Zdrowie i inne porady
Nasze zdrowie i inne porady.
Wakacje, wakacje i po wakacjach. Nie wątpię, że oprócz wielu wrażeń przywieźli też Państwo mnóstwo zdjęć. Teraz, kiedy wieczory jesienne stają się coraz dłuższe, przyjdzie czas na ocenę naszych fotograficznych dokonań. Jak zwykle jedne zdjęcia będą lepsze, inne gorsze. Pierwszym kryterium, wg którego będziemy je oceniać, na pewno będzie ostrość i o niej właśnie chciałbym dzisiaj porozmawiać. Można by powiedzieć, że rady na ten temat kiedy już zdjęcia są wykonane to przysłowiowa "musztarda po obiedzie", jednak niezupełnie, gdyż ponoć na własnych błędach najlepiej się człowiek uczy.
Wrażenie ostrości lub nieostrości jest oczywiście związane z wielkością powiększenia danego zdjęcia. Fotografie w formacie pocztówkowym, które wydają się ostre, po powiększeniu do większych rozmiarów ostrość tę tracą. Dla wielu zamieszczone tu porady mogą się wydać przesadne, jednak warto się nad nimi zastanowić, jeśli chcemy mieć zawsze ostre zdjęcia, nawet te najbardziej banalne. Dokonajmy więc przeglądu powodów, dla których zdjęcia bywają nieostre.
Pierwszym i zasadniczym jest poruszenie aparatem. Jest to szczególnie łatwe w przypadku małych, lekkich kompaktów, tak obecnie popularnych. Jak już kiedyś pisałem, małą łódkę rozkołysze byle fala, natomiast duży statek w takich samych warunkach ani drgnie. Na tej samej zasadzie łatwiej poruszyć lekkim kompaktem niż ciężką lustrzanką. Nie znaczy to oczywiście, że nagle wszyscy posiadacze kompaktów winni się "przesiąść" na lustrzanki, warto jednak mieć świadomość, z jakimi problemami możemy mieć do czynienia i jak im zapobiegać.
Przede wszystkim, na co zwracałem już niejednokrotnie uwagę, choćby nie wiem jak lekki i jaki mały był aparat, zawsze trzymamy go oburącz przyciskając łokcie do tułowia. Chodzi w tym wypadku o to, aby mięśnie ramion nie były w najmniejszym stopniu napięte, jak to się dzieje, gdy trzymamy jakiś przedmiot, w tym przypadku aparat, z dala od tułowia – wiadomo, że napięte mięśnie drgają. Technika trzymania aparatu kompaktowego i lustrzanki jest nieco inna. Kompakt opieramy dolnymi rogami o wewnętrzną stronę obydwu dłoni, natomiast lustrzankę trzymamy prawą ręka za uchwyt, natomiast lewą od dołu podtrzymujemy obiektyw. Ważna jest też postawa. Większość zdjęć wykonujemy w postawie stojącej, czasem musimy przyklęknąć (nigdy kucać, jako że jest to pozycja wielce niestabilna), jednak zawsze starajmy się, aby punkt ciężkości aparatu nie był wysunięty zbytnio do przodu. Zwrócić też musimy uwagę na sposób przyciskania spustu migawki. Robimy to miękkim ruchem palca wskazującego bez poruszenia całego aparatu. Z tym ostatnim wiąże się też sprawa prawidłowego oddechu. Spust migawki przyciskamy po wydechu.
Innym powodem nieostrości związanej z wykonywaniem zdjęć z tzw. ręki jest źle dobrany czas naświetlania, czyli migawki. Aby zobrazować, na czym polega ten problem, przypomnijmy sobie nasze doświadczenia z obserwacją przez lornetkę. Każdy, kto kiedykolwiek korzystał z lornetki, zauważył, że trudno jest utrzymać w niej obraz bez drgań, a im większe powiększenie, tym drgania większe. Powiększenie jest ściśle powiązane z długością ogniskowej, stąd też im dłuższa ogniskowa naszego obiektywu, tym bardziej możemy spodziewać się nieostrych zdjęć wykonywanych z ręki.
Możemy sobie tu pomóc pewną zależnością między czasem naświetlania a długością ogniskowej. Otóż dla pełnej klatki małoobrazkowej możemy w przybliżeniu przyjąć, że "bezpieczny" , najdłuższy czas naświetlania z ręki to odwrotność ogniskowej danego obiektywu. I tak dla ogniskowej 50 mm czas ten wynosi 1/50 sek dla 100 mm 1/100 sek. itd. Przy czym dla mniejszych rozmiarów matryc, jak to ma miejsce w popularnych lustrzankach, których współczynnik długości ogniskowej wynosi 1,5 lub 2, o tyle też należy skrócić czas migawki. Czyli np. dla ogniskowej 100 mm będzie to odpowiednio 1/150 sek i 1/200 sek. Współzależność ta jest jedynie orientacyjna i może się zmieniać w zależności od predyspozycji danej osoby. Jeden potrafi utrzymać aparat bez drgań nawet przy 1/10 sek, dla innego nawet czas 1/1000 sek jest za długi.
Przy czasach dłuższych oczywiście korzystamy ze statywu lub w przypadku jego braku z innego solidnego oparcia. W dawnych, niekoniecznie dobrych czasach, wśród fotografów znane było powiedzenie, że statyw powinien być ciężki albo żaden. Obecnie, w dobie włókien węglowych powiedzenie to straciło częściowo rację bytu, choć dalej obowiązuje zasada, że statyw, choć niekoniecznie bardzo ciężki, winien być stabilny. Wiąże się to niestety z ceną, gdyż dobre statywy potrafią kosztować kilkaset dolarów, i to bez głowicy.
Skoro mowa o fotografowaniu ze statywu, warto zwrócić uwagę na wyłączenie stabilizacji obrazu, jeśli nasz aparat taką posiada. Obrazowo mówiąc, układ stabilizacji, gdy aparat jest umieszczony na statywie, "nudzi " się i próbuje kompensować drgania, których nie ma. W rezultacie mamy kompletnie nieostre zdjęcia.
Następna uwaga dotyczy posiadaczy lustrzanek. Mało osób zwraca na to uwagę, ale jednym z powodów nieostrych zdjęć wykonanych ze statywu jest klapnięcie lustra w lustrzance. Ruch lustra, choć bardzo szybki, potrafi wprawić korpus aparatu w drgania. Dlatego też wytrawni fotografowie krajobrazu korzystają z funkcji, w którą wyposażona jest każda lustrzanka, mianowicie możliwość podniesienia lustra już po skomponowaniu obrazu, a przed naciśnięciem spustu migawki. Napisałem naciśnięciem, a czynność ta też może być źródłem drgań. Przy dłuższych czasach naświetlania, gdy korzystamy ze statywu, lepiej jest wyzwalać migawkę wężykiem spustowym lub za pomocą samowyzwalacza. Na dzisiaj tyle podstawowych uwag dotyczących metod zapobiegających nieostrości zdjęć. Do tematu tego będziemy wracać w kolejnych odcinkach.
