Nieruchomości
Kategorie potomne
Tydzień temu rozmawialiśmy o tym, że między innymi, oprócz zakupów nieruchomości, pomagasz często zaprojektować i wybudować dom dla swoich klientów. Jak taki proces przebiega?
Sam proces wybudowania domu dla kogoś, kto to już to robił, nie jest aż tak skomplikowany, natomiast robienie tego na własną rękę może być bardzo ryzykowne i KOSZTOWNE.
Ale zanim zaczniemy budować wymarzony dom, najpierw musimy mieć miejsce, w którym będziemy go stawiać. Czyli działkę budowlaną. Jak wiadomo, dziś znalezienie pustej działki w mieście pomału zaczyna być prawie niemożliwe.
Najczęściej musimy kupić stary dom, by go zburzyć lub rozbudować. Często na tym etapie – czyli wyborze miejsca – popełniamy największy błąd. Często, by "zmniejszyć" koszty całej inwestycji, idziemy na kompromis i wybieramy tańszą, ale za to gorszą lokalizację. Zapominając, że trzy najważniejsze składniki przy zakupie (lub budowie) domu to – lokalizacja, lokalizacja i jeszcze raz lokalizacja.
Widzę często ludzi, którzy kupili działkę w słabej okolicy i wybudowali tam największy i najładniejszy dom w nadziei, że to sprzedadzą z zyskiem. Liczą oni na to, że ceny okolicy szybko pójdą w górę, jak pojawi się tam "custom home".
Są dwa powiedzenia. Jedna jaskółka wiosny nie czyni i często nawet jeden, dwa czy trzy nowe domy wcale nie muszą spowodować wzrostu cen w okolicy. Drugie stwierdzenie jest takie, że lepiej mieć mniejszy i tańszy dom w dobrej okolicy niż najlepszy w słabej. Chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego. Więc wybór miejsca jest jedną z najważniejszych decyzji.
Następna sprawa to projekt. Jest to, moim zdaniem, następny etap, w którym popełnianych jest najwięcej błędów. Większość potencjalnych inwestorów traktuje projekt i usługi architekta jako zło konieczne. Potrzebny jest ktoś, kto by narysował plany, które potrzebne są, by zacząć budowę. Jak to zrobić, by było to tanio? Kto by tam chciał płacić za jakiś papier poważne pieniądze? Najlepiej w ogóle wziąć jakiś pomysł z gazety czy od buildera i po prostu przerobić i dostosować do miejsca. Może znajdę jakiegoś kreślarza?
To jest niestety typowe podejście – dlatego wiele "custom homes" przypomina typowe domy na przedmieściach – i rzadko naprawdę domy są przemyślane i dostosowane do indywidualnych potrzeb.
Oczywiście cudów się nie wymyśli, ale dobry i przemyślany projekt, po pierwsze, może spowodować oszczędności już w samej fazie budowania, ale również będzie dawał nam więcej satysfakcji na co dzień i zwykle się znacznie lepiej sprzedaje niż typowy klocek.
Lepiej nie oszczędzać na projekcie, łatwiej jest zaoszczędzić, wybierając płytki czy drewniane podłogi.
Sam proces projektowy trwa kilka miesięcy i tu nie warto się spieszyć, gdyż decyzje projektowe mają bezpośredni wpływ na efekt całościowy. Ja zwykle sugeruję przeznaczyć na to do trzech miesięcy. W tym czasie architekt nie tylko wymyśla koncepcję, ale również przygotowuje tak zwane "working drawings" – czyli rysunki, które pójdą do miasta do zatwierdzenia. W tym też czasie rysunki są zwykle sprawdzane przez inżyniera strukturalnego oraz robione są rysunki robocze pod system ogrzewczo-chłodzący (HVAC).
Jak rysunki są już gotowe do złożenia do miasta, następuje proces zatwierdzania. Wniosek o "permit" składa się w urzędzie miejskim (building department) i koszt jest zwykle wyliczany jako 1 proc. przewidywanych kosztów budowy. Niektóre miasta mają swoje własne typowe stawki kosztów budowy, na podstawie których dokonywane są obliczenia. Inne miasta polegają na deklaracji aplikanta co do przewidywanych kosztów.
Niestety, w zależności od miasta dalszy proces może przebiegać zupełnie inaczej. To znaczy każde miasto ma inną szybkość, z jaką pracują tam urzędnicy. Niestety, najgorszym miastem, moim zdaniem, jest Mississauga. Na drugim miejscu jest Etobicoke. W Mississaudze jest tak rozbudowana biurokracja, że proces zatwierdzania projektów przebiega często w nieskończoność. Są oczywiście wyjątki od reguły, ale zamiast zwykle deklarowanych przy składaniu 2 – 4 tygodni, najczęściej są to 2 – 4 miesiące. Jeśli do tego nasz projekt zlokalizowany jest poniżej QEW, to sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej. W tym rejonie wymagany jest najczęściej dodatkowy etap, zanim "building permit" zostanie wydany. Jest to tak zwany "site plan approval".
Są to wstępne rysunki pokazujące, jak nasz proponowany dom ma wyglądać (rzuty i elewacje) oraz bardzo szczegółowa mapka lokalizacyjna pokazująca, jak nasz dom będzie osadzony na działce. Ten proces łatwo może wydłużyć nasze oczekiwanie o następne dwa miesiące (w Mississaudze) plus niestety ostatnio drastycznie zdrożał i wynosi około 4500 dol., kiedy do niedawna była to 1/3 tej sumy.
Miastem, w którym załatwia się projekty szybko i sprawnie, jest Oakville. O ile w Mississaudze wszystkie zmiany muszą być składane ponownie jako rewizje, które urzędnik zobaczy, jak będzie miał czas czy ochotę, to w Oakville wszelkie zmiany są zwykle dyskutowane z "planexaminatorem" na miejscu i często wystarczy wrysować zmianę przy nim i postawić inicjał. Tak to powinno wyglądać. Wstyd dla Mississaugi! Urzędnicy sprawiają tu wrażenie, jakby pracowali za karę!
Jeszcze łatwiej proces ten może przebiegać poza miastem. Zwykle urzędy w Caledon czy Halton Hills są bardzo sprawne i przychylne nowym podaniom. Ostatnio załatwiałem pozwolenie w Haliburton i tam wszystko było zatwierdzone w ciągu 10 dni! Brawo!
Koszty pracy architektów różnią się znacznie i mogą wynosić od 5000 do 50.000 dol. za projekt. Jest to sprawa umowna i zwykle wielu architektów czy projektantów bazuje na stawce dolarowej od stopy projektowanego domu. W całości kosztów budowy opłata ta jest naprawdę znikoma, ale jak wspomniałem, dobry projekt podnosi wartość domu.
Jak już złożymy projekt do miasta i wiemy, że mamy kilka tygodni, zanim zostanie on zatwierdzony, warto zastanowić się, jak chcemy zorganizować samą budowę.
Jak wspominałem tydzień temu, w naszym środowisku mamy wielu bardzo dobrych kontraktorów, którzy często budują albo dla siebie, albo na zlecenie, i warto z ich pomocy skorzystać. Jeśli jednak ktoś chce to robić na własną rękę, to wówczas mogą zacząć się tak zwane "schody".
Wiadomo, że każdy dom składa się z bardzo dużej liczby zróżnicowanych elementów i sam proces budowy jest rozbity na różne etapy. Często musimy zacząć od wyburzenia starego domu, następnie wykopy, fundamenty, ściany piwniczne, dreny, izolacja, zasypanie wykopów, "framing".... itd. Dla kogoś, kto wie, co robi, to proste, dla nowicjuszy to ciężka nauka, która kosztuje. A koszty za poszczególne elementy od jednego subkontraktora do drugiego potrafią się różnić bardzo znacznie. Często podwykonawcy, widząc, że właściciel chce wybudować swój własny dom i nie ma jeszcze doświadczenia, są bezlitośni i zawyżają stawki. Na początku, kiedy zaczynamy budowę i nie mamy doświadczenia, pieniądze idą bardzo szybko i może się okazać, że budżet jest znacznie przekroczony i zabraknie pieniędzy na prace wykończeniowe.
Wielu "budujących", by uniknąć takiej sytuacji, próbuje zatrudnić kontraktora, podpisując kontrakt na całość budowy wraz z elementami wykończeniowymi. Jest to oczywiście dobry pomysł, ale też jest tu wiele kruczków. Po pierwsze, by to zrobić, należy doskonale orientować się w szczegółach, czego chcemy. Na etapie wstępnym, czyli wykopów, ""framingu"", czy nawet elewacji jest to jeszcze dosyć proste, ale kiedy przychodzi do prac wykończeniowych, mogą być spore problemy. Wiadomo, że kontraktor nie chce stracić na budowie, dlatego będzie szukał oszczędności, gdziekolwiek jest to możliwe. Tańsze materiały, tańsze okna, płytki, dach itd. Właściciel często musi zgadzać się na takie materiały czy rozwiązania, jakie mu proponuje budowniczy, albo dopłacać za lepsze. Powoduje to ciągły stres i częste nieporozumienia.
