Zdrowie i inne porady
Nasze zdrowie i inne porady.
Psycholog radzi: Jak okazywać miłość, aby partner czuł się kochany?
Napisane przez B. DrozdW moim małżeństwie jestem strasznie samotna i nierozumiana. Kiedyś dla mojego męża byłam najważniejsza, a teraz jestem ostatnia w kolejce. Najpierw jest praca, potem golf, futbol, jego rodzina, koledzy, no i wreszcie na końcu – ja. Czasem myślę, że on się nawet cieszy, że jest ze mną, bo zajmuję się domem, dziećmi, ale on to traktuje jako coś oczywistego. Nie mogę powiedzieć, że w ogóle o mnie nie pamięta. Dostaję od niego dużo prezentów. Pamięta o moich urodzinach, rocznicy ślubu czy walentynkach. Kupuje mi kwiaty zawsze, kiedy wypada to zrobić lub kiedy chce mnie za coś przeprosić, ale to wszystko wydaje mi się takie puste. On nigdy nie ma dla mnie czasu. Nie wychodzimy razem, nie rozmawiamy ze sobą, po prostu niczego nie robimy wspólnie. A ja tak bardzo potrzebuję jego obecności, chociażby tylko leniuchowania, ale we dwoje. Kiedy mówię mu o tym, żeby poświęcał mi więcej czasu, on zawsze twierdzi, że go krytykuję, i mówi, że powinnam być mu wdzięczna, bo nie zdradza mnie, dobrze zarabia i niczego mi nie brakuje. On zawsze myśli tylko o rzeczach materialnych, a mnie to nie wystarcza. Chcę mieć męża, który mnie będzie kochał, poświęcał mi swój czas, dla którego po prostu będę najważniejsza. Karolina
Gdy czujemy się kochani, to świat wydaje nam się piękny i kolorowy. Gorzej jest, gdy pojawia się w nas niepokojące przekonanie, że mąż/żona już nic do nas nie czuje. Jakże często wtedy mylimy się i mając współmałżonka, który świata poza nami nie widzi, zamartwiamy się, że jesteśmy już mu obojętni. A cały problem polega nie na braku miłości, tylko na tym, że on swoją miłość okazuje nam w sposób inny, niż my oczekujemy, w sposób, który dla nas nic nie znaczy i tym samym nie stanowi dla nas potwierdzenia jego/jej szczerego uczucia. A ileż razy my sami staraliśmy się pokazać, jak bardzo męża/żonę kochamy, a w zamian spotykaliśmy się z obojętnością lub nawet pretensjami. Zastanawialiście się, o co tu tak naprawdę chodzi? Psychoterapeuta rodzinny, dr Gary Chapman (The Five Love Languages of Children), zauważył, że każdy człowiek (dorosły i dziecko) posługuje się innymi tzw. kodami (językami) miłości, czyli sposobami wyrażania uczuć do drugiej osoby. Na ogół żona inaczej okazuje miłość i pragnie ją otrzymywać niż jej mąż. To jest normalne, nie świadczy źle o małżonkach, ani też nie skazuje związku na niepowodzenie. Warto jednak wiedzieć, jaki kod miłości samemu najwyżej się ceni i co najwyżej ceni nasz współmałżonek. I właśnie przemawianie do partnera jego językiem jest receptą na udany związek.
Kodów miłości jest pięć, więc miłość możesz wyrażać poprzez: czas, prezenty, słowo, dotyki i pomoc.
1. Wspólnie spędzany czas
Są osoby (tj. nasza bohaterka, Karolina), które czują się kochane tylko wtedy, kiedy współmałżonek wspólnie z nimi spędza czas. One po prostu chcą być z drugą osobą i pragną poświęcenia im uwagi (nawet wykonując najmniejsze czynności). Nie potrzebują być w tym czasie szczególnie adorowane czy zabawiane, one po prostu muszą czuć się zauważone. I nie chodzi tu o przebywanie obok siebie, np. oglądając telewizję, tylko ze sobą.
Nie ma gotowej recepty na to, ile czasu para powinna spędzać razem i jakie ma wybrać zajęcia, ponieważ zależy to od osobowości partnerów, ale mogą to być np.:
• 15-minutowa rozmowa każdego wieczoru o tym, co wydarzyło się ciągu dnia, o tym co myślimy, co czytamy. W rozmowie tej powinniśmy bardziej skoncentrować się na słuchaniu tego, co współmałżonek ma do powiedzenia, niż na mówieniu.
• wspólne posiłki, codzienny zwyczaj wypicia razem filiżanki herbaty
• weekendowe wyjazdy tylko we dwoje np. do miejsc, które są wam bliskie, w których wychowywało się któreś z was. Zadawajcie sobie wtedy pytania o dzieciństwo.
• gra w ulubioną grę planszową, w karty
• przynajmniej 30-minutowe spacery dwa razy w tygodniu
• wspólne oglądanie filmów, sztuk teatralnych, słuchanie koncertów i wymiana myśli na ich temat
• wspólne planowanie nowych rzeczy: ogrodu, położenia nowej tapety...
• wspólne rozważanie spraw najwyższej wagi, dotyczące sensu życia, kontaktu z Bogiem, stosunku do świata itp.
"Efektem ubocznym wspólnie przeżytych chwil są wspomnienia, do których można sięgać w kolejnych latach. To są wspomnienia miłości – zwłaszcza dla osoby, której podstawowym językiem jest wartościowo spędzony czas". (Gary Chapman)
2. Obdarowywanie się prezentami
Jest grupa osób (do których należy mąż Karoliny), które czują się kochane wtedy, gdy otrzymują prezenty, czyli namacalne dowody miłości. Biorąc do ręki podarunek, myślą: "Mąż o mnie pamięta", "Żona o mnie myśli". Same też lubią dawać choćby najdrobniejsze upominki. Nie wolno jednak mylić tego z materializmem, ponieważ najczęściej dla tych osób nie jest ważna cena prezentu, ale to, co za tym stoi tzn. poświęcenie uwagi, wysiłek jaki trzeba włożyć w wyszukanie go, zapakowanie itd.