Piszę do Pani, bo już sama nie wiem, jak wychowywać moje dziecko. Mam 31 lat i 4-letnią córeczkę. Oboje z mężem pracujemy i materialnie powodzi nam się całkiem nieźle. Mamy grupę przyjaciół. Są to trzy małżeństwa w naszym wieku, które też mają małe dzieci. Wszystko między nami niby jest w porządku, ale jak się spotykamy, to jedni przez drugich przechwalamy się naszymi pociechami (np. które jest mądrzejsze, ładniejsze, szybsze itp.) i tym, co im ostatnio wspaniałego kupiliśmy. Niedawno na przykład jedna z mam zapoczątkowała modę na zabawki interaktywne. Ona kupiła swojej córeczce jakieś tam zwierzątko i zaraz za nią reszta towarzystwa. Jedno małżeństwo, żeby pokazać, że są najlepsi, kupili dwie! My z mężem stwierdziliśmy, że nasze dziecko czegoś takiego nie potrzebuje i powiedzieliśmy o tym głośno. Ostatecznie ze spotkania wyszliśmy z poczuciem winy, że jesteśmy złymi, skąpymi rodzicami. Na drugi dzień mąż pojechał do sklepu i też kupił córce taką zabawkę. Przez te "zawody" zrobiliśmy już z pokoju małej sklep z zabawkami. Nasza Ola jest już nimi znudzona i nie chce się tym wszystkim bawić, a my nie potrafimy przestać kupować... Basia
W dzisiejszych czasach możemy kupić wszystko, o czym marzymy, ale ceną, jaką za to płacimy, jest intensywna praca i ciągły pośpiech. Pracujący zawodowo rodzice często cały dzień spędzają poza domem i mają mało czasu dla rodziny i dzieci. Mają z tego powodu poczucie winy, które z kolei próbują zagłuszyć obdarowywaniem dzieci coraz to nowymi przedmiotami. Traktują więc podarunki jako substytut prawdziwej miłości i uciszają w ten sposób własne sumienie. Trzeba powiedzieć sobie jasno, że jeśli będziemy zastępować niedostatek swojego uczucia rzeczami, to nasze dzieci staną się w przyszłości chłodnymi materialistami, manipulującymi innymi, osobami bez wartości moralnych. Od takich dzieci trudno będzie nam np. oczekiwać wsparcia na starość.
Często narzekamy na to, że nasze dzieci nie szanują tego, co dostają. Niestety to, że każdy kolejny prezent przestaje mieć dla dziecka jakąkolwiek wartość i przyjmuje je ono bez wdzięczności, wręcz z obojętnością, to nasza, dorosłych, wina. A dlaczego tak się dzieje?
• Ponieważ dzieci mają tak dużo przedmiotów wokół siebie i tak często je dostają, że dbanie o nie wydaje im się czymś dziwnym, wręcz nienaturalnym. Nie kojarzą zabawek z czymś trwałym, z czymś, czym długo się będą bawić i cieszyć, bo przecież za chwilę i tak dostaną coś nowego.
• Bardzo często nasze dzieci psują zabawki celowo, po to aby zwrócić na siebie uwagę, żeby pokazać, że są, że potrzebują naszej miłości i zainteresowania. W takiej sytuacji musimy poważnie zastanowić się i zadziałać odpowiednio do sytuacji, np. spędzać więcej czasu z dzieckiem, przytulać, rozmawiać o tym, co się w jego życiu dzieje, grać z nim w jego ulubione gry, tłumaczyć, że rzeczy nie można niszczyć itp.
• Czasem to my, dorośli, jesteśmy dla dziecka złym przykładem. Jeśli np. w nerwach niszczymy coś, kopiemy nerwowo przedmiot, który akurat znalazł się pod naszymi nogami, to pamiętajmy, że dziecko to widzi i naśladuje. Dlatego szanuj swoje rzeczy, jeśli chcesz, aby dziecko w przyszłości postępowało podobnie. Przykład zawsze idzie z góry.
Zwróćmy uwagę też na to, że jeśli pokój naszego dziecka wygląda jak sklep z zabawkami, to niemal niemożliwe jest utrzymanie w nim ładu. A przecież od naszych pociech wymagamy porządku, prawda? Tak więc zabawki, które miały sprawiać radość, stają się czasem dla naszego dziecka... udręką.
W liście Basi poruszony został jeszcze jeden temat. Czasem zdarza się, że kupujemy coś naszemu dziecku, a tak naprawdę robimy to nie dla niego samego, ale z próżności, po to, aby pokazać się przed innymi rodzicami. I to nie radość naszego dziecka, ale wygrywanie w tych zawodach stwarza nam wtedy największą przyjemność. (A więc znów myślimy tylko o sobie.) W ten sposób podsycamy w naszym dziecku niebezpieczną postawę: ono wkrótce nie będzie wiedziało, czego tak naprawdę chce, ale będzie wiedziało, że to coś ma być lepsze od tego, co dostają jego koledzy. O radości i wdzięczności z mniejszych podarunków możemy wtedy zapomnieć. Ważne jest więc, aby dawanie prezentów wynikało z odruchu serca, z miłości, z potrzeby dziecka, a nie z chęci niezdrowej konkurencji!
Na koniec jeszcze jedna uwaga. Czasem jeśli nie kupimy dziecku czegoś, czego ono bardzo chce ("mamo, wszyscy to mają, tylko ja nie"), obarczamy się poczuciem winy. Zaczynamy też myśleć, że jesteśmy bez serca, bo nie kupiliśmy dziecku rzeczy przecenionej ze 100 na 30 dol.
Zupełnie niepotrzebnie. To my wiemy, co dla naszego dziecka jest najlepsze, i mamy prawo decydować o tym, co i kiedy dostaje. Z dzieckiem oczywiście należy na ten temat rozmawiać i tłumaczyć mu powody takiej, a nie innej decyzji. Uczy się ono w ten sposób marzyć, czekać na upragnioną rzecz, a także rezygnować z zachcianek. Jest to nauka, która na pewno przyda mu się w dorosłym życiu.
Pamiętajmy, dzieciom najbardziej potrzeba nas, naszej miłości i naszego czasu. Bez tego nie mogą się one prawidłowo rozwijać i osiągnąć pełni swoich możliwości. A podarunki są tylko miłym dodatkiem do tego, aby nasze dzieci czuły się kochane. A wtedy, gdy nasze pociechy dorosną i będą wspominać swoje dzieciństwo, to zrozumieją, że naszym największym prezentem dla nich była nasza miłość i obecność.