Moim zdaniem, znacznie lepszym rozwiązaniem jest zatrudnienie głównego wykonawcy, któremu jest płacone ustalone z góry "management fee". Jest to czasami ustalona suma, ale najczęściej jest to procent od kosztów budowy i materiałów. Jest to oczywiście umowna suma, ale najczęściej jest to zakres od 10 do 20 proc. Jak to pracuje i dlaczego jest to moim zdaniem lepsze rozwiązanie? Otóż po pierwsze mamy lepszą kontrolę nad tym, ile płacimy za poszczególne etapy, na każdym możemy poprosić naszego menedżera o kilka wycen od różnych subkontraktorów. Sami też możemy dla porównania uzyskać podobne wyceny. To samo dotyczy materiałów wykończeniowych. Możemy wybierać to, co jest najtańsze, albo to, co jest najlepsze i najbardziej dla nas pożądane. Nie musimy się obawiać, jak w poprzednim rozwiązaniu, że kontraktor zmusza nas do tego, co jest korzystne dla niego, a nie dla nas.
Wszelkie oszczędności, które wynikną ze znalezienia okazyjnych materiałów albo tańszych wykonawców, pozostają w naszej kieszeni. Jest jeszcze jedna zaleta – jeśli okaże się, że menedżer nie spełnia naszych oczekiwań albo nie jest do końca uczciwy – łatwiej jest taki związek zakończyć niż w przypadku, kiedy mamy wykonawcę na całość za ustaloną cenę. Znacznie trudniej jest wówczas znaleźć chętnego do zakończenia budowy.
Jest to obszerny temat i jeśli to Państwa interesuje, to możemy go kontynuować za tydzień.
Powiem w co warto inwestować i na co zwracać uwagę wykańczając dom!
Maciek Czapliński
Mississauga
905-278-0007
Masz dziś specjalną propozycję dla słuchaczy. Jaka to propozycja?
Polacy w Kanadzie, moim zdaniem, cieszą się bardzo dobrą opinią. Wielokrotnie słyszę od moich kanadyjskich znajomych, że jesteśmy narodem pracowitym, skromnym, uczciwym i czystym. My czasami myślimy o sobie inaczej, ale to często wynika z naszej przeszłości najeżonej kompleksami. Wśród wielu polskich "specjalności" jedna jest bardzo zauważalna. Nasza obecność na rynku budowy lub renowacji domów. Polscy fachowcy są powszechnie uważani za jednych z najlepszych na rynku i ja osobiście zgadzam się z tym poglądem. Sam budując lub remontując domy, najchętniej zatrudniam Polaków.
Po latach pracy dla "innych" wielu naszych budowlańców ma obecnie ochotę spróbować czegoś własnego, czyli zająć się renowacjami na własną rękę. Nie tylko sprzedawać swoje usługi, ale również robić profit na własnych umiejętnościach.
Dzisiejsza audycja jest skierowana do tych wszystkich, którzy myślą o czymś takim. Jest to z mojej strony propozycja biznesowa, która wykracza znacznie poza typowy serwis real estate.
Jak Państwo wiedzą, od ponad 20 lat sprzedaję domy, ale również od ponad 30 lat projektuję oraz buduję domy. Można powiedzieć, że "domy to moja specjalność". Dlatego zapraszam wszystkich zainteresowanych (nie tylko kontraktorów), którzy myślą o budowie nowego lub renowacji istniejącego domu, do współpracy.
To, co możemy zaoferować, jest bardzo kompleksowe:
1. Pomoc w znalezieniu właściwego domu (działki) z potencjałem do renowacji lub budowy nowego domu;
2. Wstępne sprawdzenie przepisów urbanistycznych (zoning by-laws), by ocenić przydatność wybranej nieruchomości;
3. Pomoc w podziale działki lub wystąpienie o niezbędne zmiany do istniejących przepisów urbanistycznych poprzez Committee of Adjustments.
4. Organizujemy "construction financing", by pomóc budować bez stresu.
5. Projekty domów i rozbudów – od wstępnej koncepcji do gotowych planów budowlanych zatwierdzonych przez miasto. Plany zawierają wszystkie komponenty architektoniczne, strukturalne oraz HVAC.
6. Prowadzimy rozmowy z miastem w całym procesie zatwierdzania projektu za naszych klientów.
7. Pomagamy wybudować zaprojektowany dom lub dobudówkę, jeśli jest taka potrzeba, albo w czasie budowy służymy poradą dla tych wszystkich, którzy robią to na własną rękę.
8. Pomagamy w czasie budowy – jeśli jest takie życzenie w doborze materiałów, detali wykończeniowych oraz kolorów.
9. Pomagamy przygotowywać domy do sprzedaży poprzez właściwy "staging".
Są to tylko niektóre nasze serwisy. Dodatkowe mogą wynikać ze specyficznych sytuacji. Nam zależy na stałej, długoterminowej współpracy z budowniczymi, gdyż wasz sukces finansowy będzie też naszym sukcesem biznesowym – jak to się mówi "win win situation".
Wspomniałeś o Committee of Adjustment. Co to jest? Do czego służy?
Jest to obszerny temat, dlatego ograniczę się tylko do podstawowych informacji. Committee of Adjustment zajmuje się przepisami urbanistycznymi. Nie może zmieniać wymagań konstrukcyjnych, gdyż te są regulowane poprzez Ontario Building Cod.
W idealnym świecie każdy powinien budować tak, jak pozwalają przepisy urbanistyczne, które określają maksymalną wielkość domu na danej działce, odległość do granic, wysokość itd. Niestety, nie zawsze jest to możliwe. Czasami nawet jeśli jest możliwe zmieścić się w wymaganiach urbanistycznych – właściciele mogą chcieć czegoś więcej! Większy dom niż przepisy wymagają, bliżej granicy itd. I w tych przypadkach należy złożyć podanie do COA, dokładnie pokazując, co chcemy uzyskać. Plany takie następnie są przez miasto udostępniane najbliższym sąsiadom do wglądu, którzy po zapoznaniu się z nimi mogą wyrazić swoje poparcie lub sprzeciw na specjalnym otwartym dla publiczności spotkaniu, które zwykle odbywa się raz w miesiącu z udziałem radnych miejskich oraz fachowcami z urbanistycznych służb miejskich. Jeśli odstępstwa od zasad są małe i nie ma sprzeciwu sąsiadów, to wówczas takie spotkanie to formalność. Jeśli jednak miasto uzna, że odstępstwa są zbyt duże albo został zgłoszony sprzeciw sąsiadów, wówczas często dostajemy decyzję odmowną.
Od decyzji COA – odwoływać możemy się do OMB – Ontario Municipal Board – ale to już jest bardziej złożony proces i zwykle wymaga zaangażowania prawników.
http://www.domator.com/home.aspx
Maciek Czapliński
Mississauga
Wielu naszych słuchaczy jest obecnie posiadaczami nieruchomości. W pewnej chwili może zaistnieć sytuacja, że będą chcieli zamienić obecny dom na większy lub mniejszy. W jakiej kolejności to zrobić? Czy najpierw sprzedać obecny dom i dopiero później szukać nowego, czy odwrotnie, najpierw kupić, a później sprzedawać?
Kiedy kupujemy pierwszą nieruchomość, jest to zdecydowanie prostsze. Wówczas najczęściej jesteśmy w sytuacji, kiedy wynajmujemy nasze miejsce zamieszkania (chyba że mieszkamy u rodziny). W takiej sytuacji nie ma pośpiechu i stresu. Jedynym ograniczeniem w terminie przejęcia nowego domu jest długość wypowiedzenia, do którego jesteśmy zobowiązani w chwili znalezienia wymarzonej nieruchomości.
Zupełnie inaczej zaczyna wyglądać sytuacja, kiedy zamieniamy nieruchomości. Wówczas koordynacja sprzedaży i zakupu zaczyna być niezmiernie ważna. Ilość czynników, które należy brać pod uwagę, jest ogromna, z tym że nasza psychiczna odporność jest najważniejsza.
Mimo że mamy bardzo gorący rynek nieruchomości i trudno znaleźć właściwy dom, to ciągle osobiście preferuję, by najpierw sprzedać posiadaną nieruchomość, a dopiero po uzyskaniu wiążącej umowy kupna-sprzedaży kupować nową. Szczególnie jest to ważne w sytuacji, kiedy mamy duży "mortgage" do spłacania, a nie dysponujemy dostatecznymi dochodami, by spłacać dwa domy w tym samym czasie.
