Wszyscy przyzwyczaili się do ściągania filmów z Internetu za darmo i jest na to przyzwolenie społeczne. Sąd zaznaczył jednak, że działania Voltage muszą być adekwatne do popełnionych czynów. Sąd poddał pod wątpliwość motywy producenta, ale przyznał, że nie ma wystarczających dowodów, by je dokładnie określić. W orzeczeniu napisano, że firma przed wysłaniem listów musi przedłożyć je do akceptacji sądowej.

W liście musi być wyraźnie napisane, że żaden sąd nie przyjął pozwu o złamanie praw autorskich i póki co dana osoba nie ponosi żadnej odpowiedzialności i nie musi płacić jakiejkolwiek kary.

 

 

Sąd w Toronto skazał 65-letniego lekarza anestezjologa George'a Doodnaughta na 10 lat więzienia za wykorzystywanie seksualne pacjentek. Wcześniej w listopadzie 2013 roku lekarz został uznany za winnego popełnianych czynów. Sąd stwierdził, że do przestępstwa doszło w 21 przypadkach między lutym 2006 a lutym 2010 roku. Skazany pracował wtedy w szpitalu generalnym North York. Jego ofiary miały od 25 do 75 lat. Prokurator domagał się kary od 12 do 15 lat więzienia, obrona – od 8 do 10 lat. Żona i syn lekarza byli na sali sądowej podczas ogłoszenia wyroku. Doodnaught ma składać apelację i wnioskować o wypuszczenia za kaucją.

•••

Lider konserwatystów Tim Hudak uważa, że rząd Ontario nie powinien finansować interesów Chryslera. Hudak porównuje to do okupu. Dodaje, że koncern wciąż nie oddał prowincji 800 milionów dolarów, które otrzymał w 2009 roku podczas recesji. Rządy federalny i prowincyjny miałyby dołożyć Chryslerowi 700 milionów dolarów. Całość inwestycji planowanych w Windsor i Brampton ma kosztować 3,6 miliarda. Zdaniem Hudaka, rząd prowincyjny nie powinien dać ani grosza. Zamiast tego właściwe by było obniżenie podatków i zachęcenie innych firm do inwestowania. Premier Wynne mówi, że liberałowie w przeszłości pomagali koncernom samochodowym i zamierzają to kontynuować. Według niej, Hudak jest nieodpowiedzialny, jeśli nie chce współpracować z przemysłem samochodowym, by tworzyć nowe miejsca pracy. Jego podejście stawia pod znakiem zapytania istnienie tysięcy etatów. Hudak podaje, że rząd co roku przekazuje na wsparcie firm 3 miliardy dolarów. Mówi, ż większość z tego trafia do dużych koncernów zagranicznych, takich jak np. Samsung, który jest konkurentem BlackBerry'ego. Nie widać, by z pieniędzy powszechnie korzystały małe i średnie firmy kanadyjskie. W nowym budżecie rząd zapisał 500 milionów dolarów na Automotive Innovation Fund. Na razie detale funduszu nie są znane.

•••

Canadian Warplane Heritage Museum z Hamilton przekazało, że należący do zbiorów muzeum bombowiec Avro Lancaster z czasów drugiej wojny światowej w sierpniu przemierzy Atlantyk, by wziąć udział w specjalnej serii lotów, które odbędą się w Wielkiej Brytanii. Nasz samolot jest jedną z dwóch na świecie maszyn tego typu, które są jeszcze zdolne do lotu. Loty mają upamiętniać bitwę o Anglię i potrwają przez miesiąc. Ostatni raz samoloty latały razem 50 lat temu nad Toronto. Było to w kwietniu 1964 roku na zakończenie ich służby.

Angielski egzemplarz jest dedykowany właśnie tej bitwie (Royal Air Force's Battle of Britain Memorial Flight (BBMF) Lancaster). Kanadyjski upamiętnia pilota Andrew Charlesa Mynarskiego z 419. Szwadronu RCAF (Mynarski Memorial Lancaster). Mynarski pochodził z Winnipegu. Pilotowany przez niego Lancaster został zestrzelony, oficer jednak, zamiast uciekać, pomógł strzelcowi opuścić maszynę. Strzelec przeżył, Mynarski zmarł na skutek poparzeń – podczas uwalniania kolegi paliło się na nim ubranie. Został odznaczony Krzyżem Wiktorii. Bombowiec z muzeum w Hamilton to Avro Mk X zbudowany w 1945 roku w Victory Aircraft w Malton, Ont. Był używany jako samolot treningowy, a potem do patrolowania wybrzeża i akcji ratowniczych. Nasz Lancaster ostatni raz leciał przez Atlantyk w maju 1975 roku – z St. Albert, Alta. na lotnisko Strathallan w Szkocji. Teraz ma wylecieć 4 sierpnia. Podróż zajmie pięć dni. Przystanki są planowane po 4-5 godzinach lotu w Goose Bay (Labrador), Narsarsuaq (Grenlandia) i Keflaviku (Islandia). Samolot nie jest wyposażony w instalację tlenową, dlatego lot musi odbyć się na niskim pułapie 10 000 stóp. Podróż oznacza też zmiany w harmonogramie przeglądów.

 

 

Karrrrrrambol

Barrie

Olbrzymi karambol, jaki miał miejsce w czwartek na wiodących na południe pasach autostrady 400 na wysokości Innisfil, wymusił całkowite zamknięcie tej ruchliwej arterii. W kolizji w pobliżu Innisfil Beach Rd. uczestniczyło 96 pojazdów. Szczęśliwie nikt nie doznał poważnych obrażeń.

Drogowcy i ekipy ratownicze pracowały cały dzień nad usunięciem wraków i posprzątaniem nawierzchni. Do naprawy nadawało się wieleset metrów barier rozgraniczających kierunki ruchu.

Jeden z kierowców uczestniczących w karambolu powiedział dziennikarzom 680News, że przyczyną wypadku była przede wszystkim słaba widoczność – w zamieci spadła do 3 metrów.

Policja regionu South Simcoe ostrzegała kierowców przed zdradliwymi warunkami jazdy i zalecała pozostanie w domu. Dla uczestników karambolu uruchomiono punkt konsultacyjny i pomocy w Georgian Downs.

 

 

Klasa średnia bez przyszłości

Ottawa

Z raportu przygotowanego jeszcze w zeszłym roku przez federalne Ministerstwo Zatrudnienia i Rozwoju Społecznego wynika, że dochody w rodzinach o średnich zarobkach w latach 1993-2007 praktycznie się nie zmieniły. W ciągu 15 lat wzrosły jedynie o 1,7 proc. Najbardziej cierpi na tym klasa średnia, która jest przez to najbardziej narażona na wstrząsy finansowe.

Tymczasem w Kanadzie partie polityczne kierują swoje programy przede wszystkim do osób o średnich zarobkach. Konserwatyści podkreślają utworzenie miliona nowych miejsc pracy po recesji z 2009 roku, mówią o stabilności gospodarki i ulgach podatkowych dla "przeciętnych" rodzin (średnio 3400 dol. rocznie na rodzinę z dwójką dzieci, zakładając, że rodzice zarabiają łącznie 120 000 dol.). Ministerstwo Finansów tłumaczy, że raport przedstawia przede wszystkim sytuację za czasów rządów liberałów.

Rzecznik prasowy departamentu przekazał, że raport został opracowany niezależnie od tematów poruszanych w Izbie Gmin. Zauważył, że rodziny należące do klasy średniej otrzymują mniej wsparcia rządowego w sytuacjach zmiany pracy, rzadziej niż inne grupy ekonomiczne korzystają z ubezpieczenia pracy. Wiele rodzin jest zadłużonych.

Analitycy zwracają uwagę, że raport nie obejmuje kryzysu z 2009 roku, kiedy to Kanada straciła sporo dobrze płatnych miejsc pracy w przemyśle produkcyjnym. Oceniając sytuację średnioterminowo, raczej nie zanosi się, żeby wiele osób z klasy średniej przeskoczyło do wyższej.

 

 

Stinz i Tory rzucają kapelusz na szalę

Toronto

W poniedziałek do walki o fotel burmistrza Toronto oficjalnie przystąpili Karen Stinz i John Tory. Dołączyli do Roba Forda i byłego radnego Davida Skonackiego. Tory złożył dokumenty w poniedziałek rano. Pytany przez dziennikarzy o możliwą negatywną kampanię względem jego osoby ze strony Roba Forda, powiedział, że on chce być nastawiony pozytywnie, a jak inni prowadzą swoje kampanie – to już ich sprawa.

Stinz podpisała swoje papiery rano, co było transmitowane przez Breakfast Television, po czym około 10 złożyła je w ratuszu. Powiedziała, że dla niej wyzwaniem numer jeden w mieście jest przeciążenie – i nie chodzi jej tylko o transport publiczny, ale też o samochody, rowery, przesyłki i taksówki. W ten sposób nawiązała do swojej pracy na stanowisku przewodniczącej TTC. Dodała jeszcze, z aluzją do Forda, że mieszkańcy Toronto w końcu chcieliby mieć odpowiedzialnego lidera, na którym można polegać i który skupia się na sprawach priorytetowych.

