farolwebad1

A+ A A-
Inne działy

Inne działy

Kategorie potomne

Okładki

Okładki (362)

Na pierwszych stronach naszego tygodnika.  W poprzednich wydaniach Gońca.

Zobacz artykuły...
Poczta Gońca

Poczta Gońca (382)

Zamieszczamy listy mądre/głupie, poważne/niepoważne, chwalące/karcące i potępiające nas w czambuł. Nie publikujemy listów obscenicznych, pornograficznych i takich, które zaprowadzą nas wprost do sądu.

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanych listów.

Zobacz artykuły...

        Ile może kosztować paszport z wizą kanadyjską? Z wielu źródeł wiadomo mi, że około pięciu tysięcy dolarów amerykańskich. Taką cenę płacili przybysze z Indii, Kazachstanu (jeszcze za czasów Związku Sowieckiego), Ukrainy, Rosji…

        Zwykle są to skradzione paszporty już z wizą  kanadyjską, albo też paszport jest najpierw oferowany nabywcy i na jego życzenie załatwiana jest wiza kanadyjska. W pierwszym wypadku zysk w pełni płynie do kieszeni złodzieja. Problem tylko polega na tym, aby wyjeżdżający wyjechał szybko, tak aby nie został zatrzymany z fałszywym paszportem w kraju, z którego wyjeżdża, lub też na granicy w Kanadzie. W drugim wypadku zysk jest dzielony między złodzieja, który ukradł paszport jego właścicielowi, a osobę załatwiającą wizy w konsulacie. Zwykle są to krajowcy tam zatrudniani, ale bywa też, że Kanadyjczycy. Są jeszcze dwie kombinacje. Paszport jest podrobiony, ale tak dobrze, że nie może to wzbudzić zastrzeżeń załatwiającego wizę w konsulacie. Może też być paszport legalny właściwej osoby, która płaci haracz (zwykle pośrednikowi i pracownikowi konsulatu) już tylko za załatwienie wizy. Spotykane też są przypadki, że do legalnie wydanego paszportu i wizy wklejane jest zdjęcie klienta, w miejsce zdjęcia właściciela.

piątek, 24 marzec 2017 07:35

To się nie sumuje

Napisane przez

        Nasz kochany ontaryjski rząd każe nam, żuczkom małym, dokładać się do fanaberii milionerów i dofinansowywać w dopłatach ich elektryczne samochody. Jak bym miał w rodzinie trzy auta i nie zaglądał nerwowo na stan konta, też bym sobie kupił teslę – a co!?

        Pora więc przyjrzeć się poważniej samochodom elektrycznym; poważniej, to znaczy traktując je jako system komunikacyjny, a nie jako fajną zabawkę, którą można się pochwalić przed zaprzyjaźnionym oldbojem. Jakie są problemy tych samochodów?
        
        Po pierwsze, złe znoszenie niskich temperatur – nie tylko dlatego, że wydajność baterii elektrycznych jest poniżej zera znacznie gorsza, ale też dlatego, że chcielibyśmy podróżować bez kożuchów, w kabinie nagrzanej przynajmniej do 18 stopni. O ile niska sprawność silników benzynowych pozwala skorzystać z ciepła generowanego przy spalaniu, to przy elektryce  potrzebny jest jakiś grzejniczek (może na naftę jak w zaporożcu... he he he). Oczywiście ludzie różnie kombinują – zaleca się ogrzanie kabiny w trybie podłączenia do kontaktu przed wyruszeniem elektrycznym samochodem w drogę etc. Ale nie dajmy się robić w ciula; z zamrożonych akumulatorów wiele ciepła nie będzie.

        Druga sprawa – prócz wydajności samych akumulatorów i zasięgu auta problemem jest infrastruktura. Produkowany w elektrowniach prąd wcale nie jest taki czysty, no bo elektrownie, o ile nie są wiatrowe, atomowe czy wodne, spalają węglowodory. Na dodatek, podczas transportu tej energii do naszej stacji ładowania są duże straty na przewodach. Paradoksalnie, zamiast produkować prąd elektryczny z gazu w elektrowni, lepiej byłoby ten gaz dowieźć do naszego samochodu i wydajnie spalić go w czystym i bardzo sprawnym silniku spalinowym.

