Eliminując złodzieja,
dajesz sobie szansę
I pomyśleć, że jeszcze kilkadziesiąt lat wstecz wystarczało, gdy pracował ojciec rodziny. Tę prawdę przypomniała mi bardzo miła Pani (za swoje teksty zasługująca na Nobla z ekonomii), ale na tym dyskurs się zakończył, na wnioski już nie było chęci, mimo że wiem, że Ona wie, jakie są powody zmian, dlaczego kobiety też muszą pracować poza domem – bo brakuje – to jej słowa, ale dlaczego się tak pogorszyło? Wie, ale powiedzieć nie potrafi, musiałaby przyznać się do swojego błędu, ostatecznie od długiego już czasu popiera te różne nowinki, zmiany i w ogóle głupoty w rodzaju "równouprawnienia", zmuszające kobiety do roboty, do zarabiania. Tak było dobrze, ale idziemy z postępem. Fenicjanie wymyślili pieniądze, ale trochę za mało – w tym twierdzeniu jest błąd, pieniądze są potrzebne, ale rządzi nimi sekta, wymuszając niewolnictwo innych, całej prawie reszty (bez Irańczyków).
Wykombinowano feministki i równouprawnienie, nie w celu poprawy statusu kobiet, ale aby je zapędzić do roboty, i to na gorszych warunkach, aby móc bez przerwy wmawiać, że są źle traktowane, wykorzystywane, a tym samym inspirować feministki do ciągłego wygadywania głupot, rozbijania rodziny. Feministki, zwolenniczki aborcji, ekolodzy, w trochę innych sprawach, ale mają mieszać, rozbijać, protestować, wywierać i w ogóle buntować... ale to że te wszystkie grupy są sowicie opłacane przez różne rządy, instytucje, zależnie od potrzeb, to tylko taka słodka tajemnica. Jedna Pani drugiej Pani chwaliła się, jakiego dobrego ma męża, po urodzeniu córeczek nie pozwolił mi pracować, pracował sam... ale zapomniała dodać, że i w PRL obowiązywał urlop macierzyński i praca podczas tego urlopu wiązała się z ostracyzmem, sąsiadki mogły być zdegustowane. Było ciężko, ale wegetacja była zapewniona, zresztą i tutaj żyje się od czeku do czeku, na styk, a banki tylko czyhają... niewolnictwo że hej.
Każdy z nas ma przyzwyczajenia i nawyki wyniesione z rodzinnego domu, ale po zmianie otoczenia, m.in. małżeństwie, przyjmujemy jakieś nowe zasady, coś się zmienia, przystosowujemy się do partnera i nierzadko, po latach orientujemy się, że wiele straciliśmy, często żal zmiany ideałów, poprzednie okazują się jakieś mądrzejsze, warte kontynuacji... ale trzeba się pogodzić, odwrót nie jest możliwy... (???). Podobnie jest w dzisiejszej szkole, nauczyciel zamiast budzić szacunek, przekazywać wiedzę i wartości, zmuszony jest ulegać zachciankom podopiecznych, bać się, bo podejmowane próby zrobienia czegoś z sensem grożą konsekwencjami, poprawność polityczna wymusza podporządkowanie się liberalnym nakazom.
Po ostatnich kilku strzelaninach ci bardzo przemądrzali, narzucający swoje teorie, zastanawiają się, co było i jest powodem, promuje się różne recepty, ale o tym, aby przywrócić szkole możliwość nauczania i wychowania, propozycje nie padną. Będą za to nowe zakazy i przepisy niczego w gruncie rzeczy niepotrafiące zmienić, tych metod już od lat używa się w walce z narkomanią, prostytucją, alkoholizmem, bez skutku.
Wiąże mi się to wszystko z opiniami dla mnie dziwnymi – a co my możemy zrobić, wszyscy tacy sami złodzieje i zmienić czegokolwiek nie jesteśmy w stanie... (???). Często słychać takie dykteryjki od osób, które wiedzą lepiej... mają zadłużony, a nawet spłacony dom i samochód, potrzebują tylko świętego spokoju. A może jednak lepiej zaryzykować i wymieniać, złodziei wyeliminować, może wreszcie się uda? My już się nawalczyliśmy, uciekliśmy z komuny, daliśmy sobie szansę, teraz niech walczą inni. W ten właśnie sposób komunistyczna, i nie tylko, propaganda wyprała wiele mózgów, wmawiają nam cały czas, że powinniśmy głosować, ale do powiedzenia nie mamy nic, wielu przyjęło to za prawdę i posłusznie się zgadza. Warto jednak wziąć pod uwagą, że tej walczącej reszcie może się udać i może coś zmienią... będzie głupio, samo o sobie będziemy musieli pomyśleć brzydko.
