Droga redakcjo!
Od siedmiu lat jestem prześladowany przez mafię zwaną unią budowlaną. Siedem lat temu z firmą murarską L.S.Z. Constr. zostałem wciągnięty do tej mafii zwanej unią. Firmę zamknąłem z długiem około 40 tys. dolarów. Sprzedałem rusztowania i nie chciałem już więcej działać na dużych budowach.
Po czasie synowie, którzy pracują ze mną, namówili mnie do powrotu, więc otworzyłem nową firmę o nazwie 1692296 Ont Inc. i już nie pozwoliłem jej wciągnąć do tak zwanej unii, mimo to wysyłają mi listy na L.S.Z., podciągając nową firmę jako przedłużenie tamtej i żądając pieniędzy za każdy wymurowany dom. Kontrakt był podpisywany na okres trzech lat, więc nawet gdyby tamta istniała, nie miałaby przedłużonego kontraktu. Wysyłają także listy do bilderów o wstrzymanie pieniędzy dla mnie i wzywają na spotkania. Posuwają się do tego, że wkładają gotówkę do koperty jako zapłatę za stracony czas, co jest korupcją.
Jak to jest, że w wolnym, demokratycznym kraju, którym jest Kanada, pozwala się na tego typu działalność ludziom, którzy zachowują się jak mafia i chcą haraczu za wykonaną pracę w Kanadzie. Wiem, że takich kontraktorów jak ja jest więcej. Dziesiątki listów, które mi wysyłają, sprawiły, że moja rodzina żyje w stresie. Wysyłają także listy, podszywając się pod "Labour Board". Cztery lata temu zadzwoniłem do tego urzędu z pytaniem, o co chodzi, pani tam pracująca odpowiedziała, że oni nic nie wysyłali, i to unia używa ich kopert i druków. Jak to jest, że urząd kanadyjski pozwala na takie procedury i nie reaguje.
Jak to jest, że ci ludzie, łamiąc prawo, nie są karani. Szefem tej mafii jest Polak (...), który prześladuje kontraktorów w imię swoich bossów z USA. Kiedyś przyjechali do mnie na budowę z ponownym zastraszaniem, więc powiedziałem, że zadzwonię na policję, na co oni odpowiedzieli policja to my. Decyzja bycia w unii lub nie należy do każdego nas. To my mamy decydować o własnym losie, a nie unia. To nie są czasy niewolnictwa.
Chcę podkreślić, że firma L.S.Z. podstępem została wciągnięta do tak zwanej unii i po siedmiu latach prześladowań postanowiłem wypowiedzieć wojnę tej organizacji łamiącej prawo i wiem, że potrzebuję dobrego adwokata, który stanie po mojej stronie i pomoże nie tylko mi, ale także wielu innym kontraktorom, którzy muszą pracować w ukryciu przed mafią.
Chciałbym jeszcze dodać, że około 5 – 6 lat temu próbowałem zwołać wszystkich polskich kontraktorów i zorganizować coś w rodzaju polskiej unii, która to by wspierała pomocą tych, którzy mają problemy czy to w znalezieniu pracy, czy też innego typu. Zgłosiło się tylko 6 lub 7, reszta stwierdziła, że są tak mocni, że nie potrzebują pomocy. Znam też przypadki, że jeśli któryś z kontraktorów ma więcej domów i nie jest w stanie wszystkich wymurować, to nie odda drugiemu, który akurat w tym czasie nie ma, lecz sprzedaje. Panowie Polacy, mniej chciwości, więcej kultury i przyjaźni między sobą.
Cztery lata temu poznałem ukraińskiego pochodzenia kontraktora o imieniu Roman, który służy mi pomocą w momentach, kiedy nie mam swoich domów. Kiedyś spytałem, ile mam mu zapłacić za domy, które mi odstąpił, powiedział, że jest mu miło współpracować z dżentelmenem i to jest dla niego zapłata. Dziękuję Roman, bo dla mnie jest także przyjemność współpracy z takim dżentelmenem jak Ty.
Mam nadzieję, że w polskim biznesie murarskim znajdą się w końcu także dżentelmeni i razem zrobimy porządek z mafią zwaną unią budowlaną.
Henryk Sztaba
Mississauga
Od redakcji: Polska unia – taka powinna być odpowiedź!
•••
Witam,
nie mam Pańskiego prywatnego adresu e-mail, więc pozwoliłem sobie na wykorzystanie adresu redakcji "Gońca".
Wykorzystując puentę Pańskiego artykułu "W obronie niepodległości" w Gońcu z 10-6 maja 2013.
