Wspaniały artykuł ojca Pelanowskiego, sprzed roku, ale jakże aktualny!
Ojciec czeka w niebie
Ten świat jest obczyzną, a nie ojczyzną.
Ostatnio nawet w katolickich wspólnotach celem spotkań stały się uzdrowienia, a nauczający wstydzą się mówić o spowiedzi i Eucharystii, by nie drażnić wierzących inaczej. Czy to nowy rodzaj zaparcia się Piotra? Kościoły to nie uzdrowiska, choć Jezus w świątyniach uzdrawia. Jesteśmy wykupieni dla życia wiecznego, jeśli tylko we Krwi Chrystusa, przelanej za nasze grzechy, szukamy obmycia, a nie w jakichś zdrojach natury szukamy kondycji herosa. Nie ekologia nas zbawi, ale drogocenna Krew Chrystusa. Celem chrześcijanina nie jest zdrowe odżywianie, skądinąd bardzo pożyteczne, tylko spożywanie Ciała i Krwi Chrystusa.
Coraz więcej uwielbień i nauczania o uzdrowieniu sprawia, że uwaga wierzących przesuwa się ze zbawienia na uzdrowienie, a to nie to samo. Przestają nam być już potrzebne sakramenty, a nie możemy się obyć bez kaznodziejów, którzy coraz częściej przypominają korporacyjnych coachów wprawiających słuchaczy w trans megahallelu. Wszystko jest ważne, ale oby to, co ważne, nie przesłoniło nam tego, co najważniejsze. Benny Hinn, Joel Osteen, Rober Tilton, niedawne gwiazdy stacji Trinity Broadcasting Network, mają swoje klony w Polsce, które prześcigają się w oryginalności, gestach uchodzących za cudowne i niespełniających się proroctwach. Świadectwa gwiazd popkultury, imponująca rozrywka, megahallel, wymuszone zaśnięcia i chwilowe uzdrowienia… Jednym słowem – Emaus komfortu i wiary w to, że życie na ziemi może być super, jeśli tylko się tego zechce. Obfitość, zdrowie, sukces nie są celami dla chrześcijanina. Nie Emaus, tylko Jerozolima Ukrzyżowanego została wskazana przez Jezusa uczniom. Nie chodzi bynajmniej o cierpiętnictwo, tylko o realizm. Od krzyża się nie ucieknie, można go przetrwać tylko z Jezusem, i to dzięki stałemu karmieniu się eucharystycznym pokarmem. Inaczej nie damy rady. Podwyższenie samooceny w sposób farmakologiczny albo obniżenie poziomu nadpobudliwości nie zmieni faktu, że i tak pewnego dnia umrzemy i nie wszystko będzie za życia wspaniałe i miłe.
Ten świat jest obczyzną, a nie ojczyzną. Ojciec czeka na nas w niebie, a nie my czekamy na Jego powrót na ziemię, która już nigdy nie będzie rajem.
http://gosc.pl/doc/3840699.Ojciec-czeka-w-niebie
Margaret Kossowska