Jeśli z początku nie wiesz co możesz ofiarować partnerowi, poszukaj pomocy np. u siostry, brata. Zapytaj ich o radę, poproś o towarzyszenie w trakcie zakupów. Po pewnym czasie na pewno będziesz sam umiał znaleźć odpowiedni podarunek. Czasem trzeba się tu wykazać pewną kreatywnością i wielkim rozsądkiem, szczególnie jeśli możliwości finansowe są ograniczone. Postaraj się jednak, aby prezenty, które wybierasz, miały jakiś związek z życiem partnera, jego hobby, zainteresowaniami. Możesz mu także podarować tzw. gift certificate, kupić bilety do kina czy teatru. Wspaniałym prezentem dla męża może być nowa koszula czy piękny krawat, a dla żony pudełko z jej ulubionymi cukierkami. Zasada jest jedna, jeśli wiesz na pewno, że twoja żona/mąż czuje się najbardziej kochana/y wtedy, gdy otrzymuje upominki, to musisz ją/jego obdarowywać jak najczęściej. Jest to twoja najlepsza inwestycja, jaką możesz poczynić, ponieważ inwestujesz w swój związek. A kiedy współmałżonek będzie się czuł kochany, także odpłaci ci się tym samym, czyli miłością.
cd. o słowie, dotyku i pomocy za tydzień
Na wyspie Kuba niedaleko miejscowości Varadero znajduje się bardzo dobrze zorganizowany klub spadochronowy Centro Internacional de Paradaismo de Varadero, czyli Centrum Spadochroniarstwa w Varadero.
Lotnisko zlokalizowane jest około 30 min od Varadero. Do dyspozycji spadochroniarzy są – uwaga! – helikoptery. Słynne Mi-17 identyczne jak te używane przez Polskie Siły Zbrojne w Afganistanie.
Jest to nie lada gratka, gdyż koszt zakupu i utrzymania helikopterów jest wielokrotnie większy od samolotów, przez co większość lotnisk sportowych helikopterów nie posiada. Skoki spadochronowe z helikoptera są w Kanadzie "zarezerwowane" dla wojska, bo rzadko który klub spadochronowy chciałby utrzymywać helikopter.
W komunistycznym kraju, jakim jest Kuba, jest to możliwe, ku uciesze turystów-spadochroniarzy. Kuba jest spadochroniarskim rajem!
Skoki można też wykonywać jak w Polsce, z samolotów Antonow AN-2 zwanych u nas antkami, znanych z tego, że metalowe krzesełka trzęsą się, jakby były podłączone bezpośrednio do silnika.
Osoby, które chcą spróbować skoków w tandemie, mogą tego dokonać wraz z doświadczonym instruktorem. Doświadczenie spadochroniarskie uzyskane w CTE, czyli Comando Tropas Especiales (Oddziały Specjalne), jest nie do przecenienia, niektórzy instruktorzy mają z CTE ponad 3000 skoków.
Tak na marginesie, CTE jest oczkiem w głowie Fidela Castro i snajperów z CTE darzy największym szacunkiem.
Arms Trade Treaty 2012
Epidemia strzelanin w dzielnicach murzyńskich Toronto i gdzieś tam w Stanach ma miejsce w tym samym czasie, gdy ONZ chce namówić wszystkich sygnatariuszy do odebrania cywilom prawa do posiadania broni. Właśnie teraz, w lipcu, odbywa się kongres dotyczący Arms Trade Treaty.
Takie kraje, jak Szwajcaria, są na pewno na celowniku. Tam przestępstw jest "za mało", ludzie się wzajemnie szanują i kochają, a społeczeństwo szwajcarskie jest świadome, że jego wolność, neutralność i suwerenność zależy od posiadania broni przez obywateli – karabin ma każdy. Oj, będzie Szwajcaria uznana za kraj niecywilizowany, dziki, zacofany, sto lat za... nieważne za kim.
"Zezwolenie na alkohol było?"
Zanim odbierzemy broń długą uczciwym i niewinnym myśliwym czy farmerom, którzy mają uprawnienia do posiadania broni długiej po wielu godzinach szkoleń, papierkowych spraw i opłat, wywiadów środowiskowych czy zapewnień gwarantorów, wraca to samo pytanie: czy przestępcy dokonujący takich napadów, jakie ostatnio były w Toronto, mają uprawnienia do posiadania czy transportu pistoletów?
Podobnie można zapytać: czy BBQ party na Danzig w Scarborough posiadało zezwolenie na serwowanie/sprzedaż alkoholu pod "chmurką"?
Czy w tłumie 200 ludzi były osoby posiadające zezwolenie na dystrybucję substancji tzw. narkotykowych?
Jeżeli jest tu mowa o nielegalnym obrocie/użyciu alkoholu, narkotyków czy broni, czy miałyby być temu winne apteki, sklepy LCBO czy myśliwi?
Witold Jasek
komendant ZS Strzelec
kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Sprawdzony i skuteczny sposób na kryzys małżeński
Napisane przez B. DrozdObydwoje z żoną mamy po 40 lat, troje dzieci, dobre prace i ładny dom. Znajomi zazdroszczą nam takiego życia, ale gdyby wiedzieli, jak nasz związek wygląda od środka, pewnie zmieniliby zdanie. Znamy się od liceum. To była taka młodzieńcza miłość, która potem zmieniła się w stabilny związek. Kiedy zniknął romantyzm, nie przejęliśmy się tym. Rzuciliśmy się wtedy w wir pracy, każde z nas robiło karierę w swojej branży. Ocknąłem się dopiero rok temu, kiedy moją firmę dopadł kryzys finansowy. Wtedy zauważyłem, że w moim małżeństwie nie ma już żadnych uczuć, a ja stałem się dla żony ciężarem. W tym trudnym dla mnie czasie oczekiwałem wsparcia, a żona jeszcze bardziej odsunęła się ode mnie. Zasugerowała mi, że sam muszę sobie jakoś z tym poradzić, tak jak ona sama sobie radzi w swojej pracy. Poczułem się strasznie samotny. Mam wrażenie, że coraz bardziej się od siebie oddalamy. O pożyciu intymnym też już nie ma mowy. Zastanawiałem się nawet, czy żona mnie nie zdradza, ale myślę, że nie, bo bardzo ważne są dla niej moralne zasady. Boję się jednak zapytać wprost, bo pokazałbym tym swoją zazdrość, słabość, a nie chcę, żeby po ostatnich problemach w firmie, żona zobaczyła, że z innymi sprawami też sobie nie radzę. Łączą nas tylko dzieci. (...) Bardzo zależy mi na naszym małżeństwie. Co powinniśmy robić? Czy jest dla nas jakaś szansa? Darek
Można z całą pewnością powiedzieć, że każda para małżeńska przechodzi w swoim życiu różne kryzysy i nie jest to tak naprawdę nic wyjątkowego. Jednak siła kryzysu, czas jego trwania i to, czy pozostawia po sobie niegojące się rany, zależy tylko i wyłącznie od współmałżonków. Małżeństwo, bez względu na to czy trwa rok, czy dwadzieścia lat, wymaga tyle samo zaangażowania i starania się o drugą osobę. Jeśli będziemy o siebie na co dzień dbać, to żaden kryzys nie będzie dla nas groźny.