        – Co w tym złego?

        – Nic, ale jest to, wedle dzisiejszego słownictwa „mało sexy”.

        Wniosek jest taki, że dystrybucja paliw węglowodorowych jest o wiele bardziej elastyczna, gdy spalamy je indywidualnie niż w wielkich elektrowniach i dostarczamy do baterii. Poza tym, moc elektrowni jest trudna do szybkiego regulowania (stąd pomysł elektrowni pompowo-szczytowych), a więc aby obsłużyć samochody, tego zapasu mocy musi być o wiele więcej niż w przypadku indywidualnego spalania, by zabezpieczyć się na wypadek „pików”.

        Po drugie, jeżeli przestawimy cały transport na prąd, to to, co dzisiaj robi za linie przesyłowe, zwłaszcza w krajach takich jak Kanada, po prostu padnie. Te druty tego nie wytrzymają, nie w takim natężeniu. A więc teoretyczna lepsza sprawność motorów elektrycznych wcale nie musi oznaczać, że ogólne zapotrzebowanie na energię sektora komunikacyjnego będzie mniejsze.

        Po trzecie, mimo znacznych postępów, czas ładowania jest w przypadku elektrycznych aut o wiele dłuższy od czasu tankowania, co oznacza, że towarzysząca infrastruktura stacji do ładowania musi być o wiele większa – stacje te po prostu będą zajmować o wiele większą powierzchnię niż obecne stacje benzynowe.

        Na dodatek, lansowany obecnie model ładowania zakłada, że samochody nadal pozostają w prywatnych rękach, a nie że są użytkowane wspólnie (sharing). Bo jeśli są wspólnie użytkowane – a jest to rosnąca tendencja, to kiedy je ładować?

        Kolejna sprawa – holowanie. Holowanie samochodem elektrycznym drastycznie ogranicza zasięg. Nie ma bola, żeby F150 został zastąpiony jakimś autem elektrycznym do odśnieżania czy holowania 40-stopowego jachtu, po prostu to się nie sumuje.

        Inna sprawa, to jak przełożyć dzisiejsze podatki od sprzedaży paliw na nowe zasilanie? Dzisiaj kupujemy benzynę i 80 proc. to podatek, w prądzie jest jednak trochę inaczej. A poza tym, jak zmienić strukturę opodatkowania?

        OK, jakie mamy rozwiązanie? – Więcej małych elektrycznych aut miejskich  typu smart czy elektrycznych rowerów i skuterów w środowisku miejskim...

        I więcej czystych samochodów na gaz. Gdyby tak trochę pogłówkować, okaże się, że transport gazowo-elektryczny miałby o wiele więcej przyszłości niż dofinansowanie luksusowych i zawodnych aut elektrycznych. Słowem, jeśli ktoś się chce bawić w auta elektryczne, to niech sam płaci za te zabawki.

        do czego przekonuje

Wasz Sobiesław

piątek, 24 marzec 2017 07:31

Pamiątki Soplicy (50)

Napisane przez

pamiatki-soplicyKról, otoczony czołem województwa i tłumem szlachty, wjechał konno do Nowogródka i przed farnym kościołem stanął, chcąc najpierw uczcić Pana nad pany. Kiedy zsiadł z konia, pan chorąży Rdułtowski podał mu swoje ramię, a pan Stanisław Orzeszko, koniuszy nowogródzki, trzymał jedną ręką frędzle, a drugą strzemię. U drzwi kościoła na czele duchowieństwa JW. ksiądz Kuncewicz, kanonik wileński a oficjał nowogródzki, orderu królewskiego kawaler, powitał go mową. Po czym król, ciągle klęcząc, słuchał tajemnic Pańskich, w czasie których wymieniony szanowny kapłan przyniósł mu mszał i klęcząc podał mu św. Ewangelię do ucałowania. Po mszy św. urzędnicy województwa oddzielili się od szlachty i skupili się w grono. JW. Gedeon Jeleński, kasztelan nowogródzki, zabrał głos, którym oświadczył w imieniu tychże urzędników radość publiczną z powodu dnia tak świetnego, w którym łaska Najwyższego użyczyła ich województwu nacieszyć się obliczem pana i ojca całego narodu. Książę Radziwiłł, wojewoda wileński, lubo i był zaproszony do grona urzędników, stał między nami, oświadczywszy, iż nie mając urzędu w tym województwie, jest prostym szlachcicem. Gdy skończył mówić JW. kasztelan, od nas witał króla jegomości pan Paweł Odyniec. Po tych mowach i królewskich odpowiedziach – bo król na każdą mowę odpowiadał dziwnie pięknie, a głosem tak miłym, że jakby wdzięczną muzyką wszystkich serca wabił ku sobie – dopiero duchowieństwo, urzędnicy, szlachta, ba, i prostaczkowie nawet. zaczęliśmy śpiewać Te Deum laudamus. Po odśpiewanym hymnie poszliśmy wszyscy za królem do szkoły wojewódzkiej. Ksiądz Krysztof Haraburda, rektor, przyjął króla łacińską mową, na którą król odpowiedział tymże językiem, ale tak płynnie, jakby rodowitym, czym do reszty nas zawojował. Potem od każdej szkoły uczeń wystąpił przed króla z mową. Od poetyki w języku francuskim perorował pan Julian Niemcewicz, podkomorzyc brzeski. Widać było, że król był uderzony wymową tego kawalera; jakoż mnie upewniali świadomi przytomni, że ta mowa miała być bardzo piękną.