O tym, jak wybierać i wręczać prezenty dzieciom, za tydzień.
W sali BHP Stoczni Gdańskiej powstaje nowy niezależny byt niepodległościowy: Związek Strzelecki Rzeczypospolitej.
Nie przypadkiem nowa organizacja, Związek Strzelecki Rzeczypospolitej, proklamuje dziś swoje powstanie w tak znamienitym miejscu jak kolebka "Solidarności" i w tak symbolicznym czasie jak 32. rocznica podpisania Porozumień Sierpniowych i 30. rocznica powstania Solidarności Walczącej. W walce o nową jakość odmeldowujemy się dziś w sali BHP Stoczni Gdańskiej, by oddać hołd niezłomnym załogom zakładów Trójmiasta i działaczom WZZ-ów, zapewniając jednocześnie wszystkich zainteresowanych, że sztafeta niepodległości wciąż trwa i właśnie uzyskuje nową odsłonę. A młodsi i starsi patrioci "odliczają się" dziś na nowo.
31.08.2012 r.
Wszystkich zainteresowanych zapraszamy do kontaktu: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript..">Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript..
Związek Strzelecki Rzeczypospolitej jest patriotycznym i proobronnym, dobrowolnym, samorządnym i niezarobkowym stowarzyszeniem młodzieży polskiej i osób dorosłych – jest bezpośrednim spadkobiercą ideowym i duchowym oraz kontynuatorem Związku Strzeleckiego z lat 1910–1914 i 1919–1939.
Związek Strzelecki Rzeczpospolitej, przygotowując Polaków do służby obywatelskiej, kieruje się w swojej działalności jedynie względami dobra państwa polskiego, a jako organizacja z ducha i czynu apolityczna, służy tylko dobru Rzeczypospolitej Polskiej. Podobnie jak w okresie II RP, hołduje ideologii piłsudczykowskiej (ideologii państwowotwórczej), na którą składa się zbiór podstawowych poglądów i wartości prezentowanych przez twórcę Związku Strzeleckiego – Marszałka Józefa Piłsudskiego, oraz jego najbliższych współpracowników, organy prasowe i akty prawne obozu piłsudczykowskiego w II RP oraz Prawo strzeleckie i Przyrzeczenie strzeleckie. Związek Strzelecki Rzeczypospolitej przybliża swoim członkom podstawowe założenia tej ideologii przez działalność bezpośrednich przełożonych, terenowych i centralnych komórek organizacyjnych odpowiedzialnych za sprawy wychowawczo-szkoleniowe oraz władze wszystkich szczebli.
Podstawę do pracy wychowawczej w Związku Strzeleckim Rzeczypospolitej stanowią: etyka chrześcijańska, tradycje walk niepodległościowych i tradycja strzelecka, a w szczególności Prawo strzeleckie i Przyrzeczenie strzeleckie.
Związek Strzelecki Rzeczypospolitej działa jedynie godziwymi metodami, zgodnymi z ogólnie przyjętymi normami moralnymi, społecznymi i prawnymi. Realizując statutowe cele i zadania, Związek Strzelecki Rzeczypospolitej pragnie przedłużać i uzupełniać wpływy wychowawcze wojska i szkolnictwa państwowego na terenie pozawojskowym i pozaszkolnym, w celu wytworzenia w społeczeństwie trwałych grup społecznych, oddanych Państwu, i w celu wykształcenia przez te ośrodki typu "obywatela – żołnierza", w myśl zasady "każdy obywatel – żołnierzem, każdy żołnierz – obywatelem".
Ponadto Związek Strzelecki Rzeczypospolitej zamierza wychowywać pokolenia wartościowych, nowoczesnych obywateli, potrafiących w sposób twórczy współdziałać z innymi w pracy mającej na celu potęgowanie sił życiowych państwa, kierowania jego losami, bronienia go i wreszcie przekształcania jego form w zależności od zmiennych warunków życia.
ROTA PRZYRZECZENIA
CZŁONKÓW
RZECZYWISTYCH ZWIĄZKU STRZELECKIEGO
RZECZYPOSPOLITEJ
Wstępując w szeregi członków rzeczywistych Związku Strzeleckiego Rzeczypospolitej, w obliczu Boga i zebranych strzelców, na wszystko, co dla mnie najświętsze, przyrzekam i ślubuję:
Służyć wiernie Rzeczypospolitej Polskiej w każdym czasie i miejscu,
jej dobro i pomyślność przyjmując za wartość najwyższą, dbać o dobro i rozwój Związku, powinności swoje oraz rozkazy przełożonych w Związku Strzeleckim Rzeczypospolitej wypełniać, powierzonych mi tajemnic nie ujawniać, braci strzeleckiej w potrzebie nie opuścić bez względu na to, co by mnie spotkać miało.
Tak mi dopomóż Bóg.
***
Ahoj strelci a strelćatá,
SZANOWNI STRZELCY,
KOLEŻANKI I KOLEDZY
Bliskość geograficzna i kulturowa Słowaków, jak też podobieństwo językowe ułatwia współpracę i jest niemal genetycznie przekazywanym impulsem: Słowacy to nasi przyjaciele.
Strzelcy z Polski, zajmujący się strzelectwem dynamicznym, stworzyli wraz z przyjaciółmi ze słowackiej strony organizację rozwijającą ten impuls, jest to Liga IPSC Slovensko-Polska.
Oto historia jej powstania i działalności. SPL – historia SPL sięga roku 2005, kiedy to po zakończeniu Mosquito Meczu, podczas długich, nocnych polsko-słowackich rozmów, "urodził się" pomysł, aby strzelać zawody IPSC pomiędzy dwoma narodami – Polakami i Słowakami – w obydwóch krajach. Pomysłodawcami tej idei byli Paweł Zember, Tadeusz Noga, Peter Brazdil i kilku innych obecnych w tym historycznym momencie strzelców. Nie jest zresztą ważne kto... liczy się idea!!! W krótkim czasie przeszliśmy do czynów, ustalając zasady, na jakich te wspólne zawody mają się odbywać. Nie trzeba mówić, że aby cały pomysł miał ręce i nogi, potrzebny był "doping", którego raz dostarczała strona polska, a drugi słowacka. A może odwrotnie??? SPL-ka wystartowała na Wielkanoc roku 2006 w Krakowie na strzelnicy hotelu Twierdza i polegała na przemiennym organizowaniu zawodów, na zasadzie wy u nas, a my u was. I ten system działa po dziś dzień.