Zadają mi klienci czasami pytanie: "Co będzie, jak nie znajdziemy na czas właściwego domu?". W najgorszym przypadku – można wynająć na okres przejściowy apartament – choć w praktyce, jeśli zapewnimy sobie dostatecznie długi czas na poszukiwania (3 do 4 miesięcy), najczęściej nie będzie to konieczne! Konieczność wynajęcia (w ostateczności) mieszkania na krótki okres będzie dla wielu ludzi mniejszym złem niż konieczność utrzymywania dwóch nieruchomości. Czasami nawet wynajęcie mieszkania na okres poszukiwań może nam wyjść na dobre, gdyż mając sprzedany dom – możemy negocjacje prowadzić z pozycji siły.
Czasami sprzedając dom, który cieszy się dużym zainteresowaniem, można nawet dołożyć specjalną klauzulę pozwalającą na dodatkowe przedłużenie czasu opuszczenia domu o dodatkowe 60-90 dni. Jest to szczególnie łatwe, jeśli dom jest kupowany przez klientów, którzy wynajmują mieszkanie i kupują swój pierwszy dom. Często w takim przypadku można nawet zaproponować kupującym nasz dom zapłacenie ich czynszu za mieszkanie na dodatkowy miesiąc lub dwa.
Oczywiste jest, że jeśli wolą Państwo najpierw kupić nowy dom, a następnie sprzedawać obecny – logiczne jest również zapewnienie sobie w trakcie negocjacji kupna jak najdłuższego terminu przejęcia zakupionej nieruchomości. Da nam to czas na marketing i spokojną sprzedaż posiadanego domu.
Tak naprawdę duży wpływ na to, który wariant wybrać, ma tak zwana sytuacja rynkowa.
Jeśli mamy do czynienia z tak zwanym "buyers market", czyli nadmiarem domów do sprzedaży przy minimalnej liczbie kupujących – to zdecydowanie zacząłbym od sprzedaży, a zakupu w drugiej kolejności.
W sytuacji odwrotnej, tak zwanym "sellers market", co mamy obecnie – braku podaży domów – można zdecydować się na kupno najpierw, a sprzedaż później.
W przypadku sprzedaży najpierw, a kupna później mogą zaistnieć następujące problemy:
• może istnieć potrzeba ponownej przeprowadzki – jeśli na czas nie znajdziemy właściwej posiadłości,
• konieczność wynajmowania przejściowego miejsca zamieszkania,
• istnieje możliwość kary za wyrejestrowanie pożyczki – jeśli nie możemy jej przetransferować z jednej nieruchomości na drugą.
W przypadku najpierw kupna, a późniejszej sprzedaży typowe problemy to:
• jeśli zaistnieje problem z przejęciem kupionego domu – może być konieczne zerwanie umowy, co zwykle powoduje ogromne koszty prawne. Czasami może być potrzebnych kilka transakcji – efekt domina – wówczas koszty prawne mogą być astronomiczne!
• by zamknąć transakcję, może istnieć konieczność zorganizowania tak zwanego "bridge financing" – jest to czasami dogodne rozwiązanie, by zyskać na czasie, i łatwe w sytuacji, kiedy mamy duże "equity", ale w przypadku kiedy nasze zasoby finansowe są znikome – może to przekroczyć Państwa możliwości finansowe!
Domator Team przygotowuje specjalne seminarium dla planujących zakup nieruchomości. Kiedy i gdzie to seminarium będzie miało miejsce oraz jak można się zarejestrować, by zapewnić sobie miejsce?
Data seminarium dla planujących zakup nieruchomości została ustalona na 30 października. Jest to wtorek, a początek spotkania planujemy na 18.30. Seminarium jest oczywiście bezpłatne i przewidziane są przekąski. Jest ono organizowane wraz z oddziałem banku RBC, który zlokalizowany jest na rogu Glen Erin i Britania w Mississaudze.
Ogłaszamy to jako seminarium dla kupujących, ale zapraszamy do udziału wszystkich zainteresowanych rynkiem nieruchomości, z tym że liczba miejsc jest ograniczona i by zapewnić sobie udział, należy się zarejestrować.
Można to zrobić albo wysyłając e-mail do mnie: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript., albo telefonicznie, dzwoniąc pod numer 905-278-0007, lub w naszym biurze w Starskym 2.
Na seminarium poruszymy tematy związane m.in. z:
• bankowością – czyli pożyczki hipoteczne i różnego rodzaju kruczki prawne,
• procesem zakupu,
• przepisami i przywilejami dla kupujących po raz pierwszy,
• inspekcją domów.
Serdecznie zapraszamy!
Maciek Czapliński
Mississauga
Maćku, wspomniałeś, że temat dzisiejszej naszej rozmowy wyniknął z sytuacji, która ciebie dotknęła osobiście w ostatnich kilku dniach. O czym chcesz dziś opowiedzieć?
Niestety, nie jest to przyjemny temat, bo dotyczy śmierci. Tak się złożyło, że kilka dni temu odszedł nagle jeden z naszych klientów. Okaz zdrowia, nikt nie przewidział takiej sytuacji. I poza oczywistym stresem i tragedią rodzinną, pojawia się w takich sytuacjach temat, o którym nie lubimy myśleć. Co dalej? Jak poradzić sobie z nagłymi wydatkami, jak zapłacić pożyczki?
I o tym chciałbym porozmawiać dziś w aspekcie nieruchomości.
Kupującym nieruchomości banki zwykle oferują MORTGAGE INSURANCE. Nie jest to nic innego niż ubezpieczenie na życie (life insurance). Nie jest ono obowiązkowe, ale moim zdaniem, każdy powinien je mieć. Jeśli ktoś ma "mortgage", ale nie ma rodziny, o którą się musi martwić, lub nie jest tak zwanym głównym żywicielem rodziny – to być może ubezpieczenie nie jest aż tak konieczne. Natomiast osoba, która jest odpowiedzialna za rodzinę, szczególnie z małymi dziećmi, zdecydowanie powinna mieć takie ubezpieczenie.
Są dwa typy ubezpieczeń na życie – jeden oferowany przez banki, drugi oferowany przez niezależnych agentów. Są różne rodzaje ubezpieczeń (długo- i krótkoterminowe) i o nich powinni Państwo porozmawiać z agentami ubezpieczeniowymi, ale jest kilka różnic między ubezpieczeniami oferowanymi przez banki a indywidualnych agentów, o których należy wiedzieć.
Różnica pomiędzy ubezpieczeniem przez bank a przez agenta jest zasadnicza. W przypadku "bankowego" ubezpieczenia – w chwili śmierci ubezpieczonego – spłacana jest tylko pozostała (niespłacona część) pożyczki hipotecznej. Oznacza to, że rodzina nie będzie miała żadnego obciążenia na domu, ale również, jeśli było to jedyne ubezpieczenie, nie będzie miała żadnych innych pieniędzy i może być zmuszona do sprzedaży nieruchomości. Jedyną zaletą tego typu ubezpieczenia jest to, że raz ustalona stawka ubezpieczenia nie ulega zmianom wraz z wiekiem ubezpieczonych oraz nie ma rozróżnienia na palaczy i niepalących.
Natomiast w przypadku niezależnego ubezpieczenia w chwili śmierci ubezpieczonej osoby – rodzina dostaje ubezpieczenie do ręki i może zadecydować, co z nim zrobi. Pożyczka może zostać spłacona w całości, w części lub środki mogą zostać zainwestowane w lepszy sposób. Wstępna wysokość ubezpieczenia może być ustalana indywidualnie – i może przekraczać wartość "mortgage" – co może być bardzo istotne w przypadku rodziny z dziećmi.
W przypadku zmiany instytucji finansowej (kiedy przechodzimy z banku do banku z naszym "mortgage'em") – polisa nie ulega zmianie – w wypadku bankowego ubezpieczenia – polisa może utracić ważność. Polisę można kontynuować po spłaceniu pożyczki hipotecznej – w przypadku bankowego ubezpieczenia – polisa wygasa wraz ze spłatą pożyczki. Żadnych benefitów z namawiania, by się ubezpieczać. Nie jestem agentem ubezpieczeniowym i nie dostaję za to żadnych pieniędzy. Natomiast spotkałem się z wieloma sytuacjami, kiedy wydarzyło się nieszczęście, i wówczas okazało się, że nikt nie jest w stanie nam pomóc. Jeśli nie chcą Państwo polegać na jałmużnie, to warto pomyśleć o zabezpieczeniu w formie ubezpieczenia na życie i zdrowie!
No właśnie, wspomniałeś o ubezpieczeniu "na zdrowie". Powiedz o tym i czy są jeszcze inne rodzaje ubezpieczeń, które wiążą się z nieruchomościami, a o których powinniśmy wiedzieć?