piątek, 24 marzec 2017 07:31

Udany weekend na St. John

        W ubiegłym tygodniu na jeziorze St. John koło Orilli lód miał grubość prawie 18 cali.  

        Dla porównania, na środku Cook’s Bay na Simcoe można było znaleźć tylko 6 cali lodu.  

        Należy pamiętać, że stary lód nie ma już takiej wytrzymałości jak na początku sezonu.

        Lód nie jest już tak dobrze związany i rozpoczął się proces jego  krystalizacji.

        Co oznacza, że będzie pękał i kruszył się znacznie łatwiej.         

        Nadchodzący weekend to już raczej ostatnia okazja na wyjazd na ryby  z lodu.


Raport o bassach

        W Internecie dostępny jest niezwykle interesujący raport dotyczący bassów łowionych w jeziorze Simcoe i Couchiching, podczas 18 różnych zawodów wędkarskich w latach 2006–2010.

        Autorami raportu jest Steven Kerr, emerytowany biolog MNRF, oraz Wil Wegman, technik zarządzania zasobami MNRF i dyrektor ds. ochrony środowiska w klubie Aurora Bassmaster.

        Ten kilkuletni projekt wygrał już nagrodę Canadian Sports Fishing League (CSFL) Conservation Award oraz międzynarodową nagrodę Berkley Conservation Award.

        W ciągu 5 lat oznakowano 327 bassów wielkogębowych i 1468 bassów małogębowych. Ryby zostały zmierzone, pobrano z nich próbki i wypuszczono z powrotem do wody.

        Jak wynika z raportu, średnia długość bassów wielkogębowych łowionych na zawodach wynosiła 41,1 cm (16,1 cala). Średnia długość bassów małogębowych – 45,8 cm (18 cali). Średnia masa całkowita bassa małogębowego wynosiła 1,36 kg  (2,99 lbs) i wielkogębowego 1,92 kg (4,23 lbs).

        Pomiary wykazują niezwykły średni rozmiar bassów łowionych podczas turniejów wędkarskich.  Szczególnie średni rozmiar i waga bassów może rywalizować z innymi uznanymi łowiskami ryb tego gatunku na świecie. Fakt ten znalazł potwierdzenie w wynikach prestiżowego turnieju Bass Pro Shops Lake Simcoe Open w 2010 r. Wtedy zwycięzcy zawodów, dwuosobowy team wędkarzy Mark Moran i Joe Muszynski, uzyskali niesamowity wynik – 31,5 funta (waga pięciu bassów!). Jest to najlepszy rezultat w historii wędkarskich zawodów w Kanadzie. Poprzedni rekord Kanady wynosił 30,35 funta.

        Podczas tych samych zawodów został złowiony bass małogębowy o wadze 8,05 lbs i długości 23,5 cala. Jest to największy bass małogębowy, jaki kiedykolwiek był złowiony w Kanadzie w czasie zawodów wędkarskich. Ten bass został oznakowany, a w raporcie zanotowano jego wagę 7,9 lbs – na podstawie pomiaru na wadze sprężynowej. Na oficjalnej certyfikowanej wadze turnieju pomiar wskazał 8,05 lbs*.