Początek wspólnego współzawodnictwa przebiegał pod hasłem "D-miss" (!!!), pomimo że ten sławny miss nie został zdobyty na strzelnicy. Niemniej jednak przeszedł do historii SPL-ki. Wszystkie mecze charakteryzują się wspaniałą atmosferą, doskonałą zabawą i perfekcją organizacji zawodów przy udziale klubów: SKP Trenczyn, KPSN Nitra, Magnum Rimawska Sobota, SKP Luger Zilina po stronie Słowacji i ZSD Kraków jako Polska. Jak to jest zawsze po meczach IPSC, najbardziej wszystkich strzelców cieszy to, co dzieje się po...!!! Rozmowy, wymiana informacji, nowinek nie tylko związanych z konkretnym meczem. I to jest to, co łączy nas, wszystkich strzelców IPSC, dzięki idei SPL-ki.
Witold Jasek
komendant ZS Strzelec
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
"Podjąłem decyzję, że będę kochać twoją matkę
i nigdy tej decyzji nie odwołam."
"Podjęłam decyzję, że będę kochać twojego ojca
i nigdy tej decyzji nie odwołam."
– to najdroższy spadek jaki dziecko może otrzymać od swoich rodziców.
"Mam 18 lat. Gdy miałam 10 lat, moi rodzice rozwiedli się. Od tamtej pory mój bezpieczny świat zawalił się. Myślałam, że to moja wina, że zrobiłam coś nie tak i to dlatego ojciec zostawił mnie, brata i matkę.
Długo nie potrafiłam się pozbierać. Odejście ojca do innej kobiety było dla mnie ciężkim ciosem. Zawiodłam się na nim bardzo, do dziś nie umiem mu tego wybaczyć. Przez pierwsze dwa lata po rozwodzie rodziców czekałam na jakiś jego odzew, potem zwątpiłam, że zechce mieć z nami kontakt. Próbowałam się wyciszyć, odnaleźć spokój...
Od trzech lat walczę ze swoim wyglądem, ciałem. Zachorowałam na bulimię. Odczuwam coraz częstszy niepokój. Czasem – zwłaszcza podczas napadów jedzenia i wymiotów – nie starcza mi na nic sił. Nigdy nie byłam z siebie zadowolona, choć tak naprawdę to wcale nie muszę się odchudzać. Przez pół roku brałam leki, które trochę pomogły. Chodziłam też jakiś czas na psychoterapię. Tam się dowiedziałam, że u źródeł mojej bulimii mogą tkwić złe relacje z ojcem.
Nie mam motywacji do walki z tą chorobą. Czasem mam wrażenie, że jest ona moją przyjaciółką, bo tak naprawdę nikt mnie nie kocha. Strasznie cierpię." Weronika
Prawdopodobnie wielu z nas, dorosłych, nie zastanawia się na tym, że wszystko co robimy, decyzje, które podejmujemy, słowa, które wypowiadamy, nasze reakcje, wartości, które wyznajemy – wszystko to ma ogromny wpływ na dzieci, które wydaliśmy na świat. Nasz brak odpowiedzialności, lenistwo w pokonywaniu trudności, brak spójnego systemu wartości, podążanie za emocjami, nałogami i seksualnymi przyjemnościami, życie złudzeniami (np. że nowy związek przyniesie miłość i sielankę) to przyczyna prawdziwej tragedii tych najmniejszych, bezbronnych, dla których jesteśmy naprawdę wszystkim.
Jak łatwo dzisiaj, doświadczając trudności małżeńskich, które są jakby wpisane w związek dwojga ludzi, podejmujemy decyzję o rozwodzie. A dzieci? No cóż, umiemy na nie narzekać, a czy zastanawiamy się nad tym, że to my możemy być przyczyną ich problemów?
Dla każdego dziecka rozwód jego rodziców jest prawdziwą katastrofą życiową. To otwarta i wciąż rozdrapywana rana. To załamanie fundamentu, na którym dotychczas budowało swą tożsamość. Ono czuje się oszukane i bardzo samotne, i to niezależnie od tego w jaki sposób rodzice się rozstają – czy kłócą się, czy też nie rozmawiają ze sobą. Często obarcza siebie odpowiedzialnością za rozejście rodziców i ma z tego powodu duże poczucie winy. Żyje w ciągłym napięciu, poczuciu zagrożenia i utraty bezpieczeństwa, a to z kolei zawsze odbija się negatywnie na jego zachowaniu, zdrowiu fizycznym i psychicznym, i tak:
• Dziecko do trzeciego roku życia może reagować uciekaniem do wcześniejszych okresów rozwojowych, np. do karmienia butelką i używania smoczka, trudnościami w korzystaniu z nocnika, toalety, cofaniem mowy i umiejętności chodzenia.
• Dziecko w wieku przedszkolnym staje się krnąbrne i nieposłuszne. Może mieć trudności w zasypianiu, zaburzenia łaknienia, uzależnienie się od jednego z rodziców, ataki złości i agresji (uderzanie, kopanie, pchanie, kładzenie się na podłodze, wrzaski, przezywania), nerwowe nawyki, takie jak kręcenie włosów, szarpanie i skręcanie ubrania, pochrząkiwanie, ssanie palca, obgryzanie paznokci.
• Dziecko w wieku szkolnym reaguje żalem i smutkiem. Wtedy to do głosu najwyraźniej dochodzą gniew, skierowany najczęściej na tego z rodziców, z którym dziecko mieszka, i tęsknota za rodzicem, który odszedł. Próbuje zwrócić na siebie uwagę wybrykami w szkole, ucieczkami z domu, zaniedbywaniem nauki, agresją skierowaną wobec szczęśliwych rówieśników.
• Dziecko w wieku dojrzewania reaguje zupełnie inaczej. Rozwód rodziców sprzyja wtedy ekstremalnym zachowaniom, które mają przynieść ulgę w cierpieniu nastolatka (seks bez zabezpieczenia, prostytucja, eksperymenty z narkotykami, papierosy, alkohol, przestępczość, późne powroty do domu, ucieczki).
Rozwód rodziców to dla dzieci piętno na całe życie, piętno, które zbiera swoje żniwa także w następnych pokoleniach. Dzieci z rozbitych rodzin wcześniej przechodzą inicjację seksualną, mają problemy z tworzeniem związków, dwukrotnie częściej się rozwodzą, zataczając tym samym błędne koło. W dorosłym życiu cierpią z powodu depresji, fobii, zaburzeń seksualnych, często też rozwijają się zaburzenia osobowości.