Nasunęło mi się kilka spostrzeżeń na temat naszej polskiej dbałości o "interes wspólny Polaków", uwzględniając tylko społeczność Toronto – Mississaugi.
Dlaczego Żydzi się wspomagają? Oczywiście nie zawsze i nie wszyscy. Oni między sobą "tworzą" grupy interesów, np.: przemysłowcy, lekarze adwokaci, ortodoksi. Myślę nawet, że to oni wymyślili wszelkiej maści stowarzyszenia zawodowe (hermetyczne), broniące dostępu do wybranych zawodów itp. itd.
Mówiąc krótko, jak jest "interes", to jest zaangażowanie.
Jaki więc interes mają Polacy, by z sobą współpracować? Otóż mają, ale tego nie widzą, bo mają wyprane mózgi – wiadomość powszechnie znana (sam nieraz Pan opisywał dlaczego).
Przykłady z naszego kanadyjskiego podwórka; diagnoza:
1. Jakim celom i komu służą polskie organizacje w Kanadzie, czy tylko do zagrabiania tego, co się bezkarnie da, co by tu jeszcze można przywłaszczyć, jak by tu lepiej siebie indywidualnie ustawić, kogo "wydoić" . Sprzedaż Grimsby, walka w polskich organizacjach o stołki i prywatę;
2. Mamy już dwa lata polskiego posła, Pana Władysława Lizonia. Czy oprócz odsłaniania pomników, fotografowania się z oficjelami, no i jednego sprzeciwu na temat aborcji, coś słychać, by Pan Poseł cementował, pomagał, organizował, inicjował. Ktoś może powiedzieć – On służy wszystkim, a jak wszystkim, to nikomu.
3. Kluby i obiekty organizacji społecznych, m.in. Centrum JPII, hm nastawione są głównie na zyski, przy minimalnym wysiłku. A to tu właśnie powinna być prowadzona tzw. praca od podstaw, w edukowaniu i cementowaniu naszej polskiej młodzieży i naszej polskiej społeczności.
Oczywiście można by wymienić kilka osób, które BARDZO aktywnie (jak Pan Stefan Szczepański) działają, ale kilka "kwiatków wiosny nie czyni", oczywiście Pana, panie Andrzeju, też by trzeba wymienić, ale myślę, że Pan to wie.
Ludzie mają egotyczne podejście do życia i jak się im coś opłaca, to w to wchodzą, a jak nie ma korzyści, to kolokwialnie "olewają to".
Po to więc potrzebne są miejsca (świetlice, kluby, tętniące prawdziwym życiem, przesiąknięte troską, współczuciem, wsparciem itp.), można bezpłatnie (są na to różne dotacje, rządowe, miejskie), trzeba umieć je tylko znaleźć i pozyskać. Tu też widziałbym rolę naszego Posła w pozyskiwaniu środków. W stworzeniu takiego/ich ośrodków widziałbym możliwość wspólnej integracji i edukacji na rzecz naszej społeczności, a wtedy cóż, Kanada stoi przed nami otworem, wygranie wyborów w kilku miastach przez Polaków jest w zasięgu naszych możliwości (pisał Pan o tym, panie Andrzeju, już na łamach "Gońca"), tylko to były słowa. Myślę, że nadszedł czas, by te Pańskie słowa wprowadzać w czyn.
Tu można by inicjować wspólne projekty gospodarcze, pomagać sobie wzajemnie (podobnie jak to robią inne nacje). Tu można by stworzyć społeczne ośrodki doradztwa, prawnego, zawodowego, rodzinnego itp. itd., ale najpierw trzeba wyedukować Polaków bardzo delikatnie, bo to naród bardzo wrażliwy i drażliwy.
Więc żeby nie być gołosłownym, na pierwszy ogień proponuję znalezienie w Mississaudze pomieszczenia od miasta na taką działalność, tzw. środowiskową, podobno jest w Radzie Miasta Mississauga Polka, można się zwrócić do niej. Może widzi Pan inne wyjście-rozwiązanie? Od czegoś trzeba zacząć. A ja ze swoim zespołem chętnie robiłbym tam próby, i od czasu do czasu zagralibyśmy społecznie na imprezach integracyjnych. Co pan na to, Panie Andrzeju.
Z poważaniem.
Zdzisław Mrozowski
Od Redakcji: Szanowny Panie, żeby nie być gołosłownym – niech Pan działa, niech Pan weźmie takie pomieszczenie od miasta. Jesteśmy z Panem!