        W jeziorze Simcoe bassy dorastają szybko do dużych rozmiarów. Aż 280 bassów małogębowych i 5 wielkogębowych przekroczyło 50 cm długości.  Największy bass wielkogębowy osiągnął długość 54 cm i wagę 2,9 kg. 235 bassów małogębowych przekroczyło masę 2,5 kg. Jedna z ryb ważyła 3,6 kg (7,9 lbs*) i mierzyła 59,6 cm (23,5 cala).

        Łącznie przez okres 5 lat 94 bassy zostały złowione ponownie. W przełożeniu na procenty wyraża się to następująco: 4,9 proc. w przypadku bassów wielkogębowych i 6,8 proc. w przypadku bassów małogębowych. 5 bassów było złowionych dwukrotnie. Najkrótszy średni czas od pierwszego do ponownego złowienia wyniósł 261 dni dla bassów wielkogębowych i 384 dni dla bassów małogębowych. Najdłuższy czas wyniósł przekroczył 5 lat.

        Jeden z bassów wypuszczony na jeziorze Couchiching został ponownie złowiony w Burrows Bay, Gloucester Pool. Jest to dystans 78 km. Bass (tag 1346) był złowiony w 2010 r. podczas Bass Pro Shops Lake Simcoe Open i wypuszczony do Couchiching 23 października 2010 r. Ten sam bass został ponownie złowiony w Burrows Bay w czerwcu 2011 r.

        Pełny raport znajdziemy na stronie internetowej Fishing Lake Simcoe: http://www.fishinglakesimcoe.ca/articles/press-release.html.

piątek, 24 marzec 2017 07:27

Wycena nieruchomości (12/2017)

Napisane przez

maciekczaplinski        Mamy obecnie bardzo aktywny rynek nieruchomości. Słyszy się, że ceny rosną z miesiąca na miesiąc. Jak wobec tego można prawidłowo ustalić cenę, za jaką dom będzie wystawiony, jeśli planujemy sprzedaż?

        Moim zdaniem, jest to niezwykle trudne. Jest to ogromny problem nie tylko dla właścicieli domów, którzy planują sprzedać swoją nieruchomość, ale również dla agentów real estate, którzy ubiegają się o to, by zostać wybranymi „reprezentantami”, którym zostanie powierzona sprzedaż. W takiej sytuacji często się zdarza, że agenci, by „wygrać” listing, mówią to, co właściciel chce usłyszeć, by dostać kontrakt na sprzedaż. Czyli często sugerują zawyżoną cenę, a właściciel, często bez doświadczenia, łapie się na zawyżoną „obiecaną” cenę, jakby to były pieniądze w banku. Wielu agentów stosuje tę technikę i niestety jeszcze wielu więcej właścicieli domów się na to łapie. Na szczęście, jest też wielu agentów, którzy są w stanie rzetelnie wycenić wartość domu, bazując na wynikach ostatnich sprzedaży w systemie MLS, swoim doświadczeniu oraz na trendach rynkowych.

        System MLS (Multiple Listing System) – gromadzi informacje na temat aktywnych i sprzedanych nieruchomości i te dane sięgają często 20 lub więcej lat wstecz. Porównanie podobnych dostępnych do sprzedaży oraz sprzedanych domów w danej okolicy pozwala na wyrobienie sobie opinii o wartości danej nieruchomości. Z tym że obecnie to, co było realną ceną rok, czy nawet pół roku temu, wcale nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Kiedy słyszymy, że ceny w niektórych miejscach wzrosły o 25, a nawet ponad 30 proc. – to jest to poważny problem. To, co ma miejsce obecnie, nie ma nic wspólnego ze zbalansowanym rynkiem, jakiego mieliśmy okazję doświadczać przez lata. Ten czas, kiedy kupujący mógł pomyśleć, że ta nieruchomość mu się podoba i ewentualnie wrócić do wybranego domu, by podjąć właściwą decyzję, wydaje się jak science fiction. Czy któryś z kupujących w ostatnim okresie miał komfort włożyć do oferty warunek na finansowanie czy na home inspection? W sytuacji od 3 do 10 ofert na jedną nieruchomość jest to praktycznie niemożliwe. Owszem, możemy sobie jakiś warunek włożyć, ale każda oferta „warunkowa” jest bez szans na sukces. Praktycznie jedynym kryterium wyboru jest cena! Kto da więcej!