To tylko od nas, dorosłych, zależy, jaki los zgotujemy swoim dzieciom. Czy stworzymy im dom pełen miłości i bezpieczeństwa, w którym będą się mogły prawidłowo rozwijać, czy też już na starcie skażemy je na życie pełne cierpienia. Wybór zależy od nas.
B. Drozd
psycholog Mississauga
Dla użytkownika GPS w samochodzie czy na łodzi – historia i działanie tego systemu jest bez znaczenia, serwis jest za darmo i jest bardzo pomocny. Prawie nikt by nie przypuszczał, że GPS może mieć coś wspólnego z Pentagonem, szpiegostwem lub dywersją.
Global Positioning System został rozwinięty, wprowadzony do użytku i jest zarządzany cały czas przez United States Department of Defense (DOD).
Zbudowany jest z trzech części: space, control oraz user. Segment space to co najmniej 24 nominalne satelity rozlokowane na sześciu okołoziemskich orbitach. Każdy satelita znajduje się około 10,898 nmi (20,183 km) nad ziemią. Jest to aktualnie 28 satelitów.
GPS Air to system naprowadzania, informowania statków powietrznych o ich położeniu w przestworzach. Nawigacja GPS pozwala na określenie trójwymiarowej pozycji dla wszystkich faz lotu od startu po lądowanie. Piloci na całym świecie używają tego systemu w celu uzyskania bezpieczeństwa i efektywności lotu. Piloci poza GPS mają do dyspozycji instrumenty pokładowe, jak: sztuczny horyzont, wysokościomierz, prędkościomierz, zakrętomierz z chyłomierzem, busolę, wariometr, wskaźniki nawigacyjne VOR, ADF, ILS. Przy braku widoczności podczas lądowania, na przykład gdy jest gęsta mgła, pilot zdaje się wyłącznie na instrumenty pokładowe, w tym przede wszystkim: GPS... GPS jest więc idealnym instrumentem manipulacji w czysto militarnym znaczeniu: na lądzie, w powietrzu i na wodzie.
Witold Jasek
komendant ZS Strzelec
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Śpieszmy się kochać dzieci, tak szybko dojrzewają
Napisane przez B.Drozd
Miesiąc temu wydałam moją jedyną córkę za mąż. Wyprowadziła się z domu, zamieszkała z mężem daleko od nas. Jak myślę o tym, to płaczę, ponieważ dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że straciłam dziecko, którego tak naprawdę nigdy nie poznałam. Całe życie ważniejsza była dla mnie praca, towarzystwo, a córka była gdzieś na szarym końcu. Nie zaprzyjaźniłam się z nią, nie wiem, czy kiedykolwiek poprosi mnie o radę, czy będzie do nas chciała przyjeżdżać z wnukami. Tak bardzo teraz tego wszystkiego żałuję. Bardzo źle się z tym czuję i mam straszne wyrzuty sumienia. Ewa
Wszystkie badania pokazują, że my, rodzice, poświęcamy kilka minut dziennie na rozmowy z dziećmi, a kilka godzin spędzamy, oglądając telewizję czy siedząc przy komputerze.
Skutek tego jest taki, że tak naprawdę nie znamy naszych dzieci, nie wiemy, czym żyją, jakie mają potrzeby, czy są szczęśliwe, czy też nie.
Jest to smutne, bo za jakiś czas, patrząc wstecz, na pewno nie będziemy żałowali tego, że nie pracowaliśmy więcej, że nie sprzątaliśmy więcej, że nie rozmawialiśmy więcej przez telefon, a dojdziemy do wniosku, że najważniejsze na świecie są dobre relacje rodzinne. Oby tylko nie było za późno i oby po kilkunastu latach spędzonych wspólnie pod jednym dachem nie stwierdzić, że tak naprawdę nic nas z dziećmi nie łączy i jesteśmy dla siebie obcy. Jeśli w ten sposób wychowamy nasze pociechy, to gdy wyjdą z naszego domu, już więcej do niego nie wrócą. Zostaniemy sami.
A więc chciejmy poświęcić czas na spotkanie z naszym dzieckiem w momencie, kiedy ono jeszcze tego chce i potrzebuje. To nie jest trudne, a jak to zrobić? Poniżej przedstawiam trochę pomysłów:
1. Raz w tygodniu organizujcie sobie tzw. wieczór rodzinny. Rozmawiajcie wtedy na ważne tematy, dzielcie się swoimi doświadczeniami, planujcie wspólne zajęcia, uroczystości, grajcie w różne gry, wspólnie wykonujcie prace domowe – to bardzo jednoczy rodzinę.
2. Przynajmniej raz dziennie spożywajcie razem posiłek. Nie włączajcie wtedy telewizora, ale rozmawiajcie wspólnie, dzielcie się swoimi przeżyciami, przemyśleniami, pomysłami. Niech dzieci układają jadłospis na kolejne dni, niech pomagają wam w przygotowaniu posiłków. Jeśli macie jakieś domowe uroczystości, to wyjdźcie razem do restauracji lub zaproście gości na wspólny obiad.
3. Razem wykonujcie obowiązki domowe. To wnosi poczucie jedności i solidarności, np. po obiedzie poproście dzieci o pomoc w sprzątaniu, a podczas pracy rozmawiajcie o tym, co się wydarzyło danego dnia.
4. Postarajcie się spędzać czas z każdym z dzieci indywidualnie. Takie sam na sam daje dziecku szansę otwartego dzielenia się problemami, bez lęku o to, co pomyślą sobie inni członkowie rodziny.
5. Wyłączajcie jak najczęściej "złodzieja czasu", czyli telewizor. Jeśli nie możecie zupełnie z niego zrezygnować, to wspólnie ustalcie zasady, które pomogą wam mądrze z niego korzystać, i nie oglądajcie wszystkiego "jak leci". Wybierajcie wcześniej tylko wartościowe programy.
6. Wybierzcie rodzinny sport lub hobby. Niektóre rodziny wspólnie muzykują, inne łowią ryby, grają w tenisa czy jeżdżą na łyżwach. Pomaga im to we wzajemnej komunikacji i budowaniu jedności.
7. Planujcie rodzinne wypady. Rodzinne wycieczki mogą być proste lub bardzo wyszukane. Wszystko zależy od zainteresowań i możliwości finansowych. Sprawą najważniejszą nie jest to, dokąd rodzina się wybierze, ale to, że jest ona wtedy razem.
8. Pomagajcie dzieciom w odrabianiu lekcji. Wypytujcie dzieci o to, co się dzieje w szkole, tłumaczcie, jeśli czegoś nie rozumieją. Dzieci nauczą się w ten sposób szacunku i zaufania do rodziców.