TERMINAL ILLNESS INSURANCE. Bardzo ciekawy koncept. Wykupuje się ubezpieczenie na określoną sumę. Wydaje mi się, że maksymalny benefit wynosi 250.000 dol. Składki są zależne od wieku osoby ubezpieczanej i zwykle kontrakt podpisuje się na 10 lat. W wypadku choroby krytycznej potwierdzonej przez lekarza – ubezpieczenie wypłacane jest w całości. Suma ta pozwala osobie ubezpieczonej na walkę z chorobą, no i oczywiście, jeśli jest to możliwe w danej sytuacji, mamy o jeden problem mniej. Nie musimy martwić się, z czego utrzymamy rodzinę, czy zapłacimy "mortgage" (jeśli go mamy). Do chorób krytycznych zaliczane są między innymi zawał serca, rak itd. Najlepszym elementem tego ubezpieczenia jest to, że gdy nie skorzystamy z wypłaty "premium" – to nasze składki są nam zwracane w dużej części! Czyli takie ubezpieczenie to małe ryzyko finansowe – a w przypadkach krytycznych może pomóc w trudnej sytuacji!
Inne ubezpieczenia równie ważne, choć zupełnie inne, ale wiążące się z nieruchomościami, to:
HOME INSURANCE. Ubezpieczenie jest tak długo obowiązkowe, jak długo mamy "mortgage". Wymagane jest przez instytucję finansową jako forma zabezpieczenia pożyczki. "Mortgage" jest pożyczką udzielaną pod zastaw nieruchomości. W przypadku, gdyby dom się spalił i nie byłby ubezpieczony – a właściciele nie mieliby środków na jego pełną odbudowę – interes banku byłby poważnie zachwiany. Dlatego banki wymagają, by ubezpieczenie domu pokrywało tak zwany "replacement value". Oczywiście, ubezpieczenie domu, moim zdaniem, należy mieć nie tylko jak się ma Z"mortgage". Dom jest zwykle największą inwestycją życiową indywidualnego obywatela i we własnym interesie – należy mieć taką inwestycję ubezpieczoną. Ubezpieczenie domu nie jest zbyt kosztowne – wynosi około 500 – 1000 dol. w skali roku i zależy od wartości domu oraz, jak w przypadku ubezpieczeń samochodowych, od tak zwanych elementów polisy, jak na przykład wysokość wkładu własnego, maksymalna wysokość zobowiązań itd. Ubezpieczenie domu sprzedawane jest jako pakiet również pokrywający inne elementy ryzyka, jak na przykład włamania, pogryzienie przez psa i katastrofy naturalne. Ubezpieczenie domu można połączyć z ubezpieczeniem samochodu – zwykle daje to 10-proc. zniżkę.
HIGH RATIO MORTGAGE INSURANCE (CMHC lub GE Capital). Ubezpieczenie pożyczki hipotecznej jest obowiązkowe, jeśli "down payment" jest mniejszy niż 20 proc. Ubezpieczenie to jest formą zabezpieczenia pożyczki ze strony banku w przypadku, kiedy należałoby sprzedać dom w sytuacji przymusowej. Ubezpieczenie to płacone jest jednorazowo w chwili zakupu nieruchomości i uzależnione jest w sposób procentowy od wysokości "down payment". Przy 5 proc. wpłaty – wynosi obecnie 2,75 proc. od pożyczonej sumy. Przy np. 15 proc. wpłaty wynosi tylko 1,75 proc. od pożyczonej sumy. Na ogół składka za ubezpieczenie jest doliczana do pożyczki za "mortgage" i płacona jest razem z nią. Obowiązuje również podatek HST od wartości składki – który musi być zapłacony przy zamknięciu transakcji.
TITLE INSURANCE. Chroni przed utratą wartości rynkowej nieruchomości wynikającej z problemów prawnych. Chroni przed stratami finansowymi, które mogą wynikać z działalności oszustów na przykład rejestrujących nieautoryzowane pożyczki na nieruchomości. Koszt tego ubezpieczenia w stosunku do benefitów, jakie daje, jest marginalny i najważniejsze – tylko jednorazowy. Proszę pytać prawnika, który będzie zamykał transakcję, o to ubezpieczenie. Naprawdę warto je mieć! Przy cenie zakupu domu 500.000 dol. – ubezpieczenie wyniesie około 500 dol. – czyli bardzo niewiele.
Czasami słyszę określenie "bridge mortgage" albo "bridge financing" – o jakich "mostach" tu mówimy i kiedy mają one zastosowanie?
"Bridge mortgage" (w wolnym tłumaczeniu kredyt pomostowy) może być przydatny w wielu sytuacjach, ale dwie są najbardziej typowe.
Pierwsza jest taka: wyobraźmy sobie sytuację, że znajdujemy dom naszych marzeń i chcemy złożyć na niego ofertę, a nie mamy jeszcze sprzedanego naszego obecnego domu, wówczas ten rodzaj krótkoterminowej pożyczki może nam pomóc.
Druga typowa sytuacja jest taka, że sprzedaliśmy nasz obecny dom i kupiliśmy nowy, ale daty zamknięcia domów się nie zgadzają i przez moment musimy posiadać dwie nieruchomości. To jest właśnie typowy moment, kiedy "bridge mortgage" będzie przydatny.
Tak na marginesie, to właściwie sugerowałbym zawsze tak ustawiać zamknięcie zmienianych domów, by dom, który kupujemy, był przejmowany 1 – 2 tygodnie wcześniej niż dom, który sprzedajemy. Takie rozwiązanie zapewnia nam bezstresową przeprowadzkę oraz czas na pomalowanie i uporządkowanie nowego domu.
Istnieją dwa podstawowe rodzaje kredytów pomostowych:
1. Kredyt pomostowy, który spłaca istniejący kredyt hipoteczny i daje pieniądze kredytobiorcy, zaliczkę (down payment) na zakup nowego domu. Zwykle w tego typu układzie kredytobiorca nie jest zobowiązany do płatności miesięcznych. Kiedy pierwszy dom zostanie sprzedany i nastąpi zamknięcie transakcji, kredytobiorca spłaca kredyt pomostowy wraz z naliczonymi odsetkami. Dzięki tej opcji kredytobiorca ma tylko jedną miesięczną opłatę za kredyt hipoteczny, czyli płatności za kredyt hipoteczny na nowym domu. Sytuacja taka zwykle może trwać do 6 miesięcy. Jeśli będzie to miało miejsce dłużej, instytucja finansowa może zażądać spłacenia nagromadzonego oprocentowania. Ważne jest też to, że zanim banki udzielą takiego kredytu (prześlą pieniądze do prawnika), chcą widzieć wiążące umowy kupna i sprzedaży obu domów.
2. Kredyt pomostowy, który "pożycza" na zaliczkę (down payment) pod zastaw kapitału zgromadzonego w pierwszym domu. Tak jak w przypadku pierwszego rodzaju kredytu, kredytobiorcy zwykle nie mają miesięcznych płatności za sam kredyt pomostowy. Po prostu spłacą go wraz z odsetkami, gdy dom zostanie sprzedany. W przeciwieństwie do pierwszego scenariusza jednak w tego typu kredycie pomostowym kredytobiorca musi jeszcze opłacać płatności miesięczne za swój pierwszy dom, na którym ma kredyt hipoteczny, a także miesięczne płatności za kredyt hipoteczny na drugim domu. Ten rodzaj kredytu pomostowego nie jest dla osób o słabych nerwach lub finansowych problemach.
Jak w przypadku większości kredytów specjalnych, warunki kredytów pomostowych mogą się znacznie różnić pomiędzy bankami. Kredytobiorcy muszą się upewnić, że w pełni rozumieją zasady pożyczek, które biorą pod uwagę. Najlepsze oferty kredytów pomostowych zazwyczaj pochodzą od kredytodawcy, który zapewnia zarówno kredyt pomostowy, jak i pożyczkę hipoteczną na zakup drugiego domu.
Stawki oprocentowania kredytu pomostowego są wyższe niż zwykłe oprocentowanie kredytów hipotecznych. Oprocentowanie pożyczek pomostowych można różnić się aż o dwa punkty procentowe więcej niż konwencjonalne oprocentowanie kredytów hipotecznych.
Kredyty pomostowe mogą mieć znaczne opłaty i koszty związane z ich zamknięciem, czyniąc je kosztownym przedsięwzięciem. Opłaty i koszty różnią się pomiędzy bankami. Zwykle sam koszt manipulacyjny wynosi od 250 do 500 dolarów. Samo oprocentowanie liczone jest "day by day basis".
Czas trwania kredytu pomostowego (czasu, do kiedy musi być spłacony) może się znacznie różnić pomiędzy bankami. Typowy okres dla kredytu pomostowego wynosi maksimum jeden rok, ale pożyczkodawcy oferują kredyty pomostowe z warunkami nawet do 36 miesięcy.
Alternatywą dla kredytu pomostowego może być skorzystanie z "Home Equity Line of Credit" (HELOC) – jeśli ją posiadamy.