        Wczoraj składałem trzy oferty, reprezentując kupujących. Można powiedzieć, że miałem dużo szczęścia, bo na trzy oferty jedna została zaakceptowana. Ale... na jedno condo w Mississaudze (one bedroom plus den) wystawione za  299.000 dol. było prawie 30 ofert. Mój klient, oferując 20 proc. ponad cenę wywoławczą, odpadł. Cena sprzedaży? 416.616 dol.!!! To szaleństwo! Problem polega jednak na tym, że takie sytuacje tworzą precedensy, które przeradzają się w trend. Jeśli takie condo, które do niedawna sprzedawano za 320.000 dol., zostanie sprzedane za ponad 400.000 dol., to wszystkie następne wystawiane będą znacznie wyżej niż to pierwsze, co automatycznie wyeliminuje wielu potencjalnych kupujących, ale również banki są coraz bardziej sceptyczne przy udzielaniu pożyczek hipotecznych, bo ich zdaniem, wartość została zawyżona.

        Jeśli prawie każdy dom sprzedaje się w kilka dni za często wyższą cenę, to wiemy, że mamy bardzo aktywny rynek i zachwiana jest podaż i popyt. Taki rynek mamy obecnie i określane jest to jako sellers market. Na takim rynku, proponując cenę sprzedaży, agent może nawet zasugerować jej zawyżenie ponad normę, bo zawsze jest wielu chętnych gotowych do zapłacenia więcej, by tylko „zdobyć” wymarzony dom.

        Jeśli z kolei większość wystawionych na sprzedaż domów „stoi” na rynku i często sprzedający musi stosować zachęty w postaci obniżania ceny – to wówczas agent w swojej wycenie musi być bardzo realistyczny, a czasami nawet pesymistyczny. Taki rynek, kiedy jest nadmiar podaży w stosunku do kupujących, nazywany jest buyers market. Na takim rynku, by sprzedać dom, należy często zainwestować dobre pieniądze w jego przygotowanie do sprzedaży. Mówimy tu o remontach, umeblowaniu (staging) czy zachętach finansowych.  Ten rodzaj rynku na razie nie istnieje.

        Wróćmy do obecnie panującej sytuacji, czyli sellers market. Dla agentów, którzy dostają do sprzedaży nieruchomości w tym okresie, jest to wspaniały czas. Domy sprzedają się zwykle szybko i za dobrą cenę. Ich klienci są zadowoleni i „leci kabarecik”. Niestety, dla agentów pracujących z kupującymi (buyers agents) – czasy są trudne. Po dniach czy tygodniach poszukiwań, nawet jeśli znajdziemy dla naszych „kupujących” wymarzony dom, to wcale nie oznacza, że go kupimy. Często się zdarza, że oferty są przyjmowane w z góry wyznaczony dzień i wówczas może być kilku czy kilkunastu chętnych. Wtedy szanse na zakup znacznie maleją.

        Jak wspomniałem wcześniej, często obecnie agenci stosują zasadę wstrzymywania ofert. Jak to pracuje? Dom jest na przykład wystawiony na sprzedaż w poniedziałek, ale na listingu jest informacja, że oferty będą akceptowane tydzień później. W tym czasie odbywają się pokazy, często robiony jest open house dla agentów i zwykle w weekend dla chcących kupić. Jest też czas na reklamy w prasie. Czyli dom ma szansę być „wyeksponowany” na rynku. W dodatku wielu agentów obecnie „specjalnie” zaniża ceny, by sprowokować jeszcze większe zainteresowanie. Powoduje to, że często nawet niespecjalnie atrakcyjne potrafią sprzedać się znacznie powyżej ceny tylko dlatego, że zdesperowani kupujący przy obecnie niskich opłatach za pożyczki, są skłonni przepłacić tylko po to, by wreszcie kupić „jakiś” dom!  Niekoniecznie ten wymarzony. Potwierdza się jeszcze raz określenie, które leży u podstaw definicji market value. Dom jest tyle wart, ile ktoś jest skłonny za niego zapłacić.

