11 LISTOPADA – NIE MA NAS NA "NEWS", A WIDZĄ TYLKO NA CHWILĘ PASAŻEROWIE TRAMWAJÓW I KIEROWCY ...
Obchody 11 listopada nie łączą niestety Polonii, choć nadarza się wówczas okazja, aby wszystkie organizacje pokazały, że istnieją i działają i, co ważniejsze: współpracują dla wspólnego dobra.
Zawiadomienia o tej manifestacji patriotycznej były mało widoczne i jakby z ostatniej chwili (jak w biuletynie parafii św. St. Kostki). W "Gońcu" zaś (nr 45, str. 24) ogłoszenie KPK, o torontońskim przemarszu, z uwagi na mikrodruk, graficznie przypominało... mrówki na polu golfowym z lotu ptaka.
Zgadzam się z autorem listu "wtk" ("Goniec" nr 46), że w tej materii nie powinno być podziału na Toronto i Mississaugę, gdyż czyni to nas niewidzialnymi. Stolicą prowincji jest Toronto – tego chyba nie trzeba nikomu przypominać i chyba tu powinniśmy zjechać się, by tradycyjnie po Mszy św. gromadnie przemaszerować Queen Street.
To nie ma być marsz w rodzaju "spaceru po parkingu" w Mississaudze i jak z powiedzonka "każdy sobie rzepkę skrobie", lecz... taki solidarny, jak to kiedyś bywało.
W torontońskim marszu, z roku na rok, bierze udział mniej osób.
Sam kościół św. St. Kostki ostatnimi czasy zwykł świecić pustkami – chodzą nawet słuchy, że zanosi się na zamknięcie tej najstarszej polskiej parafii. W czasie większych uroczystości, jak m.in. 11 Listopada br., kiedy kościół się trochę zapełnił (!)... nietrudno było znaleźć siedzące miejsce w ławce...
Czy parafia ta zdoła się utrzymać i dzierżyć prymat celebrowania Święta Zmartwychwstania Polski???
Przykre jest też, jak to zauważył "wtk", że wśród polityków zaszczycających naszą Uroczystość, zabrakło Polaków: polityków i radnych, których wybieraliśmy... Czyżby zapomnieli o swych korzeniach i polonijnych wyborcach????
Niedzielna Uroczystość, tego roku, nie kolidowała z oficjalnymi obchodami – poniedziałkowymi, czego dowiodły posłanki MP i MPP z Parkdale/High Park: panie Peggy Nash i Cherry DiNovo. Jakoś i miłym gościom, w mundurach hallerowców, przybyłym z USA, a reprezentującym tamtejszy Kongres Polonii, też nie było za daleko lub "nie na rękę".
Była szansa pokazania się jako np. Rodzina Radia Maryja, zespół tańca, klub itp. itd.... ale... wyszło mizernie – a parę haseł, na planszach, bez tłumów, ma wymowę... jak bez głosu ryba.
Małgorzata Kossowska
Od redakcji: Mizernie wychodzi nie od dzisiaj, dlatego tak bardzo to boli.
•••
Dzień dobry, panie Andrzeju,
Dzwonię z Waterloo, chciałbym podzielić się ciekawym doświadczeniem, które mnie spotkało w ostatnich dniach.
Z grubsza może nakreślę, chodzi o Block Parent Program, ja już to robię prawie że dwadzieścia lat. Teraz musiałem odnawiać "police check", co trzy lata oni to robią, złożyłem aplikację. Po paru dniach mi oddzwaniają, że muszę się do nich zgłosić, żeby im dać odciski palców. No to się wściekłem i powiedziałem, że to uraża moją godność po tylu latach pracy i ja tego nie zrobię. Zadzwoniłem do Block Parent, oni też się upierają, że to jest OK. No to zrezygnowałem z całej tej mojej dobroczynnej działalności.
Przez dwa dni jestem wściekły przez to. Wszystko potwierdza to, co my, jako wierni czytelnicy "Gońca", wiemy, jak Big Brother czuwa i coraz bardziej nam zaciska pętlę na szyi. To się widzi, bo na co dzień od przedszkola dzieci uczą, że bycie takim czy innym zboczeńcem jest OK, ale jak idzie normalny człowiek koło szkoły, to jest podejrzany i zaraz dzwonią, że ktoś się kręci koło szkoły i policja antyterrorystyczna przyjeżdża i zamyka pół miasta.
Czyli – być normalnym jest zboczeniem, być zboczeńcem – to właśnie o to chodzi. Taki jest mój punkt widzenia.
Wierny czytelnik Gońca pozdrawia
(spisane z automatycznej sekretarki)
Odpowiedź redakcji: Podzielamy Pana punkt widzenia. Normalni ludzie są podejrzani, nienormalni lansowani.
•••
Komentarz do tekstu A. Kumora "Panowie, czas na rachunek sumienia"
"Polacy inaczej" jak ognia boją się dialogu polsko-rosyjskiego. Wolą serwować Polakom na okrągło dialog polsko-żydowski i polsko-islamski. Z całym szacunkiem dla Semitów, to przecież nie oni są naszymi geograficznymi sąsiadami czy ważnymi partnerami handlowymi albo gospodarczymi. Nie u nich kupujemy gaz ani nie im sprzedajemy polską wieprzowinę. Miejscami znakomitymi do polsko-rosyjskiego dialogu byłby zarówno Kaliningrad – Królewiec, jak i Sowieck – Tylża nad Niemnem. Najwyraźniej zgodnego dialogu Polaków i Rosjan boją się Niemcy. Przecież słynne Pułki Smoleńskie walczyły o Wolną Polskę, już pod Grunwaldem. A nuż, widelec polityka rosyjska zaczęłaby sympatyzować z polskimi dążeniami do przywrócenia polskiego władztwa np. nad Pomorzem Przednim, z nadbałtyckim miastem Roztoką czy bałtycką wyspą Rugia, ziemiami polskimi w czasach piastowskich?
Lubomir
Odpowiedź redakcji: Szanowny Panie, po to by "dialogować" z Rosją, podobnie jak z jakimkolwiek innym krajem, rząd w Warszawie nie może być marionetką. Rosja nie ma co z nami prowadzić dialogu, skoro załatwia swoje sprawy w Polsce z prawdziwymi partnerami. Tak więc wszystko sprowadza się do jednego – odwojowania Polski dla Polaków.