Jeśli jednak nasze małżeństwo znajdzie się w trudnej sytuacji, to zanim zaczniemy podejmować pod wpływem emocji jakiekolwiek kroki, powinniśmy uświadomić sobie dwie, prawdziwe, a często zapominane kwestie. Po pierwsze: każdy związek przy dobrej woli obu stron (!), można uratować. Po drugie: rozwód jest najgorszym rozwiązaniem z możliwych, bo tworzy o wiele więcej problemów niż likwiduje. Zasada jest prosta: jeśli w małżeństwie coś choruje, to należy to leczyć, a nie rozwiązywać małżeństwo.
Co powinni robić małżonkowie, gdy dopada ich kryzys? Przede wszystkim należy zacząć natychmiast działać, a nie czekać, aż sytuacja pogorszy się. Często na samym początku wystarczy tylko słowo "przepraszam", wtulenie się w siebie, uświadomienie sobie, jak wielką wartością jest dla nas mąż/żona i wszystko co złe, pryska. Często jednak jest na to już za późno, dlatego poniżej przedstawiam trochę tak zwanych wskazówek "naprawczych":
1. Na początku niech każde z was odpowie sobie na trzy pytania:
– Wymień osoby, które cię najbardziej kochają. Czy wśród nich jest twój współmałżonek?
– Wymień osoby, które ty najbardziej kochasz. Czy wśród nich jest twój współmałżonek?
– Gdybyś nagle poważnie zachorował/a i potrzebował/a opieki, to na kogo możesz wtedy liczyć? Czy możesz liczyć na swojego współmałżonka?
Jeśli odpowiedziałeś/łaś twierdząco chociażby na jedno z powyższych pytań, to pomyśl, czy nie warto walczyć o swoje małżeństwo?
2. Usiądźcie i szczerze porozmawiajcie. Dobra rozmowa dużo wyjaśnia i wzmacnia bliskość. Oto warunki takiej rozmowy:
– znajdźcie odpowiedni czas, taki, kiedy się nigdzie nie spieszycie, nie jesteście zmęczeni, nikt i nic wam nie przeszkadza,
– spróbujcie odsunąć na bok swoje poglądy, nie przekonujcie się nawzajem do nich, a postarajcie się posłuchać (bez krytykowania i atakowania) siebie tak, jakbyście znali się od niedawna. Być może wtedy uda wam się usłyszeć siebie na nowo, może wyraźnie zabrzmią te informacje i uczucia, które nigdy nie mogły dojść do głosu i stały się przyczyną waszego problemu,
– mówcie szczerze, ale o sobie: ja tak czuję... myślę... boli mnie gdy... nie używaj słów: bo ty to... ty zawsze... ty nigdy...
– umiejcie sobie wtedy powiedzieć: "Nasz związek przechodzi trudne chwile, ale nie zniechęcajmy się. Nasza miłość tak z dnia na dzień nie może się przecież skończyć, chociaż moje uczucia dla ciebie nie są już takie jak dawniej, podobnie jak i twoje dla mnie. Kochamy się, ale w inny sposób. I możemy razem zadbać, aby nasz związek był głębszy". (A. Vergara)
3. Mając świadomość tego, że kryzys zawsze jest udziałem dwojga, naucz się wybaczać i prosić o wybaczenie. Pamiętaj, małżeństwo oparte na pokorze nie rozpada się.
4. Rozwiążcie problemy, które można rozwiązać, a także określcie i zaakceptujcie te, których nie potraficie pokonać. Być może jakieś trudne kwestie będą nieodłączną częścią waszego związku.
I na koniec jeszcze jedno. Często spotykam małżonków, którzy mają do siebie wiele pretensji, ponieważ nie mogą zapomnieć tego, co wydarzyło się w przeszłości. Wypominają sobie i pielęgnują stare urazy, nawet te sprzed 25 – 30 lat. Jest to wielki błąd. Pamiętaj, przeszłości już tak naprawdę nie ma. Jest ona tylko w twojej pamięci, dlatego nie pozwól, aby miała ona destrukcyjny wpływ na twoje życie dzisiaj. Szkoda na to czasu. Na błędach przeszłości oczywiście należy się uczyć i o nich pamiętać, ale tylko po to, aby ich więcej nie popełniać w przyszłości.
Przepraszam za ten anglojęzyczny tytuł, ale wydaje mi się, że najlepiej oddaje to, o czym chciałbym dzisiaj napisać. Wprawdzie obiecałem Państwu temat dotyczący światła błyskowego, jednak póki co korzystajmy ze światła słonecznego, bo lato krótkie.
Wracając do dzisiejszego tytułu. Znają Państwo oczywiście pojęcie "fast food" – McDonald, Tim Hortons itd., wymieniać nie trzeba. Wszystkie te jadłodajnie (bo trudno nazwać je restauracjami w europejskim znaczeniu tego słowa) mają za zadanie nafaszerować nas szybko gotowymi potrawami spod sztancy, przy czym słowo "szybko" ma tu znaczenie decydujące. Do tego stopnia, że w wielu donut shopach, pełniących w północnoamerykańskiej kulturze rolę kawiarń, na poczesnym miejscu widnieje napis informujący klientów, że mogą w tym przybytku spędzić nie więcej niż 20 min. No cóż, co kraj to obyczaj.
Tym, czym dla przemysłu żywieniowego było powstanie jadłodajni typu "fast food", tym dla fotografii stało się nastanie ery cyfrowej. Wykonujemy setki i tysiące zdjęć, wykorzystując aparaty kompaktowe, telefony komórkowe i coraz bardziej dostępne cyfrowe lustrzanki. Często nie przekładamy ich nawet do komputera, zadowalając się pobieżnym przeglądem na ekraniku aparatu. Aby więcej, aby szybciej, bo to nic nie kosztuje. Nie mam pojęcia, ile z tych zdjęć trafia do albumów w formie wydruków, ale podejrzewam, że nikły procent. Ktoś może zarzucić mi nienowoczesność i nienadążanie z czasem. Zapytam więc, czy ci wszyscy bywalcy restauracji, gdzie można zjeść, nie spiesząc się, przyzwoity obiad, też są nienowocześni?
Tak jak w odpowiedzi na "fast food" powstał ruch na rzecz "slow food", promujący spokojne delektowanie się spożywanym posiłkiem, tak w odpowiedzi na "fast photography" powstał ruch "slow photography" zachęcający do estetycznego przeżycia fotografowanej sceny, zanim wykona się jej zdjęcie. Jego pomysłodawcą jest kanadyjski fotograf Michael Wood. Nazwał on ten rodzaj fotografii kontemplacyjną, co już wiele wyjaśnia. Prowadzi na ten temat wykłady w całej Ameryce Północnej, a swoje tezy zawarł w książce "The Practice of Contemplative Photography: Seeing the World with Fresh Eyes".