Korzystanie z HELOC w miejsce kredytu pomostowego ma pewne zalety. Większość kredytodawców nie nalicza za to żadnych dodatkowych kosztów. Ponadto w HELOC oprocentowanie może być niższe od oferowanych kredytów pomostowych w bankach.
Kiedy skorzystamy z HELOC jako sposobu uzyskania środków na "down payment", ważne jest, aby zrozumieć, że jako kredytobiorcy mamy trzy równoległe płatności:
1. hipotekę na pierwszym domu (kapitał i odsetki),
2. HELOC z miesięcznymi płatnościami (tylko odsetki),
3. hipotekę na drugim domu (kapitał i odsetki).
Jak widać, istnieje kilka opcji, które umożliwiają przez krótki okres posiadanie dwóch domów. Każda z nich, niestety, wymaga dodatkowych opłat i czasami nie jest to tanie, ale z drugiej strony, jest to często jedyna metoda, by kupić dom naszych marzeń lub sfinansować kupno w sytuacji, kiedy daty przejęcia i opuszczenia domu się nie zgadzają.
Zupełnie inny temat. Wczoraj media podały, że sprzedaż nieruchomości w obrębie GTA w sierpniu spadła w stosunku do ubiegłego roku o 12,90 proc., a w skali Kanady spadła o 8,9 proc. Jak byś to skomentował?
Warto oczywiście dodać, że według tych samych statystyk, średnia cena, porównując ten sam miesiąc, w obrębie GTA wzrosła o 6,5 proc.
Wyjaśnienie jest bardzo proste. Oczywiście należy pamiętać, że mieliśmy wyjątkowo upalny miesiąc. Wiele osób zamiast myśleć o zmianie domu, wybierało wyjazdy na północ lub w inne miejsca (wakacje). Ale to był tylko jeden składnik.
Prawdziwy powód to to, że ceny wywoławcze za domy wystawiane na sprzedaż w wielu przypadkach nie mają nic wspólnego z ich wartością. Domy często byle jakie i brudne są wystawiane za sumy, które odstraszają przeciętnego nabywcę. Rynek był zwykle napędzany przez kupujących po raz pierwszy i to oni nakręcali statystyki, jeśli chodzi o liczbę sprzedanych jednostek. Dziś, kiedy ceny są takie, jakie są, jest zdecydowanie mniej osób, które stać na zakup pierwszego domu.
Domów sprzedaje się mniej, za to są one znacznie droższe. Jest to trochę niebezpieczny trend, bo eliminuje on chcących kupić pierwszy dom. Z drugiej strony, zaowocuje to tym, że ceny zaczną się stabilizować i być może będą bardziej rozsądne niż obecnie.
Słyszymy w mediach określenia "power of sale" oraz "foreclosure". Czy mógłbyś je trochę przybliżyć i powiedzieć, na czym polegają różnice?
Gdy spłaty kredytów hipotecznych są opóźnione, kredytodawcy mają do dyspozycji dwie typowe opcje, aby odzyskać pożyczone pieniądze (mortgage): "power of sale" lub "foreclosure".
W Stanach Zjednoczonych kredytodawcy najczęściej wybierają tę drugą opcję – czyli "foreclosure". W Kanadzie preferowanym środkiem pozbywania się zadłużonych nieruchomości jest sprzedaż przy pomocy "power of sale".
Warto wiedzieć, na czym polega różnica w obu przypadkach.
Prawo do sprzedaży na mocy "power of sale" jest wpisane w Kanadzie do każdej umowy o kredyt hipoteczny. Prawo to daje pożyczkodawcy możliwość sprzedaży nieruchomości, kiedy pożyczkobiorca nie spłaca swoich zobowiązań, bez potrzeby ubiegania się o decyzję sądu. Nie będę wchodził w detale, jak sam proces przebiega i kiedy bank może wszcząć "power of sale", ale to, co jest ważne, to to, że prawo nakłada również pewne obowiązki i ograniczenia na pożyczkodawców. Czyli bank, sprzedając nieruchomość na podstawie POS (power of sale), musi przestrzegać pewnych zasad:
1. Cena, za którą bank sprzedaje nieruchomość, musi być uzasadniona i bazować na jej wartości rynkowej,
2. Proces sprzedaży nie może być odkładany w nieskończoność,
3. Bank musi negocjować cenę sprzedawanej nieruchomości z potencjalnymi nabywcami w dobrej wierze, starając się uzyskać jak najwyższą możliwą cenę,
4. Po sprzedaży nieruchomości – tracący ją ma prawo wglądu do wszystkich kosztów związanych ze sprzedażą,
5. Wszelkie nadwyżki środków odzyskanych ze sprzedaży muszą być przekazane do właściciela tracącego dom (mortgagor),
6. Z kolei tracący dom może być odpowiedzialny za wszelkie deficyty związane ze sprzedażą. Dlatego banki wymagają, by pożyczki z małym "down payment" były ubezpieczone w CMHC,
7. Tracący nieruchomość do ostatniej chwili (do zamknięcia) ma prawo do spłacenia zaległych długów i odzyskania traconej nieruchomości.
"Foreclosure" jest postępowaniem prawnym, w którym wierzyciel hipoteczny (bank) uzyskuje nakaz sądowy do usunięcia prawa właścicieli (tracących dom) do możliwości spłacenia długu i odzyskania traconej nieruchomości. W takim przypadku po wydaniu wyroku sądowego tracący dom traci wszelkie prawa do nieruchomości. Istnieją oczywiście ścisłe zasady proceduralne w tym procesie i trwa on zwykle znacznie dłużej niż POS. Jak wspomniałem, bank w tym przypadku zostaje wyłącznym właścicielem nieruchomości i proces sprzedaży przebiega zupełnie inaczej:
1. Bank ma prawo sprzedać nieruchomość za cenę, jaka mu odpowiada, i nie musi się z tego tłumaczyć przed byłym właścicielem,
2. Proces sprzedaży nie musi być natychmiastowy,
3. Wierzyciel hipoteczny nie musi negocjować z potencjalnymi nabywcami w dobrej wierze, by uzyskać najlepszą cenę,
4. Wszelkie nadwyżki środków uzyskanych ze sprzedaży stają się własnością banku i nie są przekazywane do tracących dom,
5. Właściciel jest uprawniony do wglądu w rozliczenia przed ostatecznym nakazem sądowym, lecz nie później,
6. Jeśli istnieje niedobór środków na spłacenie pożyczki, bank nie może ubiegać się o odzyskanie ich od właściciela.
Wspomniałeś, że "power of sale" jest głównie stosowane w Kanadzie, a "foreclosure" w USA. Czy to ma jakieś znaczenie, twoim zdaniem?
Moja osobista teoria jest taka, że powszechne stosowanie "foreclosure" w USA przyczyniło się w znaczny sposób do spadku wartości nieruchomości. System, który stosujemy w Kanadzie, czyli sprzedaż zadłużonych nieruchomości przy pomocy "power of sale", jest bardziej stabilny dla rynku.
Dlaczego tak jest? Otóż jak powiedziałem w pierwszej części, że "power of sale" nakłada na bank obowiązek sprzedaży odebranych domów według wartości rynkowej i nakłada na bank obowiązek rozliczenia się ze wszystkich pieniędzy. Powoduje to, że nawet zabrane przez bank domy są sprzedawane w podobnej cenie jak wszystkie inne domy wystawiane na rynek MLS w danej okolicy.
Odwrotnie dzieje się w USA, jest to forma wolnej amerykanki. Jak bank czy jedna z wielu często mało znanych instytucji finansowych uzyska bezwarunkowe prawa do nieruchomości przy pomocy "foreclosure", to wówczas może sprzedać nieruchomość, kiedy chce i za ile chce, i nic nikomu do tego! Powoduje to, że na rynku mogą się znaleźć domy nawet w dobrych dzielnicach wystawione znacznie poniżej wartości rynkowej, bo bank po prostu chce odzyskać swoje pieniądze. Jest to superokazja dla kupujących, ale to ma wpływ na ceny sprzedaży i w sposób automatyczny pociąga w dół wartość wszystkich pozostałych nieruchomości w danej okolicy. Ci, którzy chcą sprzedać dom, bazując na wartości rynkowej, nagle muszą konkurować z domami wystawionymi przez banki za znacznie mniejsze pieniądze.
Wiadomo, że potencjalni kupujący będą w pierwszej kolejności szukali okazji w postaci "foreclosure", a domy wstawiane przez właścicieli będą stały na rynku. Ci, jak muszą sprzedać, będą zmuszeni do obniżenia ceny, by znaleźć chętnych, i zaczyna się napędzać efekt czarnej dziury. Ceny idą w dół, brak chętnych do zakupu, ceny spadają i zaczyna się panika. Ponieważ, jak wiemy, w Stanach pieniądze na domy były do niedawna pożyczane na prawo i lewo bez sprawdzania nawet możliwości spłacania pożyczki i cały kraj bazował na spekulacji – potencjalnych obiektów sprzedawanych przy pomocy "foreclosure" nie brakuje i przez wiele jeszcze lat nie będzie ich brakowało.