Inteligentna osoba powinna sama sobie zadawać pytania, jeśli tego nie potrafi, godzi się z narzucaną rzeczywistością, to powinna się nad sobą zastanowić i może skorygować swoje dobre samopoczucie, opinię na swój temat.
A dzisiejsza rzeczywistość to ciągłe podwyżki podatków, różne regulacje boleśnie bijące po kieszeni, pleniące się ostatnio odbieranie rodzicom dzieci przez nowo powołane bandyckie urzędy, rządzący chcą coraz więcej, a przy okazji chcą być nietykalni... warto zacząć myśleć. Musimy wyciągać wnioski z historii, sytuacje się powtarzają, po rozbiorach i wojnach udało się odzyskać niepodległość, ale po międzywojennym dwudziestoleciu znowu były okupacje, obaj okupanci grabili na potęgę, zwalczali polskość, mordowali z uzgodnionym planem, Polska jak zwykle była wrogiem wspólnym. Następnie zostaliśmy zdradzeni, sprzedani przez "sojuszników", a potem była nacjonalizacja tego, co jeszcze pozostało.
Historia Solidarności to rzecz znana, zdrajcy przechwycili organizację, walczono tak, aby nie zmienić niczego, w tym momencie jest jeszcze gorzej, działają POpłuczyny po komunie, czyli wnuki komunistów i ubowców, też wierzą, że są nietykalni. Uwłaszczenie "państwowego" majątku nie wchodzi w rachubę, oni muszą wszystko zagrabić, rozprzedać, zniszczyć. Ale polityka zmienną jest, historia się toczy, wygląda, że między Putinem i Obamą zaczyna iskrzyć, coś się zmienia, USA zmieniły w Warszawie ambasadora, poprzedni z rodowodem został zamieniony na fachowca reaganowca. Z tego powodu, bardzo możliwe jest, że np. nastąpią jakieś przecieki w temacie katastrofy smoleńskiej, może wiele się zmienić i święte krowy będą się musiały mieć na baczności. Może nawet wuwuzele zmieniać zaczną front... wszystko jest możliwe.
27 lipca ukazał się list z Winnipegu pełen dobrych rad, była podana prosta recepta na dobrą gazetę, wystarczy trochę złych wiadomości na temat Kościoła i zgadzać się z poczynaniami tych wybranych w demokratycznych wyborach. Recepta prosta, ale ja np. powinienem w takim wypadku wyrzec się swoich poglądów i wzorem reżimowych wuwuzele wypisywać zgodnie z poprawnością polityczną i oczekiwaniami srulonu.
Takie stawianie sprawy do mnie akurat nie przemawia... o ile dobrze zrozumiałem, jakieś poglądy powinni mieć wszyscy, dobrze by było, gdybyśmy się nimi dzielili, dali sobie szansę intelektualnego rozwoju, a więc piszmy, dyskutujmy i starajmy się rozwijać.
Janusz Sierzputowski
Cambridge, 28 lipca 2012
Od redakcji: Podpisujemy się pod ostatnią sentencją oburącz.
•••
Kryzys świata? Jaki kryzys. Banki i bankierzy mają się jeszcze nieźle. Nagromadzili tak dużo srebrników, że nie wiedzą, co z nimi robić. Obniżyli procenty jak nigdy, bo nie mieliby komu pożyczać, a nawet pożyczali na oślep, bez pewności spłat. Najwięcej pożyczają rządy, szczególnie na zbrojenia. W końcu i one nie mają czym spłacać tych długów, narobionych przez bankrutów. Banki postraszyły zamykaniem banków. Rządy postanowiły obniżać standardy życia podatników. Goje mogą paść, ale nie milionerzy i bankowcy.
Zaciskanie obroży powoduje upadek gospodarczy i bezrobocie, i tu się koło zamyka. Jeśli pan zabije swego niewolnika, to i on musi zginąć i jego srebrniki. Jeśli chamy stracą złote rogi, pozostają im tylko sznury i powrozy!
Stanisław Wojtowicz
Mississauga
Od redakcji: Złote rogi dawno już są zastawione pod kredyt.
•••
Witam Państwa,
To naprawdę niesmaczne. Bronisław Komorowski próbuje wykorzystać Powstańców Warszawskich do kradzieży Marszu Niepodległości. Ktoś tam w obozie władzy wyraźnie zaniepokoił się wzrastającą popularnością niezależnego Marszu Niepodległości, organizowanego co roku 11 listopada. Oto bowiem z apelem zainicjowania "wspólnego narodowego" marszu 11 listopada prezydent Bronisław Komorowski zwrócił się do powstańców uczestniczących we wtorkowych uroczystościach przed pomnikiem Powstania Warszawskiego.