Tory również rozmawiał z Breakfast Television. Powtórzył założenia programowe przedstawione w opublikowanym wcześniej spocie wyborczym.

Podobnie jak jego konkurentka wspomniał o transporcie, zwrócił też uwagę na potrzebę współpracy na wszystkich szczeblach rządu. Rob Ford dalej twierdzi, że może wygrać wybory. Zapytany w radiu Newstalk1010, czy może zagwarantować wyborcom, że podczas kampanii i hipotetycznych kolejnych czterech lat rządzenia nie obejrzymy już żadnego kompromitującego nagrania, powiedział, że nie ma co mówić – czyny przemawiają głośniej niż słowa. Plotkowano, że na burmistrza ma startować jeszcze Olivia Chow. Jak dotąd nie dołączyła jeszcze do grona kandydatów.

Wybory odbędą się 27 października.

 

 

Sabat burmistrzów w Ottawie

Ottawa

W środę w Ottawie zebrali się burmistrzowie największych miast w Kanadzie. Grupie burmistrzów przewodniczy Gregor Robertson, burmistrz Vancouveru. Domagali się przede wszystkim zwiększenia środków na budownictwo i rozwój infrastruktury, zgłaszali też wątpliwości związane ze zmianami wprowadzanymi przez pocztę. Mówili, że zmiany nie były z nimi konsultowane. Chcieli też, by budżety miast nie były obciążane kosztami instalacji skrzynek zbiorczych.

Przywódcy miast uczestniczyli w godzinnym spotkaniu z Candice Bergen, federalną minister ds. rozwoju społecznego. Podczas rozmowy szczególny nacisk położyli na dofinansowanie budownictwa mieszkaniowego z budżetu federalnego. Robertson zwrócił też uwagę, że poprzedni budżet sprawił burmistrzom duży zawód jeśli chodzi o inwestycje w rozwój infrastruktury. Pytanie, jak przepływ pieniędzy będzie wyglądał w tym roku i czy fundusze rzeczywiście trafią tam, gdzie będą najbardziej potrzebne.

Ottawa ogłosiła niedawno szczegóły 10-letniego New Building Canada Fund. W ramach programu na rozwój budownictwa będzie przeznaczone 14 miliardów dolarów. Pieniądze trafią do małych i średnich społeczności. 10 miliardów ma dofinansować projekty infrastrukturalne. Do Ontario trafi 2,7 miliarda, do Quebecu – 1,7 mld, a do Kolumbii Brytyjskiej – miliard. Robertson chce, by rząd zagwarantował, że pieniądze będą przeznaczone na finansowanie projektów lokalnych.

 

 

Czarnorynkowa pokusa hodowców

Vancouver

RCMP przyznaje, że wiele osób hodujących marihuanę do celów medycznych, na pewno odczuwa wielką pokusę, by sprzedać nieco poza funkcjonującym systemem. Konopie są sprzedawane na czarnym rynku, rośliny z prywatnych plantacji stają się przedmiotem kradzieży, hodowlami interesuje się przestępczość zorganizowana. Z tego powodu Health Canada chce przeorganizować system hodowli i sprzedaży marihuany. Obecny ma działać do 1 kwietnia. Osoby, które hodują marihuanę na własny użytek, przede wszystkim do leczenia stanów bólowych, muszą mieć teraz specjalne licencje. Posiada je 300 000 osób, ponad połowa z nich to mieszkańcy Kolumbii Brytyjskiej. Od kwietnia to się zmieni. Konopie będą hodować tylko licencjonowani producenci, którzy będą je rozsyłać określonym pacjentom. Chorzy twierdzą, że gdy sami uprawiają rośliny, mogą dostosować produkcję do swoich potrzeb. Jest to też z pewnością tańsze.

RCMP podkreśla jednak, że spotyka się z szeregiem nadużyć. Funkcjonariusze podają przykład chorego, który w jednym pokoju hodował konopie do celów medycznych, a rośliny w drugim pomagały mu spłacać kredyt hipoteczny.

W 2009 roku policja stwierdziła 40 przypadków, gdy właściciele licencji sprzedawali marihuanę. Zorganizowane grupy przestępcze często obierają sobie za cel osoby nieuleczalnie chore na nowotwory. Gangi płacą im spore sumy za zdobycie licencji i hodowanie konopi do celów czarnorynkowych. Poza tym charakterystyczny zapach marihuany przyciąga włamywaczy.

W Kolumbii Brytyjskiej w 2009 roku odnotowano cztery przypadki takich włamań, w 2010 – 11. Między listopadem 2003 a lutym 2013 z uprawą konopi związanych było 14 zabójstw.

 

 

Nowe logo za 170 tysięcy

Mississauga

Miasto Mississauga ma nowe logo. Zastąpi ono znak używany od 1987 roku, przedstawiający sylwetkę ratusza. Nowe logo to litera "M" układająca się z zachodzących na siebie trójkątów.

Zmiana znaku jest częścią szerszej akcji zmiany znaku firmowego miasta. Nowa marka Mississaugi ma odzwierciedlać trzy cechy miasta: gościnność okazywaną kulturze światowej, dostęp do parków, ośrodków kultury i rekreacji oraz dążenie miasta do ciągłego rozwoju i poszukiwanie nowych inspiracji. Ma ilustrować wielkość, otwartość i wyobraźnię.

Radnym projekt się podoba. Chociaż Bonnie Crombie powiedziała, że jest trochę "kanciaste". Większość jednak doceniła zmianę i odejście od starego, nudnego, tradycyjnego znaku.

Koszt utworzenia logo i zmiany marki to 170 000 dol. Cały proces zajmie kilka lat. W tym roku Mississauga obchodzi 40-lecie istnienia. W tym czasie jej populacja wzrosła do 745 000.

 

 

Chodzą pogłoski, że dla pracowników fabryki Heinza w Leamington, Ont. jest jeszcze nadzieja. W zeszłym roku Heinz ogłosił, że 27 czerwca zamknie zakład. Zwolnienia mają zacząć się w maju. W fabryce pracuje 740 osób. Z niepotwierdzonych źródeł wiadomo, że zakład mógłby być przeorganizowany. Miałby wtedy dostarczać składniki sosu pomidorowego dla Heinza. Dzięki temu połowa osób uniknęłaby zwolnienia. Burmistrz John Paterson nie potwierdza jednak tych pogłosek. Powiedział, że nie wygłaszał w tej sprawie żadnych oficjalnych komentarzy. Przyznał, że biuro burmistrza prowadzi rozmowy z przedsiębiorcami, którzy mogliby przejąć zakład, a także z rządami prowincyjnym i federalnym.

•••

Podczas trzydniowego konwentu Partii Liberalnej politycy wyrazili poparcie dla wspomaganego samobójstwa. Po krótkiej debacie zdecydowana większość delegatów była "za". Nie wiadomo jednak, czy Justin Trudeau wyjdzie z taką inicjatywą w Izbie Gmin. Trudeau był nieobecny podczas niedzielnego głosowania. Współautorka rezolucji twierdzi, że jest ona wyrażeniem opinii 70-80 proc. Kanadyjczyków, którzy chcą decydować o swojej śmierci i mieć przy tym wsparcie lekarzy. Mówi, że to kwestia odchodzenia z godnością. Nie wszyscy byli jednak tak entuzjastyczni. Tuż przed głosowaniem lider liberałów przed salą obrad gratulował kanadyjskim hokeistom zdobycia olimpijskiego złota. Pojawił się znowu, już po głosowaniu, gdy partia w zdecydowanej większości poparła jego wcześniejszą decyzję o wykluczeniu wszystkich senatorów. Na zjeździe pojawiło się kilku wykluczonych senatorów. Na razie przysługuje im status delegatów ex-officio. Liberałowie chcą znieść tę możliwość tak szybko, jak tylko będzie to możliwe. Delegaci ponadto poparli następujące inicjatywy: przeznaczenie 18 miliardów dolarów rocznie na rozwój infrastruktury, wprowadzenie podstawowego rocznego wynagrodzenia, stworzenie nordowej strategii dla transportu, finansowanie edukacji w rezerwatach na takim samym poziomie jak w szkołach prowincyjnych, zwiększenie wydatków na ochronę zdrowia dla osób chorych psychicznie, ulepszenie Canada Pension Plan. Żadna z rezolucji nie jest wiążąca dla lidera. Trudeu nie wystąpił podczas tradycyjnej konferencji prasowej na koniec zjazdu, nie wiadomo więc, na których się oprze, tworząc program wyborczy na 2015 rok. Nie wiadomo też, skąd liberałowie, po ewentualnym dojściu do władzy, zamierzają wziąć pieniądze na realizację postulatów. Trudeau udzielił kilku wywiadów, ale było to, zanim rezolucje zostały uchwalone.

Obiecywał nie podnosić podatków, podkreślał, że wciąż pozostaje pytanie, na co przeznaczyć nadwyżkę budżetową, którą Kanada niebawem wypracuje. Nie wypowiadał się na temat zabójstw na życzenie, stwierdził, że czeka na orzeczenia Sądu Najwyższego w kilku sprawach związanych z samobójstwem na żądanie. Wspominał o rezolucji zaproponowanej przez komisję młodych liberałów, która dotyczy właśnie "godnego umierania". Skomentował, że liberałowie muszą zastanowić się, co to znaczy, być "wolnym obywatelem w nowoczesnej demokracji".

