W ostatnim odcinku traktującym o rodzajach światła mówiliśmy o światle skierowanym, lub tzw. twardym, dającym ostre, głebokie cienie. Jak pamietamy, takim rodzajem światła jest słoneczne światło w bezchmurny dzień. Jest nim również światło np. reflektorów teatralnych, a także światło lampy błyskowej, o której porozmawiamy w następnym odcinku. Powiedzieliśmy sobie także, że ten rodzaj światła powstaje wtedy, gdy jego źródło jest małe w stosunku do oświetlanej sceny. Słońce choć naprawdę wielkie z perspektywy ziemi jest małą tarczą.
Stosujemy je wszędzie tam gdzie zależy nam na pokazaniu bryły, lub szorstkiej struktury powierzchni. Niestety jest to rodzaj światła bardzo trudny do kontrolowania, szczególnie w portrecie.
Dzisiaj zajmiemy się światłem dużo łatwiejszym, mianowicie rozproszonym, lub miękkim. W przeciwieństwie do świała twardego powstaje ono wtedy, gdy jego źródło jest duże, lub stosunkowo duże względem oświetlanej sceny lub gdy światło twarde przechodzi przez medium lub materiał, który je rozprasza.
Najbardziej popularnym przykładem, który znamy jest światło dzienne w pochmurny dzień. Mamy tu oba czynniki powstawania takiego światła – chmury, które je rozpraszają oraz wielką, świecącą powierzchnię nieba.
Światło takie rzuca mało zdefiniowane, subtelne cienie, czasem trudne nawet do zuważenia przez niewprawne oko. Jest łatwe do kontrolowania i co najważniejsze do zmierzenia. Gdy w przypadku światła twardego mamy do czynienia z duża różnicą jego natężeń od pełnego blasku do głębokich cieni, z która to różnica słabo sobie radzą aparaty z nawet najbardziej wymyśną automatyką, to w przypadku światła miękkiego raz zmierzona jego wartość nie zmienia się tak długo jak pozostajemy w obrębie obszaru, które ono oświetla.
Światło to dobrze nadaje się do fotografii osób, nie tworzy bowiem brzydkich cieni na twarzach, zwłaszcza świetnie zdaje egzamin w portecie dzieci, gdyż podkreśla delikatna fakturę dziecięcej cery. Generalnie nadaje się do ukazania delikatnej stuktury różnych powierzchni. Aby pozostać przy przykładzie drzew, a konkretnie kory dębu z ostatniego odcinka, którego fakturę wydobywa światło twarde, światło miekkie dobrze oddaje strukturę kory np. brzozy. Na podstawie tych przykładów sami możemy znalźć więcej zastosowń światła rozproszonego .
Być może w czasie wizyty w studiu fotograficznym zwróciliśmy uwagę na różne dziwne przedmioty jak białe parasolki lub rodzaj skrzynek z czarnego materiału z jedną ścianą z materiału białego. Można też zauważyć reflektory o różnej średnicy.
Wszystkie te przedmioty służą do rozproszenia światła i zwiększenia jego powierzchni. Np. światło odbite lub przechodzące przec dużą parasolkę jest bardziej rozproszone niż przez mniejszą. Również reflektor o dużej średnicy daje bardziej miękkie światło niż o mniejszej.
To tyle jeśli chodzi o fotografię studyjną, o której wspominam jednie w celach, nazwijmy to, poglądowych.
Wróćmy do fotografii bliższej naszym codziennym doświadczeniom, np krajobrazowej, której na ogół w większości z przyjemnością się oddajemy. Mamy dwa zdjęcia.
Jedno wykonate w piekny, słoneczny dzień, błękit nieba, zieleń aż w oczy kole, inne kolory też, a wszystko ostre, jak wyciete z kartonu. I drugie – mglisty, pastelowy pejzaż, miękkie kolory, nostalgiczny nastrój. Które z nich bardziej przypadłoby Państwu do gustu? Wydaje mi się, że raczej to drugie. A jeśli tak, to zawdzięczamy je m.in. rozproszonemu światłu. Krótko mówiąc, tzw. plażowa pogoda nie zawsze sprzyja ciekawym zdjęciom. Często te najciekawsze są wykonane w pogodę, kiedy jak to się mówi, psa żal na dwór wygonić. Prawda, wymagają nieco samozaparcia, jak zreszta wszystko co jest ciekawe. Chciałbym tym samym przekonać Państwa, że czasem warto chwycić za aparat, w czasie tzw. złej pogody. Niekoniecznie kiedy leje, ale troche rozpraszającej mgiełki na pewno doda naszym zdjeciom potrzebnego nastoju.
Na zakończenie ważna uwaga techniczna. Kiedy fotografujemy w pochmurny dzień, starajmy się nie umieszczać w kadrze samego nieba. Mimo, że zachmurzone, jest jednak w porównaniu z tym co na ziemi bardzo jasne. W związku z tym na zdjęciu wyjdzie prześwietlone, białe, bez szczegółów czyli nieciekawe. Natomiast gdy światłomierz uchwyci większą jego połać, to wprawdzie chmury wyjdą dobrze, ale to co naprawdę chcemy sfotografować będzie kompletnie ciemną plamą.
Jest wprawdzie na to rada przez zastosowanie filtra tzw. połówkowego, ale to już temat na zupełnie inną okazję.
Wojciech Porowski
Mississauga