Prócz autora programu gospodarczego endeków Romana Rybarskiego, bliskie mi są prace Feliksa Konecznego i księdza Trzeciaka.
Nie jest więc dziwne, że od lat nie mam na kogo głosować. Działające w III RP partie absolutnie nie mają nic wspólnego z tym, co ceniłem w II RP. Współczesna polskojęzyczna polityka to personalna nawalanka, olewanie rzeczywistych problemów polskich rodzin, brak pomysłów, jak rozwiązać problemy, akceptacja zastanej patologicznej lewicowej rzeczywistości społeczno-politycznej. Polskojęzyczni politycy są tak prostaccy, że ich akceptacja lewicowości nie wynika z jakiejś refleksji intelektualnej. Dla polskojęzycznych polityków oczywistą oczywistością jest to, że system pasożytnictwa na Polakach i wyniszczania Polski jest niezmienny.
Liczę, że powstanie wreszcie partia, która postawi sobie za cel walkę z patologiami III RP. Partia, która zdefiniuje problemy i zaproponuje realne postulaty likwidacji problemów. Zawrze uczciwy kontrakt z wyborcami. I jak znajdzie się w parlamencie, będzie wypełniać ten kontrakt.
Miałem nadzieję, że taką partią stanie się Ruch Narodowy. Jeszcze dziś cieszy mnie eksplozja narodowego odrodzenia. To, że gdy sam przez lata kontrmanifestowałem przeciw manifom, paradom Schumana czy innym lewicowym hucpom, to dziś setki tysięcy młodych polskich nacjonalistów podzielają niektóre moje przekonania. Cieszy mnie to, że w najmniejszych miejscowościach w całej Polsce powstają lokalne nacjonalistyczne organizacje, które nie mają właściwie żadnej konkurencji wśród młodych ludzi. Cieszy mnie również to, że młodzi ludzie w całej Polsce nie mają problemu z trafnym dostrzeganiem wyzwań i sprzeciwianiem się patologiom III RP. Budujące jest to, że nacjonaliści nie mają wmawianej im osobowości autorytarnej, nie potrzebują do egzystencji liderów, tylko są samorządni, to że są wyrazem społeczeństwa obywatelskiego.
Niemniej mam pretensje do osób z Rady Decyzyjnej Ruchu Narodowego o to, że nie wykorzystują tej ogromnej szansy, jaka stanęła przed Polską. To, że nacjonalizm nie jest już subkulturową ekstremą, pokazał już czwarty sukces Marszu Niepodległości. Już trzy lata temu osoby, które znalazły się na czele Ruchu Narodowego, winny zdefiniować problemy i stwierdzić, jakie mają pomysły na ich rozwiązanie. Już trzy lata temu winna powstać normalna partia polityczna, z normalnym programem i normalną demokratyczną otwartą strukturą.
Zamiast tego od trzech lat panuje dziwny stan partyzantki. Stan niekorzystania z normalnych zachodnioeuropejskich instytucji politycznych. Nie zdefiniowano problemów, nie przedstawiono programu walki z patologiami. Nie zawarto uczciwego kontraktu z Polakami. Ograniczono się do kilku słusznych haseł i frazesów. A dodatkowo pod szyldem narodowym co poniektórzy liderzy Ruchu Narodowego sprzedają jakieś sanacyjne czy pozbawione realizmu politycznego idee. Ruch Narodowy poszedł w kierunku, w jakim od dawna zmierzają partie dominujące na scenie politycznej.
Jako potencjalny wyborca nie wiem, jakie cele stawia przed sobą Ruch Narodowy. Czy jest za opuszczeniem przez Polskę Unii Europejskiej, czy chce bohatersko walczyć w Unii "z problemami nieznanymi w innych ustrojach". Nie wiem, jak Ruch Narodowy chce rozwiązać problem ZUS, czy chce obniżyć podatki, czy chce wprowadzić czeki oświatowe. Przez ostatnie trzy lata otrzymałem tylko deklarację ideową składającą się z frazesów pisanych na kolanie, które można różnie interpretować. Wiem przy tym, że ludzie działający w Ruchu Narodowym i w organizacjach tworzących Ruch Narodowy mają sensowne poglądy.
Nie mówi mi też nic frazes o programie narodowym. Dotychczasowe lektury książek o ruchu narodowym i pism klasyków uświadomiły mi, że narodowcy wyznawali często poglądy sprzeczne i wzajemnie się wykluczające. Jedni narodowcy byli za demokracją, inni za likwidacją demokracji. Jedni byli ortodoksyjnie wolnorynkowi, inni mieli poglądy bliskie antyglobalistom, a jeszcze innych inspirowały sukcesy industrializacji sowieckiej. Więc jasna deklaracja, czy Ruch Narodowy jest spadkobiercą demokratycznego i wolnorynkowego Romana Rybarskiego, czy krytycznego wobec industrializacji Doboszyńskiego, czy pokładającego nadzieje w centralnym planowaniu Stachniuka, są niezbędne. Twierdzenia zaś, popularne w czasach LPR, że ruch narodowy nie ma programu, bo program to owoc dogmatyzmu, są bałamutne i szkodliwe.
Przez lata byłem aktywnym sympatykiem UPR. Jednej partii, która konsekwentnie przez lata głosiła niezbędne dla Polski postulaty – obniżki podatków, zachowania niepodległości i suwerenności Polski poza Unią Europejską, likwidacji biurokracji i szkodliwych przepisów, stworzenia z akcji prywatyzowanych przedsiębiorstw funduszu emerytalnego, który pozwoliłby na zniesienie przymusu ZUS, wprowadzenia czeków oświatowych, by rodzice mogli swobodnie decydować o edukacji swoich dzieci, upowszechnienia własności poprzez przekazanie mieszkań komunalnych na własność użytkowników, kary śmierci dla morderców, prawa do posiadania broni. Te wspaniałe postulaty programowe, niestety nie zostały rozbudowane w kompletny i szczegółowy program polityczny, i były skutecznie zagłuszane niedyplomatycznymi wypowiedziami prezesa Janusza Korwin-Mikkego.
Wszystko to skończyło się anihilacją UPR, dobrze chociaż, że szyld UPR dziś znajduje się w Ruchu Narodowym.
Piszę o tym wszystkim, bo jest jeszcze czas na naprawę wszystkich błędów. Na zdefiniowanie problemów, przedstawienie recept, spisanie programu i zawarcie kontraktu z wyborcami. Na stworzenie normalnej partii politycznej, odwołującej się do narodowodemokratycznej, katolickiej i wolnorynkowej, w tradycji ZLN, SND czy SN.
Jan Bodakowski
prawy.pl