        Kontrdziałaniem wobec wstrzymywania ofert są coraz częstsze bully offers, określane również jako pre-emptive. Jak to działa? Często gdy dom jest wystawiony na sprzedaż za na przykład 599.000 dol. i oferty są wstrzymywane – pojawia się zainteresowany kupiec, który oferuje na przykład 100.000 dol. ponad cenę wywoławczą i jego oferta jest ważna tylko 24 godziny. Taka znacznie „zawyżona” oferta często jest odrzucana, ale w wielu wypadkach zasiewa ona niepokój i pytanie u sprzedających. „A może warto?”  Wówczas, według obowiązujących zasad, wszyscy agenci, którzy mieli okazję już pokazać taki dom, muszą być poinformowani, by mieli szansę zareagować. Ta metoda jest coraz bardziej popularna i niestety ponownie prowadzi do wojny cenowej i wyższych cen.

        Nie są to łatwe czasy dla kupujących i osobiście widzę wiele frustracji i często desperacji. Wielu ludzi, zanim sprzeda swój dom, chce najpierw coś kupić. To  oczywiście prowadzi do tego, że podaż jest minimalna, bo każdy się boi sprzedać swój dom. Na normalnym rynku w Mississaudze było zawsze około 2000-3000 freeholds na sprzedaż. Dziś jest ich tylko 310. Do 750.000 dol. tylko 46 freehold nieruchomości jest na sprzedaż!!!!!!! To jest absolutnie za mało. Są to też niezwykle trudne czasy dla agentów real estate. Jest nas kilka tysięcy w tym mieście. Przy każdej ofercie mamy wielką konkurencję. My nie zarabiamy, jak nie sprzedamy. Ostatnio ktoś mi powiedział: macie żniwa! Czy aby na pewno?

piątek, 24 marzec 2017 07:24

Motylowe zoo - urok przepoczwarzania się

Napisał

        Motyle są piękne. Nie ma dwóch zdań – i dają powód do zastanowienia się, co takiego może wyrosnąć z brzydkiego robala.

        W ubiegłym roku byliśmy z córką w motylarni koło Cambridge i wówczas ktoś mnie zapytał, czy byłem w tej w Niagarze.

        No, nie byłem, więc pojechaliśmy w niedzielę. W dzień wolny od ruchu drogowego nie jest to daleko – bo tylko nieco ponad godzinę drogi – praktycznie cały czas jedziemy autostradą QEW, by na koniec zjechać ostatnim zjazdem w Kanadzie z 405. Nieco denerwuje fakt pobierania 5-dolarowej opłaty za parking, no ale mówi się trudno. Samo wejście kosztuje 14,55 dol. od osoby dorosłej i 9,45 dol. od dziecka – plus podatek.

        Niagara Parks Butterfly Conservatory – bo tak oficjalnie nazywa się motylowe zoo – leży przy urokliwej drodze z Niagara-on-the-Lake do Niagara Falls, 10 min drogi od wodospadów.

        Jeden naród ponad granicami – w przypadku Polski jest to określenie aż nadto, ponieważ Polacy są jednym z najbardziej rozproszonych narodów świata. W miniony poniedziałek na spotkaniu w Centrum Kultury Polskiej im. Jana Pawła II w Mississaudze mówił o tym Sebastian Tyrakowski, zastępca dyrektora utworzonego dwa lata temu w Gdyni Muzeum Emigracji.

        Ta nowoczesna i organizowana z rozmachem placówka mieści się w budynku byłego Dworca Morskiego w Gdyni i ma ambicję dokumentować losy wychodźstwa polskiego aż po czasy współczesne.

        Jest to Muzeum o nas i dla nas.

