Witam,
Przeczytałem w (wp.pl) dniu dzisiejszym artykuł autorstwa Pani Katarzyny Nowosielskiej-Augustyniak „Rodzinnie po kanadyjskich bezdrożach”. Artykuł jest bardzo interesujący, ale mam kilka zasadniczych uwag co do przekazanej treści oraz zawartych informacji. Chciałbym serdecznie prosić autorkę o odpowiedź na zadane poniżej pytania, ponieważ pojawiło się tekście kilka kwestii, które budzą moje wątpliwości i mogą zostać błędnie zrozumiane przez polskich czytelników. Z którego miejsca w Toronto trzeba przemierzyć 100 kilometrów, aby dzieci mogły zjeżdżać na sankach?
1. Czy naprawdę Polonia w Kanadzie „mocno” trzyma się razem?
2. Biorąc pod uwagę dystans pomiędzy Toronto-Quebec-Nowy Brunszwik-Toronto, chciałbym się dowiedzieć, jak to możliwe, aby pokonać tę trasę w 4 dni i oczywiście mieć czas na zwiedzanie?
3. Którą trasą, w środku zimy (!), udało się Państwu dotrzeć z Toronto do Natashquan? W jaki sposób udało się Pani pokonać tę trasę, jako jedyny kierowca, w 2,5 dnia?! W jaki sposób udało się Państwu pokonać tę trasę z trzymiesięcznym dzieckiem? (pomijam, że to bardzo nieodpowiedzialne i w żaden sposób nie powinno być traktowane jako powód do dumy).
4. Jak się Pani czuła po przejechaniu 900 kilometrów w środku zimy?
5. Proszę mi napisać, skąd czerpała Pani wiedzę, pisząc o tym, że historia Kanady zaczęła się w XIX wieku? (St John`s – 1583, Quebec City – 1608, Montreal – 1682… nawet Toronto powstało w XVIII wieku!)
6. Gdzie Pani uzyskała informacje o tym, że Gros Morne National Park jest drugim pod względem wielkości w Kanadzie???
7. Gdzie Pani wyczytała, że w Górach Skalistych nie ma wielu miejsc przystosowanych do kempingu??? (Są ich tysiące!!!)… tego, czego obawiałbym się bardziej to nie ostrych kamieni i dużych głazów, ale niedźwiedzi!!!
8. Od kiedy Jukon jest prowincją Kanady???
9. Według, której mapy terytorium Kanady rozciąga się od Montrealu do Vancouveru?
10. Jakiego typu prawo jazdy Pani posiada w Kanadzie?
Przykro mi to napisać, ponieważ myślę, że przygotowując ten artykuł, miała Pani wyłącznie dobre intencje, ale sposób, w jaki zostały przedstawione informacje oraz „fakty”, jest daleki od prawdy i zakrzywia obraz Kanady. Myślę, że zapoznała się Pani z niektórymi komentarzami pod opublikowanym tekstem i zdaje Pani sobie sprawę z tego, że zarówno obywatele oraz rezydenci tego wspaniałego kraju, jak i osoby pragnące odbyć podróż turystyczną zostali wprowadzeni przez Panią… w tym przede wszystkim moja żona, której przesłałem link z artykułem, która jest Kanadyjką i która urodziła się w tym kraju i ma dyplom ukończenia Carleton University… poczuła się, krótko mówiąc, urażona.
Od Autorki: Panie Arku, dziękuję za nad wyraz wnikliwą analizę artykułu autorstwa Magdaleny Żelazowskiej. Uwagi odn. Gros Morne i Jukonu – w punkt (chociaż dla przeciętnego użytkownika portalu wp.pl różnica między prowincją a terytorium nie istnieje). Co do reszty – proponuję wycieczkę na sanki dla ostudzenia emocji (zima wreszcie do nas przyszła, nie trzeba będzie daleko jechać).
Ukłony dla żony.
Łączę wyrazy szacunku,
Katarzyna Nowosielska
I odpowiedź na odpowiedź...
Witam Pani Katarzyno,
Dziękuję za odpowiedź. Jestem niespotykanie spokojnym człowiekiem i jedyne emocje, które okazuję, są wyłącznie pozytywne. Dużo czytam, a zwłaszcza na temat Kanady, ponieważ kocham żonę oraz ten kraj. Pozwoliłem sobie na zadanie kilku pytań, ponieważ akurat tak się złożyło, że informacje o pojawieniu się tego artykułu otrzymałem od jednego z moim klientów w Polsce, więc raczej trudno zaliczyć go do „przeciętnych” użytkowników.