Z pewnych rzeczy wiadomo jedynie, że Trudeau stuprocentowo popiera rezolucję popierającą reformy demokratyczne mające na celu podniesienie rangi posłów "z tylnych ław", umożliwienie im wolnego głosowania i ujawnianie wydatków. Uważa też, że należy zmienić system przeliczania głosów wyborców na liczbę miejsc w Izbie Gmin, aby podział mandatów dokładniej odzwierciedlał rozkład głosów. Wcześniej Trudeau był zdania, że posłowie powinni być wybierani bezpośrednio, teraz wśród możliwych rozwiązań podaje reprezentację proporcjonalną.

 

 

Łączenie dochodów do celów podatkowych?

Ottawa

Głównym postulatem wyborczym konserwatystów podczas kampanii z 2011 roku było umożliwienie dzielenia dochodów do celów rozliczeń podatkowych przez pary mające niepełnoletnie dzieci. Obietnica ta miała być spełniona, gdy tylko uda się wypracować nadwyżkę budżetową (czyli w 2015 roku). Chodzi o to, by w przypadku, gdy np. jeden małżonek nie pracuje, dochody drugiego można było rozłożyć na dwie osoby, przez co mogłyby być opodatkowane wedle niższej stopy.

Minister finansów Jim Flaherty kwestionował jednak słuszność tego posunięcia nawet przed 11 lutego. Po opublikowaniu budżetu mówił w Izbie Handlu, że trzeba wykonać wiele analiz i zastanowić się, jakie będą efekty wprowadzenia zmiany. Dodał, że nie jest pewny, czy społeczeństwo rzeczywiście na tym skorzysta.

Po przedstawieniu budżetu o dzieleniu dochodów nie mówi też premier Harper. Źródła rządowe podają, że premier i minister finansów mają taki sam pogląd na sprawę. We wtorek Harper, pytany przez liberałów o złamane obietnice wyborcze, powiedział w Izbie Gmin, że dzielenie dochodów przez seniorów, a także przez kanadyjskie rodziny jest dobrą polityką. Powiedział to po francusku, ale po angielsku już nie.

Również we wtorek minister Flaherty przyznał, że nie zdecydował jeszcze o swoim udziale w następnych wyborach. Minister przebywa w Australii na szczycie ministrów finansów grupy G-20 i udzielał wywiadu.

W listopadzie Flaherty był jeszcze przekonany, że będzie startował.

 

 

Nie można ignorować upadlania kobiet i dzieci

Vancouver

Arcybiskup J. Michael Miller zaapelował do rządu Kolumbii Brytyjskiej o ponowne rozważenie decyzji dotyczącej wstrzymania się z wnoszeniem do sądu spraw o prostytucję. Arcybiskup wydał oświadczenie, w którym skrytykował stanowisko rządu. Napisał, że nie można ignorować sprowadzania kobiet, mężczyzn i dzieci do roli przedmiotu. Ostro stwierdził, że to jest haniebne i dzieje się na naszych oczach. Nie ma uzasadnienia dla żadnej decyzji, by nie egzekwować praw pokrzywdzonych.

Arcybiskup przypomniał, że prostytucja i przemyt ludzi jest najbardziej powszechną formą niewolnictwa XXI wieku. Ma miejsce w naszym kraju i w naszym mieście. Osoby przemycane pochodzą z Kanady, często jest to ludność rdzenna, Kanada jest krajem tranzytowym dla przemytników, a także miejscem, do którego odbywa się przemyt.

Abp Miller ogłosił również utworzenie specjalnej komisji koordynowanej przez archidiecezję w Vancouverze, która ma wypracować stanowisko wobec luki prawnej powstałej po orzeczeniu sądu.

Sąd Najwyższy podważył konstytucyjność przepisów zakazujących prowadzenia domów publicznych, nakłaniania do prostytucji i utrzymywania się z niej oraz w miejscach publicznych umawiania się na spotkania, których celem ma być świadczenie usług seksualnych. Przepisy te naruszają prawo o bezpieczeństwie osobistym osób trudniących się prostytucją.

Sąd dał rządowi rok na wprowadzenie poprawek. Oznacza to jednak, że przez ten rok stare przepisy nadal obowiązują. W poszczególnych prowincjach podejście do sprawy jest dwojakie. Albo prawo jest dalej egzekwowane, albo sprawy związane z prostytucją są oddalane. Kolumbia Brytyjska, Ontario, Nowy Brunszwik i Nowa Fundlandia należą do tej drugiej grupy.

Od 17 lutego trwają konsultacje społeczne w sprawie nowych przepisów związanych z prostytucją. Ankiety można wypełniać przez Internet.

 

 

Jeśli nie wiesz, kiedy skończyć

Ottawa

W miarę starzenia się społeczeństwa CAA wprowadza kilka sposobów na sprawdzenie, czy seniorzy dalej są zdolni do prowadzenia samochodu. Organizacja uruchomiła nową stronę internetową, na której można poczytać o kwestiach związanych z bezpieczeństwem oraz zapoznać się z listą umiejętności. Na liście znalazły się m.in. pytania o właściwą pracę pedałami gazu i hamulca czy spostrzeganie znaków drogowych.

CAA dodało też zestaw sygnałów alarmowych świadczących o postępującej demencji. Tutaj także wspomniano o zauważaniu znaków drogowych i problemach w docieraniu do znanych miejsc. Wszystko po to, by łatwo było samemu ocenić swoje umiejętności.

Organizacja podaje, że informacje zawarte na stronie są wartościowe nie tylko dla seniorów, lecz także dla ich rodzin.

Osoby, które jeszcze dobrze czują się za kółkiem, mogą dowiedzieć się, na co w przyszłości powinny zwrócić uwagę.

 

 

Kanada w grupie krajów "bez ograniczeń"

Ottawa

Kanada, Stany Zjednoczone i Holandia należą do ścisłej czołówki krajów, w których realizowane są zasady skrajnego permisywizmu aborcyjnego – głosi raport przygotowany przez amerykański Instytut imienia Charlotte Denman Lozier.

Tylko cztery inne państwa, w tym Chiny i Korea Północna, należą do tej samej grupy krajów, w których można zabijać dzieci nienarodzone po 20. tygodniu życia.

Autorka raportu Angelina Baglini przyjrzała się wnikliwie przepisom aborcyjnym obowiązującym w 198 państwach, niezależnych stanach czy półautonomicznych regionach z liczbą mieszkańców powyżej miliona ludzi. W 139 spośród nich (dwie trzecie) kobiety, które chcą dokonać aborcji, muszą przedstawić powód do jej wykonania. Niektóre z tych przyczyn odwołują się do czynników społecznych, inne mówią o ratowaniu życia lub zdrowia matki.

Z dokumentu wynika też, że Kanada należy do trójki krajów, w których nie ma żadnych prawnych ograniczeń w stosunku do aborcji. "Kanada całkowicie lekceważy ludzkie życie i działa wbrew nauce, logice i międzynarodowym humanitarnym standardom" – komentuje Natalie Sonnen, szefowa LifeCanada.

Instytut badań naukowych imienia Charlotte Denman Lozier, nazwany na cześć słynnej lekarki amerykańskiej, jest związany z istniejącą od 1992 roku organizacją obrońców życia Susan B. Anthony List. Pracują w nim lekarze, etycy, socjologowie czy specjaliści od statystyki.

 

 

Erie - przeżyźnione jezioro

Toronto

Jezioro Erie, które już raz wygrało z zanieczyszczeniami, znów jest zagrożone. Podczas miesięcy letnich jezioro jest pokryte kożuchem z alg, który często obejmuje tysiące kilometrów kwadratowych. Niedawno International Joint Commission (IJC) opublikowało raport, w którym stwierdziło, że należy niezwłocznie podjąć kroki w celu ochrony jeziora. W tej sprawie szef IJC Gordon Walker przemawiał nawet w Izbie Gmin.

Walker zwrócił uwagę posłów, że największe niebezpieczeństwo dla jeziora stanowią związki fosforu, będące składnikami nawozów stosowanych w rolnictwie. Wydawałoby się, że problem fosforu rozwiązano w latach 60., okazuje się jednak, że nie do końca. Pierwiastek jest też składnikiem środków piorących, więc dostaje się do wody także z gospodarstw domowych.

Fosfor stanowi pożywienie dla alg, które absorbują tlen znajdujący się w wodzie i przez to sprawiają, że jezioro wymiera.

W 1972 roku USA i Kanady podpisały Great Lakes Water Quality Agreement i zobowiązały się do działania. Kraje zobowiązały się do zakazu dodawania związków fosforu do wszelkich środków piorących. W ciągu 10 lat stan wody poprawił się.

W 2011 roku algi wróciły jednak na Erie. Tym razem za sprawą nawozów – zarówno stosowanych w uprawach przez rolników, jak i w przydomowych ogródkach. Każdy chce mieć ładny trawnik, a nie myśli, że fosfor trafia w ten sposób do wód gruntowych.