Na szczęście w Kanadzie mieliśmy i mamy zupełnie inną politykę pożyczania pieniędzy i dlatego, pomimo że często słyszę pytanie, czy u nas tak będzie jak w USA, jestem przekonany, że NIE! My mamy rynek nieruchomości zbudowany na zdecydowanie bardziej stabilnych zasadach – i dlatego nie należy się obawiać inwestycji w nieruchomości.
Kupując "starsze" nieruchomości, możemy spodziewać się pewnych problemów technicznych i środowiskowych. Czy możesz coś na ten temat powiedzieć?
Problemy techniczne mogą wystąpić nawet w relatywnie nowych domach, jeśli nie są one właściwie pielęgnowane. Zwykle podstawowe problemy są łatwe do wychwycenia w czasie rutynowej inspekcji technicznej domu. Natomiast problemy, o których chciałbym dziś powiedzieć, są czasami trudne to wychwycenia i nie są często widoczne na pierwszy rzut oka. Problemy te dotyczą zwykle starszych budynków.
Zakopane w ziemi zbiorniki na olej opałowy. Jest to coraz rzadszy problem, ale ciągle od czasu do czasu – szczególnie w podmiejskich nieruchomościach – zdarzają się domki, w których "medium" opałowym był olej przechowywany w zbiorniku zakopanym w ziemi. Po latach taki zbiornik może zacząć przeciekać, gdyż rdza robi swoje. Oczywiste jest, że powodować może to ogromne skażenie terenu i, co za tym idzie – duże problemy techniczne. Domy takie są bardzo trudne do ubezpieczenia. W chwili obecnej wręcz wymagane jest usunięcie takiego zbiornika z ziemi i zastąpienie go nowym. Wiążą się z tym ogromne koszty.
Aluminiowe okablowanie domu nie jest tak naprawdę problemem, ale media poprzez nagłaśnianie sprawy zrobiły z tego problem. Aluminium stosowano w końcowych latach 70., kiedy brakowało miedzi, bo ta była potrzebna do produkcji amunicji na wojnę w Korei. Nie jest ono stosowane obecnie, ale ciągle spotykamy wiele domów z tym typem okablowania. Jeśli tylko zachowamy właściwe środki ostrożności, to nie będziemy mieli żadnych problemów. Wbrew powszechnej opinii nie jest wcale trudno znaleźć firmę, która ubezpieczy nasz dom. Zwykle jednak będzie wymagana specjalna inspekcja przeprowadzona przez ESA (Electrical Safety Authority).
UFFI – było używane jako środek izolacyjny w latach 70. Zostało ono wycofane całkowicie z użytku w Kanadzie w latach 80. Najbardziej rozpowszechniony środek ten był w latach 1975–78. W tym czasie ocieplono przy jego pomocy w Kanadzie około 100.000 domów. W tych latach istniał nawet specjalny program rządowy, który dopłacał właścicielom domów, by docieplali je przy pomocy UFFI.
Okazało się, że ta początkowo cudowna izolacja wydzielała gaz – formaldehyd. Jego obecność została dość szybko połączona z podrażnieniami dróg oddechowych, chronicznym katarem, bólami głowy, ogólnym zmęczeniem, a nawet sugerowano, że może wywoływać raka. Spowodowało to prawdziwą panikę, do tego stopnia, że domy, które posiadały UFFI, stały się bardzo trudne do sprzedaży. Rząd federalny został zmuszony pod naporem opinii publicznej do wprowadzenia programu pomagającego finansowo właścicielom domów w usunięciu UFFI.
Prowadzone intensywne badania laboratoryjne próbujące potwierdzić szkodliwość UFFI nigdy nie zakończyły się sukcesem. Okazało się, że gaz zawarty w piance szybko ulegał rozpadowi. Po latach na skutek rozpadu i ulatniania się formaldehydu problem praktycznie przestał istnieć. Warto dodać, że w USA UFFI zostało ponownie wprowadzone do użytku w 1983 roku i jest powszechnie używanym materiałem izolacyjnym, gdyż nic nie potwierdziło jego szkodliwości.
Vermiculite Insulation – była używana prawie przez 60 lat pod nazwą Zonollite. Zaprzestano jej stosowania w połowie lat 80. Liczbę domów zaizolowanych przy jej pomocy w Stanach i Kanadzie szacuje się na 16 milionów. Jest to mineralna izolacja wytwarzana z surowca pozyskiwanego ze złoża w miejscowości Libby w Montanie. Surowiec ten po poddaniu prażeniu zachowywał się podobnie jak popcorn i tworzył kryształy bardzo lekkie o dobrych właściwościach izolacyjnych. Używano jej jako sypkiej izolacji na poddaszach lub do izolacji ścian zewnętrznych zmieszanej z cementem. Oczywiście po jakimś czasie okazało się, że produkt ten zawiera stężenie azbestu do 1 proc. – i pojawił się kłopot. Często izolacja ta mylona jest z izolacją z celulozy, włókna szklanego (fiberglass) czy wełny mineralnej (rock wool). Rozpoznanie jest proste. Granulki mają kolor brązowo-różowy lub brązowo-srebrny i mają kształt małej harmonii.
Azbest – od dawna jest on kojarzony z materiałem, który może powodować raka. Wdychane drobne pyłki azbestu osadzają się w płucach. Jak wprowadzano azbest jako materiał izolacyjny, widziano jego świetne właściwości – wysoką odporność i niską przewodność cieplną. Większość domów, w których na przełomie wieku instalowano instalację wodną (kaloryfery), miało rury rozprowadzające gorącą wodę zawinięte matami azbestowymi – nadal jest to spotykane w wielu starych domach.
Zabawne jest to, że wpadamy w panikę, słysząc o potencjalnych skażeniach (które występują w znikomej liczbie domów), a tym samym zapominamy o właściwej wentylacji i wymianie powietrza w nowych domach. Na skutek wielkiej ilości sztucznych produktów używanych obecnie w budownictwie, jak i faktu, że używamy w kółko tego samego powietrza – okazuje się, że potrafi być ono skażone 100-krotnie bardziej niż to, co jest na zewnątrz naszych domów. Tak więc pamiętajmy o wentylacji i wymianie powietrza w naszych mieszkaniach!
Poważnym problemem naszych czasów są tak zwane "grow houses", czyli domy, w których uprawiano "trawkę" (marihuanę).
Jest to ostatnio największym problemem, na który możemy trafić. Najgorsze jest to, że często nie wiemy o problemie, gdy jeszcze nie jest za późno. Domy, w których uprawiano "trawkę" na większą skalę, mają problemy z grzybem, co może spowodować poważne konsekwencje zdrowotne, prawne oraz spadek wartości naszego domu. Jest to na tyle obszerny temat, że zajmiemy się nim innym razem.
Maciek Czapliński
Mississauga
905-278-0007
Kupując "starsze" nieruchomości, możemy spodziewać się pewnych problemów technicznych i środowiskowych. Czy możesz coś na ten temat powiedzieć?
Problemy techniczne mogą wystąpić nawet w relatywnie nowych domach, jeśli nie są one właściwie pielęgnowane. Zwykle podstawowe problemy są łatwe do wychwycenia w czasie rutynowej inspekcji technicznej domu. Natomiast problemy, o których chciałbym dziś powiedzieć, są czasami trudne to wychwycenia i nie są często widoczne na pierwszy rzut oka. Problemy te dotyczą zwykle starszych budynków.
Zakopane w ziemi zbiorniki na olej opałowy. Jest to coraz rzadszy problem, ale ciągle od czasu do czasu – szczególnie w podmiejskich nieruchomościach – zdarzają się domki, w których "medium" opałowym był olej przechowywany w zbiorniku zakopanym w ziemi. Po latach taki zbiornik może zacząć przeciekać, gdyż rdza robi swoje. Oczywiste jest, że powodować może to ogromne skażenie terenu i, co za tym idzie – duże problemy techniczne. Domy takie są bardzo trudne do ubezpieczenia. W chwili obecnej wręcz wymagane jest usunięcie takiego zbiornika z ziemi i zastąpienie go nowym. Wiążą się z tym ogromne koszty.
Aluminiowe okablowanie domu nie jest tak naprawdę problemem, ale media poprzez nagłaśnianie sprawy zrobiły z tego problem. Aluminium stosowano w końcowych latach 70., kiedy brakowało miedzi, bo ta była potrzebna do produkcji amunicji na wojnę w Korei. Nie jest ono stosowane obecnie, ale ciągle spotykamy wiele domów z tym typem okablowania. Jeśli tylko zachowamy właściwe środki ostrożności, to nie będziemy mieli żadnych problemów. Wbrew powszechnej opinii nie jest wcale trudno znaleźć firmę, która ubezpieczy nasz dom. Zwykle jednak będzie wymagana specjalna inspekcja przeprowadzona przez ESA (Electrical Safety Authority).