        Przedstawiając gościa, który przybył na zaproszenie Polonia Canadian Institute for Historical Studies, dyr. p. Roman Baraniecki poinformował, że to właśnie Muzeum Emigracji łącznie z ambasadą kanadyjską w Warszawie zaprezentują już latem tego roku wystawę planszową, której  przedmiotem będzie historia polskiego osadnictwa w Kanadzie. Wystawa ta przygotowywana jest na 150-lecie Kanady.

piątek, 24 marzec 2017 07:09

Testy językowe i imigracja

Napisane przez

Izabela Embalo        Zatrudnienie w Kanadzie jest w obecnym prawie imigracyjnym bardzo pomocne w otrzymaniu kanadyjskiej stałej rezydencji w klasie tak zwanych imigrantów ekonomicznych. Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala na imigrację w różnych programach, jednak wśród imigrantów polskich kanadyjskie zatrudnienie i, co się z tym wiąże, możliwości imigracji ekonomicznej są bardzo popularne. W listopadzie przepisy niestety zmieniły się na niekorzyść, dlatego że posiadanie opinii rynku pracy LMIA, o jakie ubiega się pracodawca, nie jest już specjalnym bonusem punktowym, który praktycznie gwarantował pobyt osobom nieposiadającym rekordu kryminalnego i/lub poważniejszych problemów zdrowotnych.

        Nadal jednak otrzymanie wizy pracy otwiera drzwi do korzystania z kanadyjskich programów, istnieje bowiem szansa otrzymania stałej rezydencji w tak zwanym programie Canadian  Experienced Class, Federal Skilled Worker oraz w licznych programach prowincyjnych.

        Pisałam o tym już kilkakrotnie, ale niestety muszę ponownie wrócić do tematu braku znajomości języka angielskiego wśród polskich kandydatów na pobyt stały. Zgłaszają się do mnie osoby, które kwalifikują się na pobyt stały, jednak jedyną brakującą rzeczą jest możliwość zdania angielskiego na odpowiednim poziomie. Egzaminy z języka angielskiego nie są łatwe, przynajmniej dla przeciętnego imigranta, który nie miał kontaktu z językiem wcześniej. Muszę przyznać, że zdałam sobie sprawę z trudności wymaganych egzaminów dopiero wtedy, kiedy zgłosił się do mnie imigrant z Litwy, pracujący w Kanadzie jako stolarz meblowy. Mam rzadko okazję rozmawiać z klientami po angielsku, ale ten młody mężczyzna z Litwy mówił naprawdę bardzo dobrze po angielsku, całą konsultację odbyliśmy w języku angielskim. Imigrant mieszkał i pracował w Irlandii 10 lat, więc nic dziwnego, że mógł dobrze opanować angielski. Wyznał mi, że już był na egzaminie osiem razy i nie może go zdać, podejrzewam, że przez test gramatyczny lub może wymóg napisania wypracowania na odpowiednim poziomie.

        Nie wiem, czemu wymaga się od wielu wykwalifikowanych pracowników zagranicznych, by oprócz komunikacji werbalnej, zdawali oni testy z gramatyki i pisania na dość wysokim poziomie, ale wymóg istnieje i bez niego wiele osób zostanie zdyskwalifikowanych.

        Warto może od razu przygotowywać się do egzaminu, nie czekając na ostatnią chwilę i pamiętając, że dobra znajomość języka angielskiego w mowie nie jest wystarczająca.

Izabela Embalo
licencjonowany
doradca imigracyjny
tel. 416-5152022
www.emigracjakanada.net

piątek, 24 marzec 2017 06:48

Do Toronto przyjechal misjonarz z Białorusi

Napisane przez

        Do Toronto przyjechał młody ksiądz z Białorusi na rekolekcje.

        Ksiądz Zaniamonski ujął parafian św. Stanisława Kostki tym, że mówił swoje kazania tak od serca. Ksiądz Zaniamonski urodził się w Grodnie w rodzinie polsko-białoruskiej, pracuje w stolicy Białorusi – Mińsku, w Mińsku aktualnie buduje nowy kościół, studiował w Polsce, w Obrze. Myślę, że należy wykorzystać okazję, żeby przyjść na kazania księdza Zaniamonskiego, bo można przyprowadzić nasze dzieci, które widząc młodego księdza, znajdą z nim bliższy kontakt i może przyjdą do kościoła powtórnie.

        W kościele św. Stanisława, kiedy po mszy mieliśmy spotkanie z księdzem Zaniamonskim, zaobserwowałem, że dużo osób podchodziło do niego i mówiło mu, że były urodzone na terenach dzisiejszej Białorusi. Z radością spotkały swojego krajana, który przyjechał z ich rodzinnych stron. Mnie również było bardzo miło usłyszeć, że ktoś mówi po polsku tak, jak się słyszało w polskich filmach przedwojennych. No na przykład z takim akcentem mówił Eugeniusz Bodo. No więc taki miły powrót do przeszłości.                       

