Gość z Polski barwnie w ponadgodzinnym wystąpieniu przedstawił misję oraz opisał ekspozycje Muzeum Emigracji, które ma ambicje być placówką porównywalną z amerykańskim Muzeum Imigracji na Ellis Island czy z kanadyjskim muzeum Pier 21 w Halifaksie. Co ciekawe, gdyńskie muzeum jest placówką miejską finansową z funduszy lokalnych oraz działalności gospodarczej. Dyrektor Tyrakowski zachęcał nas wszystkich do odwiedzin, a także nawiązania kontaktu z muzeum, na przykład w celu przekazania dokumentów czy przedmiotów związanych z naszym własnym losem.
– Lokalizacja Muzeum w Dworcu Morskim była sprawą naturalną – mówił dyrektor Tyrakowski – żadna inna lokalizacja w Polsce poważnie nie była brana pod uwagę. Jesteśmy miejskim muzeum, ale temat, z którym się mierzymy, dotyczy wszystkich Polaków, którzy emigrowali z Polski i z polskich terenów na przestrzeni wieków; w tym sensie jesteśmy muzeum ogólnopolskim. Jeżeli chodzi o lokalizację, to moim zdaniem ona była naturalna: Gdynia – Dworzec Morski. W Gdyni od lat 30 funkcjonowała dość rozbudowana infrastruktura imigracyjna. Zdecydowana większość emigracji przebiegała przez Gdynię i w dzielnicy Grabówek w Gdyni został wybudowany obóz emigracyjny, w dzielnicy Bawidoły istniał szpital kwarantannowy, a w centrum portu w Gdyni został wybudowany budynek dworca, który był pierwszym punktem podróży. Emigranci przyjeżdżali tam głównie koleją, budynek ten był też połączony koleją z obozem imigracyjnym na Grabówku i stamtąd już odpływano.
Budynek jest obiektem historycznym pamięta tysiące emigrantów. Z nadbrzeża Francuskiego, które przylega bezpośrednio do budynku, odpływano na statkach tak znanych jak „Stefan Batory”. Budynek podczas II wojny światowej został uszkodzony, lewy narożnik został zburzony bombą, ale przetrwał i funkcjonował w zniekształconej bryle aż do roku 2012, kiedy to przejęliśmy obiekt i kompletnie go odrestaurowaliśmy do oryginalnego stanu z lat 30., przystosowując na potrzeby muzeum, które otworzyło się w roku 2015, w maju.
To co ważne, to że jest to pierwsza placówka w Polsce, która w kompleksowy sposób prezentuje emigrację z ziem polskich – opowiada o historii emigracji na przestrzeni wieków, a sama wystawa stała skupia się na ostatnich 200 latach. Ta ostatnia część wystawy po czasy współczesne jest cały czas aktualizowana.
Struktura muzeum jest taka, że mamy poszczególne działy zajmujące się danymi branżami. Dwie bardzo ważne gałęzie działalności to, po pierwsze, działalność digitalizacyjna, bo przyjęliśmy taki model ,że nasza wystawa nie opiera się głównie na eksponatach – ponieważ ma prezentować nie tylko dane statystyczne i historyczne dotyczące emigracji, ale założenie było takie, że ma pokazywać emocje; zwiedzający ma odczuć, jak przebiegała ta podróż, jak trudna była to podróż i czym się różniła emigracja 100 czy 150 lat temu od współczesnej; jakie były zagrożenia i nadzieje.
Prezentujemy emigrację w sposób bardzo szeroki, nie tylko historię wyjazdów dobrowolnych, sukcesów i karier, ale emigrację przymusową, ekonomiczną, polityczną, z powodów wojennych; tak naprawdę każdą, nie pomijamy żadnego aspektu.
Dlatego wystawa opiera się głównie na fotografiach, multimediach, pamiętnikach, relacjach czy scenografii pokazującej emocje, by zwiedzający mógł poczuć, na czym polega zjawisko emigracji.
Od momentu otwarcia pozyskujemy bardzo dużo zbiorów muzealnych. Do czasu otwarcia wiele osób, nie wiedząc, co to za placówka, i nie wiedząc, co to za muzeum, wstrzymywało się z darowizną czy sprzedażą obiektów, w momencie, kiedy muzeum zostało otwarte, nastąpiła spora fala przekazywania obiektów. One są wszystkie przez nas gromadzone, mamy porządną infrastrukturę, by to wszystko przetrzymywać, ale też są digitalizowane, wdrożyliśmy specjalne oprogramowanie i każdy obiekt automatycznie digitalizujemy i katalogujemy – to wszystko jest udostępniane przez stronę internetową – wszystko to, co wprowadza się do systemu, jest automatycznie udostępniane przez stronę www.zbiorymuzeumemigracji.pl. To jest narzędzie, które pozwala wszystkim na świecie mieć dostęp do naszej bazy danych, przeglądać sobie obiekty, nawet skany w wysokich rozdzielczościach. Tych obiektów sukcesywnie przybywa.
