Zostałem agentem Sorosa!
Właśnie (środa wieczór, 4. dzień października A.D. 2017) wróciłem do domu, wyproszony ze spotkania w ZNP przez p. Mariana Kowalskiego, byłego kandydata na Prezydenta RP.
„Jak się Panu nie podoba, to proszę wyjść, nie potrzeba nam tutaj agentów Sorosa!”
Część sali sprawiała wrażenie, że całe dotychczasowe wystąpienie p. Kowalskiego, bardzo Jej się podoba, ale jak zwykle to bywa, przeważała cicha większość, mam nadzieję, że też bardzo zniesmaczona formą i treścią, ale jednak strusiowata.
Gdy tylko padł wyrok, że jestem agentem Sorosa, to zjawili się szybko trzej akolici, dużo młodsi i sprawniejsi niż ja (broń Boże, nie zamierzałem się bronić), ubrani w koszulki z napisem „I am Christian” (proszę nie mylić z katolikami !) i grzecznie, ale zdecydowanie poprowadzili mnie w stronę drzwi.
Ta aktywna część sali natychmiast zawyła z radości, jak w Koloseum, gdy gawiedź żądała dobicia nieszczęśnika, i w odpowiednim dla siebie stylu i klasie, zostałem pożegnany (wygnany, a kysz!) bliżej nieokreślonymi głośnymi krzykami i buczeniem, wśród których dało się rozpoznać: wynocha! won! wypierda...!
Oczywiście, jak nakazuje przyzwoitość polska, we wstępie spotkania padły w różnych konfiguracjach i z różnych ust słowa Bóg, Honor i Ojczyzna oraz nie mogło zabraknąć i takich kwiatków, jak wolność czy demokracja.
Trochę tak, jak „za wolność waszą i naszą”. Każdy ma inne pojęcie wolności. Inna jest wolność przewidziana przez starszych i mądrzejszych dla was i inna jest dla nas. Tu upatruję główny powód ludzkiego nieszczęścia i w szatańskim ekumenizmie.
Cóżem to ja uczynił, żem tak p. Kowalskiego i (może) większość sali doprowadził do takiego stanu najwyższego wzburzenia?
Tak, wyłamałem się z proponowanych na wstępie reguł spotkania, żeby słuchacze zabierali głos dopiero po, nazwijmy to, wykładzie, konferencji, ale mimo że bardzo chciałem to wytrzymać, nie wytrzymałem.
Wstałem i powiedziałem tylko, że tego nie da się słuchać, oraz chciałem wyjaśnić, dlaczego wychodzę, nie chciałem przeszkadzać, ale nie dane mi było.
W duchu wolności i demokracji, waszej i naszej, wszystko potoczyło się dość sprawnie i szybko, tak jak próbowałem to wyżej opisać.
Pojechałem z nadzieją na wysłuchanie ciekawych komentarzy, opisów aktualnej sytuacji politycznej, moralnej czy gospodarczej w Polsce. Może jakieś wizje i propozycje na poprawę w naszej Polsce, bo na to zawsze jest miejsce w każdym kraju. Kompletne rozczarowanie.
Słuchałem i nawet ceniłem poprzednie, to nie było pierwsze, wystąpienia p. Kowalskiego w ZNP. Mówię szczerze. Widziałem w Nim zdrowy i prosty sposób postrzegania świata, ciągle wiązałem duże nadzieje z Ruchem Narodowym, którego był jednym z filarów. Widziałem w p. Kowalskim naprawdę dobry materiał na dobrego, polskiego polityka.
Miałem w planie zapytać p. Kowalskiego, w czasie do tego przeznaczonym, o to, czy nie czuje się źle, pokazując się co jakiś czas z protestanckim pastorem, p. Pawłem Chojeckim, i czy krew Mu się nie burzy, gdy p. Chojecki w różny, bardzo niewybredny sposób atakuje, należy powiedzieć, opluwa Kościół katolicki. Oni już tak mają.
Nie musiałem już czekać na pytania. Pan Marian Kowalski udowodnił, że świetnie się wyuczył tego fachu, jaki reprezentuje pastor Chojecki, i dużą część swego wystąpienia przeznaczył właśnie na to opluwanie, używając przy tym wysoce niestosownych, grubiańskich, mogę powiedzieć, chamskich określeń. Czyżby uczeń przerósł mistrza? I wtedy właśnie nie wytrzymałem.
Wiem, w jakim stanie jest nasz Kościół, opłakanym, mam swoją, również bardzo negatywną opinię o wielu posunięciach, wypowiedziach, decyzjach Papieża Franciszka. Ale nie tędy droga, p. Marianie, nie wolno tak się zachowywać. To obraża Boga, obraża Kościół, obraża człowieka, to powinno obrażać i Pana. Niech Pan spojrzy na ten dziki tłum, który mnie „wybuczał”. To nie był Pana elektorat.
W moim odczuciu, powinien Pan jak najszybciej porzucić tego protestanckiego mentora, On zniszczył Pana duże możliwości polityczne, tak jak protestanci niszczą, ale nie uda się to Im nigdy, jedyny, prawdziwy, dający zbawienie, założony przez Jezusa Chrystusa, Kościół rzymskokatolicki.
Pozdrawiam Pana i mam nadzieję na Pańską skuteczną refleksję.
Roman Dorna
Od redakcji: Smutne.
***
Ryszard Kuśmierczyk skomentował na naszej stronie informację o wyjątkowych sukcesach, jakie w kanadyjskiej polityce, na wszystkich jej szczeblach, odnosi mniejszość sikhijska.
Richard Kuśmierczyk: „Obserwowałem ich i współpracowałem z nimi w wielu kampaniach wyborczych na wszystkich szczeblach i jestem pełen podziwu dla ich zaangażowania politycznego i niebywałej solidarności, jaką sobie okazują, gdy stawką jest awans jednego z nich lub gdy o wybór ubiega się ktoś, kto zaskarbił sobie ich zaufanie. Podziały znikają.
Jako grupa etniczna w Kanadzie są mniej liczni niż Polacy i są od nas o wiele krócej w tym kraju. My jedynie możemy śnić o sile politycznej, jaką ma ta grupa etniczna w Kanadzie. Mają członków parlamentu federalnego w trzech największych partiach, a więc nieważne, która partia będzie partią rządzącą, oni będą zawsze mieć swojego przedstawiciela w partii rządzącej. Obecnie mają w sumie 16 posłów w parlamencie federalnym, pięciu ministrów, w tym jeden prowadzi kluczowy resort – ministerstwo obrony.
A Polacy? Proszę sprawdzić na Google. Niech więc Kongres Polonii Kanadyjskiej nadal utrzymuje dotychczasową linię nieangażowania się i niepomagania w wyborach kandydatom, którzy są członkami Polonii kanadyjskiej. No i niech Polacy w Kanadzie nadal biorą udział w wyborach, tak jak do tej pory, a więc jako... Wielcy Nieobecni.
No i „patrzmy z góry” na sikhów czy inne nacje. Mamy za to wiele... akademii i dożywotnich aktywistów, którzy w 24 godziny zmieniają kolor ‘kapeluszy’, a niektórzy mogą się pochwalić stażem jeszcze z czasów Jaruzela.”