J.N.

W ta sobotę ksiadz Dimitry Zaniamonski konczy kazania rekolekcyjne w kosciele Sw. Stanisalwa Kostki, w nastepnym tygodniu bedzie odprawial kaznia rekolekcyjne w kosiele Sw. Eugeniusza De Mazenod w Brampton i za dwa tygodnie bedzie odprawial rekolekcje w kosciele Sw. Kazimierza w Toronto.

„ISLAMOFOBIA”

Ottawa W czwartek parlament federalny stosunkiem głosów 201 do 91 uchwalił rezolucję M-103, zgłoszoną przez liberalną posłankę Iqrę Khalid z Mississaugi. Dokument  potępia „islamofobię i inne formy dyskryminacji religijnej”. Większość posłów konserwatywnych głosowała przeciwko. Głosowanie  poprzedziła zacięta dyskusja. Przeciwnicy rezolucji twierdzą, że M-103 w znaczący sposób ogranicza wolność wypowiedzi, a także zapewnia islamowi  uprzywilejowaną pozycję w kanadyjskim prawie. Rezolucja zobowiązuje Izbę Gmin do powołania  komisji, która w kompleksowy sposób opracuje raport na temat przestępstw motywowanych nienawiścią hate crime. Rezolucję poparła burmistrz Mississaugi Bonnie Crombie.

 

Żyd w służbie antysemityzmu?

Tel Awiw Izraelska policja podała, że zatrzymała 19-latka, który jest głównym podejrzanym w związku z fałszywymi alarmami bombowymi w żydowskich domach kultury i innych instytucjach w Kanadzie i USA. Aresztowany ma żydowskie pochodzenie. Izraelskie media podają, że posiada podwójne obywatelstwo amerykańsko-izraelskie, a w Izraelu został uznany za niezdatnego do obowiązkowej służby wojskowej. Rzecznik prasowy policji nazwał go hakerem i stwierdził, że motywy jego działania na razie nie są jasne. W domu aresztowanego znaleziono anteny i sprzęt satelitarny. Używał zaawansowanych technologii, by zamaskować miejsce, z którego faktycznie dzwoni. Aresztowany ma na swoim koncie telefon o bombie do Delta Airlines w lutym 2015 roku, który przyczynił się do awaryjnego lądowania. Poza tym dzwonił do różnych instytucji w Izraelu, Australii i Nowej Zelandii.

        Telefony z informacjami o bombach zaczęły dzwonić ponad dwa miesiące temu. Amerykańska Anti-Defamation League podaje, że od 9 stycznia centra żydowskie centra kultury i szkoły w Stanach odebrały ich ponad 120. Następowały liczne ewakuacje, pojawiły się obawy o antysemityzm. Po czwartkowym aresztowaniu amerykański Departament Sprawiedliwości oświadczył, że zatrzymanie było efektem dużego śledztwa prowadzonego w sprawie zbrodni nienawiści w środowisku żydowskim.

Turystyka

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…

O nartach na zmrożonym śniegu nazywanym ‘lodem’

        Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwodne światy Maćka Czaplińskiego

Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej

Przez prerie i góry Kanady

Przez prerie i góry Kanady

Dzień 1         Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej

Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…

Tak wyglądała Mississauga w 1969 roku

W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej

Blisko domu: Uroczysko

Blisko domu: Uroczysko

        Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej

Warto jechać do Gruzji

Warto jechać do Gruzji

Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty…         Taki jest refren ... Czytaj więcej

Prawo imigracyjne

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

Kwalifikacja telefoniczna

Kwalifikacja telefoniczna

        Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej

Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…

Czy musimy zawrzeć związek małżeński?

Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski  sponsorskie czy... Czytaj więcej

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej

Prawo w Kanadzie

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

W jaki sposób może być odwołany tes…

W jaki sposób może być odwołany testament?

        Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą.  Jednak również ta czynność... Czytaj więcej

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY” (HOLOGRAPHIC WILL)?

        Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę.  Wedłu... Czytaj więcej

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TESTAMENTÓW

        Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.