IJC proponuje, by uznać jezioro za "osłabione" ("impaired"). Wtedy Stany musiałyby uruchomić działania w ramach Clean Water Act. Sprawa trafiłaby też do rządu federalnego Kanady i rządu Ontario. Ponadto oba kraje powinny zakazać używania nawozów, gdy pola leżą odłogiem, a także zwiększyć obszar chronionych łąk i mokradeł, które stanowią naturalny filtr.

 

 

Quebec, prowincja nie do życia?

Montreal

Ostatnie badania opublikowane przez EKOS pokazują, że połowa anglojęzycznych mieszkańców Quebecu rozważała w zeszłym roku przeprowadzkę poza granice prowincji. Wśród frankofonów było to 11 proc. populacji. Respondenci mówią jednak, że język nie jest podstawowym kryterium.

Większość osób z obu grup językowych zwracała uwagę na podatki, pracę, niepewną sytuację polityczną i stan gospodarki.

Badanie przeprowadzono telefonicznie wśród 2020 rezydentów między 10 a 18 lutego. Błąd statystyczny wynosi 2,2 proc.

Suni Hope-Johnston, która przeprowadziła się do Montrealu z Anglii w latach 70., mówi, że ceniła tutejszy powiew europejskości. Potem jednak duch Europy stopniowo zaczął zanikać. Teraz mówi, że Quebec jest pełen podziałów i ograniczeń. Każde dziecko powinno mieć w szkole możliwość uczenia się i francuskiego, i angielskiego. To powinno być oczywiste, a jest przyczyną podziałów.

Hope-Johnston przyznaje, że rozważa przeprowadzkę do Ontario – według danych EKOS jest to najczęstsza tendencja. Ontario zostało wskazane przez 40 proc. osób, które przyznały, że myślą o wyjeździe z Quebecu. Drugim najbardziej popularnym kierunkiem były Stany Zjednoczone, na które wskazało 14 proc.

O przeprowadzce do Ontario myśli też rodowity mieszkaniec Montrealu Marc Stamos. Mężczyzna mówi, że kiedyś dwujęzyczność była powodem do dumy, teraz jest kwestią wielce polityczną i punktem spornym.

Do tego przed mieszkańcami prowincji stoi wizja wyborów i "szansy" na uzyskanie przez PQ większości w rządzie.

 

 

W środę policja zamknęła wszystkie pasy w kierunku wschodnim na autostradzie 401 w Cobourgu. Na tym odcinku doszło do karambolu z udziałem co najmniej ośmiu ciężarówek. Wypadek zdarzył się o 3.20 rano. Na miejscu należało też sprzątnąć paliwo, które wyciekło z uszkodzonych pojazdów. Wezwano Ministerstwo Środowiska. Jedna osoba była lekko ranna i przebywa w szpitalu. W okolicy zdarzenia panowały niekorzystne warunki pogodowe. Ze względu na bliskość jeziora widoczność na tym odcinku często jest osłabiona, a wiatr nanosi dodatkowy śnieg.

•••

Trzech chłopaków z Edmonton – Mohamed Cheikh-Mohamad, 19, Ahmad Khaled Safi, 20, i Mohammed El-Mustapha, 19 – zapłaci po 3000 dol. kary za celowanie zielonym laserem w policyjny śmigłowiec Air-1. Doszło do tego 7 września około 11.40 w nocy. Wyrok w oparciu o Aeronautics Act wydał we wtorek sąd prowincyjny. Prokurator i obrońca chłopaków byli zgodni co do wymiaru kary. Sędzia dodał, że mierzenie do samolotów czy śmigłowców laserem jest poważnym problemem. Zasugerował też, że parlament powinien rozważyć uznanie tego wykroczenia za przestępstwo kryminalne. W takim wypadku skazana trójka trafiłaby do więzienia.

•••

Z badań przeprowadzonych przez CBC na kanadyjskich uniwersytetach wynika, że w roku 2011-12 6800 studentów zostało ukaranych za oszukiwanie. Eksperci dodają, że jest to zapewne jedynie wierzchołek góry lodowej. O udział w ankiecie poproszono 54 uczelnie. 41 uniwersytetów przysłało dane, z których wynikało, że kara dosięgła mniej niż 1 proc. studentów. Badania prowadzone wśród studentów pokazują jednak, że ponad połowa w jakiś sposób oszukuje. Niektórzy mówią, że ściągając na egzaminach, nie czują się winni. Przykładowo gdy profesor wychodzi z sali, zaglądają do swoich notatek. Ściągają też od kolegów. Niekiedy przyznają, że postępują źle, ale dodają, że nie jest to najgorsza rzecz, którą można zrobić. A zdać jakoś trzeba. Władze uczelni wyższych powtarzają, że różne są stopnie szkodliwości oszukiwania, ale każdy przejaw nieuczciwości powinien być surowo karany. Obecnie stosowane kary niekiedy działają odstraszająco, ale nie zawsze tak jest. Najczęściej są za łagodne. Najwięcej studentów ukarano na Carleton University w Ottawie – 607, czyli 2,6 proc. wszystkich zapisanych na uczelnię. Jeden proc. (286 osób) ukarano na University of Manitoba. Najczęściej karano za plagiaty (ponad 50 proc.).

•••

Royal Bank of Canada podaje, że Kanadyjczycy coraz lepiej radzą sobie z pokryciem kosztów utrzymania, ostrzega jednak, by nie wpadać w zbytnią euforię. W ostatnim kwartale 2013 roku opłaty mieszkaniowe w stosunku do przeciętnej pensji nieco spadły. Wcześniej przez dwa kwartały stale rosły. W czwartym kwartale utrzymanie wolno stojącego domu parterowego pochłaniało 43,1 proc. przeciętnych zarobków domowników, domu dwupoziomowego – 48,7 proc. Jest to o 0,2 proc. mniej niż w trzecim kwartale. Wpłynął na to przede wszystkim wzrost dochodów. Jeśli chodzi o poszczególne rejony kraju, najdrożej było w Vancouverze – 81,6 proc. w przypadku domu typu bungalow. Na drugim miejscu było Toronto – 55,6 proc., następnie Montreal (38,8 proc.), Ottawa (36,7 proc.), Calgary (33,8 proc.) i Edmonton (33,3 proc.).

 

 

Kanada wysłała delegację na Ukrainę

Ottawa

Premier Stephen Harper mówi, że Kanada wzywa Ukrainę do odrzucenia przeszłości podczas formowania nowego rządu. Harper powiedział we wtorek, że kanadyjska delegacja chce się spotkać z nowymi władzami w Kijowie. Na czele delegacji stanął minister spraw zagranicznych John Baird, w jej skład weszła też grupa parlamentarzystów i Kanadyjczyków ukraińskiego pochodzenia.

Ze społecznością ukraińską premier spotkał się we wtorek. Powiedział, że zachęca Ukraińców do bliższych kontaktów z Zachodem. W spotkaniu wzięli też udział posłowie Ted Opitz, James Bezan i senator Raynell Andreychuk.

Harper o sprawach Ukrainy rozmawiał też z premierem Wielkiej Brytanii Davidem Cameronem. Zgodzili się, że Ukrainie należy pomagać w każdy możliwy sposób, łącznie z udziałem Międzynarodowego Funduszu Monetarnego.

Ambasador Rosji w Kanadzie Georgij Mamedow kategorycznie stwierdził, że jego kraj nie zamierza interweniować na Ukrainie: "Rosja to nie NATO, a Ukraina to nie Libia", powiedział.

 

 

Biedny urzędnik pracuje do 60 lat

Edmonton

Nowi urzędnicy w Albercie będą musieli pracować do 60 roku życia, by przejść na pełną emeryturę. Zmianę ogłosił minister finansów Doug Horner. Zaznaczył, że rząd częściowo utrzyma plany emerytalne umożliwiające zakończenie pracy wcześniej.

Obecnie osoby w wieku 55 lat, które przepracowały 30 lat, mogą przechodzić na emeryturę. Głosowanie w sprawie nowych przepisów, podnoszących granicę wieku do 60 lat w przypadku osób, które zaczną pracę w 2016 roku, odbędzie się podczas wiosennej sesji parlamentu, która rozpocznie się w przyszłym miesiącu.

Jest to jedna z propozycji ministra Hornera mająca na celu zmniejszenie deficytu na wypłaty emerytur. Szacuje się, że na świadczenia brakuje 7,4 miliarda dolarów. Na razie minister skupia się na tym, by braki finansowe nie powiększały się. Aby wyjść na zero, potrzeba wielu lat.

Z emerytur dla sektora publicznego korzysta 120 000 osób. 200 000 zatrudnionych co miesiąc płaci składki.

 

 

Z takich rzeczy się nie żartuje

Ottawa

Justin Trudeau znalazł się na cenzurowanym, po tym jak podczas dyskusji o sytuacji na Ukrainie żartował z rosyjskiej drużyny hokejowej, która wróci z Soczi bez medalu. Jego wypowiedź spotkała się z ostrą krytyką posłów konserwatywnych.