Michael Wood wyjaśnia przede wszystkim, co tracimy, oglądając świat wyłącznie przez celownik aparatu. A tracimy rzecz bezcenną, zwłaszcza w czasie podróży, mianowicie przeżycie chwili, która już nie wróci. Tracimy często na rzecz zdjęć, które można zobaczyć na wielu pocztówkach. Wtrącę tu jako swego rodzaju świadectwo osobistą refleksję. Otóż byłem świadkiem jedynych w swoim rodzaju, unikalnych wydarzeń – pierwszej wizyty Jana Pawła II w Polsce oraz pogrzebu prymasa Stefana Wyszyńskiego. Oba te wydarzenia oglądałem głównie przez celownik aparatu, troszcząc się raczej o warunki naświetlania niż o to, co się wokół mnie działo. Dzisiaj brakuje mi tych przeżyć, a filmy pozostawione w Polsce i tak przepadły. Nie chcę w tym miejscu zniechęcić nikogo do robienia zdjęć, zwłaszcza w podróży i w czasie unikalnych wydarzeń, jednak warto zachować równowagę między uwiecznianiem otoczenia a wchłanianiem atmosfery danego miejsca i czasu.
Dla zainteresowanych praktykowaniem "Slow Photography" kilka recept:
Etap pierwszy: Weź do ręki jakikolwiek aparat – od komórkowego telefonu do lustrzanki. Stary, filmowy aparat też może być. Nawiasem mówiąc, wraca moda na filmowe aparaty.
Etap drugi: Znajdź miejsce, które wzbudza twoje zainteresowanie – od własnego biurka poprzez kuchenny zlew, aż po wspaniałą architekturę czy krajobraz.
Etap trzeci: Teraz jest czas, aby spokojnie usiąść i wchłaniać otoczenie. W ciągu pięciu minut rozejrzyj się i pomyśl o następujących rzeczach:
Pierwsza minuta: Gdzie jestem? Opisz w myślach wszystkie elementy otoczenia, od najbliższych do najdalszych.
Druga minuta: Opisz w myślach swoje odczucie. Czy czujesz się zrelaksowany, napięty, podekscytowany czy zainspirowany.
Trzecia minuta: Jakie wizualne elementy cię otaczają? Czy widzisz cienie, światła, regularne wzory i fakturę powierzchni?
Czwarta i piąta minuta: Teraz, kiedy zwróciłeś uwagę na wszystkie elementy otoczenia, możesz zacząć myśleć o wykonaniu zdjęcia. Jaki element otoczenia chcesz sfotografować i jak? Zdecyduj o kącie, pod którym chcesz wykonać zdjęcie. Odtwórz to sobie w wyobraźni i sprawdź, czy aparat "widzi" to samo.
Etap czwarty: Wykonaj zdjęcie i podelektuj się tą chwilą.
Myślę, że jest to dobry sposób na letni relaks, czego wszystkim serdecznie życzę.
Wojciech Porowski
Toronto
Jestem kilka lat po ślubie, znamy się z mężem już ponad 10 lat, mamy dwuletnią córeczkę, jesteśmy udanym, szczęśliwym, szanującym się małżeństwem... ale... no właśnie jest pewne ale.
Rok po ślubie (ok. pięciu lat temu) podjęłam pracę, w której poznałam K. On zwariował na moim punkcie. Rozmawialiśmy dużo i często, zwykle na Skype i przez e-maile. K. nie ukrywał, że mu się podobam i że coś do mnie czuje. Ja odpierałam rodzące się uczucie, bo przecież kochałam męża i byłam w szczęśliwym związku.
Po roku znajomości z K. miałam prawdziwy kryzys w swojej głowie, ciągle o nim myślałam, marzyłam, żeby poczuć, jak całuje i gdzieś w środku aż drżałam przy nim. Nigdy jednak nie dałam mu tego po sobie poznać.
Trwało to ponad trzy lata. Po jakimś czasie on poznał dziewczynę, ja planowałam z mężem dziecko i nasza znajomość stopniowo jakby zelżała. Po moim zajściu w ciążę K. postanowił zniknąć z mojego życia. Nie pisaliśmy do siebie ani słowa przez dwa lata. Na "Facebooku" dowiedziałam się, że K. ożenił się i ma dziecko. I jakież było moje zaskoczenie, kiedy po dwóch latach milczenia spadła na mnie jak grom z jasnego nieba świadomość, że my się z siebie nie wyleczyliśmy.
No i zaczęło się! Zgodziłam się na spacer, pocałował mnie wtedy, a ja odwzajemniłam ten pocałunek... Powiedział, że mnie kocha, nigdy nie przestał i nie może o mnie zapomnieć. To uczucie teraz wróciło, spadło na nas oboje z taką siłą, że wariuję. Płaczę całymi dniami... nie wiem, co robić. Kocham mojego męża, mam taki udany związek, dziecko... ale K. tak naprawdę ciągle siedzi w mojej głowie... Czy ja jestem nienormalna? Majka
Różne są drogi do zdrady małżeńskiej. Takie przyczyny jak pornografia, chodzenie do seks-shopów, czytanie pewnych czasopism lub romansów (dających szczególnie kobietom nierealne oczekiwania), są tak oczywiste, że je pominę. Skoncentruję się zaś na pułapce bardziej ukrytej.
Pierwszą i najważniejszą przyczyną zdrady seksualnej jest prawie zawsze zdrada duchowa, tzn. gdy osoba będąca w małżeństwie opowiada człowiekowi płci odmiennej coś, z czego powinna się najpierw lub wyłącznie zwierzyć współmałżonkowi. Tak więc zdrada małżeńska bardzo często nie zaczyna się wcale od zachowań erotycznych, lecz właśnie od otwierania serca, od rozmów. To wydaje się takie normalne: dzielisz się tylko tym, co cię nurtuje, zaspokajasz swoją naturalną potrzebę. Za chwilę jednak okazuje się, że powielasz w ten sposób typowy przebieg duchowej zdrady, a wygląda ona następująco: mężczyzna (kobieta) trafia na kogoś, kto zdaje się go (ją) wreszcie rozumieć – otwiera przed nią (nim) serce, tworzą się więzi duszy i nagle zaczyna wierzyć, że ślub ze współmałżonkiem był pomyłką.
Opowiadanie płci przeciwnej o sobie nie jest niczym złym. Jeśli jednak otwieramy serce przed kimś innym niż żona czy mąż i przy tym przydzielamy tej osobie przywilej pocieszania i umacniania nas, który w pierwszym rzędzie, a czasami wręcz wyłącznie należy się naszemu małżonkowi, wówczas popełniamy duchową zdradę. A wkrada się ona niepostrzeżenie, niezauważalnie rozbudzając cielesne przyciąganie, aż dwoje znajdzie się w intensywnej relacji do siebie nawzajem i, ani się obejrzawszy, popadają w seksualną pułapkę. Prawie zawsze zdrada duchowa prowadzi do tej pełnej, seksualnej!