W związku z tym, że moja firma zajmuje się doradztwem biznesowym oraz (między innymi) organizowaniem misji handlowych, spotkań B2B oraz stoisk targowych w Ameryce Północnej oraz Środkowej (hiszpańskojęzycznej) dla producentów z Europy Wschodniej, pojawiło się pytanie od klienta o możliwość wyjazdu (na kilka godzin!) z Toronto do Quebec City, aby zwiedzić miasto. Musiałem bardzo się namęczyć, aby wytłumaczyć klientowi, że nie jest to możliwe do zrealizowania, ponieważ odległości są faktycznie ogromne. Szczególnie zimą, gdy w Quebecu można spodziewać się bardzo dużych opadów śniegu, marznącego deszczu, porywistych wiatrów i zamieci. ...zresztą Pani wie o tym równie dobrze jak ja, ponieważ prawdopodobnie wielokrotnie podróżowała autostradą HWY 401.
Nie będę Pani zabierał czasu i jeszcze raz bardzo dziękuję za odpowiedź, bo to dla mnie bardzo profesjonalne podejście do sprawy.
Ukłony dla męża oraz dzieci
Wyrazy szacunku
Arkadiusz Cieślowski
***
Szanowny Panie Andrzeju,
Piszę do Pana w bardzo bulwersującej sprawie. Dzisiaj (27 stycznia 2017) na stronie BBC ukazał się artykuł Allana Little „Beware hate speech, says Auschwitz Holocaust survivor”, gdzie pod koniec artykułu autor zamieszcza zdanie:
“The Holocaust was not a solely German enterprise. It required the active collaboration of Norwegian civil servants, French police, Polish train drivers and Ukrainian paramilitaries. Every occupied country in Europe had its enthusiastic participants.”
Dla mnie, Polaka, którego mama była w obozie koncentracyjnym, jest to bardzo obraźliwe i bulwersujące, jak można w ten sposób napisać, bez zapoznania się z realiami tamtych czasów. Jestem pewien, że polscy kolejarze nie zgłaszali się z entuzjazmem do obsługi pociągów wiozących więźniów. Według mnie, autor celowo zniekształca fakty i nie napisał, że w przypadku odmowy groziłaby tym kolejarzom i ich rodzinom kara śmierci.
Jeżeli chodzi o kwestie żydowskie, to w procederze wyznaczania, kto pojedzie do obozu, decydował Judenrat – na podobnym poziomie jak norwescy urzędnicy czy francuscy policjanci.
Jeżeli chodzi o Wielką Brytanię – to Niemcy okupowali wyspę Jersey, z której Żydzi przy pomocy angielskich urzędników i policjantów zostali wysłani do niemieckich obozów koncentracyjnych.
Sądzę, że jako Polonia powinniśmy podjąć jakąś akcję, aby zdyskredytować takich dziennikarzy i portale.
Poniżej link do artykułu.
Pozdrowienia,
Leszek Błaszczak
Od redakcji: Panie Leszku, dobrze, że sprawą zajęto się w Polsce, a nagłośnienie zyskała dzięki polskiej telewizji. Takich przypadków jest całe mnóstwo, dlatego konieczne są działania systemowe, konieczna jest konsekwentnie realizowana polska polityka historyczna – również poprzez opłacone działania na forach internetowych. Ale ważne są również indywidualne listy protestujących od właśnie takich osób jak Pan, które mogą powiedzieć „moja mama była w obozie” i powołać się na osobiste doświadczenia i relacje. W wielu przypadkach indywidualne listy są ważniejsze – mają większe znaczenie – od protestów organizacyjnych, dlatego zachęcam do napisania również do BBC. Na razie tę wojnę przegrywamy. Przyczynia się do tego niestety także działalność historyków koniunkturalnych, a także polskich Żydów – w większości zstępnych różnych działaczy komunistycznych, którzy atakując Polaków za antysemityzm, usiłują rozcieńczyć odpowiedzialność swych ojców i dziadków z UB i 9 innych formacji za mordowanie Polaków...