Trudeau w niedzielę wieczorem w popularnym francuskojęzycznym show radiowym "Tout le monde en parle" odpowiadał na pytanie o to, czy Kanada powinna bardziej pomagać Ukrainie. Wtedy też Kanada i Unia Europejska ogłosiły wprowadzenie sankcji ekonomicznych wobec prezydenta Janukowycza.

Lider liberałów powiedział, że nasz kraj owszem, powinien zwiększyć pomoc i liberałowie nakłaniają do tego rząd. Dodał, że obawia się włączenia Rosji w sprawy Ukrainy, szczególnie że teraz, po przegranej w hokeja, Rosjanie są w złym humorze. Prowadzący zapytał, czy obawy są podyktowane tylko porażką olimpijską, Trudeau zaprzeczył i stwierdził, że sytuacja jest poważna.

Inny gość programu zwrócił potem uwagę, że rozmowa dotyczyła największej masakry postsowieckiej. Trudeau zgodził się, że to były straszne dni.
Aluzję o hokeju w poniedziałek na Twitterze wytknęli mu m.in. ministrowie pracy Jason Kenney i przemysłu James Moore. Min. imigracji Chris Alexander przyznał, że był w szoku, gdy usłyszał wypowiedź Trudeau. Również ambasador Ukrainy w Kanadzie Vadym Prystaiko w wywiadzie telewizyjnym podkreślił, że gdy na ulicach Kijowa giną ludzie, trzeba uważać na to, co się mówi. Żarty są w takich okolicznościach nie na miejscu.

Ambasador powiedział, że zamierza poprosić Trudeau o przeprosiny.

Liberałowie stanęli w obronie swojego lidera, mówiąc, że podczas weekendowego zjazdu partii jednogłośnie, przy poparciu Trudeau, przyjęto rezolucję w sprawie sytuacji na Ukrainie.

Trudeau za swoje żarty przeprosił we wtorek. Przeprosiny wygłosił wobec przewodniczącego Kongresu Ukraińsko-Kanadyjskiego Paula Groda.

 

 

Nasz muzułmanin wystąpił w parlamencie

Ottawa

W czwartek w kanadyjskim parlamencie głos zabrał Aga Khan – 49. imam ismailicki, stojący na czele 15-milionowej szyickiej społeczności muzułmańskiej. W 2010 został honorowym obywatelem Kanady. W 1972 roku prezydent Ugandy Idi Amin wydalił z kraju wyznawców ismailizmu. Duża część uchodźców znalazła nowy dom w Kanadzie, dzisiaj ich społeczność liczy około 100 000 osób. Ostatni raz Khan odwiedził Kanadę w listopadzie, kiedy odbierał honorowy tytuł naukowy Trinity College Uniwersytetu Torontońskiego za pracę humanitarną realizowaną przez Aga Khan Development Network. Sieć działa w 30 krajach i zatrudnia 80 000 osób. Rząd Kanady współpracuje z AKDN przede wszystkim przy projektach związanych z macierzyństwem i zdrowiem dzieci.

W 2006 roku rząd Kanady zawarł porozumienie z Aga Khanem, na mocy którego miało powstać Globalne Centrum Pluralizmu w Ottawie.

 

 

Wrócą wiosenne łowy na niedźwiedzie!

Toronto

Aktywista propagujący prawa zwierząt i osobowość telewizyjna Bob Baker nie wpłynął na decyzję rządu Ontario o przywróceniu wiosennych polowań na niedźwiedzie. Polowania zostały zawieszone w 1999 roku. Ze swojego domu w Hollywood mówił, że dalej będzie próbował coś zrobić, by chronić niedźwiedzie. Jego zdaniem, polowania na wiosnę są barbarzyństwem. Giną wtedy niedźwiedzice, a ich młode są skazane na śmierć głodową.

Ontaryjski minister zasobów naturalnych David Orazietti nie zgadza się z Barkerem. Prowincja chce wprowadzić pilotażowy projekt w ośmiu z 95 wyznaczonych obszarów. Odstrzał będzie limitowany. Ministerstwo chce wiedzieć, czy będzie miał jakikolwiek wpływ na liczbę interwencji policyjnych, chodzi więc o bezpieczeństwo publiczne. Minister dodaje, że osiem innych prowincji i terytoriów pozwala wiosną polować na niedźwiedzie bez ograniczeń.

Aktywista nie daje się przekonać i nazywa projekt legalizacją okrucieństwa. Organizacja Zoocheck Canada także jest przeciwna polowaniom. Ataki niedźwiedzi są spowodowane zmiennością źródeł pożywienia, a nie zbyt dużą liczbą osobników.

Minister dodaje, że prowincja wydała 35 milionów dolarów na inne przedsięwzięcia (typu zabezpieczanie śmietników), jednak efekty nie są wymierne.

 

 

Listonosze sfrustrowani, listy leżą

Ottawa

Minister transportu Lisa Raitt w poniedziałek przyznała, że poczta ma problemy z dostarczaniem korespondencji. Ministerstwo jednak nie zobowiązuje się do interwencji. Wiele osób skarży się na opóźnienia w otrzymywaniu listów i przesyłek. Do niektórych listonosz nie przychodzi od kilku tygodni.

Jakiś czas temu CityNews opublikowało list od internauty z Malvern, który skarżył się na problemy z pocztą. Po tym na redakcję spadła lawina podobnych zgłoszeń. Wydaje się, że poczta stara się zaradzić kłopotom – mieszkańcy Malvern donoszą, że teraz otrzymują listy codziennie. Pracownik Canada Post, który wcześniej mówił o konieczności brania nadgodzin pod groźbą zwolnienia, przekazał ostatnio, że poczta zatrudniła dodatkowych pracowników czasowych. Pytanie tylko, jak długo takie rozwiązanie będzie zdawało egzamin. Związek listonoszy mówi o słabej obsłudze w sprawach kadrowych. Canada Post zaprzecza, twierdzi, że związkowcy przesadzają.

Zgodnie z regulaminem poczty uchwalonym w 2009 roku doręczanie przesyłek i listów powinno zajmować od 2 do 4 dni roboczych.

 

 

Wyższe kary dla rozproszonych kierowców

Toronto

Rząd planuje podnieść kary nakładane na kierowców, którzy w trakcie prowadzenia pojazdu korzystają z telefonów komórkowych wymagających trzymania w ręku. Podstawowa kara za rozproszenie podczas jazdy ma wzrosnąć ze 125 do 225 dolarów, z dopłatami wyniesie 280 dol. Nowe stawki mają wejść w życie 18 marca.

Podwyżki kar pieniężnych to podobno pierwszy etap walki z osobami, które sprawdzają e-maile lub piszą wiadomości, gdy prowadzą samochód. Chodzą słuchy, że rząd chce w drugiej fazie wprowadzić punkty karne za tego rodzaju wykroczenie. Chodzi nie tylko o komórki, lecz także inne urządzenia wyposażone w wyświetlacze (laptopy, odtwarzacze MP3 czy DVD).

Policja kolejny raz podkreśla, że rozproszenie w trakcie jazdy jest podstawową przyczyną wypadków. Od 2011 roku torontońska policja w związku z nieuważną jazdą postawiła zarzuty 55 000 kierowców.

 

 

Część kierowców, wykupując ubezpieczenie, decyduje się na opcję ustalania wysokości składki w zależności od użytkowania samochodu. Wszystko opiera się na zainstalowaniu w samochodzie urządzenia, które podłącza się do samochodowego komputera pokładowego i rejestruje parametry jazdy. Na tej podstawie ubezpieczyciel tworzy profil danego kierowcy. Widzi, czy jeździ dynamicznie, jak długie trasy przemierza. Osoby, które zdecydowały się na taką opcję, często są zadowolone. Mówią o oszczędnościach nawet rzędu 10 proc. W Ontario instalację urządzenia oferuje Desjardins. Aparat nazywa się Ajusto. Ubezpieczyciel przekonuje, że korzystanie z niego naprawdę się opłaca. Zaznacza jednak, że nie jest to dobre dla każdego. Korzyści odnoszą osoby, które nie jeżdżą dużo, raczej nie siadają za kierownicą nocą (między północą a 5 rano) i w godzinach szczytu. Czyli np. do pracy jeżdżą TTC, a samochodu używają na zakupy czy rekreacyjnie, tak że rocznie nie robią więcej niż 15 000 km. Wtedy mogą liczyć nawet na 25-proc. zniżkę. Opcja ubezpieczenia z aparatem monitorującym pojawiła się w Ontario 9 miesięcy temu. Skorzystało z niej na razie 45 000 osób. Prawnicy zastanawiają się jednak, że urządzenia dostarczają firmom ubezpieczeniowym wielu informacji o nas. Pytanie tylko, czy chcemy, żeby ubezpieczyciel tak dokładnie nas znał... Desjardins odpiera zarzuty, mówiąc, że Financial Services Commission of Ontario zakazuje używania zebranych danych przeciwko klientom. Jeśli jednak dojdzie do wypadku, dane mogą być udostępnione policji.