Najbardziej skutecznym środkiem zapobiegawczym przeciw zdradzie jest utrzymywanie małżeństwa w dobrej formie! Jeśli wasza relacja małżeńska będzie spełniona i pod każdym względem będziecie dbać o to, aby jasno wyrażać własne potrzeby i starać się jak najlepiej zrozumieć i w pełni zaspokoić potrzeby współmałżonka – w ten sposób uodpornicie wasze małżeństwo, aby ewentualnie powstający dołek nie stał się pułapką, do której wpadnie jedno z was i jakaś osoba z zewnątrz. Bądźcie ostrożni zwłaszcza w chwilach trudnych i zadbajcie o siebie wzajemnie! Szczególnej czujności potrzeba ci, jeśli:
- opowiadasz swoje intymne rzeczy koleżance czy koledze zamiast powierzyć je współmałżonkowi;
- szukasz pretekstu, aby przebywać z konkretną osobą płci odmiennej. Przebywanie z taką osobą sprawia ci więcej przyjemności niż obecność współmałżonka; tamta osoba cię uskrzydla, zaczynasz starać się dla niej bardziej atrakcyjnie wyglądać;
- negatywnie reagujesz w ww. sytuacji na czyjekolwiek upomnienia.
Wierność wymaga zachowywania pewnego dystansu wobec osób płci przeciwnej. Zbytnia poufałość w takich znajomościach często prowadzi do zdrady małżeńskiej, nawet jeżeli wcześniej nie było takiej intencji – pokusa może zaatakować niepostrzeżenie i skutecznie. Jeśli więc wydaje ci się, że ciebie to w żaden sposób nie dotyczy – mylisz się. Czy jesteś żoną czy mężem – nie pozwalaj sobie na poufałości i dwuznaczne sytuacje z osobą płci odmiennej!
B. Drozd - psycholog
Mississauga
"Jesteśmy małżeństwem od 2,5 roku. Mamy dwójkę dzieci – starsze 2 latka, młodsze 8 miesięcy. Mąż pracuje, a ja póki co zajmuję się domem i dziećmi (...) Mój mąż ogólnie jest lubianym człowiekiem , ale w domu nie ma do nas cierpliwości. Strasznie przeklina, wyzywa mnie i dzieci, nie pomaga mi w niczym. Najchętniej przesiedziałby cały dzień oglądając telewizję. Gdy mówię mu, żeby np. wyrzucił śmieci, zaczyna krzyczeć, że znów się czepiam i wyzywa mnie od idiotek" (...) Aneta
Jeśli moższesz wspomóż nasze wydawnictwo
"Pobraliśmy się 12 lat temu. Wziąłem sobie żonę po studiach, oczytaną, mądrą. Ja jestem tylko po technikum i pracuję na budowie. Mam swoją firmę i dobrze zarabiam. Kocham moją rodzinę i wszystko się dobrze układa, ale jest coś, co w zachowaniu żony bardzo mnie boli. Gdy jesteśmy w towarzystwie, ona bardzo często zadaje mi pytania, na które nie znam odpowiedzi (ona też wie, że ich nie będę znał). Robi to tylko po to, żeby mnie ośmieszyć. Ja się wtedy czuję taki głupi i upokorzony" (...) Karol
Nie może być mowy o dobrym, udanym związku, jeśli małżonkowie nie okazują sobie szacunku. Szacunek to podstawa wszystkiego. Mąż nie będzie kochał żony, ani żona męża, jeśli wzajemnie nie będą okazywali sobie poszanowania. W małżeństwie jest taka zasada: NA JEGO BRAK MIŁOŚCI ONA REAGUJE BRAKIEM SZACUNKU. NA JEJ BRAK SZACUNKU ON REAGUJE BRAKIEM MIŁOŚCI.
Jeśli sami chcemy być szanowani, to musimy pamiętać, że nasze zachowanie też komunikuje innym, jak mają nas traktować. Jeśli sami siebie nie szanujemy, nie oczekujmy szacunku od innych. Poza tym, powinniśmy też chcieć na niego zasłużyć. Ogólnie można przyjąć, że jesteśmy godni szacunku, jeśli mądrze kochamy, wiemy, co jest dobre, sprawiedliwe i prawdziwe, i zgodnie z tym postępujemy w życiu. Jeśli ktoś (np. mąż/żona) otacza nas prawdziwą i głęboką czcią, to oznacza, że uznaje nas za osobę ważną, wartościową i wyraża w ten sposób swoją miłość wobec nas.
Najczęściej szanujemy obcych, a nie szanujemy siebie jako małżonkowie. Jest to wielki błąd. Kiedyś przeczytałam taką wypowiedź Debi Pearl: "Droga kobieto, pierwszą i najważniejszą rzeczą, jaką kiedykolwiek masz robić jako matka, to kształcić swoje dzieci w szacunku dla twojego męża. Jeśli tego nie robisz, to niszczysz i swoje małżeństwo, i swoje dzieci. Jeśli twój mąż jest 20-procentowym ojcem i uświadomisz dzieciom swoje niezadowolenie, będziesz miała 20-procentowe dzieci; lecz jeśli go będziesz szanować i dzieci będą myśleć, że uważasz go za 100-procentowego męża, będziesz miała 100-procentowe dzieci, a mąż i ojciec będzie stawał się mężczyzną, którym być powinien. Jeżeli ojciec w domu nie jest szanowany, to dzieci, gdy dochodzą do nastoletniego wieku, traktują swego ojca jak ciężar. Oczywiście, gdy są małe, mama jest uważana przez nie za silną, wspaniałą kobietę, lecz gdy dojrzewają, widzą ją tym samym krytycznym okiem, którym ona patrzy na tatę. Każde lekceważące spojrzenie na ojca jest teraz pomnażane i odsyłane jej z powrotem.
A ty mężczyzno, pamiętaj, że najlepsze co możesz zrobić dla swoich dzieci, to pokazać im, jak bardzo kochasz i szanujesz ich matkę". Jest w tym głęboka prawda.