9. Poza tym zwiedzajcie miejsca o dużej wartości, np. muzea, zabytki, biblioteki, planetaria, ogrody.
Są rodzice, którzy chcieliby być razem z dziećmi, ale nie pozwala im na to charakter pracy. Jeśli ty jesteś taką osobą i w ciągu tygodnia nie ma cię w domu (bo jesteś np. kierowcą ciężarówki), to:
• dzwoń codziennie do dziecka, żeby z nim porozmawiać,
• zostaw dziecku coś od siebie, np. przytulankę, która będzie mu przypominała o tym, że je kochasz,
• wymyślcie razem z dzieckiem wspólne hasło "na dobranoc", np. "moja gwiazdka dawno śpi, zaśnij skarbie też i ty", "na dobranoc trzy słóweczka: ciepły kocyk, poduszeczka" itp., które może ono usłyszeć od ciebie zawsze wieczorem przez telefon,
• prawdziwie świętujcie niedziele lub dni wolne,
• postaraj się uczestniczyć w ważnych chwilach swego dziecka, np. w rozpoczęciu roku szkolnego, występach, przedstawieniach.
Ktoś mądry kiedyś powiedział: "Dla niektórych czas to pieniądz, a tak naprawdę czas to miłość". Oznacza to, że moją prawdziwą miłością nie jest to, co myślę, że kocham, ale to, czemu poświęcam najwięcej czasu. Inaczej mówiąc: czas, który bezinteresownie ofiarowuję komuś lub czemuś, może być miarą mojej miłości.
W związku z tym chcę postawić pytanie Tobie, Drogi Czytelniku: czy – według ww. kryterium miłości – bardziej kochasz dzieci czy telewizor, Internet, samochód, mecze, weekendowe imprezy ze znajomymi, piwo w "dobrym" towarzystwie, czy ... (tu wpisz swoje prywatne sposoby na "spędzanie" czasu). Nie odpowiadaj bez zastanowienia, lecz spokojnie pomyśl i uczciwie wyciągnij wnioski ze swej odpowiedzi (która jest przecież tylko dla ciebie). Jeżeli Twój bilans czasu nie wypadnie korzystnie dla dzieci, to chyba najwyższy czas to zmienić.
Pamiętaj, czasu poświęconego dzieciom nie można odłożyć na później i jest to jedna z niewielu spraw, których nie można nadrobić.
Strzelectwo: Strażnik komunizmu - P-83
Napisane przez Komendant Witold JasekP-83 zwany też jest na kontynencie amerykańskim Polish Radom P-83.
P-83 jest pistoletem samopowtarzalnym, double-action, kaliber 9X19 Makarow, którego produkcja została wdrożona w 1983 roku.
W połowie let 60. PRL, Czechosłowacja i Węgry zaadaptowały sowiecką amunicję 9X18 Makarow w zastosowaniu do własnych konstrukcji strzeleckich. Pozostałe kraje komunistyczne produkowały kopie sowieckiego makarowa lub kupowały gotowy produkt od ZSRS.
Poprzednik P-83, czyli P-64, został uznany przez siły zbrojne PRL-u za broń, którą należy unowocześnić i zwiększyć pojemność magazynka.
W P-64 magazynek był na sześć naboi, a w P-83 już na osiem. Oglądając i trzymając w dłoni P-83, można wyczuć doskonały balans, a wykończenie konstrukcji jest o niebo lepsze od makarowa. Przestrzelony z odległości 25', pięciu strzałów na papierowej tarczy, P-83 "wydrukował" zgrupowanie wielkości 1,5". Przyglądając się bliżej, można zauważyć na P-83 nieco toporne ślady obróbki mechanicznej, to nie jest tak wysoka jakość jak przedwojenny VIS 35, ale i tak można P-83 uznać za produkt bardzo wysokiej jakości. Wnętrze lufy jest chromowane, co przekłada się na niemal nieskończoną żywotność gwintowanej lufy i ochronę przed rdzą.
Czytając instrukcję obsługi wydaną przez producenta po angielsku, można zauważyć pogmatwanie, nieprzejrzystość tekstu. Instrukcja jest jakby tłumaczeniem polsko-angielskim słowo w słowo.
Podczas istnienia reżimu komunistycznego, ale szczególnie po upadku komunizmu w Polsce, pojawiło się na naszym kontynencie amerykańskim wiele egzemplarzy P-83 sprowadzanych zwłaszcza przez importera broni z Teksasu, firmę Dalvar.
Witold Jasek
komendant ZS Strzelec
kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Strzelectwo: Wtedy "głosowano" na mannlichera
Napisane przez Witold JasekKiedy Moskal zdrajca drogę nam zastąpi
kul z mannlichera nikt mu nie poskąpi...
Tak o karabinach austriackiej konstrukcji i produkcji Mannlicher mówi piosenka Pierwszej Kompanii Kadrowej. Trafiły do Polski za pomocą Legionów Polskich, gdzie w czasie ich istnienia były bronią podstawową.
Historia powstania tego karabinu to historia młodego austriackiego inżyniera pracującego na kolei. Wywodzący się z rodziny o wiekowych tradycjach rycerskich, Ferdinand Karl Josef Ritter von Mannlicher (1848-1904) zapragnął kontynuować rodzinną tradycję wojskową.
W 1876 roku Mannlicher wybrał się na światową wystawę do Filadelfii, gdzie zobaczył, jak dalece światowa czołówka producentów broni przewyższa producentów austriackich. Ta obserwacja wyzwoliła w nim chęć działań badawczych i konstrukcyjnych w dziedzinie broni.
Mówiąc o historii odrodzenia państwa polskiego w 1918 roku, warto wspomnieć nazwisko Mannlicher.
Mannlicher wz.1890 kaliber 8 mm, masa 4,5 kg, długość broni 1281 mm, długość broni z bagnetem 1523 mm, nośność pocisku 2400 m.
Co z tą komunikacją?
Nasz zwierzchnik sił zbrojnych w osobie prezydenta Komorowskiego zaliczył poważnego "samobójczego gola" podczas rocznicowych uroczystości Powstania Warszawskiego. Cała Polska i oczywiście świta rządowa mogła przekonać się, gdzie "lud" ma swojego zwierzchnika i jego popleczników. Oczywiście były słowa oburzenia ze strony kilku weteranów, osób w podeszłym wieku, ale jak powiadał Arystoteles, "starszy człowiek szuka już spokoju... i spokojnie należy się przy nim zachowywać i zwracać się do niego". Szacunek dla weteranów.
Z ekipą rządzącą należy się zawsze komunikować (dialog społeczny?), o czym pamięta coraz bardziej obudzone i aktywne nowe pokolenie Polaków, które dla zmyłki nazwano kibolami. "Zamieszki i "Antifa"otworzyły oczy jeszcze szerszej części społeczeństwa po zeszłorocznym Marszu Niepodległości. Podpisy pod petycjami TV "Trwam", miesięcznice smoleńskie, protesty pod Sejmem czy jakiekolwiek symboliczne nawet gesty, aby komunikować się z władzą, są wskazane i zapewne poważnie rozważane...