•••

Rząd Harpera tymczasowo zrezygnował z sankcji wobec Rosji, jeśli ta pomagałaby Ukrainie. O takiej możliwości po raz pierwszy mówił w CTV w niedzielę minister Chris Alexander. Następnego dnia nie był już taki prędki w spekulacjach na ten temat. Powiedział, że nie będzie komentował hipotetycznych scenariuszy. Wyjaśnił, że dzień wcześniej był wielokrotnie pytany przez dziennikarza, który w CTV przeprowadzał z nim wywiad, dlatego w końcu powiedział, iż sankcje i inne środki są możliwe. Podczas poniedziałkowej wymiany e-maili z dziennikarzami rzecznik prasowy ministra spraw zagranicznych Johna Bairda podtrzymywał jednak taką możliwość. Napisał, że wszystkie opcje są brane pod uwagę. Jednak we wcześniejszym oświadczeniu ministra Bairda nie było ani słowa o sankcjach. W momencie ucieczki Janukowycza z Kijowa Baird był w Australii. Opublikował oświadczenie, w którym wyraził poparcie dla Ołeksandra Turczynowa, który do czasu wyborów przejął obowiązki ukraińskiego prezydenta. Turczynow był do tej pory marszałkiem sejmu. Wybory są spodziewane 25 maja. Liberałowie sugerują, że Kanada powinna wysłać na nie 500 obserwatorów.

•••

Około 300 żołnierzy rezerwy i zawodowych odbyło 10-dniowe ćwiczenia nad Zatoką Hudsona i w Nunavucie. Manewry 4. Dywizji kanadyjskiej rozpoczęły się 15 lutego, nosiły nazwę Exercise Trillium Response 14. Pogoda nie sprzyjała żołnierzom – wiały silne wiatry, przez co odczuwalna temperatura spadła nawet do -50 stopni Celsjusza. Do tego padał śnieg. Po ćwiczeniach w takich warunkach śmiało można powiedzieć, że wojsko jest przygotowane na wszelkie ekstrema pogodowe.

Spis treści numeru 9 (28 lutego - 6 marca 2014)

wtorek, 25 luty 2014 21:59

Strajk włoski poczty?

Napisane przez

Ottawa Minister transportu Lisa Raitt w poniedziałek przyznała, że poczta ma problemy z dostarczaniem

korespondencji. Ministerstwo jednak ni e zobowiązuje się do interwencji. Wiele osób skarży się

na opóźnienia w otrzymywaniu listów i przesyłek. Do niektórych listonosz nie przychodzi od kilku

tygodni.

Jakiś czas temu CityNews opublikowało list od internauty z Malvern, który skarżył się na problemy

z pocztą. Po tym na redakcję spadła lawina podobnych zgłoszeń. Wydaje się, że poczta stara się

zaradzić kłopotom – mieszkańcy Malvern donoszą, że teraz otrzymują listy codziennie. Pracownik

Canada Post, który wcześniej mówił o konieczności brania nadgodzin pod groźbą zwolnienia,

przekazał ostatni, że poczta zatrudniła dodatkowych pracowników czasowych. Pytanie tylko, jak

długo takie rozwiązanie będzie zdawało egzamin.

Związek listonoszy mówi o słabej obsłudze w sprawach kadrowych. Canada Post zaprzecza, twierdzi,

że związkowcy przesadzają.

Zgodnie z regulaminem poczty uchwalonym w 2009 roku doręczanie przesyłek i listów powinno

zajmować od 2 do 4 dni roboczych.

Ostatnio zmieniany wtorek, 25 luty 2014 22:07
piątek, 21 luty 2014 22:15

Okonie spod lodu

Tej zimy nie można narzekać na brak lodu na jeziorach, bo jest go wszędzie gruba pokrywa. Gorzej bywa z trafieniem na dobrą pogodą na wyjazd na ryby i braniami.

Nie za ciekawie jest z braniami okoni w tym sezonie, szczególnie po zachodniej stronie Cook's Bay. Okonie ciężko jest znaleźć. Jeśli jednak je się odszuka, nie biorą tak jak powinny.

W ostatnim czasie brania okoni są niezwykle delikatne. Ryby są mało agresywne i słabo zainteresowane jakimikolwiek przynętami.

Dobrze przestudjowawszy mapę Azji Centralnej, którą posiadał jeden z oficerów, nakreśliłem następujący plan naszej wyprawy: Od rzeki Iro pójdziemy na południowy-zachód, pozostawiając z prawej strony miasto Uliasutaj i, kierując się na koczowisko Caganłuk, przejdziemy posiadłości chana Jassaktu i dotrzemy do grzbietu Boro. Tu dopiero będziemy mogli zatrzymać się na dłuższy popas dla wzmocnienia sił jeźdźców i koni.

Następnym etapem byłaby wyprawa przez zachodnią część Wewnętrznej Mongolji, pustynię Małą Gobi, czyli Naron-Khuhu-Gobi, przejście przez grzbiet Khara, szybki pochód nocny przez Kansu, gdzie musielibyśmy ominąć z zachodu miasto chińskie Suczou i, po przekroczeniu wysokich szczytów Nań-Szań, wejść do północnego Tybetu w granicach obwodu Koko-Nor, w kierunku źródeł rzeki Yan-Tze-Kyang.

Dalej już słabo wyobrażałem sobie położenie geograficzne, chociaż pamiętałem i sprawdziłem na naszej mapie, że grzbiety górskie na zachód od Yan-Tze oddzielają basen tej olbrzymiej rzeki chińskiej od systemu rzeki Brahmaputry w Burmie, gdzie naturalnie powinniśmy spotkać załogi i władze cywilne angielskie, o ile nie spotkalibyśmy ich na terenie Tybetu.

W Anglji mam przyjaciół, znają mnie dziennikarze i niektórzy mężowie stanu, więc miałem pewną podstawę, aby spodziewać się gościnności i doraźnej pomocy w dalszej podróży już do... Europy.

Lecz plan ten układałem na brzegu Iro, do której dochodziły odnogi gór Targabatajskich i Kosogolskich, Anglicy zaś byli bardzo daleko, za grzbietami Ała-Szań, za tajemniczym Tybetem "wielkiego i trzykroć świętego Dalaj-Lamy", za "murem świata" – Himalajami!

 

Pochód widm

Nie mogę innem słowem określić naszego pochodu od rzeki Iro do granicy Tybetu. 1740 kilometrów przez śnieżne stepy, góry i przez pustynię Gobi przebyliśmy w 48 dni!

Szliśmy, ukrywając się przed ludźmi, robiąc jak najkrótsze i najniezbędniejsze popasy w najdzikszych miejscowościach, żywiąc się surowem mięsem, aby dymem ogniska nie zwabiać do siebie tubylców, a na popasach nocnych, odrywając ubranie od pozbawionego skóry, krwawiącego się ciała, walcząc uporczywie i bezowocnie ze zjadającemi nas pasożytami.

Była to Odyseja męczeństwa.

Gdy musieliśmy zdobywać barana lub byka dla naszej "intendentury", posyłaliśmy tylko dwóch nieuzbrojonych ludzi, którzy podawali się za robotników, jadących z ramienia kolonistów rosyjskich w celu kupna bydła u Mongołów. Nie mogliśmy nawet polować, chociaż spotykaliśmy ciągle duże stada antylop i skalnych baranów, z obawy huku strzałów, które mogły zwrócić na nasz oddział niepożądaną uwagę ludności. Na szczęście koczowiska mongolskie były już przeniesione w stronę głównej, południowej drogi karawanowej, w sercu zaś dawnych posiadłości Dżengiza i jego potomków, imperatorów i chanów, prawie wcale nie spotykaliśmy osad tubylczych. Za Bałyrem, na ziemi lamy Jassaktu Chana, który osiadł na tronie przodków po otruciu brata, z rozkazu "Żywego Boga" w Urdze, spotkaliśmy koczujących na granicy Naron-Khuhu-Gobi bogatych Tatarów i Kirgizów rosyjskich, którzy po ucieczce z Syberji doszli aż tutaj. Przyjęli nas oni bardzo serdecznie i gościnnie. Dali nam kilka byków i trzydzieści sześć cegieł chińskiej herbaty zielonej, która jest najlepszą "monetą" śród koczowników Azji.

Ci Tatarzy ocalili nas od niechybnej zguby, gdyż wytłumaczyli nam, że przez Gobi w tej porze roku konno przejechać nam się nie uda.

W tej pustyni ani śladu pożywienia nie moglibyśmy znaleźć. Musieliśmy wynaleźć wielbłądy i zamienić je za nasze zmordowane konie i inne przedmioty.

Jeden z Tatarów podjął się przeprowadzenia takiej wymiany, i nazajutrz sprowadził do nas bogatego Mongoła-ordosa, który dał nam dziewiętnaście wielbłądów wzamian za wszystkie nasze konie, za karabin, rewolwer i siodło kozackie. Ten sam Mongoł udzielił nam przyjacielskiej rady, abyśmy odwiedzili święty klasztor Narabanczi, ostatnią świątynię lamaicką w drodze z Mongolji do Tybetu. Opowiedział nam, że święty hutuhtu klasztoru jest "przeistoczonym Buddhą" i czułby się dotknięty, gdybyśmy nie wstąpili do "kure" i nie wznieśli naszych modłów do starożytnego Buddhy, wykutego w srebrze w "świątyni błogosławieństwa". Tam zwykle modlą się pielgrzymi, dążący do "ogniska mądrości i błogości", Lhassy, stolicy Dalaj-Lamy, największego dostojnika buddyjskiego. Mój Kałmuklamaita gorąco podtrzymywał Mongoła. Postanowiłem jechać z Kałmukiem, aby zadośćuczynić wymaganiom kultu i prawu obyczajowemu. Tatarzy dali mi kilka dużych jedwabnych szalików "chatyków" na podarunki i ofiary i okulbaczyli dla nas cztery wspaniałe wierzchowce; mieliśmy więc po dwa konie na zmianę.

