Witam, w artykule opisującym bankiet, który odbył się 2 lutego 2014, pojawiło się błędne nazwisko. W artykule widnieje nazwisko Jan Stopa, podczas gdy poprawne nazwisko to Janusz Stoppa. Zwracam się z prośbą o poprawienie zaistniałego błędu.
Janusz Stoppa
Od redakcji: Serdecznie przepraszamy Pana i niniejszym pomyłkę prostujemy!
•••
O optymizmie raz jeszcze
Wielką mi uczyniłeś radość w domu moim, Szanowny Redaktorze, komentarzem swoim. Choć jak mówi dialektyka – inna u nas jest optyka.
Pozwolę sobie upierać się, że optymizm jest pożądany dla zdrowia, samopoczucia, a nawet że może rzutować na przyszłość. Nie jestem przesądny, ale sądzę, że pesymizm i malkontenctwo to wywoływanie wilka z lasu i że nieszczęście można sobie wykrakać.
Co do pochwały realizmu zgadzam się. Tylko drobna trudność. Który realizm polityczny jest tym najrealniejszym z realnych realizmem? Bo przecież ile partii i stronnictw, tyle jest różnych realizmów. Mój jest narodowo-patriotyczny, polski i tu się chyba z Redaktorem zgadzamy. Ale czyż nie jest optymistyczne, że ten właśnie realizm zaczyna wyznawać coraz liczniejsza grupa obywateli Lechistanu, tak długo (zbyt długo) okłamywana i manipulowana przez socjalliberałów, którzy dobra Polski jako priorytetu nie uważają. Ba, choć Polacy z krwi i z nadania, zdrowego patriotycznego instynktu naturalnego wszak w kraju, w którym żyją – obawiają się. Pomijając rzesze ogłupionych, może wielu działa na rzecz internacjonalizmu, bo taka ich dusza? Nie mogą nie widzieć, że szkodzą tym Polsce. Logika więc podpowiada, że działają w złej wierze (czyt. w cudzym interesie). I tutaj znów się zgadzamy – tu walka przynosi radość. A malkontenci precz! Tylko dlaczego "Goniec" udziela im tak szczodrze swoich łamów? Przecież nasz tygodnik to w dużej części ostoja (nomen omen) malkontenctwa! Więcej pozytywnego myślenia. Idzie wiosna – także w polskiej polityce. Ocieplenie klimatu?
A co do radości z walki, to będzie ją miał Pan Redaktor tu na polskim-polonijnym podwórku. Różnice ideologiczne (każdy uważa się za realistę!) i konkurencja biznesowa zaostrzają się. Ja kupuję co tydzień dwa najpoczytniejsze w Toronto periodyki i odwiedzając polskie sklepy, apteki, siedziby Credit Union, stwierdzam, że w niektórych z nich nie uświadczysz "Gazety", w innych próżno szukać "Gońca". To te placówki z "realizmem".
Na szczęście większość ma do zaoferowania prawie wszystkie możliwe tu i w Polsce wydawane tytuły. Bo ideologia ideologią, a biznes biznesem. Jak klient przyjdzie po prasę, kupi bułki i kiełbasę. A jak przy tym jest niegłupi – biorąc "Gońca" szynkę kupi.
Jeśli chodzi o Brothers in Arms, to wg swoich możliwości popieram nasz tygodnik, namawiam do kupowania, a placówki polskie, które go nie sprzedają, do sprowadzenia go na półkę. Chociaż bycie realistą naraża na krytykę ze strony tego innego (jedynie słusznego, he, he) realizmu. Cóż, podziały zawsze i tu, i w Kraju będą, bo dwóch Polaków potrafi stworzyć trzy partie.
Kiedy w czerwcu 1981 przyjechałem do Kanady i udałem się na ulicę Beverley, żeby poznać tutejszą Polonię, to od razu dały się zauważyć podziały ideologiczne. Pierwsi to byli tzw. niezłomni, którzy z PRL-em nie chcieli mieć nic do czynienia. Drudzy krytykowali wprawdzie polską rzeczywistość, ale handlowali z Warszawą aż miło*. Jeździli też do rodzin często. Niezłomni prawie nigdy. Trzon ich zresztą stanowili głównie Kresowiacy. Ich Polski już nie było, a rodziny mieli (jeśli ich nie potracili) tutaj. A Polacy, ci "centralni", byli bardziej liberalni. Twierdzili, że za naszego życia i tak nic się nie zmieni (mylili się!), a rodzinom i Krajowi, tym samym – jaki jest, taki jest – pomagać trzeba. Były to więc dwa realizmy powodowane przez czynniki, powiedzmy, materialne. Dyskusje na czwartkowych obiadach w polskim klubie były zawzięte, ale i ciekawe. Towarzystwo starsze ode mnie żyło przeszłością. Ja kibicowałem ugodowcom. Tym bardziej że poza zarobkami i zaopatrzeniem sklepów prawie nic mi się tu nie podobało. Byłem zdecydowany wracać. Ale bydgoskie starcia Solidarności z ZOMO spowodowały, że namówiono mnie do wystąpienia o stały pobyt. Wrócić zawsze możesz, a dostaniesz legalne prawo do pracy. Tak się też stało, a po wprowadzeniu stanu wojennego wrócić raczej nie należało. One way ticket.
Wśród Polonii był też podział na zwolenników Piłsudskiego i Dmowskiego. Ja znów za tymi drugimi. Ale koło historii się toczy i te sprawy odeszły w przeszłość. Choć odżywają w młodej Polonii. Polska od morza do morza czy mniejsza, ale czysta etnicznie? Ja znów za drugą opcją. Teraz te podziały ewoluują. (...) Niby, choć niedokładnie – odbicie rywalizacji PO i PiS. Socliberałowie i narodowi patrioci.
Już surmy bojowe larum grają. Będzie miał Pan Redaktor radość w walce. Z tarczą czy na tarczy? A może znów podziały i konfiguracje się zmienią? Ja zaś samokrytycznie przyznam, że wolę na walkę popatrzeć niż brać w niej czynny udział. Więc tylko kciuki trzymam. Za jedynie, a jakże, słusznym realizmem. Radości w walce nie widzem, a rozlewem (bratniej) krwi się brzydzem. Optymizmu nam potrzeba, niech się dzieje wola nieba! Trzeba zawsze mieć nadzieję, niech się wola nieba dzieje! Bo przecież jesteśmy w końcu – bardzo silni wiarą – w "Gońcu"!
Swych opinii się nie wstydzę, tak właśnie te sprawy widzę, taki ze mnie sobiepan o nickname
– Ostojan
Toronto, luty 2014
*Wbrew Reaganowi i jego sankcjom. Rząd się jakoś wyżywi – pocieszał nas Urban kłapouch.