Witold Jasek
komendant ZS Strzelec
kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Przegląd fotograficznych nowości roku 2012
Napisane przez Wojciech PorowskiWprawdzie do końca roku jeszcze daleko, ale niektóre pisma fotograficzne, jak choćby "Shutterbug", zaczęły podsumowywać dokonania producentów w roku 2012. Są to produkty wyróżnione przyznawaną co roku nagrodą TIPA, czyli Technical Image Press Association.
Z przeglądu zamieszczonego w sierpniowym numerze "Shutterbug" wybrałem te pozycje, które mogą Państwa zainteresować. Autorzy przeglądu podzielili sprzęt na trzy kategorie: dla początkujących, czyli tzw. entry level, dla zaawansowanych i wreszcie sprzęt wybitnie profesjonalny. Postanowiłem nie uwzględniać tego ostatniego, gdyż profesjonaliści mają swoje, o wiele lepsze źródła informacji.
Zacznijmy od aparatów. Firma Nikon przedstawiła model dla osób pragnących "przesiąść" się z aparatu kompaktowego na pierwszą lustrzankę. Oznaczony symbolem D5100 aparat dysponuje matrycą o rozdzielczości 16,2 megapikseli, wysoką jakością zdjęć przy wysokich czułościach ISO oraz świetnym ekranem LCD, który można ustawić pod dowolnym kątem. W aparacie można wybrać też jeden z wielu efektów specjalnych, a także kręcić filmy wideo w pełnej rozdzielczości 1080 HD. Mimo że aparat w zamyśle przeznaczony jest dla początkujących, wcale nie znaczy, że nie będą mieli z niego pożytku amatorzy bardziej zaawansowani. Ma on bowiem wszystkie potrzebne im funkcje za przyzwoitą cenę.
Nieco bardziej zaawansowana lustrzanka to produkt Sony – Alpha STL-65. Konstrukcja ta jest o tyle ciekawa, że choć wyposażona w lustro, jest jednak ono nieruchome, za to częściowo przezroczyste, dzielące "sprawiedliwie" światło między wizjer a światłomierz. Dzięki temu aparat jest bardzo szybki, gdy idzie o zdjęcia seryjne. Może ich wykonać aż 10 w ciągu sekundy. Matryca dysponuje rozdzielczością 24,3 megapiksela. TIPA jury zaimponowała szczególnie możliwość podglądu jakości zdjęcia jeszcze przed jego wykonaniem. Również w moim odczuciu jest to funkcja, której brakowało fotografom przez lata. Oczywiście tak jak za pomocą wielu współczesnych lustrzanek, również i tą można kręcić filmy wideo w pełnej rozdzielczości HD.
Dla osób lubiących schować aparat do kieszeni (no może takiej większej), firma Olympus ma model Pen E-PL3. Jest to kolejna wersja popularnej serii PEN w formacie micro 4/3. Aparat wyposażony jest w matrycę 12,3 MP, stabilizację obrazu, bardzo szybkie ustawienie ostrości na 35 punktach. Serie zdjęć można wykonać z szybkością 5 klatek na sekundę. Posiada wiele ciekawych funkcji dodatkowych z tzw. artystycznymi efektami włącznie. 3-calowy uchylny ekran LCD o dużej rozdzielczości dopełnia reszty.
Pozostańmy jeszcze przy wyróżnionych kompaktach. Samsung MV800 to aparat rzeczywiście do kieszeni, do użycia przy każdej okazji. Ciekawy 3-calowy monitor z funkcjami wybieranymi dotykiem. Tak jak wiele firm elektronicznych nie mających tradycji fotograficznych, również Samsung zwarł kontrakt na produkcję obiektywów ze znaną optyczną firmą, w tym przypadku Schneider-Kreutznach, który to wyposażył omawiany aparat w przyzwoity obiektyw 26-130 mm.
No i wreszcie aparat z serii, którą zawsze polecałem znajomym, gdy mnie pytali, jaki aparat, poza lustrzankami, jest wart uwagi. Jest to seria Canona oznaczona literką "G". Śledzę ją od modelu 3 (poprzedni, najnowszy był oznaczony cyferką 12), a więc już kilka dobrych lat. Aparaty te zawsze odznaczały się doskonałą, jak na kompakty, jakością zdjęć. Obecnie Canon poszedł jeszcze o krok dalej i wyposażył najnowszą wersję tej serii w matrycę wielkości APS-C, czyli taką jak popularne cyfrowe lustrzanki, o rozdzielczości 14,3 MP, i w efekcie uzyskał jeszcze lepszą, "lustrzankową" jakość zdjęć. Aby odróżnić najnowszą wersję od poprzedników, Canon oznaczył ją jako G1X. Aparat może nie należy do najmniejszych i najlżejszych, ale coś za coś.
Sprzęt fotograficzny to nie tylko aparaty. Następną rzeczą, która interesuje posiadaczy aparatów z wymienną optyką, to oczywiście obiektywy. Sędziowie TIPA zwrócili w tym roku uwagę na kilka z nich. Wśród popularnych "szkieł" produkowanych przez tzw. niezależne firmy nagrodzony został obiektyw Sigma 18-200 mm f/3.5-6.3 OS HSM II przeznaczony do lustrzanek z matrycą wielkości APS-C. Jest to tzw. obiektyw do wszystkiego i w zasadzie jedyny, jaki potrzebujemy, aby fotografować popularne motywy.
Dla właścicieli aparatów Olympusa micro 4/3 także jest dobra wiadomość. Pojawił się bowiem na rynku stałoogniskowy obiektyw Zuiko ED 12 mm, który odpowiada ogniskowej dla zwykłego małego obrazka 24 mm, a więc niezwykle przydatny, zwłaszcza biorąc pod uwagę jego światło f/2. Obiektyw jest bardzo starannie wykonany, w srebrnym kolorze jak za dawnych czasów. Zapewnia bardzo wysoką jakość zdjęć, które można wykonywać nawet z odległości 20 cm.
Jest też coś dla amatorów makrofotografii – obiektyw makro o ogniskowej 180 mm i odwzorowaniu 1:1 Sigma APO Macro 180 f/2.8 EX DG OS HSM. Obiektyw zaopatrzony jest w stabilizację obrazu, która zapewnia przedłużenie naświetlania z ręki nawet o 4 działki przesłony.