Co jest brakiem szacunku? Okazujesz go mężowi/żonie jeśli:
• używasz wulgarnego języka
• przerywasz jego/jej wypowiedzi
• nie dotrzymujesz słowa
• bałaganisz
• krytykujesz, zwłaszcza publicznie – o krytyce można mówić także wtedy, gdy kontaktujesz się wzrokowo z dziećmi lub kimś innym, w cichej dezaprobacie męża/żony
• nie dbasz o higienę, wygląd
• krzyczysz
• wyzywasz
• zdradzasz
• oglądasz pornografię
• zmuszasz do współżycia
• oglądasz się za kobietami/mężczyznami w obecności żony/męża, komentujesz głośno ich wygląd
• dokonujesz porównań na niekorzyść męża/żony
• gniewasz się i praktykujesz tzw. ciche dni
• kłamiesz
• wyśmiewasz się publicznie z wad, niedoskonałości męża/żony
• jesteś od czegokolwiek uzależniony/a i nie walczysz z tym
• używasz przemocy, szantażujesz
Pamiętaj, że brak szacunku zawsze rozpoczyna się od myśli. Jeśli pozwolisz sobie na wyzywanie współmałżonka w swoim sercu, to wiedz, że kiedyś (może nawet szybciej niż się spodziewasz), przyjdzie moment, że te straszne słowa wypowiesz w jego obecności. A wtedy, na pewno go tym bardzo zranisz. A rany te, niestety, często później będą krwawić przez całe życie.
Prawdziwy szacunek jest sprawą serca, jednak wyraża się go za pomocą powszechnie przyjętych słów i gestów. Swój szacunek okażesz współmałżonkowi przez:
• uśmiech
• spokojny ton
• kulturalny język
• słuchanie bez przerywania
• życzliwość
• słowa uznania i podziwu, np. "kochanie, zrobiłaś naprawdę dobry obiad",
• uprzejme słowa: "dziękuję za ..., cieszę się ..., przepraszam..." itp.
• okazywanie, że jesteś z niego/niej dumny/a
• chwalenie za drobiazgi, szczególnie przy innych
• serdeczne gesty: przytulenie, okazywanie czułości
• grzeczne gesty: przepuszczanie przez drzwi, pomoc
• powstrzymanie się od krytykowania, szczególnie przy dzieciach i obcych osobach
• niewprowadzanie go w stan zakłopotania, szczególnie publicznie
• prawdomówność
Jeśli słowa wypowiedziane wyrażają szacunek, to napisane – w formie listu czy małej karteczki położonej w miejscu, do której współmałżonek często zagląda – mogą mieć jeszcze większą siłę oddziaływania. Czasem takie miłe, przeczytane słowa pod swoim adresem wspomina się i pamięta latami. Spróbuj zrobić taką niespodziankę współmałżonkowi. Na pewno sprawisz mu tym wielką radość.
Jakiś czas temu dostałam list od młodego mężczyzny. Oto jego fragment: "Nie zwierzałem się nigdy nikomu. Nie mam też w zwyczaju opowiadać innym o swoich problemach, ale przez sytuację, w której się znalazłem, zostałem zmuszony poprosić o radę. Mam 27 lat, od roku jestem żonaty, mieszkam z żoną i teściową. Mam pracę, jestem ogólnie szanowanym człowiekiem. Pochodzę z religijnej rodziny, z takiej, w której przysięga to przysięga i nie ma od niej odwrotu. A ja zaczynam się bać o swoje małżeństwo. Kocham żonę, ale ona mnie chyba już nie. Razem z teściową wyśmiewa się ze mnie i coraz częściej wyzywa mnie od niemądrych, głupich itp. Uwagi typu: »no gdzie ty wieszasz tę ścierkę, no jakim idiotą trzeba być, żeby przez rok nawet się tego nie nauczyć!« są na porządku dziennym. Jestem coraz częściej poniżany, krytykowany, wyzywany, a mi zawsze rodzice powtarzali: jeśli cię gdzieś nie szanują, to stamtąd uciekaj. (...) Jestem w kropce. Nie wiem, co dalej robić. Proszę o pomoc. Zbyszek".
Gdy dwoje ludzi postanawia związać się ze sobą na dobre i złe, na wspólną przyszłość patrzą zawsze z wielką nadzieją i mają co do niej wielkie oczekiwania. Dzisiaj spróbujemy odpowiedzieć sobie na pytanie, czego mężczyzna będący w związku oczekuje od kobiety. A więc drogie panie, wasi mężowie pragną od was:
1. bezwarunkowego szacunku (!) – tak jak żona potrzebuje miłości, tak samo mąż potrzebuje szacunku. Zasada jest prosta: na brak szacunku prędzej czy później mąż odpowie żonie brakiem miłości, a żona z kolei, na jego brak miłości na pewno odpowie jeszcze większym brakiem szacunku. W taki właśnie sposób zaczyna się w małżeństwach tzw. błędny krąg. Aby nie doszło do tragedii, któreś ze współmałżonków musi ten krąg przerwać, nawet gdy sądzi, że druga strona na to nie zasługuje. Pamiętajmy, żaden mąż nie będzie w stanie czuć miłości i czułości w stosunku do swojej żony, jeśli ona pogardza nim jako człowiekiem.
2. zaufania – mężczyzna potrzebuje czuć, że żona pokłada w nim ufność, że ufa jego decyzjom, że weźmie odpowiedzialność za rodzinę, za finanse, za kierunek związku czy za wychowanie dzieci, a jeśli w czymś zbłądzi, że ona przyzna mu prawo do błędu, pozwoli wziąć odpowiedzialność za skutki pomyłki, a nie będzie zrzędzić i powtarzać: "a nie mówiłam...". Jeśli on będzie słyszał jej ciągłe narzekanie i krytykę zamiast słów wyrozumiałości, zostawi jej podejmowanie decyzji, żeby – w razie niepowodzenia – mieć święty spokój i czyste sumienie.
3. akceptacji – mężczyzna chce wiedzieć, że pod względem fizycznym, jak i psychicznym podoba się swojej wybrance, że nie przeszkadzają jej jego pewne niedoskonałości (bo każdy je ma) i nie będzie mu ich wypominała, szczególnie przy obcych. Mąż chce, żeby żona była z niego dumna, że jest właśnie taki, a nie inny. On chce się czuć dla niej ważny, jedyny i niezastąpiony.
4. uznania i pochwały – żona powinna często chwalić męża, i to za wszystko: za wyniesione śmieci, za strzelonego gola w meczu z kolegami, za ładnie pomalowane mieszkanie, za dobrą decyzję w sprawie kredytu, za prezent, za nawet mały sukces w pracy itd. Jest to bardzo ważne, bo tak właśnie dopinguje się mężczyznę do dalszego działania i wysiłku. W ten sposób motywuje się go do osiągania wielkich sukcesów w życiu.
5. wierności – mąż oczekuje od niej – podobnie jak ona od niego – wyłączności. On chce, żeby żona miała zasady, żeby się szanowała, żeby była tylko jego kobietą i matką tylko jego dzieci.