UFFI – było używane jako środek izolacyjny w latach 70. Zostało ono wycofane całkowicie z użytku w Kanadzie w latach 80. Najbardziej rozpowszechniony środek ten był w latach 1975–78. W tym czasie ocieplono przy jego pomocy w Kanadzie około 100.000 domów. W tych latach istniał nawet specjalny program rządowy, który dopłacał właścicielom domów, by docieplali je przy pomocy UFFI.
Okazało się, że ta początkowo cudowna izolacja wydzielała gaz – formaldehyd. Jego obecność została dość szybko połączona z podrażnieniami dróg oddechowych, chronicznym katarem, bólami głowy, ogólnym zmęczeniem, a nawet sugerowano, że może wywoływać raka. Spowodowało to prawdziwą panikę, do tego stopnia, że domy, które posiadały UFFI, stały się bardzo trudne do sprzedaży. Rząd federalny został zmuszony pod naporem opinii publicznej do wprowadzenia programu pomagającego finansowo właścicielom domów w usunięciu UFFI.
Prowadzone intensywne badania laboratoryjne próbujące potwierdzić szkodliwość UFFI nigdy nie zakończyły się sukcesem. Okazało się, że gaz zawarty w piance szybko ulegał rozpadowi. Po latach na skutek rozpadu i ulatniania się formaldehydu problem praktycznie przestał istnieć. Warto dodać, że w USA UFFI zostało ponownie wprowadzone do użytku w 1983 roku i jest powszechnie używanym materiałem izolacyjnym, gdyż nic nie potwierdziło jego szkodliwości.
Vermiculite Insulation – była używana prawie przez 60 lat pod nazwą Zonollite. Zaprzestano jej stosowania w połowie lat 80. Liczbę domów zaizolowanych przy jej pomocy w Stanach i Kanadzie szacuje się na 16 milionów. Jest to mineralna izolacja wytwarzana z surowca pozyskiwanego ze złoża w miejscowości Libby w Montanie. Surowiec ten po poddaniu prażeniu zachowywał się podobnie jak popcorn i tworzył kryształy bardzo lekkie o dobrych właściwościach izolacyjnych. Używano jej jako sypkiej izolacji na poddaszach lub do izolacji ścian zewnętrznych zmieszanej z cementem. Oczywiście po jakimś czasie okazało się, że produkt ten zawiera stężenie azbestu do 1 proc. – i pojawił się kłopot. Często izolacja ta mylona jest z izolacją z celulozy, włókna szklanego (fiberglass) czy wełny mineralnej (rock wool). Rozpoznanie jest proste. Granulki mają kolor brązowo-różowy lub brązowo-srebrny i mają kształt małej harmonii.
Azbest – od dawna jest on kojarzony z materiałem, który może powodować raka. Wdychane drobne pyłki azbestu osadzają się w płucach. Jak wprowadzano azbest jako materiał izolacyjny, widziano jego świetne właściwości – wysoką odporność i niską przewodność cieplną. Większość domów, w których na przełomie wieku instalowano instalację wodną (kaloryfery), miało rury rozprowadzające gorącą wodę zawinięte matami azbestowymi – nadal jest to spotykane w wielu starych domach.
Zabawne jest to, że wpadamy w panikę, słysząc o potencjalnych skażeniach (które występują w znikomej liczbie domów), a tym samym zapominamy o właściwej wentylacji i wymianie powietrza w nowych domach. Na skutek wielkiej ilości sztucznych produktów używanych obecnie w budownictwie, jak i faktu, że używamy w kółko tego samego powietrza – okazuje się, że potrafi być ono skażone 100-krotnie bardziej niż to, co jest na zewnątrz naszych domów. Tak więc pamiętajmy o wentylacji i wymianie powietrza w naszych mieszkaniach!
Poważnym problemem naszych czasów są tak zwane "grow houses", czyli domy, w których uprawiano "trawkę" (marihuanę).
Jest to ostatnio największym problemem, na który możemy trafić. Najgorsze jest to, że często nie wiemy o problemie, gdy jeszcze nie jest za późno. Domy, w których uprawiano "trawkę" na większą skalę, mają problemy z grzybem, co może spowodować poważne konsekwencje zdrowotne, prawne oraz spadek wartości naszego domu. Jest to na tyle obszerny temat, że zajmiemy się nim innym razem.
Maciek Czapliński
Mississauga
905-278-0007
Nie jest tajemnicą, że od wielu już lat ceny nieruchomości idą w górę. Ci, którzy chcą kupić swój pierwszy dom (mieszkanie), mocno się zastanawiają, czy mogą sobie na to pozwolić. Co byś radził? Jak kupić własną nieruchomość i być w stanie ją spłacać?
Rzeczywiście, kiedy popatrzymy z perspektywy czasu, to nieruchomości od lat idą w górę. Niestety, nie można powiedzieć tego samego o zarobkach. Kiedy spojrzymy na ceny z perspektywy 10 lat, czyli jako cezurę weźmiemy pamiętny 11 września 2001 roku, to można powiedzieć, że ceny są wyższe przynajmniej o 50 proc. Z tym że oprocentowanie jest niższe o 50 proc. również. Zawsze wspominamy "stare" czasy z rozczuleniem, ale jak się znaleźć w obecnych realiach? Jak ludzie, których zarobki nie są zbyt wysokie, mogą wystartować i kupić swój pierwszy dom? Nie jest to takie proste, ale nie jest to też beznadziejne.
Naturalne jest, że "kupujący po raz pierwszy" , chcąc kupić coś własnego, często patrzą na cenę i wybierają zwykle to, co jest najtańsze. Najczęściej jest to condo, w drugiej kolejności townhouse. Pytanie jest – czy to, co ma najniższą cenę zakupu, zawsze jest "najtańsze" w utrzymaniu?
Popatrzmy na liczby:
Weźmy pod uwagę condo za 250.000 dol. Załóżmy, że ktoś ma 20 proc. down payment, czyli mortgage bez CMHC insurance – przy obecnych niskich oprocentowaniach, od 200.000 wyniesie 882 dol. – to mało, ale po dodaniu maintenance około 570 dol. (wszystko bez TV cable) oraz podatku od nieruchomości na poziomie 200 tys. dol. na miesiąc, to spłata całkowita wyniesie 1652 tys./miesiąc. Nie jest to już tak mało!
Pytanie jest – czy są lepsze opcje? Moim zdaniem, są! I są to rozwiązania znane od lat, czyli sprawdzone.
Osobiście sugerowałbym poszukanie takiej nieruchomości, która miałaby tak zwany "rental potential". Myślę tu na przykład o semi detached (są tańsze) w Brampton. Wiem, że Polacy nie lubią tego miasta, ale ceny są tam dobre i w przedziale od 330 do 400 tys. jest spory wybór. Sugerowałbym popatrzeć na bungalow lub backsplit z garażem i osobnym wejściem do piwnicy.
Przy tym samym założeniu, czyli 50 tys. dol. na down payment – mortgage będzie wynosił 280 tys. dol. plus 4,2 tys. premia CMHC. Spłata rozłożona na 25 lat amortyzacji przy obecnym zmiennym oprocentowaniu wyniesie około 1253 dol./m. Dodajmy 300 dol. za podatek i 300 za utilities. Razem jest to 1852 dol./miesiąc!!! Dużo – teoretycznie tak, ale jeśli wynajmiemy piwnicę za 700 – 800 dol. to okazuje się, że nasza spłata wyniesie miesięcznie około 1100 – 1200 dol., czyli tyle co obecnie kosztuje wynajęcie 2-sypialniowego mieszkania w dość słabym bloku!
Trzeba też pamiętać, że ze spłaty 1253 dol. – spora część pozostaje nam w kieszeni!
Czy warto to robić?
Tak! Wydatki i dochody związane z wynajmowaniem są ODPISYWANE OD PODATKUJeśli ktoś zdecydowanie nie lubi wynajmowania "obcym", może warto pomyśleć o takim domu w, którym mogą zamieszkać rodzice i dorosłe dzieci jako dwie rodziny. To też jest znakomita szansa na oszczędzanie.
Warto wspomnieć, jakie typy domów nadają się do wynajmowania najlepiej. Są to zwykle domy parterowe (bungalow) albo 4- lub 5-poziomowe back splits. To jest taki dom, w którym tył jest wyżej niż przód. Niektóre side splits też się do tego znakomicie nadają.
To, na co należy zwracać uwagę, kupując takie domy, to osobne wejście, które zapewni prywatność, duże okna w piwnicy oraz jej przyzwoita wielkość.
Czy mogę sobie pozwolić na dom? Tym razem chciałabym zapytać o starszych ludzi, którzy mają własne domy – najczęściej dawno spłacone. Jak wiemy, emerytury w Kanadzie nie są duże. Jak utrzymać dom z emerytury?