Do Narabanczi-Kure było około 90 kilometrów, lecz, wyjechawszy z koczowiska Tatarów około jedenastej rano, przed wieczorem już wchodziłem do olbrzymiej jurty świętego hutuhtu. Był to chudy, ogolony człowiek w wieku średnim, podobny do księdza katolickiego. Miał twarz zeszpeconą przez ospę, bystre czarne oczy i dobrotliwy uśmiech na wynędzniałej, ascetycznej twarzy. Ubrany był w czerwony płaszcz jedwabny, przepasany żółtą wstęgą, oznaką jego duchownej godności. Nazywał się Dżełyb-Dżamsrap-hutuhtu. Powitał nas bardzo uprzejmie i zaznaczył, że jest wzruszony uszanowaniem przez cudzoziemców – pielgrzymów pobożnego obyczaju Mongołów i ofiarowaniem mu z należytą ceremonją tradycyjnego "chatyka". Tę ceremonję zawdzięczałem Kałmukowi, który starannie uczył mię, jak mam złożyć pasmo jedwabnej materji, w jaki sposób przerzucić ją przez moje wyciągnięte ręce i jaką stroną podać hutuhcie.

Bardzo uważnie wysłuchawszy mojej opowieści o naszej ucieczce, o zbrodniach bolszewików i o naszych dalszych planach, hutuhtu dał mi cenne wskazówki, dotyczące drogi do Tybetu i wydał mi list polecający do przeorów i rad lamów tych klasztorów, które leżały na naszej drodze. Imię Dżełyba jest w wielkiem poszanowaniu u wszystkich lamaitów, gdyż słynie on jako głęboki znawca starych ksiąg religijnych, oraz jako założyciel i kierownik klasztoru najsurowszych obyczajów. Jak się przekonałem później, imię hutuhtu Narabanczi jest znane i szanowane w "kraju bogów" tj. w Tybecie, i w starobuddyjskich świątyniach Chin.

Spędziliśmy noc w pięknej jurcie przeora, zdobiły ją czerwone i karmazynowe zasłony i draperje jedwabne, czerwone, lakierowane umeblowanie chińskie, upiększone mitologicznemi malowidłami i srebrem, oraz ołtarz, na którym stał bronzowy posąg Buddhy i cały szereg srebrnych i złotych miseczek ofiarnych, lampek i świeczników. Wczesnym rankiem odwiedziliśmy "świątynię błogosławieństwa". Był to wielki budynek modrzewiowy architektury chińskiej. Wysokie kolumny pomalowane i polerowane na czerwono; spuszczające się z sufitu jedwabne makaty chińskie i indyjskie, święte obrazy z wizerunkami bogów, bogiń i demonów; ołtarz z przedmiotami rytualnemi i ze wspaniałemi świecznikami złotemi, wielki posąg z bronzu śpiącego Buddhy; czarne szafy chińskie z figurami mniejszych bóstw; tron, na którym podczas wielkich ceremonij religijnych siedzi "gegeni", żywe bóstwo klasztoru; niskie ławki dla kleru i chora – wszystko to wywierało wrażenie czegoś bardzo silnego, tętniącego wiarą głęboką.

W świątyni odbywało się nabożeństwo poranne z muzyką; grano na długich, chińskich trąbach, gongach, piszczałkach, gwizdawkach, dzwonkach i bębnach. Groźnie huczały basowe trąby, wesoło i pobudzająco wtórowały im tympany. Lamowie napół śpiewali głosami tubalnemi i tremolującemi, napół mówili modlitwy w językach: mongolskim i tybetańskim, a chór chłopców odpowiadał często powtarzanym frazesem tybetańskim.

– Om! Mani padnie, Huag! – Bądź błogosławiony, wielki kapłanie, w kwiecie lotosu!

Gdy wyszliśmy ze świątyni, hutuhtu życzył nam powodzenia i szczęśliwej i łatwej drogi, ofiarowując mi duży, żółty "chatyk" i odprowadzając do bramy "kure".

– Pamiętaj, synu – rzekł, kładąc mi rękę na ramieniu – że zawsze będziesz tu drogim gościem!

Życie jest zjawiskiem złożonem, wszystko się może zdarzyć, a więc może, kiedyś wypadnie ci być w dalekiej Mongolji, tu, na skraju Gobi. Wtedy nie omijaj Narabanczi-Kure!

Nocą byliśmy już na koczowisku naszych przyjaciół, a nazajutrz pożegnaliśmy ich.

Byłem bardzo znużony szybkim marszem do Narabanczi-Kure, więc bardzo mi się podobała jazda na spokojnie i rytmicznie kroczącym wielbłądzie, gdyż mogłem spać przez cały dzień. Przebyliśmy wschodnią odnogę Ałtaju i Karlig-Taga, tego krańcowego grzbietu Tiań-Szaniu, wchodzącego do Gobi, i przecięliśmy z północy na południe piaszczystą Naron-Khuhu-Gobi. Na szczęście mieliśmy dość silne mrozy, i piasek zmarznięty nie wstrzymywał szybkiej jazdy. W oazie, koło przejścia przez grzbiet Khara, trafiliśmy na wielkie koczowisko Mongołów z plemienia Turgutów i nakarmiliśmy nasze wielbłądy trawą, rosnącą na brzegach niewielkiego jeziora. Turguci zamienili nam bardzo chętnie wielbłądy na konie, naturalnie, obdarłszy nas ze skóry, i targując się, jak przekupnie z za Żelaznej Bramy.

Przekroczywszy góry, weszliśmy do prowincji chińskiej Kansu. Jest to kraj leśny i górzysty, gdzie tylko w dolinach pracowity wieśniak chiński sieje pszenicę, proso i bób. Była to niebezpieczna część naszej drogi, gdyż władze chińskie mogły nas zaaresztować.

W kilku miejscach widzieliśmy historyczny wielki mur chiński, w tej części "imperjum nieba" znacznie zburzony. Wił się, jak olbrzymi, nieskończenie długi wąż, pomiędzy górami i lasami, wspinając się na północne odnogi Nań-Szaniu, lub spełzając w doliny licznych rzek, płynących do Hwang-Ho, Żółtej Rzeki, przecinającej z zachodu na wschód całe terytorjum Chin.

W ciągu dnia czailiśmy się w wąwozach, szczelinach górskich, lasach i krzakach; nocami odbywaliśmy forsowne marsze. Na przejście przez Kansu zużyliśmy cztery dni. Chińczycy – włościanie, których nie mogliśmy ominąć, byli bardzo uprzejmi i gościnni. Szczególnemi względami cieszył się nasz Kałmuk, mówiący trochę po chińsku, i moja apteczka. Chorych wszędzie było mnóstwo, przeważnie na oczy, reumatyzm i choroby skórne.

Gdyśmy się zbliżali do gór Nań-Szań, wschodniej odnogi Ałtyn-Taga, biorącego początek na Pamirze i Karakorumie, dopędziliśmy wielką karawanę chińskich kupców – przemytników, jadących do Tybetu. Przyłączyliśmy się do nich, zaskarbiwszy sobie ich łaski kilkoma zegarkami, zdobytemi na bolszewikach.

Przemytnicy znali krótsze i łatwiejsze drogi górskie od tych, które opisywali podróżnicy, zwiedzający ten malowniczy kraj gór, lasów i wodospadów, gdzie kiedyś z pewnością zakwitnie przemysł górniczy, gdyż naturalne bogactwa Kansu są nieprzebrane. Trzy dni jechaliśmy przez nieskończone wąwozy tego grzbietu, wdrapywaliśmy się na szczyty przełęczy, lecz ta droga była o wiele łatwiejsza od przebytych już przez nas miejscowości w Urianchaju. Co się mnie tyczy, to prawie nieprzytomny dojechałem do systemu błotnistych jezior, dostarczających wodę tajemniczemu Koko-Nor i całej sieci wielkich rzek chińskich, mających tu swe źródła. Ze znużenia i z ciągłego napięcia nerwów dostałem ataku nerwowej febry. Chwilami czułem płomień we krwi; to znowu dygotałem od dreszczów, oblewał mię zimny pot i szczękałem zębami, strasząc tem swego konia, który kilka razy zrzucił mię z siodła. Coś mówiłem, krzyczałem, komuś groziłem.

Kogoś bardzo drogiego przywoływałem namiętnie i objaśniałem, jaką drogą do mnie ma przybyć.

Pamiętam, jak przez sen, że moi towarzysze zdjęli mię z konia, posadzili prawie zemdlonego na terlicy przy ognisku, napoili gorącą herbatą z wódką chińską i wreszcie ocucili, mówiąc:

– Chińczycy jadą stąd na zachód, a my musimy iść na południe...