•••
Chciałbym przestrzec wszystkich za waszym pośrednictwem, szczególnie osoby starsze, przed nowym zmyślnym sposobem oszustwa. Dzisiaj odczułem na sobie próbę wyłudzenia 3 tysięcy euro na niby-cło od kuzyna z Polski, który otwiera restaurację i potrzebuje zapłacić cło w Austrii.
Sposób jest podobny, ale jedno mnie uderzyło i myślę, że to dobry sposób na uniknięcie tego typu wyłudzeń.
Oszust na początku rozmowy nie przedstawił się... rozpoczął sprytnie rozmowę od "zgaduj zgaduli... kto dzwoni?". Zadając pytanie: "a kto jest Twoim kuzynem w Polsce, no kto?". Myślę, że to powinna być pierwsza zasada obrony przed tego rodzaju oszustami. Jeżeli nie przedstawia się ktoś, zasada: odkładać słuchawkę. Tego zresztą wymaga kultura, a jak oszust nie wie, pod kogo się podszyć, to się podstęp nie uda. Pewnie gdybym się wysilił, dostałbym dane osoby, której mam przesłać pieniądze, ale podobno sytuacja prawna ścigania takich ludzi jest zawikłana. Dlatego uważam, że lepiej unikać i odkładać słuchawkę. Dzisiaj każda informacja udzielona oszustowi ma ogromną dla niego wartość, dlatego unikajcie Państwo rozmów z nieznajomymi.
Pozdrawiam
L.J.
Od redakcji: Ma Pan całkowitą rację, zresztą tego każda dobra mama uczyła, gdy byliśmy mali.
•••
Szanowna Redakcjo,
coś się nam namnożyło w ostatnim czasie chórów o zbyt zbliżonych do siebie nazwach. Z tego, co wiem, w parafii św. Maksymiliana Kolbe działa chór pod nazwą Agnus Dei. Od dwóch tygodni czytam w "Gońcu" o występach chóru o nazwie Agnes Dei. Wczoraj dowiedziałem się, że nie tak dawno jeszcze pojawił się chór o nazwie Agnus deli.
Więc zgłaszam pomysł, aby połączyć te wszystkie chóry w jeden pod nazwą Baranki Boże. A może bardziej odpowiednia będzie nazwa Owieczki Boże.
Bo z tą łaciną chyba mamy ciągle pewne problemy.
-
I abyśmy zdrowi byli na C+U+D,
Emanuel Czyżo
www.eczyzo.salon24.pl
Od redakcji: Zgadza się, gdzie te czasy, gdy mała matura była świadectwem oczytania i erudycji.
•••
Szanowny Panie Andrzeju,
Ostatni numer "Gońca" (nr 20) był "bombowy". Najpierw to, że polski konsulat jest na tyle bezczelny, aby pisać oficjalny list do przełożonych demonstrujących Polaków. Następnie sprawa Bundespriezidienta i Bundezkanzlerin. I na koniec sprawa Ola.
Przeczytałem "tłumaczenie się" Ola kilkakrotnie i doszedłem do wniosku, że nie wierzę ani jednemu słowu tego, co Olo pisze.
Najpierw Olo się zarzeka, że współpracował z SB tylko do wyjazdu do Kanady 41 lat temu. Przyznał się do współpracy z SB po przyjeździe do Kanady? Nie.
Za to bardzo czynnie "działał" w Polonii. W połowie lat 80. miał "kurtuazyjne" spotkanie z SB – śmiechu warte słowo "kurtuazyjne". Do współpracy z SB przyznał się p. Gwieździe niedawno, dopiero po ujawnieniu "listy Wildsteina", co było parę lat temu. Prawdopodobnie bał się, że p. Gwiazda znajdzie jego imię na liście. Następnie pisze, że przyznałby się do tego tydzień temu na zjeździe PiS-u, no ale tu znowu pech – nie dopuszczono go do głosu.
Kto winien, że Olo się znowu nie przyznał? Wiadomo, PiS, bo Ola do głosu nie dopuścili. No i wreszcie się przyznał, ale dopiero wtedy, jak go Pan Andrzej przycisnął. Założę się, że gdyby Pan Andrzej siedział cicho, to Olo też by się nie przyznał.
Nie mam zamiaru więcej czytać Ola w "Gońcu" i bardzo bym się ucieszył, gdyby Pan Andrzej wywalił Ola z "Gońca" raz i na zawsze.
Z poważaniem,
Jurek K
Od redakcji: Szanowny Panie, p. Aleksandra Pruszyńskiego zamierzam nadal publikować, wiele jego obserwacji jest celnych, a teksty wyglądają tak, jakby miały lądować na poważnych biurkach.