6. lojalności – mądra żona nie powinna mówić źle o swoim mężu do innych, powinna też zrezygnować z porównań na jego niekorzyść. Każdy mężczyzna pragnie dzielić swoje życie z kobietą, z którą może trwać razem w obliczu trudności i przeciwności losu.
7. kobiecości i atrakcyjności – mężczyzna nie żeni się po to, żeby żona go zastępowała. On chce, aby go dopełniała, pomagała mu, wnosiła w jego życie piękno, ciepło, delikatność. Pragnie, aby kobieta dbała o wygląd, sylwetkę, ubiór, żeby chciała się jemu podobać. Każdy mężczyzna oczekuje, że żona będzie umiała zająć się domem, ugotować obiad, zaopiekować się dziećmi. A także tego, że kobieta będzie zaradną, odrębną osobą, będzie miała swoje zainteresowania, swoje zdanie, będzie umiała też zająć się sobą. Mężczyźni nie lubią narzucających się kobiet, np. takich, które pokazują, że same nie potrafią żyć i jak nie widzą męża przez weekend, to rozpaczają i wydzwaniają do niego, żaląc się, jak bardzo są nieszczęśliwe i same się nudzą.
8. otwartości i prostych rozmów – mężczyzna nienawidzi obrażania się, tego, że żona nie mówi wprost, o co jej chodzi, że każe mu się domyślać. Drogie panie, mężczyźni się nie domyślą! Nie ma takich cudów. Oni są po prostu inaczej skonstruowani niż kobiety i stwierdzenia typu: "Domyśl się, a jeśli nie wiesz, o co mi chodzi, to nie mamy o czym rozmawiać" są naprawdę drogą donikąd!
Poza tym mężczyźni nie lubią, jak kobiety "paplą" bez przerwy, jak wymyślają niemądre problemy, jak czepiają się drobiazgów. Oni uwielbiają mieć chwile tzw. świętego spokoju, potrzebują czasem pobyć samemu i zastanowić się nad czymś. Nie należy ich wtedy zadręczać pytaniami: "a czy ty aby nie gniewasz się na mnie?", "a czy nie jesteś na mnie zły?", "a może jednak mogę ci jakoś pomóc?" itp.
I tak całkowicie na koniec, jeszcze jedna, ważna sprawa. Mężczyzna nie znosi, jak kobieta opowiada mu, jaka to jest brzydka i gruba, w nadziei, że on zaprzeczy. Mężczyźni naprawdę wielu felerów naszej urody nie widzą, ale jak będziemy im o nich opowiadać, to je zauważą i w nie uwierzą, a my osiągniemy skutek zupełnie inny od zamierzonego.
Nazwa Sokolovski pochodzi od konstruktora, Paula Sokolovskiego, czy mówiąc czystą polszczyzną, Pawła Sokołowskiego.
Broń, o której mowa, to cudo techniki i perfekcyjne wykonanie pistoletu, gdzie nie ma widocznych wkrętów czy śrub – jest to praktycznie niemal jedna bryła metalu. Materiał, z jakiego wykonano pistolet, to stopy metali 17-4 stainless oraz 440C stainless, a precyzja wykonania daje w efekcie końcowym broń o nadzwyczajnej celności.
Paul Sokolovski to samouk, którego dzieło świadczy o autorze: posiadał przeogromną wiedzę na temat materiałoznawstwa, obróbki metali czy balistyki oraz zamiłowanie do piękna i finezji. Mieszkając, pracując i ucząc się, poznając jako hobby konstrukcje strzeleckie w Kalifornii, Sokolovski zaobserwował brak pistoletu z "wysokiej półki" i nie patrząc na to, że jest nowicjuszem w tej dziedzinie, skonstruował coś, co jest arcydziełem, swego rodzaju rolls-royce'em pistoletów. Produkcja pistoletu nie była masowa, co spowodowało, że cena tej broni jest kosmiczna – od kilku do kilkunastu tysięcy dolarów.
Konstrukcja Sokolovski Automaster to pistolet w kalibrze ,45 APC z magazynkiem na 7 naboi. Pistolet, dzieło Paula Sokolovskiego, jest wielkim rarytasem i marzeniem kolekcjonerów broni. Egzemplarze, które znajdują się w muzeach, np. w National Firearms Museum w Fairfax w Wirginii, wzbudzają najwięcej zainteresowania wśród zwiedzających koneserów broni.
Witold Jasek
komendant ZS Strzelec
kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
PSYCHOLOG RADZI: Jacy mężczyźni są interesujący dla kobiet
Napisane przez B. DrozdDo mojego gabinetu trafiło wiele kobiet. Oto historie dwu z nich:
Agnieszka była mężatką od 15 lat, zajmowała się domem i wychowywaniem dorastających dzieci. Mąż pracował zawodowo i finansowo, wiodło im się bardzo dobrze. Problemem, który Agnieszka zasygnalizowała, było to, że mąż od początku zupełnie nie liczył się z jej zdaniem, podejmował wszystkie decyzje sam, nie tolerował jej pytań, a gdy próbowała cokolwiek zrobić bez jego pozwolenia, spotykała się z jego straszną złością. Każdy jej pomysł był od razu wyśmiany i traktowany jak nic niewarte bajki. Czuła się w tym małżeństwie upokorzona i traktowana jak dziecko, a nie jak żona. On kierował wszystkim, a ona siedziała z boku.
Renata była mężatką z pięcioletnim stażem. Mąż zaniedbywał ją, synka i dom. Niczym się nie interesował i nie robił po prostu nic. Każdą wolną chwilę spędzał, grając na komputerze i oglądając telewizję. Wszystkie obowiązki spoczywały na jej głowie. To Renata zajmowała się dzieckiem, finansami, a także malowaniem domu, koszeniem trawnika i wynoszeniem pojemników na śmieci. Miała dość takiego życia. Próbowała coś zmienić, krzyczała na męża, płakała, czasem była bardzo miła – wszystko na nic.
Dwie żony – każda w odmiennej sytuacji i każda narawdę rozczarowana swoim związkiem. Mąż Agnieszki to typ osobowości autorytarnej, który sądził, że to on jest odpowiedzialny za wszystkie decyzje dotyczące życia rodzinnego, a żona ma zajmować się tylko domem. Mąż Renaty natomiast był niedojrzały, przyjął postawę "nie licz na mnie" i oczekiwał, że to ona ma być podporą rodziny we wszystkim. Gdzieś między tymi dwiema skrajnościami znajduje się tzw. złoty środek – odpowiedzialny mąż, godny zaufania, przywódczy, a nie apodyktyczny, głęboko oddany żonie i rodzinie. I takiego męża, w głębi serca pragnęły obydwie nasze bohaterki.