– Jesteście dla nas wzorem i drogowskazem – mówił prezydent. Święta prawda. Ale czy żołnierze Armii Krajowej mają teraz stać się narzędziem władzy, która źle reaguje na wszelkie niezależne inicjatywy?
Proponujemy, by wspólnie z ministrem kultury Bogdanem Zdrojewskim zaprosili panowie jeszcze niemieckich bojówkarzy, którzy owe burdy wywołali. A wśród zapraszających tych bojowników była hojnie finansowana za rządów PO przez polskiego podatnika, milionami złotych, "Krytyka Polityczna". Czy Powstańcy Warszawscy dadzą się wciągnąć w nieciekawą intrygę władzy? Wezmą udział w projekcie "kradzieży" Marszu Niepodległości? Oby nie!
Bronisław Komorowski powinien faktycznie zorganizować marsz. Ale z Palikotem. Propozycja prezydenta Bronisława Komorowskiego, aby "wspólnie zorganizować" Marsz Niepodległości 11 listopada, czyli tak naprawdę pod jego auspicjami, nosi znamiona politycznej prowokacji. Szczególnie przykre jest to, że próbuje zasłonić się kombatantami, którzy będąc ludźmi wielkiego honoru, nie chcą bawić się w prezydenckie przepychanki i gierki polityczne. Są ponad to. Plan Komorowskiego jest prosty. Po pierwsze, ma jątrzyć. To podobnie jak z jego pierwszą po wyborach deklaracją, że "krzyż musi zniknąć". To był jak sygnał do ataku.
Każde rozgrzanie atmosfery politycznej (podobieństwo z jego sławetnymi "rozgrzanymi sądami", które też mu się przysłużyły, nieprzypadkowe) pomiędzy opozycją a rządem zdaje mu się sprzyjać. Ma wtedy okazję wystąpić z "pacyfistycznymi" pomysłami typu putinowskiego, jak ostatni projekt ograniczenia wolności do demonstrowania, oprotestowany przez bardzo wiele organizacji obrony demokracji i praw człowieka. Strojenie się w piórka gołąbka pokoju to ulubiona gra obecnej głowy państwa. Po drugie, prezydent Komorowski chce zniszczyć ideę Marszu Niepodległości, jego obywatelską spontaniczność. Oczywiście pod pretekstem dbania o spokój.
Bronisław Komorowski kiedyś faktycznie był bliżej tych spraw, które reprezentuje sobą Marsz. Ale odkąd wszedł na początku lat 90. w komitywę z "długim ramieniem Moskwy", czyli z ludźmi WSI, można śmiało uznać, że zmienił stronę barykady. Zaproszenie Wojciecha Jaruzelskiego jako "eksperta" przed wizytą rosyjskiego prezydenta było jak kopniak w twarz tych samych kombatantów, do których od czasu do czasu Komorowski się przymila. Od prezydenta-patrioty można się było spodziewać zabrania głosu w sprawie planowanego powrotu pomnika sowieckiej chwały, czyli "Czterech śpiących" na warszawskiej Pradze. W końcu Hanna Gronkiewicz-Waltz, prezydent Warszawy, to jego koleżanka. Komorowski jednak milczy. Milczy, bo nic go to tak naprawdę nie obchodzi. A przecież ten pomnik też jest ważną sprawą dla wielu Polaków, także dla tych kombatantów, do których prezydent puścił oko pierwszego sierpnia. Czyżby w sprawie sowieckiego pomnika głos ostateczny miało "długie ramię Moskwy"?
Z patriotyzmem Bronisława Komorowskiego jest być może jak z jego konserwatyzmem, który ciekawie zdefiniował swego czasu jego dawny partyjny kolega – Jan Rokita: "Konserwatyzm Bronka to makatka na stole, kolędy, żona w kuchni, i niewiele więcej". A więc wszystko na pokaz, pod publiczkę. Rzecz chyba najważniejsza. Bronisław Komorowski nie pasuje na organizatora Marszu Niepodległości, bo ma za przyjaciela człowieka, któremu obce są sprawy patriotyzmu, suwerennej Polski itd., i który otwarcie to głosi. Może więc uczciwiej by było, gdyby Bronisław Komorowski stanął na czele marszu w obronie "wolnych konopi" organizowanego przez szefa "naćpanej hołoty"? Polacy tęsknią za ładem naturalnym. Znudziło im się patrzenie na teatr.
Serdecznie pozdrawiam
Filip Stankiewicz
Od redakcji: Miejmy nadzieję, że się znudziło, najwyższy czas.