– Na północ! – szorstko poprawiłem mówiącego.

– Ależ nie! Na południe...

– Przed chwilą przepłynęliśmy przez Jenisej, a Ałgjak przecież leży na północy – z oburzeniem twierdziłem.

– Jesteśmy przecież w Tybecie! – przekonywał mię stary pułkownik Ostrowski.

– Musimy kierować się teraz na Brahmaputrę.

Brahmaputra... Brahmaputra! To słowo zakołowało w moim gorączkującym, chorym mózgu; coś huczało w głowie z łoskotem i wyciem, coś porywała do czynu i walki...

Od razu wszystko sobie przypomniałem, wszystko zrozumiałem. Lecz nie mogłem nic powiedzieć, gdyż ledwie ruszałem ustami i wkrótce wpadłem w niespokojny ciężki sen, pełen obłędu i szamotania się.

Niedaleko był klasztor buddyjski Szarkhe, gdzie lama-lekarz zapomocą ekstraktu cudownego "dżenszengu", chińsko-tybetańskiego "panaceum zdrowia, młodości i życia", szybko powrócił mi siły. Dżeń-Szeng jest to tajemniczy korzeń leczniczy rośliny "Panax Ginzeng", ceniony przez lekarzy buddyjskich na wagę złota, gdyż posiada cudowną siłę uzdrawiania i przywracania młodości.

Sowicie obdarzony za kurację, lama uczuł do mnie sympatję i, odszedłszy ze mną na stronę, żeby inni nie mogli nas podsłuchać, wyraził wątpliwość, czy uda się nam przejść przez Tybet; nie chciał jednak wytłumaczyć mi, na czem wątpliwości polegały.

Zrozumiałem, że wiedział coś ważnego, lecz zaciął się i milczał.

 

W "Kraju Krajów"

Gdym wrócił do przytomności, tajemniczy Tybet, "kraj krajów", już otaczał nas swemi niebotycznemi szczytami, bagnistą równiną Gajdam, i pełną zmiennych krajobrazów kotliną, Koko-Nor.

Droga dość szeroka ze śladami kół, okutych żelaznemi klamrami, prowadziła przez góry; na piąty dzień weszliśmy do kotliny, pośrodku której leżał Koko-Nor.

piątek, 21 luty 2014 18:48

Na co zwracać uwagę przy oglądaniu domów

Napisane przez

maciekczaplinskiNa co zwracać uwagę przy oglądaniu domów, by nie popełnić kosztownego błędu?

Gdy odwiedzamy dziesiątki domów, na których obejrzenie mamy czasem tylko kilka minut, trudno czasami skoncentrować się na tym, co widzimy. Często po takim krótkim czasie podejmujemy decyzję o złożeniu oferty. Wielu oglądających często już po wyjściu z domu nie bardzo pamięta, co widziało. Tu – bardzo ważną rolę musi odegrać agent, który powinien wiedzieć, na co zwrócić uwagę swoim klientom.

Elementy, na które należy zwracać uwagę, podzielmy na techniczne i funkcjonalne. Do funkcjonalnych elementów zaliczyłbym między innymi:
Nieustawność pomieszczeń i ich wielkość – czasami gdy oglądamy nieumeblowane pomieszczenia – wydają się one znacznie większe. Ponadto tak zwany open concept – nie ma zbyt wiele ścian na meble!

Brak miejsca do jedzenia w kuchni – za mała kuchnia jest jednym z poważniejszych problemów. W dzisiejszym stylu życia – kuchnia to nie tylko – gotowanie – to również miejsce, gdzie spędzamy czas z rodziną i przyjmujemy gości.

Brak połączenia strefy dziennej z ogrodem – dotyczy to szczególnie starszych domów. Łatwy dostęp do ogrodu oraz bliskość kuchni do ogrodu są wysoko cenione przez nabywców.

Brak właściwej strefy wejściowej do domu – ciasny korytarz, gdzie nie można naraz ubierać się czy rozbierać w kilka osób, brak odpowiednio dużej szafy na ubrania, brak miejsca na zmianę obuwia – są oczywistymi problemami.

Brak odpowiedniej liczby łazienek – warto pamiętać, że dziś dom powinien mieć przynajmniej dwie pełne łazienki – jeśli ma służyć rodzinie! To jest ten element, który znacznie ułatwia sprzedaż nieruchomości.

Brak właściwego światła dziennego – domy budowane są na coraz mniejszych i węższych działkach. Często światło dzienne dochodzi do nas poprzez jedno lub dwa małe okna. Warto w czasie oglądania (dziennego) wyłączyć na moment sztuczne oświetlenie, by zorientować się, czy dom nie jest zbyt ciemny.

Do elementów technicznych, na które należy zwrócić uwagę, zaliczyć można.

Stan zewnętrzny domu – zaniedbany dom z pozapadanym podjazdem, poniszczonymi drzwiami do garażu, dachem do natychmiastowej wymiany lub poobrywanymi rynnami – powinien być pierwszym ostrzeżeniem, gdy oglądamy domy. Odwrotnie, dom w idealnym zewnętrznym stanie może dużo powiedzieć o wnętrzu nawet przed jego oglądaniem.

Zwracając uwagę na elementy techniczne domu – należy sprawdzić te składniki, które mogą wymagać natychmiastowej wymiany lub napraw, co wiąże się z kosztami. Ważniejsze elementy, na które należy zwrócić uwagę, to:

Piec ogrzewczy oraz system klimatyzacji – warto sprawdzić ich wiek. Jeśli piec zbliża się do 25 lat, a klimatyzator do 15 lat – może to grozić ich wymianą. Koszt takiej operacji zwykle kształtuje się około 3000-5000 dol.

Tablica elektryczna – wymagane obecnie zasilanie to minimum 100 amperów. Jeśli oglądany dom ma zasilanie 60 amperów, to jest to za mało i wystąpi problem z ubezpieczeniem takiego domu. Koszt zwiększenia zasilania wynosi około 1500-2000 dol.

Okna – okna w nowszych domach są przeważnie zrobione z winylu i są one bardzo trwałe. W wielu starszych domach okna będą musiały być zmienione. Ich konstrukcja jest przestarzała i powodują ogromne straty cieplne.

Oglądając basement – warto zwrócić uwagę na ślady wilgoci – woda w piwnicy to poważny problem i duży wydatek. Tu koszty napraw mogą dochodzić do dziesiątków tysięcy w poważnych przypadkach, choć naprawa małego przecieku nie jest aż tak kosztowna i w zależności od metody może wynosić od 400 do 1500 dol.

Łazienki – należy szczególnie sprawdzić okolice prysznica oraz miejsca pod umywalką na potencjalne ślady wilgoci.

Kuchnia – proszę sprawdzić okolice zlewu, poszukując problemów z wilgocią. Tam też zwykle trzymane są śmieci, a przy śmieciach potrafią gromadzić się "robaczki" – których oczywiście nie chcemy kupić!

Sufity – jeśli popatrzymy na sufit na najwyższej kondygnacji i zobaczymy ślady przecieków z dachu, to oczywiście może świadczyć to o problemach z jego pokryciem. Poniszczone i mokre sufity pod łazienkami świadczą o wyciekach.

Oprócz tego należy zwrócić uwagę na:

Ustawienie do stron świata – większość z nas, Polaków, woli słoneczne ogrody, dotyczy to również większości kupujących z innych stron świata.

Najbardziej poszukiwane są ogrody wychodzące na południe, południowy zachód, zachód oraz północny zachód.

Lokalizacja – pod hasłem lokalizacji rozumiem nie tylko dobrą okolicę – ale również unikanie linii wysokiego napięcia, autostrad, wysypisk śmieci czy złego sąsiedztwa. Wiele osób nie lubi sąsiedztwa szkół, szpitali czy cmentarzy – choć to są zwykle spokojni "sąsiedzi".

Wszystkich zapraszam do korzystania z naszych usług, opartych nie tylko na długoletnim doświadczeniu w real estate. Dobra porada może zaoszczędzić wielu problemów i tysiące dolarów.

Turystyka

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…

O nartach na zmrożonym śniegu nazywanym ‘lodem’

        Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwodne światy Maćka Czaplińskiego

Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej

Przez prerie i góry Kanady

Przez prerie i góry Kanady

Dzień 1         Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej

Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…

Tak wyglądała Mississauga w 1969 roku

W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej

Blisko domu: Uroczysko

Blisko domu: Uroczysko

        Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej

Warto jechać do Gruzji

Warto jechać do Gruzji

Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty…         Taki jest refren ... Czytaj więcej

Prawo imigracyjne

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

Kwalifikacja telefoniczna

Kwalifikacja telefoniczna

        Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej

Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…

Czy musimy zawrzeć związek małżeński?

Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski  sponsorskie czy... Czytaj więcej

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej

Prawo w Kanadzie

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

W jaki sposób może być odwołany tes…

W jaki sposób może być odwołany testament?

        Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą.  Jednak również ta czynność... Czytaj więcej

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY” (HOLOGRAPHIC WILL)?

        Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę.  Wedłu... Czytaj więcej

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TESTAMENTÓW

        Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.