Zarówno kobieta, jak i mężczyzna, zakładając rodzinę, ma pewne oczekiwania, wyobrażenia co do przyszłego męża/żony. Czasem są one nierealne i niemożliwe do zrealizowania, czasem zbyt małe i słabe, co z kolei grozi związaniem się z nieodpowiednią osobą. Można jednak przyjąć, że każdy atrakcyjny (z punktu widzenia kobiety) mężczyzna to taki, który jest:
1. zupełnie oddany swojej wybrance – Od dnia ślubu to żona powinna stać na pierwszym miejscu. Dalej w jego hierarchii wartości powinny być dzieci, potem jego rodzice, praca, hobby itp. Każda żona chce się czuć kochana, podziwiana, najważniejsza, mieć poczucie wyłączności i wierności;
2. silny – I chodzi tu zarówno o siłę fizyczną, jak i psychiczną, z czego ta druga jest ważniejsza. Objawia się ona tym, że mężczyzna potrafi zapanować nad sobą, nad swoimi wadami, jest rozsądny, umie oddzielić rzeczy ważne od mało istotnych, po prostu radzi sobie ze swoim życiem;
3. psychicznie niezależny od rodziców – Niezdrowy to objaw, gdy mama męża wymaga, aby on codziennie rozmawiał z nią przez telefon i opowiadał szczegóły swojego pożycia małżeńskiego;
4. partnerem/przewodnikiem – W małżeństwie mąż i żona są równi sobie i razem stanowią zarząd firmy zwanej rodziną. Razem np. powinni podejmować ważne decyzje. Jednak każda kobieta w głębi duszy oczekuje, że mężczyzna zapewni jej oparcie i jeśli dzieje się coś nie tak, gdy ma problem, traci grunt pod nogami, jest w niebezpieczeństwie, to on ją poprowadzi w dobrym kierunku;
5. zaradny – Kobieta oczekuje, że mąż będzie miał pracę, z której będzie w stanie utrzymać rodzinę. A jeśli ją straci, to zachowa trzeźwy umysł, stanie na wysokości zadania, będzie aktywny i "zawsze coś wymyśli", aby nie pozwolić zginąć najbliższym;
6. ambitny – Kobieta uwielbia w mężczyźnie, gdy ten stawia sobie coraz to nowe (realne!!!) cele i wyzwania, gdy ma jakiś plan na przyszłość i ciągle myśli, jak polepszyć byt rodziny. W kobiecie budzi się niepokój, gdy mężczyzna nie chce już niczego w życiu osiągnąć, nie ma żadnej wizji, perspektywy i zadowala się tylko tym, co ma;
7. pomysłowy – Kobieta lubi być mile zaskakiwana. Dobrze się czuje, jak mąż zaproponuje jej ciekawe spędzanie czasu, ma inicjatywę i chęć do życia. Takie podejście bardzo się jej udziela i dopinguje ją do tego samego;
8. zadbany – Ważne jest, aby mężczyzna dbał o swój wygląd. Nie chodzi o tu oczywiście o przesadę, ale o to, aby nie zapominał na co dzień o higienie osobistej, był czysty i schludny. Kobiety nie wymagają żadnych "cudów", ale on czasem naprawdę powinien pójść do fryzjera, dermatologa lub schudnąć kilka dobrych kilogramów. Krótko mówiąc, mężczyzna powinien poprawić swój wygląd, jeśli może to zrobić swoimi siłami.
Na koniec jeszcze jedna rzecz: każda kobieta pragnie być szanowana. Szacunek można okazywać na różne sposoby: od rzeczy z pozoru błahych, takich jak podawanie płaszcza, dźwiganie zakupów, przepuszczanie w drzwiach, po rzeczy ważne, tj. szacunek do jej ciała, dbanie o jej godność. W tym miejscu należy wspomnieć o pewnym błędzie, który robią mężczyźni. Niektórzy myślą, że jak będą potulni, pozwolą jej na decydowanie o wszystkim, będą spełniać każdą jej zachciankę, to okażą kobiecie szacunek. Jest to nieprawda. Kobiety chcą, aby mężczyźni wzięli tzw. ster w swoje ręce i prowadzili je mądrze przez życie. Kobieta, której mąż pozwala o wszystkim decydować, w głębi duszy jest tym zmęczona, podenerwowana i myśli, że wszystko musi robić sama! Ona chce mężczyzny – mądrego przywódcy (nie mylić z dyktatorem!!!). Tylko przy takim czuje się kobietą, czuje się piękna.
Przeglądając kanały telewizyjne dostępne na TV kablowej bądź poprzez inne nowoczesne metody wizji i fonii, czyli sposoby dostępu do naszego mózgu i podświadomości, warto zwrócić uwagę na pewną zależność. Muzyka i filmy ukazujące piękną przyrodę, piękne uczucia i wartości pozytywne w człowieku to reklama, promocja tych wartości. Takich dzieł promujących dobro jest w XXI w. jak na lekarstwo.
Zupełnie z przeciwnym skutkiem będzie karmienie naszej podświadomości wartościami przeciwnymi do wyżej wymienionych. Podpierając to konkretnym przykładem, niech to będzie film "Criminal minds", który jest badziewiem stworzonym, aby podkopać nasze zaufanie do świata nas otaczającego, gdzie schemat jest niemal zawsze ten sam: na koniec filmu "czarnym charakterem" okazuje się być jakiś zwariowany farmer czy ojciec lub fanatyk chrześcijański, nawet może być to ksiądz.
Jest to po prostu inżynieria społeczna zaaplikowana widzowi, ot, takie domowe nauczanie o tym, komu ufać, kogo lubić, kogo nienawidzić. Jak wiadomo też z takich filmów, "służby" dokonujące aktów przemocy i bandytyzmu to są "dobre charaktery". Gdyby Goebbels (propagandysta Hitlera) miał możliwość wyprodukowania serialu telewizyjnego, to na pewno widzielibyśmy SS-manów dzielnie wykonujących obowiązki, którym należy się bezwzględnie podporządkować, gdyż wykonują tylko polecenia i broni ich"prawo".
Wracając do produkcji filmowych naszego okresu historycznego, wyłamywanie drzwi i potraktowanie PODEJRZANEGO/PODEJRZANEJ bardzo szorstko (pobicie?) jest czynnością często ukazywaną na ekranach. Przed programami tego typu są ostrzeżenia, że film nie jest odpowiedni dla dzieci ze względu na wulgarny język, przemoc i "akty". Ostrzeżenia powinny dotyczyć jednak wszystkich bez względu na wiek, gdyż przemoc i demoralizacja wpływa na podświadomość każdego człowieka.
Witold Jasek
komendant ZS Strzelec kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.