Druga rzecz, to jest archiwum historii mówionej, które prowadzimy i które jest – nie ukrywam – mocno inspirowane przez archiwum historii mówionej prowadzone przez Pier 21 w Halifaksie. Stworzyliśmy specjalną stronę internetową i projekt o nazwie Archiwum Emigranta www.archiwumemigranta.pl.
To jest projekt stworzony równolegle z powstaniem Muzeum jeszcze przed otrzymaniem siedziby, przeprowadzeniem remontu i otworzeniem placówki. Współpracujemy z kilkudziesięcioma badaczami na całym świecie, którzy w naszym imieniu przeprowadzają wywiady – są to zarówno notacje wideo bądź audio, jak i relacje spisane – w zależności w czym dana osoba czuje się komfortowo. Ta strona pozwala też osobom mieszkającym na stałe za granicą przysyłać nam swoje relacje, swoje historie. Można przysłać zdjęcia, nagranie wideo czy opowieść spisaną – cokolwiek, nawiązać kontakt. To po odpowiedniej oprawie jest publikowane przez nasz zespół na stronie internetowej.
To jest takie narzędzie, przy pomocy którego Polacy na całym świecie mogą kontaktować się z Muzeum bez konieczności przyjazdu. Bardzo dużo osób się z nami kontaktuje i tutaj apel i prośba do państwa, aby naszą stronę internetową i informacją o Muzeum upowszechnić.
Jesteśmy podpięci też pod zagraniczne bazy danych, gdzie zwiedzający mogą wyszukiwać swoich przodków, kto, gdzie wypłynął, w zależności od informacji, jakimi ktoś dysponuje, często te bazy danych są skomplikowane, my ich nie tłumaczyliśmy. Przy pomocy ekspertów prowadzimy warsztaty genealogiczne i dla dorosłych, i dla dzieci. Cieszą się dużym powodzeniem.
Wystawa stała, jak każda, ma ograniczoną pojemność. Temat emigracji, nawet ograniczając się do ostatnich dwustu lat, na ok. 2000 metrów kwadratowych jest trudno przedstawić.
Do tego prowadzimy cykl wystaw czasowych, ta najbliższa wystawa czasowa, która będzie otwarta 1 lipca, zaczęła od prośby od ambasady kanadyjskiej w Warszawie o przygotowanie wystawy kompleksowo pokazującej emigrację z Polski do Kanady od pierwszych osadników po dzień dzisiejszych, ukazując główne powody, główne fale emigracji, kluczowe momenty. Tak naprawdę będą dwie wersje tej wystawy. Główna, szyta na miarę pod przestrzeń wystaw czasowych, będzie w Gdyni, ona będzie rozbudowana. Natomiast wersja prostsza ze względów logistycznych, transportowych, wersja panelowa tej wystawy będzie prezentowana zarówno w Warszawie, na terenie ambasady Kanady, ale również i tu, w Kanadzie. To jest tak naprawdę pierwsza nasza wystawa, która wyjdzie z przestrzeni Muzeum i będzie prezentowana poza granicami.
Główna ekspozycja Muzeum koncentruje się na emigracji z Galicji do USA, co jest przedstawione na przykładzie fikcyjnej rodziny Sikorów, która z podrzeszowskiej wioski udaje się w podróż do Nowego Świata. Najpierw do któregoś z portów – zazwyczaj Bremy, a następnie III klasą transatlantyka do Nowego Jorku na Ellis Island, gdzie przechodzi kwarantannę i odjeżdża „zielonym wagonem” do Chicago.
– Wystawa stała zaczyna się od takiego wielkiego globusa, do niego się wchodzi, tam są stanowiska multimedialne, prezentujemy tam skalę polskiej emigracji. To jest globus, w którym zwiedzający wybiera sobie dane państwo i otrzymuje podstawowe dane dotyczące polskiej emigracji. To ma pokazać te 20 mln osób w pigułce i zachęcić zwiedzających do wejścia na wystawę stałą.
Wystawa stała zaczyna się od cytatu z „Popiołów” i słów hymnu polskiego, by przypomnieć, że emigracja jest mocno wpisana w korzenie Polaków. Mazurek Dąbrowskiego jest pieśnią emigrantów, który powstał na emigracji, jest to symboliczne rozpoczęcie wystawy stałej.
Z pierwszej sali, gdzie prezentowana jest tzw. Wielka Emigracja popowstaniowa, przechodzi się do pierwszej emigracji masowej – jeszcze nie do Ameryki, ale ze wsi do miast – symbolizuje ją wielka replika maszyny parowej.
W kolejnej sali poznajemy fikcyjną, typową rodzinę Sikorów z Galicji i przez kilka sal podróżujemy z nią. Zaczyna się od dnia zero – chata galicyjska, tam zapada decyzja o podróży, mamy tam wszystkie rzeczy, które taka typowa rodzina zabierała ze sobą, pościel, kożuchy, broń, obraz Matki Boskiej, czosnek, garnki. Poznajemy środki transportu, najpierw furmanka na dworzec, w tym wypadku w Rzeszowie, potem pociąg, potem transatlantyk. To jest jeszcze przed czasami, kiedy funkcjonuje Gdynia i Dworzec Morski. Oni jadą do Bremy, ale prezentowane są też inne porty. Cała historia jest akurat prawdziwa, takich rodzin były tysiące.
