Do „Waszego Sobiesława”
W ostatnim „Gońcu” „Wasz Sobiesław” poruszył sprawę tak zwanego przekręcania liczników. Chcę dodać kilka słów. Uważam, że w Kanadzie, ale mam powody myśleć na podstawie obserwacji, że i w USA, jest z przekręcaniem liczników po prostu już epidemia i patologia. I nie ma tu już zasady, czy to jest przeciętny samochód, czy też samochód wyższej klasy. A być może nawet te wyższej klasy mają bardziej właśnie przekręcone liczniki niż te samochody niższej klasy. Mam prawo tak myśleć na podstawie zasłyszanych rozmów i również mojego własnego samochodu, który był kupiony oryginalnie w USA. Ten mój samochód teoretycznie był po jakiejś małej stłuczce. Ponieważ jeżdżę często, przynajmniej raz w miesiącu, na odległość około 500 km z Toronto przeważnie na północ, więc nie mogę sobie pozwolić na to, żeby jesienią, zimą czy wiosną stanąć gdzieś tam w drodze, więc właśnie dlatego, że jest to kupiony używany samochód, po przejechaniu 80.000 km (poprzedni właściciel powiedział mi, że 30.000 km wcześniej zmienił pasek rozrządu) poszedłem do mechanika, żeby zmienił mi pasek rozrządu. No i się zaczęło. Jak podniósł samochód i zajrzał pod niego, to okazało się, że praktycznie każdą część z wyjątkiem silnika trzeba było wymienić. Wszystkie części, takie jak wspomaganie kierownicy, wentylator na chłodnicy, poduszki pod silnikiem, napinacz paska rozrządu, trzeba było wymienić. Patrzyłem na te części z niedowierzaniem. One były tak zajechane. To niemożliwe, żeby te części (najwyższej klasy w tej dobrej marce) były tak zajechane przy 250.000 km, na jakie wskazuje licznik. Na moje oko mój samochód miał cofnięty licznik ze 100.000 km.
Moja synowa kupiła używanego SUV-a Pontiac Vibe. I to był/jest znowu samochód średniej klasy. Akurat przyszedłem do mojego syna w odwiedziny, gdy przyjechała tym samochodem po zakupie od mechanika. Powiedziała mi, że ma on przejechane 250.000 km. Mechanik dał jej dobrą cenę, czyli 4300 dol. Coś mnie tknęło i zapytałem, ile ten mechanik dał jej gwarancji? Odpowiedziała, że miesiąc. Od razu powiedziałem jej: idź jutro i oddaj mu ten samochód albo powiedz mu, żeby dał ci przynajmniej trzy miesiące gwarancji. A powiedziałem to, bo dwa razy woziłem swojego dobrego kolegę do mechaników/dealerów używanych samochodów. Mój kolega trudnił się dostawami towarów i zawsze tak celował, żeby kupić używanego minivana w okolicach plus minus 6000 dol. Bo tak wyliczył. że wówczas on mu się zamortyzuje. I byłem przy tym, jak rozmawiał z dealerem i nie podchodził nawet do samochodu, który miał miesiąc gwarancji.
Więc byłem świadkiem, jak mechanik dawał mu trzy miesiące gwarancji, a mój kolega dokupywał dodatkową gwarancję na silnik i automatyczne sprzęgło w jednym przypadku na dodatkowe 6 miesięcy, a w drugim na rok. Wiedział, że po roku ten samochód będzie tak zajeżdżony, że ten, który kupił, idzie na części lub na złom, a on i tak kupi następny. Dlaczego o tym piszę? Wystarczy przejść się po Canadian Tire wzdłuż półek z różnymi chemikaliami, a jest ich tam masa.
Widać tam chemikalia do uszczelniania transmisji, silników itd. Te chemikalia to jest po prostu raj dla ludzi, którzy sprzedają używane samochody. Oni wiedzą, że taki uszczelniacz wytrzyma z miesiąc, i dlatego przy sprzedaży samochodu dają miesiąc gwarancji, nie więcej.
Co się stało z samochodem mojej synowej? Po sześciu tygodniach od daty zakupu wysiadła prądnica i pompa wodna i tam jakieś inne dodatkowe detale i części. No dobrze, ten sam mechanik, który sprzedał jej ten samochód, naprawił tę prądnicę i pompę wodną i to kosztowało ponad 1000 dol. No, od tej naprawy minął niecały miesiąc i okazało się, że silnik nie ma mocy, bo wydmuchało uszczelkę pod głowicą. Ten sam mechanik (synowa pojechała do niego znowu, nie wiem czemu) zaproponował wymianę/naprawę silnika za 3000 dol.
Z moich obserwacji wynika, że minimalna gwarancja na używany samochód powinna wynosić uregulowane przepisami trzy miesiące. Miesiąc gwarancji to żadna gwarancja. Tak w rozmowach ze znajomymi i z przygód z dealerami i z mechanikami zaobserwowałem (zastrzegam się, że to może być zbieg okoliczności), że te radykalnie złe doświadczenia są związane z mechanikami pochodzącymi z krajów aktualnie objętych wojną. Więc może to jest zbieg okoliczności, a może to jest jakieś bardziej powszechne zachowanie, że u tych ludzi pochodzących z tych krajów objętych wojną następuje radykalna inflacja jakości usług, bo sobie być może tłumaczą swoje zachowanie tym, że skoro im zrobiono krzywdę za nic, to oni też mają prawo zrobić innym krzywdę.
Z przekręcaniem liczników jest po prostu teraz epidemia w Kanadzie. Trzeba uważać.
Dymitr
Odpowiedź redakcji: Odpowiedź Sobiesława publikujemy na stronie 21.
***
Właśnie obserwuję zbiorowy orgazm wysokich członków władz PRL-II, bo Izrael coś tam ponoć podpisał. A ja, jak świat znam, jestem przekonany, że PRL-II wyjdzie na tym znowu, jak zwykle, czyli jak Zabłocki na mydle. Z poważaniem,
Jacek Hejnar, Mississauga
Odpowiedź redakcji: Problem w tym, że „wyjdziemy na tym” my wszyscy – Polacy.