Żyjemy w jednym z najlepszych krajów na świecie, ale niestety emerytury są tu niskie i wiem, że trudno jest z emerytury utrzymać nieruchomość, jeśli nie mamy znacznych dochodów. Pozytywne jest to, że wielu emerytów kupowało nieruchomości lata temu i obecnie te domy są warte bardzo dużo. Wystarczy popatrzyć na rejon Roncesvalles, gdzie domy sięgają obecnie poziomu 800 – 900 tys. dol.!!! Niestety, są to często domy, które wymagają sporych wydatków na utrzymanie i czasami wymagają kosztownych napraw. Rozumiem, że w pewnym wieku przeprowadzki są bardzo kłopotliwe, ale mimo wszystko warto się zastanowić nad opcjami.
Pierwsza opcja to CHIP – Canada Home Investment Plan – o którym rozmawialiśmy niedawno i który uznaliśmy jako "scam", przy pomocy którego wyciąga się pieniądze od emerytów.
Druga opcja to "secured line of credit", która na dłuższą metę może też prowadzić do utraty kontroli nad nieruchomością.
Trzecia to tak zwane "downsizing" – czyli sprzedaż domu i kupno tańszej nieruchomości (niższe koszty utrzymania i niższe podatki) – różnicę można zainwestować, a otrzymany z inwestycji dochód pomoże nam w rodzinnym budżecie. Bez trudu można znaleźć inwestycję dającą 5 proc. zwrotu w skali rocznej – czyli 100.000 dol. daje nam 5000 dol. – odpowiednio 300 tys. – 15 tys. – czyli jak dobra kanadyjska emerytura!
Czwarta opcja to połączenie down sizing z wynajmowaniem.
Jeśli zrobimy dokładnie to, co sugeruję "kupującym po raz pierwszy", czyli kupimy nieruchomość z potencjałem do wynajęcia i jednocześnie sprzedamy naszą spłaconą już nieruchomość, to po pierwsze, najprawdopodobniej kupimy mniejszy dom za gotówkę. Czyli wynajmowana piwnica za 800 dol./miesiąc zapłaci za nasze podatki oraz utilities. Najprawdopodobniej zostanie nam z tej sumy około 300 dol./miesiąc dodatkowo, jeśli mamy nadwyżkę ze sprzedaży, możemy to zainwestować i z tych pieniędzy mieć dodatkowy dochód.
To, o czym rozmawiamy, wymaga indywidualnych rozmów, dlatego wszystkich zainteresowanych zapraszam na bezpłatne konsultacje bez zobowiązań. Kto pyta, nie błądzi!
Maciek Czapliński
Mississauga
905-278-0007
Jak się odbywa wycena domu? Na jakiej podstawie agenci ustalają cenę?
Każdy dom jest tyle wart, ile ktoś jest skłonny za niego zapłacić. Na cenę ma wpływ bardzo wiele czynników.
Istotnym czynnikiem jest aktywność rynku – jeśli jest to rynek sprzedających (sellers market) – to jest miejsce na zawyżanie ceny. Jeśli jest odwrotnie – panuje rynek kupujących (buyers market) – należy wyceniać dom bardzo realistycznie – a nawet czasami zaniżyć cenę, by sprzedać dom blisko ceny wywoławczej. Aktualnie rynek jest bardzo chłonny, bo brakuje dobrze wycenionych domów.
Innym czynnikiem mającym wpływ na cenę jest lokalizacja! W pewnych miejscach kupujący są skłonni płacić nawet wygórowaną cenę, tylko by kupić tam nieruchomość. Inne lokalizacje – jak na przykład słynne okolice Jane/Finch – nawet niskie ceny z trudnością ściągają chętnych do kupna!
Inne czynniki, o których warto wspomnieć, to pora roku, podaż i popyt, oprocentowanie, sytuacja polityczna i szereg innych.
Zacznijmy od tego, jak agenci podchodzą do wyceny nieruchomości. Najważniejszym narzędziem są statystyki MLS. Agenci mogą w każdej chwili sięgnąć do archiwów MLS – i sprawdzić, za jaką cenę sprzedały się lub nie sprzedały się podobne nieruchomości do tej, którą chcemy wycenić. Porównuje się wielkość, typ, lokalizację oraz wykończenie domu. Oczywiście statystyki są tylko pomocą – do właściwej wyceny potrzebny jest instynkt, który przychodzi z doświadczeniem i wyczuciem rynku!
Agenci, bazując na statystykach, proponują cenę wywoławczą, ale na ostateczną cenę, za którą dom zostanie wystawiony, ogromny wpływ mają właściciele, gdyż to do nich należy ostateczna decyzja. Niestety, często się zdarza, że cena zostaje zbyt zawyżona.
Tendencja do zawyżania ceny przez właścicieli jest zupełnie naturalnym odruchem. Każdy uważa swój dom za "najlepszy", każdy z nas wie najlepiej, ile w dom zainwestował pieniędzy oraz osobistych emocji. Brak obiektywizmu często stoi na drodze do właściwej oceny faktycznej wartości nieruchomości. Czasami zawyżanie ceny wynika z braku znajomości rynku, a czasami z chęci zminimalizowania strat, jeśli dom był kupiony zbyt drogo lub pochłonął nadmierną ilość pieniędzy na renowację.
Chciałbym podać kilka zasad, które pozwolą słuchaczom zrozumieć, jak działa rynek, i które mogą się przydać, kiedy będą państwo planowali sprzedaż własnego domu.
1. Im niższa cena wywoławcza, tym nieruchomość wzbudzi zainteresowanie większej liczby potencjalnych kupców i dzięki temu może zostać szybciej sprzedany;
2. Im cena wywoławcza jest bliższa realnej ceny rynkowej – tym wyższe i bardziej realne są składane oferty;
3. Atrakcyjnie wyceniona nieruchomość powoduje, że można spodziewać się kilku ofert, co może dać państwu szansę uzyskania ceny wyższej od wywoławczej;
4. Agenci real estate – którzy pracują w danej okolicy, doskonale orientują się w cenach nieruchomości, dobrze wyceniony dom będzie przez nich chętniej pokazywany i agenci będą zachęcać do jego kupna;
5. Trafiona cena nie musi być zmieniana co kilka dni.
Jeśli dom został wprowadzony na rynek za zbyt wysoką cenę, to w miarę czasu nastąpić muszą zmiany ceny (price adjustments). Zniecierpliwiony właściciel, chcąc zobaczyć ofertę, może być zmuszony do obniżenia ceny wywoławczej nawet poniżej ceny rynkowej!
Ile zwykle udaje się w dzisiejszych warunkach utargować z ceny domu?
Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Jak zawsze wszystko zależy od sytuacji i okoliczności oraz miejsca. Rynek nieruchomości jest rynkiem lokalnym. Wiele zależy od podaży i popytu w danej okolicy. Jak wspomniałem, w Metro Toronto rynek jest bardzo chłonny, ciekawe i dobrze wycenione nieruchomości znikają szybko.
W normalnym zrównoważonym rynku wielu właścicieli, wystawiając swój dom do sprzedaży, zostawia miejsce na negocjację. Zwykle jest to 3-5 proc. powyżej tego, co naprawdę chcieliby oni uzyskać. Zdarzają się jednak przypadki, w których cena jest zawyżona o 10 – 15 proc. Nadmierne zawyżenie ceny prowadzi do nikłego zainteresowania domem. Dom, który znajduje się długo na rynku, w miarę czasu wzbudza coraz mniejsze zainteresowanie. Jeśli zdarzy się, że właściciel domu naprawdę jest zmuszony do szybkiej sprzedaży – może doprowadzić to do sytuacji, że dom zostanie sprzedany znacznie poniżej oczekiwań. Często superokazje dla kupujących wynikają z nieprzemyślanego zawyżenia ceny przez sprzedających.
Właściciel zbyt wysoko wycenionego domu liczy często, że pomimo ceny ktoś złoży ofertę. Zdarza się to czasem, ale cena bywa zwykle za niska i prowadzi do frustracji obu stron.
Agenci orientujący się w cenach domów w danej okolicy będą z daleka omijać te, które są zbyt wysoko wycenione. Jeśli nawet ktoś ten dom zobaczy, to porównując go z innymi domami w okolicy, szybko zorientuje się, że ma do czynienia ze złą inwestycją.
Wróćmy jednak do pytania. Niestety, w ostatnim okresie, ponieważ podaż jest nikła i jest wielu chętnych do kupna, mamy często nawet sytuacje odwrotne, czyli przebijanie wystawionej ceny. Oczywiście pod warunkiem, że dom nie jest wystawiony znacznie powyżej wartości. Tak więc utargowanie na dzień dzisiejszy od 2 do 4 proc. ceny wywoławczej jest tym, czego się możemy spodziewać.
Maciek Czapliński
905-822-2422