Oprócz sprzętu wyróżniony został także program do edycji – Photoshop Elements v.10. Kto jeszcze nie spróbował samodzielnej obróbki zdjęć, nie wie, jaka to frajda. Program ten znakomicie to ułatwia, a i cena nie jest zbyt wygórowana w porównaniu z "dużym" Photoshopem, bo ok. 100 dol.
Zachęcam!
Wojciech Porowski
Toronto
Mam na imię Marcin i mam 14 lat. Mam problem dotyczący moich rodziców. Dla mojej mamy liczy się tylko praca w banku, a dla taty jego firma. Nie ma ich cały dzień w domu. Siedzę sam z psem w wielkim domu. Rodzice od pewnego czasu w ogóle się do mnie nie odzywają. Gdy chcę z nimi pogadać, to zawsze mówią, że później, bo teraz mają ważniejsze sprawy itp. Na początku nie przejmowałem się tym, ale już dłużej tego nie wytrzymuję. Rozmawiałem z nimi i tak to nic nie dało. Co mam zrobić? Bardzo proszę o pomoc, jest to dla mnie bardzo ważne.
Mam 16 lat i często myślę o tym, by popełnić samobójstwo. W szkole nie radzę sobie najlepiej, a do tego nie mam przyjaciół. Rodzice nie chcą ze mną rozmawiać, zaraz krzyczą, złoszczą się, bo nie mają dla mnie czasu. Chyba bardziej kochają rodzeństwo niż mnie. Myślałam nawet o ucieczce z domu albo o podcięciu sobie żył. Już nawet przygotowałam nożyk. Mam często takie myśli, że nikomu nie jestem potrzebna i nikt nie będzie za mną płakał. Boję się tego, co się może zdarzyć następnego dnia. Klaudia
Przekonanie, że wychowanie jest czymś, na czym wszyscy się znamy, jest błędne. Nie wystarczy posiadać dzieci, aby wiedzieć, jak mądrze wprowadzić je w życie. Jednym rodzicom wychowanie pociech udaje się, innym niestety nie. I nie ma chyba na świecie nic wspanialszego jak zbieranie wspaniałych owoców swoich trudów wychowawczych i nie ma chyba nic gorszego, niż patrzenie na swoje dziecko jak na wielką, życiową porażkę. I proszę mi wierzyć, najlepszą naszą inwestycją nie są pieniądze, ale dobrze wychowane dzieci. To one są dla nas najlepszym "zabezpieczeniem" na te chwile, kiedy już nie będziemy w stanie o sobie decydować.
Jeśli chcesz, aby i tobie powiodło się wychowanie dzieci, powinieneś przestrzegać kilku zasad:
1. Za wszelką cenę poświęcaj im swój czas.
2. Pamiętaj o miłości i dyscyplinie (dzieci, które czują się bezwarunkowo kochane i jednocześnie znają granice, za które wychodzić im nie wolno, czują się bezpieczne).
3. Wymagając, bądź stanowczy, ale łagodny (nieagresywny).
4. Organizuj i planuj swoje życie rodzinne; jeśli możesz, niczego nie pozostawiaj przypadkowi.
Jeśli chcemy być dobrymi rodzicami, to pomimo naszego zmęczenia, powinniśmy codziennie poświęcać swoim dzieciom czas. Jeśli są to krótkie chwile, to muszą one być niezwykle sycące i przeznaczone tylko dla nich. Czasem wystarcza kilka minut, uśmiech, uścisk, radosna wymiana spojrzeń i dziecko już wie, że jest dla rodzica kimś wyjątkowym i czuje się kochane.
Dar obecności to nasz najcenniejszy podarunek, który komunikuje dziecku: "Jesteś dla mnie w tej chwili najważniejszą osobą. Lubię z tobą przebywać". Wspólne spędzanie czasu, to bycie razem i robienie różnych, zwykłych rzeczy, np. czytanie bajek, mycie samochodu, gra w koszykówkę, łowienie ryb, przygotowanie posiłku, wspólny wyjazd itp. Nie musimy wtedy chodzić w jakieś szczególne miejsca i robić jakichś szczególnych rzeczy. Naszą uwagę możemy poświęcić dziecku w każdym miejscu, ale najlepiej, gdy jesteśmy wtedy z nim sam na sam.
Jeśli mamy kilkoro dzieci, to ważne jest, abyśmy znaleźli czas dla każdego z nich indywidualnie. Może to być np. 10-minutowa rozmowa z każdym z nich przed snem, o tym jak minął dzień. Nie jest to łatwe, ale naprawdę możliwe.
Wspólny czas powinien być wypełniony pozytywnymi gestami, spojrzeniami, pełnymi aprobaty i uczucia (bez względu na to, co dziecko wcześniej zrobiło źle).
Wspólne spędzanie czasu powoduje, że my lepiej poznajemy nasze dziecko, a dziecko nas. Często bowiem w takich chwilach wywiązuje się szczera, prawdziwa rozmowa, która wiele dla dziecka znaczy i ma dla niego ogromny emocjonalny wymiar. Nasze rozmowy np. na temat naszych młodzieńczych przygód, radości, wyborów, kłopotów, lęków, komunikują dziecku: "Mama mi ufa. Też była taka jak ja. Kocha mnie". "Dzieci nigdy nie wyrastają z potrzeby szczerej rozmowy z rodzicami i innymi dorosłymi. Dzielenie się z nimi swoimi przemyśleniami i uczuciami pomaga im zbudować trwałe więzi z ludźmi (...) pomoże im w ich przyszłym życiu, nauczy, jak pielęgnować przyjaźń, pokaże, jak radzić sobie ze swoimi emocjami i myślami, jak wyrażać je w pozytywny sposób, jak bronić własnego zdania" (G. Chapman).
I na koniec jeszcze jedna sprawa, o której warto pamiętać. Do tego, aby dobrze spędzić czas z dziećmi, należy najpierw się przygotować. Aby skupić się na tym, co się dzieje w domu, trzeba zapomnieć o tym, co się wydarzyło w pracy. Niektórzy ludzie robią to, słuchając w drodze powrotnej ulubionej muzyki, inni modląc się, kolejni rozmawiając przez telefon ze współmałżonkiem. Pamiętaj, im bardziej będziesz odprężony, tym więcej będziesz mógł dać z siebie najbliższym.
Ktoś kiedyś powiedział: "Powiedz mi, na co przeznaczasz swój czas, a powiem ci, kogo lub co kochasz najbardziej". Jest w tym głęboka prawda. Mówimy, że nie mamy czasu dla dzieci, a spędzamy kilka godzin dziennie przed telewizorem, rozmawiając przez telefon czy przeglądając Internet... Ale o tym, jak to zmienić i jak ten czas znaleźć, już za tydzień