W kolejnej sali mamy burtę i wchodzimy na pokład statku s/s „Lan”. To był transatlantyk, który pływał w tamtych czasach, i pokazujemy, jak długa i trudna była podróż III klasą i mamy odwzorowaną kabinę III klasy. Podróż trwała ok. 14 dni, emigranci nie chcieli siedzieć w kajutach, warunki były okropne, podróżujący starali skupiać się na pokładzie, jeśli pogoda na to pozwalała, do 15 proc. podróżujących III klasą umierało podczas tej przeprawy. Po dwóch tygodniach ta rodzina trafiała do stacji imigracyjnej na Ellis Island. Świadomość największej polskiej emigracji jest do Ameryki, dlatego to jest tak bardzo podkreślane na wystawie stałej. Prezentujemy skrupulatnie ciężką procedurę imigracyjną, która funkcjonowała w tamtych czasach. Wiele osób było cofanych na swój koszt. Następnie mamy Nowy Jork, pokazujemy linię miasta z 1900 roku – dla większości był to kosmos, oni nie widzieli wcześniej takiego świata z drapaczami chmur. Nowa kultura masowa, coca-cola. Podróż rodziny Sikorów nie kończyła się na Nowym Jorku, bo Nowy Jork był drogi, podróżowano dalej, najczęściej do Chicago, takim zielonym pociągiem, którego wagon zbudowaliśmy. (...)
Mamy też salę poświęconą Gdyni i polityce emigracyjnej II RP. Za nią jest sala poświęcona „Batoremu”, czyli najsłynniejszemu polskiemu transatlantykowi. Znajduje się tam makieta „Batorego”, którą cały czas budujemy. Ona jest w skali 1:10. To będzie największa makieta statku, chyba na świecie. Jest wykonana ze stali, z jednej strony model jest całkowicie zamknięty – to jest ten pierwszy „Batory” przed dalszymi przebudowami. Odtwarzamy pierwszego „Batorego” według oryginalnych planów i zdjęć, które są czarno-białe, a odtwarzamy również wnętrza, bo z drugiej strony poszycie jest całkowicie rozprute i tam odtwarzane są wnętrza w formie modeli wszystkich pokładów, I, II, III klasy, maszynowni, restauracji… (...)
Dyrektor Tyrakowski przedstawił pokrótce też inne ekspozycje, obejmują one wszystkie wydarzenia emigracyjne. W tym okres PRL i ucieczki.
Dziękując za spotkanie, Roman Baraniecki, dodał, że z wielkim zainteresowaniem oczekują na wystawę: – Mam takie szczęście razem z moimi współpracownikami, panem Andrzejem Kawką, panem Waldemarem, Kowalskim, że jako dyrektorzy instytutu Polonia Canadian Institute for Historical Studies, będziemy kuratorami tej wystawy w południowo-zachodnim Ontario. Otwarcie nastąpi w lipcu w centralnej bibliotece w Hamilton. O następnych prezentacjach nie tylko tu, w Mississaudze, będziemy informować.
Redaktor „Związkowca” Stanisław Stolarczyk zadał pytanie o wystawę na temat osadnictwa polskiego w Kanadzie. Czy obejmuje nazwisko Polaka z wyboru Gustawa Szulca Szulcewskiego, który po powstaniu listopadowym przyjechał do Stanów Zjednoczonych i później przeprawił się z oddziałem zbrojnym 360 osób przez Rzekę Świętego Wawrzyńca i chciał utworzyć wolną, niepodległą Kanadę.
Jest to człowiek, dzięki któremu powstała Kanada; został pojmany pod Prescot w 1838 roku, przetransportowany do twierdzy w Kingston i tam stracony. Został powieszony. Jego obrońcą w Kingston był młody Szkot, alkoholik, który ciągle przychodził do celi. Osadzony tłumaczył mu, że nie przybył, aby rabować tzw. lojalistów, bo tamten cały rejon to byli ludzie lojalni wobec Korony brytyjskiej, tylko chce stworzyć wolną Kanadę. Tym człowiekiem, który go bronił, a nie udało mu się go obronić, był John McDonald, pierwszy premier Kanady. Biografowie Johna McDonalda o tym mówią. Szulc Szulcewski to jest niezwykle ważna postać, to nie był Polak z urodzenia, to był Polak z wyboru. Udało mi się odnaleźć jego grób w Kingston. Na nagrobku ma wyryte „native of Poland” – tłumaczył red. Stolarczyk
Odpowiadając na pytania „Gońca” czy wystawa obejmować będzie takie zagadnienia jak inwigilację emigrantów, a także misje Kościoła dyrektor Tyrakowski odpowiedział twierdząco.
http://www.goniec24.com/goniec-zycie-polonijne/item/8245-muzeum-emigracji-czyli-polska-na-walizkach-spotkanie-z-sebastianem-tyrakowskim-dyrektorem-muzeum-emigracji#sigProId4c5340674a
Notował (ak)